niedziela, 27 stycznia 2013

Państwo – obywatel


Tu wpisz tytuł strony
refleksje po 60-ce, refleksje, felieton, kuchnia, historycznie, limeryki, polityka, okiem emeryta




Piotr Opolski - list otwarty


    Na wielu blogach, w tym również na naszym, padło wiele słów związanych z projektowaną Ustawą. Słowa były różne, tak jak i opinie i przekonania mówiących czy piszących. Nie chcę w tej notce poświęcać się rozważaniom nad dylematami moralnymi, etycznymi, prawnymi i po prostu ludzkimi, które projekt ten poruszył.
    Asumptem do zabrania przeze mnie głosu był fakt, że wszystkim dyskutantom jakoś uszło uwagi to, że w tej sprawie nie powinno być żadnych problemów. Pod warunkiem, że zastanowimy się nad rolą państwa wobec obywateli i miejscem obywateli w tym państwie.


    Koronnym argumentem wszystkich stron tego sporu jest Konstytucja. Jedni mówią, że Konstytucja otacza rodzinę rozumianą w sposób konserwatywny, szczególną opieką. Dlatego każda inna forma legalizowania związku dwojga ludzi, będzie podważała zapis konstytucyjny. Drudzy na tej samej bazie budują tezę, że nowy zapis ustawowy w niczym Konstytucji nie narusza. Zastanówmy się więc – co oznacza owa „szczególna opieka”?

    Konstytucjonaliści przyjęli założenie, że dla państwa, społeczeństwa czy narodu – przyrost naturalny jest sprawą o znaczeniu fundamentalnym. Że mieli rację – widać to po dzisiejszych i prognozowanych problemach ZUS-u.
    Dlatego państwo zabierając obywatelom część ich dochodów musi być zobowiązane do działań na rzecz rodziny, jako „producenta” przyszłych podatników. Wywiązuje się z tych zobowiązań dosyć kiepsko. Są co prawda urlopy macierzyńskie (nawet ostatnio wydłużone), wychowawcze, są zasiłki rodzinne, becikowe itp. Jednak nadal żona rodząca, wychowująca dzieci pracuje na tym „etacie” za darmo. Samo bowiem wspólne opodatkowanie małżonków nie wystarcza. Musi więc podjąć pracę zarobkową. I w tym momencie napotyka barierę w postaci żłobków i przedszkoli – a właściwie ich braku.
    Tym nie mniej za prawidłowe uważam, wydatki państwa na to wszystko o czym powyżej pisałem, za należne rodzinie czyli małżeństwu mężczyzny i kobiety. Nie ma więc powodu, by zapisywać to w ustawie o związkach partnerskich.

    Inny element „życia rodzinnego” to dziedziczenie. Bój toczy się o toby partnerzy mogli po sobie dziedziczyć tak jak małżonkowie – czyli bez wysokiego podatku. Tutaj sprawę widzę zupełnie z innej strony. Przyjętą normą jest, że obywatel od dochodów płacił państwu podatek. Problem zaczyna się w momencie, gdy próbuję zdefiniować słowo dochód. Czy dochodem powinna być określana tylko jakaś nowa wartość, wypracowana w taki czy inny sposób, czy również dochodem jest przenoszenie prawa własności wielokrotnie z osoby na osobę.
    Przykładowo – pracuję na intratnej posadzie. Od wynagrodzenia płacę podatek. Nadwyżkę finansową, jak najbardziej legalną odkładam do swojego sejfu – też całkiem legalnie. Uzbierało się trochę, kupuję więc dom. Płacę podatek. I nie wiem za co. Przecież co za różnica dla fiskusa w jaki sposób przechowuję moje pieniądze? Czy w postaci papieru czy nieruchomości?
    Ale idźmy dalej. Dzieci dorosły, wyprowadziły się z tego domu, ja się postarzałem. Utrzymanie domu i ogrodu staje się dla mnie fizycznie coraz trudniejsze. Dogaduję się z synem – ja pójdę na twoje mieszkanie (własnościowe) – ty do mojego domu. Ja będę ponosił opłaty za mieszkanie, ty opłaty za dom. Dla państwa nic się nie zmieniło. Podatki wpływają jak wpływały. Jednak gdybym taką umowę zawarł z osobą obcą – transakcją taką natychmiast zainteresował by się fiskus.
    Zgodziłbym się tylko w tym wypadku z opłatami od czynności prawnych. Skoro państwo jest strażnikiem bezpieczeństwa takich transakcji (poprzez stanowione prawo i jego egzekwowanie przez sądy) to za to „stróżowanie” słusznie pobiera niewielką opłatę.
    Tak więc widać, że ten problem nie należy do kategorii statusu prawnego związków, lecz dotyczy nadmiernej – moim zdaniem – „fiskalizacji” państwa. I faktu łaskawej rezygnacji z podatku przy dziedziczeniu po współmałżonku nie należy czynić elementem opieki państwa nad rodziną.

