piątek, 16 marca 2018

POLSKA MASAKRA ENDOSKOPEM

GDAŃSK-OPOLE  -  Rok VII  -  Nr 17 (1012)


- Świat według Leszka






Odcinek 1 - czyli - piszę scenariusz.


       Ponieważ ostatnio komentowanie wydarzeń politycznych stało się zajęciem tyleż denerwującym co i bezcelowym (przypomina rzucanie grochem o ścianę), postanowiłem zająć się czymś bardziej produktywnym. Przedstawiam więc propozycję scenariusza polskiego horroru.


       Może któregoś reżysera zaciekawi, a może nawet zainspiruje poniższy scenariusz.

- Tytuł filmu - "POLSKA MASAKRA ENDOSKOPEM"
- Scenariusz - LESZEK KOWALIKOWSKI
- Na podstawie - osobiste doświadczenia organoleptyczne.
- Główny bohater - człowiek przeciętny, w podeszłym wieku, od dzieciństwa cierpiący na chroniczne zapalenie zatok na tle alergicznym.



       Akcja filmu zaczyna się w momencie, gdy w wyniku rutynowego badania krwi lekarz rodzinny znalazł jakieś niepokojące oznaki.

       -------------------------------------------------------------

       SCENA 1

       (L- lekarz rodzinny) - Panie Leszku, wyniki są niepokojące. Niezbędne w tym wypadku jest wykonanie badań endoskopowych. W pierwszej kolejności, w trybie pilnym proszę wykonać kolonoskopię. Potem potrzebne będą też wyniki gastroskopii.

       (J - ja) - A nie można by tego uniknąć?

       (Gastroskopię już kiedyś "przeszedłem" i nie było takie straszne. Właściwie to nic nie poczułem. Kolonoskopia to była dla mnie nowość.)

       (L) - Niestety nie. Kolonoskopia jest niezbędna, gdyż podejrzewam coś brzydkiego.

       (Trudno, lekarz wie lepiej. Siadam do telefonu - najbliższe terminy tego typu badań dostępne z łaski NFZ - 3 miesiące. Lekarz nie chce słyszeć o zwłoce.)

       (L) - Panie Leszku, za trzy miesiące to już może być pozamiatane.

       SCENA 2

       (Trudno - sięgam do kabzy, wysupłuję ostatnie cztery stówy i rejestruję się na prywatne badania. Sensacji nie było, można przeżyć. Zdobyłem nowe doświadczenie i wiedzę. Wiem teraz jak się czuje żaba, którą będąc pacholęciem nadymałem za pomocą słomki.)

       (L - ogląda wyniki kolonoskopii) - Panie Leszku, dobra wiadomość - wszystko jest w porządku. Mój czarny scenariusz - na szczęście - nie znalazł żadnego uzasadnienia. Z tej strony jest Pan zdrowy.

       (J) - To mogę iść do domu?!!!!

       (L) - Niestety nie. Ten wynik mówi o tym, że przyczyn trzeba szukać od góry.

       (J) - OK. Gastroskopię już miałem, nie boję się. Mam już zaklepany termin (krótki i o dziwo - na NFZ!) badania.

       TERAZ CZAS NA PRZERWĘ, CZY MOŻE ANTRAKT.

       Muszę wyjaśnić na czy polega ta trwająca od dzieciństwa dolegliwość. Jestem alergikiem. Jednak - jak wszystko u mnie - nietypowym.

       Jestem uczulony na dobre jedzenie. Nie ważne czy tłuste, czy jarskie - jeżeli mi smakuje, to w połowie jedzenia muszę przerwać, gdyż, powiedzmy delikatnie, pojawia się katar. Muszę wstać od stołu by zaoszczędzić współbiesiadnikom nieestetycznego widoku. Z tego samego powodu od wielu lat nie mogę sie tak na prawdę urżnąć - czyli upić. Bimbru czy innych wynalazków mój organizm nie znosi - a trunki, które mi smakują, powodują ten sam efekt co pyszny obiad. Ten kuriozalny objaw pojawia się również w sytuacjach stresowych.

       Proszę więc sobie wyobrazić sytuację stresową - ktoś wpycha wam kawał drutu w gardło. U mnie natychmiast z zatok zaczyna coś ściekać do gardła. A spróbuj to odkaszlnąć lub przełknąć ze sporych rozmiarów drutem w gardle.

       Ale jak wspomniałem, poprzednie badania gastroskopowe pamiętałem jako coś nietypowego, acz nie całkiem przykrego. To walę do szpitala - a co, dam radę.

       SCENA 3 - KULMINACYJNA

       Melduję się w sekretariacie. Dostaję numerek 3. Fajnie, myślę sobie, nie będę długo czekał. Jednak słowa miłej pani sekretarki zaraz gaszą mój optymizm.

       - Bardzo państwa przepraszamy, ale wczoraj nastąpiła awaria autoklawu do sterylizacji endoskopów. Co prawda, mamy kilka gotowych do użycia, więc może kilku z was się na nie załapie. Drugi problem to ten, że zachorowała pani doktor, która miała przeprowadzić te badania. Mamy zastępstwo, ale pan doktor ma w tej chwili wykłady, które skończą się za pół godziny.

       OK, poczekam. Pół godziny to przecież nie wieczność. Jednak te "pół godziny" trwało całą godzinę. W końcu przychodzi pan doktor otoczony wianuszkiem studentów. Wtedy dowiedziałem się, że na wszystkich wydziałach uczelni są grupy z angielskim językiem wykładowym. Brawo! Dzięki temu absolwentom uczelni łatwiej będzie uzyskać pracę za granicą!

       Jednak chyba miałem tego dnia szczęście. Nie było nikogo z numerkiem niższym niż moje 3. Wchodzę więc do gabinetu. Pan doktor rozmawia ze studentami (po angielsku). Trwa to kilka dobrych minut - ja cierpliwie czekam. W końcu studenci się rozchodzą. Zaraz się zacznie - myślę. Niestety, do pana doktora dzwoni telefon. Chcąc nie chcąc słyszę całą rozmowę.

       - Kochanie, przepraszam. Nie załatwiłem tych grzejników. Mam dzisiaj urwanie głowy. Musiałem wziąć zastępstwo za chorą koleżankę. Czy załatwię? Może się uda, ale muszę jeszcze zostać, gdyż Basia ma obronę pracy. Słuchaj, mam pół godziny - a pacjentów z jedenastu.

       Kończy rozmowę i zwraca się do pielęgniarek - "proszę pacjentowi założyć ustnik". Podchodzi pielęgniarka i mówi, że teraz dostanę znieczulenie. Pryska mi jakimś aerozolem w gardło. Smaczne nie było, ale piło się gorsze rzeczy.

       Pan doktor siada do komputera i wprowadza informację o swych zajęciach ze studentami. Mam chwilę czasu.

