A CO NAM SIĘ NALEŻY?
Ano – należy nam się prawo wyboru naszych przedstawicieli w sejmie. Należy nam się ……… Niestety, nic nie przychodzi mi do głowy – albowiem cokolwiek by to było, to chociaż nam się należy, to jednak zależy to od naszych wybrańców.
Errata: kiedyś zależało od „wybrańców” – dzisiaj decydujący głos ma „zwykły poseł”. Gdy kiedyś Beata z Brzeszcz uznała, że jej ministrom należą się jak psu buda nagrody – zwykły poseł się z tym nie zgodził. Efekt? Obniżył o 20% zarobki posłom i samorządowcom a główni winowajcy zostali zobowiązani do zwrotu nagród, nie.... nie do państwowej kasy a do kasy Caritasu.
Każda organizacja charytatywna zasługuje na wsparcie, bowiem potrzebujących jest tak wielu….. Nie czepiam się więc Caritasu – ale czy ktokolwiek widział pokwitowania przekazania ministerialnych nagród?
Kiedyś temat ten nie schodził z czołówek mediów, w miarę upływu czasu bywał coraz bardziej zapominany na zasadzie: „nie mam pańskiego płaszcza, i co mi pan zrobi?”.
Ciągnąc ten wątek pomijam celowo (wymagało by to szczegółowych studiów, masę czasu i papieru) przypadki indywidualnego bogacenia się. Zainteresował mnie bowiem przypadek ostatniej próby podniesienia zarobków posłom, senatorom, ministrom i ich vice a także osobnikowi pełniącemu funkcję Prezydenta RP oraz Pierwszej Damie (wiem…. pozwoliłem sobie na odrobinę sarkazmu używając słowa „dama”).
Teraz zaskoczę chyba większość czytelników – im (za wyjątkiem owej ”damy”) się to po prostu należało. Należało, prawie tak mocno jak mnie należy się prawdziwa rewaloryzacja emerytury. Szczególne prawo do podwyżek mieli samorządowcy, ukarani przez „zwykłego posła” (jeszcze dziewica?) za pazerność Szydłowej i jej ministrantów.
Jednak pomimo tego „należało” pozostał mi w głowie kociokwik a w ustach niesmak, jakbym wypił „ ocet siedmiu złodziei”.
Zostawmy jednak na boku argumenty "za" – od wielu lat uposażenia „wybrańców” nie były waloryzowane, szef nie może zarabiać mniej niż podwładny, fachowcy nie polecą na takie pieniądze, mamy najbiedniejszego w Europie prezydenta. W każdym z tych argumentów (a jest ich jeszcze wiele) tkwi ziarnko prawdy. Przyjrzyjmy się tej sprawie przez „szkiełko zdrowego rozsądku”.
Biorąc na siebie rolę advocatus diaboli powiem, że kwestie wynagradzania posłów, członków rządu, pracowników parlamentarnych, prezydenta i pracowników jego kancelarii już od dawna wymagały jasnego, prawnego uregulowania. Tak samo dawno już należało określić status pierwszej damy. I z tego punktu widzenia akceptuję podniesienie przez sejm tych spraw. Nie oznacza to, że popieram zaproponowane rozwiązania.
Ale jak zwykle – diabeł tkwi w szczegółach.
Nie mogę zrozumieć, że w głowach posłów wszystkich opcji nie zapaliło się czerwone światło. Czyżby wszyscy posłowie byli święcie przekonani, że naprawdę są „wybrańcami narodu”? Że wyborcy z radością będą przyjmować każdą ich decyzję? Jak mogli przypuszczać, że projekt ustawy podnoszącej ich zarobki nie spotka się z szerokim społecznym potępieniem?
Czyżby „przedstawiciele narodu” tak oderwali się od narodu, że nie widzą ile wynosi dochód Kowalskiego? Nie wiedzą, że Kowalski ma dziesięciokrotnie niższą kwotę wolną od podatków? Że pandemia też swoje dokłada w postaci wzrostu cen, ograniczania zarobków czy ograniczania miejsc pracy?
Teraz mała dygresja – uprzedzam tych, których czytanie męczy, że tekst będzie dosyć obszerny. Jednak nie tak wielki, jak wielka jest moja frustracja wynikająca z zachowania się „opozycji”.