    Pominę kolejny aspekt Ustawy, jakim jest możliwość przyjęcia nazwiska jednej strony związku przez drugą. Problem jest śmieszny. Kiedyś nie było możliwości by żona pozostawała przy własnym nazwisku. Teraz coraz więcej małżeństw decyduje się na pozostawanie przy swoich nazwiskach. Więc nie widzę powodu, by wprowadzać możliwość zmiany nazwiska do Ustawy. Również nie widzę zagrożenia dla małżeństw tradycyjnych przy przyjęciu takiej możliwości.

    Również pomijam, ale z zupełnie innych powodów możliwość adoptowania dzieci. Nikt zresztą nie próbuje tego zapisać w Ustawie. Bełkot o przyczółkach, że dziś związek a jutro adopcja – to tylko wynik jakichś kompleksów. Czy dzisiaj ktoś przy zdrowych zmysłach obarcza odpowiedzialnością Marię Skłodowską i całą rzeszę późniejszych noblistów odpowiedzialnością za Hiroszimę?
    Fakt wprowadzenia w tej ustawie łatwego trybu rozwiązania związku przemawia za wykluczeniem możliwości adopcji. Tylko tyle i aż tyle. Dziecko to poważna sprawa i nie można oddawać go w ręce, w których od kaprysu będzie zależało trwanie rodziny jako mini społeczności.

    Dłużej należy zastanowić się nad możliwością objęcia ubezpieczenie zdrowotnym partnera. O ile bowiem niepracujący współmałżonek spełnia społecznie ważną funkcję – wychowywania przyszłych podatników, i objęcie go ubezpieczenie opłacanym przez drugiego jest zasadne, to w przypadku związków partnerskich nie widzę takich podstaw. Tym bardziej, że często dla rodzin brakuje w NFZ pieniędzy. To samo dotyczy zapisu dotyczącego renty po zmarłym.

    Trochę inaczej należy spojrzeć na zasiłek opiekuńczy w związku z opieka nad chorym partnerem. Osoba opiekująca się chorym w dużym stopniu odciąża i tak biedną służbę zdrowia. Więc ten postulat wydaje się zasadny.

    Pozostałe problemy takie jak alimentacja, prawo do informacji medycznej i pochówku itp. W niczym nie uszczuplają roli państwa i instytucji małżeństwa. Powiem więcej – gdyby nawet mniejszość seksualna nie była zainteresowana nimi, to i tak uważałbym za konieczne prawne ich uregulowanie z korzyścią dla obywatela.


    Reasumując – tylko niewielki procent spraw poruszanych w projektach ustawy może być podstawą do wszczynania dyskusji światopoglądowych. Przytłaczająca większość natomiast świetnie się nadaje do zainicjowania dyskusji na temat – jak w nowoczesnym, demokratycznym państwie powinny wyglądać relacje obywatel – państwo.
    Odrzucenie zaś wniosku o skierowanie tych ustaw do komisji jest tchórzostwem, świadczącym o tym, że przeciwnicy prawnego uregulowania tych spraw nie chcą lub nie mogą wykazać swej racji.





12 komentarzy:

  1. Brawo, Leszku! Wielkie brawo za logikę, sprawiedliwość i rozsądek.

    OdpowiedzUsuń
  2. Okropnie namieszałeś Leszku w tych kwestiach prawnych (nie o interpretację Konstytucji chodzi). Jak mniemam chodziło o cel, a nie fachowość. Bardziej bym też zaznaczyła kwestie wzajemnej opieki, potrzeby podejmowania w tym zakresie decyzji i często ich uniemożliwiania. To też nie ma nic wspólnego z fiskusem, ani nie naraża państwa na straty (wprost przeciwnie).
    Natomiast końcowy wniosek jest DOSKONAŁY!!!
    Gratuluję i pomyślności.

