Każda kultura i cywilizacja ma swoje rozpoznawalne znaki na ziemi. W cywilizacji chrześcijańskiej takim znakiem jest chleb od który znamy od Ostatniej Wieczerzy przez .....”bierzcie i jedzcie albowiem....”, wojennych sucharów do dzisiejszych bochnów które są podstawą naszej egzystencji. Podejrzewam ,że te same znaki w swojej kulturze mają na dalekim wschodzie – ryż, Oceanii – pataty, płd. Ameryce – sago itp.
Chyba niewiele to ma wspólnego z wiarą gdyż chleb na wiele wieków wyprzedził narodzenie Chrystusa. W naszej cywilizacji szacunek dla chleba jest wysoce uzasadniony i pomimo ery informatyzacji moje pokolenie jeszcze ich przestrzega i mam nadzieje młodsze też przejmie te niepisane ale historyczne obyczaje.
Mam w oczach obraz mojej Babci przytulającej lewą ręka bochen chleba, prawą ręką kreśli znak krzyża i odkraja piętkę /jeżeli jeszcze po moim wygryzieniu była/ którą i tak ja najczęściej dostawałem i nie potrzeba było żadnego smarowidła – smakowała znakomicie. Ten szacunek nie tylko był na moim Śląsku ale był dosłownie wszędzie. Pamiętam bytność u Dziadków mojej żony na wschodnich kresach RP a konkretnie w Bełżcu. Po posiłku Babcia mojej żony zgarniała wszystkie okruszki, wychodziła i za chwilę dochodził do nas dyszkant Babcinego głosu – cip-cip !!. Kurki zjadały wszystko a Babcia strzepywała do końca okruszki nawet te których już nie było – nic z chleba naszego powszedniego nie miało prawa się zmarnować.
@Bet napisała, kromkę która upadła na podłogę z szacunkiem się przepraszało i całowało. Do dziś coś mi z tego zostało. Gdy już naprawdę nie ma co zrobić z czerstwym pieczywem to nawet jak go zostawiam we wsypie to pochylam sie i kładę na posadzce aby nim nie rzucać.
W domu rodzinnym chleb był wykorzystywany do końca. Na piecu węglowym był występ na którym zawsze suszyły się fragmenty chleba. Jak się nazbierała jakaś ilość to Babcia maszerowała do piekarni aby go zemleć na bułkę tartą – była panierka, dodatek do mielonych i zagęstnik do potraw, zup, sosów. Chleb z części środkowej był używany do wodzionki a jeżeli i to nie zużyło całości to czekał na przywiezienie gęsi na święta i były „futrowane” kluchami z dodatkiem chleba.
Zdarzało się że zostawał chleb świeży jak się wyjeżdżało. Chleb wtedy był odnoszony do piekarni – nie ostała się żadna „sznitka” ani żaden okruszek.
Koniec części II.
Częśc III chcę poświęcić praktycznemu wykorzystaniu czerstwego chleba – przygotujcie się !!!!.
Znak krzyża przy odkrajaniu pierwszej kromki chleba robię do dziś - tak jak wyniosłam to z domu rodzinnego. No, chyba że kupuję krojony.
OdpowiedzUsuńTo, że chleba nie wyrzuca się do śmietnika też jest dla mnie oczywiste. Na szczęście mam psa, który lubi chleb.
Nigdy nie wyrzucam chleba, nigdy... choć nigdy też nie zaznałam jego braku. Szacunek dla pieczywa otrzymuje się jakoś razem z matczynym mlekiem. Oby jak najdłużej trwała ta tradycja.
OdpowiedzUsuńW chlebie najpyszniejsze są piętki, to każdy potwierdzi. Chleb krojony i pakowany w folię uważam za profanację chleba.
Polecam natomiast mrożenie jako sposób na racjonalne gospodarowanie pieczywem.
Czerstwy chleb trafia do starożytnego opiekacza na grzanki z serem, ale i tak coś zostaje, więc wtedy idzie do kotletów mielonych bo wole z chlebem niż bułką moczoną, bo współczesne bułki nie nadają się do niczego, a na pewno nie do kotletów. Niestety, część i tak trafia do śmietnika bo kur to nie mamy :D
OdpowiedzUsuńTaki nic nie warty chleb kiedyś trafiał do gorzelni, ale teraz to wątpię czy to miałoby sens? Zastanawiam się czy nie wykładać go osobno pod śmietnikiem, gdzie dobrzy ludzie go zbierają, moczą i dają gołębiom, ale podobno takie pieczywo im szkodzi bo słone?
Kiedyś chodził taki pan co zbierał "suchy chleb dla konia":))) Teraz nikt by go nie wpuścił nawet do klatki schodowej.
OdpowiedzUsuńZbieram suchy chleb, dla konia :D
OdpowiedzUsuńHi,hi,hi.... wirtualnie:))))
UsuńDobrze było poczytać o dobrym chlebie.
OdpowiedzUsuńTakiego, jaki pamiętam z wakacji na wsi - olbrzymie bochny, wielkie pajdy, wilgotny miękisz - już nigdzie nie ma.
Już nie pieczone, już kupowane w sklepie
Piękny Jolci hymn chlebowy.
W jedzeniu czerstwego chleba, śmiem twierdzić, wygram z każdym koniem.
Chociaż... To też przeszłość; teraz nie staję w ogóle do zawodów.
.................to może i pamietasz te wiejskie bielone piece chlebowe oraz gęsie skrzydła do smarowania swiezych, gorących bochnów chleba. Pod Opole został jeszcze jeden piekarz który piecze takie olbrzymie, wiejskie bochny i sprzedaje je na wage. Piec do wypieków nie jest co prawda jak dawniej ale jest na prasowane brykiety drewniane. Chleb jest u niegi droższy ale jest o wiele smaczniejszy i dlatego zjadany do końca.
UsuńPozdrawiam
Bexo, są jeszcze... Co sobotę kupuję bochen świeżego chleba o chrupiącej, twardej skórce (dostępny w jedynym znanym mi miejscu w mieście!), kroję na 4 ćwiartki i trzy zamrażam. Mam w ten sposób pyszny, świeży chleb na cały tydzień (pierwsza z trudem starcza do niedzieli) :))
UsuńRobimy identycznie - kupujemy po 2 bochenki, na połóweczki i do zamrażarki !!!.
UsuńRóznica miedzy nami - z przyczyn oczywistych nie nalegamy na chleb z twardą i chrupiąca skórką.............może nawet odwrotnie !!.
Pozdrawiam
W Krakowie, 30 lat temu była piekarnia chyba niedaleko mostu Powstańców Śląskich, gdzie o 6 rano pod koniec zmiany na dyspozytorni leciał kierowca i brał genialne pieczywo dla całej zmiany. Cóż tam były za sztangielki, takie z grubą solą, no i chleb! Rewelacyjny! Nie wiem czy jeszcze ta piekarnia działa, jak pojedziemy specjalnie do Krakowa to sprawdzę.
OdpowiedzUsuńA do słuchania Ballada o Cześku piekarzu