Pyrsk Ludkowie a szczególnie pyrsk Jolcia !!.
Skuli Ciebie jest ta notka a jak żech Ci przyrzekł to musza napisać.
Wiysz Jolka, szałot u mie doma mioł dwa znaczenia. Był szałot zielony czyli blank normalno sałata zielona i szałot nasz, domowy, śląski kierego było pora rodzajów. Z tym zielonym domy se pokój a weznymi sie za szałot tyn drugi. U mie doma Oma robili dwa rodzaje szałotu, taki beztydzień i taki odświętny. Był tyż szałot ze śledziem nojczęściej z ulikiem ale to ino jako bajlaga dlo innego smaku.
Pierwszy Szałot to było normalne obiadowe danie – nojczęściej we sobota. Jak sie warzyło rosół to do niego się wciepywało marchwia, pietruszka, seler a nawet ołberiba. Jak sie wygotowały to były jarzyny do Szałotu. Wszystko na ciepło - trocha katofli, cebula i jakieś tuste cb. słonina, boczek. Wszystko pokrajane w kostka a do tego kwaszone ogórcy /jak było mało kwaśne to jeszcze łyżeczka octu/ i najważniejsze .............................GORKI OPLEREK !!!!!!!.
Pieronie !!!!!– jak się człowiek obżar – dychać nie szło i to był obiod nojczęściej roz beztydzień.
Drugi Szałot był odświętny. Był bez oplerka ale był z wursztym, jajcami, innymi gemizami np. groszkiem albo japkiem i majonezem. Taki szałot to już jadło się z chlebem ale był to szałot odświętny. Pamiętom, na wierchu były ogórki, które wszyscy kradli a Oma bezskutecznie pilnowała a na środku szałotu było słoneczko ułożone z plasterków radisek a promyki to była pokrojona w paseczki marchwia........... Już tak u nos w rodzinie już było że pierwsze co ze stoła znikało to była.......a potym szałot a na bioło kyjza jakos nie było chyntnych.
Zdjyjcia szałotu, tego na wiyrchu strony nie są dobre ale są najbliższe downymu szałotowi. Oma robiła szałot w nojwiekszej misce jako my mieli. Na szałot slatywała się cołko familia i szałot był nawet do 3-4 dni i skuli tego Oma niy dawali żodnego majonezu ani smietany bo by to wszystko skisło i było do rzici.
Pyrsk – Cześć,
Szałot – sałatka, z niem. Salat
kierego – którego,
beztydzień – w ciągu tygodnia, w dzień powszedni,
ulik – w latach 50-60 jedyny gatunek śledzia,
jako bajlaga – jako dodatek,
Ołberiba - kalarepa
Gorki oplerek – gorąca parówka
Radiski – rzodkiewki
Bioło kyjza – biały ser.
Wurszt – kiełbasa,
Gemize – warzywa,
Skuli tego, skuli Ciebie – z tego powodu, z Twojego powodu.
Było do rzici – było do wyrzucenia.
Dziś już takich sałatek nie ma. Kiedyś – przepraszam ale tak to muszę nazwać – bieda wymuszała wykorzystywanie wszelkich jarzyn, pozostałych z obiadu ziemniaków, mięs sosów do końca, do dna do ostatniego kęsa, okruszka /pisałem o tym przy wodzionce/. Nie do pomyślenia było wyrzucanie jakichkolwiek produktów spożywczych a dziś........... .
Tekst o szałocie proszę trakować jako opowiadanie o czasach dawnych, bardzo dawnych które nadają się do sentymentalnych wspomnień jednak bez ich naśladowania.
Miło mi także będzie jeżeli udało mi się choć w niewielkiej części oddać klimat tamtych czasów a pisownia słów japkiem zamiast jabłkiem nie będzie wzbudzała zastrzeżeń.
Pozdrawiam sałatkowiczów !!
Wasz Hanys
ps.
dwa słówka o Hanysie. Nie gniewam się gdy tak mnie ktoś nazywa. Hanys, Hanek to skrót od imienia Hans, czyli z niemieckiego Jana. My tez mówimy na Czechów często Pepiki lub Rosjan Iwan.
Ciekawe, że Niemcy nie maja takie odpowiednika ale za to mają swojego „Millera”, którym to mianem określa się anonimowego Niemca.
Jo starej kiedyś na pytanie czy mi smakowoł katoflszałot odpowiedzioł "było do rzyci" A ona się obraziła.Nie bardzo do dziś rozumia dlaczego.Przeca żech zjod!?
OdpowiedzUsuńSzałot to tako zbieranina resztek co w lodówce i jak ty to piszesz do rzyci(wyrzucenia).Ale jak jest piknie doprawiony to se wola starej nie narażać.Pyrsk Pyjter.
