sobota, 7 września 2013

KULTURA DYSKUSJI]

refleksje po 60-ce, refleksje, felieton, kuchnia, historycznie, limeryki, polityka, okiem emeryta




Czy potrafimy normalnie dyskutować?


    Tekst ten swoją premierę miał w pierwszym numerze "Virtu@l Herald". Publikuję go na blogu z nadzieją, że zachęci to choć parę osób do czytania tego wydawnictwa.

    Wydawnictwo dopiero się rozwija. Jesteśmy na etapie werbowania autorów. Wiem, że kilku autorów piszących dla przyjemności by się znalazło. Jednak autorzy ocierający się o profesjonalne dziennikarstwo liczą również na gratyfikację pieniężną. Ponadto koszty oprawy graficznej, wykupienia strony internetowej i tym podobne, wymagają jakiegoś finansowania. Dlatego też wydania tego czasopisma kosztują. Jednak niewiele bo 2,90 zł.

    Piszący dla wydawnictwa, jak również chętni do współpracy mogą otrzymać bieżący numer gratis.

    Zapraszam więc do lektury poniższego tekstu.






    Od roku 2010 nastąpiła wzmożona polaryzacja poglądów politycznych naszego społeczeństwa. Ubocznym skutkiem tego zjawiska (genezy którego nie muszę chyba przypominać) jest dramatyczne obniżenie poziomu kultury w debacie politycznej. Zamiast argumentów – pomówienia i epitety. Dwie strony tej „debaty” okopały się „na z góry upatrzonych” pozycjach. Czasami na przedpole wypadają harcownicy. To z kolei wywołuje dalszą polaryzację – i błędne koło się zamyka.

    Czy jest z tego jakieś wyjście?

    Pesymiści są przekonani, że tylko rewolucja, która skutecznie zmiecie jedną ze stron, może „uzdrowić” sytuację. Większość z nas nazywa tych ludzi radykałami. Jednak nawet najwięksi radykałowie umiejący patrzeć w przyszłość optymistycznie, też dostrzegliby również i inne drogi. Może nie tak proste i wygodne, ale na pewno mniej kosztowne.

    Optymiści wiedzą, że łatwego, prostego wyjścia nie ma. Bo jedyne wyjście – rozmawiać ze sobą, a nie mówić do siebie – dzisiaj jest chyba nie do zrealizowania. Brak bowiem dobrej woli u każdej ze stron konfliktu. Jednak nawet, gdyby jakimś cudem udało się choćby odrobinę tej dobrej woli z nich „wycisnąć” – podejrzewam, że i tak nie przyniosło by to żadnego efektu. Bowiem przynajmniej jedna ze stron od dawna stosuje zasadę, że kompromis możliwy jest tylko wtedy, gdy druga strona przyjmie wszystkie warunki pierwszej.

    Aby ze sobą rozmawiać – trzeba umieć rozmawiać. Aby w tej rozmowie przekonać drugą stronę do maleńkiego choćby kompromisu – trzeba umieć argumentować. Może kilku czytelników nie zgodzi się ze mną, mając w pamięci wystąpienia publiczne niektórych polityków. Owszem – potrafią nieraz nie zanudzić na śmierć. Potrafią nieraz porwać wcale nie małe tłumu swoją oracją. Ale to tylko na zasadzie, że przekonanego nie potrzeba przekonywać.

Ale zastanówmy się – ile tych wystąpień będziemy pamiętali za lat, powiedzmy dziesięć? A mowy Cycerona, czy jeszcze wcześniejszego Demostenesa przetrwały dwa tysiące lat. Ba –przez wieki całe były wzorem dla mówców i polityków. I nie z powodu pięknych słów używanych przez tych mówców, ale z powodu czytelności i zrozumiałości argumentów przemawiających za jakąś sprawą. Nie odważę się by tych (i innych) wielkich przedstawicieli starożytności porównywać z kimkolwiek z naszego politycznego podwórka. Ale też ci starożytni mężowie do swego „zawodu” przygotowywali się długo. Uczyli się na dziełach swych poprzedników, doskonaląc własne umiejętności. W starożytnych Atenach funkcjonowała zasada, że strony stające przed sądem muszą osobiście przed nim stawać i prezentować swoje racje. Demostenes początkowo więc zajmował się pisaniem wystąpień sądowych dla mniej „wygadanych” klientów. Musiał więc umieć z sensem przedstawiać argumenty. Inaczej straciłby klientów. To była dobra szkoła przed późniejszymi wystąpieniami politycznymi.

    Dzisiejsi „politycy” wiedzą, że dla osiągnięcia sukcesu wcale nie trzeba walczyć z konkurentami za pomocą argumentów. Wystarczy zaskarbić sobie poparcie „gawiedzi”. A cóż jest lepszego dla uzyskania tego poparcia, nad populizm? „Lud” łyka ten populizm jak gąsior kluski. Wiem, wiem, że narażę się wielu uogólniając, wrzucając cały elektorat do jednego worka. Jest to nadużycie, jednak nie do końca tak oczywiste. Gdybym rozpatrywał postawy pojedynczych wyborców, lub nawet grupy skupiające się wokół jakiejś idei, czy programu – to trudno byłby tam wcisnąć ten populizm. Jednak istnieje takie zjawisko jak tłum. Tłum ze swoją psychologią, ze swoimi stadnymi zachowaniami, tłum który dosyć skutecznie potrafi zagłuszać wszelką indywidualność. I w tym aspekcie strategia populizmu się sprawdza.

