czwartek, 30 stycznia 2014

Blog roku 2013

refleksje po 60-ce, refleksje, felieton, kuchnia, historycznie, limeryki, polityka, okiem emerytarefleksje po 60-ce, refleksje, felieton, kuchnia, historycznie, limeryki, polityka, okiem emeryta




Prosimy czytelników o oddanie głosu


    W tym roku nasz blog nie startuje w konkursie. Jednak nie odcinamy się od tej zabawy. Mamy swoich faworytów i prosimy wszystkich naszych gości o oddanie na nich głosu!


    Oddanie głosu polega na wysłaniu sms-a z numerem bloga na numer 7122. to koszt jedynie 1,23 zł.

    Na stronie tytułowej namawiamy do poparcia bloga pt. "Okiem obserwatora" pisanego przez Missjonash. Decyzja ta jest zbiorową decyzją grupy zaprzyjaźnionych bloggerów, natomiast blog "W malinach" autorstwa Hani-Maliny, nie wymaga rekomendacji dla nikogo, kto zajrzał tam chociaż raz.

    Tak więc wysyłamy sms-a na numer 7122 z następującymi numerami blogów:

    Misjonash - E00010

    Malina - F00003

    Dziękujemy!

  



środa, 29 stycznia 2014

Okiem emeryta (64)










Odcinek 64 - czyli rozczulające skutki You Tube!


    Czasami prawie bezmyślne buszowanie w sieci może przynieść nieoczekiwane rezultaty. Ostatnio, oglądając popisy "blondynek" na parkingach, trafiłem na kilka piosenek. Uwagę moją zwróciły tytuły, takie jak: "Tato wróć", "Tato nie pij".


    Kiedyś może bym ominął je wielkim łukiem. Nie lubiłem bowiem nigdy taniego sentymentalizmu. Jednak ta choroba "panien z wyższych sfer" w końcu dopadła i mnie. A to za sprawą wnucząt. Wnuk to już prawie "chłop całą gębą". Skończył 5 lat. A więc rozmawiamy na poważne sprawy techniczne i "życiowe". Bowiem i pięciolatki też mają życiowe problemy. Natomiast wnuczka ma dopiero półtora roczku. A ponadto to dziewczynka. I to ona właśnie spowodowała, że stałem się podatny na "wirusa tkliwości, ckliwości i rzewności".

    Ponieważ to dopiero początki "choroby", nie odważę się jej opisywać, ani tym bardziej komentować. Nie mam tak rozwiniętej wrażliwości jak Missjonash, czy Malina. Obie te blogerki zrobiłyby to dużo lepiej ode mnie. I tu przy okazji, polecam je obie szanownym czytelnikom z okazji ruszającego już za chwilę konkursu "Blog Roku 2013".

    Wklejam więc tylko jedną z tych piosenek. Nie wiem, ilu z was może spojrzeć na ten materiał oczami dziadka, zakochanego w swych małych wnuczętach?




Kempa listy pisze

refleksje po 60-ce, refleksje, felieton, kuchnia, historycznie, limeryki, polityka, okiem emeryta




Jaki Cyryl, takie metody


    Gdy usłyszałem, że Kempa napisała list do żony premiera, nie wiedziałem czy się śmiać, czy współczuć autorce. Mieć taka babę za sąsiadkę! to koszmar. "Droga pani, a pani mąż nie całuje księdza w rękę!" - ile złego w wielu rodzinach poczyniły takie wścibskie baby.


    Potem jednak, gdy mogłem przeczytać cały jej list, trochę złagodniałem. Nadal uważam to za głupotę, ale raczej z gatunku nie szkodliwych. Oto końcowy fragment listu Kempy:

    "Przed kilkoma tygodniami powołałam do życia sejmowy zespół "Stop ideologii gender". Jego celem jest przeciwdziałanie promowaniu gender wśród dzieci i młodzieży. Stoimy na stanowisku, że dzieci są naszym najlepszym kapitałem i trzeba je chronić. Zachęcona lekturą Pani książki pozwalam sobie zwrócić się z prośbą o wsparcie naszej działalności. Mam nadzieję, że jej nam Pani nie odmówi."

    Jego pełną treść można znaleźć tu:

    Podobne w treści listy również do mnie pisał Gowin. Nie czytając wyrzuciłem do kosza. I taki sam los spotkałby może i ta informację, gdyby nie to co o liście w TVP.info mówiła autorka:





    "Jestem po lekturze książki pani Małgorzaty Tusk. Zdumiało mnie, że żona zdeklarowanego liberała, powiedziała jasno i wyraźnie, że opowiada się za tradycyjnym modelem rodziny. To moim zdaniem odpowiedzialność za dzieci, dom. Proszę ją o wsparcie. Żeby przede wszystkim porozmawiała ze swoim mężem, aby jednak spowodować przegląd tych wszystkich programów nauczania i aby nie bagatelizował problemu."

    Ciekawe, czy Kempa napisała wcześniej list do żony Hoffmana, po jego skandalicznym molestowaniu pracownic PiS-u? Czy napisała tez list do rodziców "agenta Tomka"?

    Przyznam się bez torturowania w Kiejkutach, że nadal nie bardzo wiem o co w tym całym "dżender" chodzi. Trochę rozświetliła to sama Kempa. W Sejmie powiedziała:

    "Tutaj idzie o to, aby w taki sposób zaburzyć nasze społeczeństwo; podważyć jego tożsamość, a przede wszystkim uderzyć w polską rodzinę. Czyli wpaść w drugi stereotyp, że można tolerować takie zachowanie, które nie jest normą. Na to nie ma zgody."