       W tym momencie zaczyna się HORROR! Gardło mi puchnie, nie mogę niczego przełknąć, ani odkaszlnąć. Zaczynam się dusić. Pielęgniarki próbują to zbagatelizować. Ale z trudem wyjaśniam im moją alergiczną przypadłość. Jedna z nich przyznaje, że ma to samo. Informuje, że na drugi raz mam zaznaczać, by badanie robić bez znieczulenie. Dobra, na drugi raz tak zrobię, ale teraz już nie panuję nad swoim ciałem. Pomimo protestów, zeskakuję z łóżka. Kucam na podłodze - duszę się.

       Lekarz się wkurzył:

 - "Panie, inni pacjenci czekają. Albo robimy zabieg, albo poczeka pan na korytarzu".

Wybiegam na korytarz. Ze mną jest coraz gorzej. Zataczam się od ściany do ściany. Co chwilę przysiad i próba odkaszlnięcia. Z nosa mi leci ciurkiem (ta cholerna alergia). W rękach pełno chusteczek wypełnionych po brzegi. Na całym piętrze żadnego kosza na śmieci. Wiem, bo to zatkane gardło miotało mnie po całym szpitalu.

       Później żałowałem jednego - żałowałem, że syn, który mnie tam przywiózł nie nagrał tego na telefonie. Gwarantuję, że na YOUTUBIE w godzinę miałaby kilka tysięcy lajków.

       W końcu jakoś mi powoli przechodzi. Tymi ciągłymi próbami odkaszlnięcia chyba spłukałem to całe znieczulenie. Mogłem spokojnie usiąść. Co prawda gardło boli, czuję pewien dyskomfort, jednak ciało już się uspokoiło i gotowe słuchać mych racjonalnych przekonywań.

       Tymczasem w gabinecie obsłużono pacjenta z numerkiem 4. Pani pielęgniarka otwiera drzwi i pyta czy jestem już gotowy.

       - Jestem, a co mam robić. Zresztą gorzej chyba już nie będzie.

       Wchodzę i słyszę od strony doktora (siedział przy komputerze, zwrócony do mnie plecami)

       - Proszę pacjentowi założyć ustnik.

       Pielęgniarka informuje go, że pacjent nie może zbyt długo leżeć z ustnikiem w gębie, gdyż ma problemy z zatokami. Lekarz chwilę coś jeszcze pisze i powtarza - "proszę założyć ustnik". Pielęgniarka podchodzi do mnie z ustnikiem i mruga znacząco - "poczekamy, aż do pana podejdzie".

       W końcu kładę się na lewym boku, pielęgniarka zakłada ustnik.

       W takiej pozycji usta, gardło i przełyk znajdują się w płaszczyźnie poziomej. Endoskop również powinien być w tej płaszczyźnie prowadzony przez lekarza. Ale by tak zrobić, lekarz musiałby się nieco pochylić. A przecież on miał dzisiaj fatalny dzień - nie ma czasu na głupstwa. Wprowadza więc (powinienem napisać - wpycha) szybko endoskop poprzez ustnik do gardła. Niestety, endoskop był uniesiony pod niewielkim kątem do owej płaszczyzny poziomej. Nie mógł więc trafić w światło przełyku.

       Poczułem mocne uderzenie w lewą - biorąc pod uwagę moją pozycję - dolną krawędź przełyku. Nie dość, że zabolało to jeszcze uruchomiło te odruchy, które ledwo przeżyłem przed kilkunastoma minutami.

       Zaczynam wydawać dziwne dźwięki. Trudno też jest mi zachować "nieruchomość" mego ciała. Ale pan doktor nie takie problemy pokonywał. Spieszy się, więc pcha ten endoskop z całych sił. Ja czuję, jak ten wąż szoruje mi po tej uderzonej i jeszcze bolącej krawędzi przełyku. Nie mogę się już opanować. Daję znaki by przerwał badanie. Na próżno.

       W końcu pielęgniarki na niego wrzasnęły - "Panie doktorze, proszę wyjąć endoskop! Nie możemy opanować pacjenta!"

       Wyjął. Skomentował tyko - "też miałem robioną gastroskopię i nic takiego się nie działo". Z obolałym gardłem zdołałem tylko odpowiedzieć - "widocznie Panu te badania przeprowadzał fachowiec".

       Wychodzę z gabinetu. Muszę poczekać chwilkę na wynik "badań". Po chwili otrzymałem go. Jedyne co tam przeczytałem, to dumę pana doktora z tego, że dotarł aż do dwunastnicy, niestety pacjent uniemożliwił mu przeprowadzenie badań.

KURTYNA

       Człowiek uczy się całe życie. Ja nauczyłem się, że takich badań nie przeprowadza się w szpitalach a szczególnie w szpitalach akademickich. Nikt tam nie ma czasu. Ponadto lekarze pełniąc swą zaszczytną posługę, spotykają się bez przerwy z naprawdę tragediami. Czyż więc takie banalne badania mogą zrobić na nich jakieś wrażenie? Dla nich to spacerek. A że pacjent to odbiera inaczej? Niech przyjdzie na oddział, to się dowie co znaczy cierpienie.

       Dziękuję - powtórzę te badania, ale w przychodni, gdzie mimo wszystko mam szansę na odczucie większej empatii od przeprowadzających badania.

       Dodatkowa wiedza jaką zdobyłem to ta, że w Polsce tego typu badania muszą odbywać się na "żywca" lub przy znieczuleniu miejscowym za pomocą jakiegoś sprayu, który może - ale nie musi - trafić w miejsce, które ma być znieczulone. Często trafia w miejsca, które przynoszą efekt podobny do moich doświadczeń. Za granicą znieczulenie ogólne jest standardem. Mogę z niego nie skorzystać, ale nie można mi go odmówić.

       Przychodnie czy gabinety prywatne, które przeprowadzają badania endoskopowe mają kontrakty z NFZ tylko na badania. Nie ma mowy o znieczuleniu.

       Szukając placówki, która po ludzku by mi zrobiła te badania zauważyłem różne podejścia do problemu. Część placówek nie bawi się w znieczulenie ogólne. Część robi je za dopłatą - cena od 150 zł do 300 zł. Pozostałe również oferują znieczulenie ogólne, ale jedynie jako całościowe, prywatne badanie którego koszt waha się między 500 a 600 zł.

       PS.

       W tej sytuacji nie dziwi mnie, że najbliższy możliwy (ze względów finansowych ) termin to 18 lipiec br. Na szczęście powtórzone badania krwi nie wykazały pogorszenia stanu zdrowia. Nastąpiła nawet lekka poprawa spowodowana przyjmowaniem leków. Jest więc szansa, że dożyję do tego czasu.

