piątek, 29 listopada 2013

Most Kaczńskiego

refleksje po 60-ce, refleksje, felieton, kuchnia, historycznie, limeryki, polityka, okiem emeryta




Co nagle, to po diable


    Urodziłem się w Bydgoszczy i ponad 25 lat tam się wychowywałem i tam mieszkałem.


    Z tego powodu do wszelkich rzeczy, które dzieją się w tym mieście mam osobisty stosunek. Trudno go porównać obiektywnego spojrzenia. Ale dzięki temu mieszkając ponad 40 lat w Gdańsku mogę powiedzieć, że rozumiem mieszkańców rodzinnego miasta.

    Dlatego tez rozumiem protesty części mieszkańców przeciwko zmianie nazwy powstającego nowego mostu. Jednak zrozumienie to nie oznacza pełnej akceptacji.



    I w tym miejscu pojawia się problem. Nie potrafię opisać, nazwać a nawet zdefiniować tego co czuję w związku z tą sprawą. Wewnątrz mnie, myśli podzieliły sie na kilka różnych frakcji. I nawet nie walczą ze sobą. Próbują tylko ustawić się w jakimś porządku. Ale wychodzi z tego tylko coraz większy chaos. Jedynym sensownym wyjściem wydaje mi sie oddać głos każdej z tych frakcji osobno.

    Pierwsza z nich to - o co ten szum? Mostu jeszcze nie ma, żadna tabliczka z jego nazwą jeszcze nigdzie nie zagrzała miejsca. Na tym etapie realizacji inwestycji, zawsze może zaistnieć potrzeba wprowadzenia jakichś zmian. Nazwa mostu jest też elementem planów inwestycyjnych. Kiedyś służbowo musiałem spotkać się z pewnym panem. Na jego wizytówce widniało - dyrektor Fabryki Serów w Budowie. Oczywiście po uruchomieniu tej "fabryki" otrzymała ona całkiem inną nazwę. Czy należało wtedy tez protestować przeciwko zmianie nazwy?

    Kolejna - jednak to zupełnie inny przypadek. Nazwa - most im. Lecha Kaczyńskiego - nie powstała na deskach projektantów. W dniu 14.IV.2010 roku taką właśnie nazwę przyjęli rajcy miejscy, zdecydowaną większością głosów. Jeden radny był przeciw, kilku nie wzięło udziału w głosowaniu. A więc nie była to tylko nazwa robocza. Przez trzy lata mieszkańcy już do niej przywykli - aż tu niemal w przeddzień oddania mostu do użytku następuje zmiana jego nazwy.

    Następna - przecież to nie jest niezgodne z prawem! Każda Rada Miasta ma prawo zmieniać swe wcześniejsze decyzje. Oczywiście nie wszystkie. Takie jak Budżet czy Przestrzenny Plan Zagospodarowania wymagają specjalnych procedur. Oczywiście jest więcej obszarów, w których zmiany decyzji mogą być niezgodne z prawem lub po prostu szkodliwe. Zmiana nazwy nie funkcjonującego jeszcze mostu do nich jednak nie należy. Może dzisiaj radni zastanowili sie w jakiej atmosferze zapadała wcześniejsza decyzja? Może doszli do wniosku, w jej podejmowaniu racjonalizm był zepchnięty gdzieś na trzeci plan? Dzisiaj, gdy osoba i nazwisko prezydenta jest orężem w walce politycznej, taka nazwa może antagonizować mieszkańców. Nowa nazwa "Uniwersytecki" wpisuje się w nazwę całej trasy i przy okazji trochę podnosi prestiż miasta w oczach przejezdnych.

    I może jeszcze - no właśnie, walka polityczna! Tylko ten powód leżał u podstaw decyzji o zmianie nazwy mostu! Boicie się Kaczyńskiego!

    I wiele jeszcze takich myśli, trochę mnie, trochę więcej racjonalnych kołacze się jeszcze w mej mózgownicy. Jednak czas opanować ten chaos. Najwyższa pora zdecydować się - co o tym myślę?

    Otóż pierwsza racjonalna myśl jaka mi przyszła do głowy- to porzekadło, że pośpiech wskazany jest tylko przy łapaniu pcheł. No może jeszcze przy biegunce. Już dawno temu (jak ten czas leci!) z okazji pochówku prezydenta na Wawelu wybuchła awantura. Ścierali się zwolennicy i przeciwnicy. Ja zdecydowanie opowiadałem się jako przeciwnik. Uważałem, że przy całym szacunku dla urzędu, przy całym skupieniu i powadze związanej z tragiczną katastrofą - nie są to wystarczające powody by zmarłego chować na Wawelu. Pisałem wtedy, że lepiej poczekać, aż opadną emocje i schłodzą się rozpalone walką głowy. Dla rodziny, przyjaciół i zaplecza politycznego zmarłego prezydenta większy splendor byłby, gdyby np. w 10 rocznicę tej katastrofy społeczeństwo samo podjęło by (może w referendum?) decyzję o przeniesieniu prochów na Wawel. Bo może się okazać, że stanie się odwrotnie.

    Teraz też podejrzanym wydaje mi się to hurtowe i wg mnie przedwczesne stawianie pomników prezydentowi i nazywanie jego imieniem wszystkiego, co jeszcze nazwy nie ma. I wykrakałem. Jeszce nie z Wawelu, ale z mostu już usuwa się jego nazwisko. Prezydent Lech Kaczyński nie był prezydentem moich marzeń. Ba, uważam wręcz, że był złym prezydentem. Jednak nie pora teraz o to sie spierać. Tym bardziej, że spór ten chyba nigdy - przynajmniej za mojego życia - nie będzie rozstrzygnięty. Jednak mimo to uważam "wymachiwanie sztandarami" z jego nazwiskiem dla własnych partykularnych interesów różnych opcji politycznych, za co najmniej niesmaczne.

    Dlatego też, pomimo tego, że jestem zwolennikiem PO, decyzję radnych wśród których większość ma ta partia, uważam za duży błąd polityczny. Nie walczmy z duchami, nie róbmy sobie na złość! Przecież tyle jest do zrobienia! I jest to apel do wszystkich. Nie tylko polityków.