Zdążyłem się przyzwyczaić do tego, że władza, każda władza kieruje się własnym interesem. Suwerena dostrzega czy konsultuje się z nim tylko wtedy, gdy jest pewna jego reakcji i gdy ta reakcja jest przez władzę oczekiwana. Dla równowagi stosowano pojęcie „zbójeckiego prawa”, którym może się posługiwać opozycja parlamentarna.
Co prawda zdarzało się, że opozycja i obóz rządzący zgadzali się ze sobą. Były to sytuacje związane z decyzjami o charakterze ustrojowym – przyjęcie Ustawy Zasadniczej, czyli Konstytucji, akceptacja wstąpienia do Unii Europejskiej czy werbalny protest wobec jakichś zamorskich reżymów.
Dzisiaj opozycja również skorzystała ze „zbójeckiego prawa”. Jednak w najlepszym wypadku wyglądało to tak - Idzie sobie wieczorem ulicą człowiek. Człowiek na wskroś uczciwy. Wtem widzi jak dwóch łobuzów rozbija szybę wystawową w sklepie monopolowym i kradnie kilka butelek wódki. Na wskroś uczciwy człowiek myśli sobie: „ szyba już i tak rozbita, wódki i tak będzie brakowało w czasie remanentu, więc nic się nie stanie gdy wezmę sobie jedną marną butelczynę”.
Czy ktoś uzna takie tłumaczenie? Słyszę już komentarze: „Jasne, że nie. Normalny człowiek wziąłby przynajmniej 5 butelek”.
Lecz zostawmy żarty na boku. Czy wystarczą słowa szefa PO-KO Borysa Budki:
Borys Budka ładnie podziękował senatorom, że go uratowali. A gdzie słowa przepraszam za to, że wlazł w to bagno i pociągnął za sobą wcale niemałą rzeszę ludzi łakomych darmowej wyżerki?
Nie wiem, mnie to całe zachowanie opozycji (tak, wiem – nie całej, dzięki Bogu) nie pasuje do kategorii zwykłego błędu. Wiem, że ludzie na których głosuję nie są geniuszami ani aniołami, mają prawo do popełniania błędów. Ale miałem złudzenie, że posiadają oni chociaż odrobinę poczucia uczciwości. Myliłem się – trudno. Zapomniałem, że to tacy sami ludzie jak my.
Cóż mogę im powiedzieć? Szukałem jakichś mądrych sentencji – w końcu znalazłem: „Idź i nie grzesz więcej”. Przekładając to na język potoczny – każdy ma prawo do błędów i do uzyskania jeszcze jednej szansy. Jeżeli chodzi o mnie, będzie to ostatnia szansa.
Ktoś może zapytać: „Dlaczego tak łaskawie ich traktujesz?”. A komu mam dać ostatnią szansę – PiSdzielcom? A może Hołowni, Lewicy, PSL+ czy faszystom? Faszyści – wiadomo dlaczego nigdy mojego głosu nie dostaną. Pozostali może by zasłużyli, gdyby nie ich zachowanie w kampanii wyborczej. Wtedy zapomnieli kto jest ich największym wrogiem. Suma ataków z ich strony na KO była większa niż na pis z przystawkami!
Patrząc na całą „klasę polityczną” dochodzę do wniosku, że w 1989 roku przydałby się nam jakiś Mojżesz, który wyprowadziłby nas na pustynię. Błądziłby po niej z nami 40 lat – a przynajmniej tak długo, aż homo sovieticus wymarłby do drugiego pokolenia włącznie. I nie chodzi mi o mitycznych „komuchów” czy „postkomuchów”. Chodzi o to, by w nowym społeczeństwie nie było już nikogo, kto tylko oczekuje by „państwo” im dało. Za to na pustyni powinno się wychować nowe społeczeństwo, które na własnej skórze przekonałoby się, że aby żyć, trzeba wspólnych działań a przywódcy muszą myśleć o ludziach będących pod ich opieką (przecież pazernemu wodzowi na pustyni może wszystko się przydarzyć – od ugryzienia przez skorpiona do śmierci z głodu).
