sobota, 16 maja 2015

JOW-y - czym to się je?

  










Nie straszmy dzieci JOW-ami!


     Notka Piotra pt. "JOW twoju mać !!" okazała się kijem wetkniętym w mrowisko. I bardzo dobrze. Bo jeżeli nawet nie wszystko wyjaśnia, to przynajmniej ujawnia nasze fobie. Dla wyjaśnienia - piszę to jako zwolennik JOW-ów, więc proszę tego tekstu nie traktować jako obiektywnej wiedzy.


     Oczywiście, w tym moim subiektywizmie zakładam, że mogę nie mieć racji, że mogę się mylić. Nie wątpię więc, że komentatorzy nie omieszkają mi tego wytknąć.

     Przeczytałem kilka razy notkę Piotra, przeczytałem wszystkie komentarze. Od razu rzuciła mi się w oczy pewna niekonsekwencja przeciwników JOW-ów.

     Obecny system wyborczy przyznaje miejsca w sejmie partiom politycznym proporcjonalnie do ilości głosów uzyskanych przez nie w skali całego kraju. To jest jeszcze do przyjęcia. Jednak o tym kto personalnie będzie pełnił funkcje "przedstawiciela narodu" decydują władze partii. Gdyby miejsce na liście było uzależnione od kompetencji, wiedzy i doświadczenia - to też byłoby to do przyjęcia. Jednak tak nie jest. Tu liczy się głównie spolegliwość wobec władz partii. Stąd niezadowolenie wyborców Kukiza (i nie tylko). Stąd też i tak duże poparcie dla idei referendum.

     W systemie JOW-ów kandydat musi uzyskać poparcie wyborców. Partia wystawiająca w okręgu jednomandatowym wiernego lecz miernego, musi liczyć się z przegraną.

     I tu następuje zauważona przeze mnie sprzeczność. Piotr krytykuje nadużywanie referendów, słusznie zauważając, że większość obywateli z tytułu, że jest większością nie uzyskuje automatycznie mądrości. I jest w tym konsekwentny, krytykując JOW-y. Bowiem i tu decyduje większość - tyle, że lokalna - która wcale nie musi być mądra. Jednak zwolennicy referendum uważają, że ta większość będzie zawsze podejmowała słuszne decyzje. Dlaczego więc nie miałaby tych słusznych decyzji podejmować w wyborze swego przedstawiciela w okręgu jednomandatowym?

     Jednak i Piotr - w mojej ocenie - też się myli. Przykład inż. konstruktora stającego na przeciwko znanego futbolisty jest czytelny. Wygrywa futbolista. Ale czy tylko w przypadku JOW-ów? Czy do tej pory nie zdarzyło się, że do sejmu wchodzili futboliści i inni celebryci tylko dlatego, że byli postaciami znanymi? Winą za taki stan rzeczy obarczać trzeba nie JOW-y, lecz niską świadomość wyborców.

     A jak tą świadomość podnieść? Poprzez pozostawienie wyboru kandydatów partiom politycznym, które liczą tylko na to by ci celebryci podnieśli im procent głosów. Czy może lepiej poprzez przeniesienie decyzji, a co za tym idzie i odpowiedzialności za dobór ludzi bezpośrednio na wyborców? Może i przez jakiś czas efektów nie byłoby widać. Jednak wyborcy szybko by się przekonali, że stracili jeden, obecnie bardzo dla nich ważny atut - nie mieliby na kogo zwalać winy. Musieliby zrozumieć, że to ich indywidualne decyzje a nie decyzje szefów partii miały wpływ na obraz parlamentu.

     Pozostaje jeszcze kilka aspektów. Najczęściej poruszanym jest aspekt kupowania głosów. Ponoć bogaci mogliby kupować sobie głosy. Według mnie, to zarzut całkiem chybiony. Jeżeli w całej Polsce byłoby np. 400 okręgów wyborczych, to co może zrobić taki przysłowiowy Stokłosa? Może sobie co najwyżej załatwić zwycięstwo w jednym okręgu. Jaką więc dla niego siłę będzie miał ten jeden głos w sejmie? Ponadto nie wyobrażam sobie jak to mogłoby wyglądać. Gdyby do mnie przyszedł jego przedstawiciel i zaoferowałby np. 10 tys. zł za mój głos, wziąłbym pieniądze, a głos oddał na tego, na którego ja chcę głosować. Są jeszcze co prawda możliwe festyny, kiełbaski wyborcze czy grochówka z kotła połączona z tańcami. Ale to może oddziaływać tylko na matołów i idiotów. A jeżeli okazałoby się, że takich jest większość - trudno. Jak mówił Churchill - demokracja jest najgorszym z możliwych systemów, ale lepszego jeszcze nie wymyślono.