  




   







52 komentarze:

  1. W zamierzchłej przeszłości,za czasów PRL, gdzieś w latach 70- tych , gdzie tego rodzaju problemów nie było zostałam podejrzana 1. histerie, 2, nie wiadomocoboli.3. lambriozę. 4. gastryczne problemy?. Posadzono mnie w szpitalu przed lustrem i kazano mi łykać cienką rurke ,która się miała gdzieś tam dostać do moich wnętrzności. Łykałam pracowicie i nagle spojrzałam w lustro i dostałam ataku śmiechu ,rurka oczywiście "wypsnęła " mi się. Okazało się ,że jestem zdrowa jak byk wypuszczono ze szpital a po roku wycięli mi 43 kamienie. No nic - nie o tym mowa. W tym podłym PRL jednak nie było problemu z dostaniem się do lekarza. Czasy się mieniły i np , geriatra mojej Mamy był w gorszym stanie niż pacjentka.... Ja Wam naprawdę wspólczuje ,sobie myślę ,że mam luksus teraz....a proszę - NFZ mi mówi ,że dbają o mnie, żeby mnie Holendrzy nie wydutkali...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja wiem. Albo zaraz dostanę parę tradycyjnych kopów, albo od razu parę komuchów. Leszek, współczuję Ci, bo współczuję każdemu cierpiącemu stworzeniu bożemu. Gastroskopie miałem trzy i wszystkie zniosłem źle, pomimo olbrzymich starań bardzo sympatycznej i empatycznej p. doktor. Ale ja o czym innym. O tym o czym napisałeś i co Cię wqrwia. W dyskusjach lub w "dyskusjach" (częściej) z Wami, niejednokrotnie wspominałem, że ja u siebie nie pisałem o niczym innym, jak tylko o dziadostwie, które sobie stworzyliśmy. Przynajmniej wydawaliśmy na to zgodę. I stąd i dlatego w odwecie jestem dla Was komuchem.
    Do rzeczy. Mija prawie 30 lat od obalenia tej wstrętnej komuny, która nas gnębiła niewiele dłużej. Słowami kluczowymi tych przemian, były człowiek, godność, szacunek, prawo, sprawiedliwość. I kilka innych podobnie dumnie brzmiących. Pomimo mojego współczucia, jednak muszę (bo się uduszę) dorzucić kilka słów i faktów na poparcie mojego komuszego, czyli nie do przyjęcia, widzenia spraw doczesnych. Otóż, zamiast zająć się rozwiązywaniem takich problemów, nasi jakże wielcy politycy (przy naszej aprobacie), zajmowali i zajmują się jeszcze ważniejszymi. Czyli reprywatyzacja, dekomunizacja, rozbiórki pomników i stawianie innych, lepszych, rozkopywanie grobów aby sprawdzić kto bohater, kto zdrajca. Kto lepszy, PO czy PiS? Nawet jedna z kilku zwykłych (?) katastrof samolotów zajmuje nam 8 lat świąt, rocznic, miesięcznic. Można by wymieniać jeszcze wiele tych arcyważnych problemów, ale miejsca mało. "W wyniku tych analiz, wychodzi taki realizm". Tak sobie poszperałem w sieci i udało mi się zebrać kilka sukcesów nowej, kapitalistycznej Polski. Umieramy o 5 lat wcześniej od pozostałych Europejczyków. Jesteśmy w czołówce w umieralności niemowląt. Zabijamy się na drogach tylko trochę w mniejszej liczbie niż Rumuni. Częściej też topimy się. I do tego mamy najmniejszą liczbę lekarzy na 1000 mieszkańców ( tylko 2,2. W Grecji 6,2). Z pielęgniarkami też nie szalejemy. Miejsce przedostatnie. Może dlatego właśnie nasze kobiety umierają na raka szyjki macicy, najczęściej w Europie? Mamy też najmniejsze szanse na wyleczenie i dostęp do nowoczesnych leków w leczeniu innych raków. My, przekazujący sobie codziennie miliony "znaków pokoju", mamy dostęp do 2 innowacyjnych metod leczenia. Holandia - 30, Hiszpania - 24. Tu wyprzedza nas też Rumunia - 6. Podobnie "dobrze" jest z wydatkami na leczenie cukrzycy (ostatnie miejsce). Mamy też największy odsetek śmieciowych umów pracy, a szczególnie wśród młodych (przyszłość więc jawi się jeszcze bardziej świetlana). Zgadnijcie gdzie jest najmniej pracy dla ludzi w wieku 55 - 64? A nie, nie zgadliście, nie u nas. Za nami jest jeszcze Grecja. W opłatach za pracę też nie jesteśmy najgorsi. Jeszcze mniej płacą w Rumunii i Bułgarii. Zasiłki dla bezrobotnych są u nas niższe niż minimum socjalne. Tu też zamykamy peleton. Największe podatki (powyżej średniej OECD) płacą gorzej zarabiający, ci bogatsi są poniżej średniej. Tak samo, czy podobnie ale zawsze w okolicach ogona jesteśmy w mieszkaniach (prawo do mieszkania jest jednym z podstawowych praw człowieka ), kosztach ich utrzymania, równouprawnieniu płci, bogactwie obywateli, także udziale PKB w produkcji światowej, zgromadzonych oszczędnościach, w kwocie wolnej od podatku (znowu ostatnie miejsce), zanieczyszczeniu powietrza (ostatnie). W nakładach na szkolnictwo wyższe i naukę, badania i rozwój, nie opuszczamy też swego przynależnego (?) ogona. Trasy szybkiego ruchu, te sławetne autostrady, które znamionują nasz "sukces", też dupa blada. Sam koniuszek ogona. Ale żeby nie było tylko tych miejsc ostatnich, to dodam, że mamy też pierwsze. W liczbie prokuratorów i ...billboardów.
    I jesteśmy z tego cholernie dumni. A Ty jeszcze się dziwisz. Teraz za późno na żale. Teraz zagłosujemy znowu na PO. I tak do usranej .... .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po co od razu kopa. Jesteś po prostu nudny jak flaki z olejem i o niczym innym nie piszesz.
      Treść notki nie ma dla Ciebie żadnego znaczenia - gorzkie żale muszą być.

      Usuń
    2. Jurku, te pretensje też można snuć do wspomnianej śmierci... Zorganizuj (lub dołącz do) partię, ruchu społeczny, cokolwiek znaczącego. Może to się w nazwie nawiązywać do socjalizmu, komuchów lub czystej szlachetności - etykieta jest bez znaczenia. Tylko daj nam cień szansy uwierzenia, że poparcie twego programu zmieni na lepsze to, co krytykujesz, a nie nauczaj nas ze PiS i PO to to samo, bo jednako ci się nie podobają...