    Gdyby Kempa wiedziała co mówi i wierzyła w to, to powinna natychmiast złożyć mandat poselski. Bowiem otrzymała go dzięki temu iż grupa kobiet (i nie tylko) kiedyś tam zachowywały się niezgodnie z obowiązującymi normami. I dzięki tolerancji (oczywiście - nie od razu) przez społeczeństwo tego zachowania, pani Kempa otrzymała prawo wyborcze. I to nie tylko czynne, ale również niestety (ostatni wyraz dotyczy tylko Kempy) bierne.





Pieszczoszek ??

refleksje po 60-ce, refleksje, felieton, kuchnia, historycznie, limeryki, polityka, okiem emeryta


To jest jedna z moich trudniejszych notek bo dotyka mojego ziomala, obaj kibicujemy Ruchowi Chorzów, Górnoślązaka którego filmy oglądałem niemal z zachwytem chłonąc jego poszczególne fragmenty.
Kazimierz Kutz jest dziś powodem małego zamieszania na scenie politycznej i to niekoniecznie ze swojej winy. Jestem zniesmaczony próbą obwołania Kazimierza Kutza wyrocznią i wybitnym znawcą Śląskich spraw przez TREP-a tzn. Twój Ruch i Europę Plus który wybrał sobie znanego reżysera za symbol na swoich partyjnych sztandarach. Sam Kutz osobiście także przyczynia się do mojej ambiwalentnej /łagodnie pisząc/ oceny swoich zachowań. Widać że, chęć bycia na świeczniku jest jest mocniejsza od śmieszności. Polityczni mocodawcy powołują się na dokonania reżyserskie a w szczególności tzw. Tryptyku Śląskiego. Filmy obejrzałem wielokrotnie i z dużym zaciekawieniem pamiętając, że są to filmy oparte na wydarzeniach historycznych ale tylko filmy.
Henryk Sienkiewicz pisząc Trylogię określił w epilogu „Pana Wołodyjowskiego” swój cel – Ku pokrzepieniu serc i tym samym należałoby opatrzyć Śląską Trylogię Kazimierza Kutza. Nie mam najmniejszej pretensji do reżysera gdyż tworzył w pewnej realnej sytuacji politycznej. Pierwszym jego „promotorem” był „Stary Jork” tzn. gen. Jerzy Ziętek, drugim sam Andrzej Wajda. Filmy musiały mieć pewien, określony wydźwięk polityczny a dzięki doskonałej reżyserii nawet dziś nie rażą swoją czasami naiwną narracją. Z drugiej strony sam Kutz w swoich sympatiach i poglądach obija się od ściany do ściany. Od dawna już nie mieszka na Śląsku i rozumiem zgryźliwość Tomasza Tomczykiewicza - Kutz patrzy na Śląsk z pociągu, jak zechce mogę go oprowadzić po Katowicach.
Jego poglądy polityczne także są dla mnie zagadką. Startując z listy Unii Wolności chwalił ją za propolskość w polityce wobec Śląska a z klubu parlamentarnego PO wystąpił za jej antyśląskość. Zgadza się poglądach antyklerykalnych z Januszem Palikotem, co musi być obrazą dla tradycyjnych, katolickich rodzin śląskich. Chodzi na urodziny Wojciecha Jaruzelskiego, jest za autonomią Śląska rozumianą przez ten Ruch......, co można określić polityczna biegunką.
Walczy o sprawy Ślaska od zawsze ale nie przypominam sobie ani jednego, jego politycznego sukcesu.
Czy będzie dobrym eurodeputowanym ?.
Podejrzewam, że w Brukseli będzie się zjawiał bardzo rzadko a będzie często gościł na polskich salonach wygłaszając swoje, czasami bardzo kontrowersyjne komentarze.















niedziela, 26 stycznia 2014

Okiem emeryta (63)

Srebrne wesele /3/

refleksje po 60-ce, refleksje, felieton, kuchnia, historycznie, limeryki, polityka, okiem emeryta


