niedziela, 29 kwietnia 2012

Wujek "Dobra Rada"

autor



    Dobra pamięć, ale krótka jest podstawą zdrowia psychicznego w dzisiejszej polskiej rzeczywistości. Dzięki takiej pamięci, już zapomniałem o ostatnim przedstawieniu "Cyrku Kaczyńskiego", które tym razem miało miejsce chyba na Placu Trzech Krzyży. Nie straciłem na tym niczego. Wkrótce bowiem możemy spodziewać się kolejnych  występów tej trupy komediantów. Jest jednak przynajmniej jedna osoba, która tego przedstawienia nie zapomni - to Delfin Zbyszek. Ale nie pociągnę tego wątku dalej, gdyż niespotykanie spokojny i miłosierny ze mnie człowiek.

    Ja natomiast dodatkowo mam nad nim tę przewagę, że i inne wypowiedzi Jarosława Zbawiciela też mogę spokojnie zapomnieć. Np. te, dotyczące in vitro. Wychowałem trójkę dzieci, mam już prawie pięcioro wnuków (szerzej o tym w moim felietonie) i nie jestem tym problemem osobiście zainteresowany. Dyrektor wspomnianego cyrku chyba jednak czuł potrzebę wytłumaczenia się.

    W czasie gdy w sejmie toczy się prawdziwa wojna o problemy demograficzne, gdy posiadanie przynajmniej trójki dzieci powinno wyróżniać prawdziwego patriotę - a prezes już nie może (ciekawe, kiedy mógł?) trzeba jakoś uzasadnić brak potomków. Tym bardziej, że medycyna i w tym zakresie poczyniła wielkie postępy. Więc Zbawiciel odniósł się do in vitro.


"Nasze stanowisko jest znane, my nie akceptujemy tej metody, bo ona jest, taką jakby wielokrotną aborcją"

 - powiedział w piątek w sejmie. I, co więcej, kontynuował:

"nawet, gdyby opracowano taką metodę, która nie jest związana w istocie z aborcją i to wielokrotną aborcją, to i tak Kościół naucza, że dzieci powinny być poczynane w sposób naturalny".

    Jako wspomniany ojciec trójki dzieci zacząłem mieć wątpliwości, czy wszystkie moje działania zmierzające w kierunku "poczynania" można zaliczyć do "sposobu naturalnego"? Niestety prezes swoim zwyczajem skończył przed końcem, to znaczy nie wyjaśnił niczego, co mogło by rozwiać moje wątpliwości. Ba! Zrodziły się nowe! Tym razem dotyczące prezesa. Jeżeli wszystko robi w ten sposób (to znacz - kończy przed końcem), to zrozumiały staje się brak potomka.

    W tym momencie przemknęła mi przez głowę jeszcze straszliwsza myśl! A może Zbawcy nikt nigdy w życiu nie powiedział prawdy? I za naturalne uznał to co mógł zaobserwować - nie wiem gdzie, może hodował papużki? - w naturze. Może wierzy do dzisiaj, że naturalne jest jedynie wyklucie się z jajka?


piątek, 27 kwietnia 2012

Infomuję rze:....

autor




Informuje uprzejmie, że w dniach 29.04 do 10.05 będę do wyłącznej dyspozycji moich trzech ukochanych kobiet i moja działalnośc blogowa ulegnie gwałtownemu zmarnieniu ..... /wiem-wiem/ ku rozpaczy moich wielbicielek !!!.
Trudno - takie jest życie - ale wrócę !!.



Okiem emeryta (2)








  Odcinek 2 - czyli rodzinnie


Wielu czytelników poprzedniego odcinka nie uwierzyło w moją „naukowo” wyprowadzoną „teorię względności”. I wcale im się nie dziwię. Gdybym nie był jej autorem, sam bym nie uwierzył. Znajomy (posiadam takowych) nazwał moją wiarę w swoją własną teorię „syndromem Macierewicza”. Jak zwał, tak zwał. Część nie uwierzyła w moje wyjaśnienia, pozostali na pewno zgodzili się ze mną, że są jeszcze inne okoliczności. A na pewno wielu z nich poszło jeszcze dalej – istnieją jedynie inne okoliczności braku czasy u emeryta. Dlatego muszę się do nich odnieść.
Ci, którzy nigdy nie byli emerytami tęsknią za tym stanem wierząc, że dopiero wtedy będą mogli:

1.   Nadrobić zaległości towarzyskie
2.   Rozwinąć w końcu jakieś hobby
3.   Naprawić coś tam w domu (obiecałem żonie dwa lata temu)
4.   Pojechać w końcu do Kazimierza n/Wisłą
5.   itd. itp.
Oczywiście, wszystkiego na raz nie da się załatwić. Żona czeka już dość długo – dobra zabieram się za naprawę. Dzwonek do drzwi – wpada kolega. A przypominam – jest to też jeden z elementów listy, który w czasie słusznie minionym były przeze mnie też zaniedbywany. Przyszedł pożyczyć klucz 13, bo naprawia coś w samochodzie.

- No to ci pomogę. Potem zajrzymy do mojego „gracika”.

          Czy muszę dalej tłumaczyć? No może jedno – „naprawiania gracika” nie należy rozumieć jako realizacji punktu 3. To oczywiście punkt 2. Ale i tak nie będzie nam dane aby i to zadanie skończyć. W tym momencie pojawiają się „okoliczności” nie wymienione na tej liście.


          W moim przypadku, nad czym bardzo boleję jest to tylko ”okoliczność” trzecia z lewej. Pozostałe niestety mieszkają aż w Arizonie. Króciutka ich charakterystyka: jak widać chłopcy, w wieku 11; 10; 4; 1,5 lat. Uspokajam wszystkie feministki – posiadanie wyłącznie wnuków nie jest przejawem „męskiego szowinizmu”. Obiecuję, że za pół roku pochwalę się na tym forum śliczną wnuczką.

          Jak wynika z moich dotychczasowych wywodów (może nie wynika, tylko bym tak chciał?), bycie emerytem w jakiś tajemniczy sposób wiąże się z byciem dziadkiem. A może odwrotnie? Kto potrafi z całą pewnością wyjaśnić co było pierwsze – jajko, czy kura? Nie mniej oba te stany na pewno łączą się ze sobą. I jak wszystkie inne mają swoje „zady” i „walety”.

          Brawo! Zgadliście. O nich napiszę w następnym odcinku.





czwartek, 26 kwietnia 2012

Histo(e)ria sklerozy

autor



Historia sklerozy ma dwa oblicza a jej pierwsze oblicze polega na tym, że niestety przychodzi z wiekiem a na to większego ratunku nie ma a jej drugie oblicze polega na tym że ktoś zakłada że już się ją ma. Nie wiem w jakim jestem stanie ale niestety nie mam zbyt lotnego umysłu i nim coś do niego dotrze musi minąć jakiś czas.