      Usuń
    3. Piotr, Tetryk. Nie spodziewałem się innych odpowiedzi. Niestety. Właśnie jednak odniosłem się do treści notki i w pierwszych słowach wyraziłem Leszkowi szczere współczucie w cierpieniu. Ale jest pytanie. Dlaczego tak się dzieje? Bo lekarz zmęczony, bo ch.. zwykły? To nie są niestety odosobnione przypadki i nie tylko w służbie zdrowia. W końcu do cholery, wartości chrześcijańskie podobno, opanowały niemal całe nasze życie. Od narodzin, do śmierci. Ja mam serdecznie dość tej pieprzonej obłudy. Zdziwisz się, ale jestem wierzący i może dlatego zadaję takie pytania. Cały czas odbywa się płacz i lament nad naszym krajem. Przecież do takiego stanu nie doprowadziło nas PiS przez ostatnie dwa lata. To się działo latami i podałem tylko efekty tych działań. Raczej ich braku. Nie ma się czym chwalić. Jesteśmy na szarym końcu w Europie w każdej bez wyjątku dziedzinie, dotyczącej nas, obywateli. Bez przyczyny? Dla mnie też jest to nudne takie dopytywanie się, dlaczego z zadowoleniem drepczemy w miejscu i marnujemy czas na pierdoły pseudo historyczne i pseudo patriotyczne.
      A nie wiem czy zauważyliście jedno ze zdjęć, za pomocą którego, Leszek pyta, dlaczego rura, a nie kamera? A o to ja się pytałem pośrednio w swoim komentarzu, dając przykłady naszych osiągnięć w zakresie godności, szacunku, sprawiedliwości, dostępu do nowoczesnych terapii itd.. Z tym, że to są wartości prawdziwie chrześcijańskie i może nawet lewicowe. Dziwnie nam niedostępne.
      Resztę doczytajcie niżej u Wieśka, który załapał o co mi chodzi i w skrócie wyraził to jednym zdaniem: " No tak, ale tu trzeba by było, pracy by coś zmienić,odmienić A to męczy wymaga wysiłku i rozumu.". Okazuje się, ze wqrwia to nie tylko mnie, A Was wqrwia to, że mnie to wqrwia.

      Usuń
    4. A przeczytałeś odpowiedź, czy tylko zauważyłeś?

      Usuń
    5. Jurek O.17 marca 2018 17:19
      A nie wiesz przypadkiem na którym to my miejscu, w świecie, w zakresie hipokryzji,tej co
      " W końcu do cholery, wartości chrześcijańskie podobno, opanowały niemal całe nasze życie. Od narodzin, do śmierci"
      Na dziś PIS wraz z hierarchami KrK biją się w tej mierze o "palmę pierwszeństwa"choć ci drudzy maja kolosalną przewagę wypracowaną przez setki lat.
      Gdy im się to już kupy dupy nie trzyma, stosują środek uniwersalny nazwany "wiarą" Czyli "prawdy" absolutnej

      Usuń
    6. Wiesiek, w tej konkurencji, to nie mamy sobie równych. To jest właśnie przyczyna naszych klęsk narodowych. Ja już się trochę gubię ze starości, ale może ktoś mi podpowie, czy istnieje jakiś kraj z przewagą wiary katolickiej, który jest bogaty i prawy jednocześnie?
      A to tylko na potwierdzenie wielkiej miłości, jaka nas osacza. ;) Łaskawca, do k...y n...y.

      Usuń
    7. Jurku - chyba 90% tego co piszesz to święta prawda. Jednak jak zapewne wiesz, łyżka dziegciu dokumentnie może zepsuć beczkę miodu.
      Powiedz mi, jaka naukę wyciągnie przeciętny czytelnik bloga? On to wszystko już wie! Najwyżej upewni się, że nie jest sam. I to jest absolutnie wszystko, żadnej dodatkowej wiedzy nie nabędzie.
      Mam do Ciebie prośbę (większość komentatorów lepiej lub gorzej to czyni) - Po szczegółowym badaniu zawsze przychodzi czas na diagnozę. To możemy robić wszyscy. Natomiast mało komu udaje się wymyślić skuteczną terapię. Dlatego juz na podawanie terapii nie nalegam. Często jakiś jej zarys wynika z dyskusji - o ile dyskusja nie zaczyna i kończy sie wyłącznie na narzekaniu.
      Dziękuję za empatię w związku z mymi medycznymi potyczkami.

      Usuń
    8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    9. Leszek. Dziwna uwaga na blogu wyświęcającym absolutnie i do końca partię PO lub jej przyjaciół z konserwy prawicowej, udających liberałów. Partię, która nawet się nie zająknęła o swoich przewinieniach. I nawet taka myśl jest niedopuszczalna tutaj. I z tego wynikają następne moje zarzuty. Partię, która wprowadziła na pokoje Kaczyńskiego. Partię, która w tym nie widzi nic niestosownego. Partię, która nie zamierza niczego zmieniać, oprócz stołków. Myślę, że tyle wystarczy, bo absolutnie nie chodzi mi to, aby podnieść Ci ciśnienie. Ale możliwe jest, że zawiera się tam, pomysł na terapię. Trzymaj się w zdrowiu. Powodzenia i pozdrawiam.

      Usuń
    10. Panie Jurku !!! Zdarza się Panu, że czasami napisze Pan kilka rozsądnych zdań w swoich komentarzach, ale zaraz przy tym sam Pan psuje tego efekt - pisząc zdania wyklucząjące poprzedni sens tych zdań. W sumie - wychodzi taki jakiś "misz - masz", który trudno strawić. Robi to wrażenie, ze przeczytał Pan różne komentarze na różnych blogach i z tej "papki" usiłuje Pan ulepić jakieś własne teorie. Ot , taki Szymon (Symeon) Słupnik z Pana - niech Pan zajrzy do Wikipedii, kto to był i co głosił. Aby nie było pomyłek, bo owych Słupników było aż dwóch - Symeon Młodszy i Symeon Starszy - mam tu na myśli Szymona z Sis, na pograniczu ówczesnej Cylicji i Syrii, który ponoć 42 lata wegetował w swojej chatynce zbudowanej na słup[ie. Czyli ów Szymon oderwał się całkowicie od rzeczywistości i tkwił na tym słupie wierząc tylko w to co sam sobie wymyślił. Pan tutaj też ciska gromy albo kąśliwe uwagi pod adresem zwolenników PO, odkrywając przy tym rzecz znaną od zarania powstania tej partii, że jest ona tak samo prawicowa jak PiS - jeżeli idzie o tzw. "fundamenta ideologiczne". Ależ nikt temu nie przeczy - to za czasów niesławnej pamięci AWS-u i Maniusia Krzaklewskiego powstały te partie. Jak to mówią - "jednego dnia i z jednego pnia" - wyrosły i zaraz "na pniu" się pięknie podzieliły, aby "ciemny lud" miał "wybór". Ktoś tam - gdzieś tam, miał "łeb" nie od parady, tworząc taki "twór" partyjny. Masz Polaku wybór - na prawo, albo jeszcze bardziej na prawo, tylko uchowaj Panie Boże w lewo lub w "rozkroku politycznym" - czyli liberalnie. I tak "TRWAMAĆ. TROCHĘ TEŻ TO PRZYPOMINA ZABAWĘ W "DOBREGO" I "ZŁEGO" POLICJANTA. No ale polityka ma to do siebie, że "wyłazi - jak te "szydło" z worka i jawi nam się w całej swojej "krasie" lub brzydocie. Co nam Polakom się "jawi" - sam Pan widzi, leziemy dobrowolnie w bagno, co się zapewne skumuluje w przeciągu dwóch-trzech najbliższych lat. Pożyjemy - zobaczymy ! Krytykując tak zawzięcie czytelników i komentatorów na tym blogu, mógł by Pan przytoczyć swoje własne sukcesy i dokonania - pewnie ma ich Pan bez liku. No to "sruuuu....." - jak powiadają młodzi, niech nam Pan przytoczy coś i zaimponuje - czego to chwalebnego Pan dokonał w dziedzinie polityki, co by Pana upoważniało być owym "biblijnym" Szymonem Słupnikiem. Nie wiem jak inni - ale ja bym chętnie poczytał. Pozdrawiam !!!