Publikuję również w wydawnictwie "Virtu@l Herald".
Zapraszam do odwiedzin.
Aby mieć bezpłatny dostęp do treści, należy odwiedzić tą stronę.
Serdecznie też zapraszam do współpracy.
Zainteresowanych proszę o kontakt na formularzu kontaktowym.


czwartek, 28 listopada 2013

Uprzejmie donoszę 55

refleksje po 60-ce, refleksje, felieton, kuchnia, historycznie, limeryki, polityka, okiem emeryta



                        Uprzejmie donoszę, że /chyba/ sam premier powiedział, że lepiej mieć wroga w namiocie niż poza nim, bo poza nim będzie biegał wokół przecinając linki i wyciągając śledzie.
Panie premierze, niestety ta taktyka się nie sprawdza. Przykładami mogą być Gowin i gen. Skrzypczak. Jeden i drugi byli już na politycznym aucie. Nie wiem co kierowało premierem że
zdjęcie z Fakt.pl
wyciągnął do nich rękę i posadził na stolcach ministra i wiceministra. Pierwszy okazał się zwykłą świnią a drugi wysyła zaproszenie do korupcji.
Jedynym do którego premier wyciągnął rękę a on zachował się lojalnie był płk. Edmund Klich.
Wniosek prosty – lepiej za mordę i gleba !. Premier niczego sobie nie psuje bo i tak jego przeciwnicy twierdzą, że rządzi twardą ręką.
Z coraz większą przykrością przyglądam się Grzegorzowi Schetynie. Coraz trudniej mu zachować uśmiech odpowiadając na pytania dziennikarzy a coraz częściej gości na jego twarzy normalne zażenowanie i wstyd. Nie bardzo rozumiem o co chodzi, nie jest chamski, nie ma parcia na szkło, jest lojalnym członkiem partii...................

                   Uprzejmie donoszę za wyznawcami PIS, że Platforma Obywatelska oraz jej rząd to najbardziej skorumpowani członkowie sceny politycznej.
Zastanawia mnie w tej sprawie kilka rzeczy – jeżeli CBA podlega premierowi to chyba nie miałby kłopotu aby sprawie łeb ukręcić.



zdjęcie z Fakt.pl


Podejrzewam, że Szef CBA otrzymał jasne zadanie postępowania zgodnie z Ustawą o CBA nie oglądając się na barwy polityczne. Ktoś mądrze powiedział, że korupcja nie ma barw politycznych w co oczywiście nie wierzy Jarosław Kaczyński /zawsze dziewica/ i cały PIS zawył z rozkoszy, które było jednak krótkotrwałe do czasu ujawnienia szachrajstw „Człowieka z Wazeliny”.
Przykład dzisiejszego działania CBA można zestawić z działaniami CBA pod wodza Mariuszka Kamińskiego. Czas w którym Szef CBA konsultował się z min. sprawiedliwości a razem dostawali wytyczne od premiera zakończył się definitywnie.
Mam nadzieję że to se ne wrati i czas prowadzenia śledztw które przynoszą profity partii rządzącej się odeszły na śmietnik historii. Doświadczenia prowadzonych śledztw w sprawach Barbary Blidy, Marczuk-Pazury, posłanki Sawickiej lub domniemanej własności willi p. Kwasniewskich w Kazimierzu pozwalają stwierdzić, że w owym czasie markowano śledztwa a CBA było agendą polityczną Prawa i Sprawiedliwości.
Nawet jeżeli przyjdzie Platformie Obywatelskiej zapłacić wysoką cenę za wyrwanie CBA z rąk polityków to dla państwa czyli nas, obywateli jest to pożądane działanie.

                            Uprzejmie donoszę, że nie jestem za stowarzyszeniem Ukrainy z Unią Europejską. Dzięki naszym kochanym mediom nie bardzo wiemy co się na Ukrainie dzieje. Obrazy z protestu na Majdanie są nadawane wielokrotnie ale żadna stacja tv nie powie że np. w Doniecku, Charkowie czy Odessie za gadanie o Europie można na dzień dobry dostać w pysk. Być może trzeba być bacznym obserwatorem politycznym aby dojść do wniosku że podział polityczny na Ukrainie jest o wiele głębszy niż w Polsce ale nie trzeba być bacznym obserwatorem aby stwierdzić, że Ukraina jest zależna od Federacji Rosyjskiej. Poglądy i ciągoty na Ukrainie przypominają naturalne wektory polityczne np. na Śląsku. Na Śląsku im bardziej na wschód tym większe nastawienie propolskie. Zachodnia cześć Ukrainy jest proeuropejska /być może także za sprawą pozostawionych tam genów polskich ?!/ a wschodnia ciąży ku Rosji.
Nasza wspólna historia Zachodniej Ukrainy po wstąpieniu Ukrainy do Unii może przywołaniepowstanie duchów historii których nie brakuje /akcja "Wisła" Petlura, Bandera itd/.

zdjęcie z Fakt.pl
W sumie i tak gaworzymy o niczym – Europa to nie organizacja dobroczynna a polityczna i chodzi jej o to aby z łap Niedźwiedzia wyrwać jak największy kawałek albo przynajmniej zdobywać przyczółki /Mołdowa, Gruzja/.


Z ostatniej chwili:
Uprzejmie donoszę specjalnie dla członków PIS aby powstrzymali kopanie grobu Platformie Obywatelskiej bo CBA drepcze powolutku dalej i doszło do – poczytajcie  tutaj i przypomnijcie sobie kto przed wspaniałą informatyzacją policji dzierżył władzę.
zdjęcie z Fakt.pl





http://missjonash.blox.pl/html





środa, 27 listopada 2013

"Z zadowoleniem donoszę..." - suplement

refleksje po 60-ce, refleksje, felieton, kuchnia, historycznie, limeryki, polityka, okiem emeryta




Uczulenie na głupotę - post gościnny Leszka Kowalikowskiego


    Po przeprowadzonym wywiadzie, nadszedł czas na autorski "felieton gościnny. Na blogu u Art-Klatera ukazał się on po powyższym tytułem. Wystarczy kliknąć w ten tytuł, by przenieść się w gościnne progi Klatera.


    Nie mogę jednak tego suplementu na tym zakończyć. Bowiem pod wpływem niektórych komentarzy poczułem potrzebę przeprowadzenia rachunku sumienia. Niestety - zgrzeszyłem.

    I chociaż zaproszenie Klatera do wywiadu i "gościnnego felietonu" było skierowane imiennie do mnie, chociaż powodem takiego wydarzenia w przeważającej mierze był pokoik z limerykami - moje osobiste "dziecko" - to w efekcie okazałem się jednak może małym, ale na pewno wstrętnym egoistą.

    Piotrze, nie wiem jaki jest/był/czy będzie Twój odbiór wywiadu i felietonu na "gościnnych występach", jednak czuję, że muszę Cię przeprosić, że w tym wszystkim pominąłem Twój udział w tworzeniu bloga. Mogę tylko zapewnić, że w tym moim "grzechu" nie ma żadnego drugiego dna.

    I nawet gdybyś publicznie zapewniał, że robię niepotrzebnie zamieszanie, że nie czujesz się dotknięty (o ile Cię znam, to wyrastasz ponad takie przyziemne emocje) - to dla jasności czytelników i komentatorów, należą Ci się te przeprosiny.

