piątek, 22 czerwca 2012

Okiem emeryta (10)















Odcinek 10 - czyli trzeba coś napisać


    Urodziłem się z pewną wadą wrodzoną. Rodzice byli bardzo tym poruszeni. Robili wszystko, by ją wyleczyć. Niestety - ponieśli porażkę. Bowiem w leczeniu wad wrodzonych potrzebna jest współpraca między terapeutą (w tym wypadku rodzicami) a pacjentem. A takiej współpracy być nie mogło, wziąwszy pod uwagę rodzaj schorzenia - LENISTWO!

    I tak musiałem nauczyć się z tą ułomnością żyć. Łatwo nie było. Miałem przeciwko sobie cały świat. Bo przecież dla małego człowieka - najbliższe otoczenie to cały świat. Później było trochę łatwiej - zauważyłem, że nie jestem w świecie żadnym wyjątkiem. Zacząłem nawet tą moją przypadłość lubić. Pomogła mi w tym literatura. W jakiejś mądrej książce przeczytałem, że lenistwo jest prawdopodobnie siłą motoryczną wszelakiego postępu.

    Gdyby człowiekowi zawsze się chciało chodzić piechotą, dźwigać na plecach ciężary - nie wymyśliłby prawdopodobnie koła. Z innymi przełomowymi dla ludzkości wynalazkami było podobnie. Gdyby nie wrodzone lenistwo - prawdopodobnie żołnierze do dzisiaj machaliby ciężkimi stalowymi maczugami czy mieczami. Ale im się nie chciało - wymyślili więc proch. Każdy z nas zna wysiłek podejmowany przy próbie wyuczenia się na pamięć tabliczki mnożenia. Jak myślicie - dlaczego wynaleziono kalkulator? Przykładów można by przytaczać tysiące.

    Niestety - samo wymyślanie podobnych wynalazków też potrafi być męczące. Dlatego pewnie nie wymyślono jeszcze jakiegoś urządzenia do pisania felietonów. Zaczynając publikować moje - deklarowałem, że będą ukazywać się co piątek. Naiwnie wierzyłem, że dotrzymanie słowa przyjdzie mi bez wysiłku. Przecież do kroćset, jestem emerytem! Cóż innego mam do roboty!

    Jednak okazało się, że nawet jak ja nie widziałem żadnej roboty, to ona mnie zawsze jakoś dostrzegła. O różnych takich "nieszczęśliwych" przypadkach pisałem w poprzednich odcinkach. Teraz jednak dostrzegłem pewną niepokojącą prawidłowość. Niepokojącą dla człowieka, który nauczył się już żyć ze swoją ułomnością. Ba - nawet ją polubił! Otóż - i to chyba może być uznane za kolejne prawo Kowalikowskiego - im więcej masz roboty, tym więcej jesteś w stanie zrobić. Niestety, działa to też w drugą stronę.

    W ostatnim czasie jakoś praca za mną nie chodziła. A to pogoda nieodpowiednia do prac ogrodowych, a to wnuk trochę chorował i nie wychodził z domu, a to na końcu i ja trochę zaniemogłem i lekarz zalecił mi wypoczynek. Pracy mało, czasu dużo. I nagle z przerażeniem dostrzegam w kalendarzu napis "piątek". Kiedyś felieton gotowy był na jakieś dwa, trzy dni przed czasem. Nawet zdarzało się, że aż dwa gotowe odcinki czekały w kolejce do publikacji. A teraz nagle budzę się z ręką ..., no powiedzmy z pustą ręką.

    Pozostaje mi już tylko prosić czytelników o wybaczenie. A swoją drogą, ciekaw jestem czy tylko mnie przytrafiają się takie rzeczy? Nie ukrywam, że bardzo podniosłaby mnie na duchu wiadomość, że jeszcze ktoś cierpi na podobną dolegliwość.

    Nie życząc tego nikomu, żegnam się do przyszłego piątku. (?)



4 komentarze:

  1. Na Śląsku tę przypadłość zwie się "leńgotropi" ;)
    Jeśli Cię to ma pocieszyć, i tylko z tą nadzieją się do przyznaję :), to mam ostatnio całkiem podobnie. Nie wiem jednak, czy to zwykłe lenistwo, bo robię wiele innych rzeczy, czy raczej zniechęcenie. Jestem zmęczona, znużona, rozczarowana...no właśnie, czym? To byłby dobry temat na osobną notkę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. "...do niej" miało być...wrrr...robią zazwyczaj korektę dopiero po publikacji :)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Z pewną taką niesmiałością informuję uprzejmie, że opisana przez Ciebie przypadłość nie jest nowa i cierpi na nią wiele osobników płci obojga. Nicnieróbstwo jest najsłodszą forma spedzania czasu w której jednak przeszkadzaja nam nieoczekiwane zdarzenia lub oczekiwane osoby. Z racji wieku jestem przekonany że nalezy własny organizm oszczędzać, nie forsować, nie przegrzewać itp. Mam takie miejsce/kąt we własnym siedlisku o profilu mojego tyłka, obstawione poduchami które służą róznorakim celom od pokładki, podpórki do podusi. Jak się tam wpasuję powieki same się przymykają i ostatkiem silnej woli podtrzymując je sprawdzam czy cos ciekawszego nie dzieje sie na okranie TVP. Jeżeli tak to ostatkiem sił sięgam po pilota celem wykonania stosownej pracy. Jeżeli boczki i zadek juz sa przemęczone nastepuje zmiana i przechodzę do pozycji siedzącej przed komputerem co czynie niniejszym ale czuję kolejny przypływ opisywanej choroby. Kończę więc pozdrawiając chorujących pobratymców na cały weekend.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bynajmniej nie jestżeś Waść osamotnionym...:) Jenom ja deklarycyj nijakich niebacznie nie składał:)
    Kłaniam nisko:)

    OdpowiedzUsuń


Kod do zamieszczania linków - wystarczy skopiować do komentarza, w miejsce XXX wstawić link, który chce się zaprezentować a w miejsce KLIK można wpisać jakiś tytuł, czy objaśnienie lub zostawić bez zmian. Linkiem może być adres strony tego lub innego bloga, adres jakichś treści (zdjęcie, film, wiadomość) z internetu. Może to być też adres komentarza do którego chcesz się odnieść. Znajdziesz go wtedy klikając prawym przyciskiem myszy na datę interesującego cię komentarza.

<a href="XXX" rel="nofollow"> <b>KLIK</b></a>