poniedziałek, 20 stycznia 2014

Kuchenne zapachy !!

refleksje po 60-ce, refleksje, felieton, kuchnia, historycznie, limeryki, polityka, okiem emeryta


Wzorem Knezia trza od czasu do czasu coś napisać w naszej kuchni.

WSTĘP
Moja córka ma charakterystyczny sposób robienia obiadu. Na godzinę przed otwiera swój skoroszyt z wpiętymi przepisami i zastanawia się co by tu na dziś ugotować. Koncepcji ma wiele. Można wrobić swoich „rodziczków” a jak się nie uda to wybiera przepis i udaje się do „Albertheina” na zakupy wszystkich produktów. Jednym z tych dań przeniesiony na grunt polski jest smaczny eintopf o nazwie danie meksykańskie, które jest robione na bazie kiełbasy paprykowej chorizo+biała kapusta+fasola biała konserwowa+kukurydza konserwowa+ pomidory+ papryka+przyprawy /liść bobkowy, ziele angielskie, sól, do smaku/.
Jest sęk i to w tym, że moje Szczęście nie znosi papryki i jak to danie robię to prawie wyłącznie dla siebie.

DYLEMATY SKNERUSA.
Być może na starość robię się sknerą bo staram się wykorzystać do cna wszystko co da się zjeść i dlatego moja zupa meksykańska została zblokowana z robieniem gołąbków. Żonie po zawinięciu gołąbków pozostaje sporo białej kapusty i wtedy przychodzi na mnie kolej i moje danie meksykańskie.


PRACUJEMY
Do gara wędruje pokrojona w kostkę pozostała po gołąbkach kapusta biała wraz z pokrojoną w kosteczkę kiełbaska chorizo która nada charakterystyczny posmaczek. W okresie letnim dodaję pomidory malinowe pokrojone dość niedbale w większe kawałki bo lubię jak mi pływają jakieś pomidorowe farfocle bo i kolorytu dodają, zimą z puszki. Dalej to już każdy jest wirtuozem przy swoim garze. Do mojego gara wpada papryka słodka, /szczególnie fajny jest mix 3 kolorowych papryk i wtedy danie wygląda koncertowo/ fasolka biała i kolorowa, kukurydza i smakuję......czasami jakąś kaszkę jęczmienną lub kartofelek a może trochę makaronu. Z chwila uzyskania konsystencji w której łyżka stoi pozostaje już tylko doprawić.
Smacznego !!.

RÓŻNOŚCI
Jestem mężczyzną któremu pozostały ledwo dwie męskie cechy ale dobre i to; przy pewnej ważnej czynności jeszcze nie muszę siadać i jak przystało na mężczyźnie jestem wódczany a nie piwny czy winny. Coś jednak zaczyna się zmieniać tzn. siadać dalej nie muszę ale zaczynam się rozsmakowywać w winie i nawet trochę na ten temat poczytałem. Fakt, że wino nie ma takiego kopa ale z drugiej strony jest możliwość przetestowania układu nerkowo-moczowego a od biegania zawsze lepsza kondycja – słowem same plusy.



Dotychczas „używalismy” Tokay-Furmint /nie tylko w Boże narodzenie, do rybki/.Jakiś czas temu wykapowalismy wino czerwone, półsłodkie, portugalskie, które nazwaliśmy „z kogutkiem” / na zdjęciu/. Do kupienia wyłącznie w „Realu”.
Droga Klarko !
Zakłóciłaś nasz porządek swoim pavulonem i dzięki za to bo wino naprawdę dobre i w przyzwoitej cenie. W rewanżu spróbujcie wina z kogutkiem tylko trzeba go dobrze schłodzić bo w temp. pokojowej to świństewko.
                              Unia Europejska chce nam udowodnić że wędzenie jest niezdrowe ale bardzo zdrowe jest pakowanie do wędlin kilkunastu specyfików z litera „E” na początku. To chyba zazdrość, bo jest rzeczą ogólnie znaną, że np. na zachodzie szynki paczkowane smakują jednakowo niezależnie od ceny czy opakowania. Musi ich szlak trafiać jak Polacy wożą na zachód kilogramami wędliny.
Niech się wypchają – sami sobie będziemy wędzić albo pojedziemy do Knezia to nam uwędzi.

Na koniec mam pytanie.
Ponoć można wędzić w woku. Próbowałem i uwędziłem żonę, mieszkanie a kiełbasa pozostała niemal nietknięta. Czy ktoś tego próbował i jakie stosował składniki do wędzenia ?.