    Piotrze wiesz, że nieraz trudno jest o dobry temat. Myślę, że po serii historycznych przyczynków do Twej biografii, teraz jest dobry czas, byś napisał coś o przygodzie z naszym blogiem. Ja wiem jak się zaczęło - czytelnicy nie za bardzo. Ba - były nawet komentarze, że autor jest jeden, taki blogowy "doktor Jekyll i pan Hyde". Więc gdy polityka Cię zniesmaczy, śląska kuchnia już się przeje (czy to w ogóle możliwe?) pomyśl o tym. Dla pewności zaznaczę, że nie będę dochodził żadnych praw autorskich.



Publikuję również w wydawnictwie "Virtu@l Herald".
Zapraszam do odwiedzin.
Aby mieć bezpłatny dostęp do treści, należy odwiedzić tą stronę.
Serdecznie też zapraszam do współpracy.
Zainteresowanych proszę o kontakt na formularzu kontaktowym.

wtorek, 26 listopada 2013

Rabka - Koniec

refleksje po 60-ce, refleksje, felieton, kuchnia, historycznie, limeryki, polityka, okiem emeryta






Wszystko co dobre kiedyś się kończy w tym pobyt sanatoryjny w Rabce-Zdroju również.

Oto moja ocena jako kuracjusza:

ZDROWIE:
Ocena prawie bardzo dobra ale z mojego punktu widzenia. Choruję od pewnego czasu na pewne schorzenie dermatologiczne z która przez rok dermatolodzy nie mogli sobie dać rady w Opolu a radykalna zmianę zauważyłem po kąpielach solance Rabczańskiej.
Siłownia, masaże, inhalacje i zabiegi prądowe jeżeli nawet niewiele pomogły to podniosły znacznie moje samopoczucie co także jest pozytywne dla zdrowia ogólnego.

ZAKWATEROWANIE I POSIŁKI.
Zgrzeszyłby ten kto narzekałby na posiłki. Były smaczne i w wystarczającej ilości aby utrzymać moją, ponad 100 kg. wagę. Z drugiej strony Gwiazdki Michelina bym też nie przyznał. Pokoje rewelacyjne. Normalny telewizor, sieć Wi-Fi, węzeł sanitarny co prawda bez wanny ale o wystarczającej powierzchni, spanka wygodne, meble ładne i funkcjonalne.
Codzienne sprzątania.

RABKA
Centrum Rabki niestety brzydkie i urządzone bez składu i ładu. Właściwie to nie ma centrum miasteczka. Rondo przy ul. Orkana i ul. Jana Pawła II przy zbiegu ul Chopina to ośrodki życia zabudowane budami handlowymi, każda inna z wyglądu i jedna brzydsza od drugiej.

Na obrzeżach Rabki jest o wiele sympatyczniej i przypomina zwykłą miejscowość letniskową zabudowaną domami przeznaczonymi na wynajem pokoi wczasowiczom.

Jest w Rabce wiele budynków rozlatujących się i zamkniętych ale a drugiej strony są nowe inwestycje przeznaczone właśnie dla kuracjuszy.

ZDRÓJ.
Każde sanatorium posiada swoja bazę zabiegową..........częściową a na resztę przepisanych zabiegów wysyła do Centrum Zabiegowego. Samo Centrum jest obiektem lat 70 ubiegłego wieku i podejrzewam że za kilka lat nie pomogą już żadne prace konserwacyjne i trzeba będzie wykonać wielomilionowy remont kapitalny. Tutejsi pracownicy sanatoriów i centr zabiegowych narzekają że teraz muszą bardzo się starać aby utrzymać pracę a w sezonie pracują nawet w niedzielę.

Perełką jest Park Zdrojowy z wyremontowanymi przy pomocy środków z Unii z placami dla dzieci, alejkami, ławkami, nasadzeniami i cała infrastrukturą. Poza samym parkiem z kortami, pięknych fontann obsługa parku dysponuje odpowiednimi mini-pojazdami do jego utrzymania. Tężnia i kawiarnie w Parku Zdrojowym uzupełniają pozytywny wizerunek.

Dzieciaczków sporo i mogę sobie tylko wyobrazić co dzieje się w lato.

CO ZWIEDZIĆ ?.
Praktycznie do zwiedzenia jest Muzeum Orkana i oceniam je bardzo wysoko. Obiekt ten nazwą winien być bliżej skansenu niż muzeum.

Niesamowite wrażenie robią eksponaty zebrane z całego Podhala. Są wyczyszczone, zakonserwowane ale pozostawione w stanie jakim je znaleziono. Jest kilkanaście figurek Jezusków Frasobliwych wraz z całymi przydrożnymi kapliczkami które kiedyś stały przy drogach regionu. Są narzędzia używane jeszcze wcale nie tak dawno. Ze wzruszeniem ruszyłem bijakiem maselnicy, przypomniałem sobie co to cebrzyk i przez jak wielkiego fachowca mógł być wykonany. Narzędzia szewca, krawca, stolarza oraz instrumenty, zabawki.......jest co oglądać. Kościółek z 1606 r. dał schronienie muzeum chociaż sam w sobie jest urokliwy. Trzeba uważać na schody dojście do ołtarza bo właściwie na skutek intensywnego chodzenia wiernych schody zostały wytarte w centralnej części i stanowią raczej pochylnię.
 

Muzeum Orderu Uśmiechu znajduje się w kompleksie zabawowym dla dzieci i jest od września ...................zamknięte. Jakie to dla nas charakterystyczne. We wszystkich przewodnikach widnieje jako punkt godny zwiedzenia, jedyne takie muzeum na świecie i jedyne muzeum w kraju w którym powstał Order Uśmiechu.



W Skansenie Taboru Kolejowego w Chabówce „byliśmy” 2 razy, pierwszy raz aby zlokalizować a za drugim razem nawet podjechaliśmy pod bramę i kasę. Zobaczyliśmy skansen a w nim niczego czego nie pamiętaliśmy sprzed pół wieku /a nawet więcej/ z do Bełżca. Najpierw polowanie na miejsce – w Opolu doczepiano 2 pulmany do pociagu Szczecin-Przemyśl. Czasami nawet do Przeworska udało się przejechać na siedząco /na zmianę z żoną/. Z Przeworska tzw. boczniakiem z /bocznymi podestami do przechodzenia między wagonami/ do samego Bełżca /wyjazd z Opola o godz. 6.oo – przyjazd do Bełżca dnia następnego rankiem. Wagony którymi jeździliśmy zobaczyłem bez wchodzenia do tego Skansenu i wiele więcej tam nie było. Sądziłem, że będzie tam coś z XIX w.



