Czy wierzyć sondażom?
Już przez dłuższy czas różne sondaże (nie wszystkie) wskazują na wzrost poparcia dla partii podłej zmiany. Czyżby w Polsce było tak wielu sympatyków "podłości"?
Dla wszystkich jest oczywistą oczywistością, że w każdej populacji ludzi wybitnych jest mniej niż meneli. Mniej jest też ludzi prawych niż "prawo-sprawiedliwych". I w tym upatruję "sukcesu" kaczystów, że całą swoją narrację kieruję w stronę elektoratu bezrozumnego, bez wymagań i bez zasad. W stronę Karguli i Pawlaków.
Takim typom wystarczy podrzucić parę bogoojczyźnianych sloganów, zabełtać w głowie "patriotyzmem żołnierzy przeklętych", pomachać przed oczami jakimś "pińset" - i sondaże rosną. Ponoć te sondaże przeprowadzane są na "reprezentatywnej próbce" społeczeństwa. Do mnie trzy razy dzwoniły jakieś sondażownie - ale nie miałem okazji wyrazić swego zdania, gdyż miały już komplet ludzi w moim przedziale wiekowym. A teraz UWAGA - wszystkie trzy telefony były na mój numer stacjonarny. Jakoś z rozpędu ostał się na ścianie, chyba na zasadzie - zawsze był, więc niech wisi. Kończę z tym "przeżytkiem" (wspomniany Pawlak się kłania) w grudniu.
Teraz pytanie dla dociekliwych - w jakiej grupie wiekowej i wśród mieszkańców jakich regionów kraju dominują telefony stacjonarne? I to jest chyba cała tajemnica wiary, wiary w sondaże.
Niestety, w tej całej beczce dziegciu musi być jakaś łyżka miodu. Wszystkie obserwacje - łącznie z teorią ewolucji - wskazują, że wraz z wzrostem wieku rośnie i "tumiwisizm". Ten "tumiwisizm" większy jest też wśród ludzi ograniczonych w swojej aktywności do kilku powtarzalnych czynności. Teoretycznie więc ludzie młodsi, bardziej aktywni powinni nadawać ton w życiu społecznym - a szczególnie w polityce. Ale...
- Z tym ostatnim stwierdzeniem odnośnie polityki, nie do końca się zgadzam. U nas "politycznie" można realizować się jedynie na partyjnej płaszczyźnie - a partie są swego rodzaju korporacjami i nie tak łatwo tam być aktywnym. Trzeba być wiernym i lojalnym. Aktywność samorządowa, obywatelska dopiero kiełkuje.
- Jest jeszcze coś, czego nie uwzględniłem w mojej "teorii aktywności". Jest to fanatyzm porównywalny do zachowań członków skrajnych sekt religijnych.
Wystarczy podatnym ludziom wdrukować do ich niewielkiego rozumku (sorry, Puchatku - to nie do ciebie) kilka kalek typu - bóg, honor, ojczyzna, patriotyzm i już można robić wszystko. Można bezczelnie kłamać w żywe oczy, można obrażać i poniżać innych, można samemu zachowywać się wyjątkowo chamsko (tu z premedytacją nie przepraszam Krystyny P.) - a i tak "suweren" wpada w zachwyt graniczący z ekstazą.
W jakim kraju, prezydent występujący w tv i mówiący - "przepraszam, że z premedytacją kłamałem" może spokojnie powrócić do "sprawowania władzy"? Zakłamanie i hipokryzja osiągnęły u nas taki poziom, że "suweren" nie będzie zastanawiał się na podłym kłamstwem pierwszego ministra ale zachwyci się jego przeprosinami - "jaki to uczciwy człowiek, skłamał - ale zaraz przeprosił".
Jest w tym jednak jakaś doza mistrzostwa. Tak ogłupić znaczną część społeczeństwa?!!!! To trzeba umieć! Trzeba też mieć narzędzie. Właściwie to narzędzie jest ogólnodostępne. Trzeba je tylko sprytnie używać. Tym narzędziem jest język. Język polski, narodowy. Mile widziane są też wtręty z greki czy łaciny. One mają za zadanie zrobić "z szamba perfumerię".
Już wielokrotnie na tych łamach wyrażałem swój sprzeciw dla zawłaszczania przez kaczą zgraję słowa "patriotyzm". Zgraja ta tak zohydziła to piękne słowo, że dzisiaj za nazwanie mnie patriotą "leję w mordę". Drugim zawłaszczonym słowem i równie zohydzonym jest słowo "Ojczyzna". Ktoś mówi ojczyzna a ja słyszę - Polska dla Polaków.
Co w tym wszystkim jest najgorsze? To, że oczywistą oczywistością jest iż kłamstwo pokonać może jedynie jeszcze większe kłamstwo. Mówią, że prawda broni się sama. Też w to wierzę - ale zwycięstwo takiej samoobrony często widoczne jest dopiero w badaniach historyków. A tymczasem podłość szerzy się jak pożar w stepie. Nadzieja w tym, że i największy step gdzieś ma swój kres.
Bardziej racjonalnej nadziei upatruję w tym, że wbrew sondażom, rację miał Czesław Niemen - "ludzi dobrej woli jest więcej".