    Swego czasu na moim blogu postawiłem taką tezę, że największą zbrodnia popełnioną przez komunizm na społeczeństwie, było wycofanie z programu szkół średnich filozofii. Filozofii nie tylko jako współczesnej myśli politycznej, ale też i historii filozofii starożytnej. Ta ostatnia chociaż nie odpowiadała na żadne współczesne pytania, jednak groźna była z powodu uczenia samodzielnego myślenia. Filozofia bowiem w ogólnym zarysie nie daje żadnych odpowiedzi, uczy jak zadawać pytania aby uzyskać te odpowiedzi. A pytania mogłyby być dla władzy niewygodne, ba – nawet niebezpieczne.

    Społeczeństwo które miałoby chociaż podstawową wiedzę z dziedziny filozofii, byłoby o wiele bardziej odporne na populizm. Politycy pozbawieni tego narzędzia, musieliby sięgać po argumenty, zarówno w dialogu ze społeczeństwem jak i pomiędzy sobą.

    A jaki jest obraz tego dialogu dzisiaj? Dwa przykłady:


  1. - poseł (właściwie większość posłów) PiS-u na pytanie co sądzi np. o podniesieniu wieku emerytalnego (to akurat przyszło mi w tej chwili do głowy, ale może być dowolny projekt ustawy rządowej) odpowiada tak – „zacząć trzeba od tego, że jest to najgorszy rząd od 20 lat”. Nie chcę tu jałowo dyskutować czy ma rację. Bowiem w tej dziedzinie ilu ludzi tyle racji. Chcę zwrócić uwagę na konstrukcje tej wypowiedzi. Otóż na samym początku odpowiadający prezentuje swoją lub „służbową” tezę. Więcej już nie muszę słuchać bo wiem, że w dalszej części będzie on próbował tę tezę udowodnić lub obronić. Nawet przyciśnięty do muru o meritum pytania, odpowie to co już podejrzewałem – zły rząd, więc nie można znaleźć żadnych pozytywów omawianej ustawy. I nie ma już czasu i miejsca na przedstawienie choćby jednego merytorycznego argumentu przeciwko ustawi a nie przeciwko rządowi.

  2. - poseł PO bierze udział dyskusji na temat szkolnych warsztatów, mający wykształcić u dzieci i młodzieży zachowania tolerancyjne wobec odmienności, również seksualnych. Oczywiście na treść jego wypowiedzi będzie miał decydujący wpływ jego światopogląd. Do tej pory wszystko jest porządku, nawet jego sprzeciw wobec idei warsztatów. Jednak „debata” nie może się ograniczać do wypowiedzenia zdania – jestem przeciwny, gdyż tak nakazuje mi sumienie. W debacie trzeba przynajmniej próbować przekonać innych. I poseł ten to robi – ale jak na współczesnego polskiego polityka przystało – w sposób idiotyczny. Jako konserwatysta jest przeciwny temu, by wciągać „normalne dzieci” w problemy homoseksualistów. Poseł ten twierdzi, że zdecydowana większość „normalnych” dzieci nie wymaga żadnej „pomocy” (wg posła czytać to należy – edukacji homoseksualnej). Jeżeli grupa dzieci i młodzież ma problemy z tożsamością seksualną – to im właśnie trzeba pomagać. I to do nich powinny być adresowane takie warsztaty.
         Wyobraźmy sobie szkołę, gdzie dzieci mają problemy powszechne we wszystkich szkołach. Grupa wyrośniętych łobuzów pobiera haracz od słabszych, niejednokrotnie stosując przemoc fizyczną. Psycholog szkolny postanawia zorganizować warsztaty, gdzie dzieci będą odgrywać naprzemiennie rolę łobuza i ofiary. Chodzi o to, by łobuzy, przez chwilę miały możność dowiedzieć się co czuje ofiara, a ofiara by nie próbowała w przyszłości stać się łobuzem. Otóż zgodnie z retoryką wspomnianego posła, łobuzy nie mają żadnego problemu, nie potrzeba im pomagać. To ofiary cierpią, to do nich powinny być skierowane warsztaty, to oni bowiem potrzebują pomocy. Ale jakiej pomocy? Warsztaty mają ich nauczyć jak z godnością znosić upokorzenia? A może jak najefektowniej używać w celach samoobrony ekierki, cyrkla czy nożyczek?
    Przykłady może nie najpowszechniejsze, może nie pokazujące wszystkich braków naszej debaty publicznej, ale obrazujące proste zasady argumentowania w celu przekonania adwersarza. Przynajmniej do tego, by jeszcze raz przemyślał sprawę. Ja oglądając oba przytoczone przypadki, już na samym początku straciłem zaufanie do występujących w nich polityków. Straciłem je, gdyż zobaczyłem, że dla nich nie liczą się żadne argumenty. Każdy z nich wykazywał postawę narcystyczną – to ja mam rację, to ja tylko rozumiem problem. I miał rację – tylko on rozumiał problem.

