No i się zaczęło !!!.
3 tygodnie rehabilitacji przed nami, przy raczej nędznej pogodzie i w nieźle wyglądającym z zewnątrz budynku Sanatorium Uzdrowiskowym Moniuszko III.
Formalności z przyjęciem załatwiane błyskawicznie, klucz i do pokoju a w nim zimno jak diabli. Okazuje się, że jesteśmy pierwszym turnusem po przerwie świąteczno-noworocznej. Mamy nadzieję na ocieplenie. Pokój zupełnie ładny ale zaskakują drobiazgi. Na plus - jest czajnik i podstawowa zastawa stołowa. Jest także mała chłodziarka i byłoby super gdyby działała ale nie można mieć wszystkiego. Na skutek dłuższej przerwy jedna ze szklanek wymagała odmoczenia bo tak kurczowo trzymała się talerzyka. Po raz pierwszy brak ręczników ale tylko dla "gości z NFZ". Właściwie to racja bo wśród kuracjuszy panowało by rozpasanie, dobrze, że nie musieliśmy przyjechać z własna pościelą. "Ręczniczek" kuchenny taki sobie, jak na zdjęciu. Zawsze byłem zafascynowany umiejscowieniem małego telewizorka /z 7 programami/. Dlaczego są na wysokości 2 m. Spokojnie oglądać nie można bo albo znajduję się kuracjusz daleko i niewiele widać albo siedzi się pod telewizorem a jego obraz jest zakłócony ostrym kątem oglądania.
Znów zamach samobójczy i jak na razie jeszcze daleko od nas. Czy jest na to rada? Niestety nie wiem ale był taki nikczemnik, który przyjmując do swojego narodu panów nowych poddanych dzielił ich jak bydło na kategorie narodowościowe z których chętny do narodu panów był klasyfikowany najniżej i w każdej chwili, po stwierdzeniu braku lojalności, mógł wylądować w przeklętym dla siebie i swojej rodziny miejscu. Czy to nie byłoby jakieś wyjście, czy nadal mamy wobec terrorystów wymiękać i sprowadzać na siebie niebezpieczeństwo?
Menu zanosi się na zupełnie dobre choć typowe. Niespodzianki czekają na "zdechlaków" z dietą. Próbowaliśmy rozkminić jaka jest różnica pomiędzy zupą ogórkową a zupą o smaku ogórkowym. Większość przychyliła się do opinii, że my dostajemy z dna a wodę o smaku typu ratatuj dostają dietetyczni. Dworować sobie mogę ale dotychczasowe zupy są bardzo dobre chociaż robione w nieznanej mi technikach.
Jednym uchem wyławiam ogólne wiadomości. Straszydło zaprosiło szefów partii opozycyjnych...... niezłe co oznacza że ktoś poczuł pismo nosem. Podejrzewam podpuchę dla promocji hasła -......bo wszyscy Polacy to jedna rodzina od porządnego do ...... .
Czy nie czas na rewanż? Pamiętamy jaka była obecność PIS w najwyższych gremiach państwowych.
Otrzymaliśmy przydział po 54 zabiegi w większości zasugerowanej lekarzowi sanatoryjnemu. Niestety z budynku mieszkalnego do Zakładu Przyrodo-Leczniczego mamy ok. 300 m. i drałowanie doń raniutko /jeszcze przed śniadaniem/ po śliskich chodnikach nie należy do przyjemności. Zbuntowaliśmy się i panie z tzw. planowania poprzekładały nam zabiegi na znośniejsze godziny. Same zabiegi, obsługa, punktualność i jakość na dobrym poziomie.
Wuj Sam zaczyna główkować nad sytuacją polityczną w Polsce. Pierwszy kopniak chyba został wymierzony. Miłościwie nam panujący Duduś Łan chciał w czasie marcowego spotkania Szczytu Nuklearnego w Waszyngtonie spotkać się z Barackiem Obamą. Biały Dom milczy a słowa Marka Tonera, rzecznika departamentu stanu o sytuacji w Polsce należy interpretować że miejsce spotkania lipcowego szczytu NATO nie jest do końca przesądzone.