     Też podam przykład, jednak prawdziwy. Pewien biznesmen (ze średniej półki) zapragnął pozostać radnym. Gdyby chciał kupować sobie głosy u wyborców, prawdopodobnie by zbankrutował. Nie był idiotą, więc wybrał tańszą i pewniejszą drogę. Za pewne kwoty przelane na konto LPR-u, oraz jakieś inne świadczenia w naturze (telewizor dla biura poselskiego) "kupił" sobie "biorące" miejsce na liście wyborczej. Bez problemu został tym radnym. Czy w przypadku JOW-ów też tak łatwo by mu poszło? Wątpię.

     Wracam do Stokłosy. Załatwienie jednego stołka ma sens, gdy się chce urządzić jakiegoś krewnego, czy znajomego. Bowiem apanaże poselskie dużemu biznesmenowi na pewno nie zaimponują. Dla niego korzystniejsze od osobistego zasiadania w parlamencie jest uzyskanie wpływów w partii politycznej. A takie rzeczy załatwia się po cichu z kierownictwem partii a nie na festynach z kiełbaskami.

     Czy więc JOW-y nie mają wad? A znacie jakiś inny system bez wad? Jedynym lekarstwem może być tylko edukacja wyborców. Ale wyborcy niczego się nie nauczą, gdy zdejmie się z nich odpowiedzialność za własne wybory. Ta odpowiedzialność jest dużo większa w systemie większościowym (JOW-y) niż systemie proporcjonalnym.

     I to jest mój kij w mrowisko.




34 komentarze:

  1. Wiecie Państwo co (poza wieloma innymi rzeczami) doprowadza mnie do szału w całym tym wyborczym partyjniactwie ?
    Otóż przerzucanie kandydatów na parlamentarzystów skolko ugodno po całym kraju i upychanie ich tam gdzie się da.
    Kandydat na posła powinien kandydować z miejsca swego zamieszkania .
    A nie tak jak teraz , że gość ze Szczecina ma być posłem z Rzeszowa.
    Co taki ma wiedzieć o swoich potencjalnych wyborcach których jako poseł ma reprezentować.
    O potrzebach lokalnych i problemach w swoim okręgu wyborczym.
    W którym zanim zaczął być z niego kandydatem był raz w życiu i to przejazdem.
    Oczywiście , że guzik wie i ma to gdzieś , bo liczy się wyłącznie wziątka dla partii.
    Potem taki poseł nawet nie raczy się pofatygować do swojego okręgu , bo lepiej mu grzać cztery litery w warsiawce , albo siedzieć w domu.
    Zamieszkanie/meldunek przynajmniej dwa lata w okręgu/województwie z którego się kandyduje powinien być bezwzględnym wymogiem do zgłoszenia takiego przyszłego (ewentualnie) posła.
    Może w ostateczności prowadzenie udokumentowanej działalności gospodarczej w okręgu z którego ktoś się do sejmu wybiera.,
    Może to by ukróciło "wiecznych posłów" na Wiejskiej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak najbardziej się zgadzam- nie po to Polska jest podzielona na okręgi wyborcze, by te wystawiały obcych.

      Usuń
    2. To nieporozumienie. Poseł n i e reprezentuje wyborców ze swojego okręgu, tylko Naród. Tako (i słusznie) rzecze Konstytucja. Poseł wręcz lokalnymi sprawami zajmować się nie powinien, bo to nie ten szczebel kompetencji. Nic się też nie stanie jak ma blade pojęcie o powiedzmy stanie wodociągów w gminie. Mi osobiście kompletnie zwisa to, gdzie poseł mieszka. Za to powinien być sensownym człowiekiem.

      Usuń
    3. @Starszy,
      Nie zgodzę się. Widzisz, zawsze tak jest, że dopóki na własnej skórze nie odczujesz potrzeb, to będziesz je uważał za drugorzędne. Jeśli zatem dany region nie będzie reprezentowany przez miejscowego, nikomu nawet do głowy nie przyjdzie, co tam może być potrzebne i jak bardzo, bo przyłożą do tego własną miarkę determinowaną lokalnymi warunkami swojego miejsca pochodzenia.
      Dam Ci przykład z pracy, bo z pewnością byleś na kilku stanowiskach, być może pracowałeś w wielu miejscach. Dopóki nie będziesz pracować w miejscu X, nie znasz zagrożeń, potrzeb, plusów i minusów.

