poniedziałek, 7 stycznia 2013

Wielka(?) Orkiestra

Owsiak o eutanazji
refleksje po 60-ce, refleksje, felieton, kuchnia, historycznie, limeryki, polityka, okiem emeryta




Eutanazja – potrzeba dyskusji czy kołtunizm?


    Tytuł notki nie jest odbiciem mojego stosunku do WOŚP Jurka Owsiaka. Każdy średnio rozgarnięty człowiek może dotknąć sprzęt zakupiony przez Orkiestrę a znajdujący się w bardzo wielu szpitalach. To są fakty. Jedna w ostatnich dniach dyskutuje się o tej społecznej inicjatywie przez pryzmat wypowiedzi Owsiaka, w której drobny fragment dotyczył eutanazji.



    5 stycznia Jerzy Owsiak udzielił wywiadu dla dziennika.pl. Wyjaśniał w nim dlaczego w tym roku WOŚP rozszerzyła cel swej zbiórki na seniorów. Wywiad dosyć długi. Jeden krótki akapit dotykał problemu, który wywołał burzę medialną. Owsiak powiedział w nim:

„Boję się zniedołężnienia. A najbardziej dysfunkcji, jak demencja, alzheimer. Te choroby dotykają nie tylko seniorów, ale wszystkie osoby, które żyją w ich otoczeniu, często wręcz degradują całe rodziny. W takich momentach pojawia się ostrożnie podejmowany u nas temat eutanazji. Ja bym się nie bał rozpocząć dyskusji na ten temat. Osobiście dopuszczam taki sposób pomocy, bo ja to tak rozumiem – eutanazja dla mnie to pomoc starszym w cierpieniach.”

    I to wszystko.

    Jerzy Owsiak jest od dawna atakowany przez moherowe środowisko. Więc ta wypowiedź to doskonały pretekst by mu jeszcze bardziej dołożyć. Dlaczego jednak w pozostałych środowiskach (również w PO) pojawiły się głosy krytyki? Zdaje się, że dotknął ich inny fragment wywiadu:

„Zanim mama trafiła do hospicjum, trzeba było coś załatwiać w szpitalach czy przychodniach. (…) I szedłem, spoglądałem na lekarzy zza czerwonych oprawek. Więc gdzieś mamę przyjmowali, ktoś szybciej zrobił jej rentgen. (…) Gdy się udawało, wiedziałem, że przekraczam bariery nie do przekroczenia. A co z ludźmi, którzy nie mają znanej twarzy i możliwości finansowych? Co z tymi z małych miasteczek i wsi? Jak oni sobie mają z tym dać radę?

    To mogło trochę dotknąć wszystkich, którzy odpowiadają (i odpowiadali) za stan opieki zdrowotnej. Tym bardziej, że Jurek Owsiak w innym miejscu nazwał brak opieki nad ludźmi stojącymi u kresu życia – eutanazją która nie zależy od decyzji chorego.

    Zdaję sobie sprawę, że jest to temat niezwykle drażliwy i delikatny. Jednak dyskusja nad tymi problemami nie powinna być traktowana jako co najmniej „nietakt towarzyski”. Ja sam nie mam żadnego sprecyzowanego zdania na temat eutanazji. Emocjonalnie – jestem przeciw. Jednak moje niezdecydowanie wynika właśnie z braku dyskusji.

    Rozumiem, że w tej dyskusji będą prezentowane różne poglądy. Rozumiem, że dla ludzi wierzących to taki sam problem jak aborcja. Ale też są i inni ludzie, których światopogląd dopuszcza taką „pomoc”. Jednak nasze państwo (przynajmniej w zapisach konstytucyjnych) jest neutralne światopoglądowo.

    Jest w nim miejsce dla jednych i dla drugich. Stanowione więc prawo powinno uwzględniać interesy wszystkich obywateli. Aby jednak powstało „dobre” prawo, trzeba dyskusji. Dyskusji merytorycznej, bez inwektyw. Dyskusji w której każda ze stron powinna starać się przekonać do swoich racji inne strony. Dyskusji w której żadna ze stron nie będzie uzurpowała sobie wyłączności na mądrość czy moralność.

    Czy to jest w Polsce możliwe? Słuchając nagonki na Owsiaka, obawiam się, że nie.




