Uprzejmie donoszę, że w ostatnich
dniach 2 sprawy doprowadziły mnie do skrajnych wypowiedzi zupełnie
nieparlamentarnych, których cytował nie będę.
Sprawa nr 1.
W dniu 9 września TVP1 wyemitowała
film dokumentalny który w tym samym czasie był nadawany w
publicznej niemieckiej TV. Produkcja Polsko-Niemiecka. Tytuł: Druga
wojna światowa, pierwsza ofiara.
Ponieważ film zaistniał medialnie
przed wyemitowaniem z ciekawością zasiadłem do jego oglądania. Z
nijaką satysfakcją nie słyszałem określeń typu hitlerowcy,
naziści a po prostu Niemcy, którzy popierali Hitlera w sposób
przypominający dziś poparcie dla Putina. Sadziłem, że była to
koprodukcja polsko-niemiecka to film przebiegnie w atmosferze, która
określam ble-ble-ble do momentu.............. przytaczam z pamięci
słowa lektora:
Żydzi byli wyrzucani z mieszkań a na ich miejsce
wprowadzali się volksdeutche. Wprawdzie kilka zdań dalej
wyjaśniano, że byli to po prostu Niemcy sprowadzani z głębi
Rzeszy. Wrażenie jednak zostało a ja na takie bzdury jako
Górnoślązak jestem bardzo uczulony.
Polacy w swojej większości znają
pojęcie Volksdeutsch lecz nie znają dwuznaczności tego określenia
gdyż czym innym było szukanie w swojej przeszłości śladów
pochodzenia niemieckiego i złożenie wniosku o uznanie za
volksdeutscha a czym innym było przydzielenie administracyjne
niemieckiej grupy ludnościowej /Volkslista/ ludności
autochtonicznej na terenach wcielonych do III Rzeszy.
Sprawa nr 2.
Nie wierzę w tłumaczenia kościoła,
że sprawa apostazji znalazła się przypadkowo w zamieszczonej niżej instrukcji.
To było celowe działanie przeciw
świeckości państwa o czym świadczy nie tylko powoływanie się na
przepisy ale także /.../uczniowie mogą uczestniczyć zarówno
w nauczaniu religii jak i w etyce....Nakłada to na dyrektorów
placówek oświatowych obowiązek zorganizowania zajęć z tych
przedmiotów tak, aby się wzajemnie nie wykluczały.
Przytoczony pasus potwierdza celowe
działania gdyż, jeżeli mnie pamięć nie myli, lekcje etyki mają
być zamiennie z religią w tym samym czasie aby uczniowie znani ze
swego cwaniactwa nie potraktowali rezygnacji jako dodatkowej wolnej
godziny lekcyjnej.