      Usuń
    4. Chodzi o to, że jak nie będzie reprezentanta regionu, to część Narodu zamieszkująca dany obszar nie będzie mieć reprezentanta.

      Usuń
    5. Zgadzam się ze Starszym. Nie każdy region/okręg wyborczy musi posiadać intelektualny power. Dopuszczam startowanie kandydata z innego okręgu.
      Pozdrawiam

      Usuń
  2. Dlatego Leszku panprezes nigdy przenigdy na JOW-y się nie zgodzi i będzie bronił dotychczasowego systemu do ostatniej kropli krwi.:-)))
    Pomyślności.

    OdpowiedzUsuń
  3. 1. Przekupienie wyborców jest mało prawdopodobne. Przekupienie już wybranego posła - bardziej.
    2. JOW-y zakończyłyby epokę wchodzenia poślizgiem do Sejmu jakichś "łosi", pociągniętych przez peleton partyjny. Bidusie skonfrontowane w konkretnym okręgu z konkretnym przeciwnikiem nie miałyby szans.
    3. Jeżeli jeszcze poseł miałby obowiązek zawsze startować z tego samego okręgu (nie upieram się, że musiałby tam mieszkać, ale jednak, że nie wolno mu okręgu zmieniać), to podczas kampanii wyborczej jego wyborcy mogliby mu zadawać konkretne pytania o konkretne sprawy i o jego dotychczasową działalność na rzecz okręgu. Dzisiaj nikt za nic nie odpowiada, a posłowie są absolutnie bezkarni, bo ich odpowiedzialność "przed Bogiem i historią" to jawna kpina.
    4. Wreszcie, przy założeniu obowiązku startowania zawsze z tego samego okręgu skończyłoby się przechodzenie z partii do partii, bo w kolejnych wyborach wyborcy by takiemu posłowi łeb ukręcili.
    5. Gdyby w Sejmie nie było wielu małych partyjek, tylko kilka dużych, to może wyjątkowo dzisiaj chamskie przywództwa partyjne nie byłyby tak skłonne do bezpodstawnego obrażania swoich konkurentów, gdyż wiedziałyby, że nie zawsze będzie się miało większość i z kimś jednak trzeba będzie wchodzić w koalicje. Dzisiejsza arogancja polityków budzi (przynajmniej we mnie) otwartą wrogość.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzień dobry

      Hmmm

      JOW skończyłyby epokę "wchodzenia poślizgiem do Sejmu jakichś "łosi" ale rozpoczęłyby epokę wchodzenia "poślizgiem" celebrytów, których jedyną zasługą jest to, że są znani społeczeństwu (taki polski Schwarzenegger). Nie ważne jest przygotowanie merytoryczne, ważne, że wyborcy znają kandydata (celebrytę)!
      W efekcie w sejmie będziemy mieli ekipę z Big Brothera wymieszaną z ekipą "Mam Talent" oraz Kubę Wojewódzkiego z kolegami ;)))

      Czy to jest sejm Waszych marzeń?

      Krzysztof z Gdańska

      Usuń
    2. Kubę Wojewódzkiego z "Małymi Gigantami", jak podrosną. :)))

      Usuń
    3. Krzysztofie!
      Jeśli w moim okręgu startowałby celebryta, który niczego nie wie ani o polityce, ani o moim okręgu, to przecież musiałby spotkać się ze swoim konkurentem (lub konkurentami) i wówczas jego/jej głupota ukazałaby się w całej krasie. No wybacz, ale na zaślepienie współwyborców to ja już nic nie mogę i tu żadne JOW-y ewentualnego debilizmu ani nie zmienią, ani nie wzmogą.
      Pozdrawiam

      Usuń
    4. Krzysztof z Gdańska - kocham Cię !!!
      /nie liczy się płeć, liczy się uczucie/.