27 komentarzy:

  1. Ten temat spędza mi sen z powiek od lat - dobrze, że Pan go poruszył Panie Leszku. Dobrze, że Jurek Owsiak ma odwagę.
    Od lat dostrzegam (i opisuję czasem) "niesprawiedliwość" w dostępie do opieki zdrowotnej. Napisałem kiedyś tekst, który okazał się "najlepszym artykułem roku" w pewnym serwisie Dziennikarstwa Obywatelskiego. To nie moja przechwałka, tylko oznaka, ze te teksty, choć w zasadzie tabu, jednak interesują społeczeństwo. Interesujemy się tym, jednocześnie bojąc się o tym mówić.
    Mój tekst nie dotyczył eutanazji wprost, ale "eutanazji" zgotowanej przez państwo, przez system. Oto np. znany muzyk idzie do szpitala dziecięcego i "rzucając monetą" "wybiera" obiekt swojej działalności charytatywnej. Ewka otrzyma więc pomoc, miała farta, bo "padło na nią", wpadła w oko muzykowi (aktorowi, politykowi, pisarzowi...). Leżący obok Krzyś, Beatka, czy Pawełek nie miał (nie będzie miał) tyle szczęścia. Nie ma tylu muzyków, aktorów, polityków i znanych sąsiadów, żeby starczyło akcji charytatywnych dla wszystkich. Ot, takie "pomagam na chybił trafił", czyli na "trafił", bo w tefałenie pokazywali Monikę, przeczytałem w internecie prośbę dla Beatki z numerem konta... A w sąsiedztwie mieszka Adaś, któremu spróbuję zorganizować pomoc. Jednak w innym mieszkaniu, mieszka Krzyś, którego "nikt nie zna", we wsi niedaleko cierpi Ania, a rodzice biedni, wieś zabita dechami..., gdzie indziej jest mały Zbysio, Iwonka, czy Asia i o nich tylko pies z kulawą nogą...
    Wysyłam różne sms-y, wrzucam do Owsiakowych skarbonek, ale nienawidzę takich akcji. BO SĄ NIESPRAWIEDLIWE.

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja na temat eutanazji myślałam wiele i to wcale nie dlatego, że chciałam. Tak się złożyło. Pacjentka poprosiła mnie o pomoc w dokonaniu tego, co jej się nie udało - samobójstwa, po którym została sparaliżowana. Jej syn nie chciał jej pomóc. Błagała, przekonywała. To nie była histeryczka, ale człowiek w ciężkiej depresji. Tak wiele lat upłynęło, a ja ciągle ją pamiętam. Wtedy przemyślałam problem, o którym piszesz. I wyszło mi, że nijak nie mogę być "za". No, bo gdyby o mnie chodziło, gdybym sama nie mogła skrócić swoich cierpień, musiałabym prosić kogoś bliskiego o pomoc. I OK, może bym ją dostała, choć wątpię. Ale co potem? Jak ten ktoś najbliższy miałby dalej z tym żyć? I odwrotnie - gdybym w najlepszej wierze pomogła odejść bliskiej osobie, czy już do końca życia nie prześladowałaby mnie myśl, że to ja ją zabiłam?
    Jest i druga strona medalu. Oczywiście nie wszyscy pewnie mieliby takie dylematy. I to mnie przeraża jeszcze bardziej. Eutanazja mogłaby otworzyć niebezpiecznie wrota do nadużyć.
    Całym sercem jestem jednak za opowiedzeniem się, jeszcze w pełni sił fizycznych i umysłowych pacjenta, czy chce być ratowany w sytuacji, kiedy oznaczałoby to sztuczne, długotrwałe utrzymywanie przy życiu, bez nadziei na wyzdrowienie. Nie wiem jednak, czy z medycznego punktu widzenia jest możliwa taka diagnoza.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taka prawdziwa dyskusja jest możliwa jak najbardziej ale... nie przed kamerami. Nie brak nam kompetentnych ludzi, etyków, psychologów filozofów, tacy ludzie potrafią dyskutować i kto wie, może wypracowaliby jakieś stanowisko wspólne. Ale nie publicznie!!!!!!
      Swoją drogą myślę, że jest to problem nierozwiązywalny z definicji. Ale tak myślę ja, zwykły człowiek bez wiedzy filozoficzo-etycznej.