Do Watrowiska już niecałe pół roku !!!!

Pozdrawiam wszystkich żarłoków !!!!!












35 komentarzy:

  1. O wypraszam sobie Piotrze!

    Jestem "winny" od wielu lat. "Wódczany" byłem tylko przez okres ok. 2 lat, gdy mieszkałem na wsi (było to w czasach, gdy w popularnych sklepach nie było jeszcze prawdziwego wina).
    Czy w swojej wypowiedzi sugerujesz, że z moją "męskością" jest coś nie tak?

    Pozdrawiam
    Krzysztof z Gdańska

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z kolei potrawa... rewelacyjna!
      Mam tylko jedno pytanie: czy zamiast kapusty jest możliwy wariant mniej "wzdymający" np. sałata albo coś innego?

      Pozdrawiam

      Krzysztof z Gdańska

      p.s. Wiesiek ma rację z tym Tokajem, nie godzi się go odrzucać dla jakiejś "Portugalii". Sugerowałbym Tokaj "szamorodni". Wprawdzie jest 2 razy droższy ale też 2 razy lepszy (na Tokaj Asu Cię nie namawiam, ze względu na stan Twojej kieszeni) :)))

      Usuń
  2. A ja z taka jakaś nieśmiałością chciałbym zauważyć /stwierdzić/ ze: prawdziwie "ekumeniczna" na tym świecie pozostała jeszcze kuchnia no i może muzyka.
    A naprawdę dobre potrawy to te które komponowane są sercem, smakiem no i z tego co akurat "mamy pod ręką lub w lodówce"choć jak się spotkają ludzie o "rożnych smakach"ciężko jest oj ciężko.Pozostaje każdemu postawić przed nos przyprawy aby sobie sam i indywidualnie "dosmaczać bazę".
    Tokaje radze nie porzucać Jak mawiają bracia Madziarzy te oprócz słońca zawierają szczep bakterii penicyliny.Tymi zaś "z putonami" 3 - 6 można ułaskawić każdą sekutnicę.A już "małmazja" niewiele mniej słodsza od miodu
    No to "‘Ege szege dre’ z odpowiednim akcentem bo "gdy nie" brzmi "paskudnie" zamiast "Na zdrowie"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesku i Krzysku - miałerm w swoim zyciu kilka okresów raczenia sie przeróznymi trunkami ale w zasadzie jestem wódczany tylko czasami nie wypada...... .
      Kariere rozpocząłem od win: wino m-ki wino, wino truskawkowe, wino z owoców lesnych itp. Późniejszy okres był dzielił sie na fascynacje i dylematy czy z czerwona kartka czy z niebieską. Dzis juz nawet nie pamietam ktora była mniej wstretna. Nastepny okres to było wermuthowanie - skład 1/2 pojemności wino wermuth /kazde/ ćwiartka /wtedy nowość/ tonicu i ćwiartka soku pomarańczowego z puszki, nazwe moki pamietam do dziś - Dodoni. Jak do tego jeszcze była kostka lodu no to elegancja francja.
      Później księzycówa, ktora zakończyłem wesoły okres socjalizmu. Dzis wino od czasu do czasu a na bieżąco wspomagam przemysł monopolowy.
      Z tokajem jest dość smieszna sprawa. Przypominam sobie i tokaj aszu i szamorodni, ktore były na nasza kieszeń a furmint to juz była wyższa pólka. Dziś spsiał furmint i w lidlu był po 9,99 zł.
      Pozdrawiam

      Usuń
  3. Juzaś te rzadne literówki... Bardzo, Piotrze, lubię gotować, a z ajtopu (ajntopfu, quod libet), to nieraz udało mi się wyczarować poemat. Co do trunków , to jestem staroświecki: "biyr i sznaps", a następnie decyduję, czy dalej biyr, czy sznaps. W zasadzie jestem niewinny, choć szklaneczką domowego winka też nie pogardzę. Wyjątek stanowi tu deser serowy (roztomajte kyjzy od hauski z kminkiem do gorgonzoli), gdzie czerwne półwytrawne wino jest niezbędne.
    serdeczności

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myśle że i u Ciebie u mnie eintopf był na porządku dziennym. Pamietam Babcine "Katofylzupa", krupnik, barszcz z ziemniakami umaszczonymi, kapuśniaki z kawałkiem żeberka w środku itp.
      Bądź mi bratem jeżeli lubisz ser domowy, typu Brie czy Camembert i im bardziej smierdzący tym bardziej pociągajacy.
      Podzielam zdanie biyr i sznaps ale niekoniecznie razem.
      Pozdrawiam