                    W ramach 4 wielkich reform 1989 roku uległ zmianie podział administracyjny kraju i jak to najczęściej bywa idea nowego podziału rozmyła się znacznie już na starcie.
Jestem w tej rzadkiej sytuacji gdyż będę pisał o zjawisku mi znanym z autopsji.
W końcu lat 90 rozgorzała dyskusja nad przyszłością polityczną i społeczna Europy. „Imperium Zła” drżało w posadach. Narastały ruchy wolnościowe i seperatystyczne np. w Jugosławii. Przyszłość Europy nie rysowała się w różowych barwach, kraje /dziś zwanej „starej”/ Unii Europejskiej były zaniepokojone a dyktatorzy krajów tzw. demokracji ludowej mieli już pełne portki.
W Europie padały pytania o jej przyszłość; czy Stany Zjednoczone Europy, może Europa państw, ojczyzn, narodów......... ?. Wartka dyskusja toczyła się także w Polsce chociaż nigdy nie była na czołówkach gazet bo ważniejsze były sprawy z aprowizacją dnia codziennego.
W mojej ocenie wypracowano mądrą koncepcję wychodząc z propozycją nowego, administracyjnego podziału Polski na 6-8 województw w tym jednego super-regionu Śląskiego.
W zamyśle każde województwo miało mieć zdolność współpracy międzynarodowej, którym część prerogatyw miało przekazać centrum. Super-region Śląski w zamierzeniach miał być pomostem polityczno-gospodarczym łączącym naszą rodząca się demokrację z Europa Zachodnia. Pierwowzorem były niemieckie Landy i Bundesraty. Koncepcję tą potwierdzały wydarzenia w Irlandii Płn., Liga Północna w Włoszech, dążenia Basków i ruchy autonomiczno-seperatystyczne Szkocji, Walii, Flamandii itd a w naszym regionie Czechosłowacja, Jugosławia i kraje będące nie tak dawno częściami ZSRR.
xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
Na ziemi rybnickiej z inicjatywy Rudolfa Kołodziejczyka, Andrzeja Pawła Musioła, Zenona Wieczorka i  innych powstaje Ruch Autonomii Śląska, który zyskuje uznanie wśród ludności tubylczej i sprzeciw wśród elit politycznych. Sprzeciw budzi słowo „autonomia” którym jest określany proces rozpadu dawnej Jugosławii. To nieporozumienie trwa do dziś.
xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
Koncepcja 6-8 dużych samorządowych /autonomicznych/ województw znajduje poparcie ale każdy z popierających nie dopuszcza do siebie myśli aby to jego województwo miało zniknąć z mapy administracyjnej Polski. Regionalni kacykowie skutecznie zaczynają blokować reformę administracyjna. 
W Opolu powstaje stowarzyszenie „Brońmy swego opolskiego” jednocześnie wyzywając Ślązaków z woj. katowickiego od brudasów a dla zwolenników mocnego woj. Śląskiego podstawiając w rynku autobus z szyderczym napisem „Pospieszny do Katowic”.
W innych regionach działy się podobne rzeczy i liczba województw zaczęła rosnąc aby ostatecznie zatrzymać się na liczbie 16 co w sumie reformę administracyjna położyło na łopatki. Nie tylko prof. Michal Kulesza dowiódł, że zwiększenie jeszcze liczby województw do np. 20 spowodowało by niecelowość wprowadzania powiatów.
xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
Ruch Autonomii Śląska walczy o rejestrację swojego stowarzyszenia. Sąd odrzucając wniosek również nie spojrzał do słownika poprawnej polszczyzny i zrównał autonomię z separacją, niepodległością zamiast z samorządnością i stanowieniem o większości spraw na swoim terenie. RAŚl odbywa spotkania w Opolu ze Związkiem Górnoślązaków, my jeździmy do Rybnika i staramy się prowadzić akcje wyjaśniającą. W Opolu w ratuszu odbywa się duża konferencja z udziałem wojewody, prezydenta miasta, zarządu Towarzystwa Społeczno Kulturalnego Mniejszości Niemieckiej, Związku Górnoślązaków i innych indywidualnie zaproszonych osób /których nazwiska celowo pomijam/ oraz kilkunastu czołowych działaczy Ruchu Autonomii Śląska.
xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
                 Reforma weszła w życie ustawą sejmową – 16 województw i 380 powiatów. Wielu lokalnych działaczy było zawiedzionych a wielu innych zadowolonych.
Na Opolszczyźnie działacze samorządowi którzy optowali za jednolitym województwem Śląskim zeszli niemal do podziemia napiętnowani jako zdrajcy. Mamy więc woj. opolskie, najmniejsze w kraju, z najmniejszym miastem wojewódzkim z mniejszymi zarobkami niż w woj. ościennych ale za to z wyższymi cenami niż w woj. Śląskim i Dolnośląskim.
xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
Ruch Autonomii Śląska został w końcu zarejestrowany a wyborach do sejmu weszli jego dwaj przedstawiciele Kazimierz Świtoń i Andrzej Paweł Musioł. Minęło 25 lat. Każdy kolejny zarząd RAŚ był oczywiście mądrzejszy od poprzedniego aż do władzy w nim dorwały się młode wilczki pod wodzą Jerzego Gorzelika, które moim zdaniem bardziej walczą o apanaże i własne korzyści a idee Ruchu poszły w zapomnienie.
xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
              Osobiście oceniam reformę administracyjną za udaną bo wykształciła autentyczny ruch samorządowy.
Uwiera mnie dublowanie się szczebla administracji państwowej i samorządowej. Władza administracyjna winna na szczeblach wojewódzkich i powiatowych ograniczyć się do funkcji kontrolnych ale.....kto by sobie nie chciał porządzić.
Mam nadzieję że w miarę zwiększania uprawnień samorządowych zanikać będzie administracja państwowa.




sobota, 25 stycznia 2014

Tajne więzienia CIA

refleksje po 60-ce, refleksje, felieton, kuchnia, historycznie, limeryki, polityka, okiem emeryta




O co ten cały wrzask?



    Ostatnie newsy zamieszczone w "Washington Post" mówią o "tajnych więzieniach CIA w Polsce, w których torturowano ludzi podejrzanych o terroryzm. Doniesienia te, na nowo rozpaliły dyskusję, która przecież tak naprawdę toczy się już kilka lat.


    Nie zamierzam tu polemizować czy choćby dyskutować o "faktach" z "Washington Post". Każdy zna je doskonale. Przyczynkiem do napisania tego postu były dwie wypowiedzi.

    Pierwsza, to oświadczenie posła Hoffmana, który wyraził swą wiarę w słowa prezydenta Kwaśniewskiego. PiS nie będzie komentował tych "rewelacji", bowiem skoro prezydent Kwaśniewski powiedział, że tajnych więzień CIA w Polsce nie było - to ich nie było! Ciekaw jestem jednak komentarza pana Hoffmana, gdyby jutro prezydent Komorowski wydał oświadczenie, że sprawdził wszystko - i więzień na prawdę nie było. Czy poseł Hoffman przyjąłby te słowa z takim samym zaufaniem?