    OdpowiedzUsuń
  3. Odrzucenie tej ustawy bylo w Niemczech komentowane.U Holednrow nic mi sie na oczy nie rzucilo.Oni zreszta dalej licza.Wiem,ze przejscie tej ustawy jest nasza wewnetrzna sprawa i nikomu nic do tego lecz...Musielibysmy sie jednak zdecydowac czy jestesmy europejczykami..Nie to czy bedziemy poprawnie postrzegani czy nie,nie musimy przeciez wszystkich nasladowac w ciemno ale dlaczego nie korzystac z dobrych rozwiazan innych panstw.Przylaczasm sie do slow ikka133 - koncowy wniosek jest doskonaly.

    OdpowiedzUsuń
  4. No ale cały czas adwersarzom Piotra o to idzie. Nie chcemy np. nazwisk. Chcę, żeby nie pochowała mnie opieka społeczna, tylko moja "żona". Żeby po mojej śmierci nie wylądowała na ulicy - mam własnościowe mieszkanie i choć "żona" zameldowana jest na stałe - pójdzie pod most, bo jest "żoną", a nie żoną. A nie stać mnie na notariusza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Życze Ci Andrzeju aby w końcu znalazła się gdupa ludzi która z tymi sprawami sie zmierzy aby Ty i inni nie zyli w niepewności i czuli grunt pod nogami i przeswiadczenie że państwo swoimi regulacjami zapewni podstawowe, ludzkie prawa. Nie ominiesz jednak tematu, że wiemy jak łatwo o chochsztaplerkę i zamiast cos polepszyć nasze "zdolniachy" spieprza wszystko do końca.
      Pierwsza okazja o podyskutowaniu o tych sprawach uciekła ale podejrzewam, że niedługo wróci a wtedy /być może/ my internauci powinnismy się spręzyc i do niektórych posłów posłac "serdeczne pozdrowienia", których wykaz podaję a został przesłany przez Wieska: http://liberte.pl/zwiazki-tak/
      Pozdrawiam

      Usuń
  5. Brawo!! "Samo życie" wreszcie walnęło w łeb.To życie decyduje co i jak w państwie a nie banda bezproduktywnych facetów, czy bezpłodnych, starych panien.
    Bo obywatelu tego kraju czekają na rozwiązanie prawne tu i teraz i nie maja ochoty ani czasu czekania 400 lat na wypowiedz "przepraszamy" czy "myliliśmy się" jak było w przypadku Galileusza.
    Za 400 lat niech oni sobie te przeprosiny w d.. "buty wsadzą"
    OBYWATELE DOMAGAJĄ SIĘ ROZWIĄZAŃ PRAWNYCH ABY ŻYŁO SIĘ IM LEPIEJ I PROŚCIEJ i to wszystko.
    A Sejm jest tego jak d..od sr.. by to im ułatwić,bo za to biorą, nasze, pieniądze.
    Poglądy niech sobie wsadza tam "gdzie słonce nie dochodzi"
    Jak widać ONI zapomnieli kto i za co im płaci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak! A ponieważ NASI (nas obywateli) pracownicy "olewają" swoje obowiązki, lista nazwisk posłów, wraz z informacją kto, jak, głosował powinna być przed następnymi wyborami podana do publicznej wiadomości. Dzięki temu społeczeństwo samo wyciągnie wnioski i wyeliminuje z sejmu nierobów i oszołomów (trochę to naiwne, ale takie jest moje zdanie)

      Krzysztof

      Usuń
  6. http://www.wiadomosci24.pl/artykul/258689.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeczytałem - i zgadzając się z większością argumentów dotyczących homoseksualnych związków partnerskich, jednak zdania nie zmieniam.

      Moja notka traktuje problem szerzej. Gdybyśmy zapomnieli o tym, że istnieje coś takiego jak homoseksualizm i pochylili się nad problemami "normalnych" ludzi - to zgodzilibyśmy się, że ustawa powyższa (po wykreśleniu słów związki homoseksualne lub związki jednopłciowe) ułatwiłaby życie wielkiego odsetka obywateli. Państwo dla nich stałoby się przyjazne.

      Czy więc z powodu, że z ustawy takiej mogliby skorzystać również homoseksualiści (bez afirmowania swej orientacji) należy ją z powodów "światopoglądowych" odrzucić? I za homoseksualistów ukarać pozostałych?

      To mi pachnie proletariacką rewolucją. Obowiązywała w niej zasada, że lepiej zlikwidować stu niewinnych niżby jeden wróg miał przeżyć!

