Bój o Warszawę
Nie ekscytuję się wynikami wyborów lokalnych. Nie mieszkam w Rybniku, Elblągu czy Warszawie. Jeżeli zabieram głos w tym temacie – to tylko dla piętnowania głupoty, dyletanctwa wciskanego wyborcom z populistycznych pobudek. Tak było w przypadku Elbląga, gdzie na sztandarach pisowskich umieszczono przekopanie Mierzei Wiślanej.
W przypadku warszawskiego referendum powody są nieco inne. Są poważniejsze – natury ustrojowej.
Na wstępie kilka wyjaśnień. W funkcjonującym w Europie (i nie tylko) modelu demokracji, referenda nie są elementem bezpośredniego sprawowania władzy. To jest jasne i nie powinno wymagać tłumaczeń. Referenda w tym systemie służą głównie do dwóch celów – kontroli władzy, oraz jej wspomagania. Drugi aspekt dotyczy referendów ogłaszanych przez władze centralne czy lokalne w celu poznania opinii społeczeństwa. Tak było przy referendum konstytucyjnym czy przed wstąpieniem do Unii Europejskiej. Organizowanie ich najczęściej odbywa się z inicjatywy tych organów. W tej notce chcę się zająć aspektem pierwszym – kontrola, nadzór nad władzą.
Takie narzędzie kontrolne jest w demokracji potrzebne. Społeczeństwo powinno nauczyć się z niego rozsądnie i odpowiedzialnie korzystać. Inicjatywa referendum w tych sprawach najczęściej wychodzi od społeczeństwa. Dlaczego napisałem o rozsądku i odpowiedzialności? Bo celem takich referendów powinna być poprawa jakości sprawowania władzy a nie jej paraliż. W przypadku warszawskim ujawniają się dwa problemy.
Pierwszy to konflikt między politykami w sprawie czy udział w nim to obywatelski obowiązek, czy prawo obywatelskie. I chociaż pojęcie „obowiązku obywatelskiego” zostało w znacznym stopniu skompromitowane przez tzw. „władzę ludową”, ja nadal uważam, że w pewnych sytuacjach nadal obowiązuje. Jeżeli jestem patriotą i zależy mi na pomyślności mojego kraju (oczywiście z pobudek czysto egoistycznych – przecież pomyślność kraju mierzy się pomyślnością jego mieszkańców), to moim obywatelskim obowiązkiem jest iść na wybory i ustanowić najlepszy wg mnie rząd. Aby zbytnio nie odbiegać od głównego tematu – odkładam na bok dyskusję na temat ordynacji wyborczej. Tak samo obywatelskim obowiązkiem jest wypowiedzieć się w sprawach tak fundamentalnych jak konstytucja, czy przekazanie części suwerenności na rzecz jakiejś organizacji międzynarodowej.
Jednak są politycy, którzy przy jednym ogniu chcą upiec dwie pieczenie. Nawet jak nie uda się osunąć od władzy człowieka z konkurencyjnej partii, to chociaż po przegranym referendum pozostaną ślady błota, którym obrzucali przeciwników wygłaszających zdroworozsądkowe argumenty typu, że w takich przypadkach jest to prawo obywatelskie. I służy to tylko jednemu celowi, nie mającemu absolutnie nic wspólnego z demokracją – „zabić wroga!”.
W tym kontekście dosyć podejrzanie wyglądają też zarzuty stawiane prezydentowi, proponującemu zmianę przepisów referendalnych. Zmiana głównie polega na ty, że w przypadku referendów mających na celu odwołanie wcześniej wybranych władz miałby obowiązywać wymóg frekwencyjny nie niższy niż przy ich wyborze. W pozostałych referendach frekwencja nie jest wymogiem.
I chociaż zdaje sobie sprawę, że to w jakimś stopniu ograniczy kontrolę władzy przez społeczeństwo, jednak priorytety demokracji są ważniejsze. Nie może bowiem zostać uznane za demokratyczne zmienianie wyników wyborów przez tych, którzy je przegrali. Jeżeli weźmiemy jeszcze pod uwagę to, że Polacy niechętnie biorą udział w jakichkolwiek twórczych działaniach a mobilizują się bardzo chętnie i sprawnie gdy trzeba wystąpić przeciw czemuś lub komuś – to takie niebezpieczeństwo istnieje realnie.