Och, jak ja lubię tą śląską gwarę! Świetnie, że dodałeś podręczny słowniczek bo nie wszystko zrozumiałam. Piotrze, takie sałatki typu "przegląd lodówki" robi się dziś także, bo niby dlaczego wyrzucać coś, co nadaje się świetnie do zjedzenia pod inna postacią? Stanowczo popieram sałatkowe pomysły.
OdpowiedzUsuń@Bet i @Lessx - nigdy nie traktowano u mnie w domu sałatki jak np. bigosu czyli różnych pozostałości. To było zawsze robione jako autonomiczne danie, ale jak zostanie po kilka kawałków wedlin to dlaczego nie przesmażyć i nie uzyć do sałatki ? - nie widzę przeszkód.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
ps.
@Bet - przygotowuję dla Zoli rybkę - nie wiedziałem że ona jest wegetarianką /zerknij na poprzedni aj lawju mielony /.
To miło, Piotrze, że uwzględniasz indywidualne priorytety.
UsuńWszystko w ramach współpracy Śląska i Galicji !!!
Usuńszwargolisz lepiej od elizy bo ona w narzeczu simplement
OdpowiedzUsuńHorst
.......no widzisz, czasami nawet jesteś miły - pozdrawiam.
UsuńPrzyznam się, że bardzo często warzywa z bulionu czy rosołu wyrzucam, ewentualnie wyjadając resztki mięsa , kapusty czy grzybki. Co innego, gdy mam na bazie tego rosołu zrobić jakąś zupę jarzynową, ale wtedy pozbywam się pietruszki i selera - nie lubię i już - reszta w kostkę.
OdpowiedzUsuńU nas sałatkę robimy gotując każde warzywo osobno, a już nie do pomyślenia, że bez skórki - po prostu to jest osobna potrawa i osobno przygotowywana.
Pisz częściej po śląsku i o Śląsku bo warto - bardzo lubię to czytać.
Racja Kneziu - u nas sałatka odświętna tez była traktowana jako danie osobne. Warzywa tez nie były obierane. Co innego sałatka z parówką - to było troszke cyganione.
UsuńO Śląsku na pewno będe pisał i nawet zastanawiam sie czy nie wystąpic do Leszka o utworzenie osobnej zakładki pn. Historia. Z pisaniem gwarowo jest trochę gorzej bo rodzajów gwar śląskich jest conajmniej kilkanascie i żadna z nich nie wykształciła własne pisownik i gramatyki.
Pozdrawiam
Odmianami gwar niech się zajmują etnolingwiści i nasz milusi anonimek - podejrzewam, że wszystko miało jakiś zasięg terytorialny, ale wymieszane było dosyć mocno, szczególnie na terenach graniczących ze sobą. Na pewno mniej dziwiły różnice niż gdy pojawiał się Podlasiak :D
UsuńPrzez 11 lat mieszkałam na Górnym Śląsku, który to do wtedy był dla mnie Terra Incognita. Od tamtego czasu czuję ogromny sentyment do Ślązaków w ogólności. Piękna notka, ze słowniczka skorzystałam tylko przy tłumaczeniu parówki, choć jak pamiętam , tłumaczenie ,że coś jest do rzici- czyli do wyrzucenia - to taki trochę eufemizm jest :D
OdpowiedzUsuńMiodem na moje górnosląskie serce jest pozostawienie sładu w sercu "gorolki". Niestety my sami utracilismy zdolność asymilacji innych to pozostaje nam tylko pozostać w czyiś sercach lub pamięci.
UsuńJedyny znany mi przypadek asymilacji to moja żona chociaz "zza Buga".
Pozdrawiam
Piotrze, zanosi się na to, że moje wnuki będą w połowie Ślązakami :D
UsuńCiekawe kto kogo zasymiluje? ;)
Wiesz Kneziu, że z własną córka nie dałem sobie rady. Słowo Ślazaczka ja raziło a co najwyżej mówiła że jest Opolanką. My, Górnoslązacy jestesmy juz tylko grupą etniczną, której tradycje, jezyk i obyczaje niektórzy z nas chcą przechować jak najdłużej chociaż juz nie bardzo wiadomo dla kogo.
UsuńPozdrawiam smutnawo
Moja przyszła synowa swobodnie mówi po śląsku i w paru innych językach też :D Do swojej śląskości przyznaje się normalnie i do krewnych z wehrmachtu, i tego że za odezwanie się po polsku ojciec zbierał po pysku.
UsuńA terozki Jolcia:
OdpowiedzUsuńJak jo sie radowalach, jak lobejrzalach te szkryflanie lo szalocie!! Colki, jak u starki w doma. Ze ulikym, ze szpyrkom, bez majonezu i z oplerkym. I tyz we nojwiynkszy misce, jako w doma znojdli. Inksze eksperymenta, to ino wielke bery i bojki.
Jerona, jak sam je piyknie na tym blogu.
Pozdrowiom wszystkich tukej wystympujoncych, a autora ekstra fest.