      Usuń
    2. Witam "sznapsiarzy"!
      Ja od małego byłem też niewinny. Zamilczę w jakich leciech, ale zaczynałem od sznapsa. Po krótkiej praktyce w tym rzemiośle, przesiadłem się na biyr. Jednak szybko wróciłem do "wyuczonego" zwyczaju. Biyr służy mi teraz za popitkę przy dobrym obiedzie i ewentualnie dla zabicia czasu, gdy nie ma odpowiedniego sznapsowego towarzystwa.
      Nie ta dawno usłyszałem potwierdzenie słuszności mej decyzji powrotu do sznapsa.
      Sp. Gucio Holoubek, zapytany co robić, by w bardzo dojrzałym wieku zachować radość życia, odpowiedział - "trzeba być absolutnie wiernym swoim nałogom".
      Piotrze u nas w domu (do tej pory nie rozgryzłem kim jestem, jaki region mógłbym uznać za moją małą ojczyznę - pomorze?, Kujawy?, wielkopolska?) ajntopf w zasadzie był podstawą wyżywienia. Obiad stricte dwudaniowy był zarezerwowany dla niedzieli i świąt. Nie wiem, czy kluski ziemniaczane z okrasą i dodatkami w postaci kiszonej kapusty, lub chudego twarogu do tej kategorii mogą być zaliczone? Niby to nie zupa, ale też nie ziemniaki, sos, mięso i surówka.
      W każdym razie chyba wszędzie dania "jednogarnkowe" były znane i "stosowane".
      Pozdrawiam smakoszy, obżartuchów i niejadków.

      Usuń
    3. Eintopf czyli danie jednogarnkowe ma swoja uzasadniona historię.
      W typowej, śląskiej rodzinie danie zwane obiadem nie było jednolite i jednakowe dla wszystkich. W rodzinach robotniczych górników, hutników i innych ciężko pracujących najważniejszy był posiłek dla tego ciężko pracującego gdyż często jego zona nie pracowała i była tzw. "przy mężu" a w domu sie nie przelewało. Dla pracującego musiała być zupa, drugie danie i /najczęściej/ na deser kompot. Dzieci tez często miały swojej jedzenie a w swej łaskawości ojciec podrzucił pół karminadla i "doł wytonkac zołza z talyrza". Eintopf był dla wszystkich ale musiał zaspokoić apetyt pracujacej głowy rodziny. Częstp również eintopf był składanka potraw z tygodnia cos jak bigos.
      Wspominam takie danie z rozrzewnieniem i właściwie dziwie sie że pamiętam jeszcze takie szczegoły. Najbardziej mi smakowała jako eintopf kartoflanka ze skwarkami........... pamietam ten smak.
      Pozdrawiam

      Usuń
  4. Klik dobry:)
    A czy gotujący panowie nie są przypadkiem kuszeni przez szatana zwanego "dżender"? ;) Czy to się godzi tak grzesznie do kuchni wchodzić? :)))

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak sie jakos składa, że moja zona wcale nie jest skora wywalic mnie z kuchni !!!!! - ona chyba tez gender..............a właściwie to jest tp gender. Może ktos mi wytlumaczy jak prostemu chłopu ?.
      Pozdrawiam

      Usuń
    2. Ellu - nie musisz się bać! Panowie tak "so wsiem" pań z kuchnie nie wypędzą!
      Ktoś przecież potem ten gar po ajntopfie musi umyć!
      Pozdrawiam.

      Usuń
  5. alElla20 stycznia 2014 13:34
    Matko moja No jak nie, jak tak. A kto by rożno kręcił,czy naleśniki podrzucał,jak nie diabeł, ogonem??
    Przecież od 2000 lat ???wiadomo ze "obżarstwo i nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu /przez ascetów zwane "łakomstwo" to punkt 5 w całym ciągu 7 Grzechów głównych.
    I powiem Ci w całkowitym zaufaniu, ze wolę już coś tam pichcić przy ogniach piekielnych i pędzić tam bimber/bo diabły przekupne i żyć się tam da/ a i ogień maja jak nada/niż w postaci anioła, w koszulinie, z gołym tyłkiem, siedzieć na "niebieskiej chmurze" śpiewając "hosanna " czy inne alleluja"
    Cholernie nie lubię przeciągów i "gdy z dołu podwiewa"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesiek - 100 % racji.
      Pozdro

      Usuń
    2. Bardzo mi się podobają takie "dżendery" podrzucające naleśniki i rożno kręcące. Mężczyźni do kuchni, kobiety (podobno słabsze w sztuce gotowania) na traktory!

