Pomysły "technicznego" eksperta.
Nie będę się znęcał nad nieszczęsnym profesorem Glińskim. W ostatnich dniach, a nawet tygodniach musiał nie jedno usłyszeć na swój temat. I musiał to „mężnie” znieść – dla dobra ojczyzny, oczywiście.
Wystarczająco dołożyła mu czerwonousta prof. Staniszkis. W wywiadzie dla RMF FM powiedziała, że projekt Gliński,: „… może jest dogorywający, ale na pewno nie jest nudny, bo jednak czeka nas przedstawienie, takie kompleksowe, niskiej jakości polityki rządu Tuska w wykonaniu i profesora Glińskiego, ale i samego Jarosława Kaczyńskiego...”. Tłumacząc to na język polski, jedyna korzyść z tego „projektu” jest taka, że prezes będzie miał uzasadnioną okazję, by z trybuny sejmowej zdrowo dowalić Tuskowi.
Nie będę też znęcał się nad pomysłem „technicznego eksperta” w „technicznym rządzie” pana profesora Rybińskiego. Chociaż temat jest niezwykle ciekawy. Jak to się dzieje, że ludzie skądinąd niegłupi, wpadając w bliższą czy nawet dalszą orbitę pisowską głupieją do imentu?
Zastanawiam się tylko, czy pomysł ze stypendiami to autorskie dzieło Rybińskiego, czy był on inspirowany przez „ojca wszystkich dzieci, oprócz własnych” – prezesa K.?
Podaję za „Dziennikiem Łódzkim”:
Od początku swojej kariery profesor Krzysztof Rybiński niejednokrotnie występował w mediach jako specjalista w dziedzinie ekonomii. Nie ma się co dziwić, bo ma się czym pochwalić. Najpierw ukończył studia na Wydziale Matematyki i Informatyki oraz na Wydziale Nauk Ekonomicznych Uniwersytetu Warszawskiego, później został absolwentem Szkoły Głównej Handlowej, gdzie uzyskał stopień doktora habilitowanego nauk ekonomicznych i tytuł profesora nadzwyczajnego.
Profesor Rybiński specjalizuje się w ekonometrii, finansach międzynarodowych, globalizacji i polityce gospodarczej. Pracował m.in. jako inżynier oprogramowania w Tokio i był konsultantem Banku Światowego. Ale to tylko mała część jego dokonań. Chociaż w mediach stał się rozpoznawalny już dużo wcześniej, to można powiedzieć, że niemały wpływ na jego popularność miało objęcie stanowiska wiceprezesa Narodowego Banku Polskiego w roku 2004, pod protekcją Leszka Balcerowicza. Dwa lata później Rybiński zaczął prowadzić ekonomicznego bloga, a dzisiaj jego regularne wpisy można znaleźć też na prawicowym portalu w Polityce.pl. Ale nie tylko tam, bo profesor ma na swoim koncie również publikacje dla „Faktu” czy „Financial Times”.
Piękne cv. Chyba jednak zbliżenie do prawicy coś w nim rozregulowało. Rybiński stworzył w lutym we współpracy z Opera TFI pierwszy w Europie fundusz inwestycyjny, który ma zarobić na globalnym kryzysie gospodarczym. Fundusz inwestuje między innymi w tzw. krótkie pozycje na kontraktach europejskich giełd, włoskich obligacji, a także w złoto czy obligacje rządu USA. Ta prosta konstrukcja sprawia, że im na rynku dzieje się gorzej, np. akcje spadają, to klienci funduszu zarabiają więcej. I odwrotnie. Musiał więc głęboko wierzyć, że UE i Polska będą się pogrążać w recesji. Początkowo wszystko potwierdzało te jego przekonania. W kwietniu fundusz EUROGEDDON osiągnął najlepszą stopę zwrotu ze wszystkich funduszy w Polsce, ponad 8 proc. W maju, według wyceny na dzień 30 maja EUROGEDDON zarobił ponad 13 proc.
To chyba był powód wciągnięcia go do gry pt. rząd techniczny. Ze swoją kasandryczna wizją Polski i UE – idealnie nadawał się do towarzystwa Gliński – Kaczyński.
Ale już pod koniec grudnia 2012 r. okazało się, że jednostki uczestnictwa funduszu potaniały o 34 proc.
– Taki wynik to prawdziwy Armagedon dla funduszu. Okazuje się, że łatwiej stawiać czarne prognozy, niż zarządzać pieniędzmi klientów – stwierdza Piotr Kuczyński, główny analityk Domu Inwestycyjnego „Xelion”.
Te wyniki i reakcja ekonomistów i polityków na pomysł ze stypendiami, musiały chyba zadziałać ja kubeł zimnej wody na „technicznego” Glińskiego. Delikatnie zdystansował się od tego projektu. Jednak nie od jego pomysłodawcy. Nadal ma on miejsce w „rządzie technicznym”, a to już nie jest śmieszne. Dopóki Rybiński traci własne fundusze (mam bowiem nadzieję, że pozostali akcjonariusze byli świadomi podejmowanych decyzji), można się temu z ciekawością przyglądać. Jeżeli jednak zacząłby w ten sposób zarządzać funduszami państwa, przy czynnym wsparciu Zbawiciela – to na prawdę byłby już ARMAGEDDON.
Amen !
OdpowiedzUsuńGd.- Wrz.
Bravo, bravo, bravissimo Leszku Drogi! Uściski :-)))
OdpowiedzUsuńW polskim świadku ekonomicznym, nazywają różne wystąpienia i pomysły Rybińskiego dwoma słowami: "Ryba odpłynął".
OdpowiedzUsuńLepszego komentarza na pomysły tego eksperta chyba nie trzeba.
Miało być "w polskim światku", a nie "świadku" - przepraszam.
OdpowiedzUsuńZnałem strażaka (nie, nie Pawlak mu było), co podpalał zabudowania tylko po to, by zapracować gaszeniem na miano bohatera, medal i awans.
OdpowiedzUsuńSłyszałem o ratowniku ratującym tonących ,,po'', bo wyciągnięcie z wody żywych było nieatrakcyjne medialnie.
To byli prości ludzie bez tytułów, co ich, oczywiście, nie zwalnia z odpowiedzialności; mieli zdolność odróżniania zła od dobra.
Rybiński przypomina obu, z tą różnicą, że tytułów ma więcej a świadomość staranniej wyedukowaną. Tak jak oni gotów podpalić Polskę dla upieczenia własnej pieczeni. I utopić Polaków w kryzysie, żeby medialnie awansować z wróżbity trzeciej kategorii na proroka.
Brak u profesora kompasu moralnego bulwersuje. Powszechność takich chwastów w świecie polskiej nauki już trwoży.
Dyl Sowizdrzał
Wiesz co Dylu !! - nie jestes taki głupi jakim inni chcieli by Cie widziec.
UsuńKompas moralny - własnie zacząłem o tym pisać notkE tylko ten kompas nazwałem inaczej, po prostu "OSZUST" /co udowodnie w swojej nastepnej notce/.
Pozdrawiam