      Usuń
    5. Drogi Krzysztofie .
      Co do celebrytów - moje stanowisko wyłuszczyłem w notce. Potwierdził je i podkreślił W swoich komentarzach Vulpian.
      Co do przygotowania merytorycznego - chyba tu też nastąpiło jakieś nieporozumienie.
      Przeciwnicy JOW-ów nie wiadomo dlaczego uważają, że w okręgach jednomandatowych, tylko jacyś celebryci, czy jakieś "Stokłosy" będą wystawiać własne kandydatury!
      Przecież nie nastąpi rozwiązanie partii politycznych! To partie polityczne mają obowiązek wystawiać kandydatów przygotowanych merytorycznie. Mają fundusze na ekspertów.
      Teraz wystarczy, że partia znajdzie świetnego, merytorycznego znanego kandydata - to on staje się automatycznie lokomotywą, zbierającą elektorat z kilkunasty hipotetycznych okręgów jednomandatowych. Powtarzam - jeden merytoryczny kandydat zapewni karierę kilkunastu miernotom z dalszych miejsc na liście.
      W JOW-ach, partia musiałaby postarać się o kilkunastu takich merytorycznych kandydatów, wyposażyć ich w program dla Polski - nie dla regionu (chociaż powinien on uwzględniać również regiony) - a reszta będzie zależała wyłącznie od wyborców.

      Usuń
    6. ad 3. Mam inne zdanie. Leszek pisze o mądrości wyborców, którzy mogą wpaść na to, że trzeba wybrać człowieka co ma łeb na karku bo będzie reprezentował kraj i nie będzie optował za budową drogi gminnej.

      Usuń
  4. Jestem zwolennikiem JOW, ale z zupełnie innej przyczyny, bowiem moje zaufanie dla mądrości obywateli nie jest przesadnie wysokie. Po prostu mam dosyć tego, że byle partia Kogucik może trafić do Sejmu (w ilości choćby trzech posłów), gdy trafi z odpowiednio populistycznym hasłem, w odpowiedni nastrój. JOW-y trochę to zjawisko temperują. Co muszą zatem robić słabsze siły polityczne? Ano nauczyć się współpracy, a nie demolki, jak to ma miejsce do tej pory. I to współpracy organicznej, zakulisowej- z innymi partiami, z którymi muszą wejść w koalicję, jeśli chcą zdobyć jakieś mandaty. Oznacza to, że politycy mają się zająć tym, na czym polega polityka, czyli szukaniem drogi do zgody- w przeciwieństwie do dzisiejszego stanu wojny wszystkich ze wszystkimi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze małe sprostowanie- miejsce na liście ułatwia, ale nie determinuje wejścia przed kimś z dalszym numerem na liście. LICZY SIĘ ILOŚĆ GŁOSÓW! Sobecka i Tomaszewski, to osoby, które poprzednio weszły z list PiS z ostatnich pozycji.

      Usuń
    2. @Wolandzie :
      I oni właśnie jechali na swoich nazwiskach : Sobecka to spikerka od ojdyra jak pamiętam , więc rydzyjko jej promocję robiło .
      W pewnych kręgach zadziałało stuprocentowo .
      Tomaszewski - wiadomo.
      Z drugiej strony sceny politycznej podobnie grał Gadzinowski.
      Na fali wtedy popularności tygodnika "Nie" , wchodził do sejmu w cuglach z ostatniego miejsca na liście SLD.

      Usuń
    3. Wolandzie.
      Masz rację. Przeciwnicy JOW-ó straszą też "zabetonowaniem" sceny politycznej. W przypadku partii "Kogucik" - jestem za zabetonowaniem.
      Jednocześnie wiem, że istnieje wiele pięknych inicjatyw na szczeblu samorządowym. Są to inicjatywy obywatelski. Niestety, by przenieść je do sejmu, trzeba pokonać próg wyborczy w skali CAŁEGO KRAJU!!! Ale te inicjatywy, mogą dostać się do sejmu z regionu - okręgu jednomandatowego. W tym momencie otrzymują wsparcie z budżetu państwa i mogą rozpocząć rozszerzanie swego elektoratu poza okręg, nawet na całą Polskę. Jeżeli nie uda im się przekonać innych do swej racji, jest szansa, że w kolejnych wyborach przepadną w konfrontacji z kandydatami partii politycznych.

      Odnośnie Twego kolejnego komentarza, jasne, że nie ma gwarantowanych mandatów tylko z powodu kolejności na liście. Ale w odpowiedzi Krzysztofowi pisałem o roli lokomotyw, które są w stanie wprowadzić wiele miernot (mierny, ale wierny).

