Gonić króliczka
Ostatnie kilkanaście dni mają jeden wspólny mianownik. Jest nim powszechne "pragnienie" debaty. Oczywiście nie byle jakiej debaty. To musi być debata z urzędującym prezydentem. A któż tego tak natarczywie się domaga?
Oprócz urzędującego prezydenta w nadchodzących wyborach mają zamiar startować:
- Andrzej Duda - działacz Prawa i Sprawiedliwości
- Adam Jarubas - v-ce prezes PSL
- Janusz Korwin-Mikke - lider Koalicji Odnowy Rzeczypospolitej Wolność i Nadzieja
- Marian Kowalski - wiceprezes Ruchu Narodowego
- Paweł Kukiz - bezpartyjny
- Magdalena Ogórek - bezpartyjna, związana z Sojuszem Lewicy Demokratycznej
- Janusz Palikot - przewodniczący Twojego Ruchu
Wiewiórki podpowiadają jeszcze parę nazwisk - Braun, Grodzka ..... Ale kto by tam słuchał gryzoni!
Razem więc mamy ośmiu kandydatów. Mam nadzieję (chociaż doskonale wiem, że jest inaczej), że ci żądni debat myślą o debatach ze wszystkimi.
Jedna debata z udziałem wszystkich nie wchodzi w rachubę. Po pierwsze, na każdego kandydata przypadałoby zbyt mało czasu by mógł się wykazać. Po drugie - widzowie (gdyby tacy się znaleźli) i tak by nic nie zrozumieli w gwarze przekrzykiwań i połajanek.
Debaty "każdy z każdym", też nie mają sensu. Musiałoby ich być równo dwadzieścia osiem (nie słownie: 28). Kto by to wytrzymał?! Ponadto możecie sobie wyobrazić tą fascynującą debatę pomiędzy np. Pawłem Kukizem a Marianem Kowalskim? Ja na pewno nie! Więcej - jestem przekonany, że i sami kandydaci na urząd prezydenta, też nie są w stanie zaakceptować tej powodzi debat.
O co więc chodzi w tym powszechnym łaknieniu debat? Ano - ni mniej ni więcej o to by "ogrzać się", zabłysnąć w świetle prezydenta. Ja "uszami wyobraźni" już słyszę te głosy zachwytu:
"słyszałaś pani jak ten (tu wstawić dowolne nazwisko z powyższej listy) dokopał Komoruskiemu?!"
A jeszcze jakby udało się mieć proces o zniesławienie czy obrazę osoby i urzędu? Toż momentalnie wyrasta się na męczennika, ofiarę reżimu, bohaterskiego obrońcę demokracji.
Dlatego uważam, że w pierwszej turze nie powinno być debat. Kampania wyborcza powinna być kampanią pozytywną. Każdy kandydat powinien starać się przekonać do siebie wyborców. Niestety w debatach jeden na jednego kandydaci starają się zniechęcić wyborców do rywala. Często im się to udaje. Ale nie ma nic za darmo. Z takiej debaty nie dowiem się niczego o kandydacie.
Trzeba też wziąć pod uwagę, że w wyborach mogą startować różni ludzie. Ludzie dla większości nie znani. I mogą wśród nich znaleźć się zarówno mędrcy jak i idioci. Więc najpierw niech się przedstawią, niech przedstawią swój program bez przerywania i przeszkadzania przez rywala.
Często na tych łamach narzekałem na system partyjny. Ale ma on swoje zalety. Potrafi wyposażyć swego kandydata w siłę argumentów. W debacie, słabszemu (właśnie dlatego, że bez zaplecza) kandydatowi pozostanie tylko argument siły.
Druga tura to już coś innego. Jeżeli pierwsza potrafiła wypromować alternatywę dla faworyta, świadczyć to może że ta "alternatywa" może być ciekawa politycznie. Więc niech ma szansę na zabłyśnięcie w debacie.
Ale tak na marginesie. Coraz bardziej jestem przekonany, że absolutnie nie chodzi o to by złapać króliczka, ale by gonić go. Na pewno w niemałym kłopocie znalazłaby się większość z kandydatów, gdyby nagle okazało się, że wygrali i będzie debata. Co by mieli w czasie niej powiedzieć? Teraz właśnie mogą powiedzieć więcej przy okazji domagania się debaty. A ponad to nikt ich potem nie może łapać za słówka. Słowa rzucane w debacie mają jednak większą wagę niż słowa rzucane podczas domagania się debaty.