Bowiem obowiązujący obecnie wymóg 3/5 frekwencji z wyborów może spowodować, że choć w wyborach na danego kandydata głosowało np. 100 tys. wyborców, do jego odwołania może wystarczyć już tylko 85 tys. A o ile się orientuję, nie ma żadnego przepisu mówiącego, że odwołania można dokonać nie wcześniej niż np. po roku od wyborów – w przypadku upowszechnienia się referendów, może dochodzić do sytuacji, że nazajutrz po wyborach, sfrustrowana mniejszość wybierze wbrew woli większości swego kandydata. A to oznaczać będzie śmierć demokracji. Potem ta mniejszość nazwie się "większością" czyli "bolszewikami". Boję się przewidywać dalszego ciagu.
Kaczyński stawia pytanie: „W Warszawie są zwolennicy i przeciwnicy Hanny Gronkiewicz-Waltz. Nie rozumiem, dlaczego ma nie dojść do spotkania przy urnach?”. Ja odpowiadam – bo nie życzę sobie, by jakakolwiek mniejszość zmuszała mnie do czegokolwiek.
A ja mam jedno, jedyne pytanie: - Czy jest Pan warszawiakiem? - Ja jestem i z przekonaniem wezmę udział w referendum i zagłosuję za odwołaniem pani Gronkiewicz-Waltz.
OdpowiedzUsuńadam
@adam,
Usuńa ja z jeszcze większym przekonaniem NIE WEZMĘ UDZIAŁU w referendum, właśnie dlatego, że jestem WARSZAWIANKĄ i dotąd pamiętam, jak fatalnie gospodarzył w moim rodzinnym mieście brat Jarosława K.
Nie ma znaczenia czy ktoś jest Warszawiakiem czy nie bo chodzi o cos innego.
OdpowiedzUsuńW wyborach ktoś do jakiegoś gremium dostaje np. 1000 głosów. Niezadowoleni sie zbieraja i odwołuja tego delikwenta ilością 650 głosów.
Czy to jest demokracja czy jej zaprzeczenie ?.
Jeżeli nic sie nie zmieni to każdy demokratyczny wybór w którym kandydat dostaje ponad 50% głosów można przy pomocy referendum odwrócić.
Pozdrowienia
Panie Piotrze, nic nie stoi na przeszkodzie, aby ci, którzy są za utrzymaniem tego ktosia na stanowisku, też wzięli udział w referendum i zagłosowali na jego korzyść. Skoro tym, którzy chcą odwołać, chce się iść i głosować, to czemu inną miarę przykładać do tych, którzy chcą, aby ten ktoś pozostał u żłoba?
Usuńadam
Brawo panie Adamie!
OdpowiedzUsuńPotrafi Pan korzystać ze swoich praw obywatelskich.
Ja nie pójdę na referendum, bo mam za daleko. Mieszkam w Gdańsku. Dlatego w notce nie napisałem ani słowa w obronie Gronkiewicz-Waltz. Ba wspomniałem tylko raz jeden jej nazwisko ale tylko jako cytat z Kaczyńskiego.
Mnie obchodzi tylko referendum jako dobry lub zły instrument demokratycznej orkiestry. Instrument może być wspaniały, ale jak posadzisz przy wiolonczeli informatyka, któremu ten instrument kojarzy się tylko z "prześliczną wiolonczelistką" - to dyrygent może wyłazić ze skóry, a i tak orkiestry nie da się słuchać.
Pozdrawiam.
A ja mam jedno, jedyne pytanie: - Czy jest Pan warszawiakiem? - Ja jestem i z przekonaniem wezmę udział w referendum i zagłosuję za odwołaniem pani Gronkiewicz-Waltz.
OdpowiedzUsuńadam
Oj widzę, że się Panu płyta zacięła!
OdpowiedzUsuńPuknąć trzeba panie Adamie, puknąć!
Ma czkawkę !
UsuńNiech pani Prezydent będzie taka jak mój znajomy wójt, a żadne referendum jej nie odwoła i żaden polityk jej nie zagrozi. Powiesz, nie ta skala - skala nie ta więc i narzędzia i możliwości inne - a tu mizeryja jeno i sromota, a nie kontakt i współpraca. Z "moim" wójtem rozmawiają też ci co się nie zgadzają i to imiennie - gdyby przyszło do referendum to bardzo wątpię, żeby go chcieli odwołać - pani Prezydent dbając jedynie o wizerunek się wyalienowała i straciła wiarygodność. Arogancja władzy ją dopadła i stąd to referendum, które z resztą pewnie przegra. A potem przegra wszystko Premier, który obiecał ją na stanowisko komisarza posadzić - wstyd nawet mówić. I nie ważne kto tam sobie jeszcze polityczne lody kręci - zasłużyła sobie na to referendum, oj zasłużyła i teraz niech się podda weryfikacji zamiast opowiadać pierdoły.