      Usuń
    2. Witaj Bet, nawet nie wiesz ile masz racji pisząc "Swoją drogą myślę, że jest to problem nierozwiązywalny z definicji". Bet moralnie to jest tortura niewyobrażalna dla tych co zostają.... Pozwolisz jezeli Ci coś opowiem.

      16 stycznia 2012r,moja ciocia wzywa mnie telefonem. Biegnę po sniegu w kapciach, nie zdając sobie sprawy ze bieglam jedną bosą noga, sasiad przyniosl mi do niej kapec ktory zgugilam po drodze. Ciotka cierpiąca katusze trzyma się za brzuch. wzywam karetkę, jest w 6 minut, po 2 minutach wezwana przez mikto przyjezdza druga. Ciotka na podlodze jest reanimowana, 55 minut, Adrenalina, elektrowstrzasy. w ciągu 55 minut 2 razy serce staje. Ustabilizowana wiozą ją do szpitala, W tym czasie z innego juz jedzie chirurg. Pęknięcie aorty brzusznej, kilka minut przed operacją nowy zawał serca. Ustabilizowanie. Operacja od 1 w nocy do 4 rano. W tym czasie siedzę w poczekalni pogotowia. we wszystkich belgijskich szpitalach jest ostry dyzur 24godz.na dobę. O 4 rano schodzi lekarz, mowi ze jest bardzo źle ale nie bez nadziei. Wizyty na OIOMie 13-13.30 i 18.00-18.30 jestem na każdej. Tego samego dnia o 17 po poludniu nowa operacja, caly czas aorta krwawi. w 3 dni dano jej 11 l krwi. Z dnia na dzień coraz gorzej. caly czas nieprzytomna, Pracują maszyny, ciotka puchnie jak ten ludzik na kamionach Michelin, 4go dnia, wola mnie na bok pielęgniarka i mówi "proszę pani ona już nie żyje". Ja to wiem, ale lekarze twierdzą ze skoro serce bije to jest nadzieja. Ciotka puchnie coraz bardziej, podobno tak się dzieje od pompowania tlenu do płuc, krwawi ustami, pokarm rurami wraca. 6 dnia juz czuć straszny zapach trupa. Lekarze nie chcą odlączyc maszyn. Choc autanazja jest legalna w Belgii, musi na nią wyrazic zgodę sam chory. w tym wypadku to niemozliwe. Rodzina nie moze o to prosic. więc niech nikt nie mowi ze w Holandii czy Belgii eksterminuja starych ludzi, bo to procedura strikte przestrzegana. 10-tego dnia jest tak zmieniona że trudno ją poznać, nie wiem czy od widoku czy od zapachu, moj mąz traci przytomnosc. Zapasc. Przewozą go na dol, na ostry dyzur, Po 6 godzinach mozna jechac do domu. Na nastepny dzien odpuszczam wizytę, pierwszy raz od 11 dni. Nie chcę aby patrzyl na cos co nie przypomina czlowieka znanego, kochanego. 12tego dnia decyduję się na wizytę sama. Nie zdążę, o 10 rano dzwoni telefon. Serce przestalo bic. KOMU BYLO TO POTRZEBNE? 12 dni bezczeszczenia, tak bezczeszczenia ciala mojej ciotki, ona nigdy by na to nie pozwolila gdyby byla przytomna. Lekarze wiedzieli od początku że nie ma szans, dlaczego nie pozwolili jej w spokoju umrzec po pierwszej operacji? Kto im dal prawo decydowac za naturę? Ratowali zycie? Jakie zycie, ona juz nie zyla, nie jestem lekarzem, czulam i widzialam - ona nie miala choc bardzo chcielismy aby bylo inaczej, zadnych szans.
      Nie zapomnieli natomiast reklamowac nam 2700 euro po 2 tygodniach, resztę 55 tys.euro zaplacila Kasa Chorych. Ile ludzi moznaby tymi pieniędzmi uratowac? Zebralam dzieci po pogrzebie, i zaznaczylam opowiadając im w szczegolach kazdy z 12 dni na OIOMie - mają zrobic wszystko kiedy będę stara czy chora, aby nie dopuścić do takiej sytuacji. Zostawi papier u notariusza. O sobie MOGĘ decydowac, ale gdyby mi lekarze "ratujący" ciotkę dali szanse decydowania, czy powiedziałabym TAK, szczerze - nie jestem pewna.
      Potem była AN. Dzis mogę tylko powiedziec - An nie pozwoliła na widowisko ....Rozumiesz?