    Czemu więc służą tego typu debaty czy wystąpienia? Na pewno nie poszerzaniu obszaru wiedzy zarówno społeczeństwa jak i swojej. Bo żadnej wiedzy w tych wystąpieniach nie było. Mają one jedynie służyć auto-promocji. Zdobyć parę punktów u „szefa”, przesunąć się o parę szczebelków wyżej na drabinie wszystkich możliwych list wyborczych.

    No dobrze. Ulżyłem sobie, dokopałem trochę „klasie próżniaczej”, mogę więc teoretycznie być zadowolony. Jednak nie jestem, gdyż gdzieś w głębi mnie ktoś złośliwie się śmieje i pyta – co dalej?

    I tu mam wielki problem – NIE WIEM. Wiem, że coś trzeba zmienić, jednak nie wiem jak i nie wiem kto to miałby zrobić. Ale też nie jestem alfą i omegą, czy chociażby swojskim omnibusem. Jakąś diagnozę postawiłem – teraz czekam, aż znajdą się mądrzejsi ode mnie i spróbują odpowiedzieć na pytanie – kto i jak.


Publikuję również w wydawnictwie "Virtu@l Herald".
Zapraszam do odwiedzin. Wystarczy kliknąć ikonkę. >
Natomiast by mieć dostęp do treści, należy odwiedzić tą stronę.
Serdecznie też zapraszam do współpracy.
Zainteresowanych proszę o kontakt na formularzu kontaktowym.




36 komentarzy:

  1. Peenie muszą media, pewnie musimy my. Jest szansa , musi być bo ze wszystkiego jest wyjście.
    Popatrz - niby jesteśmy przeciwko człowiekowi ale jak tylko powie maleńkie coś, co nam pasuje choćby był ze znienawidzonej opcji to spoglądamy życzliwiej.
    Nie może tylko tak być że media, dla chleba, natychmiast zmienią wszystko w arenę walki byków. Im więce3j krwi tym lepiej. Może my musimy pilotem zadziałać, nie nagradzać szczujących programów, inaczej marnie się skończy
    Oglądałam ostanio Kropkę. Olejnikowa tak długo przerywała Prezydentowi i usiłowała zmusić go do wygłoszenia przeci Prezesowi. Wywijał się ostro, w końcu bzarzuciła mu ucieczkę, w końcu odpowiedział. To było małe zdanie a nazajutrz tvn tłukła jako swns całego wywiadu. Dobrze, że oglądałam to wiem co było. Podobnie usiłują napuścić Prezydenta na Premiera . I ch interpretacja często nijak się na do słów które w kontekście padły. I tak się kręci

    OdpowiedzUsuń
  2. Brałem już udział w takich dyskusjach wśród różnych grup blogerów i niewiele z tego wynikło. Niby wszyscy są za zmianami, bo to co jest nie bardzo da się zaakceptować, ale na wszelkie sugestie i postulaty, żeby zacząć od siebie, reakcją jest podejrzliwe milczenie. Czy można inaczej? Tak. Czy jest taka wola u szanownych blogerów? Nie. Czy widziałem takie cudo, ze ludzie sobie do oczu nie skaczą? Tak.
    I dobrze mi z tym i dobrze mi tak.
    Ten komentarz jest śmiertelnie poważny, ale rozwijać już go raczej nie będę, bo obawiam się, że mogę być opacznie zrozumiany.
    Temat jest ważny i istotny. Z dużą uwagą będę go obserwował.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kneziu Refleksyjny!
      Tak, temat ważny. "Czy jest taka wola u szanownych blogerów?". Odpowiadasz NIE. Myślę że to jednak uproszczenie. Oczywiście, niektórzy blogerzy wzorują się na mediach. Szukają niusów, zabiegają o "czytalność". Nie jest to moja krytyka, bowiem sam nie jestem bez błędu. Kamieniem więc w nikogo w tym temacie rzucać nie mogę.

      Jednak po jednej czy dwóch ostrych polemikach nachodzi mnie refleksja. I wtedy czasami sobie zadaję pytanie postawione przez Ciebie. Wtedy też dostrzegam jednak tą wolę. Ale środowisko blogowe jest zaborcze, nie pozwoli Ci się tak łatwo wymknąć. Zna Twoje słabości, więc podsyła agresywnych komentatorów i ....... da capo al fine.
      W takich sytuacjach rozgrzeszam się mówiąc - no cóż, jednak moja silna wola jest bardzo słaba.

      Dlatego w swej naiwności (którą nieraz i nie jeden mi wytykał) myślę, że takie teksty mogą pomóc innym ze słabą silną wolą. Może nie na długo, zapewne nie na zawsze. Ale gdyby choć na chwilkę to zadziałało, a na dodatek trafiło akurat w dobry dzień u kilku innych blogerów - może atmosfera na blogach stałaby się lepsza. I rozważania o kulturze dyskusji,jak przysłowiowa kropla, w końcu by chociaż małe poletko tą kulturą zostało obsiane.