W "Owsiakową" niedzielę ruszamy do Muzeum Papiernictwa. Przy kasie niespodzianka - wstęp bezpłatny a wolne datki są wrzucane do skarbonki na WOŚP. Z przyjemnością wrzucamy 10.- dla Owsiaka i 10.- za PIS. Muzeum ciekawe. Uczymy się produkować papier czerpany z których jeden jest w kształcie serca a drugi w formacie A-5. Oba produkty dostajemy na pamiątkę - jesteśmy bardzo usatysfakcjonowani. Żona konstatuje, że tanio załatwiliśmy i Owsiaka i Muzeum bardzo tanio. Racja! Przy wyjściu powtarzamy darowiznę na WOŚP co skutkuje zgromadzeniem 4 serduszek. Dodatkowo żonę jakaś TV uwieczniona kamerą wideo, co mam nadzieję będzie pokazywane we wszystkich telewizjach świata.
Wczoraj obniżono Polsce tzw. rating. Zaskoczenie? Podejrzewam, że osoby czytające i komentujący na tym blogu wiedzą dlaczego Polsce obniżono rating, dlaczego komisje europejskie interesują się Polską, dlaczego prasa światowa stawia nas pod pręgierzem i dlaczego jesteśmy przykładem politycznego skoku w dół a o konsekwencjach ekonomicznych wolę nie myśleć.
Z niezachwianą pewnością twierdzę, że członkowie PIS nie wiedzą dlaczego naród pomazańców jest atakowany ze wszystkich stron.
Zwycięstwo! W wyniku reklamacji zmieniono nam pokój na cieplutki i z telewizorkiem stojącym na stoliku i sprawną lodóweczką, słowem Hameryka. Powyższe uczczono zakupioną butelką wina co spowodowało pokonanie dwóch dodatkowych przeszkód. W sanatorium nie wolno spożywać absolutnie i wg naszej wiedzy nikt nie spożywa. Techniczną przeszkodą był brak korkociągu, który nie był do dostania w najbliższej okolicy. W końcu w sklepie z pamiątkami kupiono korkociąg i to z napisem "Duszniki Zdrój". Odśnieżono ławeczkę w miejscu które nie może być nazwane miejscem /za przeproszeniem/ publicznym i......nie wszyscy muszą w to uwierzyć !.
Pozdrawiamy !!!
Witaj Piotrze !!! Ty się tam "byczysz" u wód i zażywasz rekonwalescencji wszelakich - a my tu...ehhh...szkoda gadać - płacz i zgrzytanie zębów.Ale niech tam - WYTRWAMY !!!!
OdpowiedzUsuńNarzekasz na te sanatorium "Moniuszko" - a czego się spodziewałeś ? Moniuszko to "Straszny Dwór" - jest taka opera. Chociaż..... jak się "chadza" do PIJALNI - co dokumentujesz fotkami, to jednak zupa ogórkowa następnego dnia jest remedium na "bolenie głowy". Oni tam w tym "n" wiedza - co jest grane. Zupa ogórkowa stawia na nogi.A co do tych pokoi - ogrzewanych i nie bardzo. Tez sprawa prosta - młodym dają pokoje wyziębione - aby się dogrzewali. Starszawym dają pokoje cieplejsze - bo wiadomo o co biega. W sumie Piotrze - mogło być gorzej - nie narzekaj !!!
P.S. Zajrzyj do poczty - napisałem Ci tam co nieco !!!
a ja pozdrawiam i WAS i moje ukochane Duszniki razem z ukochanym Zakładem Przyrodo-leczniczym. Mieszkałam tam już nie pamiętam ile razy. Łezka mi się kręci, jak pokazałeś widok z "mojego" okna na Pijalnię. No napijcie się za mnie wody !!!!! U nas, pamiętam, czasami w niedzielę bywał rosół ale częściej "rosonik" Ten ostatni zawsze wprawiał mnie w dobry humor, zachodziłam w głowę czym od rosołu się różni, w końcu doszłam - to ochrzczony rosół. Ale i tak mi smakował, bo w dusznikach wszystko mi smakuje, nawet szpinak, którego szczerze nienawidzę
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że wrócicie zrehabilitowani jak-nie-wiem-co! Pozdrawiam najserdeczniej.
