wtorek, 30 kwietnia 2013

Casus Sawickiej

refleksje po 60-ce, refleksje, felieton, kuchnia, historycznie, limeryki, polityka, okiem emeryta




Prowokacja, czy test na uczciwość?


    W prawie – również polskim – każdy człowiek jest tak długo niewinny, dopóki nie zostanie skazany prawomocnym wyrokiem. Skazanie to powinno nastąpić na podstawie niepodważalnych dowodów zebranych przez organa prowadzące śledztwo.



    W sprawie Beaty Sawickiej nie wszystko jest jednak takie proste. Niby CBA posiadało materiały świadczące o udziale byłej posłanki w korupcyjnym procederze. Niby były nagrania, na których Sawicka mówi „otwartym tekstem”. Gdyby jednak te dowody, były naprawdę mocne to sądzę, że już na ich podstawie sporządzony zostałby akt oskarżenia. Musiało jedna czegoś brakować, musiały chyba być jakieś wątpliwości skoro CBA zdecydowało się na prowokację.

    I chociaż prowokacja należy do arsenału metod śledczych i w określonych warunkach jest dopuszczalna – jednak nadal jest odbierana jako coś niezbyt przyzwoitego. Ale w walce z „brudem” nie uniknie się pobrudzenia. Jednak należy być bardzo ostrożnym, by nie wyjść na „flejtucha”.

    Prowokacja w dopuszczalnej formie musi się różnić od „testowania uczciwości” obywatela. O ile bowiem sąd może pozbawić skazanego pewnych praw obywatelskich – o tyle organa śledcze nie mogą ich pozbawiać „tylko” podejrzanego. Nawet w najmniejszym stopniu.

    Wiem, że to bardzo niewygodne dla „służb”. Zamiast podrzucać dowody, namawiać i pomagać w dokonaniu przestępstwa, muszą one ciężko pracować, by te dowody zdobyć zgodnie z prawem, muszą dokonane już przestępstwo udowodnić. Jednak zasady prawne nie są (przynajmniej nie powinny być) tworzone dla wygody aparaty ścigania, lecz dla bezpieczeństwa obywatela. Bezpieczeństwa zarówno wobec złoczyńców jak i obrońców prawa.

    Niestety. Uchwalenie najlepszego nawet prawa niczego, przynajmniej w Polsce nie załatwia. Co z tego, że po którejś z kolei katastrofie lotniczej wprowadzono procedury, które powinny do minimum ograniczyć ryzyko katastrofy? Kto by się tam przejmował procedurami i zasadami! W razie czego zwali się na Ruskich.

    A przecież musimy być świadomi tego, że każdy z nas może choć raz w życiu, chociaż niewinny znaleźć się w trybach machiny prawa. Wtedy właśnie tylko przestrzeganie zasad, procedur i prawa może nas uchronić od „zgrilowania” przez ślepą Temidę.

    I o ile nie mam wątpliwości co do winy Sawickiej, o tyle nie zgadzam się na metody czy techniki mające doprowadzić do jej skazania. W tym też zakresie rozumiem i akceptuję wyrok sądu uniewinniającego Sawicką.

I o ile nie mam wątpliwości co do winy Sawickiej, o tyle nie zgadzam się na metody czy techniki mające doprowadzić do jej skazania. W tym też zakresie rozumiem i akceptuję wyrok sądu uniewinniającego Sawicką.



poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Do nieba,do piekła....

refleksje po 60-ce, refleksje, felieton, kuchnia, historycznie, limeryki, polityka, okiem emeryta


Dzisiejszy dzień ma być sądnym dniem dla Jarosława Gowina – ministra sprawiedliwości. Od kilku dni, dla własnego użytku i po amatorsku analizowałem zaistniałą sytuację i doszedłem do wniosku, że błędem premiera było by zdymisjonowanie obecnego ministra sprawiedliwości.
Powód jest właściwie jeden oraz mój nos, który w większości razów mnie nie zawodzi.
W czasie rządów premiera Donalda Tuska było 4 ministrów sprawiedliwości o których mogę wyrazić opinie na podstawie własnego oglądu, bo oficjalnych powodów do dymisji poprzednich 3 ministrów sprawiedliwości nie podano.

16.11.2007 – 21.01.2009. Zbigniew Ćwiąkalski, dr hab. /profesor ?/prawnik. Prawo na UJ, habilitacja 1991 r.
Podejrzewam, że dymisja była związana ze sprawami ambicjonalnymi. Przyszedł dr hab. - prawnik do mgr historii – premiera i zaczął głupio gadać. Chyba wydawało się za dużo panu Ćwiąkalskiemu i zamiast podskoczyć premierowi to wyskoczył z rady ministrów.

23.01.2009 – 13.10.2009. Andrzej Czuma – mgr prawa UW i absolwent Niższego Seminarium Duchownego w Lublinie.
Ze względu na zasługi jako opozycjonisty nie będę sie znęcał nad jego osobą, pomyłka premiera.

14.10.2009 – 18.11.2011. Krzysztof Kwiatkowski – mgr prawa UW.
Przewodniczący komisji sejmowej grzebiacej w kodyfikacjach oraz piewca sztandarowego pomysłu tzw. SDE /systemu dozoru elektronicznego/ czyli opaski elektroniczne dla drobniejszych przestępców. Wygadany i udzielający mnóstwa wywiadów, tokujący na okrągło i „na okrągło”.

Oczywiście moja ocena jedno czy dwu zdaniowa to nie jest żadna ocena ale z drugiej strony żaden z nich nie zapisał się w mojej pamięci jakimiś zmianami w organach wymiaru sprawiedliwości i jaki skostniały ten wymiar był taki i jest.

Od 18.11.2011 tyle ile „nawywijał” nowo mianowany minister to wystarczyło by na obdzielenie jego trzech poprzedników. Pan Gowin chyba nie do końca zrozumiał funkcji jaką pełni w administracji państwa, chociaż jego decyzje jako ministra są dla mnie zrozumiałe od „ducha prawa” poprzez deregulacje do reorganizacji sądów rejonowych.
Mam niejasne poczucie, że minister chcąc nie chcąc swoją postawą wpływa na sędziów.
Czy jeżeli na czele ministerstwa stał by prawnik siedzący mocno w korporacji to sędzia Tuleya i sędzia orzekający w sprawie Beaty Sawickiej wydali by takie orzeczenia wraz z uzasadnieniami ?. Z drugiej strony należy zadać pytanie brzmiące podobnie czy minister chcąc nie chcąc swoją postawą wpływa na sędziów którzy czują z jego strony zagrożenie – to nie nasz człowiek i gdzie tylko mogą psuja jego reputację ? - przykład poseł Kalisz.
Czy nie należało by dać Ministrowi Gowinowi jeszcze trochę czasu na pełne zaprezentowanie swoich zamierzeń ?. W dzisiejszym stanie rzeczy NIE !!. Premier musi odbyć z ministrem zdecydowaną rozmowę której konkluzja musi być następująca; albo przestaniesz kłapać japą w sprawach swojego światopoglądu i w sprawach niezwiązanych z ministerstwem sprawiedliwości i skupisz się na pracy ministerstwa albo dymisja.
Moim zdaniem, minister sprawiedliwość winien w domu pozostawić wiele rzeczy a być w swojej pracy neutralny światopoglądowo i politycznie. Opinie winien wyrażać po wydaniu aktów wykonawczych, rozporządzeń i poleceń służbowych a nie na etapie ich projektów i praktycznie w ogóle nie powinien udzielać publicznych wypowiedzi.
Wnioski są jasne i proste i nie wątpię, że w czasie rozmowy z premierem zostaną poruszone.
Jestem, ciekaw czy moja wróżba się spełni i minister Jarosław Gowin pozostanie na swoim stanowisku, czy plusy ujemne przeważą nad dodatnimi i nastąpi zmiana na stanowisku ministra ?.



sobota, 27 kwietnia 2013

Antek medalista !

refleksje po 60-ce, refleksje, felieton, kuchnia, historycznie, limeryki, polityka, okiem emeryta