W sobotę lub niedzielę wracamy do Opola czyli wracamy do rzeczywistości a ta rzeczywistość sypnęła śniegiem dodając ździebko mrozu.



Zima idzie Panie i Panowie – Zima.











 

niedziela, 24 listopada 2013

Z zadowoleniem donoszę...

refleksje po 60-ce, refleksje, felieton, kuchnia, historycznie, limeryki, polityka, okiem emeryta




"Czytałem wszystko i wszędzie" - wywiad z Leszkiem


    Piotrze, przepraszam za plagiat tytułu. Ale będzie to najprawdziwszy z prawdziwych donos.


    Otóż donoszę, że na zaprzyjaźnionym blogu ukazał się wywiad przeprowadzony ze mną przez autora tego bloga.

    Chcąc przedstawić sylwetkę "wywiadobiorcy" musiałbym ciężko się napracować, by wymyślić tyle komplementów, na ile on zasługuje.

    Natomiast przedstawianie sylwetki "wywiadodawcy" byłoby durnotą wielką. Każdy kto więcej niż raz zajrzał na naszego bloga wie kto zacz. Jednak zapewniam, że pytania były "tendencyjne" i zmusiły mnie ujawnienia wielu szczegółów, których nawet żona nie podejrzewała.

    Zapraszam więc na blog Klatera a szczególnie na notkę z anonsowanym wywiadem.









Publikuję również w wydawnictwie "Virtu@l Herald".
Zapraszam do odwiedzin.
Aby mieć bezpłatny dostęp do treści, należy odwiedzić tą stronę.
Serdecznie też zapraszam do współpracy.
Zainteresowanych proszę o kontakt na formularzu kontaktowym.




piątek, 22 listopada 2013

Uprzejmie donoszę 54

refleksje po 60-ce, refleksje, felieton, kuchnia, historycznie, limeryki, polityka, okiem emeryta



           Uprzejmie donoszę, że jestem bardzo zainteresowany  każdym nowym miejscem do którego przybywam. Interesuje mnie nie tylko historia czy dzień dzisiejszy ale także konfrontacja obiegowej opinii z tym co widzą moje oczy.
Rabka Zdrój...................... ale najpierw trzeba tam dojechać. Z obwodnicy Krakowa droga w kierunku Zakopanego przez ok. 25 km całkiem znośna ale później zamienia się na drogę nawet nie wojewódzką a raczej powiatową. Nawierzchnia dobra ale niestety po jednej jezdni w każda stronę. Na 4 km przed Rabka korek. Po kilku minutach samochody tutejszych zawracają a więc chyba wiedzą co robią, idę w ich ślady. Oni pognali a ja męczę swoje 61KM i nie mogę do nich doszlusować a w oczach tych którzy mnie wyprzedzają widzę tekst – Dziadku, po kiego ci auto, kup se hulajnogę. Dobrzy ludzie pokierowali i z niewielkim opóźnieniem do planu meldujemy się w recepcji w której szaleje tłum kuracjuszy poprzedniego turnusu , którzy już wiedzą że pod Rabką był wypadek. Motocyklista wyprzedzał i dopóki go nie zeskrobią z jadącego naprzeciw pojazdu droga zamknięta. Następnego dnia niemal w tym samym miejscu zginęły 2 osoby.
               Uprzejmie donoszę, że związku z kłopotami poprzednimi postanowiłem zgłębić problem pod nazwą „Zakopianka” i w trzecim dniu pobytu wybraliśmy się na wycieczkę dojeżdżając do Nowego Targu. Wróciłem w szoku z trzech powodów.

Jechać stosunkowo przyzwoitym tempem się nie da. Na całej trasie rozsiane w mniejszych lub większych skupiskach domy i dlatego znaki zakazu wyprzedzania, podwójna linia ciągła i ograniczenia prędkości najczęściej do 40 km/h. Poczułem jak przeżywać muszą podróż ci którzy w sezonie jadą do Zakopanego.

Drugie zaskoczenie – te ograniczenia nie dotyczą tubylców którzy swoimi brykami o nr rej KNT........ wyprzedzają mając gdzieś wszystkie znaki i gnają w siną dal. /Wczoraj na Zakopiance zginęły 3 osoby/.

Trzecie zaskoczenie – brak jakiejkolwiek infrastruktury tzn. sklepów, restauracji, barów, ogródków z piwem, szaszłykami, kiełbaskami itp. Zupełna pustynia a przecież droga prowadzi do najbardziej znanego kurortu.

Z praktyki wiem, że jak udajemy się do naszej Wisły to właściwie od Żor przez Strumień, Ustroń same smażalnie, kebaby, bary............... Co jest grane ? Oczekuje odpowiedzi od eleganckich ludzi jeżdżących do Zakopka.
                   Uprzejmie informuję, że w niedzielę po obiadku wybraliśmy się do największego i zabytkowego kościoła Św. Magdaleny aby nie tylko go zwiedzić jako zabytek ale odmówić zdrowaśkę za szczęśliwy przyjazd i załatwienie wszystkiego bez kłopotów. Porobiłem kilka zdjęć i wchodzimy do środka przez szeroko otwarte dźwierza i ..................na trafiamy na grubą kratę żywcem wyjętą z najcięższego pierdla.

Przepraszam – ja przez kraty zdrowaśki nie odmówię i moja chrześcijańska dusza się zbuntowała i sobie poszła razem ze moim ciałem.
               Uprzejmie donoszę że 200 m. dalej znajduje się Muzeum Orkana. Maszerujemy i ....dajemy buzi w klamkę bo .......dobijamy się od innej strony. Trafiamy, po 5 zł. od łebka i za 1 zł krótki przewodnik. Wchodzimy i jesteśmy oczarowani. Nazwę muzeum można potraktować umownie bo właściwie jest to stary, urokliwy kościółek a w nim zebrane przedmioty onegdaj używane na tych ziemiach. Cenną rzeczą jest to że wszystkie przedmioty są autentyczne i zachowane w stanie jakim je uzyskano np. Frasobliwe Jezuski jeżeli były bez ręki to jej nie dorabiano, nie poddawano głębokiej renowacji aby ładnie wyglądały. Dawne narzędzia wzbudzają niekłamany podziw tym bardziej że niektóre pamiętam z początków swojego życia. Uratowano w całości ołtarz przed którym w skupieniu odmówiliśmy zaległą zdrowaśkę.

Chyląc czoło przed historią tej ziemi i z szacunku do niej ta notka zawiera wyłącznie zdjęcia z tegoż muzeum.


 

 

 

 

















wtorek, 19 listopada 2013

Donoszę..mono.

refleksje po 60-ce, refleksje, felieton, kuchnia, historycznie, limeryki, polityka, okiem emeryta



Z racji skierowania przez NFZ udaliśmy się do do „wód” i niniejszy donos będzie prawie monotematyczny.

