GDAŃSK-OPOLE - Rok VII - Nr 9 (1004)
Odcinek 146 - czyli, nie wiem co powiedzieć
Przyjaciel mój i współautor bloga pod moją wcześniejszą notka zapowiedział ostrą polemikę. Już cieszyłem się na wymianę zdań, liczyłem na to, że może ona być ostra - z korzyścią dla bloga. Nie bezpodstawnie - bowiem jak mawiał mistrz Hitchcock, nic tak nie ożywia filmu jak trup.
Zawiodłem się nieco - delikatnie mówiąc. w notce Piotra "Naiwniacy" nie ma niczego, co mogłoby stać się kanwą sporu.
Wszystko co napisał jest prawdą, wszystko co napisali komentatorzy tez jest prawdą. Więc cóż jeszcze mógłbym dodać? "Tak, macie rację. Popieram w 100%" - przecież to takie banalne i pretensjonalne. Przecież tymi słowami nikogo bym nie zaskoczył, żadnej dyskusji bym nie wywołał. Co najwyżej jakiś hejter ulżyłby sobie nieco (ale tym już od dawna się nie przejmuję).
Po tym co napisałem chyba już nikogo nie dziwi moja symboliczna aktywność komentatorska.
Ostatnie dwa nasze wpisy na blogu dotyczyły faszystowskiego, nacjonalistycznego czy rasistowskiego zagrożenia pojawiającego się w kraju. Żyją jeszcze ludzie, którzy pamiętają skutki lekceważenia tego typu zagrożeń. Ministrowie rządu trzy razy dziennie powtarzają, że najważniejsze dla nich jest bezpieczeństwo kraju i jego obywateli.
A ja na to wszystko patrzę (może właściwsze w tym miejscy byłoby słowo "paczę"), wszystkiego słucham, analizuję, porównuję z realem - i czuję sie coraz bardzie nieswojo.
Wydaje mi się, że wpadłem w jakąś króliczą norę, lub przypadkiem (nie wiadomo kiedy - może w czasie snu?) przeszedłem na drugą stronę lustra. Znalazłem się w jakimś groteskowym państewku, gdzie rządzi poje... - sorry, porąbana Królowa Kier (zawsze dziewica). Głównymi postaciami w pejzażu są różne indywidua. Widzę pokręconego w wyniku nadużywania w młodości - Kapelusznika a Suseł jest ministrem. Aby przetrwać w tej rzeczywistości, trzeba być również wariatem.
Ale ja nie chcę mieć do czynienia z wariatami! - zastrzegła się Alicja.
-Och, na to nic nie poradzisz-odpowiedział Kot. - Wszyscy tu jesteśmy stuknięci. ja jestem wariat. Ty jesteś wariatka.
-Skąd wiesz, że jestem obłąkana? - rzekła Alicja.
-Musisz być obłąkana-powiedział Kot - bo inaczej byś się tu nie przybłąkała.
Słowa tu zmieniają swoje znaczenie. Chyba bym nie zniósł tego, że któreś z tych indywiduów nazwałoby mnie patriotą.
Kiedy JA używam jakiegoś słowa - głos Humpty Dumpty brzmiał dość pogardliwie - SAM decyduję, co ono będzie znaczyć, i dokładnie to znaczy.
- Problem w tym - powiedziała Alicja - że nie wiadomo, czy może pan tak nadawać słowom dowolne znaczenie.
- Problem w tym - powiedział Humpty Dumpty - kto kim rządzi. To wszystko.
.....
Mój Boże, jakie wszystko jest dzisiaj dziwne. A wczoraj jeszcze żyło się zupełnie normalnie. Czy aby nocą nie zmieniono mnie w kogoś innego? Bo, prawdę mówiąc, czuję się jakoś inaczej. Ale jeśli nie jestem sobą, to w takim razie kim jestem?
I jak tu żyć w takim rozchwianiu? Jak długo wytrzymam? Na szczęście królik daje jakąś nadzieję:
- Jak długo trwa wieczność?
- Czasami tylko sekundę - odparł królik.
Trzeba tylko zrozumieć zasady tu panujące i dostosować się do nich.
- Zasada jest taka, że jutro będzie dżem i wczoraj był dżem, ale nigdy dzisiaj.
- Musi czasem wypadać, że dżem jest dzisiaj - zaprotestowała Alicja.
- Nawet nie mogłoby - odparła Królowa. - Dżem jest co drugi dzień, a dziś nie jest co drugi dzień, prawda?
Niestety, to nie jest powieść. Nie skończy się jak w powieści:
Więc siedziała dalej z zamkniętymi oczyma, na wpół przekonana, że znajduje się w Krainie Czarów, chociaż wiedziała, że wystarczy otworzyć oczy i wszystko znów się przemieni w nudną rzeczywistość.
To dzieje się tu i teraz. Chociaż otwarcie oczu wielu by się przydało. A najważniejsze pytanie brzmi - jak mogło do tego dojść? Podpowiada nam Wisława Szymborska:
Ktoś powiedział, że ludzie głupieją hurtowo i mądrzeją detalicznie. Dlatego kochamy i popieramy przypadki detaliczne.
Na hurtowe "głupienie" nie mam wpływu. Ale by zachować choć trochę równowagi psychicznej opowiem bajeczkę:
Więc przyszedł pan doktor:
- Jak się masz, koteczku?
- Niedobrze, lecz teraz na obiad jest pora
- rzekł Lew rozżalony i pożarł doktora.