Odcinek 23 - czyli JOWialnie
Ponieważ felietony te są niejako dodatkiem do głównych treści zawartych na moim blogu w zakładce "REFLEKSJE", założyłem sobie, że będę poruszał w nich tylko osobiste doświadczenia. Wszelkie analizy spraw politycznych, społecznych zostawiam dla wspomnianego działu na blogu.
Konsekwencją tego miało być unikanie polityki w felietonach. Jednak by nie stwarzać wrażenia, że emeryt - to już tylko "różańcem" może się zajmować, coraz częściej również i w felietonach pojawia się polityka. Ubolewam nad tym zjawiskiem mocno - ale opanować go nie potrafię.
Ostatnio poczułem potrzebę zajęcia się JOW-ami, czyli jednomandatowymi okręgami wyborczymi. Asumpt do tego dała mi argumentacja jednego z przeciwników tego rozwiązania. I to wcale nie dlatego, że się z nią nie zgadzam. Ale zacznijmy od początku.
Dawno, dawno temu, kiedy nawet PO była gorącym zwolennikiem i orędownikiem JOW-ów ja sam, po głębokim namyśle "zapisałem" się do ich (JOW-ów, nie PO) entuzjastów. Agitowałem gdzie się da. Polemizowałem z każdym - czy tego chciał, czy nie. Wtedy mieliśmy świeżo w pamięci początki demokracji wraz z parlamentem w którym "toczyło się" ponad trzydzieści kół poselskich. I właśnie najzagorzalsi przeciwnicy JOW-ów przytaczali taki argument: "jeżeli w każdym okręgu wyborczym "elektorat" wybierze "swego" przedstawiciela, to w sejmie będziemy mieli nie 30, a 130 kół poselskich. Czy taki sejm jest w stanie wyłonić rząd i skutecznie rządzić?"
Dzisiaj natomiast z ust tych samych "autorytetów" usłyszałem: "jeżeli wprowadzimy JOW-y, to w sejmie będą tylko dwie partie, zamieniające sie rolami co jakiś czas. Nie będzie miejsca na najmądrzejszą nawet inicjatywę obywatelską, co zaprzecza demokracji".
Zacząłem się zastanawiać - czy możliwe jest, aby oba argumenty były słuszne? Chyba tylko w starym żydowskim dowcipie to możliwe. Tam rabin mający rozsądzić dwóch zwaśnionych rodaków, po wysłuchaniu pierwszego, przyznał mu rację. Potem wysłuchał drugiego i też przyznał mu rację. Na zdziwienie swojego ucznia - "ależ rabbi, to niemożliwe, by obaj mieli rację!" - rabin rzekł do niego - "ty też masz rację".
Ale ordynacja wyborcza to zbyt poważna sprawa, by problemy z nią związane rozwiązywać jak w tym dowcipie. Jedynym sensownym rozwiązaniem wydało mi się to, że przeciwnicy JOW-ów z zasady nie mają racji. Wtedy nie ważne są argumenty, nieważne jest, że te argumenty wzajemnie się wykluczają. Ważne, że ONI nie mają racji, a rację mam JA!
Tak oto dzięki przeciwnikom JOW-ów, odżył mój zapał, by o nich mówić. Zapoznałem się z opiniami internautów - i oto co tam znalazłem:
Wujek Sam z tego plakatu kogoś mi przypomina. Oczywiście! Paweł Kukiz. Potwierdzenie znalazłem na stronie Pawła Kukiza
Oczywiście natychmiast znalazłem listę poparcia JOW-ów i dopisałem się do niej.
Tak więc drodzy moi adwersarze - jeżeli nie chcecie bym zabierał głos i Was denerwował nie gadajcie głupot!
Inne zdanie to niekoniecznie głupota, a oponent nie koniecznie musi być głupi, ale ok., nie komentuję :) Ty tu rządzisz i możesz sobie życzyć wyłącznie pochwał swoich przemyśleń.
OdpowiedzUsuńInne zdanie to oczywiście nie oznacza głupotę z automatu. Ale inne zdania wzajemnie sobie przeczące - to już głupota. I o tym właśnie piszę.
UsuńBo jak polemizować z dwoma przeciwstawnymi argumentami? A każdy z nich uważa, że jest właśnie dowodem na określoną tezę? Możliwe jest tylko takie rozwiązanie:
- albo argumenty są głupie
- albo teza jest głupia
Co należało udowodnić.