    Druga wypowiedź, to słowa premiera Millera. Powiedział on, że nigdy nie był koordynatorem służb specjalnych, więc nie ma wiedzy na ten temat. I o ile przedstawiona powyżej wypowiedź skłoniła mnie raczej do satyrycznego do niej podejścia, o tyle wypowiedzi Millera trochę się boję.

    Sugeruje ona bowiem, że w naszym państwie mogą istnieć obszary nie podlegające rządowi. Przynajmniej naszemu. A jeżeli dołożyć do tego, że zarządzający tymi obszarami są finansowani przez obce służby czy rządy - to dalibóg, czas zastanowić się, czy nie wstąpić do PiS-u.*

    Oliwy do ognia dodają informacje Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie. Wynika z nich, że jednej osobie, będącej funkcjonariuszem publicznym postawiono zarzut. Jednak "Z uwagi na dobro śledztwa nie podajemy, kim jest ta osoba, ani jakiej treści zarzuty jej postawiono". Mnie na prawdę mało obchodzi jaka to osoba. Jednak kluczowe są te "postawione zarzuty".

    Nie mam bowiem specjalnych wątpliwości co do współpracy z CIA oraz udzielenia tej agencji pomocy w formie użyczenia jakiegoś terenu i obszaru. Nawet, jeżeli wiadomo było, że będzie to tymczasowe więzienie. Trudno też stawiać komuś zarzuty z powodu popełnienia przestępstwa przez sojusznicze siły. To oni powinni odpowiadać za swe czyny.





    Więzienie to funkcjonowało niecały rok, więc i nikt z funkcjonariuszy polskich władz czy odpowiednich służb nie był w stanie posiąść takiej wiedzy o tym więzieniu, jaka mamy dzisiaj.

    Proszę sobie przypomnieć sprawę naszych żołnierzy z Nangar Khel. Nikt ich nie oskarżał o odpłatne wysługiwanie się obcej armii. Odpowiadali oni tylko za swoje czyny. Armia polska za udział w wojnie afgańskiej, otrzymała od armii USA pomoc w sprzęcie. Można ją też przeliczyć na dolary. Więc i rewelacje o kwocie 15 mln dolarów za udostępnienie odpowiednich obiektów nie jest taka bulwersująca.

    Nie jest - ale pod pewnym zasadniczym warunkiem. Wszystko zależy od sposobu realizowania "tej transakcji". Jeżeli -jak słychać - pieniądze te były przywożone w kartonach i przekazywane nie wiedzieć komu, to istnieje podejrzenie (i to uzasadnione), że suma ta miała nie tylko udostępnić potrzebną sojusznikom infrastrukturę, ale że raczej być mogła zapłatą za "nic nie widzenie i nie słyszenie". Wtedy adresat tych pieniędzy może być śmiało oskarżony o współudział.

    W tym kontekście, jakoś dziwnie brzmią słowa premiera Millera. Równie dziwnie może wyglądać zaufanie PiS-u do SLD-owskiego prezydenta.




piątek, 24 stycznia 2014

Україна

refleksje po 60-ce, refleksje, felieton, kuchnia, historycznie, limeryki, polityka, okiem emeryta


Uprzejmie donoszę że jestem trochę przerażony sytuacją na Ukrainie. My Polacy mamy doświadczenie i wprawę w manifestowaniu, protestowaniu, strajkowaniu i marszach z różnego powodu i w różnych celach. Z naszej perspektywy można stwierdzić że Polacy są mądrzejsi od swych ukraińskich pobratymców. Małe są możliwości aby obce osoby na plecach maszerujących czy protestujących zdołali wiele narozrabiać. Były próby ale nie kończyły się jak w Kijowie.
Majdan majdanem ale widać gołym okiem, że do Kijowa zjechali ichniejsi kibole aby próbować sił z milicją.
Notka by nie powstała gdyby niektóre elementy z Kijowa kojarzyłyby się z naszym, polskim podwórkiem. Witalij Kliczko okazał się być idiotą prowokującym do nieodpowiedzialnych zachowań/. U nas tez były podobne rozróby ale na szczeblu o wiele mniejszym. Najpierw wybierano w demokratycznych wyborach np. prezydenta miasta aby przy pomocy referendum go odwołać. Na Ukrainie wybrano w demokratycznych wyborach prezydenta. Cześć Ukraińców zażądała jego dymisji bo nie poszedł na pasku części wyborców, czyli nie podpisał traktatu stowarzyszeniowego z Unią Europejska. Protesty na Majdanie sprowokowały, że na ustawkę z milicją do Kijowa zjechali żądni przygód zadymiarze spoza zachodniej Ukrainy. Są zorganizowani, w kaskach z kijami i uzbrojeni. Nazwali się nawet Ukraińska Powstańczą Armią nawiązując do historii i wzywają do ogólnonarodowego powstania przeciw legalnie i demokratycznie wybranej władzy.
Wschodnia Ukraina na razie jest spokojna ale przypomnieć jednak należy jak do Kijowa zjechali górnicy z Donbasu. Wschodnia Ukraina jest zorientowana na swojego rosyjskiego brata wychodząc z logicznego założenia „bliższa koszula ciału..... „.
Są ofiary śmiertelne. Każda ze stron winą obarcza drugą. Majdan się nie liczy, Kliczko się nie liczy. Bandy walczą z milicją, milicja rewanżuje się brutalnością.
Ku przestrodze tym którzy każdego 10 dnia miesiąca wywlekają ludzi na ulicę, ku przestrodze tym którzy mienią się być związkowcami, ku przestrodze różnej maści politykierom i ku przestrodze politykom którzy chamskimi wypowiedziami chcą podwyższyć sobie notowania.................. uważajcie bo sytuacja może się wam wymknąć spod kontroli.
Pytanie:
Na Ukrainę wybiera się delegacja PIS, czy ktoś może wie po jaka cholerę ?.
Może chcą poprzeć żądania wstąpienia do Unii ? - to nie gra z wrogością PIS w Polsce przeciw Unii. Może chcą wesprzeć Janukowycza ?. - to nie gra z wrogością PIS wobec wszystkiego czerwone a jeszcze poparcie Putina dla Janukowycza.
Może chcą poprzeć patriotyczną młodzież ukraińską spod znaku UPA ??.
A może po prostu mają Ukrainę gdzieś a jedynie szukają czegoś co mogłoby stanowić czynnik propagandowy dla PIS ?.