      Eliza

      Usuń
    3. Elizo, opisałaś prawdziwy horror. Horror przeżywany przez wszystkie "osoby dramatu" nie wyłączając obsługi medycznej. Wyobrażam sobie jak ciężko jest lekarzowi zdecydować o zaprzestaniu leczenia, jak ciężko jest podjąć taką decyzję rodzinie. Nie wiem czy mnie byłoby na to stać. Po prostu nie wiem i dlatego sądzę, że to problem nierozwiązywalny. Tym bardziej nie rozwiążą go żadne ustawy.

      Usuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zolu - Piotr pewnie Ci podziękuje.
      Ja dziękuję za komentarz.

      P.S.
      Nas naprawdę jest dwóch! :)

      Usuń
    2. .......natychmiast zlaź z Wujka !!!!!!
      Mimo wszystko tez dziekuje i pozdrawiam.

      Usuń
  5. Bet - rzeczywiście jest to problem z definicji nierozwiązywalny. Jednak w życiu często spotykamy się z takimi sytuacjami (problemów nierozwiązywalnych). I pomimo tego, że nikt nie potrafi stworzyć jednoznacznej definicji, musimy jednak jakąś decyzję podjąć. Udawanie, że czegoś nie ma - tym bardziej nie rozwiązuje problemów.

    Zgadzam się, że dyskusje przed kamerami - jakie dzisiaj często obserwujemy - to zaprzeczenie dyskusji. Wynika to jednak z poziomu intelektualnego i kulturalnego "dyskutantów". Jednak prawdziwie merytoryczna dyskusja fachowców, autorytetów w swoich dziedzinach toczona w jakimś zacisznym miejscu - też niewiele wniesie. Dyskutanci mogą osiągnąć jakiś konsensus, przekażą swoje stanowisko społeczeństwu - i da capo al fine. Rozpoczną się "debaty" publiczne różnych "trybunów ludu", strażników jedynej racji - czyli to co już znamy. W końcu to nie autorytety w swej dziedzinie tworzą prawo. To "wybrańcy ludu"! będą je tworzyli na obraz i podobieństwo swoje.

    Myślę więc, że zanim dojdzie do zebrania areopagu fachowców, powinniśmy uczyć się rozmawiać a nie mówić. I taki właśnie cel mi przyświecał przy pisaniu tej notki.

    OdpowiedzUsuń
  6. Do rozmów potrzebne są dwie strony. I dobra wola.
    Truizm? Nie bardziej płaski, niż prawda, że mamy gromowładnych Zeusów i odgromniki do wysłuchiwania job...grzmotów.
    Kochane pięknoduchy ,,szanujący cudze poglądy'', ,,rozumiejący cudzą wiarę''.
    Na jakiej płaszczyźnie chcecie dyskutować i na jakie tematy? Jakim językiem?-jeśli nie tajemnica. Eutanazja, aborcja, in vitro...to tabu zawłaszczone przez depozytariuszy jedynej obowiązującej wszystko i wszystkich moralności. Moralności korporacji watykańskiej.
    Dyskusja z Zeusem polega na tym, że;
    Wół pierdzi, obora słucha.
    Kompromisem określa się dehumanizację życia, a prawem partykularyzm wspomnianej korporacji.
    A pamiętacie odpowiedź wielmoży w piusce na postulat referendum w kwestii aborcji?
    ,,O pewnych sprawach się nie decyduje. Bóg za nas postanowił''.

    Dopokąd zaprowadzi ,,rozumiem i szanuję''?
    Jest szansa, że w tym pokoleniu powstaniemy? Z kolan.
    Vespa