Leszku,
OdpowiedzUsuńkażdy z każdym, to nie jest 28 debat, tylko 56 (chyba), zakładając, że będzie ośmiu kandydatów.
Komorowski z Dudą jedna, Duda z Komorowskim druga... ;-)
UsuńAndy, słuchaj Tetryka. On wie co mówi! :-]
UsuńRacja. Ale założycie się, że "pobici" będą chcieli rewanżu (i wyjdzie na moje? ;-D ;-)
UsuńLeszku, w pełni się z tobą zgadzam co do potrzeby debat. Żądania debat w pierwszej turze to po prostu kolejna pretensja mająca na celu "żeby o mnie usłyszeli".
OdpowiedzUsuńA pyskówek mamy i tak dosyć.
Zwykłe manewry wyrachowanych cwaniaczków - nie mają żadnego dorobku, to przynajmniej by mieli debatę z prezydentem, kimkolwiek by on nie był - inaczej o czym by mieli pleść w mediach? Że to Komorowski akurat, nie ma większego znaczenia. :)
UsuńKneziu - dokładnie jak gówno przylepione do statku. Też się chwali, że płynie.
UsuńDobry wieczór Leszku !!! Zgadzam się z Tobą, że jeżeli ma dojść do "debaty" to tylko w II turze wyborów i tylko pomiędzy dwoma kandydatami do fotela lub "żyrandola" - tutaj różne "opcje" różnie określają "urząd prezydenta" .Celowo jednak napisałem słowo "debata" w cudzysłowie, bowiem wielu ludzi zdaje się nie odróżniać słowa "debata" od słowa "dyskusja"- a trzeba i należy !!!!
OdpowiedzUsuńDEBATA - to jednak toczy się w większym gronie osób i nakierowana jest na KONKRETNY TEMAT. Toczy się zazwyczaj według tzw. definicji oksfordzkiej (zobacz w Wikipedii definicję i opis). Otóż do tej pory w Polsce NIGDY nie toczyła się DEBATA OKSFORDZKA - natomiast prawie zawsze zwyczajna pyskówka, lub w porywach - DYSKUSJA. Nie mam żadnych wątpliwości, że gdyby doszło do "debaty" ośmiu lub większej liczby kandydatów na urząd prezydenta , to była by to zwyczajna pyskówka. POLACY nie potrafią "debatować", natomiast zwyczajnie uwielbiają się kłócić - do upadłego i "po trupach" ( nie ma zgody "mocium panie" i "VETO" - przekleństwo Polaków od stuleci). Każdy "dowodzi" , że jego "prawda" jest "mojsza" a zdanie innych ma po prostu w d..pie. Może mi zaprzeczysz ????
No więc pozostaje nam ewentualna DYSKUSJA dwóch kandydatów w II turze wyborów prezydenckich i "udowodnienie publicznie, że kandydat na urząd prezydenta nie obiecuje gruszek na wierzbie. Znaczy się, powinien przynajmniej umieć liczyć, że 2+2=4 a nie osiem. Z tym też są poważne problemy, bowiem ŻADEN z dotychczasowych kandydatów nie udowodnił, że zna te podstawowe prawidła arytmetyki. COŚ NIE BIERZE SIĘ Z NICZEGO. Jeżeli rozwinie się dyskusja na ten temat, to jeszcze napisze coś na ten temat.
Dzięki za wyjaśnienia. Przyjąłem do wiadomości, jednak nie do końca się zgadzam.
UsuńUpierałbym się przy słowie DEBATA.
Pierwszy powód jest trywialny. Debata poważniej brzmi niż dyskusja. A mamy przecież dokonać poważnego wyboru. Wyboru głowy państwa.
Drugi wynika z tego, że wśród dobrze wychowanych ludzi, nikt nie wtrąca się pomiędzy dyskutantów. Dyskusja więc może błądzić po różnych tematach - niekoniecznie istotnych dla powody jej przeprowadzenia.