      Usuń
  5. Dzień dobry

    Wprawdzie będę się powtarzał po dr Wolandzie ale małe sprostowanie.
    Przy wyborach proporcjonalnych kolejność na liście nie ma (formalnie) przełożenia na wybór kandydata.
    W idealnym świecie o wyborze posłów w ramach danej partii politycznej decydowałyby wyłącznie kompetencje kandydatów zweryfikowane przez wyborców. Niestety nie żyjemy z "świecie idealnym" i wielu wyborców oddaje głos na pierwszą osobę na liście (to chyba zostało z czasów komuny - taki atawizm). Dlatego uważa, się, że pierwsze i drugie miejsca na liście są "biorące" (formalnie zupełnie bezpodstawnie).
    Plusem wyborów proporcjonalnych jest natomiast możliwość reprezentowania wyborców o różnych przekonaniach w sejmie. Jeśli bowiem partia przekroczy 5% poparcia, to jest szansa, że wprowadzi do niego swojego przedstawiciela. W JOW takiej możliwości nie ma!
    W okręgu jednomandatowym zwycięzca bierze wszystko, czyli pozostali wyborcy nie będą reprezentowani.

    Prosty przykład W okręgu mamy: 10% wyborców skrajnie lewicowych, 20% wyborców lewicowych, 30% centrowych, 20% prawicowych, 10% skrajnie prawicowych oraz 10% o poglądach niesprecyzowanych (typowy rozkład społeczeństwa). Przy wyborach proporcjonalnych w okręgu wybrano by 1 posła skrajnie lewicowego, 2 lewicowych, 3 centrowych, 2 prawicowych i 1 skrajnie prawicowego (nieokreślenie nie tworzyliby komitetu wyborczego). W związku z tym 90% społeczeństwa byłoby reprezentowane w parlamencie.
    W okręgu 1 mandatowym (JOW) prawdopodobnie wygra kandydat centrum (30% poparcia) a pozostali nie będą mieli w tym okręgu ŻADNEGO reprezentanta. Ergo - kandydat będzie reprezentował 30% wyborców okręgu, a pozostałych NIE. Czy to jest sprawiedliwe? Wybór należy do czytelników!

    Pozdrawiam

    Krzysztof z Gdańska

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, zgadza się. Z małym sprostowaniem: Taki rozkład poparcia wymusi na mniejszych partiach konieczność zakładania koalicji, a więc będą się dogadywać, a nie walczyć ze sobą- w razie JOW. W systemie proporcjonalnym partie mogą się okładać, zamiast współpracować, bo i tak ci najważniejsi wejdą do Sejmu. A zadaniem polityka jest współpraca. To, co się obecnie dzieje w Polsce, jest antypolityką.

      Usuń
  6. A ja przepraszam A ja 'zapytowywuję"
    Czy my znów do cholery musimy wymyślać własny proch,własny"słowiański "papier
    Przecież gdzie w świecie sa "narodowie" które to już przerabiały JOWY czy jak to się u nich nazywa i maja to 'w jednym palcu"
    Czy my nie możemy, ba powinniśmy czerpać z tamtych wzorców a nie wymyślać własne"jak to będzie" możliwie ze dzieląc/mnożąc przez własną, kulejącą ponoć demokracje.Głupsi jesteśmy czy bardzie partyjni ?
    Dlaczego nie jedziemy na ich doświadczeniach dlatego ze ich Bog zbawił od takiego Kaczyńskiego czy sa inne 'zagwozdki"
    Ja będąc w krajach, gdzie im wprowadzono euro, pytałem Jak jest? Powiedzieli"do dupy" bo.... i tu wymieniono szereg przeciw.
    Tak było z początkami w Austrii tak było i ze Słowacją.i teraz wiem ,ze mając emeryturę w złotówkach, przy przejściu na euro, będę sobie musiał zaklepać parę osiedlowych śmietników o ile 'władza" nie wprowadzi korzystnych przeliczników.A jakoś jestem pewny ze nie wprowadzi
    Wiec wracając do meritum pytam
    Jak jest kuźwa u innych którzy to przerabiali lub przerabiają ??.Kto wie ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Patrz, Wiesiek, a ja mieszkam od 2004 roku w kraju, gdzie wprowadzono Euro (Irlandia) i nikomu do łba nie przyjdzie narzekać. Tak się bowiem składa, że dzięki Euro Irlandia dostała pomoc, gdy ich system bankowy leżał i kwiczał. Dostała, bo powiązanie systemem walutowym uderzyłoby w całą strefę Euro. Oczywiście wiąże się to z koniecznością solidarności i przestrzegania pewnych reguł bezpieczeństwa, ale działają one na korzyść państwa (zabezpieczają przed nadmiernym zadłużaniem).
      Gdy się chce psa uderzyć, kij się znajdzie. To samo było z cenami paliw. Propaganda głosiła, że w Polsce były najwyższe w Europie ceny paliw, podczas gdy w Irlandii ceny były nie dość, że wyższe, to jeszcze nie zawierały w sobie podatku drogowego. Ale co się robi? Ano szuka się kraju, gdzie cena paliwa jest niższa i się płacze, jaki to rząd aspołeczny jest.