Rabka Zdrój 19 listopada 2013 roku.



           Uprzejmie donoszę, że nie jestem zauroczony miasteczkiem uzdrowiskowym Rabką-Zdrojem. Widać przypadkowo rozwijaną infrastrukturę lat 70 u.w. a obok obiektów wypoczynkowo-sanatoryjnych dużo ruder a nawet ruin.


Porównuję Rabkę do Wisły, Zawoji, Krynicy, Cieplic, Kołobrzegu czy Świnoujścia – porównanie na niekorzyść Rabki. Rabkę można porównać do Świeradowa które 8 lat temu było jeszcze bardziej zaniedbane

Poniższe zdjęcie zrobione z jednego miejsca tylko w dwie różne strony


           Uprzejmie donoszę, że tak jak do innych kurortów to i tu wkroczyła z dopłatami Unia Europejska i tam gdzie wkroczyła można mówić z optymizmem o rozwoju tego uzdrowiska.
Zdjęcia ilustrują stan obecny Parku Zdrojowego i innych obiektów, który ma szanse stać się pięknym kurortem.

           Uprzejmie donoszę, że w samym sanatorium, jego warunkach socjalnych i proponowanych zabiegach zbiegają się jak w soczewce czasy zamierzchłe i współczesność. Mieszkamy w nowoczesnym budynku w ładnym pokoju z telewizorem i to nie malutkim podwieszonym pod sufitem. Jest Wi-Fi i łazienka w przyzwoitych rozmiarach, wygodne legowiska i porządne meble wraz z lodówką. Nasza baza składa się z dwóch budynków, hotelowego w którym mieszkamy i starej, przedwojennej willi ale dobrze odremontowanej w której są gabinety lekarsko-zabiegowe i stołówka.

Ciekawostka z którą spotkałem się po raz pierwszy:
Do klucza jest dołączona płytka plastikowa, która po włożeniu do kieszeni /przypominającej kontakt/ uruchamia zasilanie elektryczne pokoju. Dodatkowo panie sprzątające /codziennie !!/ po uchyleniu drzwi wiedza czy kuracjusze są w pokoju a my wychodząc nie martwimy się czy nie zostawiliśmy włączonego światła.

           Uprzejmie donoszę, że nie cała baza zabiegowa jest na miejscu i trzeba dreptać do Centrum Zdrowia i Urody Rabczański Zdrój. W tym centrum nie da się ukryć, że jest ono podtrzymywane raczej siła ducha bo nadaje się raczej do remontu. Wszędzie jednak czyściutko i personel na poziomie.

Odpoczywając po kąpieli solankowej obserwowałem bąble, dzieciaczki, myszki, misie, zajaczki, kurdupelki nasze jak razem z rodzicami maszerują na zabiegi i o dziwo żadnego smutku w oczach a pełnia dzieciństwa chociaż należy się domyślać, że dla niejednego dziecka niełatwa.

W tym momencie nabieram dystansu do wielu rzeczy – co tam Macierewicz, Kaczyński, Tusk, Miller i inni. Prawdziwe życie i szczęście jest gdzie indziej !.

           Uprzejmie donoszę, że z pełną odpowiedzialnością mogę polecić Rabkę-Zdrój z jej solankami. Nigdzie w Polsce nie można uświadczyć bardziej skutecznej solanki w tak wielu formach i na tak wiele schorzeń jak właśnie w Rabce. Od roku leczyłem się dermatologicznie i bezskutecznie. Po ponad tygodniu wszystkie moje dolegliwości ustępują .



Koniec części pierwszej.



sobota, 16 listopada 2013

Okiem emeryta (58)











Odcinek 58 - czyli Nawałka nawalił?


    Dla mnie piłka kopana nie jest tym, co w życiu liczy się najbardziej. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że innymi kryteriami kieruje się człowiek właściwy, czyli pojedynczy osobnik - a innymi zupełnie człowiek stadny, czyli społeczeństwo.


    I człowiek stadny właśnie wiązał wielkie nadzieje z człowiekiem właściwym, w tym wypadku ze Zbigniewem Bońkiem. Ówże mając doświadczenia zawodowe jako piłkarz kopany oraz biznesowe (skąd to przekonanie, że jeżeli ktoś przez dłuższy czas zarabiał duuuże pieniądze za granicą staje się automatycznie ekspertem biznesowym?), ponadto dysponując władzą, jaką daje mu posada prezesa związku wspomnianej dyscypliny, miał być gwarantem na pokonanie fatum ciążącego nad naszymi kopaczami skórzanego balonika.

    Narzędziem w walce z tym fatum miała być osoba nowego trenera "naszej" (mojej??) kadry. Wielu mu "życzliwych" podpowiadało, że to może być tylko trener z zagranicy. Przecież trzon naszej kadry gra za granicą, to taki trener będzie posiadał większą znajomość ich możliwości. Ponadto nie będzie uwikłany w nasze ligowe układy itp. itd. Jednak prezes Boniek od momentu upadku poprzedniego trenera (ja już zapomniałem jego nazwiska) miał już swojego kandydata.




    No i wyszło, ja zawsze. Nasi kopacze zaskoczyli wszystkich. Najbardziej zaskoczyli chyba Słowaków.

    I o ile na temat odpowiedzialności prezesa Bońka mówią teraz wszyscy, o tyle o odpowiedzialności prezesa Kaczyńskiego jakoś cicho. Okazało sie teraz, że prezes Kaczyński to wielki egoista. Posiada skarb nad skarbami, jednak podzielić się nim z narodem jakoś mu nie śpieszno.

    Wszędzie tam, gdzie dzieje się nie najlepiej - prezes Kaczyński ma lekarstwo. Wspaniałego kandydata - profesora Glińskiego. Ale był on wystawiany tylko na takie odcinki frontu, które mogły prezesowi zapewnić realną władzę. A stanowisko trenera reprezentacji piłki kopanej - tak prestiżowe dla społeczeństwa, żadnej realnej władzy PiS-owi nie gwarantuje. Schował więc "kandydata na kandydata do wszystkiego" gdzieś głęboko i nie zamierza się nim dzielić ze społeczeństwem.




    Wstyd, prezesie Kaczyński!



Publikuję również w wydawnictwie "Virtu@l Herald".
Zapraszam do odwiedzin.
Aby mieć bezpłatny dostęp do treści, należy odwiedzić tą stronę.
Serdecznie też zapraszam do współpracy.
Zainteresowanych proszę o kontakt na formularzu kontaktowym.


piątek, 15 listopada 2013

Mam pytania .../1/

refleksje po 60-ce, refleksje, felieton, kuchnia, historycznie, limeryki, polityka, okiem emeryta



Rabka 15.11.2013 r.