Nasiliła sie nowa moda. Każde niemal środowisko urządza dla siebie widowisko i wręcza sobie nagrody, ustanawia np. Człowiek Roku, Festiwal sztuki zaangażowanej lub nie, nagrody imienia..........., medal za krzewienie, propagowanie, ufundowany, przyznany przez, różne Fryderyki, Orły, Nike, Grammy, nagrody ZASP, Kisiela, za zasługi na polu, .... . Swoje konkursy i przyznają nagrody panowie Balcerowicz, Bank BPH, i nagrody specjalne w konkursie Min. Pracy i Polityki Społecznej – wymieniać by długo i bez końca.
Zdopingowaniem do pisania na ten temat było zasłyszane w przelocie przyznanie nagrody pani Monice Brodce której śpiew kojarzy mi sie z piskiem myszy, której nadepnięto na ogon. Drugim przyczynkiem była obecność na przyznaniu Nagród Polskiej Rady Biznesu im Jana Wejcherta premiera Donalda Tuska oraz jego wypowiedź „laudacyjna” i zachęcająca do brania przykładu z ludzi którym nagrody przyznano. Nagrody otrzymało 3 prezesów i 1 szef stowarzyszenia. Pan wybaczy panie premierze, ale idoli będę sobie wybierał sam a jedyne czego im zazdroszczę to fortun jakie zbili i jakie mieli możliwości zupełnie nieprzystające od możliwości i ambicji większości rodaków.
Na tym polu zdecydowane novum pojawiło się w Poznaniu. Powstał tam w 2012 r. Akademicki Klub Obywatelski im. Lecha Kaczyńskiego. Nazwa jest myląca gdyż ci sami uczestnicy „bawią się” w jakiś komitet obrony PIS /w tym szczególnie pani prof. Pawłowicz/ i zalęgło się to na Uniwersytecie Adama Mickiewicza co w wypadku rozsądku Poznaniaków jest zastanawiające. Równie zastanawiający jest system „produkcji” petycji/listów zbiorowych AKO podpisanych przez wielu zacnych ludzi a faktycznie pisany może być przez 1 osobę a procedura zakłada automatyczny podpis członka klubu pod warunkiem braku sprzeciwu, wyjaśnia prof. Tomasz Jasiński.
tu szczegóły

AKO ustanowiło także medal Przemysła II, który rządził Polska niecałe 4 lata a wyróżnił się tym, że prawdopodobnie zamordował swoją żonę a sam także został zamordowany.
Jeżeli ktoś pomyśli, że zasady przyznawania tegoż medalu można znaleźć w statucie AKO to jest błędzie, kapituła jest ale statut niczego takiego nie przewiduje AKO - statut
Żadnym także zaskoczeniem nie było gdy pierwszym medalem wyróżniony został Jarosław Kaczyński a drugim został jego smoleński apologeta sam i osobiście Antoni Macierewicz. Wręczenie miało się odbyć na sali Polskiej Akademii Nauk w Poznaniu. Na szczęście, jak przystało na instytucję państwową, ktoś zadziałał w wymierzył bolesnego kopniaka w zadek propagandowej imprezie wyrzucając ja na bruk. Kociokwik PIS-owskich mediów trwa.

Z braku laku dobra i hala Targów Poznańskich w której został „omedalony” Antoni Macierewicz po czym jak wcześniej już uprzedził prof. Mikołajczak; Uroczystość uświetni program artystyczny w wykonaniu znakomitych aktorów: Haliny Łabonarskiej i Jerzego Zelnika, a Laureat wygłosi wykład o najnowszych ustaleniach kierowanego przez siebie Zespołu Parlamentarnego ds. Badania Przyczyn Katastrofy TU-154M z 10 kwietnia 2010 roku /ciekawe czy wykładowca wymyślił coś nowego czy będą to stare kotlety ?/.
Medal Przemysła II oraz uczestnictwo mniej lub bardziej dobrowolnej formie w listach zbiorowych oraz śmiesznych imprezach jw. osób z tytułami profesorskimi przypomniało mi sentencję Żelaznego Kanclerza Otto von Bismarka - Acht und achtzig Professoren und Vaterland, Du bist verloren /88 profesorów i ojczyzna jest przegrana/.
Druga konstatacja jest równie ogólna jak pierwsza – dlaczego np. profesor, który jest óczonym od gramatyki jenzyka polskiego dochodzi do wniosku, że może być świetnym politykiem rzucając na szalę cały dotychczasowy swój dorobek naukowy?.




piątek, 26 kwietnia 2013

Matki I kwartału

refleksje po 60-ce, refleksje, felieton, kuchnia, historycznie, limeryki, polityka, okiem emeryta




Czy istnieje jakaś rozsądna cezura czasowa?


    Dzisiaj (piątek, 26-04-2013) o godz. 11:00 ma dojść do spotkania premiera z przedstawicielami (podobno będą tez i ojcowie) społecznego ruchu „Matki I kwartału”. Chodzi o termin wejścia w życie ustawy o urlopach macierzyńskich. Przedstawicielom Ruchu zależy na takim terminie by ustawa objęła wszystkie dzieci urodzone w 2013 roku.


    Od razu powiem, że sercem jestem po stronie matek. Jednak umysł ma wątpliwości, a piszę te słowa o godz. 10:30, więc nie znam efektów tego spotkania.

    Problem leży w tym, że jakakolwiek cezura czasowa dzieli matki i dzieci na dwie kategorie:
- wygranych, „łapiących się” na ustawę
- przegranych „nie łapiących się”.

    Przesunięcie daty wejścia w życie ustawy nie zlikwiduje tej drugiej grupy. Ona zawsze będzie istnieć.

    Pamiętam, że przy okazji świętowania nadejścia 2000 roku wielu ludzi zastanawiało się, na czym polega wyjątkowość tej nocy? Przecież gdyby w 1582 roku przy pracach nad kalendarzem gregoriańskim trochę inaczej go skonstruowano (np. nie usunięto 10 dat dziennych, od 5 do 14 października 1582 roku) ta właśnie noc byłaby zwyczajną nocą. Pozostałe noce sylwestrowe też nimi by nie były.

    Tak samo jest z argumentami matek. Dlaczego akurat ustawa musi obejmować dzieci od 1 stycznia do 31 grudnia? Cóż takiego magicznego jest w tym „początku i końcu” roku? W jaki sposób data 17 marca dyskryminuje dzieci urodzone wcześniej?

    W życiu mamy wiele takich przypadków. Nie można przecież nakazać by np. działalność gospodarczą rozpoczynać zawsze 1 stycznia, nie można też przyjąć, że rozliczanie tej działalności będzie dokonywane zawsze po upływie pełnego roku jej prowadzenia. Dla jakiegoś porządku wszelkie tego rodzaju sprawy zamyka się w okresie roku kalendarzowego, czyli od 1 stycznia do 31 grudnia.

    I ten argument przemawiałby za postulatami matek. Ale tylko pozornie. Bowiem dzieci od urodzenia do pełnoletniości podlegają innemu cyklowi. Dla nich początek nowego okresu to 1 września – rozpoczęcie roku szkolnego. W tym cyklu działają też przedszkola. Jedynie szkoły wyższe przesunęły ten początek o 1 miesiąc. Chociaż w moich studenckich czasach uczelnie techniczne zaczynały 1 rok dnia 1 września miesięczną praktyką zawodową.

    I to jest argument przemawiający za rządowym rozwiązaniem.

    Jak pisałem wyżej, żadne rozwiązanie nie zlikwiduje grupy społecznej wykluczonej z możliwości skorzystania z dobrodziejstwa ustawy. Czyż więc rząd powinien kierować się sercem, nie rozumem? Czy rozumne będzie uleganie emocjom (całkowicie zrozumiałym) kosztem pozostałych podatników? I chociaż zawsze tak można obliczyć te koszty, że wyjdą nam sumy nieduże – ale jak mawiali dziadowie: „ziarnko do ziarnka…”.

    Jedno mnie tylko trochę dziwi. Dlaczego do tej pory głosu nie zabrał Kaczyński i nie obwieścił „umiłowanemu ludowi”, że on dałby nie tylko matkom I kwartału, ale też matkom 2012 roku!