OdpowiedzUsuńP.S. "Szklanka, która kurczowo trzyma się talerzyka" na pewno na stałe wejdzie do mojego domowego słownika i po niewielkich modyfikacjach znajdzie wieeeeele zastosowań ;-)))))))))))))))))))))))))))))))
Jak gdzieś napisano
OdpowiedzUsuń"Kuracjusz przeważnie, to ta część narodu,
która o swe zdrowie nie dbała za młodu,
i teraz próbuje przez różne wybiegi,
poprawić swe zdrowie stosując zabiegi".
A teraz pytania wywołane zdziwieniem
Jak to jest, iż jadący do sanatoriów małżonkowie najczęściej ordynowane maja te same zabiegi.Zarażają się od siebie czy co ?
Jak to jest, iż dorosły chłop nie nosi przy sobie scyzoryka,gdzie korkociąg jest jednym z elementów.Polecam "szwajcarskie" kombajny z gustownym futerałem na pasek /od portek/
Jaką odwaga należy się cechować,by do jakiegokolwiek sanatorium zabierać z sobą żonę.Pomijam złośliwe "drzewo do lasu" brak psychicznego odpoczynku od drugiej osoby,ale narazić się na stałe i ciągłe
"Nigdzie sam nie pójdziesz, nie pojedziesz!Widziałam, dobrze widziałam, jak te baby na ciebie
patrzyły.Albo wiec razem albo nigdzie" I z piwa "z kolega nici"
A telewizje należy sobie odpuścić jeśli sie nie chce jechać do sanatorium leczącego skołatane nerwy
Wi Fi jak widać maja!
Jak my żyliśmy "za tej komuny" bez Wi Fi i telefonów komórkowych.No jak Panie ? No jak?
Piotrze - mój drugi e-mail - tak mi się wydaje - nie dotarł do Ciebie w całości. Był zdaje się trochę przydługi i Wi-Fi w Twoim sanatorium tego nie przełknęło. Nic to - jak wrócisz w domowe pielesze napiszę Ci ponownie.Jeszcze raz dziękuję z info o "zielonym kogucie". Widać teraz taka moda na głupie nazwy. Pankaczyński uradzał z Orbanem w "Zielonej owieczce" - cokolwiek by to znaczyło :-)))))))). Ciepełka w pokoju, dobrej wyżerki, i ostrożnie z tą "PIJALNIĄ" - idą mrozy, może być wywrotowo.
OdpowiedzUsuńChyba wieczorem coś napiszę o "debacie" w Parlamencie Europejskim - porządkuję chwilowo notatki z tego spektaklu. Piszę "spektaklu" - bo pani Szydło zdaje się zapomniała, ze kampania wyborcza już się skończyła i można zaprzestać klepać te slogany. Teraz trzeba konkretnie - a tego wczoraj nie było- oprócz "chcicy" aby Polska była LIDEREM EUROPY. HI....hiii....hiiii
OdpowiedzUsuńooo - już panna Wassermanówna za Ciebie Sobiepanie napisała : BEATA WIELKA dodam skromnie KŁAMCZUCHA
UsuńPiotrze - wypoczywaj, pijajcie z twoją Damą Serca te wody, rehabilitujcie się ile wlezie i NIE OGLĄDAJ tv bo serce jest najważniejsze i zdrowie psychiczne. Odpuść sobie przynajmniej na czas trwania wywczasów..Nawet to winko na ławeczcę wypijcie wbrew przepisom bo a co tam...Skoro nie można w zaciszu pokojowym to można w miejscu publicznym:)) - przecież my Polacy jesteśmy specjaliści od łamania przepisów::))
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego !!
He he he, nie bądź taki wczasowy - ja też się wywczasowywuję. Jestem u mamy w Zachodniopomorskiem, żarcie domowe (mamine), ciepło, alkohol w sklepiku obok jaki bądź (a mama hojna jest dla synusia), więc żyć nie umierać. Wracam dopiero w lutym.
OdpowiedzUsuńTelewizorek mam co prawda w komputerze, a tam "ch** nocuje" - kilka programów na krzyż, ale od czego jest internet i wieści na FB.
Mama ma co prawda telewizor, ale... "zajęty", bo seriale od rana do nocy ;-) Tak jak pizesz Piotrze - w końcu nie można mieć wszystkiego, bo jezcze by człowiek do domu nie chciał wracać ;-)
Pozdrawiam.