Przytoczona przez ciebie definicja mówi między innymi:
"...Debatują przeciwnicy tezy oraz jej obrońcy. Przewodniczy im marszałek, który ma do pomocy sekretarza czuwającego nad czasem i kolejnością wypowiedzi...."
Jeżeli stosować dosłownie tą definicję, to faktycznie - starcie przedwyborcze kandydatów na pewno nie jest debatą. Nie toczy się bowiem wokół żadnej tezy, a obrażanie adwersarzy jest na porządku dziennym.
Jeżeli jednak z tej definicji wybrać tylko stronę organizacyjną - to można takie walki wyborcze nazwać debatą.
Rolę marszałka pełni prowadzący debatę dziennikarz. Czuwa on nad kolejnością zabieranie głosu, nad czasem wypowiedzi oraz pilnuje, by dyskusja nie zbaczała z tematu.
Oczywiście - takie spotkanie tym bardziej będzie przypominało debatę, im bardziej prowadzący będzie przypominał dziennikarza a uczestnicy polityków.
Pojęcia "dziennikarz" i "polityk" użyłem tu w słownikowym znaczeniu. Niestety, w życiu różnie bywa, więc i stąd ten kłopot z nazwą takiego spotkania.
Pozdrawiam.
Leszku - jeżeli się przyjrzeć tej sprawie z bliska, to u nas usiłuje się implementować "nawalankę" przedwyborczą u Wielkiego Brata za wodą. Przyznasz , że są tu podobieństwa. Problem w tym, ze u nich do wyborów na stanowiska prezydenta startują przeważnie senatorowie lub kongresmeni z wieloletnim stażem i doświadczeniem "na niwie" państwowej. Poziom zatem jest wyrównany i stosownie wysoki - a mimo tego zdarzają im się afery Watergate i podobne. Wyobrażasz sobie "debatę" pomiędzy panem Kukizem i jakimś tam panem Kowalskim. Albo głośnej ostatnio pani dr Ogórek z panem "pod muchą" Korwinem w dodatku Mikke. Byłby rechot w narodzie, a przecież nie o to tu chodzi, aby autorytet urzędu prezydenta skopać i wdeptać w błocko. Przypomnij tylko sobie ilu już "kiepściaków" startowało do tego urzędu przez ostatnich 25 lat. Wadliwy jest system, który do tego dopuszcza. Być może - lepiej by już było aby prezydenta wybierały połączone izby Sejmu i Senatu i tam odbywała się owa DEBATA. Chociaż - Sejm w opinii publicznej osiągnął już dno dna. Nie narzucam nikomu aby myślał tak jak ja, ale co raz bardziej się wstydzę tego co mamy.
UsuńHe...he....heeee - racja ! "Melduję panie prezesie - zadanie wykonałem" (L.Kaczyński). A później "spieprzaj dziadu". I takiej maliźnie umysłowej stawia się pomniki. Tfuuu !!!
UsuńDo dyskusji do debat pasuj reguły pasujące w zawodowej grze w szachy. Tam spotykaja sie przy szachownicy gracze o zbliżonej klasie np. mistrz krajowy nie może grać z arcymistrzem a mistrz międzynarodowy z mistrzem rejonowym. Zasada jest prosta. Jaki prestiż zdobędzie mistrz międzynarodowy wygrając z amatorem a amator.......niech by mu przypadkowy ale genialny ruch to dla jednego chwała a dla drugiego kompromitacja.
OdpowiedzUsuńO czym może dyskutować pan Kukiz z panem Komorowskim, ani ta klasa ani wykształcenie. Jakim zapleczem, umiejętnościami i wiedzą może w dyskusji mieć pani Ogórek. Cała debata byłaby próbą wylania pomyj na głowę obecnego prezydenta.