      Zawsze czekam na komentarze. Teraz mam tylko jedną prośbę - nie mówcie mi, że mam rację podejrzewając siebie o naiwność. Bo rację mam - ale zbyt mnie to nie cieszy.

      Usuń
    2. Owszem, uproszczenie, przecież sam znam takich, którzy się pozytywnie wyróżniają - (...)ale środowisko blogowe jest zaborcze(...) - o tak, nie wiem po co ale jest :D

      Usuń
  3. Dzień Dobry

    Każdemu, kto chce występować publicznie lub zamierza słuchać publicznych wystąpień polecam jako lekturę OBOWIĄZKOWĄ małą książeczkę naszego rodaka z Gdańska (ziomala jak by powiedziała młodzież) Artura Schopenhauera p.t. "Erystyka czyli sztuka prowadzenia sporów". Książeczka jest rewelacyjna, gdyż tłumaczy JAKIE są mechanizmy sporów pomiędzy ludźmi. Dodatkowo opisuje JAK należy prowadzić dyskusję oraz pokazuje (w formie ostrzeżenia) sposoby nieetycznych zagrywek stosowanych podczas prowadzenia dyskusji.
    Warto tą książkę przeczytać i zastosować jej rady w praktyce (nie tylko politykom, ale też wszystkim innym osobom mającym kontakty z innymi ludźmi).

    Pozdrawiam

    Krzysztof z Gdańska (miasta rodu Schopenhauerów)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Quous quetandem abutere Catilina patientia nostra...

      Katylinaryki Cycerona do dziś są pomnikiem mów politycznych starożytnego Rzymu. Czy mowy naszych polityków (niezależnie od opcji politycznej) mają szansę przetrwać dłużej niż okres rozkładu papieru na którym zostały napisane?

      Krzysztof z Gdańska

      Usuń
  4. Kultura dyskusji - sama w sobie - nie jest niczym ciekawym i istotnym. Jeżeli rozmówcy szanują się a przede wszystkim za sprawą dyskusji chcą wyłonić prawdę, to kultura wyniknie sama z siebie. W Polsce to mało możliwe, gdyż zarówno szacunek jak i zmierzanie do "obiektywnej prawdy" nie leżą praktycznie w niczyim interesie.

    Romskey

    OdpowiedzUsuń
  5. A czy słyszałeś "o niepoprawnych grzesznikach" a czy słyszałeś "o "przekonaniu nieprzekonanych", którzy na "coś liczą"/bo po dojściu do władzy ich "nikt nie będzie pozostawiony sam sobie i nie będzie cierpiał biedy /cyt J Kurskiego/wiec trzymają się słów wodza i jego przekonań "jak pijany płotu"
    Nigdy nie spotkałeś się z ludźmi /najczęściej byłymi nauczycielami/którzy zawsze maja rację,a przeciwników tej racji "obdarzają inwektywami" i to na swym blogu.
    Pisza "Zdziczały i bluźnierczy sad w Kanadzie" a sędziego wyzywając od Hunów i bezrozumnych bo...trzymając się obowiązującego w Kanadzie, prawa skazał wielokrotna recydywistkę atakująca "kliniki"aborcyjne?"
    I wytłumacz bałwanowi ze jeśli już to może wnosić pretensje, do kanadyjskiego prawa a nie sędziego,który stoi na jego straży. Nie, dla niego jest..zły sędzia i sąd.
    http://migawki.blog.onet.pl/2013/09/02/zdziczaly-i-bluznierczy-sad-w-kanadzie/
    A mowy w stylu "Demostenesa czy Cicerona" wygłaszane w polskim Sejmie i przy pustej najczęściej, sali psu na buty by się zdały.Bo ONI tłumnie wtedy opuszczają salę.
    Bo ONI nie chcą słyszeć,nie chcą słuchać ,bo "ich prawda jest najmojsza"i nic innego do nich nie przemówi
    By przyjąć argument innych trzeba nie tylko rozumieć ale trzeba chcieć A ONI nie chcą chcieć"
    A to "zacząć trzeba od tego, że jest to najgorszy rząd od 20 lat”"słyszane jest często w ustach "tych z PIS" jakos "inne partie tego nie stosują"Przynajmniej na początku rozmowy.
    Gdy jednak spojrzysz "na tych z PIS"orły intelektualne to oni nie są.Kazali im to tak gadają.
    I "dyskusja" mówił dziad do obrazu" to norma

