piątek, 26 października 2012

okiem emeryta (25)

Refleksje po 60-ce
okiem emeryta, felieton, refleksje po 60-ce









Odcinek 25 - czyli finansowo

    Przyzwyczajenie staje się drugą naturą. Mój komputer nie potrafił zrezygnować z pisania o polityce (chyba nie zrozumiał, że miało to dotyczyć wyłącznie i w ograniczonym zakresie felietonów) i postanowił zastrajkować. Po naszemu - zepsuł się. Ale nie uległem szantażowi, kupiłem nowy - i trwam w postanowieniu.


    Zacznijmy więc od awarii. Zdarzenie przykre, gdyż termin kolejnego felietonu za pasem. Ponadto współautor na wakacjach. Powinienem więc napisać coś w "Refleksjach", na dodatek niedokończony cykl historyczny. I w tym momencie przypomniały mi się słowa mojej Babci - "biednego nie stać na kupowanie tanich butów". A właśnie wbrew tej maksymie postąpiłem nieco ponad rok temu, po kolejnej awarii komputera. U zaprzyjaźnionego "pana od komputerów" zamówiłem "coś dobrego, ale niedrogiego". Oczywiście miałem świadomość, że części pochodzą "z odzysku". Od tamtego zakupu, średnio co dwa miesiące borykałem się "oporem materii".

    Nauczony doświadczeniem, postanowiłem zaufać Babcinej mądrości. Tym razem sprzęt kupowałem w renomowanym sklepie. Oczywiście bez "szaleństw", w granicach rozsądku. W trakcie zakupu nastąpiło jednak małe zderzenie z rzeczywistością. Po skonfigurowaniu sprzętu, sprzedawca podaje jego cenę. Ja wyjmuję kartę kredytową i ......
- "Płaci pan kartą? A to wtedy będzie 2% drożej!".

Okiem emeryta, karty kredytowe, prowizje, Refleksje po 60-ce, polityka

     Zapłaciłem.  Radość z posiadania sprawnego (wtedy to tylko teoretycznie, ale zawsze...) sprzętu dającego możliwość wywiązania się z moich blogowych obowiązków, przyćmiła stratę tych 2%. Dopiero po złożeniu sprzętu w domu, przetestowaniu go, w trakcie odpowiadania na zaległą pocztę przyszła refleksja. Sprzęt działa poprawnie - jak się spodziewałem. Zresztą w sklepie innego nie powinni sprzedawać. Za co więc zapłaciłem te 2 %?

    Tak na prawdę to ja wiedziałem. Jednak na myśl mi przyszło, że nad tym "zjawiskiem" powinni zastanowić się politycy, pragnący dodatkowo opodatkować duże markety. Te 2% wzięło się bowiem z kosztów, jakie poniósł sklep instalując terminal do obsługo kart i z prowizji jaką pobierają wystawcy kart (nie banki a emitenci "plastyków" z napisem "Master Card", "Visa" itp). Na moim przykładzie widać najwyraźniej, kto za wszystkie pomysły polityków płaci. Cytując klasyka - ja płacę, pan płaci, pani płaci.....

    Czy nic z tym nie można zrobić? Jeżeli chodzi o "pomysły" polityków, to niestety nic. Są niereformowalni. Jeżeli chodzi o karty kredytowe - weźmy przykład z Hiszpanii (o ile dobrze pamiętam). Ale nie tylko. W porównaniu z Europą, w Polsce firmy od kart kredytowych pobierają największe marże od obrotów dokonanych kartami. W innych krajach dużo mniejsze. Czy to znowu spisek na "suwerenność i niepodległość"? Nic podobnego. Biorą tyle, bo nikt nie protestuje. Łupią nas, bo nam "tak dobrze"!!!!!

     Otóż kiedyś we wspomnianej Hiszpanii również tak było. Ale tam ludzie się skrzyknęli. Niestety, do tego potrzebna jest solidarność - ta zwykła, normalna, przez małe "s". W Polsce, do takiego skrzyknięcia potrzeba jakichś elementów patriotycznych, wolnościowych czy religijnych. Nawet chwilowa aktywność społeczeństwa w sprawie ACTA, też była podlana sosem wolnościowym - "wolność słowa nam chcą ograniczyć!!" A w Hiszpani chodziło tylko o pieniądze i to nie na przeżycie. O te marne 2%!!!!! Ludzie postanowili pójść do bankowego okienka osobiście, pobrać tyle gotówki, by starczyło na tydzień. Do zwykłych obywateli dołączył też handel (różnej wielkości).

    Przez tydzień w dużej części Hiszpanii do kasy firm emitujących karty kredytowe, bankomatowe, płatnicze itp.,  nie wpłynął ani cent zysku. Moje 2% od zakupu komputera wynosiło nieco ponad 20 zł. I dostrzegłem je, gdyż ten sklep mnie uprzedził. Jednak wiele sklepów po cichu te 2% pobiera w cenie towaru, nawet gdy płacę gotówką. Ale gdyby zsumować wszystkie transakcje kartą dokonane jednego dnia w całej Polsce - to 2% od tej kwoty z przyjemnością wielką bym przyjął jako darowiznę. I w Hiszpanii to zadziałało. W błyskawicznym tempie marże za korzystanie z karty spadły znacząco.