      :)))

      Usuń
    3. panowie do garów a panie do baru

      Usuń
    4. alElla20 stycznia 2014 14:48
      To Ty jeszcze nie wiesz, ze te chłopy co gotują to "gendery"
      Przecież "sukienkowi" sami nie gotują bo maja tylko "od i do tego"? gosposie./stad takie a nie inne w tych kręgach "zajmowane stanowisko i przekonania"/
      A z tym "kobiety na traktory" to bym się tak znów nie śmiał.
      Taki "Ursus" co to do dziś na "starych" afiszach z uśmiechniętą traktorzystką zobaczysz,tak trzasł, tak wibrował, ze dzisiejsze wibratory przy nim, to mały pikuś.
      Stad tez "komuna" miała stały zaciąg młodych,chętnych i pięknych traktorzystek.Kolejki do tego Ursusa stały.
      Panowie ci starsi co trochę "motoryzacji" liznęli i się na niej znają,powiedzą "o Ursus to siła" daj Boże każdemu.

      Usuń
  6. złośliwie napisałam bo mam kapitalną książkę do dokończenia a muszę gotować bo dzień bez obiadu u nas się nie zdarza.
    Wino wypróbuję na pewno.

    OdpowiedzUsuń
  7. A dla Piotra w "podziękowaniu za zrozumienie i poparcie,znaleziony w blogosferze, Kota Mordechaja
    " Poemat o Potworze Genderze"
    Już na gór szczytach przycichły jodły,
    kura już poszła na grzędę,
    czuwa wyłącznie – w zamiarach podłych -
    potwór, co zowie się gender.

    Śpi sprzedawczyni i żona szejka,
    śpią słodko ciotka i wujek,
    nawet lewacy chrapią w jaczejkach,
    a gender siedzi i knuje.


    Wciąż kombinuje nowe sposoby
    w swych kulturowych okopach,
    żeby na babę chłopa przerobić,
    a babę znowuż na chłopa.

    Z tradycji świętej, że chłop ma ptaka,
    potwór upiornie się śmieje
    i furt uprawiać leci po krzakach
    straszny, zdziczały seks z gejem.
    ….
    Truciznę wpuści do pomyślunku
    uczciwej nawet kobiety,
    za grosz złamany nie ma szacunku
    dla słusznych słów katechety.
    ….
    A jak rodzinę zwykłą to bydlę
    przypadkiem dorwie w swe szpony,
    to poniewiera nią tak obrzydle,
    że jęczą kościelne dzwony.

    Los tak już ciężko doświadczał naród,
    tak wygarbował mu skórę,
    a teraz jeszcze, w ramach domiaru,
    zesłał mu tę kreaturę!
    ….
    Bo niczym długi, rozbite Porsche,
    głód, ogień, wojna, cholera,
    wobec zarazy z wszystkich najgorszej:
    tego potwora gendera.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uściślenie: powyższy poemat nie jest autorstwa Kota Mordechaja (on go tylko cytował), lecz jego przyjaciela Bobika, specjalisty od psoezji renesanpsowej:
      http://www.blog-bobika.eu/?p=1641

      Usuń
  8. Zgodzę się panowie ze wszystkim, za jednym wyjątkiem... wino do obiadu, zwłaszcza do mięs, MUSI być wytrawne!
    Słodkie Tokaje (znakomite skądinąd!) sprawdzają się przy kawie i deserach, nie przy eintopfach na ostro.
    Słowo! Niech mnie dzender świśnie!

    OdpowiedzUsuń
  9. Trzeba zacząć od tego, żeby baby wpuszczać do kuchni tylko do zmywania garów! Nie można tak poważnej sprawy powierzać w ręce tak płochych istot! :D
    W ostateczności można im pozwolić zrobić szarlotkę, bo już ciasto drożdżowe, czy np. taki tort egipski to już nie, ja bym nie ryzykował. :P
    Co do tego gendera, to ja dopiero teraz się dowiaduję, że go sam propagowałem, a teraz jak się zapieram to mnie wyklęli najpierw katolicy, potem ateiści i jeszcze feministki plują na sam widok, to ja już nie wiem - mam jeszcze sobie cycki przyprawić???