OdpowiedzUsuńU tych, u których "straciła wiarygodność" nie miała jej nigdy, toteż nie mogła jej stracić. Ja, choć nie jestem wielbicielką HGW, uważam, że zrobiła dla miasta bardzo dużo. A skala trudności jest ogromna, dlatego wszystkich nie można zadowolić. I mylisz się, że p. Prezydent "dbała jedynie o wizerunek", właśnie zupełnie nie dbała. A z tym wójtem, to jednak rzeczywiście przesadziłeś! Widać ja jestem bezwstydna, bo wypowieź Premiera mnie jakoś nie razi.
UsuńKneziu Bardzo Krytyczny!
OdpowiedzUsuńZapewne jako stary Warszawiak wiesz lepiej niż ja, czy obecna pani prezydent rozwija miasto, czy doprowadza je do ruiny.
Nie mnie, szaraczkowi z prowincji o tym rozprawiać. Ja tylko boję się, że jak ludziskom się spodoba, to przy każdej niepopularnej decyzji czy to stołecznego prezydenta, czy "zwykłego" wójta będą go natychmiast odwoływać.
Jestem jeszcze przekonany, że tego aktu będzie dokonywać nie rozsądna, myśląca większość - tylko sfrustrowana, przegrana mniejszość, która wszystko i wszystkim ma za złe.
I o tym jest moja notka. Nie miała ona wcale służyć do oceny pani Gronkiewicz.
Ale mój blog jest otwarty dla wszystkich, w tym również dla oceniaczy.
Daruj sobie złośliwostki. Tak, jestem za tym, żeby jak ludziskom się spodoba, wypieprzyli na zbity pysk nieudacznika, którego wybór był pomyłką, albo który nie spełnia oczekiwań, albo zwyczajnie okazał się być bucem. Akurat procedura takiego odwołania trochę trwa, więc wybraniec ma szansę się wykazać, niech się więc wykazuje. Przepisy są jakie są i póki co trzeba ich przestrzegać. Jestem dużym przeciwnikiem, żeby przy nich nadmiernie majstrować. Reguły maja być stałe i znane. Dla ochrony bodaj i najcudowniejszej dupy byle polityka, zmiany prawa bym nie robił. Wybierany niech wie, że sadza tę swoja cudowna dupę na gorącym stołku.
Usuń>"Kaczyński stawia pytanie: „W Warszawie są zwolennicy i przeciwnicy Hanny Gronkiewicz-Waltz. Nie rozumiem, dlaczego ma nie dojść do spotkania przy urnach?".
OdpowiedzUsuńCiekawe dlaczego takiego samego pytania Kaczyński nie zadawał przy okazji referendum w Łodzi, za odwołaniem Kropiwnickiego? Za to miał gotową odpowiedź: "Nie idźcie na referendum".
Ot, taka powszechna u nas skleroza polityczna.
Podobno równolegle3 krzyczą" Weź udział " w Warszawie i "Nie bierz Udziału "w Wadowicach
UsuńWitaj Andy!
OdpowiedzUsuńNieoczekiwanie dla samego siebie muszę stanąć w obronie panprezesa.
Nie ma ci on sklerozy - sam niedawno przyznał, że tez popełnia błędy, czego przykładem jest właśnie wspomniana przez Ciebie łódzka sprawa. Jednak to nie skleroza a perfidia nakazała Kaczyńskiemu przypomnieć sobie tamtą sprawę. Patrzcie jaki ja jestem uczciwy!! Jak popełnię błąd, to się do niego przyznaję!!
Ale dlaczego czekał z tym przyznaniem trzy lata? Czy gdyby nie Gronkiewicz, to prezes kiedykolwiek uznał by łódki incydent za błąd?
Czy w ogóle można wierzyć politykom gdy biją się w piersi? Raczej nie. Wtedy trzeba uważać by nie stać zbyt blisko, bo mogą oni do tego bicia wybrać twoje piersi.
Ja natomiast chciałem postawić pytanie i uzyskać na nie odpowiedź:
- czy inicjatywa (nawet umocowana konstytucyjnie) jakiejkolwiek grupy społecznej, nawet mającej poparcie większości automatycznie nakłada na mnie jakikolwiek obowiązek. Bo właśnie Kaczyński za takim podejściem teraz optuje. Co innego referenda wynikające z obowiązku władzy. W konstytucji jest zapis, wskazujący na referendum jako sposób podejmowania decyzji długofalowych i mających zdecydowany wpływ na sprawy krajowe. Jak wspomniałem uznaję jako obywatelski OBOWIĄZEK wzięcie udziału w referendum np. w sprawie wystąpienia z UE. Natomiast referendum w sprawie odwołania lokalnego polityka, to tylko PRAWO obywatelskie. I mogę z czystym sumieniem z takiego prawa nie skorzystać.