    OdpowiedzUsuń
  6. Mądry kto błędy swoje dostrzega (Mrożek)
    Mądrym nie czuję się więc to spostrzeżenie mnie nie dotyczy. Zostaje mi swoboda mojej wypowiedzi. "Przekonanie nieprzekonanych", przecież ONI nie słuchają. Bo ONI nie chcą słyszeć bo ICH prawda jest najmojsza (pisze wiesiek). No tak niedobre ludzie. My to wiadomo dobrzy, mądrzy itd. mamy swoje drobne wady, ale słuchać nie musimy bo przecież wiemy lepiej.
    Dwie definicje "MY" i "ONI" wykopana przepaść. Kto to zrobił ONI i tylko ONI. Kto ONI kto MY to już zależy od ... no właśnie od czego?
    Powtarzam jak mantrę fragment wiersza Tadeusza Nowaka:
    "...Tu wierzą wciąż, że sąsiad szanuje sąsiada,
    że chleb jest święty a jeszcze świętsza praca …"
    i gdzie jest taki kraj?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Blisko Staszku, bardzo blisko - trzeba zacząć od siebie. Tak mówię w tych dyskusjach i wiesz, wszyscy wtedy myślą, że to o mnie chodzi, a nie o nich. :D

      Usuń
  7. "Klasa próżniacza" kozie spod ogona nie wypadła, to są nasi przedstawiciele, wybrańcy narodu. Nie są zainteresowani formą dyskusji, ale skutecznością. Żeby coś robić, trzeba chcieć, mieć w tym jakiś interes. W interesie polityka jest skuteczna rywalizacja i tu bym na zainteresowanie kulturą dyskusji nie liczyła tak długo, jak długo elektorat jej sobie nie zażyczy. A życzy sobie?

    OdpowiedzUsuń
  8. Staszek8 września 2013 00:38
    Bez zacytowania tego.
    "By przyjąć argument innych trzeba nie tylko rozumieć ale trzeba chcieć A ONI nie chcą chcieć"
    wypaczasz całość mojej wypowiedzi.
    A podział na "MY ONI" został utworzony, przez takiego jednego kurdupla, co to krzyczał na wiecu "MY tu, a ONI tam gdzie stało ZOMO",albo pod wałami klasztoru "Tu jest Polska"to wy jesteście patriotami tamci nie"
    "WY pracujecie ONI was okradają"
    Dla mnie taki podział to "zbrodnia stanu"
    Jak bowiem pisał w 1865 roku Cyprian Kamil Norwid w liście do Mariana Sokołowskiego.
    "nic,nie będzie poczciwego w narodzie w którym Energia jest 100 a Inteligencja,jest 3
    Albowiem tam zawsze pierwsza, uprzedzi drugą"
    I ONI o tym dobrze wiedza i "na tej Energii" graja.
    A potem "gdy mądry Polak po szkodzie" mówimy
    "nie "o take" Polske walczyliśmy" cyt Nobliste

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak, być może słusznie zwrócono mi uwagę, że nie udzielam się aktywnie odpowiadając na komentarze pod swoimi notkami. Trochę się zaaktywizowałem ale z pewną dezaprobatą. Stan ten dotyczy jakości dyskusji o której pisze Leszek.
    Słuszna teza, że to co dzis nazywamy dyskusja to jest danie w dzioba przeciwnikowi i stąd niezaleznie od pytania czy tematu - Tusk jest be !, rząd nic nie robi !, PO się rozlatuje itd.
    Gdybyśmy mieli przynajmniej porządnych dziennikarzy a nie gryzipiórów /łajdaków/ to nie dopuszczali by do takich "wynurzeń" tylko egzekwowali wypowiedzi w temacie.
    Moja niechęc do dyskusji bierzę sie także z innego powodu który ja nazywam poziomem merytorycznym dyskusji tzn. albo rozmawiam oczym co jest na pograniczy polityki i folozofii np. ustrój państwa, ordynacja wyborcza, rola kościoła itd albo na poziomie szczegółowym, że ktoś tam cos powiedziel, ukradł, oszukał. Łączenie ogółu ze szczegółem kończy wszelkie dywagacje - przykład: TIR spowodowa wypadek - konkluzja, Minister Nowak nawet dróg nie umie budować. Matka zabiła swoje dziecko niemowlę - Tusk prowadzi błedną polityke wobec rodziny.
    Może jeszcze za swojego zycia doczekam się pełnej odpowiedzialności za słowa głoszone w szczególności przez polityków i dziennikarzy....szczególnie dziennikarzy !!.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Panie Piotrze, dyskusje jakie mogę wysłuchać to dyskusje w mediach. To, że bzdury wypowiadaja politycy to jest z premedytacją zaprogramowane przez dziennikarzy. Pytania są tak zadawane aby z gory wywolać wiadome reakcje. Bardzo rzadko słyszałam rozmowę w której dziennikarz był zorientowany w temacie a zaproszony gość byl odpowiednią osoba z racji zajmowanego stanowiska czy wykonywanego zawodu do wyrażania opinii na odpytywany temat. Dla zobrazowania totalnej głupoty dziennikarskiej moge polecić "rozmowę" Olejnik z Janem Krzysztofem Bieleckim z progmu "Gość Radia ZET". Nie wiem po co zaproszono gościa jeżeli miał to być popis głupiej napastwliwości bez chęci dania możliwości odpowiedzi. A nawet jeżeli zdarzy się, że gość zdąży coś odpowiedzieć to i tak potem wytnie się co "zbędne" i puści się "gLupiemu ludowi" to co dziennikarzowi w durnym rozumie gra. Media to tragedia, nie ma ani jednej wiadomości rzetelnie podanej za to jest zalew komentarzy dla idiotów.