wtorek, 21 stycznia 2014

Srebrne wesele /2/

refleksje po 60-ce, refleksje, felieton, kuchnia, historycznie, limeryki, polityka, okiem emeryta


BEZROBOCIE.
                   Z tym problemem mało kto sobie dobrze radzi w Unii Europejskiej. W żadnym z państw UE w czasie spowolnienia gospodarczego nie udało się zmniejszyć bezrobocia – wyjątek stanowią Niemcy.
W marcu 2013 bezrobocie w strefie euro nieznacznie wzrosło i ustanowiło nowy rekord - 12,1 proc., informuje Eurostat.
Nie zmieniło się natomiast dla całej Unii Europejskiej i w dalszym ciągu wynosi 10,9 proc. Takie dane oznaczają wzrost bezrobocia w ciągu ostatnich 12 miesięcy o 1,1 proc. wśród 17 państw strefy euro i 0,6 proc. w całej Unii.
Wiem, że wg polskich wyliczeń /GUS/ stopa bezrobocia oscyluje wokół 13,2-13,6 % ale dla celów porównawczych przyjmuję stopę bezrobocia w Polsce jaką stosuje Unia Europejska /Eurostat/ czyli ok. 10,5 %.
W Europie i u nas przyjmuje się różne rodzaje bezrobocia które tłumaczę na język polski:
bezrobocie frykcyjne – czas przebywania bez pracy z powodu jej poszukiwania lub zmiany miejsca zamieszkania co u nas jest marginesem gdyż jesteśmy społeczeństwem mało mobilnym.
Bezrobocie strukturalne – czyli kończy się popyt, brak kupujących towary czy usługi i zakład się zamyka.
Bezrobocie technologiczne – zastępowanie ludzi przez maszyny
klasyczne – płaca zbyt niska, która i tak nie pozwala się utrzymać i dlatego warto popracować na czarno, sezonowo itp.
bezrobocie koniunkturalne – zmiany w popycie, recesja czyli po prostu kryzys.

.................no i teraz zaczynają się schody.
Są kraje które zupełnie nie przejmują się swoim bezrobociem i wola wynajmować „murzynów” do gorszych prac samemu będąc na zasiłku. To są jednak kraję bogate a my, Polacy z trudem dopuszczamy myśl że jesteśmy na dorobku i na utrzymanie na zasiłkach prawie 2 mln osób nas po prostu nie stać.
Nie potrafię dojść w jaki sposób jest liczone bezrobocie w krajach tzw. Starej Unii. Muszę oprzeć się na przykładzie Holandii. Moja córka, obywatelka Holandii jest nieliczna z kobiet, która pracuje na pełnym etacie. Jej koleżanki pracują średnio na ½ etatu lub wcale lub tez udzielają się w różnych organizacjach, stowarzyszeniach. Nie mogłem się nigdzie doczytać czy np. praca na ½ etatu jest liczona statystycznie jako ½ bezrobotnej czy jako normalna pracująca.
Brak u nas także szacunków na ile % można liczyć bezrobotnych, którzy nie pracują i pracować nie zamierzają.
2 pytania retoryczne; czy bezrobocie jest dobre czy złe i czy wykonywana praca jeżeli nie przynosi wymiernych korzyści jest dobra czy zła ?. Pytanie zrodziło się po przeczytaniu tego tekstu z Irlandii.
                Głębsze wchodzenie w temat przekonuje mnie ,że właściwie w ostatnim 25-cioleciu nie było spójnej polityki zatrudnienia szczególnie ludzi młodych. W tej grupie bezrobocie jest najbardziej i widoczne i bolesne. Każdy rząd coś tam kombinował i był przeszczęśliwy jak problem oddalił i zostawił go następcom. Pamiętamy jak niektórzy chodzili w glorii przekonując jaki postęp panuje i ilu mamy ludzi uczących się, studiujących, szkolących się itd. Nikt tylko nie zadał sobie trudu odpowiedzi na pytanie co my z nimi po tych studiach zrobimy. Jakie są potrzeby kraju na absolwentów np. polonistyki, fizyki itp.
Był złoty okres na wysyp prywatnych wyższych uczelni i tak w roku 2000 ogółem wyższych uczelni było 310 a w roku 2010 było już 467 i studentów odpowiednio 1.5 mln w 2000 a w 2009 już ponad 1,9 mln.
Z prostego podsumowania wynika że polska gospodarka musiała zaabsorbować dodatkowo 400 tys. absolwentów wyższych uczelni a niewiele lat wcześniej ok. 200 tys. młodych mężczyzn z tytułu zakończenia poboru do zasadniczej służby wojskowej.
              Po raz pierwszy od kilku lat pojawiło się światełko w tunelu w postaci reaktywowania szkół zawodowych i techników nie wpychający młodych ludzi w niepotrzebne studia. Paradoksem jest, że łatwiej znaleźć usługodawcę informatyka, doradce finansowego, operatora telefonii komórkowej niż ślusarza do naprawy zamka, malarza do pomalowania sufitu itp. Konia z rzędem temu kto znajdzie np. ogrodnika /dziś nazywanym konserwatorem zieleni/, kowala, zduna, dekarza a nawet krawca, szewca itp.
Oto diagram poziomu bezrobocia wśród ludzi młodych w wybranych krajach Europy.
Wyciąganie wniosków pozostawiam czytającym.
Przy ich wyciąganiu należało by jednak cofnąć się w czasie do lat 90 ub. wieku i sytuacji gospodarczej Polski. Punkt startu III RP był o wiele gorszy od każdego kraju tzw. demoludów.






