Natomiast gwarantuje ono zarówno Adamowi jak i Kneziowi możliwość wzięcia udziału i wypowiedzenia się.
Nie mam złudzeń co do intencji panprezesa. Nie mam też specjalnych złudzeń co do innych polityków, w tym PO, jednak uważam, że demokracja bezpośrednia jest zbyt mało wykorzystywana, a gdyby odwoływany polityk był odpowiednim na powierzonym stanowisku, to miałby właściwe poparcie. Opinia, że wyborcy są nieodpowiedzialni i durni nie jest chyba najszczęśliwszym argumentem - parę razy to społeczeństwo wykazało się dużym rozsądkiem i wola poświęceń, na pewno większym niż zadufani w swoją role politycy. Tu można sytuacje porównać do okresu, kiedy w Polsce mieliśmy ruch do reformowania i opornych magnatów - jak skończyło się ignorowanie demokratycznego ruchu na rzecz uzdrawiania Rzeczpospolitej to wiadomo - upadkiem. Ja bym nie mówił że to "tylko prawo", tylko "święte prawo".
UsuńHanna Gronkiewicz-Waltz została wybrana 345737 głosami w normalnych wyborach 2010 roku a może być odwołana mniej niż 200000 głosujących w referendum za jej odwołaniem. To nie demokracja to anarchia. Panprezespremier szukał sposobu jak tu zniszczyc to co jest budowane rękami jego śmiertelnego wroga i wymyślił referenda odwołujące gdzie się da. Jego wyznawcy zrobia wszystko aby było gorzej, aby tylko móc udowodnić, ze ten wredny Tusk żle rządzi. Nie ważne, że to działa na niekorzyść ich samych i ich rodzin, ważne żeby panaprezesapremiera było na wierzchu. A potem, no cóż jakoś to bedzie, najwyżej stracimy pare lat rozwoju, najwyżej stracimy kilkadziesiąt miliardów. Inni myślą, ze to nie ma żadnego znaczenia, że to ich nie obchodzi, ze i tak nie mają wpływu na nic.
OdpowiedzUsuńmbpPolko - dziękuję za liczby. Sam ich szukałem, ale nawet jak kliknąłem na stronę PKW - znajdowałem tylko : "... po zebraniu danych z 93% obwodów...".
OdpowiedzUsuńAle właśnie te liczby najdobitniej wyjaśniają upartym komentatorom o co w mojej notce mi chodziło.
Kneziu - piszesz:
"Opinia, że wyborcy są nieodpowiedzialni i durni nie jest chyba najszczęśliwszym argumentem - parę razy to społeczeństwo wykazało się dużym rozsądkiem..."
ale piszesz to w kontekście racji tej mniejszości, a powątpiewasz w odpowiedzialność i rozsądek tej większości, która powołała kogoś na urząd i wcale nie ma zamiaru jej odwoływać.
I masz rację pisząc "święte prawo". Ale już wieszcz przestrzegał, by "świętości nie szargać". Ma to referendum udowodnić, że mieszkańcy Warszawy są niezadowoleni ze swego prezydenta i go odwołują - niech tak się stanie.Zgodnie z ich "świętym prawem". Ale wymachiwanie tą "świętością" by przy okazji dokopać rywalom politycznym, wcale nie lokalnym - to jest nadużycie.
Pomimo Twoich niewątpliwie słusznych argumentów, nadal nie rozumiem dlaczego jakiś mieszkaniec musi mieć obowiązek udziału w imprezie zorganizowanej przez tych którzy maja inne gusta?
Gdyby większości zależało na odwoływanym polityku, to by go odwołać nie pozwoliła, przez głosowanie, a nie majstrowanie razem z byle panaprezesowymi przy frekwencji.
UsuńPanie Leszku, napisał Pan: "Ma to referendum udowodnić, że mieszkańcy Warszawy są niezadowoleni ze swego prezydenta i go odwołują - niech tak się stanie.Zgodnie z ich "świętym prawem". Ale wymachiwanie tą "świętością" by przy okazji dokopać rywalom politycznym, wcale nie lokalnym - to jest nadużycie." W tym się z Panem nie zgadzam. Argumenty, które przekonały warszawiaków, ze konieczne jest odwołanie pani Gronkiewicz - Waltz w dużej mierze pokrywają się z argumentami na rzecz odsunięcia od władzy PO. Ale odsunąć PO od władzy bez przedterminowych wyborów się nie da, a doprowadzić do takich wyborów nie jest łatwo. Dlatego racjonalnym jest odsuwanie Po od władzy "po kawałku". Co, mam nadzieję, właśnie staje się.