    OdpowiedzUsuń
  7. Długo sie opierałem z komenatarzem ale chowanie głowy w piasek to tez nie wyjście.
    Zarówno moja teściowa jak i moja mam dobiegły do mety swojego zycia w Domach Opieki i obie w domach opieki prowadzonych przez Franciszkanki. Wiele razy juz mnie ponosiło gdy słyszałem teksty - ja bym swojej matki do domu opieki nie oddał, nie oddała. Rozumiem ten punkt widzenia szczególnie tych którzy nie muszą podejmować decyzji.
    Moja teściowa zmarła w pełni władz umysłowych, chorowała na parkinsonizm. Jej piekłem była niemozność chodzenia przy dużej wadze. Wyrażała swój pogląd na temat eutanazji, że gdyby wiedziała co ja czeka tzn. wieloletnie leżenie z wszystkimi konsekwencjami tego to wolałaby ............. Zmarła mając lat 85.
    Moja mama zachorowała na alzcheimera i musiała byc pod stałą opieką. Jak upadła i po złamaniu uda jej psychika siadła zupełnie a po roku także juz była leżąca i tak przez 8 lat z wszystkimi tego konsekwencjami a których wole nie pisać bo nawet dla czytającego może to nie być za przyjemne. Zmarła w wieku 96 lat. Nic nie mówiła na temat eutanazji bo przez ostatnie 7 lat była roślinką. Na wiele lat przed smiercią miała tylko 3 prośby - jakby co to nie zostawiaj mnie w Katowicach bo tam mnie juz nikt nie odwiedzi, chce byc skremowana i - przysięgnij mi Piotr, że nie umrzesz przedemną. Wszystkie zalecenia spełniono.
    Nie pisze o tym aby epatować moimi prywatnymi sprawa ale aby to mógł być argument nie do wprowadzenia eutanazji ale o rozpoczęciu rozmowy na temat zaprzestania leczenia uporczywego, leczenia bez perspektyw a przynąszącym cierpienie qusi leczącemu itd. Sam papiez tez poprosił aby zaprzestać działan nie mających większego wpływu a sztucznie podtrzymujących uciekające zycie......
    Cholera !!!!!!!!!!! - nie macie weselszych tematów.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgoda Piotrze, że to temat niewesoły. Jednak gdy ktoś z nas stanie przed taką ścianą może żałować, że wcześniej nie dyskutowano i nie doprowadzono do uregulowania tego problemu.

      Usuń
    2. Piotr pisze o dyskusji na temat zaprzestania uporczywego leczenia. Przecież u nas zaprzestaje się leczenia nawet nie uporczywego, a zwykłego - rokującego dobrze i czyni się to w świetle prawa. Chyba, że telewizja i ludzie, którzy w telewizji się wypowiadali kłamią.
      Panowie, powiedzcie proszę, jak to jest?

      Usuń
    3. Elu - nie mieszaj dwóch porządków. Pierwszy to moralny, mówiący o człowieczeństwie oraz o dogmatach religijnych, moralnych.
      Drugi porządek to dostep do słuzby zdrowia, jej skuteczność i ilość pieniędzy w obiegu tej słuzby.
      Ja piszę tylko o pierwszym porządku.
      Pozdrawiam

      Usuń
    4. Rozumiem, Piotrze. Faktycznie pomieszałam.

      Usuń
  8. Elu - nie wiem jak to jest.
    Dlatego piszę. Przecież mam prawo nie tylko objaśniać, komentować czy krytykować. Mam prawo pytać. Zadawać najtrudniejsze nawet pytania.
    Może dyskusja ta coś mi rozjaśni?
    Oby.