      Usuń
    11. A czy mogę się dowiedzieć dlaczego moja odpowiedź do Sobiepana gdzieś znikła, skoro widnieje nadal w zakładce "najnowsze komentarze"?. "...przychodniach,poradn... - 18.03.2018 - Ultra
      Sobiepan. Jeżeli Pan nie rozumie o czym mówię, to ... - 18.03.2018 - Jurek O.
      Andrzej Art Klater !!!! Hmmmmmm......hmmmmm..."

      Usuń
    12. Jurek O - A czy mogę się dowiedzieć dlaczego moja odpowiedź do Sobiepana gdzieś znikła
      Ależ oczywiście. Na tym blogu są admini, którzy sobie coś tam usuwają wg. własnego uznania.

      Usuń
    13. No to w takim razie życzę owocnych obrad ...gastryczno ogródkowych. Raczej nie dopytuj o prawdę, bo brzmi to fałszywie. A teraz usuwaj i cenzuruj.

      Usuń
    14. To na koniec przypomnę sentencję, która ma być myślą przewodnią Waszego bloga. "Przes­tańcie na­zywać błędem to, co jest prze­ciwieństwem waszej praw­dy, a prawdą to, co jest prze­ciwieństwem błędu". Antoine de Saint-Exupéry

      Usuń
    15. I jeszcze dodam usunięty wywiad , w którym jest taki fragment, który chyba najbardziej wkurzył Piotra. "Złości mnie w Nowoczesnej i PO, że w tego rodzaju sytuacjach oni zawsze starają się stanąć z boku, że to nie oni, niech ten prąd przepłynie. Jak rośnie polski buc, to oni ustępują. Popiskując trochę. A trzeba stanąć do walki!"

      Usuń
    16. Sobiepan, odpowiedziałem Panu, ale Piotr to usunął. Nie będę się powtarzał, ale jest jeden problem. Otóż pisze Pan do mnie, "Krytykując tak zawzięcie czytelników i komentatorów na tym blogu, mógł by Pan przytoczyć swoje własne sukcesy i dokonania...". Ani jednym słowem nie skrytykowałem nikogo z komentatorów, ani autorów. Proszę uważniej czytać. Krytykuję tylko i dopytuję się, co dalej po PiS. Krytykuję brak reakcji PO. Jeżeli to obraża miłośników tej partii, to trudno. Ja nie mam na to wpływu. Porównywanie mnie i domaganie się ode mnie "moich dokonań" na tym polu, jest delikatnie mówiąc, żałosne.

      Usuń
    17. Panie Jurku !!!! Zanadto się Pan "unasza" i zupełnie niepotrzebnie robi się Pan zgryźliwym. Jak Pan ma ambicje być "politykiem" i porywać "naród" do wiekopomnych czynów, to nie tędy droga. Nie wiem co tam Pan napisał do mnie, ale pewnie coś "mocnego" według Pana mniemania - skoro Piotr użył nożyczek, co tez Pana jak gdyby zdenerwowało. I to są te Pana urojenia - dlatego nazwałem Pana Szymonem Słupnikiem. Otóż Piotr lub Leszek - jako właściciele tego bloga mają takie "zbójeckie prawo", że mogą używać nożyczek cenzorskich. Ani Pan, ani ja - takiego prawa nie mamy. Bywało, że też się poprztykałem z Piotrem - co jest w takich sytuacjach raczej normalne, ale Pan zaczyna grać tu rolę obrażonej primadonny, mimo, że primadonną Pan nie jest - ot i cała prawda. Ma Pan nawet pretensje, że my tu sobie czasami o dolegliwościach gastrycznych pogadamy - zamiast od rana do wieczora o polityce i to koniecznie w taki sposób, aby Pana to satysfakcjonowało. No i jak tu nie nazwać Pana Szymonem Słupnikiem ???!!! Ten też siedział na tym swoim słupie i uważał, że "z wysoka" widzi lepiej. To jest ta trzecia prawda księdza Tischnera. Nie każdy uwielbia zajmować się tylko polityka , lepiej robić sobie przerwy w oglądaniu tego spektaklu, bo łatwo można od tego zupełnie zdziwaczeć, czyli jak to mówią młodzi - ześwirować. A Panu mogę jedynie doradzić - jak Pan chce być od zaraz "sławny politycznie", to niech Pan - tak jak np.pan Frasyniuk - popchnie jakiegoś policjanta na wiecu z kamerami, albo przesiedzi noc na komisariacie i już Pan będzie miał "polityczny życiorys". Pankaczyński przespał, kiedy szeregowy generał ogłaszał "stan wojenny" a innych internowano. Dzisiaj bije głowa w ścianę - ale nie potrafi zawrócić historii. Tedy niech Pan nas tak nie poucza i nie karci za "bezczynność" - my tam już swoje "izmy" przeżyliśmy - czas na Pana młodziaka politycznego, mniej gadać - więcej czynić. A ten Szymon Słupnik nie zawsze był nawiedzony - czasami złaził z tego swojego słupa, aby się wysikać - co wydaje się tez normalne - prawda ???