Wielki Umysł Wielkiego Stratega chlapnął z okazji wydarzeń marca 1968 roku opisując wiec protestacyjny na dziedzińcu Uniwersytetu Warszawskiego puentując; MY TAM Z BRATEM BYLIŚMY !!!!.
Biografia obu braci Kaczyńskich stopniowo się wzbogaca o nowe zdarzenia. Wiemy że to oni byli inicjatorami wydarzeń gorącego lata 1980 roku /nowych faktów dowiemy się w sierpniu br./ale nie brali udziału w zdradzie narodowej o nazwie Okrągły Stół a na zdjęciu, ten ostatni po prawej stronie to absolutnie nie Lech Kaczyński a jedynie jego podróba ale jednak udział braci w wydarzeniach marcowych to hit !!.

O zgrozo !!, bracia Kaczyński swoim pobytem na dziedzińcu uniwersytetu bronili bezprawnie skreślonych z listy studentów Henryka Szlajfera i Adama M......... - no nie napiszę nazwiska bo jak się dowie Ojciec że bronili żyda to żadna wazelina nie pomoże !!!.
Wielki Umysł Wielkiego Stratega z pewnością teraz pracuje nad możliwością przyznania się iż K. Dejmek był niewątpliwie zainspirowany Wielkim Umysłem Wielkiego Stratega o czym być może dowiemy się z okazji kolejnej Biesiady Smoleńskiej.


Delfin Wielkiego Umysłu Wielkiego Stratega – Zioberko też ma kłopot ale z tym co robił i co chlapnął w sprawie wykrycia zabójców gen. Marka Papały. Wydaje się iż przyczyna zabójstwa jest nad wyraz banalna i być może z tego powodu był kłopot z wykryciem jej sprawców.
W 2010 roku zakończył się proces wytoczony przez Leszka Millera Zbigniewowi Ziobrze za słowa b. ministra sprawiedliwości z 2007 r., że b. premier "zadeptywał" miejsce zabójstwa Marka Papały w 1998 r. i jest odpowiedzialny za "ucieczkę" z Polski Edwarda Mazura. Dobrze że amerykański wymiar sprawiedliwości nie zgłupiał i odmówił ekstradycji do Polski Edwarda Mazura.Ciekawe co odpowie Delfin na pytania w tej sprawie i czy nie uzna że mamy sklerozę i nie warto do tego wracać bo sprawa nie warta uwagi.

Ostatnie uwagi historyczno-sklerotyczne poświęcone będą naszemu rodzimemu Dzierżyńskiemu. Co jakiś czas chlapnie w stronę Ojca-Biznesmena okazując w grymasie swój garnitur małych ząbków /niektórzy nazywają to uśmiechem/ nie zdając sobie sprawy iż miejsce w które próbuje się wkręcić jest już zajęte przez możniejsze figury. Dużo trzeba wysiłku aby po opinii Ojca-Biznesmena ta temat KOR, „sami komuniści i żydzi” mieć jeszcze jakąś nadzieję. Takąż sama nadzieję może mieć nasz Dzierżyński na wkręcenie się w to samo miejsce tylko Wielkiemu strategowi. Jak pogodzić udział Jacka i Placka /chociaż marginalny ale jednak/ przy Okrągłym Stole. Bardzo interesujące jest to, że ci sami bracia a konkretnie Jarosław, zatrudniają w rządzie Antoniego Macierewicza, który tak oto wyrażał się na temat przełomu z 1989 roku:

- "Było to nadużycie oczywiste, żadne ciało statutowe związku nigdy nie zgodziło się na Okrągły Stół. Był to rodzaj zamachu stanu, który przy pomocy policji i mediów przyklepał ten układ. Ale siłą decydującą - bo my często mówimy o Unii Wolności itd. - tak, oczywiście Unia Wolności to jest zaraza, ale jednak siłą decydującą była PZPR i służby specjalne działające na jej rozkaz. Nie tylko moje środowisko "Głosu" i środowisko niepodległościowe, katolickie bardzo jasno przestrzegało Lecha Wałęsę, że jego doradcy jak Michnik, Kuroń, Mazowiecki, którzy go pchają do Okrągłego Stołu, pchają go ze względu na własne interesy. Że tu jest interes Związku Radzieckiego, który za wszelką cenę chciał mieć stworzenie układu okrągłostołowego. Że jeżeli wyczekamy jeszcze dwa, trzy miesiące, to z pewnością jesienią '89 roku wolne wybory staną się rzeczywistością" – mówił Antoni Macierewicz.

Dzisiaj już przecież wiemy jak zbawienny wpływ na obrady Okrągłego Stołu miał Mniejszy Brat Wielkiego Stratega tylko, że nic mi tu nie pasuje !!!!.
Skleroza czy co ???.




środa, 25 kwietnia 2012

Rozdzielenie

autor



    Tytuł jest dwuznaczny. Co prawda pisać chcę o aktualnej na dzisiaj (wg PiS-u) przyczyny katastrofy lotniczej w Smoleńsku. Jednak mam jakieś dziwne wewnętrzne przekonanie, że powinienem opisać rozdzielenie zdrowego rozsądku i reszty rozumu. Ale to problem medyczny z zakresu psychologii.

    Pierwszy raz od czasu "mordu smoleńskiego" na brednie i majaczenie Jarosława Zbawcy odpowiedział premier Donald Tusk. Oczywiście, "prawa i sprawiedliwa" sekta natychmiast określiła to jako wyraźny dowód na "kłamstwa" jakimi wg nich raczy nas premier. A jak ja to widzę?

    Na początek odniosę się do definicji. Co to jest wizyta? Czy którykolwiek pisowiec nazwał by wizytą taką np. sytuacje:

- na mojej działce miał nieszczęście 10 lat temu zejść z tego świata przypadkowy, chociaż znany mi osobiście człowiek. W każdy pogodny dzień udaję się na działkę by oddawać się "przyjemności" kopania, sadzenia, pielenia itp. Nagle w czasie najbrudniejszej pracy pojawia się rodzina zmarłego w odświętnych garniturach, by podumać o zmarłym w miejscu jego śmierci. Jako człowiek dobrze wychowany, przerywam pracę, usuwam się na bok. po 15 minutach "goście" odchodzą.

    Tak wygląda wizyta?

    Gdybym ja ich zaprosił by wspólnie obchodzić rocznicę tego tragicznego zdarzenia - to byłaby wizyta. I tak było z premierami Putinem i Tuskiem. Sekciarze na poparcie swojej tezy przytaczają pismo jakie od kancelarii prezydenta Kaczyńskiego otrzymał rząd. była w nim informacja, że prezydent ma w planie wyjazd do Katynia. Przecież zbliżają się wybory.

    Co z faktu wysłania takiego pisma wynika? Wkrótce premier Tusk zostaje zaproszony przez premiera Putina do wspólnego obchodzenia rocznicy mordu katyńskiego. I co powinien wg PiS-u zrobić premier? Oczywiści, powinien powiedzieć: "Spadaj Putin, pierwszeństwo ma prezydent Kaczyński. Jak on ze swoją świtą obskoczy ten przedwyborczy spektakl, wtedy możemy pogadać". Nie bacząc, że oficjalna wizyta dwóch premierów w Katyniu była wydarzeniem bezprecedensowym. Nigdy nad mogiłami stalinowskich ofiar nie było takiej sytuacji. Ale co to obchodzi sekciarzy? Dla nich ważniejszy zawsze był interes partyjny PiS-u, czyli prywatny interes Zbawiciela.