      Usuń
    2. mbpPolka- pełna zgoda.
      Problem tu jest taki - politycy wszyscy biegaja do mediów bo z jednej strony chcą załatwić swój interes a z drugiej wiedzą jak media potrafią zrobic koło d... .
      Pozdrawiam

      Usuń
    3. Politycy biegają do mediów, bo wiedzą, że oglądalność jest dla nich przepustką w następnych wyborach... I dlatego akceptują najpodlejsze nawet zabiegi stosowane przez "mediotów" w celu podniesienia tejże w dbałości o własną kasę. I ta symbioza kształtuje naszą demokrację...

      Usuń
  10. Problem moim zdaniem polega na tym; kto jest adresatem tych tekstów. Mam wrażenie, że autorzy blogu jak i inni piszący piszą tylko dla siebie, własnego kręgu ludzi, często kokietując się wzajemnie bo inni to …. wiadomo. Innych potencjalnych czytelników po prostu kijem przeganiacie. Proszę nie protestować bo i tak nie uwierzę. Gdzie tu klimat do dyskusji?

    „...Uczmy się ludzi, aby pełniej być człowiekiem poprzez umiejętność dawania siebie,być człowiekiem dla drugich...“ - bardzo znany człowiek
    "...Naród wspaniały tylko ludzie kurwy..." - niestety już nieżyjący Józef Piłsudski

    Wybór jest Twój.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. /.../ i inni piszący piszą tylko dla siebie,/.../
      Masz chyba racje jak w piosence Stuhra "Śpiewać każdy może /.../ bo sie udusi....... .
      Jedni chodza i krzyczą a inni siedzą i pisza.
      Dziś adresatem Leszka jesty Ty - Staszku
      Pozdro

      Usuń
    2. Staszku, napisałeś:

      " Innych potencjalnych czytelników po prostu kijem przeganiacie. Proszę nie protestować bo i tak nie uwierzę."

      Ja jednak zaprotestuję. Żadnym kijem nie dysponuję. Żadnych czytelników (a co dopiero potencjalnych) nie przeganiam. Często natomiast ostro reaguję na idiotyczne komentarze.
      Szczególnie wtedy, gdy nie dotyczą meritum notki i wtedy, gdy oprócz inwektyw nie zawierają niczego innego.
      Pytasz - gdzie tu klimat do dyskusji?
      Otóż każdy chcący dyskutować może to robić swobodnie.
      Ale nawet Ty, tak broniący praw do dyskusji napisałeś komentarz, który na pewno nie jest elementem dyskusji o mojej notce.

      Celnie takie podejście skomentował Kneź też pod Twoim poprzednim komentarzem: "Blisko Staszku, bardzo blisko - trzeba zacząć od siebie. Tak mówię w tych dyskusjach i wiesz, wszyscy wtedy myślą, że to o mnie chodzi, a nie o nich. :D"

      Usuń
    3. Z wielkiej nieśmiałości mej
      pozwolę sobie trochę pomarzyć
      „O, gdybym kiedy dożył tej pociechy,
      Żeby te „blogi“ zbłądziły pod strzechy“

      Pozdrawiam panów Piotra i Leszka, którzy nie omieszkali trochę "pomachać palcem". Sam sobie jestem winien.

      PS Stuhr wspaniale fałszował niestety, a ja nawet śpiewać nie potrafię.

      Usuń
    4. Leszku, Staszek ma bardzo dużo racji z tym przeganianiem i sam wielokrotnie obserwowałem takie akcje; gdy stado nieomal zadziobywało oponentów. A w ich obronie nie stawał prawie nikt, bo nie chwalili określonej partii. W efekcie dałem sobie spokój z zaglądaniem na większość blogów politycznych - to normalna postawa. Parę lat temu byłem jeszcze na tyle naiwny, że wierzyłem w obiektywizm i dystans blogerów, i tak nawet chwilami było. Ale teraz takich złudzeń nie mam, chociaż podobno nadzieja umiera ostatnia?
      A tak przy okazji, warto zajrzeć do ostatniej notki Torlina, który jeszcze niedawno robił Rejtana, gdy ktoś postponował PO, a teraz?
      http://torlin.wordpress.com/2013/09/07/publicystka-konstytucyjna/

      Usuń
    5. Znam, znam to z autopsji. Był czas, że moje notki publikowałem na Salonie24. Nie powiem, ale początkowo miałem nawet pewną satysfakcję z tego machania cepami, czasami nawet maczetami. Szczególnie jak udało mi się "celniej trafić".
      Ale to dzisiaj już zaliczam do "grzechów młodości blogowej".
      Skończyło się na tym, że ja przestałem tam bywać.
      Również na tym blogu kiedyś toczyliśmy bezpardonową walkę na "słowne pięści" z trollami. Ale od pewnego czasu wiemy, że skuteczniejsze jest głaskanie.
      Tak więc proszę wszystkich komentatorów o wzięcie tego pod uwagę - jeżeli nie głaszczę, to oznacza, że traktuję poważnie. A że czasem emocje zagłuszą trochę zdrowy rozsądek - któż jest doskonały na tym świecie?
      Oczywiście poza Jarosławem Kaczyńskim!