Oczywiście, na problem JOW-ów można patrzeć z różnej perspektywy. Można mieć do nich różne, osobiste podejście. Ale argumentacja musi być spójna, bez sprzeczności.
Ja jestem gotów do dyskusji z każdym racjonalnym argumentem. Tylko takie muszą paść ze strony przeciwników JOW-ów.
Kiedyś słyszałem wypowiedź japońskiego matematyka, który pracował na problemem udowodnienia Wielkiego Twierdzenia Fermata jego związku z krzywymi eliptycznymi. Wypowiedź dotyczyła jego kolegi i współpracownika, a brzmiała mniej więcej tak:
OdpowiedzUsuń- On nie był dobrym matematykiem, on się często mylił, ale on się mylił w dobrym kierunku!
Tak więc nie ma nic złego ani wstydliwego w myleniu się. Wstyd to nie wyciągać wniosków z pomyłek i trwać w przeświadczeniu o własnej nieomylności.
"...On nie był dobrym matematykiem, ... on się mylił w dobrym kierunku..."
UsuńPomimo dobrego kierunku, dobrym matematykiem nie był. Nie byłby w ogóle matematykiem, gdyby mylił się w przeciwnym kierunku.
W tej historii ważny był postęp wiedzy - gdyby nie ten "nie dobry" matematyk, pewnie dowodu dalej by nie było.
OdpowiedzUsuńNie jest tak istotne czy te JOW-y będą, czy też system mieszany albo większościowy - ważne są warunki w jakich to funkcjonuje, a te między innymi tworzysz Ty, Piotr, czy ja. Tylko między nami jest pewna różnica, ja nie jestem związany z jakimkolwiek ugrupowaniem i mam do wszystkich stosunek bardzo zdystansowany, a czasami wręcz wrogi - ja jestem przekleństwem polityka, bo ja go sprawdzam - wy go staracie się usprawiedliwić. Kanalia wybrana zarówno z partyjnego nadania jak w JOW, pozostanie kanalią i nigdy drugi raz wybrana być nie powinna. Polityk który jest niewiarygodny powinien liczyć dni swoje do końca kadencji, z pewnością że nigdy więcej drugiej kadencji nie będzie. Tymczasem my się bawimy w wynajdywanie uzasadnienia dla istnienia takiego typka i chociaż nas mierzi, to jednak w imię partyjnej lojalności, czy jak by tego nie nazywać, dajemy mu fory i kolejne szanse. Kiedyś mnie to zajmowało, teraz nie mam specjalnych skrupułów. Los polityka jest mi absolutnie obojętny, dopóki nie udowodni że jest przyzwoitym człowiekiem. Jak widzę, dla nich to bardzo trudne zadanie :D
Drogi Kneziu. Zawsze ceniłem Cię za rozsądek i logikę. Jednak w tym komentarzu popełniłeś drobny błąd. Piszesz:
Usuń-"...ja go sprawdzam - wy go staracie się usprawiedliwić..."
Nie będę tu starał się udowadniać fałszu (kategoria matematyczna) w tym zdaniu - chociaż wielokrotnie potępiałem PO za rezygnację z JOW-ów (czy to jest usprawiedliwianie?).
Przedtem nigdy nie zdarzyło się, byś komuś imputował konkretne intencje. Nie wiem, czy powinienem być dumny, że jestem pierwszy?
Ale wracając do ad remu.
Zgadzam się całkowicie z innym Twoim zdaniem - "Kanalia wybrana zarówno z partyjnego nadania jak w JOW, pozostanie kanalią i nigdy drugi raz wybrana być nie powinna.".
Ale zauważ - przekonałeś się w bieżącej kadencji, że poseł X jest kanalią. Jaki system daje większe szanse, że nie zostanie posłem w następnej kadencji?
Czy ten, w którym o X w nagrodę za lizanie d... szefa trafia na listę wyborczą, czy ten, gdzie tylko od wyborców zależy, czy dostanie jakiś głos?
Chyba z tego wynika, że nie masz racji pisząc: "Nie jest tak istotne czy te JOW-y będą, czy też system mieszany albo większościowy...".
Nie mniej cieszę się, że odgrzałem dyskusję na JOW-ami. Według mnie - warte są tego.
Jak rozumiem teraz już nie cenisz? :D
UsuńCo do "imputowania", to nie kwestia intencji ale wrażenia - to kwestia moich odczuć. Nic na to nie poradzę, że takie odnoszę - mam udawać że nie?