Julia /Julija, Julita, Juliya/ Tymoszenko.
Wg krążącej wiedzy była premier została skazana za podpisanie niekorzystnych umów z Federacją Rosyjską a szczegółowiej - w październiku 2011 roku uznano ją za winną spowodowania strat przedsiębiorstwa państwowego Naftohaz Ukrainy i skazano na karę 7 lat pozbawienia.
W tym samym miesiącu i roku wszczęto postępowanie w sprawie udziału Julii Tymoszenko w zabójstwie posła i przedsiębiorcy Jewhena Szczerbania do którego doszło w 1996 a w styczniu 2013 przedstawiono jej zarzut zlecenia dokonania tej zbrodni. Sprawa toczy się do dziś.
Nie jestem zainteresowany dociekaniem czy domyślaniem się o winie lub nie pani Tymoszenko.
Interesuje mnie kontredans jaki odbywa się wokół jej osoby a związany z podpisaniem umowy stowarzyszeniowej z Unią przez Ukrainę.
zdjęcia z fakt.pl.

Niewiele z tego rozumiem i dlatego mam pytania:

Czy prawo Ukrainy dopuszcza wsadzanie do więzień swoich poprzedników którzy zawarli umowy międzynarodowe lege artis ?.
Jeżeli odpowiedź brzmi – tak, to jestem przeciw umowie stowarzyszeniowej Ukrainy z Unia Europejską.

Czy Julia Tymoszenko została skazana zgodnie z prawem Ukrainy ?.
Jeżeli odpowiedź brzmi – tak, to taką Ukrainę chętnie widziałbym w Unii Europejskiej.

Czy Julia Tymoszenko została skazana niezgodnie ze standardami Unii Europejskiej ?.
Jeżeli odpowiedź brzmi – tak, to do czasu zmiany prawa na Ukrainie jej przyjęcie do Unii powinno być niemożliwe.

Czy należy mieć szacunek dla parlamentu jakiegokolwiek kraju który odmawia uchwalenia ustawy specjalnie dla jednej osoby celem uzyskania korzyści politycznych ?.
Jeżeli odpowiedź brzmi – tak, to jestem po stronie którzy właśnie takiej odpowiedzi udzielili.

Czy wolno wywierać nacisk na jakiekolwiek niepodległe państwo aby złamało własne prawo wypuszczając z więzienia konkretnego skazanego lub skazaną ?.
Jeżeli odpowiedź brzmi – nie, to pan Aleksander Kwaśniewski z panem Patem Coxem winni stanąć przed Międzynarodowym Trybunałem w Hadze.

Tylu jest na sieci światłych ludzi a więc spróbujcie mnie, starego zgreda przekonać do innych racji co potwierdziło by, że zdolność mojego logicznego myślenia się kończy



środa, 13 listopada 2013

Uprzejmie donoszę 53

refleksje po 60-ce, refleksje, felieton, kuchnia, historycznie, limeryki, polityka, okiem emeryta



Sanatorium Rabczański Zdrój – 13.11.2013



Od bieżącej polityki nie da się uciec ale przynajmniej można ograniczyć jej dopływ do swoich uszu. Rezultatem tego ograniczenia jest konieczność w większym stopniu samodzielnego wysnuwania własnych wniosków i refleksji.


            Uprzejmie donoszę, że przed wyjazdem sprawę posyłania bądź nie 6-cio latków do szkół potraktowałem tylko w kilku komentarzach. Później wróciła myśl która także towarzyszyła mi przy sprawach aborcji czy in vitro. Panie-Mamy już w swojej większości decydują o przedszkolu i szkole a czasami nawet realizują w ich studiach swoje ambicje. Język angielski, balet, pływalnia, gra na czymś tam, chodzenie gdzieś tam to wg mam oznaka ich zdolnego dziecka a jak do szkoły o rok wcześniej to z własnych dzieci robią małych, nieporadnych kretynków.

Czy my – panowie mamy jeszcze coś do powiedzenia czy jesteśmy ograniczani do roli byczków rozpłodowych, płatników alimentów, obowiązkowego utrzymania rodziny i do pamiątkowych zdjęć a w sprawach prokreacyjnych i wychowawczych dzieci nawet wypowiadać się to obraza wszystkich pań zrzeszonych w rozlicznych kółkach wzajemnej adoracji.


                       Uprzejmie donoszę, że nie mam zamiaru zajmować się przebiegiem obchodów Świeta 11 Listopada, które zostały zrelacjonowane ale ............. .
Od rana we wtorek trudno było znaleźć sprawozdanie z obchodów z udziałem Prezydenta RP, uroczystej miany wart czy złożenia kwiatów pod pomnikami wielkich Polaków. Media niemal bez wyjątku fascynowały się rozróbami, ilu rannych, jakie straty i wydarzeniami pod ambasadą Federacji Rosyjskiej. Jakikolwiek obcokrajowiec czytając nagłówki portali internetowych musiałby dojść do wniosku, że taki jest obraz Polski.


Pytanie retoryczne – kiedy „dziennikarze” m.in. typu Kuźniar przestaną robić reklamę bandytom


Na wysokości zadania stanęła jedna dziennikarka /niezbyt przeze mnie lubiana/ - Eliza Michalik, dziennikarka "Superstacji", zadeklarowała w Natemat.pl, że nie zaprosi już do swojego programu przedstawicieli Ruchu Narodowego. "Koniec promowania totalitarnych ideologii. Koniec z traktowaniem faszyzmu, kultu siły, chamstwa i warcholstwa jako równoprawnego głosu w debacie publicznej" - napisała. Nazwała Artura Zawiszę faszystą.




                         Uprzejmie donosimy, że wraz z żoną nie jesteśmy w sanatorium po raz pierwszy. Kolejny pobyt może służyć jako retrospektywa, refleksja i dokonanie ogólnego porównania do lat 90 ub. wieku. Przemiany są właściwie takie jak w całej służbie zdrowia tzn. do ideału daleko ale najgorzej już nie jest a w skali od 1-10 określił bym obecny pobyt w Rabczańskim Zdroju w Rabce na 6-7 pkt. 


 

W oczy rzuca się co raz mniejsza siermiężność /oszczędność ?!/Już nie byle jaka pościel, byle jakie legowisko, mikroskopijne szafki a jak telewizor to raczej malutki telewizorek podwieszony gdzieś tam pod sufitem. O tzw. dawnym pełnym węźle sanitarnym lepiej nie wspominać chociaż mistrzostwem świata było i wielu sanatoriach dalej jest, stłoczenie na mikroskopijnej powierzchni umywalki, prysznica i sraczyka.