    Teraz czekam na efekty zapowiedzianego spotkania.


--------

    Z ostatniej chwili:

13:00 - Premier zapunktował! Matki zadowolone!




środa, 24 kwietnia 2013

Gowin – akt 3 (kompromitacja)

refleksje po 60-ce, refleksje, felieton, kuchnia, historycznie, limeryki, polityka, okiem emeryta




Minister sprawiedliwości okłamuje premiera!


    Tego się po Gowinie nie spodziewałem! Przyznam, że był czas, gdy ten człowiek mi imponował. Spokojem, kulturą wypowiedzi i dosyć racjonalnym podejściem do polityki. Na dodatek ze swoim konserwatyzmem, wybrał jednak środowisko liberałów do jej uprawiania. Wtedy tak patrzyłem na naszą scenę polityczną, na której możliwy był nawet PO-PiS.


    Niestety – życie szybko sprowadziło mnie do parteru, pokazując jaki byłem naiwny. Pomimo to po rozwianiu się mrzonki o PO-PiS-ie, nadal w stosunku do Gowina zdania nie zmieniałem. I zgodnie z maksymą „Każdy dobry uczynek zostanie szybko i sprawiedliwie ukarany” (autor nieznany, ale Mark Twain napisał na ten temat wspaniałą humoreskę) zostałem ukarany. Ukarany kacem moralnym, niesmakiem (absmakiem – jak mówi klasyk), zwątpieniem i złością.

    Mógłbym jeszcze to wszystko przełknąć jak gorzkie lekarstwo. Lekarstwo na naiwność. Ale Gowin nie dał mi szansy. Po swojej wypowiedzi (patrz poprzednie notki) teraz zachowuje się jak przedszkolak przyłapany na zes..niu się w spodnie.

    Ja tego nie zrobiłem, to ktoś mi podrzucił!!! Panie premierze – zmanipulowano moją wypowiedź! Oddam sprawę do sądu!



    Po czym okazuje się, że to jednak jego „kupa”, że do „śmierdzącego przewinienia” dokłada okłamywanie premiera. I robi to w sytuacji, gdy są nagrania, są pełne teksty jego wywiadów. Mając tak słabe karty, tylko głupiec wypowiada wojnę mediom.

    A więc do braku kompetencji, zarzucanych przeze mnie Gowinowi w poprzednich moich notkach, dochodzi teraz infantylizm i głupota. Zwykła, ludzka głupia głupota!

    U przeciętnego obywatela może to wzbudzić nawet litość. Jednak w przypadku jednego z ważniejszych ministrów rządu RP – to tragedia. Kiedyś drobniejsze sprawy doprowadzały do konfliktów zbrojnych. Gowin ma szczęście, że dzisiaj jest trochę inaczej.

    Tylko ja mam pod górkę. Bo już dzisiaj zastanawiam się co będę pisał o naszym rządzie, premierze Tusku i o PO – gdy Gowin nie poniesie konsekwencji?




Do Elizy !

refleksje po 60-ce, refleksje, felieton, kuchnia, historycznie, limeryki, polityka, okiem emeryta


Droga Elizo !!.
Miło mi, że wzięłaś na tapetę fragment mojej notki, bo chyba lepiej dostać kopniaka od kogoś kto coś w środowisku blogerów znaczy niż od jakiegoś anonimowego trolla. moja notka
Ponoć dobrymi chęciami jest wybrukowane piekło tak i moje chęci przekazania zamierzonego tematu na blogu spełzły na niczym.
Być może dorwało mnie osłabienie wiosenne ale nie bardzo rozumiem o co jestem „oskarżony”. Każde czasy te mniej i bardziej parszywe są okraszane mniej lub bardziej odpowiednimi przymiotnikami więc racz mi wyjaśnić Twoje zdanie „ Drogi Piotrze, Polska nie była, nie jest i nigdy nie będzie Koreą Płn, gdzie w tv są TYLKO programy specjalne obmyślane przez biuro przywódcy kraju, a mózgi pierze się w chlorze propagandy od chwili poczęcia do naturalnej śmierci. PRL nie zniszczył naszej mentalności. Wprost przeciwnie, niemal wszyscy umiemy już czytać i pisać, myśleć, analizować, coraz więcej wiemy o otaczającym nas świecie i ludziach, coraz bardziej i coraz częściej otwieramy się na ich nieszczęścia, coraz trudniej nas napuszczać nawzajem na siebie , szybciej potrafimy zauważyć i ocenić okrucieństwo, jesteśmy bardziej czuli i nie dajemy się łatwo omamić i zaślepić cywilizacji, nie zapominamy o tradycjach /.../. tu pełny tekst notki Elizy
Z pełnym zaskoczeniem przyjmuję Twój optymistyczny obraz Polski i zastanowię się czy nie pójść Twoim śladem bo mój obraz jest nieco przymglony. Nie zgadzam sie jednak z jednym, że PRL nie zniszczył naszej mentalności /mogę się zgodzić – PRL zmanierował naszą mentalność/.

Sądziłem, jak widać niesłusznie, że tematem mojej notki jest fałszowanie historii PRL-u poprzez wygłaszanie nieprawdziwy fraz. Wyobrazić sobie można młodego człowieka bez pracy, mieszkania i większych perspektyw że onegdaj w „dobrych czasach” np. wg.@emeryta76 - Dla zwykłych ludzi odbudowano Polskę i wybudowano w nie 4,5 miliona nowych mieszkań, KAŻDY POLAK miał pracę, wynagrodzenie pozwalające na dostatnie życie, naukę i służbę zdrowia za darmo. Nikt po śmietnikach nie szukał żarcia !!! NIE BYŁO W POLSCE LUDZI BEZDOMNYCH a dzisiaj mamy ich ponad 100 tysięcy. Z nieba to nie spadło !!!
Z takimi właśnie określeniami i opiniami próbowałem walczyć, na analizę mnie nie stać bo zajęło by to dużo miejsca. W swojej notce na takie powiedzonka zadaję pytania a w Twoich komentarzach wyręczył mnie @olo_amsterdam , który przytomnie pyta /.../ - jeżeli było lepiej za komuny, to dlaczego wszyscy chcieli jechać na Zachód, chodzić w zagranicznych ciuchach,palić amerykańskie papierosy?. Dlaczego z PRL-U uciekło ponad milion ludzi? Bo za komuny było równo - dla mundurowych i partyjnych wszystko a dla zwykłych ludzi było wielkie GÓWNO /.
Daleko mi do Teda Turnera czy Alfreda Hitchcocka raczej bliżej do prostej jak ja filozofii Jana Himilsbacha.
Pozdrawiam serdecznie i polecam się na przyszłość.

Cytat z Himilsbacha - Wszyscy dookoła nic tylko straszą, a człowiek jak ma silną wolę to i tak zapali i się napije.







wtorek, 23 kwietnia 2013

My dzieci PRL-u !

refleksje po 60-ce, refleksje, felieton, kuchnia, historycznie, limeryki, polityka, okiem emeryta