Popieram pomysł braku debaty
Pozdrawiam
Piotrze - może jeszcze dopowiem kilka słów. Otóż DEBATA w jej definicji oksfordzkiej ma służyć rozwiązaniu jakiegoś konkretnego problemu. W przypadku wielości opinii, na zakończenie debaty robi się głosowanie, lub stwierdza, ze uczestnicy w danej sprawie nie osiągnęli konsensusu. Natomiast u nas - to coś, co nazywa się "debatą" ma na celu publiczne przywalenie przeciwnikowi, często jego ośmieszenie lub ujawnienie jakiegoś skandalu. Byłbym skłonny nazwać to "coś" debatą, gdyby np. obydwaj pretendenci dyskutowali nad zadanymi im tematami - kiedy Polska osiągnie równowagę budżetową, kiedy w Polsce bezrobocie spadnie np.do 3% - jakimi metodami to osiągnąć, skąd na to brać pieniądze. Taki pretendent jak p.Duda grzmi, że obniży podatki. Znaczy to, że zwiększy deficyt budżetowy - to w takim razie - czym sfinansuje ten deficyt. Polityk, który opowiada takie pierdoły sam się dyskwalifikuje. Tyle, że 30% Polaków popierających tego "polityka" również nie ma pojęcia o czym on "bresze". Zaczep pierwszego lepszego Polaka na ulicy i zapytaj go co to jest zrównoważenie budżetu, deficyt budżetowy, bilans finansowy państwa - ni be, ni me ani kukuryku - jak powiedział ongiś pewien znany "noblista". A polityka rolna - właśnie tak aktualna. Chłop dostaje od pośrednika 3,70 zł za kilo żywca - musi przy tym kilka miesięcy tego żywca futrować. Pośrednik zaszlachtuje "żywca" i w ciągu 3 dni cena za świńską rąbankę skacze o 200-300% w stosunku do kosztów zakupu. Inny cwaniak na szprycuje mięcho wodą i z kilograma wsadu zrobi Ci 1,5 kg kiełbachy. Aby się nie psuła doda ileś tam ulepszaczy i konserwantów. I kiełbacha kosztuje już w granicach 18-27 zł za kilogram w zależności od nadanej jej nazwy. To jakie tu mamy przebicie cenowe i kto kasuje. Po prostu - grono cwaniaków zbyt szybko chce zostać milionerami. I to nazywa się "wolnym rynkiem" - kto kogo oszwabi szybciej i skuteczniej. Ogłupić człowieka można bardzo łatwo, ale przekonać ogłupionego, że został ogłupiony - nie da rady.
OdpowiedzUsuńMając na uwadze te wszystkie "aspekta", jestem przeciwny "debacie" w polskim wydaniu. Strata czasu.
To skąd biorą się te wypowiedzi kandydatów, że "Polacy oczekują debaty"? W moim imieniu też na pewno nie mówią.
OdpowiedzUsuńKandydatów mamy cały worek, ciekawe komu uda się zebrać 100 000 podpisów?
marzatela - proste - kandydaci maja "parcie na szkło" przy tym za darmochę. To cale pajacowanie ma na celu tylko jedno - aby się mówiło i plotło o danej partyjce. Zawsze tam w jakimś zakutym łbie pozostanie ślad istnienia "kandydata". A kto będzie pamiętał, co on pieprzył 2 miesiące przed wyborami.
UsuńMetodą pani Renaty B. można zebrać każdą ilość podpisów. Wystarczy połazić po cmentarzach i spisać personalia z nagrobków. No i trzeba mieć "kurwiki w oczach".
OdpowiedzUsuńmarzatela19 lutego 2015 08:22
OdpowiedzUsuńPytanie "komu zależy by to, nawet wymyślone "Polacy oczekują debaty"/bo kto robił badania"rynku ?"/ głosić ?
Ano "wszystkim telewizjom "tego kraju.
Dlaczego ?
Bo liczą na oglądalność?Zawsze się znajda ci co takie pyskówki, będą interesować a nie "merytorycznosć debat" Bo po prostu na tym się nie znają
I teraz najważniejsze jak "lud" zapędziliśmy przed telewizory , to nam wzrastają i to niebotycznie, ceny za emitowanie reklam w przerwach "debaty" Przy minimalnych "kosztach własnych" telewizorni.
I o to chodzi,o to chodzi ! A ciemny lud....jak zawsze !!
Coś w tym jest... Zanim się okaże, że podpisów nie zebrano - w kilku telewizjach się wystąpi.
OdpowiedzUsuńMoże też powinnam się zgłosić, reklamując przy okazji własną firmę? Taka darmowa reklama nie byłaby zła.
Problem w tym, że mam antyparcie na szkło :)
A na dzień dzisiejszy mamy już 9 zarejestrowanych 9 komitetów wyborczych.