Jolcia
Mam nieodparte wrażenie, że jestemy wychowani na takim samym "aifarcie i przy tyj samej klopsztandze". Rożnice kulturowe na samym Górnym śląsku są bardzo duże i np. jak wylądowałe spowrotem w opolskim to do dzis nie jadam tu, poza własna produkcją, rolad. Maja inne nadzienie a co za tym idzie smak.
UsuńRządzić, godać, gołdać - to to samo co mówić tylko w róznych regionach sląska. Doskonale porozumiewa się ze ślazakami opolskimi ale wyczuwają że mówię gwarą robotniczego śląska ale im to zupełnie nie przeszkadza, gdyz rzadko mozna znaleźć rodzine która nie miała by powiązań pomiędzy dwoma górnosląskimi województwami.
Pozdrawiam - trzim sie gylyndra.
Pozdrawiam
Słowniczek
a/e/ifart - podwórko,
klopsztanga trzepak do dywanów,
gylynder - poręcz schodowa.
Drogi Piotrze,
OdpowiedzUsuńmoze przy podobnej "klopsztandze", ale z tym "ajfartem" to mam leciutkie zastrzezenie. Otoz w moich okolicach, ow wymieniony oznaczal wjazd na podworko badz na posesje. Podworko, jako takie, nazywalo sie "plac". To oczywiscie wynika z faktu, ktory juz wspomniales, a mianowicie z roznorodnosci gwary slaskiej.
Poza tym reszta pasuje, jak dekel do gorca. :))))
Jolcia
Tyś je baba to swoje wiysz. Eifart przynależoł do placu bo w aifarcie grało się w zośka abo w co innego np. kiepki.
UsuńPozdrowiom i "cycki sztram bo chopcy idom".
We moim wieku, to chopcy juz na cycki niy kukajom. Pryndzy na dobro rynta i coby ino dobrze warzic poradziola. :DDDDD
UsuńJolcia
Z pełna premedytacja przywołałem to powiedzenie gdyz nie mozna go rozumiec dosłownie kontekstowo i nie ma to nic wspólnego z wiekiem. Jeżeli ktos chciałby aby to przetłumaczył na j. polski to brzmiało by to mniej więcej tak: Nie dajmy sie, trzymajmy styl, bądzmy sobą i nie chodźmy na pasku mężczyzn.
UsuńPozdrawiam
Polemizowalabym.... :D
UsuńJolcia
:D
OdpowiedzUsuń......a Ty sie giździe z czego cieszysz ?.
UsuńA tak sobie, zęby opalam :)
UsuńMam ostatnio szczęście, że trafiam na ludzi z poczuciem humoru !
UsuńPozdrawiam
ps. Nie tak dawno chciałem w autobusie kupic bilet i poprosiłem o jeden dla emeryciarza. Kierowca zmartwił sie i grzecznie odpowiedział że nie ma biletów ulgowych tylko całe. Zaproponowałem - to udrzyj pan kawałek i już. Zmartwiał jeszcze bardziej - nie mogę bo jak przyjdzie kontroler to tego nie uzna.
Bardzo lubię takie starsze opowiadania, szczególnie o jedzeniu.
OdpowiedzUsuńDobrze, że zamieściłeś taki mini słowniczek, bo nie wszystko bym zrozumiała.
A tak w ogóle to lubię tą śląską gwarę, chociaż niekoniecznie zawsze muszę wszystko rozumieć.
Pozdrawiam serdecznie.
Fajnie, że wpadłaś !!.
UsuńChyba byłem zbyt gruboskórny przykomentarzu na Twoim blogu !?.
Pozdrawiam
Nareszcie coś z moich stron :) Jo do dzisiejszego dnia to warza :)
OdpowiedzUsuńMiło mi chociaż notka stareńka.
UsuńChcesz coś więcej z "naszych stron" to idź na Kneziowisko i tam znajdziesz coś więcej.
Trzim się !!
Czemu ja tego wcześniej nie czytałam? Szałot znam ,mam koleżankę, która co prawda do śląskości się nie przyznaje ,chociaż nią jest z krwi i kości. Szałot jednak robi .Bo jej babci robiła, mama i poza tym jedyne co umie gotować dobrze to rosół .I co ma robić z jarzynami.
OdpowiedzUsuńMnie osobiście najbardziej smakował szałot z ulikiem . Ale ja miałam zawsze jakieś inne gusta niż większość. I znowu mnie natchnąłes ...Musze popracowac nad tym co mamw głowie...
P.S. Tu w Holandii też robia podobny szałot ,schootel to się nazywa. Leo robił dodając mięso z rosołu pokrojone w kostkę. W sklepach można kupić też to ale tak jakoś pomielone ,że na sam widok jakoś mi żle...
A z tymi cyckami no... wymowa była różna. Mniej więcej jednak tak jak to wytłumaczył Piotr ale też troszkę inaczej:))Ślaskie chłopy lubiły jak baba miała czym oddychać:))
OdpowiedzUsuń