      Usuń
    18. Panie Jurku !!!! :-)))))) Porównując datę i godzinę pisania naszych tekstów - powyżej - widzę, że niemal o tej samej godzinie nawiedzały nas myśli "polityczne". Znaczyło by to, ze "politycznie" to my "dwaj" tak bardzo nie odstajemy od siebie - jak Pan wieszczy. Może widzimy świat w trochę innych kolorach, ale i tak wszystko sprowadza się do tego, ze polityka, to wyjątkowo wredne zajecie. Gdzie by się nie poruszyć - idzie się nadziać. Dlatego - całkiem niedawno - napisałem tu na blogu Piotra i Leszka, że niektórzy nasi politycy powinni najpierw myśleć a po tym mówić - nigdy zaś czynić odwrotnie, bo skutek bywa opłakany. Ten nasz nowy "polityczny obyczaj" przeniósł się cichaczem aż za Wielką Wodę - na pewno słyszał Pan. Pewien Sekretarz Stanu na pewnym przyjęciu nazwał swojego pryncypała "głupkiem". Skutek był natychmiastowy - ów Sekretarz Stanu już nim nie jest. Natychmiast w "światowych mediach" zawrzało i gadające głowy spekulują przed kamerami - kto był a kto nie był "głupkiem", albo który z nich był tym większym głupkiem, a który ździebko mniejszym. Jak Pan z tego widzi, trzeba zawsze najpierw pomyśleć. A u nas.....dokładnie tak samo. No więc czasem warto sobie wygodnie zasiąść w fotelu i patrzeć w telewizor - kto tam kogo czym nazwie - skutki bywają prawie takie same. Wystarczy IM nie przeszkadzać - pożerają się sami. Bilans zrobi się przy wyborach - chyba, że chce Pan być od zaraz panem Frasyniukiem. Albo taki Panpetru - zbyt dużo gadał i już nie gada. Jeszcze bym wspomniał "ser" Richarda - ten to dopiero wygadywał "kocopały" i nagle......absolutna cisza - wywiało go z telewizorni. Wniosek nasuwa się taki - czasami warto popatrzyć i poczekać - samo się uklepie. No ale - jeżeli ma pan taki "wyrywny" charakter to ma Pan okazję - na najbliższej "dziesiętnicy" będą ogłaszać "prawdę" - niech no Pan ustawi się gdzieś w pobliżu kamer i "zawrzaśnie", to co panprezes Nikodem Dyzma zawrzasnął - jak był w cyrku warszawskim...."a g....no" - sława murowana !!!!!

      Usuń
  3. Jurek O.16 marca 2018 22:36
    Wieki temu sąsiedzi /obojętnie przychylni czy nie /powiadali "Polnisze wirszaft"
    My zamiast zastanowić się dlaczego tak powiadają i dążyć do tego "by nie powiadali" 'wytłumaczyliśmy sobie"obrażeni oczywiście, jako
    "usprawiedliwiania napaści na Polskę i traktowania Polaków jako mniej wartościowych ludzi"
    Dzis cała Unia, ba, świat nam powiada "źle się bawicie" a my zamiast zastanowić się dlaczego mają o nas takie opinie obrażamy się, na cały świat, bo nam duma narodowa, na to nie pozwala
    My ,to znaczy suweren, bo rządzący doskonale wiedzą, co i dlaczego robią w buca "suwerena" a zachwycony słowami i symboliką, suweren
    " czują się kimś, wyszli z marginesu, czują się wreszcie pełnoprawnymi obywatelami-Polakami, gdy nie tak dawno byli roszczeniową hołotą bez wykształcenia"./jak powiada Romskey's blog wart przeczytania/
    Zachwycony mimo iz mu się po łbach kołacze, jeszcze babcine
    "“Jeśli jedna osoba mówi Ci, że jesteś pijany - możesz to zignorować. Jeśli mówią Ci to dwie osoby, zacznij się niepokoić. Jeśli powiedzą Ci to trzy osoby, to idź do domu i połóż się do łóżka”!
    No tak, ale tu trzeba by było, pracy by coś zmienić,odmienić A to męczy wymaga wysiłku i rozumu.
    Wiec lepiej się obrażać i "nabzdyczać" Bo nadepnęli nam na HONOR
    Czyli, drogi Jurku To nie zaczęło się od "tych z PO" Trza w historie zaglądnąć!!
    PS
    Oby było "z głównym nurtem "i na temat
    Coraz bardziej, po licznych spotkaniach ze "służbą zdrowia" /nie służbą," dla chorych"/myśl mnie taka nawiedza
    "Trza" mieć cholerne i to żołnierskie szczęście by z ich rąk/ niekiedy/ ujść cało.
    I tak, jak do poruszania się po zatłoczonej jezdni czy autostradzie "oczy i uszy mieć dookoła"posługiwać się "ograniczonym zaufaniem" sprawdzać lekarzy u innych specjalistów/ja wiem to wymaga niekiedy kasy ale "trumny nie mają kieszeni"/ i posługiwać się rozumem.
    I to by było na tyle i "w tem temacie" zanim Leszek zamknie dyskusję, jak Piotr, zakażony przez prok Piotrowicza/którego oczywiście potępia/
    Kto przeciw, kto za ? Nie widzę, nie słyszę ! Zamykam dyskusję !.