Usuńadam
"Świętość" prawa to jego nieodwołalność, a nie mylenie z obowiązkiem...
OdpowiedzUsuńAle również niezbywalność :)
Usuńnieodwołalność, niezbywalność to to samo - wcale nie jest to obowiązek wykorzystania.
Usuńa mnie zastanawia to, że dziennikarze nie tłumaczą uczciwie. Referendum na nie to ponś demokracja A ja pytam - w demokracji chodzi o to, by człowiek miał nazędzia do tego, by spowodować by byóło tak, jak sobie tego życzy. To sory - jeśli ktoś pójdzie, dzięki temu zwiększy frekwencję i spowoduje efekt dokładnie odwrotny do tego, który pożąda to kim się staje ? pożytecznym idiotą.? Gdyby dziennikarz był szefem w pracy, w tej pracy zebrało się kilka osób co chcą go odwołać to by gnał, żeby im plebiscyt umożliwić. A potem, ktoś by się rozchorował, ktoś spóźnił i dzinnikarz dzięki awojej aktywności sam buy siebie odwołał. Demokracja wymaga myślenia i kalkulowania efektów. Tylko w swoim przypadku pan dziennikarz by pomyślał a w tym przypadku myśli tylko o tym by mieć za darmo a właściwie zaq ciężkie miliony , cyrk. Bo co po referendum zażarta walka o stopłek na kilka miesięcy a potem druga zażarta. A kto niby ma wygrać ? Zapraszam na mój poltyczny. też o tym napisałam ale pismem obrazkowym
OdpowiedzUsuńhttp://nietakistraszny.blogspot.com/2013/10/uwolnic-syrenka.html
Niezbywalność to niemożność pozbawienia lub przekazania tego prawa - to nie to samo co nieodwołalność.
OdpowiedzUsuńZ jakiegoś powodu nie działają "odpowiedzi".
O, już działają :D
UsuńPanie i Panowie Panowie i Panie Czy Wy naprawdę nie widzicie czy Wy, te działania PIS na obrzeżach w małych miastach i gminach nie widzicie, nie analizujecie.Czy nie rozumiecie celu i strategi tych działań?
OdpowiedzUsuńOto partia, dla jaj nazwana "prawi i sprawiedliwi" wreszcie zobaczyła, wreszcie uwierzyła, ze "władzy "nie da sie "ugryźć od góry"wiec "poszła po rozum do głowy" i zaczyna gryzienie od dołu.
W przyrodzie zwane podgryzaniem.Bo jak podgryziesz ,drzewo usycha, a potem pada "na pysk"czyli na koronę.
Wiec podgryzają, wymieniając cały "zestaw władzy a w szczególności "naczalstwo" powołane przez PO.
Tu burmistrz ,tam wojewoda czy inny czynownik co to ma."Po" w zadaniu wymienić wszystkich zatrudnionych w urzędzie "na swoich" powoli lub "na sygnał"...... z marszu.
Zobaczcie czasowo i historycznie, gdzie i kogo oni już wygryźli ? Podgryzają Aktualne "Walcową"
Bolszewicy nazywali to "oddolna i spontaniczna wymiana kadr"
.A potem"kadry", dostaną zadanie, zbuntować się "władzy centralnej"
.A na razie szkodzić Szkodzić jak najbardziej skutecznie..... Bo!!....... No!
Tak to nazywa się i wygląda, "pełzająca rewolucja" lub "kontrrewolucja"
A cholera tam z nazwą!! Niech mądrzejsi ode -mnie "dadzą głos"Bo mnie i dla mnie, tak to śmierdzi!!
Wiesiek - huknąłeś z grubej rury a najgorsze jest to, że masz rację. Można to ująć w słowa delikatniejsze co nie zmienia meritum sprawy.
UsuńPozdrawiam
Piotr Opolski5 października 2013 22:01
UsuńDelikatniejsze?
Mozesz to samo i tak samo napisać "ubrane w delikatniejsze słowa" Bo ja 'za chińskiego boga" nie rozumiem.co w tym niedelikatnego.?
Panprezesnadpremier nie na próżno studiował Dzieła Wodza Rewolucji. Teraz po prostu wciela w życie zaczerpniętą z nich wiedzę, co w krótkich żołnierskich słowach wyraził Wiesiek. Nie ma co owijać w bawełnę.
UsuńTeraz Ja!