      Usuń
    6. A ja czuję się może nie tyle przegoniona kijem, co, delikatnie mówiąc - niemile widziana na Waszym blogu. Choć czytać Was i tak będę.

      Usuń
    7. Nie bluźnij !!.
      Marzeno - ja wiem, że miło było by mieć identyczne zdanie z Twoim lub abys sie zgadzała z moim lub Leszka zdaniem. Nie piszę bloga po to aby uzyskac ogólny aplauz.
      Czy ktos Cie tu obraził ?.
      Zaryzykuję, że mile są widziani przedewszystkim Ci którzy maja inne zdanie - osobiście nie czuję sie dobrze w roli zagłaskiwanego kotka.
      Pozdrawiam

      Usuń
    8. Bo masz braki w usierścieniu! :P

      Usuń
  11. Co tu dużo mówić, sporo prawdy. Politycy już chyba od zarania naszej demokracji nie są zainteresowani dyskusją. A z każdymi wyborami problem się pogłębia, bo ich strategia przemawiania do tłumu za pomocą populistycznych frazesów i bezpardonowej autopromocji po prostu DZIAŁA. A czegoś co działa się nie zmienia, bo po co?
    Dlatego głównym kierunkiem zmian ku polepszeniu sytuacji jest społeczeństwo. Czyli praca u podstaw. Potrzebujemy rozumnego społeczeństwa obywatelskiego. To jest praca na lata, praca oddolna, praca ciężka i nie dająca przez długi czas nawet cienia rezultatu.

    Osobiście obawiam się jednak, że po prostu nie ma już na to czasu. STan finansów publicznych jest zły i cały czas się pogarsza. Jeśli społeczeństwo nie wymusi zmian teraz, nadejdzie bankructwo. I cały misterny plan...

    OdpowiedzUsuń
  12. @Sknerusku - tak bardzo jak się zgadzam tak i sie nie zgadzam bo wszystko zależy od "eli" - "Eli" chcę się coś zrobic to najpierw trzeba być wybranym a do tego "do tłumu za pomocą populistycznych frazesów i bezpardonowej autopromocji po prostu DZIAŁA.
    O stan finansów publicznych bym się nie martwił - to kwestia konstytucji i innych przepisów.
    Wiesz jaki deficyt ma USA albo Niemcy ?.
    Jak sobie wyobrażasz wymuszenie zmian przez społeczeństwo, chyba że wybierasz się z Dudą do Warszawy.
    Społeczeństwo niech nic nie wymusza tylko niech chodzi do wyborów i porządnie wybiera.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z naciskiem na "porządnie wybiera" - już ja dobrze wiem o co Ci chodzi :D

      Usuń
    2. Przecież to żadna tajemnica! Czegóż to można się spodziewać po Ukrytej Opcji Niemieckiej?!!!!!

      Usuń
    3. Wiadomo, Herr Opolski! :D

      Usuń
    4. @Kneziu - jeżeli chciałes mi wsadzić szpilkę w zadek to udało Ci się.
      Wina Twoja niewielka ale mam jakąś awersję na "Herr Opolski" /ostatnio uzywał tego zwrotu pewnien troll, którego już od dawna nie widzę
      Pozdrawiam

      Usuń
    5. To prawda! Jest tu jednak szczególik maleńki, różniczka niewielka: Niemcy są zadłużone u swoich obywateli!!! Pan Autor prawdopodobnie zna przywołane przez pana Krzysztofa z Gdańska dziełko Schopenhauera, bo posłużył się wręcz książeczkowo nielojalnym środkiem erystycznym - ''argumentum ad auditores'' mianowicie :-) Przykład z Arthura S.: Przeciwnik mówi ''Podczas powstawania gór pierwotnych masa, z której wykrystalizowały się później górotwory, była płynna, bo temperatura wynosiła ok. 200° R.'' . Odpowiadamy: ''Bzdura - przecież już przy 80° R morze dawno by wyparowało''.Publisia wpada w gargantuiczny śmiech nad ignorancją nieuka - mohera ;-)))) Wygrywamy, bo nasi słuchacze nie są fizykami i nie wiedzą, że punkt wrzenia zależy nie tylko od temperatury, ale i od ciśnienia atmosferycznego.Przeciwnik podejmuje desperacką próbę wysmyczenia rozbawionych lemingów z samozadowolenia, ale... No właśnie: ALE! Ale kto ma dzisiaj czas i ochotę na jakieś długie, nudne wykłady ... No kto ma? No kto, kto?? Ech...
      Kłaniam nisko, nexo45

      Usuń
    6. Piotrze, nawiązałem do tejże wypowiedzi Waszego milusińskiego, która mnie te ubodła - nie było moim zamiarem obrażanie Cię.
      Nexto, masz rację, ale zrobiłeś to w taki sposób, żeby obrazić lub poniżyć - szkoda.