Niestety, nie mamy 40 lat. Europa nie będzie na nas czekać! Mamy zaledwie trzy lata by przygotować się na ostateczną walkę z ciemną stroną mocy, czyli pisem. I to będzie ta ostatnia szansa. Jeżeli KO zdołają się przeorganizować wewnętrznie, przedstawić program na następne kadencje – może jeszcze raz im uwierzę. Ale ten program musi być wiarygodny. W najkrótszej perspektywie – jak pokonać pis, w dalszej – jak naprawić to co spieprzył pis, w jeszcze dalszej i szerszej – wszystko to, co nazywa się polityką społeczną, gospodarczą i zagraniczną.
Będę cierpliwie czekał. Wiem, że tą koalicję czeka masa pracy, zadania są karkołomne dlatego nie chciałbym im przeszkadzać. Jednak na pewno nie będę ślepy ni głuchy. Każdy numer podobny do tego z ich zarobkami, będzie końcem naszej „szorstkiej przyjaźni”.
Po pierwsze /primo/
OdpowiedzUsuńŁazili tak/lud wybrany/ podobno 40 lat po pustyni Ale ledwo im się "zagubił"przywódca oni już "konstruowali sobie nowego Boga
Wiec przykład taki jakiś "nie za bardzo"
https://biblia.deon.pl/rozdzial.php?id=83
A kara
"Każdy z was niech przypasze miecz do boku. Przejdźcie tam i z powrotem od jednej bramy w obozie do drugiej i zabijajcie: kto swego brata, kto swego przyjaciela, kto swego krewnego"». 28 Synowie Lewiego uczynili według rozkazu Mojżesza, i zabito w tym dniu około trzech tysięcy mężów"
Po drugie/primo/
Nie wnikam głęboko w historie w której to każdy kto był u żłobu "ciągnął i rwał czerwone sukno"
Zacznijmy od 1920 po odzyskaniu wolności Ile było partii politycznych, ile było stronnictw jak działo się w Sejmie.
Az wk Piłsudski "założył" Berezę gdzie bez sądu reedukowali.Jak? Dzis wiemy ! Czy skutecznie?Czy pomogło?
Przyszla okupacja!I co "suweren zmądrzał"czy znów darł ze sobą kota.Ile znów było partii ile stronnictw ile "partyzantek"spod rożnych znaków.
Troche to "czerwoni"wzięli za pysk/swoimi metodami/ I było mniej partii i stronnictw .Oficjalnie jednomyślność.
Co robić? Nie wiem.
Franz Fiszer oberPolak (dlaczego poczytajcie w necie) i ciekawa postać przedwojennej Warszawy powiedział kiedyś
- Nie będzie w Polsce dobrze jak się nie rozstrzela 100 tys. łajdaków
- Ale jeśli tylu się nie znajdzie ? - zapytał ktoś przytomny
-Nie szkodzi dobierze się z uczciwych
A było to, ho, ho grubo przed II wojną.
Dzis i teraz, tak mi się wydaje, ze Naczelnik Państwa tez chce wychować społeczeństwo.Czerpiąc z przebogatej historii, będącej skarbnicą wiedzy.
Początki już mamy I"po czynach ich poznaliśmy"
PS
Czyli Jestem za, a nawet przeciw.I to nie przez Diabła Przekory.
Bo "jej Bohu"Nie wiem !!
Na pewno będę bardzo uważnie obserwowała. Wiele rzeczy przez te 3 lata może się zdarzyć!
UsuńMoże Białorusinki przypomną nam, co oznacza "umiłowanie wolności"...
OdpowiedzUsuńBiałorusinki mogą nas cmoknąć. My prawdziwi Polcy doskonale rozumiemy co to jest umiłowanie wolności.
UsuńNajwyższą formą jest przecież umiłowanie do wolności od rozumu. Wystarczą nam przecież zabobony i gusła, wystarczy przecież "umiłować" i słuchać księdza dobrodzieja i Jarosława-polskęzbawa. Rozum tylko by w tym umiłowaniu przeszkadzał.
Widzę, Leszku, że bywasz na wiecach poparcia i doskonale rozumiem twoją gotowość do cmokania przez Białorusinki ;)
UsuńTu
OdpowiedzUsuńhttps://studioopinii.pl/archiwa/199977
macie odpowiedz na wszelkie Wasze pytania i wątpliwości.
Lepiej i zrozumialej chyba się nie da.