    OdpowiedzUsuń
  9. mój głos pewnie będzie odosobniony ale pomimo tego chciałabym swój kamyczek do dyskusji dorzucić. Jestem może niezbyt typowa bo absolutnie platformiana , i absolutnie nie mocherowa, jeśli już to zimą barchanowa i absolutnie konserwatywna. po prostu jestem wierząca i praktykująca i wiara w moim życiu ma duże znaczenie. Jestem przeciw eutanazji i ze względów wiary i ze względów osobowościowych, wierzę że nadzieja umiera ostatnia i zawsze gdzieś tam tli się w mojej głowie jakaś iskierka jakieś "do końca nie wiadomo"
    Bardzo wiele myślałam o tym zwłaszcza w ostatnich miesięcach kiedy kogoś bliskiego podobny los spotkał, kiedy każdy dzień przynosił nowe cierpienie , myślałam wtedy czy by nie było lepiej i za każdym razerm jakaś nadzieja słaba iskra migotała i krzyczała - nie!, to straszna hśtawka - taka z jednej strony prawie pewność że nie da się nic zrobić i nadzieja, że może jednak. Przyszła taka chwila, której lekarze się nie spodziewali i określili ją cudem, na dzień oczy zaczęły patrzeć rozumnie i nawet uśmiech wrócił , wtedy pomyślałam że jednak do końca nie wiemy, nie mamy prawa o końcu wyrokować nie mamy prawa nadziei tracić - to znaczy ja nie mam prawa.
    Poważnie traktuję swoją religię to nie jest dla mnie tylko zbitka nakazów czy zakazów, właściwie nie potrafię o tym mówić bo chyba nawet się nie da, na poważnie traktuję to,co ważna dla mnie wiara mówi a mówi, że pozbawiać życia nie można, sama nie potrafiłabym a kto w takim razie miałby to zrobić ? jak żyć ze świadomością że zabiłam w sobie tę małą iskierkę nadziei , jak skazać kogoś na takie życie tym bardziej, że sumienie to takie coś, czego do końca nie poznamy i przewidzieć nie potrafimy kiedy i jak się odezwie i jakiego figla niespodziewanie spłata, i nie ma siły filozof czy pijaczek, z sumieniem nie wygra..
    ------------
    Wiesz - ja mam taki, chyba genetyczny, sentyment do starych ludzi, jak tym razem Owsiak ogłosił, że że na "dziadki" gramy to się bardzo ucieszyłam, pomyślałam sobie że u nas coraz większa jest przepaść między młodymi a starymi, zwłaszcza mocherowymi, pomyślałam, że może ta przepaść trochę się zasypie, że te " nieszczęsne mocherki" zobaczą że młodzi są z nimi, że może trochę wyjdą z tego kręgu nieufności, trochę szkoda, że ta dyskuja właśnie przy tej okazji się pojawiła , to zamyka szanse. Tak myślę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Malinko !!! W pełni sie z Toba zgadzam - każdy ma swoja wiarę, jedni głębsza inni płytszą. Sam kilkukrotnie optowałem i namawiałem o wiekszą dbałość o naszych moherów tym bardziej iz moher to nie wiek a usposobienie.
      Nie wiem czy przykład będzie trafny ale eutanazja kojarzy mi sie ze zniczem który zapalamy bliskim. Pali sie długo, kiedyś zaczyna się kończyć, zaczyna drżeć, knot przechylać i gasnąc. Czy możemy ten watły ogienek swoim podmuchem zgasiś jeżeli nie zostało w nim ani krzty paliwa.
      Napatrzałem się sporo na te ledwo tlące się życia w ich ostatnich haustach powietrza.....
      Pozdrawiam i chciałem powiedzieć, że jestem zbudowany powaznym podejściem do tematu.

      Usuń
  10. Piotrze i Leszku .Mieszkam w Holandii,gzie eutanazja jest legalna.I przez pewien czas pracowalam w tamtejszym domu starcow.Mam prawo powiedziec,ze znam problem od srodka.Nie ma mowy o eutanazji gdy osoba zainteresowana nie wyrazi zgody .Koniec.Kropka.Widzialam roslinki gdzie serce nie dawalo spokoju - roslinka sie meczy,ale zanim zostala roslinka nie bylo mowy o eutanazji .Straszne.O siebie zadbam.Mam te mozliwosc.Najbardziej mnie zadziwia myslenie ludzi - to daje wielka mozliwosc manipulacji-.Czyli my POlacy z gory zakladamy,ze musza byc przekrety dlaczego?Tak jak pisala Eliza - lekarze i szpitale chca zarobic - zawsze czy to panstwowe czy jakie - maja mozliwosc to to robia i juz.Bardzo dobrze ,ze Owsiak podjal ten temat.Poniewaz opieka nad ludzmi starymi w Polsce to jest smiech na sali.Mam porownanie.I wiem co mowie.On chce zbierac dla ludzi starych nie na eutanazje tylko na mozliwe domy opieki i pomoc jakakolwiek ,ktora jest potrzebna.A przy okazji hmm,moze jednak niektorzy ludzie zaczna normalnie myslec a nie rzucac inwektywami chociaz nie mam nadziei.Moze by tak tez geriatrow ksztlacic,personel odpowiedni itp?Bo zanim czlowiek umrzeprzeciez musi swoja droge zyciowa przejsc - wazne,zeby ja mogl zakonczyc godnie.A tak przy okazji moze by jakis prawnik zorientowal sie,poduczyl i wyjasnil rzetelnie spoleczenstwu na czym tak naprawde polega eutanazja.W Szwajcarii jest instytut w tej chwili zapomnialam jak to sie nazywa,ze mozesz sie zglosic i wydac na siebie samemu wyrok.Umierasz w otoczeniu rodziny i juz.Mile.I na pewno to tez nie jest tak,ze umierasz bo masz taka fantazje tylko pewnie dlatego,ze jestes chory,stary i przyszedl na Ciebie czas.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z całej dotychczasowej dyskusji wyciągam na razie jeden wniosek - gdyby opieka nad ludźmi "zbliżającymi się do mety" była na poziomie, prawdopodobnie słowo eutanazja rzadko pojawiałoby się w publicznych dyskusjach. Głównie dlatego, że sami "potrzebujący" nie czuliby takiej potrzeby. Przebycie "ostatnich metrów" odbywałoby się w sposób "przyjazny". Prawdopodobnie nikt by nie prosił o "przybliżenie mety".