poniedziałek, 20 stycznia 2014

Kuchenne zapachy !!

refleksje po 60-ce, refleksje, felieton, kuchnia, historycznie, limeryki, polityka, okiem emeryta


Wzorem Knezia trza od czasu do czasu coś napisać w naszej kuchni.

WSTĘP
Moja córka ma charakterystyczny sposób robienia obiadu. Na godzinę przed otwiera swój skoroszyt z wpiętymi przepisami i zastanawia się co by tu na dziś ugotować. Koncepcji ma wiele. Można wrobić swoich „rodziczków” a jak się nie uda to wybiera przepis i udaje się do „Albertheina” na zakupy wszystkich produktów. Jednym z tych dań przeniesiony na grunt polski jest smaczny eintopf o nazwie danie meksykańskie, które jest robione na bazie kiełbasy paprykowej chorizo+biała kapusta+fasola biała konserwowa+kukurydza konserwowa+ pomidory+ papryka+przyprawy /liść bobkowy, ziele angielskie, sól, do smaku/.
Jest sęk i to w tym, że moje Szczęście nie znosi papryki i jak to danie robię to prawie wyłącznie dla siebie.

DYLEMATY SKNERUSA.
Być może na starość robię się sknerą bo staram się wykorzystać do cna wszystko co da się zjeść i dlatego moja zupa meksykańska została zblokowana z robieniem gołąbków. Żonie po zawinięciu gołąbków pozostaje sporo białej kapusty i wtedy przychodzi na mnie kolej i moje danie meksykańskie.


PRACUJEMY
Do gara wędruje pokrojona w kostkę pozostała po gołąbkach kapusta biała wraz z pokrojoną w kosteczkę kiełbaska chorizo która nada charakterystyczny posmaczek. W okresie letnim dodaję pomidory malinowe pokrojone dość niedbale w większe kawałki bo lubię jak mi pływają jakieś pomidorowe farfocle bo i kolorytu dodają, zimą z puszki. Dalej to już każdy jest wirtuozem przy swoim garze. Do mojego gara wpada papryka słodka, /szczególnie fajny jest mix 3 kolorowych papryk i wtedy danie wygląda koncertowo/ fasolka biała i kolorowa, kukurydza i smakuję......czasami jakąś kaszkę jęczmienną lub kartofelek a może trochę makaronu. Z chwila uzyskania konsystencji w której łyżka stoi pozostaje już tylko doprawić.
Smacznego !!.

RÓŻNOŚCI
Jestem mężczyzną któremu pozostały ledwo dwie męskie cechy ale dobre i to; przy pewnej ważnej czynności jeszcze nie muszę siadać i jak przystało na mężczyźnie jestem wódczany a nie piwny czy winny. Coś jednak zaczyna się zmieniać tzn. siadać dalej nie muszę ale zaczynam się rozsmakowywać w winie i nawet trochę na ten temat poczytałem. Fakt, że wino nie ma takiego kopa ale z drugiej strony jest możliwość przetestowania układu nerkowo-moczowego a od biegania zawsze lepsza kondycja – słowem same plusy.



Dotychczas „używalismy” Tokay-Furmint /nie tylko w Boże narodzenie, do rybki/.Jakiś czas temu wykapowalismy wino czerwone, półsłodkie, portugalskie, które nazwaliśmy „z kogutkiem” / na zdjęciu/. Do kupienia wyłącznie w „Realu”.
Droga Klarko !
Zakłóciłaś nasz porządek swoim pavulonem i dzięki za to bo wino naprawdę dobre i w przyzwoitej cenie. W rewanżu spróbujcie wina z kogutkiem tylko trzeba go dobrze schłodzić bo w temp. pokojowej to świństewko.
                              Unia Europejska chce nam udowodnić że wędzenie jest niezdrowe ale bardzo zdrowe jest pakowanie do wędlin kilkunastu specyfików z litera „E” na początku. To chyba zazdrość, bo jest rzeczą ogólnie znaną, że np. na zachodzie szynki paczkowane smakują jednakowo niezależnie od ceny czy opakowania. Musi ich szlak trafiać jak Polacy wożą na zachód kilogramami wędliny.
Niech się wypchają – sami sobie będziemy wędzić albo pojedziemy do Knezia to nam uwędzi.