Co do tego jaki system daje gwarancje na niewybranie ponowne kanalii - nic nie mówiłem o systemie tylko o stosunku NAS, czy WAS (a wszystko jedno jak to nazywać), blogerów, wyborców, mediów - ogólnie o opinii publicznej, atmosferze tworzonej wokół polityków i ich środowiska. Owszem, wiem – to są ludzie i jako tacy maja swoje słabości, inni jeszcze bardziej je mają, albo i już w ogóle żadnych skrupułów - ale to nie są przedszkolaczki, a my nie jesteśmy ich opiekunkami - tępić ich trzeba gdy się degenerują. "Samo nie zdechnie"!
Czy moja postawa ma sens? Dla mnie ma. Mało tego, postawa zaangażowania i sprzedawania się blogerów wymiotła mnie z ich blogów - widziałeś że się gdzieś specjalnie angażuję? Tu też pewnie byś mnie nie widział gdyby nie tematy "kuchenne", no i pewna postawa Piotra, który co prawda się pieni co i rusz, ale dopuszcza do wiadomości możliwość istnienia drugiego pieniacza :D
Ależ ja uwielbiam "pieniaczy"!!!
UsuńIm przynajmniej "nie zwisa"!
Zgadzam się też co do kwestii tępienia. Ale wszystkich na raz nie wytępię. Skupiam się więc na największych "szkodnikach". a gradacja ich szkodliwości to już rzecz jak najbardziej subiektywna. Dlatego też uznaję za uprawnione wrażenie jakie odnosisz. Więc chyba też zaakceptujesz wrażenie jakie jakie ja odnoszę.
Staram się odnosić zawsze do treści zawartej w komentarzu, a nie do domniemanego "światopoglądu". Wiem, że nie zawsze mi to wychodzi. Przecież zakładając bloga robiłem to z potrzeby wyrażania swoich odczuć, a nie "obiektywnego" komentowania wydarzeń. Zresztą kilka razy pisałem, że nie wierzę w obiektywizm blogerów. Każdy kto stroi się w piórka "obiektywnego" jest kłamcą.
Bez ścierania się różnych subiektywnych "prawd", blogowanie nie miałoby sensu.
Mam nadzieję, że tymi wyjaśnieniami nie zniechęcę Ciebie do odwiedzin w naszych"progach"
Pozdrawiam
Mnie się idea JOW-ów podoba sama w sobie.
OdpowiedzUsuńJednak, przyznam szczerze, mam coraz więcej watpliwości. Myslę, że powinien znaleźć się ktoś, kto punkt po punkcie "odczarowałby" to pojęcie, przedstawiając wszelkie możliwe "za" i "przeciw". Póki co, funkcjonują tylko niedomówienia, hasła i hasełka, nterpretacje i nadinterpretacje...
Andy - witam w naszych progach. Nie zdążyłem jeszcze skomentować Twojej ostatniej notki, ale zgadzam się z jej treścią w całej rozciągłości.
UsuńCo do mojego felietonu - słusznie zauważyłeś - "...funkcjonują tylko niedomówienia, hasła i hasełka, interpretacje i nadinterpretacje...".
Przytaczane przeze mnie odmienne argumentowanie przeciw JOW-m nie wynika - jak to ocenił Kneź - z procesu uczenia się i wyciągania wniosków.
Wtedy zwolennicy "silnej ręki" marzyli o tym by być jedyną siłą w parlamencie. Przypomnę - SLD było jeszcze mocne, Platforma dopiero raczkowała, PC wydawało się być jedyną alternatywą dla lewicy. W sejmie hałasowało około 30 partyjek - więc główni gracze na lewicy i prawicy wiedzieli jedno - JOW-y nie oddadzą im władzy automatycznie. Stąd argument o rozdrobnieniu.
Teraz mamy za sobą eksperyment z senatem, gdzie nie ma rozdrobnienia. Gdzie spełniony jest sen o "silnej ręce". Jednak przewagę mają nie ci co powinni. Więc cała opozycja teraz używa argumentu o "scentralizowaniu" władzy.
Tak więc "gołym okiem" widać, że to nie postęp wiedzy, a polityka wpłynęła na zmianę argumentów. Tyko gdzie w tym wszystkim jesteś TY, JA, PAN, PANI - czyli wyborcy?
Chyba zajmę się tym tematem nie w felietonach, ale na stronie głównej. Warto rozwiać wszelkie mity. A może przy okazji i mnie ktoś oświeci?