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj Leszku !!!! Doskonale Cię rozumiem i Twoje przeżycia w momencie "łykania rury" - czyli czegoś co nie wiadomo dlaczego nazywają endoskopem. Około 25 lat temu tez "łykałem rurę" bo takie dwie "urocze lekarki" orzekły, uprzednio, że mam chorobę wrzodową żołądka. Przez dwa lata łykałem niepotrzebnie wszelkie możliwe piguły i mikstury "na wrzody", których NIGDY nie miałem. Dopiero kiedy mną się zajął "prawdziwy lekarz" - zostałem wyleczony w przeciągu mniej więcej 28 dni. Ale "rurę" musiałem jednak połknąć. Okazało się, ze mam "helicobacter pylori" - czyli taka bakterię, która niszczy śluzówkę żołądka - co z kolei powoduje piekielne bóle po spożyciu każdego posiłku (kwasy żołądkowe). Wyleczono mnie antybiotykiem o nazwie "augmentin". Po wyjściu ze szpitala, wygłosiłem obydwu młodym lekarkom dłuższe przemówienie w wyniku czego doznały one "spazmów" a nawet się popłakały. Podobno używałem bardzo wulgarnych określeń ich zawodu i umiejętności zawodowych. Też byś tak zrobił, gdyby Ci "na ten naprzykład" ktoś kazał łykać "balsam Szostakowskiego" albo jeszcze inne "specjały". Niech tam - "było - minęło", ale odtąd wiem, co to jest "połykanie rury". Wracając do rzeczy !!! MUSISZ ustalić z jakimś lekarzem-alergikiem, CO powoduje, ze cierpisz na AZBSN (alergiczne zapalenie błony śluzowej nosa0 lub alergiczne zapalenie zatok. To COŚ, może okazać się prozaicznie proste, np. uczulenie na składniki niektórych lekarstw. Często występuje to, jeżeli łykany codziennie lekarstwa na rozrzedzenie krwi (Xarellto, Pradaxa, Polcard). Ja miałem kłopoty podobne do Twoich, kiedy zmieniono mi lek Xarellto na Pradaxa - bylem lekko uczulony na Pradaxę. Wystarczyło obniżyć zawartość leku z Pradaxa 150 mg na Pradaxa 110 mg i brać to cholerstwo PO posiłku a nie PRZED. Ale z alergikami to różnie bywa - możesz być uczulony na pyłki kwiatowe, wyroby z plastiku, a nawet na sierść kota lub psa. Pewien mój znajomy przywiózł sobie z Turcji dwa dywaniki "perskie", jakie często rozkładamy sobie przy łóżku - wykonane z wełny owczej. Okazały się "wysoko - alergiczne". I teraz uwaga Leszku - zrób sobie inwentaryzację tego co codziennie zjadasz - tam jest "alergenów" od cholery i trochę. Ja już od dawna nie kupuję polskich wędlin - zawierają całą "tablicę Mendelejewa" (te wszystkie ulepszacze i poprawiacze smaku i kwasowości), ponadto - obecnie do peklowania mies i wędlin używa się takiego Świństwa o nazwie azotyn sodu - zwanego też dla niepoznaki "solą peklową" - omijaj z daleka !!! Ja używam saletry potasowej. Ta saletrę wycofano z obiegu ponieważ niektórzy terroryści potrafią z niej zrobić środek wybuchowy czyli "bombę". Ale można ją jeszcze dostać w specjalistycznych sklepikach dla "zadymiarzy" czyli "wędzarników". Wiem, bo takiej używam. W dzisiejszych czasach wszystko nastawione jest "na zysk" - dlatego wiele wyrobów szpikuje się "ulepszaczami" aby towar zbyt szybko się nie psuł. Psuje się jednak od tego nasze zdrowie. Popatrz tylko na statystyki wzrostu zachorowań na choroby przewodu pokarmowego, wątroby, trzustki i wzrost zachorowań na nowotwory żołądka, jelit, wątroby i trzustki. Jest się czego bać !!! Do tego należy dodać PESTYCYDY wszechstronnie aplikowane przez sadowników (jabłka) i o dziwo ZIEMNIAKI. Aby upraw nie niszczyła "brunatna zaraza ziemniaczana" - polscy "farmerzy" opryskują pola ziemniaczane pestycydami. Dawniej stosowano zwyczajny "płodozmian" i ziemniaczki były smaczne. O tych poestycydach - wiem, co piszę, bo informacje mam prosto od rolników. Dzisiaj - najlepszym jabłkiem jest takie, które ma w środku "robala" - robal "pestycyda" się nie tknie i wie co robi. Zatem Leszku - kupuj tylko taka żywność, która ma "krótki życiorys" na opakowaniu - w rubryce "zawartość". Moze jeszcze coś dodam - jeżeli Ciebie ten temat zainteresuje !!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sobiepanie, zarówno Ty jak i Renia wspominacie o "połykaniu rury". Nie zauważyliście, że w Polsce postęp w medycynie poszedł tak daleko, że teraz pacjent już nie musi sam osobiście tej rury łykać. Teraz to pan/i doktor własnoręcznie rzeczoną rurę wpycha Ci do gardła. Jak sam łykałeś, może i dyskomfort był większy, ale krzywdy to sobie nie zrobiłeś. Teraz dyskomfort może trochę mniejszy - nie musisz się sam angażować w tortury zadawane twemu organizmowi - ale za to czy stanie ci się krzywda, czy nie - zależy wyłącznie od dyspozycji, humoru i doświadczenie lekarza.

      Usuń
    2. Leszku - ależ oczywiście - jest znaczny postęp w badaniach endoskopowych - także w Polsce. Przede wszystkim owa "rura" znacznie "schudła", co ułatwia jej "wtykanie". Nadto - może być zaopatrzona w końcówkę z minikamerą, co daje możliwość zarejestrowania obrazka na płytce DVD. Inna "końcówka" umożliwia pobranie wycinków chorej tkanki do badań histopatologicznych - co ma olbrzymie znaczenie w leczeniu wszelkich nowotworów. Mimo wszystko - łykanie tego ustrojstwa jest dość przykrym zabiegiem, czemu wcale się nie dziwię,często bowiem jest tak, ze "zwykłemu" pacjentowi pakują rurę do gardła bez znieczulenia. W tym samym gabinecie , ten sam lekarz, pracujący przecież na "państwowej aparaturze" - po "godzinach urzędowych", przyjmuje "pacjentów prywatnie" a wtedy "Francja-Elegancja". Ot - Polska - niestety, od wieków taka sama, tu zawsze są "równi i równiejsi" i taka mentalność "narodowa" jest w każdej dziedzinie naszego życia.

      Usuń
  5. Leszku - z konieczności musiałem trochę poskracać mój komentarz bo "kod HTML" nie przepuszcza więcej niż 4.ooo znaków. Miedzy innymi usunąłem zdanie, abyś temu "likarzowi" - co to do Ciebie po angielsku gadał dał ze dwa razy "po pysku" - może być jeszcze jeden raz ode mnie.On na pewno "ćwiczy" angielski - bo chce wyemigrować za większa kasą.A w ogóle - nie wiem czy zauważyłeś - odkąd nasz panpremier Mateusz zaczął przemawiać "po angielsku" - mamy same kłopty dyplomatyczne i takie tam "podśmiechujki" na forach internetowych. Z tym "likarzem" może być tak samo - unikaj takich jak zarazy ! Ja się leczę tylko u takich, którzy "po angielsku" "ani w ząb" - zawsze się z takim dogadasz czy on woli koniak, czy preferuje "whisky". No bo przy leczeniu, zawsze stosuj jakieś "smarowidło" - zaszkodzić nie zaszkodzi, przeważnie pomaga !!! Jestem od Ciebie "kilka roków" starszy, to wiem co mówię i to "po polsku"!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sobiepanie, dziękuję za dobre słowo i "dobre rady". Prowadziłem obserwacje moich alergicznych przypadłości. Podejrzewam, że to nie są jakieś konkretne czynniki. Na przykład - na obiad są żeberka w pysznym sosie. Jeżeli będę jadł powoli i skończę z uczuciem niedosytu - nic się nie dzieje. Jeżeli jednak będę te pyszności pałaszował i zjem tyle by poczuć, że zjadłem - natychmiast muszę uciekać od stołu by nie obrzydzać innym biesiadnikom obiadu widokiem "cieknącego nosa".
      Zdradzę jeszcze publicznie pewien intymny aspekt tej przypadłości - udany sex powoduje te same objawy.
      Prawdopodobnie uczulony jestem na przyjemności. I teraz mi powiedz jak unikać tych "alergenów"? Może i się da, ale czy warto wtedy jeszcze żyć?