    Teraz trochę faktów. Fakt pierwszy - w piśmie na które powołują się sekciarze nie ma ani słowa o wspólnej - prezydenta i premiera -  wizycie w Katyniu. Co więc do cholery rozdzielono? Fakt drugi - prezydent powiadamiał o zamiarze. Czy uniemożliwiono mu jego realizację? Uwaga pisowcy - nie odpowiadajcie mi na to, że źle przygotowano wizytę prezydenta. Zgadza się, było szereg uchybień, zaniedbań czy wręcz zaniechań. Ale tak samo była przygotowana wizyta premiera i wszystkie dotychczasowe loty vipów. Fakt trzeci - czyżby było podejrzenie, że w momencie gdy okazało się, że nie ma warunków do lądowania jakiś agent rządowy przystawił pilotom pistolet do głowy i kazał lądować?

    Teraz żałuję, że napisałem to co nazwałem "Faktem trzecim". Macierewicz przecież nie śpi. Może już jutro znajdzie gdzieś, może na jakimś uniwersytecie w Argentynie "niezbity dowód" na potwierdzenie mojej głupiej tezy. no, może nie jutro. Bowiem dziś i jeszcze chyba przez jakiś czas obowiązywać będzie teoria "rozdzielenia wizyt". Gdy ona się już dostatecznie zgra, wtedy sięgnie po nową. I to niestety może być "moja". Zauważyłem bowiem, że Naczelny Aviator IV RP ma na podorędziu masę teorii. Był elektromagnes. Jednak połowa moherów nie mogła w to uwierzyć. No to nie ma sprawy - sztuczna mgła. Gdy ta się też zgrała - były inne. Jedna głupsza od drugiej. Tak głupie, że nie sposób ich spamiętać.



    Jeżeli nawet znalazłby się ktoś z pamięcią absolutną, to aby nie zwariował od nadmiaru spamiętanej głupoty musiałby poddać się rozdzieleniu tej pamięci od zdrowego rozsądku, którego może znikome ślady nawet w sekcie udałoby się znaleźć. Niestety, do ich uruchomienia potrzebny jest zdrowy kop w d..ę zadany prezesowskim kamaszem.


wtorek, 24 kwietnia 2012

Harleyowcy oddali krew.

autor




Przez niektórych nazywani Dawcami Organów, w sobotę (21.04) oddawali krew w całej Polsce. Zarówno harleyowcy jak i miłośnicy ścigaczy. Cel był ten sam.


Wczoraj (21.04) w całej Polsce trwała akcja Motoserce, zorganizowana przez Kongres Poland MC, czyli zrzeszenie wszystkich klubów motocyklowych. Akcja była przeprowadzana w wielu miastach a jej celem było oddawanie krwi przez przybyłych na imprezę gości. Dość interesująco wyglądało, gdy motocykliści zlewali z siebie dawkę życiodajnej krwi, a potem jakby nigdy nic wsiadali na swojego harleya i bawili się dalej.
Dzięki naszemu specjalnemu wysłannikowi z Wadowic, możemy podzielić się wiadomością oraz galerią zdjęć. W Wadowicach grupa motorowa  Grey Wolves FG z Żywca przyłączyła się do akcji Motoserce. Przy restauracji Ogrodowa rozstawiono scenę oraz punkt poboru krwi.  To pierwszy raz w Wadowicach a czwarty w całej Polsce, gdy motocykliści dzielą się jednym z najcenniejszych darów życia. Oddać mógł każdy, kto chciał i spełniał warunki określane w ankiecie.
W Wadowicach przelało się 31 litrów krwi, lecz z pewnością byłoby tego więcej, lecz pielęgniarki nie mogły za długo pracować. Nie wszyscy chętni oddali krew. Grupa Grey Wolves dzięki pokaźnemu zapleczu sponsorów zorganizowała imprezę, jakich w tym regionie zawsze brakuje. Wszyscy Wadowice kojarzą z Papieżem Janem Pawłem II, wczoraj (21.04) jednak Wadowice zamieniły się w stolicę harleyowego szaleństwa. Ryk motorów, zapach spalin – na to czekali mieszkańcy.
Na dużej scenie wystąpił jako pierwszy lokalny zespół Duży Ptak. Potęga tego zespołu była tak ogromna, że nagle zaczął padać deszcz, włączały się alarmy w samochodach i wybijało korki. Warto „wyguglować” sobie ten zespół i zakupić jego płytę. Duży Ptak klimatem zahacza o lata ’60, grają (w skrócie mówiąc) hard rock bluesa.
Następnymi zespołami na scenie były formacje Roots Rockets, The Chilloud, Lee Mondey. Niestety z ich występu nie mamy relacji. Dla przybyłych mieszkańców Wadowic największą frajdą było zobaczyć te wszystkie kolorowe maszyny. Kawał stali oblany skórą, pod nią kilkadziesiąt czy kilkaset mechanicznych rumaków. Można było porozmawiać z właścicielami tych pojazdów, nawet niektórym udało się przejechać parę metrów tymi cacuszkami.

Tomasz Orlicki - jeden z organizatorów imprezy w Wadowicach

W Wadowicach ludzie oddali 31 litrów krwi. „Mieliśmy jeden lub dwa przypadki, gdy ktoś podczas oddawania krwi poczuł się źle, wszystko to zależy od ludzkiego organizmu i wytrzymałości. Z reguły ludzie znosili to całkiem dobrze.” – mówił jeden z organizatorów imprezy w Wadowicach, Road Kapitan Grey Wolves Tomasz Orlicki. Organizatorzy zapewniają, że ta impreza na stałe wpiszę się do cyklicznego kalendarza Wadowic. Pomimo kiepskiej pogody, ludzie bawili się znakomicie.
Akcja Motoserce w całej Polsce organizowana jest przez krajowy Kongres Poland MC, czyli zrzeszenie wszystkich klubów motocyklowych. To już czwarta edycja tej imprezy. W 2011 roku motocykliści w całym kraju oddali 3356 litrów krwi. W tym roku organizatorzy akcji pobili swój dotychczasowy rekord. Jak dotąd nie ma oficjalnie podanej sumy zebranej krwi, ale można śmiało powiedzieć, iż podczas wczorajszej (21.04) akcji Motoserce przelało się ponad 7000l krwi w całej Polsce. To niezły wynik!

zamieszczone na:


poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Ulotka

autor


Inspiracja notką Leszka
pt. W obronie Telewizji Trwam.

Często stawałem i staję w obronie kościoła jak i często wyrażam swoje niezadowolenie z postępowania urzędników Pana Boga na ziemi. Kościół bawi się w politykę ale i polityka wciąga kościół w obręb swoich działań. Przykład którym chcę się posłużyć jest jednoznaczny i stanowi próbę wciągnięcia kościoła w politykę partyjną PIS-u.
W dniu wczorajszym moja żona przyniosła mi z kościoła ulotkę która znajdowała pośród innych wydawnictw katolickich znajdujących się na stoliku w przedsionku kościoła.
Oto fotokopie tej ulotki sfotografowane w większej rozdzielczości aby była możliwość powiększenia i precyzyjnego przeczytania.




