Tonący brzydko się chwyta.
Kampania do euro-parlamentu wchodzi w swe apogeum. Zaczyna się taki okres kampanijny , w którym co chwilę pojawiać się będą jakieś "teczki", co chwilę ktoś wyskoczy z jakimiś "hakami". Niestety, takie są reguły polskich kampanii wyborczych. I żadnym pocieszeniem nie może być fakt, że to nie my wymyśliliśmy ten sposób prowadzenia kampanii.
Tym razem na "teczkowo-hakowy ring" wkroczył Wielki Skrzywdzony - Paweł Piskorski. Tak się zupełnie przypadkowo składa, że ugrupowanie (nie bardzo wiem jak się ono nazywa?) z którego ubiega się on o mandat euro-posła ma notowania jak poziom wody na Bugu we Włodawie w czasie suszy. Również zupełnie przypadkowo Piskorski wydaje książkę, która według jego słów jest prawdziwą historią 25 lat polityki i każde słowo tej książki jest prawdziwe. Z tego też powodu dla wielu osób funkcjonujących dzisiaj w polityce jest niewygodna.
Do mediów przebił się fragment książki w którym Piskorski pisze o finansowaniu dawnego KLD przez niemiecką partię CDU. Poproszony o przedstawienie jakichkolwiek dowodów na poparcie tego zarzutu, Piskorski "poleciał Kaczyńskim" - wiem, ale nie powiem. Powiem dopiero w sądzie.
Zawsze w takich wypadkach pojawia się wątpliwość co do istnienia dowodów. Tym razem Piskorski zapytany dlaczego wcześniej nie poinformował sejmu czy prokuratury, odpowiedział: "Ponieważ to nie były żadne przekręty, na początku lat 90". Od siebie dodam, że w tym czasie Piskorski był członkiem KLD. Był nawet v-ce przewodniczącym i sekretarzem generalnym. Przez 25 lat pomimo, że mógłby mieć powody - jednak milczał. Może nie wiedział nic na ten temat? A może, jeżeli to co dziś pisze jest prawdą, również brał nie tylko udział w przekazywaniu pieniędzy - może brał również pieniądze? To w jakimś stopniu tłumaczy jego długie milczenie. Chyba jednak nie wiedział nic na ten temat. Dzisiaj na poparcie swoich tez, powołuje się na jakiegoś świadka, który już nie żyje (według słów posła PO Marcina Kierwińskiego).
Politycy do "rewelacji" Piskorskiego podchodzą różnie. SLD nie chce popierać żadnych wyborczych pomysłów Solidarnej Polski, które są "głupie". Zdaniem szefa tej partii - Leszka Millera, w kampanii wyborczej "...tego rodzaju rewelacje zawsze mają bardzo małą wiarygodność... Uważamy, że nie ma sensu się tym zajmować." - stawia kropkę nad "i".
Palikot ze swoim ruchem nie popełni już błędu z okresu protestu matek w sejmie. Domaga się wyjaśnień. Niezawodny poseł Jaki już zapowiedział, że SP złoży wniosek o powołanie komisji śledczej. Pomijając wzajemne animozje, poparł go "obatel" Czarnecki w imieniu PiS-u.
Ciekawostka jest, że dla tych ludzi, którzy kiedyś pod wspólnym pisowskim szyldem chcieli pogrążyć PO przy pomocy "malwersacji i przekrętów" właśnie Piskorskiego. Dzisiaj dla nich ten sam "malwersant" stał się wyrocznią prawną i etyczną.
Ale zostawmy w spokoju tych panów - to ich problem. Zresztą przewidział to już w roku 2008 Eryk Mistkiewicz.
A sam Piskorski? No cóż, cwany to on jest. Nawet jak nie pomoże mu to w wyborach, to zapewne zwiększy sprzedaż książki.