Na koniec mam pytanie.
Ponoć można wędzić w woku. Próbowałem i uwędziłem żonę, mieszkanie a kiełbasa pozostała niemal nietknięta. Czy ktoś tego próbował i jakie stosował składniki do wędzenia ?.

Do Watrowiska już niecałe pół roku !!!!

Pozdrawiam wszystkich żarłoków !!!!!












sobota, 18 stycznia 2014

KOŚCIÓŁ A SPRAWA POLSKA

refleksje po 60-ce, refleksje, felieton, kuchnia, historycznie, limeryki, polityka, okiem emeryta




Watykan przed Komitetem do spraw Praw Dziecka w Genewie


    Gdy dowiedziałem się, że Watykan odpowiada na zarzuty i pytania w sprawie pedofilii przed ONZ-owskim Komitetem do spraw Praw Dziecka w Genewie, ucieszyłem się bardzo. Nie z faktu, że ktoś zadaje przedstawicielom kościoła niewygodne pytania ale z faktu, że jest to pierwszy tak jasny przypadek gdy Watykan uznał nadrzędność instytucji międzynarodowych nad sobą. Chociaż Watykan w 1990 roku ratyfikował Konwencję o Prawach dziecka, jakoś do tej pory nie pamiętał o tym. Zawsze uważał, że próby osądu pedofilii w kościele to sprawa wewnętrzna kościoła. Jednak chyba coś się zmienia. Może i w innych sprawach, np. majątkowo-skarbowych, kościół też uzna podległość władzy cywilnej państwa na terenie którego prowadzi działalność.


    W tym momencie przypomniał mi się tekst, który napisałem ponad miesiąc temu, ale nie pamiętam już z jakich powodów go nie opublikowałem. Ponieważ w ostatnich dniach wiele czynników obiektywnych (ale również i zwyczajny brak pomysłu na tekst) złożyło się na moja małą aktywność blogową - postanowiłem więc zaprezentować go dzisiaj. Może i w tej sprawie nastąpi jakiś przełom, chociaż potrzebny by był on nie tyle ze strony kościelnej, ile ze strony polityków, z których część stara się "zarobić" parę punktów strojąc się w piórka obrońców kościoła, a inni w piórka obrońców państwa neutralnego światopoglądowo.





    Maria Skłodowska-Curie podczas spotkania Międzynarodowego Komitetu Współpracy Intelektualnej Ligi Narodów w 1921 opowiedziała następujący dowcip:

    W konkursie literackim na temat słonia Anglik przedstawił pracę:
     - „Moje doświadczenia w polowaniu na słonie w Afryce Południowej”,
    Francuz napisał esej na temat:
     - „Seksualne i erotyczne życie słoni”,
    a tytuł opowiadania Polaka
     – „Słoń a Polska Niezależność Narodowa”.


    Dlaczego przytoczyłem tą anegdotę? Dlatego, że od paru ładnych lat w Polsce nie można dyskutować o problemach kościoła - tego powszechnego jak i hierarchicznego - by kogoś nie ukłuć w "patriotyzm".

    Kościół miał i ma swoje miejsce w społeczeństwie. Miał i ma nawet zasługi wobec niego. Jednak nie cała historia kościoła w Polsce jest bezwarunkowo przepojona patriotyzmem. Nie mam zamiaru robić wykładu z tysiącletniej historii kościoła w państwowości polskiej. Wystarczy przypomnieć stanowisko papieży do wobec rozbiorów.

    • Papież Pius VI 24 lutego 1792 skierował do Katarzyny II podziękowanie, w którym nazwał ją heroiną stulecia i sławił jej podboje. Wśród nich wymienił pierwszy rozbiór Polski.
    • Również Pius VI pobłogosławił targowicę i wyraził życzenie: "aby stworzenie konfederacji stało się początkiem niewzruszonej spokojności i szczęścia Rzeczypospolitej".
    • Ale też Stolica Apostolska jako jedyna obok Imperium Osmańskiego nie uznała III rozbioru Polski.


    Tak więc widać wyraźnie, że nie można bezwarunkowo i bezkrytycznie twierdzić, że kościół zawsze był, jest i będzie gwarantem naszej suwerenności i że tylko pod jego "sztandarem" może występować patriota i prawdziwy Polak.

    Owszem, wielu księży doświadczyło niedoli rozbiorowej, często płacąc życiem za obronę polskości. Również podczas II wojny światowej los księży wcale nie był lepszy od losu reszty narodu. Jednak według mojego przekonania - księża ci płacili nie za to, że byli kapłanami, lecz za to, że byli Polakami. Również i najnowsza historia Polski nie jest jednoznaczna pod tym względem.

    I z przykrością muszę stwierdzić, że ja odbieram dzisiejszą postawę kościoła jako znacznie gorszą niż w historii. Tam bowiem tylko uwikłani w politykę papieże czy hierarchowie czasami robili coś, co dzisiaj jest odbierane jako jednoznacznie naganne. Kapłani niższych szczebli w zdecydowanej większości czuli więź z "ludem" i uczestniczyli w ich losach.

    Dzisiaj wyjątkiem są kapłani, którzy spory o dobra doczesne na styku państwo - kościół nie traktują jako ataku na kościół i swobody religijne. A przecież trzeba pamiętać, że kościół funkcjonuje na zupełnie innych zasadach niż "lud pracujący". I ten "lud" pracując i płacąc podatki ma prawo w obronie swych potrzeb, zarówno tych biologicznych jak i tych wyższego rzędu do organizowania protestów, manifestacji czy strajków. Mogą one być kierowane pod adresem pracodawców, jak również władz państwowych. Bowiem to oni te władze utrzymują ze swoich podatków.