Żyjemy w trudnych i uwierających czasach. Dochodzące ćwierćwiecze przemian ustrojowych zmienia naszą świadomość i wcale nie twierdzę, że na lepsze. Atomizacja społeczeństwa jest faktem co prowadzi do oglądania się i wspominania przeszłości. Denerwuje mnie lenistwo umysłowe wielu ludzi którym chyba wydawało się, że po czerwcu 1989 roku któregoś ranka Polska okaże sie krajem miodem i mlekiem płynącym. Wielu przeżyło i przeżywa zawód.
Cytat: /..../ a wszystkie moje dzieci chodziły do przedszkola.
Zarówno w przeszłości jak i dziś są czerwoni/czarni/zieloni/biali baronowie i bonzowie jak i ci którzy ledwo przędą. Wydawać by się mogło, że dziś tych którzy nie dają sobie rady jest o wiele więcej niż w poprzedniej, politycznej rzeczywistości.
Cytat: Nikt nie głodował i wszyscy mieli pracę.
Pewne jest to, że kiedyś nie było wolno pisać ani mówić o obszarach biedy gdyż było by to poczytane za sianie defetyzmu. Do zmniejszania obszarów biedy na skraju egzystencji przyczyniał się nakaz pracy. Nie pracujący nazywani byli bumelantami lub smierdzirobótkami.
Cytat: Jak chciało się cos większego kupić to brało się pożyczkę w pracy w Kasie Zapomogowo-Pożyczkowej albo w ORS z oprocentowaniem 1-1,5%.
Do zakładu pracy przychodził niepracujący ze skierowaniem z Urzędy Pracy i zakład musiał go do pracy przyjąć bo państwo było gigantycznym pracodawcą i miało możliwości przekładania uzyskanych zysków z działów do innych działów gospodarki narodowej /jak i poszczególnych zakładów/. Pamiętam nerwowe  wyczekiwanie na „środki”, które juz były w drodze z centrali.... . Były Działy które chronicznie były „pod kreską” np. tzw przemysł lekki.
Cytat: W szkołach były  stołówki oraz opieka pielęgniarki, lekarza i dentysty.
W tymże lekkim przemyśle budowano fabryki majtek, swetrów, butów, itd. Itd. tylko dlatego, że w jakimś regionie nie było pracy i trzeba było dać zatrudnienie. Nikt nie martwił się ile ta produkcja kosztuje a w sferze abstrakcji było czy te wytwory gdziekolwiek zostaną sprzedane. Ważne było wykonanie planu i że wszyscy maja pracę.
Cytat: Za Gierka co roku jeździliśmy z dziećmi na wczasy a jak nie to braliśmy „wczasy pod gruszą”.
Za straty w jednym dziale byli inni którzy zasuwali dosłownie na okrągło np. górnicy, którzy w zamian dostali sklepy z żółtymi firankami gdzie mogli kupić produkty jak w PEWEX-ie np. żytnią z kłosem czy kawę Nescę. Stocznie produkujące statki z dużymi zyskami za surowce od naszego wschodniego brata. Flota połowów dalekomorskich z której pracy żadna ryba nie trafiała na rodzimy stół itp.
Cytat: Państwo zapewniało mieszkanie tylko trzeba było długo czekać.
Huty były stawiane jako wzór wydajności stali walcowanej i nie, elektrownie produkujące coraz więcej kilowatów a w PGR-ach rosła wydajność z ha na łebka ludu pracującego miast i wsi.
Być może pamiętacie paradoks – rolnik jechał do skupu i sprzedawał mleko a w drodze powrotnej mleko kupował w sklepie po o wiele niższej cenie.
Cytat:Szkoła była bezpłatna a podręczniki tanie,
Wszyscy pracowali w pocie czoła ale nikt nie wiedział ile wypracowaliśmy, jakie z tego korzyści i ile to kosztowało. Wystarczyło, że byliśmy 10 potęga przemysłową świata tylko jakby tego praktycznie nie było widać.
Cytat: Nie było żebrzących na ulicach ani grzebiących w śmietnikach.
Szczególnym ewenementem były PGR-y pracujące na pełnych obrotach i nie mogące wyżywić polskiego społeczeństwa a z drugiej strony państwo sekowało tzw. badylarzy zarzynając pierwsze, samodzielnie wykluwające się podmioty gospodarcze tylko dlatego że byłe prywatne.
Cytat: Teraz nawet nie ma do kogo pójść na skargę.

Wystarczy wymieniania cytatów, które bardzo często sie powtarzają i mają stanowić kontrapunkt dla dzisiejszych czasów po których jednak widać jaką pustkę umysłową pozostawił tamten czas. Jeżeli jednak ktoś uważa że było wtedy lepiej to niech zada sobie pytanie:


Dlaczego tamten, lepszy ustrój padł na twarz ?
Odpowiedź jest stosunkowo prosta tylko trzeba umieć ją przyjąć jako obiektywną  lub fakt. Czasy były tak pogmatwane jak z kultowego filmu „nikt nic nie wie” a przynajmniej nie mogło wiedzieć społeczeństwo bo rządzenie opierało się na zasadzie dziel i rządź.
Spróbuje w miarę swoich możliwości parę rzeczy wytłumaczyć:
Fakt: wszystkie moje dzieci chodziły do przedszkola i rodzinę było na nie stać.
Pytanie: kto wobec tego dopłacał do przedszkoli ?
Fakt: Nikt nie głodował i wszyscy mieli pracę.
Pytanie: czy była to praca oby wytworzyć dochód czy praca dla pracy ?.
Fakt: Jak chciało się cos większego kupić to brało się pożyczkę w pracy w Kasie Zapomogowo-Pożyczkowej albo w ORS z oprocentowaniem 1-1,5%.
Pytanie: Czy przy takim oprocentowaniu kredytodawca mógł się utrzymać, jeżeli nie to kto dopłacał ?
Fakt: W szkołach były  stołówki oraz opieka pielęgniarki, lekarza i dentysty.
Pytanie: Obsługa poza pedagogiczna nie była opłacana przez rodziców wobec czego przez kogo ?.
Fakt: Szkoła była bezpłatna a podręczniki tanie,
Pytanie: Jeżeli szkoła bezpłatna to nikt nie płacił nauczycielom, bezpłatna była energia i wyposażenie ?.
Fakt: Nie było żebrzących na ulicach ani grzebiących w śmietnikach , bo byli natychmiastowo usuwani i karani za włóczęgostwo, umieszczani w domach opieki lub po prostu w pierdlach.
Fakt: Teraz nawet nie ma do kogo pójść na skargę.
Bez pytania – argument trafny. Organizacje pomocowe, rzecznicy różnych praw, organizacje pozarządowe nie potrafią zadbać i wymuszać wykonywania obowiązków opieki nad obywatelami znajdującymi sie w trudnej sytuacji.

Odpowiadając na zadane wyżej pytania można dojść do pewnych wniosków.
Najgorszym i znanym jest ten, że wszyscy pracowali a nikt ani nie liczył kosztów, zysków a tym bardziej strat. Sprzedawano węgiel, stal, statki, drewno aby uzupełniać dziury w budżetach i zyskać niezbędną ilość walut. Ci którzy zyskiwali na dopłatach państwa np. do wczasów, stołówek, szkół, przedszkoli i dóbr innych dziś mogą z sentymentem wspominać tamte czasy bo nic ich to nie kosztowało a zupełnie kogo innego. Miło wspominają także ci, którzy brali praktycznie nieoprocentowane pożyczki, wspomagali sie „wczasami pod gruszą” otrzymywali olbrzymi majątek /w tym także ja/ w postaci mieszkania spółdzielczego spłacanego w symbolicznych ratach......jednym słowem gospodarka socjalistyczna i dlatego trudno sie dziwić, że ten ustrój musiał sam z siebie paść i sam się wykończyć.
Są i także tacy pokazani wyżej którym nic nie jest w stanie zaszkodzić i są dobrze wyedukowani ze „swoich” wieszczów a dziś mogą pójść do kościółka i jakoś do nich nikt nie ma pretensji, że zniszczyli nie tylko kraj ale także mentalność ludzi.





niedziela, 21 kwietnia 2013

Gowin – akt 2 (czy ostatni?)

refleksje po 60-ce, refleksje, felieton, kuchnia, historycznie, limeryki, polityka, okiem emeryta




Minister Sprawiedliwości mataczy.


    W poprzedniej notce pt. „Gowin sekciarzem?” sugerowałem dymisję ministra z powodu braku kompetencji. Dzisiaj tego braku kompetencji ciąg dalszy. I chociaż częściowo zgadzam się z tezami Piotra zawartymi w notce „Panie Gowin pull-up !”, w pozostałej części również częściowo rozumiem jego argumentację, i tylko naprawdę w marginalnym stopniu bym protestował - to jednak upieram się, że min. Gowin uparł się by mi ten brak kompetencji udowodnić.


    Wszystkie media z szybkością błyskawicy obiegły słowa ministra o handlowaniu polskimi zarodkami w celu przeprowadzania na nich „eksperymentów medycznych” w Niemczech!