      Jednak najbardziej zdumiewają mnie argumenty o zagrożeniu dla tradycyjnego małżeństwa. Jeżeli ułatwienia te miałyby oznaczać - jak w podanym artykule się przedstawia - że wiele par zrezygnowałoby z małżeństwa na rzecz związku partnerskiego, oznacza to tylko jedno:
      - dla tych par, małżeństwo to przymus o podłoży ekonomicznym.

      Czy związek małżeński takich ludzi jest wart szczególnej opieki? Czy w warstwie światopoglądowej reprezentowanej przez przeciwników ustawy małżeństwo pod przymusem jest lepsze niż dobrowolny związek partnerski?

      Usuń
  7. Odrzucenie tematu ustaw o związkach partnerskich powinno być wielkim wstydem naszego Parlamentu.
    Kompromitacji w oczach Europy dopuściła się i PO. Taka sytuacja powinna naszą uwagę skierować na
    konieczność społecznej naprawy demokracji.
    Całkowicie zgadzam się z Tobą Piotrze, iż problem "związków partnerskich" to jest pryszcz, naszym problemem są stosunki Państwo-Obywatel, pojęte najszerzej.
    Zgadzam się również z prof.Wiktorem Osiatyńskim, iż tego nie da się przeprowadzić inaczej jak
    przez oddolny ruch obywateli skupionych w obywatelskich organizacjach.
    Niestety, tu w naszym społeczeństwie panuje marazm. Namówić do wspólnego działania ludzi nie skażonych korupcją, którym zależy na poprawie atmosfery w każdej dziedzinie życia, jest bardzo trudno,a z moich doświadczeń niemożliwe.

    OdpowiedzUsuń
  8. Mam tzw. "mięszane" uczucia. Z wieloma argumentami się zgadzam, ale mam też wątpliwości. Dla przykładu: Co to jest ten zasiłek czy dodatek opiekuńczy dla małżonka za opiekowanie się niesprawnym małżonkiem???
    Nie słyszałem o czymś takim!!!!!!
    Od 10 lat mam w papierach "niezdolny do samodzielnej egzystencji", żona się dla mnie poświęca i nie dostała ani grosza!!!! Teraz sama jest staruszką i ma 180 zł dla siebie! Ja dostawałem i to nie w związku z małżeństwem 140 zł, aż do osiągnięcia wieku 75 lat, po którym nawet jako gej dostałbym ten ogromny dodatek.

    Nie rozumiem tej sprawy informacji medycznej. Chciałbym znaleźć przepis prawny, bo podczas przyjęcia mnie do szpitala musiałem podpisać zgodę na informowanie żony, która stała obok i nie powiedzieli jej co mi jest, dopiero pop podpisaniu upoważnienia. Coś lub ktoś tu kłamie! Tę sprawę można załatwić ogólnie, bo nawet informowania rodziny może sobie chory nie życzyć. Rodzina czyha na spadek i zainteresowanie stanem zdrowia nie musi być pozytywne, a krokiem do eutanazji!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Antoniusie !!
      Z własnego doświadczenia wiesz, że tzw problem jest wymyslony. Całe zycie musimy w róznych instytucjach spełniać okreslone warunki, podpisywać upowaznienia, pełnomocnictwa itd i juz nawet przeciw temu sie nie buntujemy. Całkowicie rozumiem Twoje mięszanie. Jako rodakowi powiem - spapralismy to co było do spaprania. Dzieci maja gdzieś swoich rodziców, wnuk do Babci ma uczucia najwieksze w dniu jak dostaje emeryturę a rodziny wielopokoleniowe to historia ale to temat na osobne opowiadania.
      Pozdrawiam serdecznie
      ps.
      trochę mnie zawiodłes bo liczyłem że "dasz głos" jak pisałem serię pt. Byc Ślązakiem.

      Usuń


Kod do zamieszczania linków - wystarczy skopiować do komentarza, w miejsce XXX wstawić link, który chce się zaprezentować a w miejsce KLIK można wpisać jakiś tytuł, czy objaśnienie lub zostawić bez zmian. Linkiem może być adres strony tego lub innego bloga, adres jakichś treści (zdjęcie, film, wiadomość) z internetu. Może to być też adres komentarza do którego chcesz się odnieść. Znajdziesz go wtedy klikając prawym przyciskiem myszy na datę interesującego cię komentarza.

<a href="XXX" rel="nofollow"> <b>KLIK</b></a>