      Tak na marginesie, jestem wyjątkowo zadowolony z przebiegu tej dyskusji. Z każdym komentarzem poszerzam sobie horyzont. Chociaż dojście do horyzontu jest niemożliwe.
      Jednak rzadko kiedy mam okazję uczestniczyć w tak merytorycznej dyskusji.
      Dziękuję wszystkim, którzy odważyli się na taki trudny temat zabrać głos.

      Usuń
  11. do Maliny - szanuje Twoje przekonania.Lecze nie wszyscy mysla tak jak Ty.Sa tez niewierzacy.Sa inne religie.Prawo do eutanazji ma tylko osoba ,ktora wyrazi na to zgode.I to tez nie bez udzialu lekarzy,psychologow,prawnikow i calej maszynerii prawnej.Jest tez inny aspekt sprawy -jesli jest prawo do czegos to nie znaczy,ze jestes zmuszona z niego korzystac.Jesli Tobie to nie odpowiada,jest wbrew Twoim zasadom to z tego prawa nie korzystasz i juz.Zawsze masz wybor.Teraz wyboru nie masz..Uwazam ,ze Owsiak nie zbiera na jakas mityczna eutanazje tylko na starych ludzi,na ich potrzeby tu i teraz.I jak slusznie Piotr zauwazyl zechcial sprobowac poderwac mlodych ludzi ,zeby spojrzeli na tych starych ,chorych innym okiem.Zeby zechcieli starym ludziom pomoc.Prawo do eutanazji jest prawem cywilnym - wszyscy,ktorzy wierza ,sa gleboko religijni przeciez nie musza z niego korzystac.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Renato - ja nie stwierdziłam, że Owsiak zbiera na eutanazję, jestem gorącą fanką Owsiaka, powiedziałam tylko, że trudniej będzie granice zasypać między Nim a jego przeciwnikami starszymi ludźmi, którzy diabła w nim widzą i dla których właśnie to stwierdzenie może być potwierdzeniem ich fobii, bo zaraz im się światełko zaświeci "a nie mówiłem" a ja bardzo chciałabym by ci ludzie to ciepło Owsiaka odczuli im ono jest wbrew pozorom potrzebne, pewnie bardziej niż mnie, czy Tobie.

      Usuń

  12. Tematyka bardzo fragilna, wrecz wrazliwa. I sadze, ze ilu ludzi -tyle zdan na ten temat. Jedno jest pewne: w naszych kregach kulturowo-religijnych, konfrontacja ze smiercia przychodzi z reguly znienacka, zaskakuje nas wtedy, kiedy praktycznie jest za pozno. Nalezaloby zapytac dlaczego? Przeciez smierc nalezy do zycia tak samo, jak i narodziny.
    W mojej rodzinie mielismy ciotke Zosie, nazywana przez co niektorych aniolem smierci. Pojawiala sie zawsze, gdy ktos powoli zaczynal wchodzic w stan zakonczenia zycia. Ciotka Zosia byla aniolem. Z perspektywy czasu wiem, ze napewno nie aniolem smierci. Intuitywnie wiedziala, ze umieranie z izolacji przechodzi w starszny gniew, potem w bezsilne negocjacje, ktore po ich bezowocowym wyniku przeksztalcaly sie w depresje. Jej anielska cierpliwosc, to, ze po prostu byla, powodowala, iz wszystkie te dramatyczne sytuacje nagle i nieoczekiwanie mutowaly w stan blogiej akceptacji. Sam fakt, ze umierajaca osoba nie byla sama, dawala jej swiadomosc, ze rowniez ten koniec potrafi byc godny.
    I chyba o godnosc w tym wszystkim chodzi. O godne zejscie. A jakie ono bedzie technicznie, to juz chyba nie ma znaczenia. Tylko, czy wszyscy juz do tego dorosli?