    Proszę zwrócić uwagę na „przypadkowy splot” następujących określeń:

- polskie zarodki
- eksperyment medyczny
- Niemcy

    Czy złowrogi wydźwięk tego zestawienia był zamierzony, czy nie – nie będę dochodził. Ważne bowiem jest co innego. Ważne jest to, że to wszystko to tylko konfabulacje ministra a nie fakty.

    Po pierwsze bowiem, minister uznał za stosowne powiedzieć co powiedział z powodu znalezienia pustego pojemnika służącego do przechowywania zamrożonych zarodków. Gdzie znaleziono ten pojemnik? Może gdzieś w krzakach w pobliżu granicy polsko-niemieckiej? Skądże! Znaleziono go w budynku, w którym kiedyś znajdowała się klinika leczenia niepłodności. Oczywistym chyba jest fakt, że zarodki przed implantacją muszą być przechowywane w specjalnie przystosowanych pojemnikach. Nie mogą przecież leżeć w szufladzie biurka, zawinięte w gazetę! Tak więc sam fakt, że taka klinika dysponowała takim pojemnikiem nie jest niczym dziwnym. Dziwić może jedynie fakt, że przy przeprowadzce zapomniano go zabrać. Ot zwykły bałagan. Przecież nikt o zdrowych zmysłach nie postawi mi zarzutu o nielegalnym dojeniu nie swoich krów na podstawie tego, że w moim domu stoi bańka na mleko!

    Po drugie – Minister Gowin informuje nas, że niemieckie prawo zezwala na eksperymenty medyczne na zarodkach – byle nie były to zarodki niemieckie. Jest to zwykłe „robienie z tata wariata”. Bowiem:

    a) Bundestag przyjął w styczniu 2002 roku kompromisowy wniosek grupy posłów CDU/CSU, SPD i Zielonych. Autorzy wniosku opowiedzieli się za "zasadniczym" zakazem importu komórek macierzystych z ludzkich zarodków, dopuszczając jednak możliwość ich sprowadzania do Niemiec "w ściśle określonych warunkach". Parlament potwierdził równocześnie zakaz zabijania embrionów do celów badawczych. Pochodząca z 1990 r. ustawa zabrania wytwarzania w Niemczech komórek z ludzkich zarodków. Luka w przepisach umożliwiała już wcześniej import komórek (…). Import komórek z ludzkich embrionów będzie możliwy, jeżeli inne metody badań nie rokują nadziei na sukces (…). Sprowadzane będą tylko komórki, które powstały w procesie sztucznego zapłodnienia i nie zostały wykorzystane. Niemieccy naukowcy będą mogli pozyskiwać jedynie taki materiał, który powstał przed decyzją Bundestagu. Ograniczenie to ma zapobiec zabijaniu nowych embrionów na skutek zwiększonego popytu ze strony niemieckich placówek naukowych.
    b) W lipcu 2011 roku Bundestag przyjął projekt ustaw w sprawie tzw. diagnostyki preimplantacyjnej, czyli badań zarodków poza łonem matki pod kątem występowania chorób dziedzicznych. Ustawa zezwala na stosowanie tej metody tylko w wyjątkowych przypadkach: jeśli istnieje silne prawdopodobieństwo, że dziecko urodzi się z chorobą dziedziczną albo gdy z powodu obciążeń genetycznych rodziców może dojść do poronienia bądź obumarcia płodu.

    Jak z powyższego wynika, nastąpiło u ministra pomieszanie dwóch różnych materii. Niemieckie prawo nie zezwala na eksperymenty na polskich (czy nawet francuskich lub żydowskich) zarodkach. Nie dopuszcza do importu tychże zarodków. W ustawach tych jest mowa o komórkach macierzystych pozyskiwanych z zarodków. Natomiast ingerencja (czyli eksperyment, jak to widzi minister) w zarodek dotyczy jedynie zarodków przygotowanych do implantacji. Czy Minister Gowin wyobraża sobie jakąś niemiecką parę małżeńską, chcącą posiadać potomka, zamawiającą zarodek w Polsce, Bułgarii czy Papui-Nowej Gwinei?

    Nie chcę być jednostronnym przeciwnikiem Gowina. Też widzę pewne zagrożenia:

    a) Prawo niemieckie zezwala na import komórek macierzystych. A więc w kraju dostawcy tychże, trzeba pozyskać zarodek i uzyskać z niego komórki macierzyste. I chociaż to samo prawo mówi o zarodkach nie wykorzystanych w procedurze In vitro – to jak dochodzić przestrzegania niemieckiego prawa w Polsce? Przecież my mamy nawet problemy z przestrzeganiem naszych procedur (patrz „Gowin sekciarzem?”)!
    b) Niemieckim instytucjom naukowym może „wyjść”, że taniej jest sprowadzić zarodek i samemu pobrać komórki macierzyste.
    c) Przemyt istniał, istnieje i istnieć będzie!

    Ale przecież po to istnieje prokuratura, sądy i w końcu ministerstwo sprawiedliwości!!!

    Nie zdziwiłbym się, gdyby taką opinię wygłosił kardynał Dziwisz (też z Krakowa (!!!?)). Jednak minister sprawiedliwości, który na dodatek (może i słusznie) ma w „głębokim poważaniu literę prawa a kieruje się jego duchem? Jeżeli to ma być jednoznaczne z mieszaniem i przeinaczaniem faktów – to ja boję się takiego ducha!

    Dla mnie jednak wszystko jest jasne. Minister Gowin należy do tej kategorii ludzi, którzy wyznają zasadę – cel uświęca środki. Tak więc wszelkimi dozwolonymi i niedozwolonymi metodami stara się przestraszyć zwolenników i zohydzić samą ideę In vitro. Nie zastosował jeszcze tylko znanego i propagowanego przez „Starszych Panów” – obrzydzania cynaderką.

    Teraz ja zrobię zestawienie „przypadkowych”określeń z mojej notki:

    - cel uświęca środki
    - minister sprawiedliwości

    Czy czujecie te „ciarki na plecach”?




Panie Gowin pull-up !

refleksje po 60-ce, refleksje, felieton, kuchnia, historycznie, limeryki, polityka, okiem emeryta





Półtora roku temu napisałem tekst pt. Gowin – jestem za ! można go przeczytać tu  o czym nie omieszkał przypomnieć mi mój przyjaciel i współblogowicz Leszek. Pomimo wyjątkowej z jego strony sympatii i delikatności dziś tytuł ten uległ by tylko małej modernizacji: Gowin – nie jestem przeciw !. Proszę nie myśleć, że nie jestem w stanie przyznać iż popełniłem pomyłkę bo chodzi raczej o rzetelna ocenę po 1,5 roku pracy ministra Gowina.
Spróbuje się pokusić o w miarę obiektywną ocenę dotychczasowej pracy pana ministra. Pierwszą refleksją jest to, iż poprzedni ministrowie nie zrobili kompletnie nic petryfikując zastany układ. Nawet jakakolwiek weryfikacja także nie była możliwa /i nie jest możliwa do dziś/ gdyż sądy uległy by kompletnemu paraliżowi. Z drugiej strony wszystkie korporacje prawnicze bronią swoich interesów nie dopuszczając do nich młodych absolwentów prawa. W tym układzie mniej lub bardziej udane próby zmiany w systemie sądownictwa są wyłomem w dotychczasowych działaniach poprzednich ministrów tego resortu.
Już na „wejściu” min. Gowina spodobało mi się krytykowane oświadczenie o stosowaniu ducha prawa a nie jego litery. Przytaczam prosty przykład: „Nie pluć na podłogę”, tekst krótki, jasny i prosty. Zgodnie z pragmatyką dzisiejszych miglanców prawnych można napluć na dywan i żadna kara nie grozi. Przyklasnąłem również ministrowi w sprawie reorganizacji sądów chociaż sami sędziowie, PSL i media z lubością nazywały fakt pozbawienia panów sędziów /i nie tylko/ kilkuset ciepłych posadek – likwidacją.
Właściwie na tym kończą się bardziej znane aktywa chociaż w dniu 19.04. br sejm przyjął projekt pakiet deregulacyjny 50 zawodów w tym w drugiej transzy także /o zgrozo !!/ zawodów prawniczych. Czy „z tej mąki będzie chleb” nie wiem ale zakładam się, że korporacje prawnicze będą się sprzeciwiały a gdzie będą mogły to wsadzą kij w szprychy.
Nim za moment skoczę ministrowi do gardła troszkę podumałem swoim małym rozumkiem dochodząc do kilku konstatacji. W wymiarze sprawiedliwości zagnieździła się zasklepiona w sobie nakierowana na siebie korporacja zawodowa.
Pierwszą i najpoważniejszą korporację stanowią sędziowie a następnie adwokaci i komornicy.
/Niestety nic nie mogę powiedzieć o radcach prawnych/
Wymienione korporacje stanowią specyficzną ośmiornicę, wzajemnie się uzupełniającą, znająca się w wielu wypadkach osobiście. Macki tej ośmiornicy sięgają banków, dealerów samochodowych, developerów i innych organizacji w których obywatele kupują, sprzedają lub lokują swoje środki nie tylko pieniężne a także firm udzielających lichwiarskich kredytów.
Korporacje te czują się zagrożone i nie jestem w stanie odpowiedzieć ile winy za stan polskiego wymiaru sprawiedliwości ponosi minister a ile robiący mu na złość np. sędziowie. Czy można sobie odpowiedzieć na pytanie: czy jeżeli na czele ministerstwa nie stał by Gowin to sędzia Tuleya zdecydował by się na wydanie i uzasadnienie orzeczenia jakie wydał ?
Czy minister sprawiedliwości jest odpowiedzialny za poniżej podane przykłady ?