Ulotka jakkolwiek nie podpisana jest oczywistego autorstwa gdyż zawiera te same niedorzeczności które są obecnie propagowane przez PIS i jego zwolenników. W ulotce uznaje się za samodzielne myślenie tylko takie które jest zgodne wymienionymi źródłami informacji bo wg autora /.../ zaczyna szaleć cenzura choć wymienionych jest kilkanaście źródeł takich jak np. niepoprawni.pl, solidarni2010.pl, smoleńsk2010.pl lub nieocenzurowane jeszcze gazety jak np. Gazeta Polska, Nasz Dziennik itp. Poleca się także obejrzenie bzdur na You Tube /choć tam cenzura nie grozi/ pod obiecującymi, znanymi tytułami: „Wezwanie do przebudzenia”, „Mgła” czy „TW Bolek”.
Całość okraszona złotymi myślami: „Demokracja prowadzi do dyktatury” - /ponoć/ Platona czy „Świat jest wielki jak gazeta którą czytasz” /ponoć/ Alberta Einsteina.
Ciekawostką pierwszą tej ulotki jest pominięcie poparcia dla starań Pana Rydzyka o miejsce na multipleksie. Czyżby Opolski PIS/Ziobryści wypowiedzieli lojalność toruńskiemu przedsiębiorcy, bo jest wcale niemałym świństwem załatwianie swoich politycznych spraw przy pomocy i na terenie kościoła /w tym wypadku Kościół Bł. Czesława przy ul. Gen. Hallera w Opolu /.
Ciekawostka nr. 2. ......... Do Sz. P. JarosławZbaw – informuję że w Opolu powołują się na cytaty żydów zamiast na prawych polaków.
Ciekawostka nr. 3. Sprzeczność wewnętrzna. Z jednej strony ponoć cenzura a z drugiej podawanie wcale niemałej ilości źródeł w które wstrętna cenzura nie ingeruje.
Reasumując:
1. Myślę że jest to przykład wrabiania kościoła i braku szacunku dla tej instytucji. Dla niektórych  liczy się partia wywoływanie niepokoi społecznych.
2. Do autorów ulotki; siedzę sobie w pewnym ustronnym miejscu i mam tą ulotkę przed sobą, za chwilkę będę ja miał za sobą.



W obronie tv TRWAM

autor



    Telewizja TRWAM powinna być bezwarunkowo dopuszczona do nadawania na multipleksie. Bowiem tylko w tej telewizji można obejrzeć bezstronne nie zafałszowane relacje z wielkich wieców organizowanych przez Jarosława Zbawiciela.

    Na ostatnim z nich teoretycznie poświęconym obronie tv TRWAM, właśnie w tej telewizji zobaczyłem aktorkę z plebanii - Katarzynę Łaniewską, jak z wielkim przejęciem recytowała polską poezję.

   
    Nie wiem kto wybierał wiersz. ale dobrany był perfekcyjnie do sytuacji.

Jan Kasprowicz

OJCZYZNA

Rzadko na moich wargach –
Niech dziś to warga ma przyzna –
Jawi się krwią przepojony,
Najdroższy wyraz: Ojczyzna.

Widziałem, jak się na rynkach
Gromadzą kupczykowie,
Licytujący się wzajem,
Kto Ją najgłośniej wypowie.

Widziałem jak między ludźmi
Ten się urządza najtaniej,
Jak poklask zdobywa i rentę,
Kto krzyczy, iż żyje dla Niej.

Widziałem jak do Jej kolan –
Wstręt dotąd serce me czuje –
Z pokłonem się cisną i radą
Najpospolitsi szuje.

Widziałem rozliczne tłumy
Z pustą leniwą duszą,
Jak dźwiękiem orkiestry świątecznej
Resztki sumienia głuszą.

Sztandary i proporczyki,
Przemowy i procesyje,
Oto jest treść Majestatu,
Który w niewielu żyje.

Więc się nie dziwcie – ktoś może
Choć milczkiem słuszność mi przyzna –
Że na mych wargach tak rzadko
Jawi się wyraz: Ojczyzna!

    Lepszego komentarza do zachowań moherowej sekty nigdy sam bym nie wymyślił. Brawo pani Katarzyno! Nie wiem tylko, czy Zbawiciel też będzie bił brawo.


niedziela, 22 kwietnia 2012

strona 1 - Klasyczne limeryki

autor



    Drodzy "poeci"! Aby nam się lepiej czytało proponuję aby na tej stronie w komentarzach umieszczać tylko limeryki (lub rymeliki) + ewentualnie krótkie komentarze do konkretnego "utworu". Inne formy twórczości rymowanej proszę umieszczać na stronie 2 (wystarczy tutaj kliknąć).

    Ponieważ już trochę perełek poezji na naszym blogu się pojawiło, pozwoliłem sobie skopiować je na tą stronę. Oczywiście z podaniem autora. Dlatego nie doszukujcie się drugiego dna, gdy zobaczycie mój komentarz z utworem autorstwa kogoś innego.

    Zapraszam do spróbowania swych sił. Jest to naprawdę przednia zabawa.


Rychu - rośnie Ci konkurencja.

autor



    Tym razem krótko. Bowiem ameba jest organizmem prymitywnym i zagłębianie się w rejony zwane intelektem zajmie każdemu góra 5 minut. Więc i czytanie mojego wpisu wraz z zamieszczeniem komentarza  nie może trwać dłużej.

    Informacja zawarta w tytule skierowana jest oczywiście do euroosła Richarda Henry'ego. Konkurencją tą powinien być zaniepokojony, gdyż konkurent znajdujący się na tym samym poziomie rozwoju, dysponuje jednak o niebo lepszą dykcją.

    Któż jest tym zagrożeniem? Z odgadnięciem nie powinniście mieć drodzy czytelnicy żadnego kłopotu. Co najwyżej mały Kłopotek.



     Otóż ten Kłopotek dzisiaj dał dowód prawdziwości prawa Kopernika - Greshama. Faktycznie, zły "pieniądz" wypiera z rynku "pieniądz"dobry. Nie dość, że obserwujemy "spsienie" wielu publicystów i polityków, to jeszcze ci "spsieni" postanowili sprawdzić gdzie jest dno.

    Czarnecki i Kłopotek już od długiego czasu plotą co myślą, zamiast myśleć co plotą. Jednak do tej pory Kłopotek przynajmniej trzymał się tematu i odpowiadał na zadane pytania. Richard Henry zawsze plótł nie na temat a na pytania nigdy nie odpowiadał. Nie dlatego, że miął taki "pomysł" - po prostu to było dla niego za trudne.

    Co stało się Kłopotkowi, że przyjął sposób postępowania (a może i myślenia) wspomnianej ameby? Zadawałem sobie to pytanie oglądając dzisiejszą "Kawę na ławę". Tam Rymanowski (przepraszam za wyrażenie), zadał pytanie dotyczące lansowanej przez PiS "teorii rozdzielenia wizyt". Wszyscy uczestnicy w zasadzie dali odpowiedź na to pytanie. Nie będę tu polemizował z poszczególnymi wypowiedziami. Szkoda czasu. Jedynie Kłopotek postanowił wykazać się "odrębnością i samodzielnością". W swojej wypowiedzi nawet przecinka nie poświęcił tej kwestii. Od początku "poleciał Brudzińskim" (głupszego a więc i bardziej adekwatnego przykładu w tej chwili nie wymyśliłem). A więc było mu wstyd za całokształt działania "jego rządu" [sic!], że to "wina Tuska" - sorry, rządu i jeszcze parę dyżurnych bredni.