      Usuń
    2. wiesiek - rzecz jasna - my tam "odpatrzać" od innych nie będziemy - mamy swoje "patriotyczne tradycje". Tak a propos - w ostatnim numerze "POLITYKI" jest bardzo ciekawy artykuł Wojciecha Szackiego pt. "Popis Kukiza". Na temat JOW-ów właśnie i dziwactw wyborczych, jakie z tego powodu wynikły aktualnie w Wielkiej Brytanii. Temat w sam raz na nasze polskie rozpalone "kukizem" głowy. WARTO PRZECZYTAĆ !!! Autor opisuje także jak przymierzano się do JOW-ów w Nowej Zelandii, tj. kraju będącego w Wspólnocie Brytyjskiej i jak gdyby bardziej demokratycznego niż za przeproszeniem Polska. Rzecz trwała tam KILKA LAT, uruchomiono specjalne programy nauczania na uczelniach, rzecz opisywali i omawiali uczeni oraz politolodzy partyjni, odbyły się dwa referenda, opracowano kilka projektów ustaw parlamentarnych i....nadal wszyscy są niezadowoleni. Uzupełnię ten tekst moim komentarzem do wpisu Leszka - aby się nie powtarzać. Ale dobrze jest, że o tym dyskutujemy i staramy się rozumieć, czy do tej strawy wyborczej używa się widelca i noża, czy też wystarczy zwyczajna łyżka i obiecywana micha. Chwilowo dam Ci temat do przemyśleń. Wyobraź sobie taka sytuację, że rozeźleni Polacy w wyborach JOW-ialnych wycieli wszystkich partyjniackich kandydatów - wybierając tylko bezpartyjnych. I nadchodzi dzień pierwszego posiedzenia Sejmu po wyborach. Widzisz to "oczyma duszy" - tą ogólna "zgodę narodową", to bratanie się panów posłów - wszystkich ze wszystkimi, tą jednomyślność w głosowaniach ????? JA sobie tego nie wyobrażam. Nawet dzisiaj - w tak "monolitycznej partii" jakim jest PiS - jawią się bez przerwy różniste frakcje - a to "ziobrzyści", a to "hofmaniści" i wielu wielu innych, których następnie Pankaczyński wyciepnął ze swojej partyjki. A w JOW-ialnym Sejmie - 460 "niezależnych i samorządnych posłów" ???? Horror !!

      Usuń
    3. Sobiepan - no tak - RACJA !!! Przecież po uchwaleniu Konstytucji 3-go Maja była Targowica i....rozbiory Polski.Historia "kolem się toczy" a Polak nadal durny - także "po szkodzie".

      Usuń
    4. Znawca - może delikatna poprawka, że Konstytucja 3-go maja była przyczynkiem rozbiorów ?!.

      Usuń
    5. Sobiepanie - Twoja wizja, to rzeczywiście horror.
      Jednak czy tak musi być?
      Zastanówmy się. Na takim scenariuszu tracimy wszyscy. Jednak najbardziej dotkliwie taką stratę odczułyby dzisiejsze partie sejmowe. Czy więc to możliwe, że odpuściłyby sobie? Czy to nie zmobilizował je do zrezygnowania z wizażystek dla prezesa, pielęgniarek dla jego mamy itp, na rzecz zatrudnienia ekspertów i wyposażenia swych kandydatów w odpowiednią wiedzę i narzędzia? Patria, która by tego nie zrobiła, znika raz na zawsze ze sceny politycznej.
      Reasumując - nie wierzę, że możliwy jest Twój scenariusz. Zresztą nawet przeciwnicy JOW-ó w to nie wierzą. Oni jako argument przeciw - używają odwrotnego scenariusza, Zwycięska partia (PO lub PiS) bierze wszystko.
      Ale taka wizja mi się podoba. Dlaczego PiS funkcjonuje przez wiele lat - przegrywając po kolei wszystko co można przegrać - bo doskonale wykorzystuje atut bycia w opozycji. Totalna krytyka, gruszki na wierzbie, dzielenie wyborców. Gdyby raz wzięli wszytko - musieli by w następnej kadencji za to odpowiadać. Nie mogliby zwalać wszystkiego na Leppera i Giertycha.