    Co do kapusty, to ja przy jej pomocy utylizuję sosy po pieczeniu. Wrzucam do nich kapustę, pieczarki, pomidory, paprykę i duszę aż nabierze wszystko fajnego wyglądu i smaku. Ewentualnym nadmiarem tłuszczu najpierw dzielę się z psem, dolewając mu do suchej karmy, ale trochę zostawiam - kapusta lubi tłuszcz.
    Co do wędzenia, to się zgadzam z Tobą Piotrze, mogą mi skoczyć (do wędzarni)! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty sobie nierób podśmiechujek tylko szykuj dużą wędzarnie i pokoje gościnne hehehehe !!!.
      Odnosnie bab racja a jak przy zmywaniu nachlapie to ma pełne prawo przejechac kuchnię na mokro !!
      hehehehe

      Usuń
    2. Wędzarnia na raz pomieści ok. 60 kg wsadu, więc damy radę. :)

      Usuń
    3. Ale przedpotopowi jesteście panowie. Dzisiaj brudnymi garami zajmują się maszyny znywające. :)))

      Usuń
    4. Ale bez baby jakoś tak nudno, co mi po maszynie? :D

      Usuń
    5. Kneź Okrutnik20 stycznia 2014 19:44
      Matko moja To już jesteś niedaleko od rozwiązania prawdy oczywistej.Dlaczego to bogowie "wyposażyli" kobiety w małe stopy?
      Ano po to, by mogły stać bliżej, zlewozmywaka, bo wtedy "przy zmywaniu mniej nachlapie"

      Usuń
    6. Wiesiek, miarkuj się, bo zaraz Cie nawet moje modły nie uratują! :D :D :D

      Usuń
    7. Faktycznie... co po maszynie? Nie da chłopu ścierką przez łeb :)))

      Usuń
    8. hehehe!!! :D :D :D

      Usuń
  10. Co do tych win, to mogę tylko tyle powiedzieć, że nie pasują wytrawne do ciasta, ale słodkie do mięsa jak najbardziej! Z tym, że do kiełbasy w kapuście jednak polecałbym dobre piwo. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A najlepsze wina różowe, bo pasują do wszystkiego i nie trzeba pamiętać, jakie, do czego podawać.

      Usuń
  11. Kneź20 stycznia 2014 23:27
    Ty to potrafisz odwrócić kota ogonem !!
    /wszystkich tu przytomnych biorąc na świadków, z pytaniem Komu tu należy się /pierwszemu/"mokra ściera przez łeb"
    A kto napisał
    "Trzeba zacząć od tego, żeby baby wpuszczać do kuchni tylko do zmywania garów! Nie można tak poważnej sprawy powierzać w ręce tak płochych istot! "
    A ja "przestraszony" ,o Matko moja,tylko to, powiedzmy sobie....... rozszerzyłem.
    Jak tak dalej będziesz to Ci niedługo PIS, Macierewicza ,przyśle na szkolenie.

    OdpowiedzUsuń
  12. Dobra :)
    Kneź i Leszek za gary do garów!
    Wiesiek za rozszerzenie do patelni!
    Piotr za hehehehe do szatkowania kapusty.
    I... ani mru, mru, bo mokra ściera pójdzie w ruch.

    A Klarkę zapraszam do baru na wino :)

    OdpowiedzUsuń
  13. alElla21 stycznia 2014 11:13
    No dobra mogę grilować.Tyle tylko ze "dla dobrosci" to co na grillu trzeba i warto piwem podlać No i łyknąć, albowiem gardło od ognia i dymu, zasycha.
    Przypominam tez, starą, mądrą i dobra zasadę./prawo/
    "Nic tak nie przysparza kobietom urody, jak kieliszek alkoholu wypity...przez mężczyznę"
    Wiec wołajcie nas "od czasu do czasu" do tego baru.Dla waszego dobra...oczywiście.
    Choc tego "Knezia" to trochę się obawiam bo może mi wmawiać,potem, ze te wszystkie butelki ...to ja osuszyłem

    OdpowiedzUsuń


Kod do zamieszczania linków - wystarczy skopiować do komentarza, w miejsce XXX wstawić link, który chce się zaprezentować a w miejsce KLIK można wpisać jakiś tytuł, czy objaśnienie lub zostawić bez zmian. Linkiem może być adres strony tego lub innego bloga, adres jakichś treści (zdjęcie, film, wiadomość) z internetu. Może to być też adres komentarza do którego chcesz się odnieść. Znajdziesz go wtedy klikając prawym przyciskiem myszy na datę interesującego cię komentarza.

<a href="XXX" rel="nofollow"> <b>KLIK</b></a>