OdpowiedzUsuńNajpierw trochę informacji na temat referendów:
Po pierwsze Leszku - faktycznie ustawa o referendum lokalnym wprowadza ograniczenia w terminach organizowania referendów. Wniosek o referendum nie może zostać złożony przed upływem 10 miesięcy od wyborów i 8 miesięcy przed końcem kadencji. Ma to za zadanie przeciwdziałać "pieniactwu wyborczemu".
Po drugie, udział w wyborach jest PRAWEM a nie obowiązkiem obywateli. Tym się różnimy od np. Szwajcarii, gdzie uczestnictwo w wyborach jest OBOWIĄZKOWE. Dlatego, jak ktoś chce, to nie musi iść na wybory (referendum). To tyle na temat warunków prawnych.
Teraz trochę moich przemyśleń.
Po pierwsze mam ogromny niesmak do polityków rządzącej partii w związku z referendum warszawskim. Uważam, że zachowali się wybitnie bez klasy. Być może nie spodziewali się, że Warszawiacy nie lubią ich tak, jak im się wydawało, ale mimo wszystko nie jest to dla nich żadne wytłumaczenie!
Obywatele mogą być niezadowoleni z władzy, mogą uważać, że tylko referendum pozwoli "rozbić beton" lokalnej sceny politycznej. Kilkakrotnie pisałem, że jest to tak naprawdę krzyk rozpaczy wyborców, którzy nie potrafią w normalny sposób zmienić swoich władz (vide Gdańsk, gdzie prezydent od 14 lat jest przyspawany do stołka i normalnymi metodami nie da się go ruszyć - wyjaśnienie dlaczego, zajęłoby mi zbyt dużo czasu).
Dlatego obywatele powinni mieć możliwość się wypowiedzieć czy chcą czy też nie chcą dalej być rządzeni przez obecnego prezydenta. Ponieważ jednak część wyborców chce a część nie chce, to jedynym rozwiązaniem byłoby gremialne PÓJŚCIE do wyborów aby to większość a nie mniejszość obywateli zdecydowała. Politycy powinni więc swoich wyborców NAWOŁYWAĆ DO PÓJŚCIA NA WYBORY zamiast ich od wyborów odwodzić!
Ktoś w dyskusji użył argumentu, że to niesprawiedliwe, że HGW, wybrana przez 345.000 mieszkańców może być odwołana przez 200.000. A ja się pytam: DLACZEGO te 345.000 wyborców nie może pójść drugi raz i zagłosować w referendum za p. HGW? Co zrobiła pani prezydent, że TERAZ się boi, że wyborcy na nią nie zagłosują? Może zamiast odwodzić od wyborów, politycy PO powinni mobilizować swoich zwolenników do aktywnego głosowania na panią Prezydent?
Namawianie wyborców aby nie głosowali jest moim zdaniem zaprzeczeniem demokracji. Politycy najpierw ubolewają, że prawie 50% obywateli nie idzie na wybory, ale gdy przychodzi co do czego, to sami namawiają aby na te wybory nie iść. To ja ... takich polityków. Jak widać udział obywateli w wyborach to dla nich tylko slogan reklamowy a tak naprawdę chodzi im o koryto!
A przecież są przykłady, gdy wyborcy głosowali ZA POZOSTANIEM rządzącego prezydenta!
Zainteresowanym polecam zapoznanie się z przykładem Sopotu. Tam prezydent (po domniemanej aferze korupcyjnej) SAM zgłosił wniosek o referendum w sprawie swojego odwołania i ... mieszkańcy go NIE ODWOŁALI. Można? Można!
Prezydent Karnowski z Sopotu, to nie "moja bajka" i mógłbym wiele złych rzeczy napisać na temat jego rządów, ale właśnie w takich sytuacjach, jak referendum okazuje się który z polityków ma "cojones" a który nie!
Pozdrawiam
Krzysztof z Gdańska
p.s. Leszku mam dla ciebie dobrą wiadomość. Prawdopodobnie w Gdańsku referendum nie będzie.
Niestety i zgadzam sie z Toba i jestem troche zaskoczony Twoim pojmowaniem spraw.
UsuńPodstawową pretensje ma o to że piszesz na jednym oddechu referendum, wybory, wyborcy.
Przyjmij do wiadomości że referendum to nie wybory:
Referendum - głosuje się za lub przeciw czemuś, komuś itp.
Wybory - wybiera się osoby organizacje z przedstawionych kilku /przynajmniej 2 propozycji/ nazwanych propozycji.
Co do reszty to nie mam dziś ochoty na pisanie.
Pozdrawiam chociaż mnie trochę zawiodłeś.
