Pannenkoeken restaurant "De Lachende Zeerover"
Głównym daniem są naleśniki ale nie tylko. Można otrzymać inne dania lub potraktować restaurację jak cukiernię. Zamówiłem sobie naleśnik, którego składnikiem była shoarma której dotychczas nie miałem przyjemności jeść. Otrzymałem super duży naleśnik zwinięty w tutkę z poszatkowanym nadzieniem mięsnym o doskonałym smaku /chyba curry ?/a do tego dwa sosy i sałatkę ze świeżych jarzyn równie doskonale przyprawione. Oczywiście musiałbym być drwalem, górnikiem lub innym osobnikiem pracującym ciężko fizycznie aby taki naleśnik zjeść. Był świetny a moje łakomstwo zostało nagrodzone „delirką” żołądka.
Tyle w temacie zasadniczym /??!!/. Teraz trochę napiszę o otoczce restauracji.
W Polsce jakby zapominało się o dzieciach w restauracjach a one skutecznie potrafią ściągnąć rodziców jeżeli mają w tym swój interes. W tejże naleśnikarni każde dziecko dostaje karnet do którego przy każdej kolejnej wizycie wkleja otrzymany odpowiedni znaczek.
Zebranie 6 naklejek skutkuje otrzymaniem darmowej zabawki, które oczywiście są wystawione w olbrzymiej, oszklonej szafie na widok młodych obywatelek i obywatelek Holandii.
Powodzenie tego obiektu jest także oparte na ........robieniu ludzi w konia.
Szaszłyk + frytki + sałatka warzywna + pic na wodę fotomontaż !!!.
Danie co prawda współczesne ale banalnie proste aby nie rzec prostackie ale jak kelnerka niosła to danie zostałem sparaliżowany nie daniem a sposobem podania. Oczywiście chciałem zrobić zdjęcie ale jak bywa wsród rzeczy martwych właśnie wtedy wysiadły baterie a więc posiłkuje się zdjęciami cudzo-obcymi. Trzeba mieć poukładane pod sufitem aby to wymyślić i kosić „kasę”. Głupi kawałek druta i nadziane mięso, głupi kawałek druta jako podstawa talerza, głupi kawałek druta jako szubienica dla szaszłyka i „elegancja-Francja”.
Niestety zdjęcie nie moje bo jak zwykle bywa w najważniejszych chwilach baterie mówia "do widzenia" - zdjęcie z internetu
Zauważyłem, że szaszłyk cieniuteńki – my to ładujemy tam wiele innych przekładek a tam samo mięsko i koniec ale kasa – buzi dać !!!.
Refleksja – nasza kuchnia taka bogata, smaczna i co najwyżej wymyśliliśmy żur w chlebie i ....................... .
Pomimo tego, że ta restauracja jest tuż przy zejściu na plażę i nie jest najtańsza to cieszy się takim powodzeniem, że miejsce w niej na wieczór lub popołudnie trzeba rezerwować.
Restauracja ta jest także organizatorem wielu imprez okolicznościowych dla dzieci, Bożego Narodzenia, Mikołaja, ślubów i innych ważnych jubileuszowych uroczystości.
Na podstawie wielokrotnych wizyt w Zandvoorcie stwierdzam, że to nie kwestia jakości posiłków ale pomysłu na fajne, sympatyczne spędzenie czasu i w sympatycznym miejscu.
Jesli chodzi o nalesniki to fakt - holendrzy to mistrzowie w temacie. I tu masz racje - niewazne co na talerzu lecz wlasnie atmosfera i przyzwolenie na zabawe.I wtedy nawet szaszlyk na drucie smakuje jak nigdy. Bylam kiedys w nalesnikarni na samej granicy z Niemcami. Siedzieli w kole .. i niemcy i holendrzy i zajadajac rozne smakowitosci przy okazji spiewali - niechcacy uczestniczylam w niezlej zabawie - ...Bardzo mi sie to podobalo.Zreszta frytki dla mnie moga nie istniec ale nalesniki moge jesc kopami nawet te z boczkiem i syropem jablkowym...
OdpowiedzUsuńWitaj Piotrze z powrotem. Czytam i ślinka mi cieknie. Jednak zastanawiam się nad ograniczeniem Ci w przyszłości urlopów.
OdpowiedzUsuńDla Twojego dobra - oczywiście.
Nie mogę ryzykować utraty takiego współautora z powodu banalnej miażdżycy, nadciśnienia, czy problemów z wątrobą!!!
Mimo to zazdroszczę Ci kulinarnych przeżyć.
Hi,hi,hi...szaszłyki zwisające z drutu lub nadziane na szable można spotkać w Krakowie też. Phhhii...