Nie ma róży bez kolców. Dziś opłata za pobyt sanatoryjny jest niestety o wiele wyższa niż kiedyś. Za 3 tygodnie trzeba zapłacić 360.- zł, opłata klimatyczna 63.- zł. Niby niewiele ale trzeba doliczyc dojazd + miejscowe „przyjemności” np. wycieczkę, imprezę itp. to koszt wzrasta do ponad 600-700.- zł.









sobota, 9 listopada 2013

Droga Miss

refleksje po 60-ce, refleksje, felieton, kuchnia, historycznie, limeryki, polityka, okiem emeryta




Policzek od PO


    Tyle komentarzy w ciągu 4 godzin co pod Twoją notką pt. "Policzek od PO" - dawno nie oglądałem. Ale przeczytałem nie tylko notkę ale i te wszystkie komentarze. Na tej podstawie doszedłem do wniosku, że to co chcę powiedzieć jest zbyt obszerne jak na komentarz. Dlatego robię to w tej formie.


    Jak zwykle, gdy dyskusja jest gorąca i emocjonalna, od pewnego momentu przestaje być dyskusją merytoryczną, a staje się "turniejem rycerskim" - kto kogo i kto komu mocniej.

    Nie będę się więc odnosił do żadnego komentarza. Spróbuję o nich zapomnieć i napisać komentarz do Twojej - Miss - notki.

    Po uważnym, powtórnym jej przeczytaniu, postanowiłem w ogóle nie odnosić się do: sześciolatków, gimnazjów, godzin historii czy likwidacji szkół i co tam jeszcze w pytaniach referendalnych było. Co prawda pod koniec nieco od tej zasady odstąpię, ale jedynie w celu przedstawienia swego poglądu.

    Powtórzę jeszcze raz to co napisałem w mojej notce "Kryzys demokracji". Jeżeli o braku demokracji ma świadczyć fakt, że demokratycznie wybrani przedstawiciele narodu, w demokratycznym głosowaniu zgodnie z odpowiednimi ustawami odrzucili demokratycznie zgłoszony wniosek o referendum - to, przepraszam, ale ja czegoś nie rozumiem. Sami ustalamy pewne zasady w referendum konstytucyjnym. Potem nasi demokratycznie wybrani przedstawiciele tworzą w ramach tej konstytucji prawo. A kiedy działają zgodnie z tym prawem - podnosi się krzyk.

    Może wcześniej uchwalono złe prawo? Kto wie, czy takie referendum miałoby jakiś wpływ na decyzję sejmu? Czy byłoby wiążące? Tak, ale tylko wtedy, gdy weźmie w nim udział ponad połowa uprawnionych do głosowania. W moim przekonaniu takiej frekwencji by nie było. Bowiem materia tego referendum nie dotyczy dużej grupy wyborców. jeżeli dużej części nie chce się iść na wybory, to jak zmotywować księży, nastolatków i ludzi po pięćdziesiątce, których temat zupełnie nie dotyczy. Może nastolatki mają dopiero to przed sobą, ale też jakie mają doświadczenie rodzicielskie by się wypowiadać w tej materii? Chyba, że wszyscy potraktowali by to jako wici do wojny z Tuskiem. Ale po referendum sytuacja w rządzie i koalicji nic by się nie zmieniła. A decyzje podejmowane na zasadzie - na złość mamie, odmrożę sobie uszy - rzadko kiedy przynoszą pozytywny efekt.

    Zgodnie też z zasadami demokracji. jeżeli pod wnioskiem referendalnym podpisze się przynajmniej pół miliona osób, sejm ma obowiązek ten wniosek rozpatrzyć. I sejm rozpatrzył. Podjął dobrą czy zła decyzje? Pamiętajmy jednak, że jeszcze się taki nie urodził, co by wszystkim dogodził.

    Platforma zlekceważyła milion podpisów. Nie, nie zlekceważyła. Przecież w słowie "rozpatrzyć" nie ma imperatywu - że pozytywnie. Gdyby tak było, łatwo można by zdestabilizować państwo. Idąc tropem pewnej opcji politycznej, przecież dla naszych wrogów nie byłoby żadnym problemem kupić milion podpisów. I za każdym razem, aby nie narazić się na zarzut "lekceważenia narodu" sejm musiałby ogłaszać referendum w kuriozalnych, a rozkładających państwo sprawach.

    Konstytucja RP stanowi w artykule 4:
   ust. 1. Władza zwierzchnia w Rzeczypospolitej Polskiej należy do Narodu.
   ust. 2. Naród sprawuje władzę przez swoich przedstawicieli lub bezpośrednio.

    Proszę się zastanowić nad tym, jaka jest różnica w poniższych wyrażeniach:
"przedstawicieli lub bezpośrednio" versus "przedstawicieli i bezpośrednio".

    Skoro więc wybraliśmy swoich przedstawicieli, daliśmy im mandat do sprawowania w naszym imieniu władzy - to w tym stanie prawnym, jaki teraz obowiązuje, daliśmy im również prawo do odrzucenia wniosku o referendum. Jeżeli kogoś to bulwersuje i nie może się z tym pogodzić - niech zażąda od swoich posłów aby zmienili to prawo. Nawet gdyby byli oni w mniejszości, maja przecież inicjatywę ustawodawczą. Ba, wystarczy tylko 69 posłów by złożyć wniosek o referendum w tej sprawie. Jeżeli do tego wniosku byłoby przygotowane solidne uzasadnienie prawne wraz z odpowiednim projektem ustaw - trudno by było tego rodzaju inicjatywę zignorować. Kluby poselskie mają wystarczające fundusz, by do przygotowania tego zatrudnić prawdziwych fachowców, prawników, konstytucjonalistów itp.

    Póki co - droga Miss, to chyba tylko Twoje i innych subiektywne odczucie, bo ja na policzku niczego nie poczułem. Bowiem od zawsze, jak sięgnę pamięcią, państwo lepiej wiedziało, że siedmiolatki powinny iść już do szkoły. I jak do tej pory nikt z tego powodu nie potraktował tego jako "Jesteś głupi, nie znasz się, my za Ciebie wiemy lepiej". A przecież mechanizm jest dokładnie ten sam. Nikt nie pytał się rodziców i bezdzietnych polityków, czy siedem lat to dużo czy mało. Autorytarnie przyjęto siedem lat. Równie dobrze wtedy można było przyjąć sześć lub osiem.