    Zaiste Rychu - już bym się na twoim miejscy bał! Czytelnicy mogą być zdziwieni (a niektórzy nawet wzburzeni), że tak "fraternizuję" się z Rychem. Ale proszę zajrzeć na którykolwiek z blogów Rycha (nieważne który - są to kalki) a będzie można przekonać się, że jest to najłagodniejsze (powiedziałbym nawet - pieszczotliwe) określenie jakim tytułują czytelnicy swego autora.



piątek, 20 kwietnia 2012

Okiem emeryta (1)









  Odcinek 1 - czyli naukowo



Otrzymałem propozycję:
- Napisz coś jako emeryt i o emerytach.
Do tej pory nikt mnie nie prosił „napisz coś”. Pisałem wbrew (tak mi się wydaje) wielu osobom, które wykazywały zadziwiającą nieraz pomysłowość do zniechęcenia mnie do tego procederu. Ale nie załamywałem się, ponieważ wkrótce zrozumiałem, że taki właśnie jest los blogera – i to politycznego.

Tak więc pierwsze słowa zachęty podziałały na mnie jak szklaneczka Chivas Regal (zdjęcie poniżej, to pomoc naukowa dla młodzieży).


Ale natychmiast przyszło otrzeźwienie. Dotarło do mnie, że jestem emerytem! Nie, nie żeby nikt mi tego wcześniej nie powiedział. Mówiono - i to nie raz, nawet z przekąsem. Jednak co innego, gdy słyszysz, że jesteś emerytem, a zupełnie co innego, gdy traktują cię jako emeryta. W tym momencie zrozumiałem, że definitywnie przeszedłem do najstarszej klasy. Przede mną już tylko „matura”. Niestety terminu jej nie znam, jak zresztą każdy z nas.

Jak do tej pory udawało mi się ukrywać ten fakt? Nie wiem. Może to „zasługa” braku czasu? Już słyszę okrzyki zdziwienia:

- Jak to? Masz chłopie około 10 godzin dziennie więcej czasu niż pracujący i narzekasz?

Macie rację. Ja ze swej strony dorzuciłbym jeszcze godzinkę. Gdyż z wiekiem maleje zapotrzebowanie na sen. To prawda. Ale trzeba też wziąć pod uwagę „teorię względności”. Zanim wytłumaczę co mam na myśli – dwa skojarzenia. Dotyczą one dwóch „złotych myśli”, z którymi kiedyś się zetknąłem. Pierwsza, autorstwa „Anonima” – Życie jest jak papier toaletowy. Szare i do d…”. Druga, autorstwa Piotra Bałtroczyka – ”Papier toaletowy kończy się nagle”.

I tak powstała moja „złota myśl” – Życie jest jak papier toaletowy. Im mniej pozostało go w rolce, tym szybciej ubywa”. Ubierając to w formę bardziej „naukową” otrzymujemy wspomnianą teorię względności – Im mniej czasu ci pozostało, tym szybciej zaczyna on płynąć”. W ten sposób można z grubsza wyjaśnić brak czasu u emeryta.

Są jeszcze i inne okoliczności. Ale o tym – potem.



niedziela, 15 kwietnia 2012

A może PiS ma rację

autor



    Tytułowa wątpliwość dotyczy sposobu "oglądania świata". PiS i wyznawcy tej, dzisiaj już sekty, "oglądają świat" przez "spiskowy" pryzmat. Oczywiście do "spisku" należą wszyscy, którzy mają inne zdanie niż guru-prezes.

   Do takiej konkluzji doszedłem po obejrzeniu dzisiejszej "Kawy na ławę". Po jej obejrzeniu, po 15 minutowej przerwie na wyciszenie emocji wzbudzonych jak zwykle bredniami serwowanymi przez "prawych i sprawiedliwych" z obu partii, zacząłem układać sobie w myślach pewien model teoretyczny, który by pozwolił mi wszystko sensownie poukładać. Oto co z tego wyszło.

    Założyłem sobie, że naturalne w demokracji jest istnienie obozu rządzącego i opozycji. Kto jest kim - często bywa wynikiem zdarzeń losowych. Nie tych życiowych, lecz tych z dziedziny matematyki i może filozofii. Dalsze założenia to takie, że obóz rządzący, jak wszyscy ludzie, może popełniać błędy. Opozycja natomiast ma prawo te błędy niemiłosiernie wykorzystywać. Nawet podejmując działania nie licząc się z konsekwencjami i odpowiedzialnością - i znowu trzeba powiedzieć: "jak wszyscy ludzie". Zbitkę słowną "wszyscy ludzie" należy rozumieć jako zbiór - ponownie matematyka.

    Oczywiście, w skrajnych wypadkach - zarówno z jednej jak i z drugiej strony - może prowadzić to do chaosu i zwyrodnienia demokracji. Wtedy wszyscy, którzy zachowali odrobinę zdrowego rozsądku, powinni przyjąć postawę "negocjatora, mediatora". Pozostaje jeszcze wybór płaszczyzny, terenu na którym takie negocjacje czy mediacje mogłyby się toczyć. I tak w pierwszym odruchu - chyba prawie każdy wybrałby media. Przecież nawet ta nazwa do czegoś je zobowiązuje. Jednak to co nam zaserwował we wspomnianym programie Rymanowski - całkowicie eliminuje i pozbawia je wiarygodności.

    Otóż pierwszym z tematów poruszanych w "Kawie..." była awantura w sejmie spowodowana próbą wymuszenia przez PiS podjęcia uchwały w sprawie zwrotu przez Rosję szczątków naszego Air Force One. Idea słuszna. I nie z powodu, że szczątki te są nasze i są nam do czegoś potrzebne. Słuszna z tego powodu, że byłby to pierwszy wspólny głos bez podziałów politycznych skierowany (nie ważne w jakiej sprawie) do Rosji. Wszyscy podobno wiedzą jakim trudnym partnerem politycznym jest Rosja. Wszyscy niby wiedzą, że po stronie rosyjskich polityków można znaleźć wszystkie postawy i zachowania oprócz braterskiej miłości do Polski. I taki wspólny front zmusiłby tamtą stronę do poważnego traktowania naszych zabiegów dyplomatycznych.

   Niby wszystko jasne. Niby PiS w tekście uchwały zawiera słuszne żądania i oczekiwania. Tylko po co w uzasadnieniu tłumaczy się Rosjanom, że robi to dlatego iż mamy kiepski rząd. Pomijając podobieństwo do Targowicy - ten akapit niweczy wszystko co napisałem powyżej. Ani na ułamek milimetra nie zbliży Rosjan do poważniejszego traktowania Polski. Z tego też powodu w sejmie wybuchła awantura. Oczywiście propaganda PiS-owska zaczęła mówić, że Tusk odmówił żądania zwrotu wraku. Ale jak pisałem wyżej - takie to zbójeckie prawo opozycji.