- z lewej - młoda i fajna 15-sto letnia dziewczyna przebiegła na czerwonym świetle 
(pełny tekst z Nowin Rzeszowskich) 
- w środku postanowienie o wszczęciu postępowania wydane przez sędzinę Aleksandrę Krawczyk przeciw złodziejowi 1.- zł /słownie – jednej złotówki/ z wózka zakupowego LIDL. (tekst ze strony www.aferyprawa.eu) 
- po prawej przypomnienie sprawy sądowej przeciw rowerzyście który przekroczył prędkość.


Obawiam się, że w wielu sprawach przedobrzono i to nie za sprawą min Gowina. Rozumiem , że sędziowie w swoich decyzjach mogą być suwerenni i niezależni ale do czasu dopóki nie wzbudzają społecznego sprzeciwu, nie narażają się na kpiny lub wręcz nie szkodzą wymiarowi sprawiedliwości. Sędziowie winni mieć uprawnienia do „posyłania w diabły” tych którzy wnoszą sprawy błahe lub bzdurne ale także sędziowie nieudacznicy winni być przesuwani do np. sądów administracyjnych.
Do min. Gowina mam inne poważne zastrzeżenia. Niebezpieczna jest próba łączenia funkcji ministra sprawiedliwości z własnymi przekonaniami religijnymi, etycznymi i moralnymi. Poglądy każdy może mieć i ma do tego prawo ale niekiedy wychodząc do pracy trzeba je zostawić w domu. Nie wyobrażam sobie aby np. policjant z drogówki po zatrzymaniu mnie postawił tak sprawę: jeżeli jest pan katolikiem to 3 punkty karne, protestantem – 2 a żydem 4 /punkty proszę sobie przestawić dowolnie/. Osobiście nie jestem także zainteresowany czy np. listonosz jest gejem, żyje z kimś na „kocią łapę” czy po bożemu. Ma roznosić listy bo do tego został powołany.
Panie Ministrze – został pana powołany do określonych zadań nie od filozofowania o kościele, in vitro, homoseksualizmie itp. Martwi mnie także, że nie zna Pan do końca przyczyn katastrofy smoleńskiej – jeżeli los by pozwolił to ja człeczek bez wykształcenia wytłumaczył bym panu przyczyny /myślę że przygrał Pan głupa w tej sprawie/.
Moje zastrzeżenia mogą nie być racjonalne bo może istnieć drugie dno i to oparte na logicznym rozumowaniu; min. Gowin może być ścieżką dojścia do ludzi i instytucji do których rząd lub PO nie jest w stanie dotrzeć lub przez te instytucje jest radykalnie odrzucany.

Gowin, byłem „za”, dziś nie jestem przeciw ale panie Gowin – pull-up bo dno blisko.


Przykład dna na załączonym video:





Temat na osobne opowiadanie.
Czy był sensowny rozdział Prokuratora Generalnego i Ministerstwa Sprawiedliwości. Obecnie są 3 organy władzy /w tym policja/ zajmujące się tą samą sprawą czyli czasami w praktyce – każdy sobie rzepkę skrobie.




piątek, 19 kwietnia 2013

Okiem emeryta (43)








Odcinek 43 – czyli wiosenna depresja.


    Wiosenna depresja, czy mówiąc inaczej przesilenie wiosenne nie jest jednostką chorobową, tylko zbiorem objawów nasilających się wraz ze zmianą jaką jest przejście z okresu jesienno – zimowego do wiosenno - letniego. Znużenie, zmęczenie, apatia, osłabienie fizyczne i psychiczne, senność, kłopoty z koncentracją, obniżona odporność - to mogą być objawy toczonej przez organizm walki, która jest reakcją na zmiany w świecie, a więc i w organizmie.


    Tak medycyna określa stan w którym się znajduję. Ze wszystkich tych objawów dla blogera, najbardziej dokuczliwe są: apatia i brak koncentracji. One bowiem nie pozwalają mi na poważne merytoryczne komentowanie wydarzeń politycznych w kraju.

    Sądzę, że wielu ludzi miewa podobną przypadłość. Że nie wszyscy, to przekonuję się osobiście od wielu dni. Absolutnie niewrażliwy na to zjawisko jest mój wnuk. Podejrzewam nawet, że u niego działa to w odwrotną stronę.

    Wiele razy pisałem, że dziadek – to brzmi dumnie! Ale zaczynam mieć wątpliwości w trakcie konfrontacji z wnukiem. I cóż z tego, że w jego oczach (co, przyznam, jest bardzo miłe) nadal dostrzegam potwierdzenie tej maksymy – organizm w swej fizyczności jednak jej zaprzecza.

    Ale wnukowi wybaczę wszystko. Są jednak ludzie, którzy mogliby w okresie tego przesilenia trochę wyhamować. Niestety – stare konie, a zachowują się jak mój wnuk.

    Taki np. Macierewicz – nie wiem skąd on bierze siły by w okresie gdy mnie się nie chce zajmować polityką, przejawia wręcz erupcję głupich pomysłów. A ja apatycznie przemilczam to – po prostu nie chce mi się!

    Na całe szczęście, blog nasz ma niezmordowanego, wspaniałego „naszego korespondenta z antypodów”! Więc w sposób jawnie bezczelny, wyręczam się nim w rozdziale „INNI PISZĄ, MY TEŻ”. Nie wiem czy zauważyliście, ale drugi człon w nazwie tego rozdziału brzmi jak jakiś szatański chichot.

    Nachodzą mnie też i inne „refleksje”. Co jedna to głupsza! Zaczynam zauważać, że mojej maksymie o dziadku, który powinien „brzmieć dumnie” towarzyszą wbrew mojej intencji zupełnie inne znaczenia. Przypomina mi się „spieprzaj dziadu”, „dziadowanie”, „dziadowska torba” a nawet nie wiadomo dlaczego „Dziadek Mróz” i „dziadek do orzechów”!

    Wierzę jednak medycynie która zaleca w tym okresie: zdrowo się odżywiać, ruszać się i otaczać przyjaznymi ludźmi. Doraźnie można poprawiać sobie humor oglądaniem komedii i szukaniem pozytywnych stron każdego zdarzenia, ale jeśli nastrój nie chce się poprawić przez 3, 4 tygodnie – udajmy się po pomoc do specjalisty, który pomoże nam poradzić sobie z niełatwym okresem przesilenia wiosennego.

    Staram się do tego wszystkiego stosować. Więc może za jakieś dwa tygodnie mi przejdzie. A na razie musicie, drodzy Czytelnicy czytać takie smętne kawałki!