    OdpowiedzUsuń
  13. I jeszcze ta podla Holandia ma tez prawo do aborcji.Z tego prawa korzysta 5% kobiet z tego 2,5 to podobno turystki aborcyjne.Czyli znikoma ilosc.Kazdy ma wybor.I to jest dobre - nikt nikomu nie narzuca co ma robic ale tez nie znajduje sie dzieci na smietnikach.Bardzo sie dzisiaj rozpedzilam z komentowaniem.Przepraszam.Bylam w Polsce ostatnio i mi sie watroba przewraca.

    OdpowiedzUsuń
  14. Bet - nie do końca masz rację. Nierozwiązalny problem to podjęcie decyzji. Żadna ustawa nigdy nie pomoże w podejmowaniu jakiejkolwiek decyzji.
    Jednak, jeżeli ktoś będzie miał na tyle siły i determinacji, by jakąś decyzję pojąć - to dobrze gdy realizacja jej była regulowana ustawą.
    Mogę ten komentarz dedykować również Malinie. Żadna ustawa nie powinna gwałcić Twoich przekonań - czyli zmuszać Cię do określonego postępowania.

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie uzurpując sobie wyłączności na mądrość czy moralność, chcę zabrać głos i powiedzieć: jestem zdecydowanie przeciwna eutanazji.
    Co więcej, dyskusja na jej temat w polskich warunkach (niezależnie od tego, że może żadne państwo na świecie nie gwarantuje i nie jest w stanie zagwarantować osobom przewlekle chorym, w każdym wieku, opieki zdrowotnej i świadczeń socjalnych na poziomie adekwatnym do potrzeb pacjenta-podopiecznego) zwyczajnie mnie przeraża.
    "Wizyta trwała krótko", mówi mi starsza pani.
    Wizyta u lekarza specjalisty bardzo wąskiej specjalności, wyznaczona cztery miesiące wcześniej po kilkudniowych korowodach z zapisami (system przestał działać, nie mamy kalendarzy na przyszły rok, pani przyjdzie jeszcze raz za dwa dni między 7:00 a 9:00 rano, naprawdę nie mogła się pani dodzwonić? wczoraj winda działała!).
    "Pan doktor nie zdążył nawet zjeść jabłka, które zaczął jeść po moim wejściu do gabinetu".
    Patrz też pierwszy komentarz, Andy'ego Lightera.
    Mówić o eutanazji, gdy dostęp do rehabilitacji, bardziej specjalistycznych badań, specjalistycznej opieki długoterminowej i specjalistycznego sprzętu oraz wsparcie dla pacjentów i ich rodzin są w Polsce takie, jakie są??
    I smutno mi, że znowu, jak zawsze, łomot dostaje Owsiak, gdy tym czasem chodzi o sprawy mające wymiar większy niż jednostkowy. Czy raczej: osobniczy.
    I, jak zawsze, mam trochę żalu do niego, że w jego Orkiestrze najlepiej słychać kotły.
    A jak ktoś powie, że skrzypce fałszują, usłyszy najwyżej "nie, nie, wydaje ci się, oni po prostu stroją je inaczej, niż to się kiedyś robiło".

    OdpowiedzUsuń


Kod do zamieszczania linków - wystarczy skopiować do komentarza, w miejsce XXX wstawić link, który chce się zaprezentować a w miejsce KLIK można wpisać jakiś tytuł, czy objaśnienie lub zostawić bez zmian. Linkiem może być adres strony tego lub innego bloga, adres jakichś treści (zdjęcie, film, wiadomość) z internetu. Może to być też adres komentarza do którego chcesz się odnieść. Znajdziesz go wtedy klikając prawym przyciskiem myszy na datę interesującego cię komentarza.

<a href="XXX" rel="nofollow"> <b>KLIK</b></a>