   I otóż teraz za ten temat bierze się Rymanowski. Wrzuca go na "wokandę". Zaczyna się pyskówka. Wydawca zaciera ręce - oglądalność pewnie wzrośnie! Tak trzymać Bogdan!. I Bogdan tak trzyma. Zadaje pytanie:

- "Czy użycie przez Tuska słowa zdrajca wobec Kaczyńskiego za to, że ten krytykował opór Tuska przed żądaniem zwrotu wraku było uzasadnione?".

   W ten sposób mediator, moderator dyskusji nadał jednoznacznie negatywny sens wystąpienia premiera. Sens całkowicie sprzeczny z faktami, intencjami i logiką całego wystąpienia premiera. Awantura w studio rozkręca się jeszcze bardziej. Oczywiście - proporcjonalnie rośnie oglądalność. Czy w taki sposób można oczekiwać nadziei na wyciszenie konfliktu, na doprowadzenie do sytuacji, by w sprawach polityki zagraniczne wszystkie partie mogły działać wspólnie (nie znaczy to - tak samo)? Tym bardziej, że następne pytanie brzmiało:

- "Czy nie oznacza to definitywnego końca możliwości rozmów między partiami?".

   W tym momencie narzuca się od razu teoria spisku. Od kogoś (trzeba to ustalić. Należy powołać kolejny zespół parlamentarny) Rymanowski musi brać pieniądze. I to od tego, komu zależy na skłócaniu polskich elit politycznych. Sam przecież z tego powodu żadnych korzyści nie osiągnie. Chyba więc PiS ma rację, obciążając odpowiedzialnością za wszystkie plagi (obok Tuska, Żydów, masonów i obu zaborców) media "polskojęzyczne". Oczywistą oczywistością jest, że do tej "zacnej kompanii" nie zalicza mediów ojdyra.

    I jak zawsze wykazywałem brak logiki w taktyce PiS-u, tak tym razem muszę się z bólem serca zgodzić się z nimi.



piątek, 13 kwietnia 2012

Marsz żałosny

autor



    Tytuł nie jest recenzją przedstawienia jaki dała tradycyjnie na Krakowskim przedmieściu trupa cyrkowych błaznów pod dyrekcją J. "Zamach" Zbawiciela-Kaczyńskiego oraz A. "Sztuczny hel" Macierewicza.

Jest to opis zjawiska, które od dwóch lat żyje własnym życiem w niektórych kręgach naszej społeczności. Nie chcę tu oceniać ani tym bardziej krytykować splotu wielu czynników, które tą część społeczeństwa uczyniły wyjątkowo dobrze nawożoną glebą, dla takich "kwiatków". Zresztą poeci mogli opisywać piękno przyrody, dzięki jej różnorodności. I niech tak zostanie. Przecież z tego składa się folklor, jeden z elementów tożsamości narodowej.

    Tylko dlaczego - na litość Boską - nazywa się to oddawaniem czci i kultywowaniu pamięci ofiar katastrofy lotniczej w Smoleńsku?????
    Wydawałoby się, że normalny człowiek w rocznicę śmierci bliskiej osoby składa kwiaty na jej mogile. Pomysł by z takiej "okazji" urządzać happeningi w miejscu pracy zmarłego wraz z chóralnym odśpiewywaniem "Sto lat" na cześć kandydata na jego stanowisko - to, wybaczcie - na pewno nie jest MARSZEM ŻAŁOBNYM. Chyba tylko dla dewiantów.

   Ta niebezpieczna choroba przeniosła się również do parlamentu. Co prawda, parlament nigdy nie był wolny różnych ułomności (vide np. Lepper). Jednak zawsze to był jakiś, wytłumaczalny socjologicznie margines. I o ile kiedyś dotkniętych tym schorzeniem można było traktować jak chorych na zapalenie oskrzeli, teraz - gruźlica jest zbyt łagodnym określeniem.

    Cóż bowiem robią zwolennicy "prawdy"? Pomijam tu całkowicie Kabaret Macierewicza (oj, chyba obraziłem kabareciarzy! - przepraszam serdecznie!!!). Otóż te "tuzy intelektu", zarzucający rządowi zbytnią uległość wobec Rosji, ba - nawet zdradę - otóż te indywidua bezczelnie proponują sejmowi podjęcie uchwały, która jest zwykłym donosem.
    Donosem, jaki zwykli pisać dobrze ułożeni służalcy do swego pana - na nielubianego wasala.

    "Przedstawiciele polskich władz nie podejmują zdecydowanych kroków prawnych, zarówno administracyjnych, jak i tych wynikających z możliwości, jakie daje prawo międzynarodowe, skutkujących poprawą sytuacji."

    To fragment projektu uchwały PiS-u. Całość znajdziecie tutaj. Ja to odczytałem tak:

- "Drogi Putin. Wielokrotnie naciskaliśmy na Tuska - by wreszcie Ci przyp....ł. Niestety, nie potrafi. Zrób więc coś ze swoim podwładnym, niech w końcu walnie Cię w ten głupi pysk. Z poważaniem - serdeczny przyjaciel Kaczyński."

    Mrożek większego surrealizmu nie jest w stanie wymyślić.

    W historii Polski, wielu było renegatów i zdrajców. Ale oni chociaż wyraźnie określali swoje cele - chcemy służyć nowemu panu licząc, że zostaniemy sowicie wynagrodzeni za swe usługi. A co chcą zyskać ich ideologiczni spadkobiercy? Z głupoty i zapiekłej złości nawet o korzyściach nie pomyśleli. Wystarczy, że obsmarują i zaszkodzą Tuskowi i Polsce pod jego rządami. Sami nie chcą zdrowej darmowej krowy. Im wystarczy, żeby sąsiadowi krowa zdechła.



    Nie wiem, czy dwieście lat nie okaże się okresem zbyt krótkim, by nawet najwięksi dewianci przestali grać Smoleńskiem. By wreszcie przestali grać tego MARSZA ŻAŁOSNEGO.



czwartek, 12 kwietnia 2012

Generał

autor


Mając przesyt bieżącej polityki i obserwując odchodzenie od blogów wyłącznie politycznych na rzecz spraw społecznych, regionalnych czy wręcz historycznych, chcę dołączyć się do tych trendów i rozpocząć cykl notek o mojej małej ojczyźnie czyli Górnym Śląsku, o Górnoślązakach tych trochę mniej znanych ale które przewinęły się w jakiś sposób przez moja rodzinę i o niektórych poznanych osobiście.
Z pełnym rozmysłem nie będą to wspomnienia oparte o wiedzę encyklopedyczną i książkowo usystematyzowaną a wiedzę jaką zachowałem we własnej pamięci a przekazaną mi w opowiadaniach, wspominkach i anegdotach przez moja Babcię, Matkę czy innych krewnych.
Jeżeli ten cykl zdobędzie uznanie czytelników to postaram sie go rozwinąć o innych ludzi ważnych dla Śląska chociaż niekoniecznie z pierwszych stron gazet.
................... więc do roboty a na pierwszy ogień:
Gen. Jerzy Ziętek.