    A ksiądz wyprowadzający na ulicę "rzesze wiernych" tylko dlatego, że nie udało się pewne przedsięwzięcie biznesowe wykazuje tu niestety postawę antypaństwową. Na dodatek, by jakoś usprawiedliwić te działania, głosi się, że to w obronie swobód religijnych, że w proteście przeciwko temu iż rządzą nami nie-polacy, nie-patrioci, w ogóle zdrajcy ojczyzny.

    A mimo tego wszystkiego głupio się poczułem na skutek działania Palikota i jego partii w sprawie zdjęcia krzyża ze ściany sali sejmowej. Piszę celowo i z mocą podkreślam, że chodzi o zdjęcie a nie o usunięcie. To drugie miałoby miejsce, gdyby ten krzyż został powieszony przez delegację parlamentarzystów w asyście ich kapelana (chyba takiego mają) i w uroczystej oprawie. Jednak to co nastąpiło chyłkiem i nocą nazywać się może jedynie zawieszeniem - a działanie odwrotne jest zdjęciem. Te wyjaśnienia nie mają nic do rzeczy jeżeli chodzi o motyw tego felietonu. Jednak musiałem je umieścić, gdyż właśnie ze strony Kościoła słyszę to nadużycie - "usuwanie Krzyża".

    Moim zdaniem ani sala sejmowa, ani żaden urząd administracji państwowej to nie miejsce na wieszanie symboli religijnych. Jeżeli urzędnicy państwowi czują potrzebę manifestacji swego światopoglądu, mogą nosić na szyi krzyżyki, medaliki a na palcach sygnety czy pierścionki z symbolami religijnymi. Będzie to wtedy jasny przekaz - w tym urzędzie państwowym pracuje wyznawca takiej a nie innej religii. Natomiast sam urząd powinien być areligijny i oczywiście również apolityczny. Niezależnie od tego jacy ludzie w nim pracują czy nim zarządzają.

    Tak więc zbulwersowany byłem wiadomością o "tajnym" zawieszeniu krzyża w sejmie. Jednak w prawie polskim, nie tylko tym zwyczajowym, ale i tym skodyfikowanym istnieje coś, co zwie się "prawem zasiedzenia".

    Przez wiele lat, pomimo różnych ekscesów politycznych, krzyż spokojnie sobie wisiał. Podejrzewam, że wielu posłów może nawet przestało go zauważać. Aż tu nagle Palikot, sprawa sądowa, zapowiedź Trybunału Europejskiego. I wtedy zjeżyłem się po raz drugi. I w tym przypadku nie będę protestował, gdy z jakiejś ambony usłyszę iż "próba zdjęcia krzyża to zamach na swobody religijne i wypowiedzenie wojny kościołowi".

    I chociaż do tej pory los partii Palikota niewiele mnie obchodził - owszem, znalazłem tam parę ciekawych propozycji (ale kto ich nie ma przed wyborami?) - to teraz niestety, ale życzę mu w nadchodzących wyborach góra 3% głosów. Wiem, że w walce o mandaty parlamentarne (czytaj: stołki) żadna z partii nie waha się używać dwuznacznych co najmniej sposobów. Ale z reguły są one skierowane przeciwko konkurentom.

    I chociaż wiązałem pewne nadzieje (to jeden z tych ciekawych pomysłów) z programowym antyklerykalizmem Palikota jako straszakiem wobec pazerności hierarchów kościelnych - to dzisiaj z tego powodu odczuwam niesmak. Co innego bowiem próby unormowania statusu instytucji kościoła w państwie, zgodnie z prawem tego państwa - a co innego tanie, efekciarskie chwyty w postaci "zamachu" na różne symbole.

    Czy zdjęcie krzyża z sali sejmowej cokolwiek zmieni? Czy będzie to równoznaczne z np. renegocjacją konkordatu? Czy biskupi po takiej akcji będą skłonni oddać dobra materialne, w których posiadanie weszli w sposób co najmniej dziwny? Oczywiście nie!

    Co zatem Palikot osiągnie? Poza chwilowym zainteresowaniem mediów i może przychylnością jakiejś części elektoratu lewicowego - nic. No może parę punktów w rankingach.

    A używanie symboli różnych religii czy organizacji dla osiągnięcia takiego błahego celu - może oznaczać jedno, dla Palikota nie ma żadnych świętości. Nie ma żadnych stałych wartości, którymi by się kierował. Jednym słowem jego ideologia zawarta jest w jednym zdaniu - mnie to musi się opłacić.

    Czy oznacza to jednak, że ja godzę się na bezprawne działania w stylu wieszania po kryjomu symboli religijnych wszędzie gdzie się da? Absolutnie nie. Nadal będę żądał od naszych parlamentarzystów, by stali na straży Konstytucji i wszystkich praw z niej wypływających. Samowola budowlana, też nie jest gwarantem spokojnego snu właściciela "samowolki". Może ona zostać zgodnie z prawem wyburzona na koszt właściciela.

    W sprawie krzyża też sąd już się wypowiedział - i ja zgadzam się z uzasadnieniem wyroku. Ale aby "samowolce" położyć kres lub ją usankcjonować, to właściwym miejscem do rozwiązania tego problemu jest parlament. Niech posłowie wreszcie zbiorą się na odwagę i w jawnym głosowaniu wyrażą swe zdanie. I jak na państwo demokratyczne przystało - wola większości będzie prawem.