    A jest się o co bić. Jeżeli średni dochód w Polsce przyjąć na 2000 zł netto, biorąc pod uwagę, że pieniądze te prawie w 100% wpływają na konto bankomatowe - to średnio każdy z nas oddaje za friko 40 zł miesięcznie, czyli 480 zł rocznie. Innymi słowy, mógłbym sobie co 1,5 roku wymieniać komputer na nowy.

    Drodzy Rodacy!!!!
Kto chce nowy komputer??!!!!!! 
 


 

18 komentarzy:

  1. Toż to skandal! Nigdy nie zdarzyło mi się nic podobnego a karta płacę bardzo często i bez dodatkowych kosztów. Co nas obchodzą koszty instalacji terminala? Nam nikt nie zwraca kosztów butów w których idziemy do pracy, nie mówiąc już o kosztach benzyny wypalanej w tym samym celu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga Bet!
      Zdarzyło się, zdarzyło! Tylko nikt Cię o tym nie informował. Niezależnie od tego, czy płacisz gotówką, czy kartą, zawsze w cenie są te koszty. A dlaczego w "Biedronce" nie możesz płacić kartą? Stoi obok bankomat, ale kasa przyjmuje tylko gotówkę! W ciągłej walce z konkurencją ich nie stać na instalowanie terminali. Przestaliby być konkurencyjni.

      Natomiast wszędzie, gdzie realizują karty, płacisz prowizję dla "właścicieli plastyków".
      To jest ten brak solidarności. Ukrywają te koszty w cenie. Są "solidarni" z innymi "łupieżcami". A gdyby tak przez chwilę stali sie solidarni z konsumentem!

      Sklepy i inne instytucje, które pobierają opłaty za pomocą kart, tylko jednorazowo ponoszą koszt instalacji. Potem to już marża od wielkości przepływu wirtualnej gotówki. Więc gdyby w sklepie wisiała wywieszka, że za płatność gotówką cena jest niższa o 2% (a może i więcej? Te wielkości nie są mi precyzyjnie znane, można by sprawdzić) to i tak by nic nie stracili. Może więc z innych powodów nie obchodzi ich los konsumenta? Może kierownik ma jaką premię za wielkość obrotu kartą?

      Można podrążyć ten temat. Kto wie, czy nie wyszło by drugie "Amber Gold"?

      Usuń
    2. Leszku, jak mogą być te koszty ukryte skoro cena na paragonie zgadza się z ceną produktu?
      Może czegoś nie zauważyłam ale będę teraz sprawdzać dokładnie paragony.
      Może do Praw Konsumenta trzeba by tą sprawę zgłosić? Może nie musi tak być?

      Usuń
    3. Cena na paragonie nie może się różnić od ceny produktu. Po prostu, większość sprzedawców koszty obsługi kart wlicza w koszty działalności o pokrywa je z marży. Nie muszą więc one wtedy stanowić odrębnej pozycji.

      Usuń
  2. Już parę razy spotkałem się z takim ostrzeżeniem - będzie o 2 procenty drożej niż gotówką - przykro nam. I nie było to 20 zł tylko 50 - już warto udać się do bankomatu. Poza tym są już promocje - jeżeli gotówka to o 2 % taniej. No i wreszcie pytają mnie czy przypadkiem nie mam jakiejś specjalnej karty (chyba master card?) bo ich w ogóle nie realizują, nie i koniec. Tak więc "wiedz, że już coś się dzieje", jak mówi pewien klasyk :D
    Za to niedawno miałem drobny problem z kartą kredytową - wpłaciłem terminowo ratę i okazało się że bank coś poknocił i źle zaksięgował. Oberwałem karę umowną, karne odsetki i wezwanie do zapłaty na mój koszt, nie mówiąc o ponaglającym telefonie - podałem datę i nr. przelewu i uznałem sprawę za załatwioną. Tymczasem przychodzi rozliczenie, wpłata uznana, a kary wiszą nadal. Idę do banku i składam reklamację, pani w okienku twierdzi że to formalność i to zupełnie zbędna. Dobra dobra, akurat uwierzę - okaże się że to wina komputera i się w dodatku przedawniła! Odpowiedź do tej pory nie dotarła, za to dotarło rozliczenie z korektą salda z uwzględnioną kwota nieprawnie pobraną. Tylko mały drobiazg - gdzie jest rozliczenie oprocentowania moich nieprawnie pobranych pieniędzy, bo wszak nienależnie pobrana kwota powinna pomniejszyć koszt kredytu o te kilkaset złotych przez dwa miesiące, tak? Tymczasem bank sobie kasę trzymał, a ja za nią płaciłem odsetki bankowi! I to się nazywa dobry interes!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W ramach zemsty napisz jaki to bank :)

      Usuń
    2. Kneziu drogi, nie masz racji pisząc
      już warto udać się do bankomatu
      Przecież w bankomacie też posługujesz się kartą wy6daną przez MasterCard czy Visę. I też za wypłatę bulisz prowizję.
      Jedyna różnica polega na tym, że ta prowizja nie jest vwrzucana w koszty sklepu, ale w koszty banku.

