Sałatka z mortadeli
Autor: Jolcia
25 dkg mortadeli pokrajanej w bardzo cienkie paseczki,
15 dkg ogorkow konserwowych krojonych też w takie paski /uwaga – nie nadają się ogórki kwaszone/.
1 żoltko, 150 ml dobrej oliwy
1 lyżka ostrej musztardy (ja używam Dijon)
1 lyżka zalewy z ogórków konserwowych
Z żółtka i oliwy kręcimy majonez.
Gdy już nabierze konsystencji, dodajemy musztardę i zalewę ogórkową,
do sosu dodajemy pokrojoną mortadelę i ogóreczki,
doprawiamy pieprzem i ew. solą, w zależności od mortadeli, bo czasami bywa słonawa.
Poczekać ze dwie godzinki i pałaszować.
/w tym czasie można pójść do sklepu po odpowiednie uzupełnienie/.
F I N A Ł
Smacznego !!!!.
Kneziowy pachnący i smaczny filmik z VI Zjazdu Braci Wędzarniczej:
Patrząc na te mortadelę zapodawam filmik ze zlotu Wędzarniczej Braci
OdpowiedzUsuńW związku z dużą smacznościa i wartością poznawczą filmiku pozwalam go sobie zamieścić jako części "Jolciowej sałatki z mortadeli".
UsuńPozdrawiam
Nieśmiało zapytowywuję;
Usuń1.czy w tym roku także kroi się podobna imprezka ??.
2.Czy jest gdzieś do wypełnienia deklaracja członkowska przynalezności do Braci
Wędzarniczej ??.
3.Jakie nalezy spełnić warunki przynalezności, czy wystarczy poprawne zrobienie
kiełbasy, wypieczenie dobrego chlebka, zrobienie wystrzałowego smalcu czy
jakiegoś rodzaju rybki ?
Pozdrawiam uniżenie - kandydat na członka
Stawiam uszy na sztorc, kiedy slysze "wystrzalowy smalec"!
OdpowiedzUsuńPiotrze, ja jako Kneź mam bardzo niewiele wspólnego z tym Bractwem, poza tym że też robię wędlinki i zaczynałem razem z nimi, poczynając od pierwszego postu Maxella na o2, na temat białej kiełbasy.
OdpowiedzUsuńCo do zlotu, to na pewno jest o nim wiele na forum ich macierzystej strony wedlinydomowe.pl i na forum bimbrowniczym, z tym, że na alkoholach musisz się już rejestrować i logować. Te dwa towarzystwa się doskonale rozumieją i uzupełniają. Nie wiem jakie są warunki uczestnictwa, ale chyba nie jest to impreza bardzo zamknięta. Podejrzewam, że trochę podobnie jest jak z Watrowiskiem - trzeba się zgłosić i dobrze bawić. Dodam, ze nie tylko wędlinki są tam prezentowane i próbowane, bo i sery, i ciasta i alkohole, o jakich można normalnie chyba tylko śnić. A zapomniałem, przecież mają jeszcze od niedawna swój fanpage na facebooku
No i małe sprostowanie: TO NIE JEST MÓJ FILM! Nie roszczę sobie żadnego prawa do niego, ja tylko go udostępniłem w ramach popularyzacji tego Bractwa. Mało jest równie pożytecznych społeczności.
Dzieki za odpowiedź i wyjasnienia, ktore troszke zmieniaja oglad.
UsuńPozdrawiam
/licze na głos w sprawie smalcu/
Pozdrawiam
Jeszcze niedawno miałem niewielkie doświadczenie "smalcowe". Dopiero na ostatnie Watrowisko zacząłem taki majstrować - nie wiem, czy bardzo udanie, ale niektórzy owszem, chwalili, z tym że wielu nie mówiło nic, a to znaczy, że nie bardzo :D
UsuńSmalec w wersji tradycyjnej zawsze był czystym tłuszczem wytapianym z sadła i okrawków innego tłuszczu wieprzowego. Był zlewany ze skwarek, a te zaś używane różnie, np. do ciasta, do smarowania po zmieleniu albo i dla psa, prozaicznie. Smalec tak popularny teraz, z cebulą czy z jabłkami jako produkt nietrwały używany był sporadycznie, podobnie jak i do zalewania kiełbasy. Natomiast owszem, pamiętam produkt nazywany "smalec ze skwarkami" i ten był w dwóch wersjach - niesolonej i solonej. Solona była o niebo lepsza. To w jakiś sposób jest dla mnie odniesieniem do dzisiejszego "smalcu" czy "smalczyku".
Podstawą do niego nie było broń boże sadło, to musiała być słonina. Krojona ręcznie w drobna kostkę i smażona w dużym garnku na złoty kolor, bo była używana później do jajecznicy, kartofli, kaszy, albo i żuru, wreszcie zwyczajnie na chleb. Zamiennie stosowano nazwę "topiona słonina". Wersja solona była robiona wtedy, gdy było ryzyko zjełczenia słoniny w lecie. Taka stopiona mogła stać bardzo długo, byleby zakryta przed dostępem powietrza.
Teraz do rzeczy.
Ja użyłem peklowanego podgardla, bo miałem go w nadmiarze. Zmieliłem je na sicie 15 mm i stopiłem jak słoninę soloną, przy czym uzyskałem lepszy kolor, bo złotoróżowy - to z powodu tego peklowania. W zasadzie powinienem pokroić ręcznie na drobna kosteczkę, ale czasu było mało. Spróbowałem skwareczek i uznałem że są dobre w smaku i nic więcej bym z nimi nie robił, gdyby nie to, że ich było dużo. Podzieliłem wiec je na "dwie nierówne połowy" i do tej większej dodałem cebulę krojoną w kostkę, a na koniec pieprz i majeranek. Zrobiło się tego smalcu całkiem dużo, ale smaku to wszystko jak na mój gust nie poprawiło, dodałem więc jeszcze jabłko i doprawiłem jeszcze bardziej, wyciskając na koniec trochę czosnku. Na tym uznałem dzieło swe za dobre i nic więcej już z tym nie robiłem, poza przelaniem do słoja i słoika.
Jak wcześniej zaznaczyłem reakcja na taki smalec była raczej mało entuzjastyczna, z tym, że Yenna po powrocie do domu powtórzyła moją wersję z podgardlem peklowanym, niestety nie dopytałem czy w wersji czystej, czy z cebulą i resztą.
Gdybym miał doradzać, to warto pobawić się tym przy okazji robienia kolejnej kiełbaski, łącznie z wypróbowaniem zalewania tym tłuszczem kiełbasek, które zamiast gotować czy parzyć można usmażyć w tym tłuszczu. Ja bardzo przesadziłem z ilością, wyszło mi tego chyba ze trzy litry łącznie.
Dzieki - sprawa do przemyśleń !
UsuńPozdrawiam