Urodzony 10.06.1901 w Gliwicach, tamże spędza swoją młodość, kończy Szkołę Podstawową i Gimnazjum oraz ok. roku 1920-21 poznaje moją Babcię a jej wspomnienie o nim jest nie najlepsze bo wg jej relacji był obcesowy i upierdliwie ciekawski. Babcia jako ochotniczka i mieszkanka Gliwic została przydzielona do pomocy w gotowaniu posiłków dla powstańców w rejonie ok 30 km na zachód od Gliwic czyli gdzieś w rejonie Toszka gdzie toczyły się walki. Tam właśnie przyplątał się młodzieniaszek o tubalnych głosie a rozmowa mogła wyglądać tak;
  • Jak sie nazywocie ?
  • Pendzialek Elzbieta,
  • mocie chopa ?
  • Ja, mom,
  • a kaj robi ?,
  • na kolei.
  • wiela mocie dziecków ?,
  • 4 – dwie dziołchy i dwóch synków; Gerhardt, Erich i Agnes /To moja matka/ i Mila
Tak prawdopodobnie przebiegło pierwsze spotkanie z Jerzym Ziętkiem.
Do dziś są zdania podzielone czy brał udział w powstaniach czy nie ale wg. mnie to przynajmniej koło powstań sie kręcił. Po Plebiscycie Gliwice pozostają niemieckie i rodzina Ziętków wyprowadza się do Tarnowskich Gór.
W rodzinie pamięć o nim pozostała żywa gdyż po wojnie coraz głośniej o Jerzym Ziętku /Stary Jorg/ się mówiło.
Drugie zetknięcie, juz po wojnie z Jerzym Ziętkiem wprawiło moja rodzinę w osłupienie. Moja Ciotka Emilia /Mila/ pracowała jako katechetka w Hajdukach /Dziś Chorzów-Batory/ i będąc na jakiejś wycieczce z dziećmi natknęli sie na Jerzego Ziętka. Jak się Ciotka przedstawiła Jerzy Ziętek chuknął:
Jo znom waszo familia i Waszo matka z Gliwic – powiedz Mila co tam u Wos !!. Ojciec jeszcze robią na kolei ? A bracia – co robiom i co u Agnieszki ? - mo synka, Pyjter. Nie – odpowiedziała Ciotka – my na niego wołomy Pietrzik /nie chwaląc się to o mnie !!!!/. Ciotka opowiadając to była niesamowicie dumna i wzruszona.
Do trzeciego i ostatniego spotkania z gen. Jerzym Ziętkiem doszło ok. 2-3 lata później. W Katowicach przy ul. Powstańców rozpoczynała sie budowa Katedry Chrystusa Króla a my mieszkaliśmy opodal przy ul. Plebiscytowej. Jak na każdej budowie i roboty masa i wdzierający się wszechobecny kurz. Okoliczni parafianie utrzymywali w jako takim porządku kryptę kościoła w której odbywały się nabożeństwa a ponad nią była regularna budowa. Tam też nie mogło zabraknąć z wizytą Wicewojewody Katowickiego Starego Jorga a i szczęście że trafił na moją Babcię. Poznali sie nawzajem i ucięli sobie rozmowę o treści niestety mi nieznanej. Najgorsze w tym jest to że wg relacji mojej Babci to ja byłem z nią a JA TEGO NIE PAMIĘTAM !!!!!!! o czym z przykrością na zakończenie donoszę.
Zasłużył sie wielce dla Katowic i umiał o nie walczyć. W mojej pamięci pozostanie jako człowiek o nieprzeciętnej pamięci i o nieprzeciętnych zasługach dla Katowic i regionu. Jego to zasługą są obiekty: remont Parku Kościuszki, Woj. Park Kultury I Wypoczynku w Chorzowie, Stadion Śląski w Chorzowie, Katedra Chrystusa Króla w Katowicach, Katowicka Hala Widowiskowo-Sportowa /Spodek/, projekt zagospodarowania Doliny Trzech Stawów. itd. itd. itd, itd.....
Uwaga: napisałem to co wiem. Jeżeli kogoś interesuje szerszy opis osoby gen. Jerzego Ziętka osoby bardzo kontrowersyjnej, różnie ocenianej i sięgnie po materiały źródłowe w tej sprawie będę szczęśliwy że ta notka spełniła swoje zadanie.

wtorek, 10 kwietnia 2012

Po tamtej stronie panuje cisza i spokój






   Dzisiaj mija druga rocznica tragicznej w skutkach katastrofy lotniczej w Smoleńsku. W jej wyniku, życie straciło 96 osób, naszych rodaków. Wśród nich - dwaj prezydenci RP - Ryszard Kaczorowski i Lech Kaczyński.
    Pochylmy się przez chwilę nad ich mogiłami i w ciszy i skupieniu, oddajmy należny im szacunek.



darmowy hosting obrazków






Niech spoczywają w pokoju.






poniedziałek, 9 kwietnia 2012

Uzurpator czy zagubiony

Refleksje po 60-ce
autor



    Z powodów osobistych (przed 89 rokiem, takie sformułowanie miało znaczenie "zakamuflowanej opcji" utraty zaufania u partyjnych zwierzchników - teraz proszę to czytać dosłownie) "świeciłem" dłuższą nieobecnością na blogu. Bardzo dzielnie i z dużym powodzeniem Piotr potrafił tą nieobecność zatuszować. Dzięki Piotrze.

    W świecie polityki jakoś nie zauważono mojej nieobecności. Jak przedtem - ilość głupot, idiotyzmów proszących się o skomentowania utrzymywała się na poziomie wody we Włodawie w czasie powodzi! Nadrobić te zaległości i skomentować ten okres - jest ponad moje siły. Aby nie narazić na kontuzję odwykłą od pracy klawiaturę, zajmę się "wydarzeniem" z marginesu polityki. Użyłem słowa "margines" ze względu na wagę "wydarzenia" (no i znowu muszę użyć cudzysłowu) jak i również ze względu na głównego bohatera.

pis, sakiewicz - dyżurny redaktor    Otóż pan widoczny na zdjęciu, pozazdrościł chyba Jarosławowi Zbawcy tytułu "zbawcy" właśnie. Jednak dwóch "zbawców" Polski? Tego nawet tak "wielki patriota" jak Jarosław nie może akceptować. I to jest delikatne określenie. Redaktor Sakiewicz (nie wiem, czy nie obrażam redaktorów?) musiał sobie poszukać innego obszaru do zbawiania. Ale musiał to tak zrobić, by nie budzić żadnych podejrzeń u "łagodnego" z natury prezesa. I wtedy wpadł na świetny pomysł - przypomniał sobie, że prezes kiedyś chciał w Warszawie zbudować Budapeszt (co zamierzał zrobić z Warszawą - niestety nie wspomniał). Więc gdyby tak zbawić Węgry? - zaświtała chytra myśl w redaktorskiej głowie. (W wersji roboczej było - redaktorskim mózgu. Nie wiem dlaczego, ale zabrzmiało mi to jakoś fałszywie).