      Usuń
    3. Getin Bank. :)
      Leszku, do operacji gotówkowych w bankomacie używam Inteligo i mam bezpłatnie w sieci PKO BP, do przelewów konta Getin, a do natychmiastowych przelewów, w rodzinie, Inteligo i PKO, gdzie wszyscy mamy konta. Sporadycznie za przelew w tym układzie płacę 1 zł.

      Usuń
  3. Bardzo wielu sprzedawców - jak np. sklepy na moim osiedlu - wlicza koszt obsługi kart w koszty sklepu, odbijając to sobie w marży. W ten sposób i płacący kartą, i gotówką płacą tyle samo, ale wszyscy nieco więcej - lub zysk właściciela sklepu jest niższy.
    Firmy, które zarabiają na małej marży i dużym obrocie - tak najczęściej starają się funkcjonować sprzedawcy sprzętu komputerowego - jawnie przenoszą te koszty na klienta, uznając że nie mają z czego spuszczać.
    Podobnie tylko niektóre banki oferują wypłaty w bankomatach obcych sieci bez marży...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tetryku kochany. Podejrzewam, że też się mylisz pisząc: Podobnie tylko niektóre banki oferują wypłaty w bankomatach obcych sieci bez marży...
      Kwotę tą co prawda nie zapłacisz jako koszt obsługi bankomatowej, ale zapłacisz jako koszt prowadzenia konta lub w innej formie.

      Przecież żaden bak nie jest instytucją charytatywną.

      Usuń
  4. Mój bank {BPH) tak sprytnie zwinął sieć bankomatów obsługujących mnie bez marży, że wolę płacić kartą, niż wędrować przez pół miasta.
    Na przychylność konsumentom bym nie liczyła. Jesteśmy na końcu łańcucha pokarmowego, czyli w czarnej d.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście jak zwykle masz rację. Z jednym zastrzeżeniem - w takiej czy innej formie i tak my za wszystko płacimy. Faktycznie ...Jesteśmy na końcu łańcucha pokarmowego...

      I na tym polega solidarność, ta solidarność, o której pisałem. A właściwie jej brak. Łańcuch pokarmowy jest najważniejszy.

      Usuń
  5. Znalazłem źródło, z którego można dowiedzieć się nieco więcej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj
      Poniekąd masz rację, ale popatrz na to również z drugiej strony; sytuacja każdy płaci gotówką.
      W małym sklepiku kasa jest na bieżąco wypłacana dostawcom, w sumie pozostaje jej niewiele, ot pokusa dla lokalnego pijaczka. W markecie to może być kilka milionów. Te pieniądze trzeba zabezpieczyć, a więc budowa skarbca. Odtransportować do banku - firma ochroniarska. To może kosztować więcej niż obsługa elektroniczna. Nb. przez jakiś czas na stacjach orlenu, w weekendy, płacąc gotówką można było przyoszczędzić 10 groszy na litrze. Ale to minęło...

      Usuń
    2. Wszystko co napisałeś jest słuszne. Tylko dlaczego średnia marża za karty elektroniczne wynosi 0,7%, Na Węgrzech bodajże 0,3% a w Polsce wg danych oficjalnych 1,7%?
      Nie neguję istnienia kosztów, zastanawiam się tylko, czy muszą być takie wysokie.

      Usuń
  6. Torlin, druh mój blogowy, z niedawnego wojażu w Hiszpanijej opowiadał, że tam jedyne paragony jakich był dostał, to gdy co w dużem był kupił markecie, luboż to bilet był na autobus, lub na kolej żelazną... Cała reszta się bez tego znakomicie obywa, gotowizną płacąc, z czego domniemuję, że i fiskus z tego ani pół centa nie ogląda. I to by poniekąd tłomaczyło, czemuż to teraz nad Hiszpanią właśnie, po Grecji, się chylą zatroskane głowy... Nie twierdzę ja, że kartami płacić jest remedium jakie, aliści jako się już nią płaci, to trudno tej transakcyi uczynić sekretną i fiskusowi niejawną, zatem jest przy tem i z tego jaki skarbowi profit mały... Z czego wynika, że zawżdy z wielu stron przemyśleć wypadnie, nim się do czego namawiać pocznie...
    Kłaniam nisko:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nie wystarczy kasa fiskalna, żeby rejestrować obroty?

      Usuń
    2. Jeśli się na nią te obroty nabije, bo o tym właśnie prawię, to owszem...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń


Kod do zamieszczania linków - wystarczy skopiować do komentarza, w miejsce XXX wstawić link, który chce się zaprezentować a w miejsce KLIK można wpisać jakiś tytuł, czy objaśnienie lub zostawić bez zmian. Linkiem może być adres strony tego lub innego bloga, adres jakichś treści (zdjęcie, film, wiadomość) z internetu. Może to być też adres komentarza do którego chcesz się odnieść. Znajdziesz go wtedy klikając prawym przyciskiem myszy na datę interesującego cię komentarza.

<a href="XXX" rel="nofollow"> <b>KLIK</b></a>