      Usuń
  13. To dobrze, że podejmujecie taką inicjatywę, chociaż wydaje mi się, że jest ona nieco spóźniona. Na forach już od kilku lat pojawiają się aplikacje, gdzie za jednym kliknięciem możemy sobie dobrać znajomych według określonego klucza, i najczęściej stale zgadzających się z nami, czasem lekko kokietujących, aż do ostrej wymiany morderczych ciosów. Możemy też niewygodnego interlokutora zablokować. Jeszcze ciekawiej jest na forach profesjonalnych, gdzie wstęp wymaga wielu zachodów, a wymiana zdań, niezwykle kulturalna i fachowa, jest na bieżąco oceniana punktowo.

    Stąd też wydaje mi się, że zadajesz pytanie chyba retoryczne: "Czy jest z tego jakieś wyjście?" Ja sądzę, że nie ma, a to co obserwujemy to po prostu zwykła, najzwyklejsza ewolucyjna, i chyba jednak prawidłowa, zmiana? Przecież dyskutujemy właściwie na każdym kroku, począwszy od zwykłego przejścia na pasach, gdzie nie zgadzamy się ze zbyt nerwowymi kierowcami, poprzez fora profesjonalno-zawodowe, aż do miejsc w których pragniemy zabłyszczeć chociażby wiedzą i erudycją.

    Myślę też, że zbyt dużym oczekiwaniem jest to, że w wyniku dyskusji mamy przekonać (albo dać się przekonać) adwersarza. Mnie wystarcza to, że po jakiejś wymianie zdań, moja wiedza zostanie uzupełniona, a już szczytem byłoby to, że to samo dotknie adwersarza. Jest też druga strona tego aspektu, bo po co mam dyskutować z kimś, kto nie odróżnia nawet "ad meritum" od "ad personam"? Wówczas pozostaje wycofanie się, albo wzajemne obrzucanie błotem.

    Z doświadczenia wiem, że nawet ludziom z pozoru dobrze wykształconym, którzy np. za pośrednictwem kancelarii prawnych zawarli umowę prawną o tym jak i o czym mają rozmawiać, ta sztuka nie udaje się! Jawnym dowodem była debata Balcerowicz-Rostowski (a także Kwaśniewski-Wałęsa, Tusk-Kaczyński), gdzie panowie niby chcieli rozmawiać o czymś ważnym, ale w podtekście pojawiało się tylko dążenie do politycznego zniszczenia przeciwnika, za pomocą prowokacyjnego i niedozwolonego zwrotu: "Drogi Leszku".


    Wydaje mi się, że w chwili obecnej nie ma problemu z obniżeniem poziomu kultury i jakości dyskusji, ale z określeniem jej celu i stosowanych (dopuszczalnych) narzędziach. Na blogach z tym już się uporano, pojawiły się zamknięte fora, kręgi znajomych, itd. W życiu publicznym mendia (nie media) nadal nas zaskakują chamstwem prezentowanym w godzinach największej oglądalności, i profesjonalizmem nadawanym ... w godzinach nocnych. To chyba wyraźnie świadczy o intencjach i jakości naszego parapaństwa.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drobne uściślenie. Rozróżnijmy państwo i społeczeństwo, które się w nie organizuje. O jakości państwa mógłbyś w tym wypadku mówić, gdyby ludzie stanowiący aparat państwowy (nie ograniczając tego do małej grupki czołowych polityków) bardzo istotnie różnili się kulturą i motywacjami od reszty społeczeństwa - ale żadnej takiej konkretnej granicy nie ma. Państwo możemy oskarżać o nieprofesjonalizm, lenistwo - ale poziom kultury to już głównie cecha społeczeństwa. Tyle, że tego wymienić się nie da, więc musimy poprawiać to co możemy - czyli siebie...

      Usuń
  14. Dobrze, że tylko drobne uściślenie, chociaż ono w dalszym ciągu nie wyjaśnia dlaczego TV publiczna (misyjna, państwowa?) wartościowe programy informacyjne jeszcze kilka miesięcy temu nadawała nocą, a t.zw. "mózgojeby" i "gumy do żucia dla oka" w najlepszym czasie antenowym? To bardziej wygląda mi na zwykły merkantylizm (reklamy) niż na nieprofesjonalizm, czy lenistwo. Ale może się mylę.

    OdpowiedzUsuń


Kod do zamieszczania linków - wystarczy skopiować do komentarza, w miejsce XXX wstawić link, który chce się zaprezentować a w miejsce KLIK można wpisać jakiś tytuł, czy objaśnienie lub zostawić bez zmian. Linkiem może być adres strony tego lub innego bloga, adres jakichś treści (zdjęcie, film, wiadomość) z internetu. Może to być też adres komentarza do którego chcesz się odnieść. Znajdziesz go wtedy klikając prawym przyciskiem myszy na datę interesującego cię komentarza.

<a href="XXX" rel="nofollow"> <b>KLIK</b></a>