    Tak więc wraz z członkami klubów „Gazety Polskiej” wyjechał był w drugiej połowie marca do Budapesztu, uczestnicząc tam w wiecu poparcia premiera Victora Orbana, zorganizowanym w święto węgierskiego powstania z 1848 roku. Węgrzy oczywiście byli tym zachwyceni, Orban chyba dzięki posiłkom "Gazety Polskiej" został dożywotnim premierem i prezydentem. Sakiewicz został ogłoszony "Zbawcą Węgier" i uhonorowany tytułem Bohatera Związku ...Węgier, oczywiście.

   Piszę tłustym drukiem "chyba", gdyż niestety nasze reżymowe media, z TVP-1 na czele, z premedytacją zataiły kolejne zwycięstwo WIELKIEGO POLAKA nad Dunajem. I to tym większe, że pierwsze od czasów Sobieskiego (roku 1956 nie będę w to mieszał, Polska przecież nie była Polską). Nie wiemy więc nic.

    Ale oddajmy głos samemu bohaterowi tych wydarzeń:

- „To wydarzenie relacjonowały nie tylko telewizje na Węgrzech, ale także najważniejsze światowe media. Na całym świecie mieliśmy naprawdę wspaniałą prasę. Wyjątkiem były polskie telewizje”.

    Skandal! Tak mogły postąpić tylko media "polskojęzyczne"

Takiego skandalu nie było już dawno. To kompromitacja nie tylko telewizji publicznej, ale i całej klasy politycznej, która do czegoś takiego doprowadziła
- Dosyć zakłamania i cenzury. Bezczelny wybryk propagandystów z Woronicza wyrządził ogromne szkody Polakom i Węgrom i musi zostać napiętnowany, zanim ta banda prorządowych lizusów nie zrobi czegoś jeszcze gorszego

    Aż strach myśleć o czymś "jeszcze gorszym". Ale tu redaktor(?) Sakiewicz zasiał we mnie ziarno zwątpienia. Jak milczenie mediów mogło wyrządzić "ogromne szkody" przy takim wspaniałym zwycięstwie? Czy możliwe jest, by los Węgier zależał od 5 minut w polskiej TV? Nie wiem, może daleko mi do geniuszy - Jarosława Zbawiciela i Tomasza Zwycięzcy. Szybko jednak odegnałem te wątpliwości i gniew słuszny wezbrał we mnie! Sprawców tych nieszczęść, ba - zbrodni, należy ukarać!!!!!!

    Uspokoiłem się dopiero wtedy, gdy przeczytałem dalej, że redaktor(?) Sakiewicz już o to zadbał. W swojej gazecie wezwał do bojkotu produktów i usług reklamowanych przy „Wiadomościach”.

- Każda firma, która zamieści reklamę przed ‘Wiadomościami’, musi dostać od czytelników sygnał, że właśnie traci klientów

   Sakiewicz informuje, że w „Gazecie Polskiej Codziennie” będą drukowane nazwy i adresy tych firm. Należy się łamistrajkom!! I to nie tylko w Polsce!

- W przypadku międzynarodowych korporacji akcje będą prowadzić kluby „Gazety Polskiej” na całym świecie. Kierownictwa firm zostaną uprzedzone, że wspierają program, który cenzuruje informacje i nie przestrzega podstawowych standardów dziennikarskich. Osoby odpowiedzialne za ten czyn będą wymieniane z imienia i nazwiska

     Tak więc przed nami kolejna wspaniała zagraniczna akcja prawicowych politykierów, mężów staników itp. inteligentnych inaczej. Wydawałoby się, że po kompletnej klapie takich tuzów jak Fotyga czy Macierewicz, kolejny idiota dwa razy się zastanowi, nim zrobi coś podobnego.

    No tak, ale sprzedaż "Gazety Polskiej" spada dramatycznie! Trzeba więc coś zrobić! Może jak zaczniemy zamieszczać skecze kabaretowe - ludzie zaczną kupować?

   Cóż, tytanem intelektu Sakiewicz nigdy nie był (dla jasności - siebie też nie uważam za takowego). Ale świadomie kreować się na tytanica - nie bacząc na los imiennika?
 

niedziela, 8 kwietnia 2012

Zmartwychwstania nie będzie !!

autor



Każde święta mogą być powodem do wspomnień o swoich bliskich którzy odeszli a zmartwychwstałymi i będącymi już tylko w naszej pamięci i wspomnieniach. Bardzo często w składanych życzeniach dopisuję życzenie „abyśmy się w przyszłym roku spotkali w tym samym składzie”.
Dziś tematem moich wspomnień będą moi ziomkowie, Opolanie, Górnoślązacy, którzy pochowani we własnej ziemi /i wcale nie tak dawno/ dziś już nawet nie mają swoich grobów. Prezydenci miasta, znamienitsi obywatele, rajcy miejscy, kupcy, urzędnicy, duchowni itd. Pochowani zostali na cmentarzu przy ul. Wrocławskiej w Opolu.
Wszyscy oni posiadali jednak jedną zasadniczą skazę – byli nie tylko tubylcami ale także niemcami tak jak i cała Opolszczyzna była niemiecka przez paręset lat. W latach 60 ubiegłego wieku zrównano z ziemią cześć cmentarza na którym pochowani byli ważni obywatele miasta i na jego miejscu władza ludowa postawiła kino o nazwie „Stylowe” / a w późniejszym czasie dyskotekę / oraz urządzono skwerek z huśtawkami dla dzieci. „Odzyskane” w ten sposób nagrobki i elementy grobowców uzyto do przedłużenia muru granicznego pomiędzy ówczesną Zielenią Miejską a inną częścią tego samego cmentarza z którego na zdjęciach przedstawiam kaplicę cmentarną. W innej części tego samego cmentarza jeszcze pod koniec lat 80 znajdowały się resztki monumentalnych grobowców z XVIII i XIX w. Dziś jest tam placyk z ławeczką. Wszelkie próby ratowania najstarszych zabytków cmentarnych spełzły na niczym. Najprostsza i przemawiająca do wyobraźni ksiega historii zostałą bezpowrotnie zamknięta. Dziś jak i przed wielu laty bochaterskim /przez "ch"/ historykom bliżej do cmentarza Orląt Lwowskich czy cmenatarza na Rossie niż było do prób ratowania rodzimych nekropolii. Jest i dobra strona tej historii - nikt nie musi stać pod cmentarzem z bierać datków na ratowanie zabytków sztuki sakralnej.
Pisałem w latach 80 o hipokryzji i laniu krokodylich łez nad zniszczonymi nagrobkami we Francji a o własną pamięć i własne nekropolie zadbać nie potrafimy.
Filozofia była następująca: to był cmentarz poniemiecki – czytaj można szabrować ile się chce i kto chce. Dziś z dawnego cmentarza nie pozostało prawie nic i o żadnym odtworzeniu czegokolwiek nie może być mowy. Przyznaję że ok. 10 lat temu wybudowano i wyremontowano ok. 20 m. alejki cmentarnej i na tym koniec. Inne opolskie cmentarze „poniemieckie” są w równie rewelacyjnym stanie.
O cmentarzach żydowskim lub muszkieterów nie wspomnę gdyż są zagospodarowane przez rodzimych drobnych pijaczków a i sami opolanie nie bardzo umieli by wskazać ich lokalizacje.
Zmartwychwstania nie będzie...........