Znalazłem jednak w sieci „światełko w tunelu”.




Ocena Google

środa, 17 kwietnia 2013

Ociec - prać ?

refleksje po 60-ce, refleksje, felieton, kuchnia, historycznie, limeryki, polityka, okiem emeryta



Gdyby ktoś obcy poprosił mnie abym w kilkunastu zdaniach opisał swoją ojczyznę, jej mieszkańców, miejsce w Europie i świecie a przede wszystkim stan faktyczny w jakim się znajduje to miałbym spory kłopot.


Z jednej strony jesteśmy wybrańcami bogów; mamy i góry i lasy, jeziora, dostęp do morza, surowce naturalne i umiarkowany klimat a z drugiej mamy porąbany naród, który nie potrafi sobie na tej ziemi dostatniego życia urządzić i jest zdziwiony kiedy inni zaginają parol na jego dobra /np. rozbiory/. Większość czytających byłaby oburzona gdybym napisał ,że Polski Naród jest zdolny do wszelakich poświęceń aby nawet sam siebie wykończyć. Czyżbyśmy potrzebowali knuta i kajdan abyśmy sami utrzymali się w ryzach ? Wielu wolność zrozumiało jako dowolność a patriotyzm jako przyzwolenie do wykończenia tych którzy nie są po naszej stronie. Jeżeli do tego dodamy szereg działań bandyckich chociaż zgodnych z prawem oraz paraliż wymiaru sprawiedliwości można orzec, że Polska nierządem stoi.
Oto parę przykładów:

- Komornik zabiera pieniądze nie tej osobie której należy. Po interwencji wielu osób działanie komornika okazuje się być zgodne z prawem.
- Poseł stwierdza, że w Smoleńsku dokonano zamachu i brak reakcji władz Polski, a w szczególności prokuratura nie jest tym zainteresowana.
- Prokuratorzy wojskowi prowadzący śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej są tak wygadani jak poseł Dorn i inteligentni jak poseł Błaszczak.
- Pan Braun mówiący o wyprawienie na tamten świat dziennikarzy wysłuchuje z satysfakcją orzeczenia o umorzeniu śledztwa.
- Na sklepikarza notorycznie napadają bandyci, policja bezradna, sklepikarz zamyka sklep.
- Znany polityk w dniu rocznicy katastrofy Smoleńskiej pije szampana, znam tylko jedno określenie – bydlę.
- Wielki Przewodniczący jeszcze większego Związku zawodowego bez żenady mówi, że chce obalić rząd pomimo tego że jest to działanie nie zgodne ze statutem tegoż Wielkiego Związku.
- Córka ofiary smoleńskiej kasuje 3 mln. zł z tytułu katastrofy w ruchu lotniczym i rozgłasza, że to był zamach.

Przykładów można mnożyć w nieskończoność.
Nie można się więc dziwić, że zaufanie do państwa maleje a sprawcy tego procederu pozostają bezkarni. Teoretycznie niby jest Trybunał Stanu, niby są sądy i prokuratura i niby można ale życia zbraknie, a na zawiadomienie prokuratura reaguje – to pana subiektywne odczucie, fakty tego nie potwierdzają, prokuratura nie potwierdza itp., itd.
A propos – jeżeli w domu przeprowadzamy remont to na czas trwania robót zmieniamy lub zawieszamy dotychczasowe zasady działania aby w tym bajzlu nie zginąć. Polska po 1989 roku zamiast zdyscyplinować wszystkich do wytężonej pracy to popuściła cugle a mieszanina prawa lat urokliwego socjalizmu z kiełkującym kapitalizmem okazała się być pożywką dla wszelkiej maści kombinatorów nie tylko politycznych.
Większość społeczeństwa jest co najmniej zniesmaczona a najgorszym jest brak instytucji, która mogła by błyskawicznie reagować na nieprawidłowości, które widzi społeczeństwo a organy państwa nie reagują lub są bezradne.
Trybunał Stanu to instytucja martwa nie wchodząca w rachubę.
Istnieje jednak Biuro Bezpieczeństwa Narodowego. To biuro zajmuje się dziś realizacją fanaberii lobby wojskowego korzystając z poparcia Prezydenta jako byłego Ministra Obrony Narodowej.
W skład bezpieczeństwa narodowego winno wchodzić nie tylko bezpieczeństwo zewnętrzne ale także bezpieczeństwo wewnętrzne, ekonomiczne i społeczne.
Biuro Bezpieczeństwa Narodowego winno odpowiadać na pytania czy działania osób fizycznych, funkcjonariuszy państwowych/publicznych, instytucji, organizacji politycznych i użyteczności społecznej nie godzą w interesy państwa.
Dwa krótkie przykłady:

1. Pan Duda jako przew. NSZZ „Solidarność” oświadcza, że będzie dążył do obalenia rządu, to BBN winien reagować ostrzeżeniem, że w statucie ZW nie ma zapisu o możliwości obalania rządu i albo należy wpisać do statutu Związku taką poprawkę albo pan Duda nie ma prawa tego mówić, a jeżeli to się nie zmieni, to BBN występuje natychmiast o wykreślenie z rejestru sądowego tę organizację związkową.
2. Pan Komornik niesłusznie ale w majestacie prawa odbiera komuś pieniądze. Po kilku godzinach staje przed BBN i otrzymuje dwie alternatywy; albo w ciągu 24 h. przywraca stan poprzedni albo po 24 h jest wykreślony z listy komorniczej.


Zdaję sobie sprawę, że moje przykłady świadczą także o działaniu poza prawem ale państwo musi mieć swoją siłę i nie może dać sobie pluć w twarz. W niechlubnych czasach i w niechlubnym celu była wykorzystana instytucja internowania. Uważam, że jest najwyższy czas aby dla dobra państwa taką instytucję uruchomić. Nie może być tak że ktoś np. mówi „zamach” nie pokazując dowodów, inny mówi ,że premierzy Polski i Rosji zabili polskiego Prezydenta. Nawoływanie do waśni oraz namawianie do zbrodni nie spotyka się z natychmiastowa reakcją państwa a jeżeli to ich organy są tak szybkie, że może po 10 latach zapadnie jakiś wyrok.
Oczywiście BBN wymagałby reorganizacji, na czele nie może stać emerytowany generał przebrany za cywila a samo Biuro musiało by być wyposażone w nowe pełnomocnictwa np. występowanie do sądów ,prokuratur i innych organów państwa oraz stosowania internowania. 


Nadzór oczywiście sprawował by prezydent ale decyzję podejmowały by osoby o opinii nieposzlakowanej.
Stajemy się w oczach Europy i Świata państwem co raz mniej stabilnym dzięki niewielkiej grupce warchołów, której celem jest zamach na moją ojczyznę. Państwo musi znaleźć siłę aby ograniczyć ich działalność.

Ociec prać ? - prać póki jeszcze nie jest za późno !!!. 








wtorek, 16 kwietnia 2013

Gowin sekciarzem?

refleksje po 60-ce, refleksje, felieton, kuchnia, historycznie, limeryki, polityka, okiem emeryta




Minister Sprawiedliwości wstępuje do sekty „smoleńskiej”?!


    Od prawie trzech lat zaczęło żyć w blogosferze i później również w innych mediach określenie „sekta smoleńska”. Oczywiście nie muszę tłumaczyć, że tak określano „wierzących w zamach”. Pojęcie to powstało w odpowiedzi na absurdalne zarzuty i teorie głoszone przez PiS ustami „inteligentnego inaczej” Antoniego Macierewicza. Określenie musiało być trafne, gdyż wywoływało pianę na ustach sekciarzy. Ostatnio jednak chyba w PiS-e znalazł się ktoś jako-tako myślący, który stwierdził, że skoro nie można wykazać absurdalności tego pojęcia to trzeba jego ostrze odwrócić od siebie i skierować w drugą stronę. Jest to dosyć inteligentne zagranie. Jednak nie przeceniajmy inteligencji autora tego działania. Przecież umiejętność „odwracania kota ogonem” wyssał on z mlekiem matki. Niestety – jest to jedyny przejaw inteligencji, jaki mu pozostał po katastrofie smoleńskiej.