      Usuń
    6. Leszku !!! Istnieje coś takiego jak IV Prawo Murphy'ego - co się ma zepsuć, to się zepsuje. Albo bardziej "młodzieżowo" - co się ma spieprzyć, to się spieprzy. Politycy to w większości taka "nacja", która potrafi się wcisnąć w każdą szczelinę naszego zycia, albo w każdą niedoskonałość prawa. Masz tego przykłady na co dzień. Jeżeli zatem zamierzamy (zamierzają) majstrować przy Konstytucji i w prawie wyborczym - należy BARDZO uważnie patrzeć na ręce "majstrów od usterek". Z reguły robią to tak, aby IM było dobrze - niekoniecznie nam. Mam nadzieję, że się z tym zgadzasz. Znam w polskim ustawodawstwie kilka takich ustaw, które "nowelizuje" się od 25 lat i stały się przez to zupełnie nieczytelne. Czy wiesz komu to służy ???
      Albo weź pod uwagę "kodeks pracy" - za czasów Gierka, kiedy on powstał - liczył sobie nie całe 100 stron i DOSKONALE bronił interesów człowieka pracy. TAK JEST - DOSKONALE BRONIŁ INTERESÓW CZŁOWIEKA PRACY. Weź do reki "dzisiejszy" kodeks pracy. OPASŁE TOMISKO a w rezultacie tego - umowy śmieciowe i inne takie dziwolągi. Wszystko zaś w "majestacie prawa".
      Wróćmy do JOW-ów, - NIKT w Polsce nie wie jak by to mogło wyglądać i ewentualnie funkcjonować, ale już - na wyrywki - wymądrzają się wszyscy. Według mnie, to trzeba kilku lat, aby rzecz dokładnie rozpoznać i zdecydować, czy znośniejszy jest tyfus od cholery. Panukaczyńskiemu i jego Dudzie - już a priori - taki system nie odpowiada - czemu "dał wyraz".
      Gdyby trochę "odpatrzyć" jak to robią np.Niemcy, u których obowiązuje system mieszany, może dało by się coś z tego adoptować na grunt polski. Ale natychmiast Pankaczyński i jego ferajna podnieśli by wrzask i lament., ze stajemy się "niemieckim kondominium". No jak nie - jak tak !
      Niech na wszystkich uczelniach - mających wydziały prawa oraz socjologii i politologii rozpocznie się debata - zaletach i wadach systemu JOW. Niech to w zrozumialej formie trafi "pod strzechy i bereciki". O zmianie Konstytucji i prawa wyborczego nie powinno się wrzeszczeć na mityngach wyborczych, bo to nie mecz piłki kopanej - pomiędzy Legią i "Kolejorzem", gdzie przy pomocy kijów i butelek rozstrzyga się - kto zagrał lepiej. Czy mam rację ?????
      Wczorajsza "debata" kandydatów do "żyrandola" tylko musnęła ten problem - i dobrze. To nie jest czas i miejsce, aby o tym rozstrzygać. Ale tu Komorowski ma trochę racji - niech naród w referendum się wypowie, czy nadszedł czas, aby coś tu zmienić. Zresztą - o samej debacie coś tu jeszcze napiszę - najpierw muszę sobie to poukładać. Generalnie - obydwaj kandydaci chyba celowo ominęli kilka bardzo trudnych tematów, co w moich oczach obniżyło range tej debaty. Przysłowiowej "piątki" nie dał bym ani organizatorom, ani uczestnikom tej "pogaduszki". Co najwyżej "trójki" i "czwórki". Moim zdaniem - lepiej jednak wypadł Komorowski - nie wzywał na pomoc "ojca świętego" i był jednak konkretniejszy. No ale - na pewno inni widzieli coś innego - jak to w Polsce. Kazdy ma swoje "zwidy". I wreszcie ów "horror" po wyborach i na pierwszym posiedzeniu "JOW- ialnego Sejmu" - Leszku - tak się może stać, bowiem co się ma spieprzyć , to się spieprzy. NO jak nie - jak tak. Pozdrawiam !

      Usuń
    7. Piotr - no co Ty, historii nie znasz. Po uchwaleniu Konstytucji 3-go Maja nasi "sąsiedzi" postanowili unicestwić państwo polskie.