    Piszesz też że gimnazja należy zlikwidować i to szybko. Może tak, a może nie. Ja nie wiem. Jednak słyszałem taki argument, że "przestępczość młodociana" w gimnazjach wzrosła w sposób zastraszający. Oczywiście to prawda. O ile w dawnej szkole podstawowej liczba uczniów np. palących papierosy stanowiła 15% wszystkich uczniów, to po wydzieleniu gimnazjów, okazało się, że w nich jest to 75%!! Za to w podstawówkach spadła do 5%. Oczywiście, sam wymyśliłem ten przykład. Ale z matematycznego i socjologicznego punktu widzenia jest on bez zarzutu. Jeżeli z pewnej dużej grupy wydzieli się część, dzieci starszych - to nie powinno nikogo zaskoczyć, że to właśnie starsze dzieci palą, a nie pierwszaki. Tak więc nie usłyszałem żadnego przekonywującego argumentu za likwidacja gimnazjów. Osobiście wolę, żeby jak najwcześniej rozdzielono sięgających po papierosy od maluchów. Natomiast słyszałem wiele opinii, wyrażanych przez fachowców, że polska szkoła i jej absolwenci, od czasu wydzielenia gimnazjów awansowała w europejskich i światowych rankingach.

    I właśnie argumenty są największą słabością wniosku. Maluje się w nich koszmar jaki będą przeżywać sześciolatki. Znam kilkoro pięciolatków lepiej radzących sobie niż siedmiolatki. W jaki więc sposób siedmiolatki są chronione przed tym koszmarem? Dlaczego rodzice mają mieć prawo chronić przed tym tylko swoje sześcioletnie pociechy - a już siedmioletnich nie?

    W referendum żąda się powstrzymania likwidacji szkół, jednocześnie sprzeciwiając się zwiększeniu liczebności uczniów w szkole, co na pewno uratowałoby szkołę przed likwidacją?

    Ale dosyć o tym. Zakończę, że nie mam nic przeciwko posyłaniu dzieci do szkoły od 6 lat. Ktoś może mi zarzucić, że jestem za stary, by mieć dzieci w tym wieku. Prawda, ale to wiek jak najbardziej odpowiedni, by mieć sześcioletnie (tak plus, minus) wnuki.

    Jednego tylko żałuję. Gdyby referendum się odbyło, i gdyby jakimś cudem frekwencja wyniosła minimum 80 %, wtedy dopiero miałbym jasność, czy PO wymierzyło policzek całemu społeczeństwu, czy tylko jego niewielkiej części






Publikuję również w wydawnictwie "Virtu@l Herald".
Zapraszam do odwiedzin.
Aby mieć bezpłatny dostęp do treści, należy odwiedzić tą stronę.
Serdecznie też zapraszam do współpracy.
Zainteresowanych proszę o kontakt na formularzu kontaktowym.




czwartek, 7 listopada 2013

Kościół na krawędzi

refleksje po 60-ce, refleksje, felieton, kuchnia, historycznie, limeryki, polityka, okiem emeryta




RATUJMY NASZ KOŚCIÓŁ !


    Tytuł ten każdy może odczytać po swojemu. Dwie skrajne interpretacje to:
- no! nareszcie się nawrócił!
- to jest podła prowokacja!
Pomiędzy nimi znajdzie się może również wzruszenie ramionami - facet zwariował!


    Ale w czym to wezwanie jest gorsze od "Ratujmy 6-cio latki!". W tym wypadku troskliwi rodzice chcą ratować swoje pociechy, przed zbyt wcześnie zdobytą wiedzą (a może w ogóle przed wiedzą?), ja - niepraktykujący chrześcijanin (katolicyzmu zaczynam się powoli wstydzić) próbuję ratować Kościół przed jego urzędnikami.

    I nie chcę tu pisać o księżach-pedofilach. Już kiedyś pisałem, że w tej grupie społecznej, procent dewiantów wcale nie jest wyjątkowo duży. Przyjmę nawet na wiarę, że jest trochę mniejszy niż w innych grupach społecznych. I to nie przed nimi ostrzegam, nie przed nimi chcę bronić Kościoła.

    Tak jak od około dwóch lat "niusem" była informacja o ujawnionym przypadku księdza-pedofila, tak od około kilku miesięcy "niusem" jest reakcja hierarchów kościelnych na takie przypadki.

    Nie będę do znudzenia przypominał dzieci uwodzących i "gwałcących" kapłanów. Nie będę komentował również zwalania winy na feministki, masonów, żydów i rozwodników. Spróbuję spojrzeć na problem jako członek wspólnoty religijnej - chociaż jak pisałem, niepraktykujący. Najpierw jednak muszę wyjaśnić, że moje "niepraktykowanie" nie wynika z niechęci do religii. W równych częściach odpowiada za to moje wrodzone lenistwo jak i rozmijanie się z nauką Jezusa jego współczesnych "apostołów" . Oni to w części też są winni temu, że nie chce mi się zmagać z moim lenistwem - bo po co?

    Jednak ostatnio usłyszane wypowiedzi niektórych "pasterzy" wzburzyły mnie do tego stopnia, że poczułem wewnętrzny imperatyw - nie mogę milczeć! Jeżeli ujawnianie pedofilskich afer jest utożsamiane przez hierarchów z atakiem na kościół, jeżeli biskup mówi, że kapłani są krytykowani za to, że nie są "donosicielami" - to ja już nic nie rozumiem z wartości kościoła katolickiego, które powinny być pod szczególną opieka biskupów.

    „Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25,40).

    Pedofil krzywdząc dziecko - krzywdzi Jezusa. Dziennikarz upubliczniający tą sprawę - "krzywdzi kościół". Episkopat te dwie krzywdy kładzie na szale - i okazuje się, że dla biskupów ciężar gatunkowy tego drugiego"występku" jest większy! Newsweek podaje iż dotarł do podręcznika dla księży spowiedników. Tam są wpisane "nowe" grzechy ciężkie. Obok takich jak handel narkotykami oraz in vitro jest zaliczony do tej kategorii grzech "ujawniania skandali". Aż nie chce mi się wierzyć! W podręczniku tym nie ma słowa o pedofilach, za to jest miejsce dla tych, którzy ich ujawniają!

    Nie trzeba być wyznawcą katolicyzmu. Wystarczy być człowiekiem szanującym każdą religię, która w swych kanonach ma zasady będące podstawą prawodawstwa każdego cywilizowanego państwa, by poważnie się zastanowić - czy hierarchom kościelnym jest naprawdę po drodze z ich Nauczycielem?

    Dlatego też moja "walka" w obronie kościoła jest w istocie walką o człowieczeństwo, prawdę i uczciwość. Chciałbym, by można było spokojnie dyskutować nie o błędach i grzechach ludzi, ale o błędach, zaniechaniach i złej woli instytucji. By taka dyskusja nie była automatycznie podciągana pod paragraf o obrazie uczuć religijnych.

    Mała dziewczynka wróciła z lekcji religii. Pyta ojca:
- Tato? A za co właściwie ukrzyżowano Chrystusa?
- Za obrazę uczuć religijnych.