OdpowiedzUsuńPrzy okazji próbowałem podpatrywac jak oni t6o robią ?.
UsuńRóznica pierwsza i chyba zasadnicza. Nalesniki nie sa przygotowywane na patelni jak to my robimy, są przygotowywane w piecach przypominajacych wieksze kuchenki mikrofalowe. Siedząc na przeciw wejścia do kuchni wudziałem 2 baterie tych piecy po ok. 5 w jednej pionowej baterii. Mnogośc nalesników bierze się z mnogości nadzień. Córka zamówiła jakiś tam nalesnik i żona dostała duzy placek nalesnikowy nawet niczym nie przybrany. Kolor także nieciekawy. Zastanawiające było tylko to że ów nalesnik był nienaturalnie gruby /ok. 0,7 do 1 cm./ W środku było bardzo smaczne nadzienie.
Obserwowałem przygotowywanie tych nalesników co samo w sobie było teatrem. Dwóch przewracało nalesniki przekładając je z pieca do innego pieca a nastepnych dwóch z chochlami i łychami wrzucało jakies rzeczy do nalesników lub na nalesniki. Jedne były składane podwójnie, inne pojedyncze wędrowały na jeszcze inne stanowisko do przybrania i na talerze, czyli zupełnie inna technika produkcji nalesników, żadnych płyt, patelni itp.
Leszku - W Holandii córka zadbała abym nie przytył /ale po cichu i tak podżerałem/.
Bet - wierzę, że można spotkać tylko trzeba wiedziec gdzie bo ja cos do Krakowa to mam pecha.
Reniu - my chyba jeszcze jestesmy na etapie "zapchaćkichy" ale wierzę że powolutku czasy biesiadowania i spedzania miłego czasu w knajpach wrócą.
Pozdrawiam
Tego szaszłyka to jestem ciekaw, szczególnie rodzaju przypraw i wcześniejszej obróbki. Wstrętu do frytek nie mam.
OdpowiedzUsuńU nas też pojawiają się knajpy z pomysłem, aczkolwiek ostatnio gdy postanowiłem znajomym pokazać "Czarcia łapę" w Lublinie i z tablicy, przy wejściu łypnęła na mnie pretensjonalna pokraka mianującą się specjalistką od knajp, to nas natychmiast odrzuciło i więcej tam nawet nie spojrzymy - brrrr, dotąd mną wstrząsa! :D
Kneziu !!.
UsuńCo do mięs to raczej niczego rewelacyjnego nie spotkałem. Szaszłyka tez jadłem i ichni gulasz czy pieczeń. Zdecydowanie mi odpowiadaja przyrządzane przez Holendrów żeberka i to tylko dlatego że przypominaja nasz wyrób. Smaki ichnie sa na pewno bogatsze bo stosują więcej przypraw a właściwie ich mieszaniny.
Pozdro
Kneziu, w Lublinie ona też grasuje? W Krakowie zniszczyła bardzo klimatyczną restaurację "U Wentzla" - przez lata obwieszoną oryginałami malarstwa polskiego wypożyczonymi z Muzeum Narodowego "przeprojektowała, odsyłając Malczewskiego i innych coby jej w talerze nie zaglądali. Poziom jedzenia również się pogorszył, samopoczucie tej pani - wręcz przeciwnie...
OdpowiedzUsuńNiestety nie znam skali spustoszenia w Lublinie, ale zdecydowanie ta głupia gęś reklamą dobrą nie jest. Akurat "Czarcia łapa" ma długie tradycje i spokojnie przy odrobinie polotu mogłaby prosperować - po drugiej stronie Trybunału całkiem ładnie sobie poczyna naleśnikarnia "Zadora" - oni nie prosili o katastrofę z tefałenem i tą dziwaczną blondynką.
Usuńhttp://i1.kwejk.pl/site_media/obrazki/2013/03/590d39a42689831caa44da0f250f266a_original.jpg?1364713890
UsuńPiotrze i Leszku, wczoraj wysłuchałem w "Trójce" coś takiego: http://www.polskieradio.pl/Player Pozwoliłem sobie na wstawienie linku, bo "żarcie", to jeden z Waszych tematów. Może przyda się Wam do jakiegoś artykułu. A warto chyba rozpropagować taką wiadomość. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDokładam jeszcze ten wywiad. http://www.przeglad-tygodnik.pl/pl/artykul/jajka-na-zdrowie-rozmowa-prof-tadeuszem-trziszka
UsuńJeżeli Was to interesuje, możecie śmiało wykorzystać i skasować moje wpisy tutaj. Pozdrawiam.
...........naprawdę - mozna zgłupiec. Dzięki za link, skopiowałem w wklejam na Kneziowisku.
UsuńPozdrawiam