      Usuń
    8. Sobiepanie.
      Co do JOW-ów - jako ich zwolennik uważam, że wypowiadasz się bardzo sensownie i rozważnie.
      Co do debaty - zapraszam do mojej notki

      Usuń
  7. Czasami chce mi się rzygać bo "mogę nie wyrobić". Zgadzam na krytykę moich poglądów ale jeżeli krytyka wynika z nieznajomości podstawowych zasad działania państwa to robię się chamski.
    Szerzej opiszę moje odczucia w następnej notce.
    Na szczęście czeka mnie kilkanaście dni wypoczynku i tylko mi szkoda że nie zagłosuję w drugiej rundzie bo będę o 1.100 km od Opola.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Piotr Opolski17 maja 2015 20:06
    O rzesz To się nazywa dezercja i "na czas wojny" karana odpowiednio,Bo się nie chciało d..ruszyć by w odpowiednim konsulacie z odpowiednim zaświadczeniem "dać głos"
    To się nazywa dezercja gdy 'wróg u bram" i należy dać "narodowy odpór!"
    To się nazywa dezercja I oprócz "kary głównej" wyklucza i to absolutnie, od wszelkich "glos"przypisów i errat.Zajmowania stanowiska
    Bo "sam tego chciałeś Grzegorzu Dyndało" wybierając takie a nie inne rozwiązanie, a raczej strategie 'dać tyły!"
    Rozumiem tez ,to wpisywanie się w strategie ogółu, gdy dziś.. po, bohaterów wypinających pierś "po zasługi,medale renty odszkodowania" pojawia się więcej niż walczących..wtedy
    Bo oni przecież "chętnie by życie oddali za "Ojczyznę nasza miłą, ale im akurat zdrowie,im nie pozwalało,lub przypadkiem/ jakoś tak /znaleźli się od niej daleko
    No ale to nie świadczy "o zasługach" czy "dbałości" wszak myślą "byli z narodem"
    No jak nie jak tak!!
    PS
    My tu będziemy rzygać i jak zwykle glosować "na mniejsze zło" Bo "wróg u bram!!"
    Uprasza się wiec czytających by podali jakie potrawy należy spożywać ,by "smakowały " tak samo.," w te i z powrotem"
    Co się ma dobre żarcie marnować.Smakowo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W mojej sprawie nie jest "orzesz". Chęć głosowania za granicą musiałbym zgłosić Konsulowi do 27 kwietnia br. i to kładzie sprawę. W kraju co innego. Można wziąć zaświadczenie zarówno na I turę jak i na II.
      Pozdro

      Usuń
  9. Przypominam "znowelizowany"wiersz Wojtka Młynarskiego
    Nie jestem już żaden smarkacz,
    Łeb mam pokryty siwizną.
    Nie zagłosuję na Dudę
    Bo zbyt cię kocham Ojczyzno!
    Skąd wiem, że wybór niedobry?
    Nie wierzę w zmianę oblicza
    Nie chcę powrotu Ziobry,
    I teczek Macierewicza.
    Na Dudę nie oddam głosu!
    Pamiętam, Jarka premierem,
    I kpiny z demokracji
    I koalicję z Lepperem.
    Nie chcę mieć znów premiera
    Co straszy Ruskiem i Żydem
    Co ciągle dzieli Polaków
    I może zaszczuć jak Blidę.
    Za kłamstwa i pomówienia,
    Prawdę, mgłą sztuczną okrytą
    Za skłócanie rodaków
    Za IV Rzeczpospolitą.
    Za "Tusk ma krew na rękach",
    A memu Bratu Chwała!
    Za wrzaski nad trumnami
    I nogę generała!
    Za propagandę, która nie łączy, ale dzieli.
    Za żądania pomników z kieszeni obywateli!
    Za marsze z pochodniami,
    Jazdę "po trupach do celu",
    Za negowanie wyborów
    I PROFANACJĘ WAWELU!!!!
    Dziś w duszy mej zakamarkach
    Odkrywam decyzji sedno:
    Nie chce powrotu PiS-u,
    Bo nie jest mi wszystko jedno!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wieśku - wydrukowalem sobie ten wierszyk Wojtka Młynarskiego. Od czasu, do czasu - ku "pokrzepieniu serc" odczytam !!! Dzięki !

      Usuń


Kod do zamieszczania linków - wystarczy skopiować do komentarza, w miejsce XXX wstawić link, który chce się zaprezentować a w miejsce KLIK można wpisać jakiś tytuł, czy objaśnienie lub zostawić bez zmian. Linkiem może być adres strony tego lub innego bloga, adres jakichś treści (zdjęcie, film, wiadomość) z internetu. Może to być też adres komentarza do którego chcesz się odnieść. Znajdziesz go wtedy klikając prawym przyciskiem myszy na datę interesującego cię komentarza.

<a href="XXX" rel="nofollow"> <b>KLIK</b></a>