    Wstęp dosyć długi. Jednak konieczny, by zorientować się, do której sekty mógłby wstąpić Gowin. Niestety, nie do sekty o której mówi Hofman, lecz do tej pierwotnej – Smoleńskiem.

    Chociaż fakt, że w rządzie na ważnym miejscu znajduje się „sekciarz” jest cholernie bulwersujący, to biorąc pod uwagę osobowość ministra, należy słowo „cholernie” wykreślić.

    Dzisiaj Jarosław Gowin w wywiadzie dla RMF24, udzielonym Konradowi Piaseckiemu powiedział:




(K.P) - Panie ministrze, rosyjska prokuratura daje do zrozumienia, że za winnych tragedii 10 kwietnia uzna polskich pilotów. Polski rząd będzie protestował?

(J.G.) - To jest kolejna prowokacyjna sugestia ze strony rosyjskiej. Nie ma żadnych podstaw do tego, aby obarczyć odpowiedzialnością polskich pilotów.

- Żadnych? Jest pan przekonany, że także polska prokuratura nie wyda na koniec takiego właśnie orzeczenia?

- Nic z dowodów, jakimi dysponuje strona polska, nie wskazuje na to, żeby można było zrzucać odpowiedzialność na polskich pilotów.


    Przeczytałem to z wielkim zdumieniem. Pal licho religię smoleńską. Można przecież być jej wyznawcą i jednocześnie mieć świadomość, że łamanie (a przynajmniej nie stosowanie) procedur to są podstawy do mówienia o odpowiedzialności!

    Jednym z elementów tych procedur było – nie widzisz ziemi z minimalnego pułapu dla maszyny i pilota – spieprzaj jak najwyżej!

    A przypomnijmy sobie - samolot miał ten pułap ustalony na 100 metrów, a pilot z racji wylatanych godzin w złych warunkach na 120 metrów. Pomijam już taki „drobiazg” jak to, że te wylatane godziny były „wylatane” na papierze! Po prostu była fałszowana dokumentacja lotów.

    I teraz uwaga: DLA MINISTRA SPRAWIEDLIWOŚCI TO NIE SĄ PODSTAWY BY MÓWIĆ O ODPOWIEDZIALNOŚCI ZA WYPADEK LOTNICZY !!!!

    Po takiej wypowiedzi w tej chwili minister powinien już czytać pismo od premiera z informacją, że może się czuć wywalony z urzędu na zbity pysk.

    Teraz małe p.s. dla pisowskich sekciarzy – pisze te słowa ktoś kto głosował na PO, ktoś kto będzie głosował na PO. Bowiem głupota jest bezpartyjna. Tak jak mądrość. Jeżeli czujecie potrzebę zawłaszczania sobie wszystkiego – bierzcie i Gowina. Nie będę płakał.




niedziela, 14 kwietnia 2013

Dogmaty-The day after

refleksje po 60-ce, refleksje, felieton, kuchnia, historycznie, limeryki, polityka, okiem emeryta




Półtora roku temu pożegnałem po 96 latach życia moją najukochańszą kobietę swojego życia czyli swoją matkę. Ból targał zmysłami a praktyka życia skazywała mnie na dopełnienie zarówno formalności prawnych jak i godnego pochówku. Po czasie dowiedziałem sie, że „z rozpędu” niesłusznie zleciłem pochówek Zieleni Miejskiej a jadąc do Katowic zatankowałem na najdroższej stacji benzynowej w Opolu, stypę mogłem zamówić w lepszej i nie droższej restauracji a przygotowanie grobowca do pochówku zlecić firmie bardziej profesjonalnej.
Sytuacja oczywiście tylko częściowo przykładowa ale gdybym to usłyszał od kogoś to odpowiedź mogła by brzmieć dość nieparlamentarnie np. Słuchaj Ciulu !!! w obliczu śmierci moje priorytety były gdzie indziej. 20.- zł więcej za paliwo, 100.- za pochówek itp. .......to w tym momencie nie to było najważniejsze. Pochówek był godny, chociaż pełen bólu po stracie bliskiej osoby. Wykonałem swoja powinność tak jak w danym momencie umiałem najlepiej.

 Smoleńsk – 10.04.2010 r.
Katastrofa rzadka w dziejach świata. Nieznana w Europie. Ewenement gdy w jednej katastrofie ginie tak wielu i tak znanych ludzi z prezydentem na czele. To wydarzenie mogło wprowadzić kraj w stan chaosu. Trzeba przyznać że większość rządu z premierem na czele bierze sie garść i zaczyna działać. Do Moskwy i Smoleńska wylatują samoloty z lekarzami i rodzinami. Logistyka działa nadspodziewanie sprawnie. Osobiście jestem zaskoczony dobrą organizacją. Umieścić i wyżywić kilkaset osób, sprowadzić trumny i to w tej ilości, prowadzić identyfikacje, pobieranie próbek do badań genetycznych, transport na linii Polska – Moskwa – Smoleńsk.
Podziwiałem wielu ludzi z min. Kopacz na czele.
Jasnym było od samego początku że polscy wysłannicy w Smoleńsku i Moskwie nie są w stanie wszystkiego dopilnować i w większej swojej części musieli polegać na Rosjanach i ich rzetelności. W moim rozumieniu wykonali swoja pracę rzetelnie na ile można było w tamtych warunkach ją wykonać. Zadanie otrzymali potworne. Z ludzkiej rąbanki lub wręcz mięsa mielonego wyodrębnić szczątki które nadawały sie do okazania np. Marię Kaczyńską rozpoznano po obrączce ślubnej. Dobrze było jak zachowała sie część twarzy nadająca się do identyfikacji. Jeżeli ktoś nie wierzy mogę mu przesłać zdjęcia ze Smoleńska pochodzące z rosyjskiej sieci, bo na blogu ich nie zamieszczę.
Wyobrażam sobie ogrom ciężkiej i dołującej pracy bo na pewno dla wielu patologów było to ich pierwsze w takiej skali doświadczenie a obrazu akopalipsy dopełniały łzy i rozpacz rodzin.
Wreszcie perfekcyjna organizacja transportu zwłok do Polski i przyjęcie ich w kraju z wszelkimi honorami, pomoc przy pochówkach, niemal natychmiastową pomoc finansową.
Państwo, moje państwo stanęło na wysokości zadania.

Po fakcie można czepiać się różnych rzeczy, mieć wątpliwości /identyfikacja zwłok/ ale tam na miejscu wykonano, w moim przekonaniu, to co można było zrobić to zrobiono i to w dobrej wierze.
Dziwnym jest, że wyjątkowym brakiem działania w tamtych dniach wykazywali się członkowie PIS, poznikali wtedy gdzieś np. Sasin i Łopiński. którzy dziś gaworzą bez umiaru a sam Wielki Inkwizytor stchórzył uciekając do kraju /dziś dorabiając sobie do tego ideologię/.
Nie bardzo chce mi się opisywać wybryki hien od Bredzińskiego /.......w deszczu i ruskiej trumnie/
przez faceta który dawno juz powinien egzystować w domu bez klamek do przestępców którzy wierząc w zamach pobrali szmal za wypadek komunikacyjny.
Nie chce mi się przytaczać bzdur wygadywanych przez Jarosława Kaczyńskiego /zawsze dziewica/ i jego ludzi „z wazeliny”.
Krakowskie przedmieście zamieniło się na scenę z Trillera z żywymi trupami z bogatszą oprawa choreograficzną bo w filmie tylko śpiewają a tu noszą jeszcze transparenty i krzyczą.


Wspomnienie:
Jak byliśmy w sanatorium w Kołobrzegu kilkukrotnie przechodziliśmy koło Biura Poselskiego Sebastiana Karpiniuka.
Nie był specjalnie wybitnym posłem. Zasłynął z powiedzonka, że "prawda leży tam gdzie leży".
Miał 38 lat. Bał się latać samolotami i po raz pierwszy wsiadł na pokład samolotu do Smoleńska..............
Nie wiem dlaczego jego postać utkwiła mi w pamięci.