Przepraszam - w pierwszym zdaniu winno byc, że NIE ZGADZAM SIE Z TOBĄ.....
Usuńpardon
Krzysztofie - nie zgadzam się całkowicie z Twoim ostatnim zdaniem.
UsuńTo, że w Gdańsku nie będzie referendum w sprawie naliczania kosztów wywozu śmieci, nie jest dla mnie dobra wiadomością. W takich sprawach obywatele mają prawo wyrazić swoje zdanie i lokalna władza powinna je wziąć pod uwagę, przy podejmowaniu decyzji. W naszym "sporze" o śmieci ja oponowałem tylko przed twoim twierdzeniem, że wg mieszkańców Gdańska system tu obowiązujący jest zły. Powiedziałem wtedy, że nie dla wszystkich. Ja byłem zadowolony, bo choć wybrałem wariant bez segregacji to i tak płacę o 10 zł mniej niż przedtem.
Natomiast zawsze powtarzam,że nic nie jest tak dobre, by nie mogło być lepsze. I własnie z tego referendum mogło się to lepsze urodzić.
Piotrze, Leszku
UsuńWyjaśnię może co miałem na myśli:
Piotrze - według mnie referendum to też wybory, w najbardziej prymitywnej formie, jaka jest tylko możliwa: wybieram za albo przeciw (układ 0/1) w tym układzie jest jeszcze trzecia możliwość - nie iść wcale na referendum - wtedy: albo oddajemy pole przeciwnikowi albo liczymy na zbyt niską frekwencję i unieważnienie referendum. Ale uważam, że wariant 3 jest tchórzostwem elit, bowiem w takiej sytuacji nic się nie wyjaśni - nie dowiemy się czy TAK NAPRAWDĘ większość Warszawiaków chce, czy nie chce odwołać prezydenta (brak udziału to nie to samo co głos na TAK). Dlatego uważam (co napisałem w komentarzu), że daleko uczciwszym ze strony PO byłoby powiedzieć "sprawdzam" i wnioskować do swoich wyborców o masowy udział w referendum i zagłosowanie ZA POZOSTANIEM HGW na stanowisku prezydenta. Stąd moje "zniesmaczenie" sytuacją w Warszawie.
Leszku - mój dopisek miał niewiele wspólnego z naszą wcześniejszą dyskusją (aczkolwiek cieszę, się, że udało mi się Ciebie przekonać, że obecna metoda naliczania opłat za śmieci w Gdańsku jest niesprawiedliwa).
Po prostu przekazałem informację, o której ćwierkają gdańskie wróble, że u nas referendum nie będzie, bo nie ma wystarczającej woli wśród mieszkańców. Co więcej terminy ustawowe są nieubłagane i jeśli do końca października nic się nie ruszy, to referendum nie będzie mogło się odbyć z mocy ustawy (8 miesięcy przed wyborami nie można robić referendum wg ustawy o referendach lokalnych z 2000 roku). Wcale mnie to nie cieszy, bo też uważam, że tylko referendum mogłoby skruszyć gdański beton ale "na układy nie ma rady"...
Pozdrawiam i cieszę się, że nie wykreśliliście mnie (jeszcze) z grona swoich znajomych
Krzysztof z Gdańska
@Krzysztof z Gdańska,
Usuńjako warszawianka, która głosowała na HGW i zamierzam zbojkotować referendum nie tylko dlatego, że nie jestem aż tak krytyczna wobec prezydentury HGW, żeby odwoływać ją rok przed terminem następnych wyborów, a przy okazji narażać nasze niezbyt zamożne państwo na niepotrrzebny kosztowny wydatek, ale przede wszystkim dlatego, że referendum zorganizowali politycy niewiarygodni, nie rokujący żadnych korzystnych zmian, a raczej wprost przeciwnie., zamieszanie i chaos.
Nie wiem, czy HGW przegrałaby, gdyby nie wzywano do bojkotu, ale swój brak udziału w tym referendum traktuję jako protest przeciwko nieodpowiedzialnym działaniom ludzi, którym nie chodzi wcale o poprawę sytuacji w moim mieście.
Evo - dziękuję za jeden z niewielu komentarzy odnoszących się do sedna mojego wpisu.
UsuńZawsze mnie "bawiło" to, jak łatwo dyskusja schodzi z ważkiego problemu na sprawy personalne. Czy my już nie potrafimy dyskutować nad niedoskonałością naszego państwa bez zrzucania całej winy na aktualnie rządzących? A ci co są największymi krytykami, też mieli swoje pięć minut i wykorzystali je nie do poprawienia sytuacji, lecz dla odkręcenia tego, co zrobili poprzednicy,
W sprawie referendum wszystko byłoby dobrze gdyby nie fakt, że już od dawna nikt z polityków nawet nie ukrywał po co tak naprawdę to referendum ma być. Nie chodzi ani dobro Warszawy ani o to czy pani Prezydent jest dobra czy zła ale chodzi o "policzenie szabel" w Stolicy przed kolejnymi wyborami i w dalszej perspektywie przed przejęcie władzy w kraju. Stąd te wojenne barwy i bojowe hasła.
OdpowiedzUsuńPodejrzewam /bo nie jestem z W-wy/ że zarządzanie Stolicą nie jest jakoś drastycznie gorsze ani lepsze od poprzednich. Co więcej, z daleka i "na oko" to mam wrażenie, że Stolica nam pięknieje!
Masz rację bo i ja jako przypadkowy gość w stolicy odnoszę podobne wrażenie.
UsuńPozdrawiam
Jako wnuk j syn osób urodzonych w Warszawie (osobiście też), który via Pruszków opuścił stolicę w wieku 2+ chcę powtórzyć pytanie pana prezesa: "dlaczego w Warszawie jest tylko 8 mostów, a w czeskiej Pradze 16 ?". Nie będę wypominał HGW i Tuskowi, że w Warszawie po II Wojnie Światowej zostało 0 mostów i kamienic, natomiast w Pradze ponad 10 mostów i wszystkie kamienice.
OdpowiedzUsuńNadmienię tylko, że na warszawskiej Pradze (aktualnie tam mieszkam) jest ponad 20 mostów na kanałach: Żerańskim, Bródnowskim, Markowskim itp.
Z poważaniem i pełnym uszanowaniem
Andrzej
Ja bardzo pardon ale nie bardzo kapuję pytania Panprezesa. Z pełnym uszanowaniem melduję, że w Opolu są 3 mosty. Czwarty most czeka na realizację ale najpierw trzeba wybudować rzekę.
UsuńAndrzeju gratuluje takiej ilości mostów w przeliczeniu na 1 Prażanina tyko czekać jak Panprezes obieca na nich tramwaje wodne.
Pozdro z Opo
Ja tam bym taki przeciwny rządom niektórych mniejszości nie był... osobliwie wejrzawszy na proporcyją ludzi mądrych i durniów na świecie...
OdpowiedzUsuńKłaniam nisko:)
Jak mawiał klasyk wszystko ma swoje plusy dodatnie i plusy ujemne !!.
UsuńJak okreslić która mniejszość, większość \*niepotrzebne skreślić chyba, że ta mniejszość jest bardziej nasza niz ichnia wiekszość.
Równie kłaniam
Jeżeli słuszna większość będzie nadal tak konsekwentnie skreślać sfrustrowaną mniejszość, to spełni się proroctwo innego klasyka - i nie będzie niczego.A raczej nikogo - kiedy ostatni młody Polak porzuci swoją śmieciową egzystencję, a na zielonej wyspie zapanuje najwyższa forma demokracji - dyktatura siwych głów. http://www.youtube.com/watch?v=VXeL29YEMLo
UsuńDobrej niedzieli, nexo45
Nexo, naraziłeś mi się bardzo. Nadepnąłeś mi na moją siwą głowę. Czekam kiedy zaproponujesz eutanazję dla "siwych" głów?
UsuńJa też, pomimo podkreślania zalet tolerancji, często bywam nietolerancyjny. Najczęściej wobec nacjonalistów, faszystów, ortodoxów religijnych - ale najczęściej wobec zwyczajnych głupców.
Niestety, cały Twój komentarz pasuje przynajmniej do trzech wymienionych kategorii.
Mam jednak nadzieję, że to wypadek przy pracy i nie wyznajesz zasady - Polska dla młodych Polaków i katolickich patriotów.
Panie Leszku, przykro mi, że tak Pan to odebrał - u nas w RM jest sporo osób starszych i otaczamy je szczególnym szacunkiem... a po prawdzie, to i mnie trudno zaliczyć do młodzianków. Łatwiej natomiast przewidzieć, że w starzejącym się, źle rządzonym i okupowanym przez urzędniczą szlachtę kraju ktokolwiek zechce zainwestować, a tym samym stworzyć podstawy egzystencji dla młodych ludzi.Tylko o to mi chodziło... Za ten niefortunny ''wypadek przy pracy'' bardzo Pana przepraszam!
UsuńPozdrawiam, nexo45 (już prawie 46)
Cieszę się bardzo z tego, że z Pana strony mi nic nie grozi!!!
UsuńPozdrawiam, Leszek (dopiero 67)