      Usuń
    2. LESZKUUUUU ..... !!!!! - :-))))))))))))))))))))))) Wcale nie jest z Tobą tak źle jak to opisałes w swoim "scenariuszu". Powiedział bym, że wprost przeciwnie !!! Bo powiadasz, że masz jeszcze siły i ochotę na udany seks. TAK TRZYMAĆ !!! Natomiast - ku przestrodze - muszę Ci napisać, ze jeżeli "po tym" masz jakieś "alergiczne" objawy, to mogło by świadczyć, że jesteś uczulony na "partnerkę" - BYWA I TAK !!!! Weź no i zrób sobie jakiś "skok w bok" i obserwuj - co będzie potem. Jeżeli nie wystąpią objawy alergiczne - znaczy się, ze powinieneś zmienić partnerkę. Ja Cie tam - Boże broń - nie namawiam do jakiejś "rozwiązłości", ale każdy powinien dbać o swoje zdrowie - no co nie, jak tak. Grunt to zdrowie - każdy Ci powie.A tak miedzy nami - chłopami to Ci doradzę "domowa medycynę". Przegotuj sobie około 1 litra dobrej wody (czystej) i dodaj - jak wystygnie - szczyptę soli morskiej. Taka lekką solanką przepłukuj kilka razy dziennie swój "organ powonienia" - ale solidnie. Po tygodniu będziesz czul wszystkie zapachy świata a nawet trochę więcej. Broń Cię Boże, abyś do tej "irygacji" używał "solanki" w postaci wody morskiej z Zatoki Gdańskiej. Słona jest wprawdzie "w sam raz", ale te zawiesiny.... coś strasznego !!!
      Leszku - jak z ta "solanką" to całkiem poważnie piszę - pomaga w 98% przypadków. PO "irygacji" nosa - dobrze jest kropnąć sobie kielicha - wiadomo nie od dzisiaj, że alkohol paruje szybciej od wody - osuszy Ci wszystko. Powodzenia w kuracji !!!!!!!

      Usuń
    3. Sobiepanie

      Przychodzi facet do lekarza.
      - Panie doktorze. Od jakiegoś czasu po seksie słyszę w uszach jakieś gwizdy. Co to może być?
      - A ile lat pan ma?
      - 68
      - To czego pan chce! W tym wieku chciałby pan słyszeć oklaski?!!


      Oklasków co prawda dawno nie słyszałem, ale z całą mocą muszę podkreślić, że gwizdów jeszcze nie słyszę.

      Usuń
    4. Leszku ! Mój Boże....68 lat.... w tym wieku to ja.......No nie, nie będę tu pisał jak wodę nosiłem ze studni !!!!!

      Usuń
    5. Tak, masz rację Sobiepanie. W tym wieku to ja miałem 18 lat!!!

      Usuń
    6. :) i tak 68 dla mężczyzny to młodziej niż 64 dla kobiety

      Usuń
  6. Sobiepan Sobiepan17 marca 2018 14:01
    A ja wysoki blogerze " w żadnym trybie" ale "ad vocem"
    Jeśli już "od dawna nie kupuję polskich wędlin"
    Polecam najtańszy /tez taki mam/ za jedyne 69 zł
    "Tescoma Presto Szynkowar z termometrem" i sam sobie zrobisz wędliny lepsze niż sklepowe.Bedzie na święta jak znalazł.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wieśku :-))))) ja tam od ponad pol wieku parze szynkę w żeliwnym garnku od wewnątrz emaliowanym. Jestem więc "tradycjonalistą". Mam to tak "obcykane", że szynka prawie zawsze jest "w sam raz". Istotnym jest aby szynki NIE GOTOWAĆ tylko parzyć w temperaturze 75-80 stopni. Ważne tez są przyprawy i kolejność ich dodawania. Mam taka "normę" - 1 kg szynki = jedna godzina parzenia a po tym zanurzam szynkę w lodowatej wodzie aby z niej soki nie wyciekły. Z reguły wychodzi mi to dobrze, chyba, że mięso pochodzi z "hodowli ekspresowej" i nafaszerowane jest antybiotykami i hormonami wzrostu. Lepiej takiego nie tykać. Czasami udaje mi się nabyć mięsko - prosto na wsi u znajomych rolników, kiedy robią "świniobicie" dla siebie - TO JEST TO - zupełnie inaczej smakuje.

      Usuń
  7. Chyba, Leszku, mogę uważać się za szczęściarza, bo jako debiutant znieczulony ogólnie (czyt. znarkozowany)zniosłem to nadspodziewanie dobrze. Dodatkowym bonusem był fakt, że stół operacyjny był mym stołem biesiadnym z okazji 66 urodzin. Wprawdzie nie upiłem się, ale za to naćpałem za wszystkie czasy!!!
    serdeczności
    p.s. enteroskopię miałem czynioną po wielokroć (z powodu króla Ulcusa XII), natomiast kolonoskopię mogę mieć przeprowadzoną z nakazu sądowego; wiesz przecież, kogo przede wszystkim mam w dupie?!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po wygłoszeniu podobnego tekstu pewien bojar został skazany za rozpowszechnianie nieprawdziwych wiadomości o miejscu pobytu Najjaśniejszego Pana...

      Usuń
    2. Tetryk56 !!!!!!!!!!!!! Wspaniale !!!!!!!!!!!!!! Już sobie zapisuję do kajecika !!!!!!!!!!!

      Usuń
    3. Andrzej Art Klater !!!! Hmmmmmm......hmmmmmmmmmm.....mimo, że ten ktoś "nikczemnej" jest postury to jednak "dupsko" też musi być o odpowiednim "gabarycie" - inaczej będzie mu ciasnawo !

      Usuń
    4. Andrzeju, uważaj tylko by ten osobnik nie zaczął Ci się tam urządzać!!!!

      Usuń
    5. a ja wężykiem ... w kajeciku

      Usuń
  8. Notka jest dowodem na to,że w przychodniach,poradniach, szpitalach nie decydujemy o sobie, chociaż nasze ciało do nas należy. Lekarz powinien ustalić z chorym, jaki środek wybiera: pastylki, zastrzyki, spray, a tymczasem właściwie nawet odezwać się nie można. Ja ustaliłam, że dostanę pastylki przeciwbólowe i rozkurczowe, ale to było prywatnie, bo też jestem na spray uczulona.
    Alergia na przyjemności? To jesteś wyjątkowym facetem i wypada być z tego dumnym, a może i czerpać profity z tej jakże rzadkiej choroby.
    Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Na szczęście" moje dolegliwości są innego typu i nie trzeba mnie "sondować" co lub kogo mam pod sercem lub sprawdzać przez rurę kogo mam w zadku.
      Jak byłem o 50 kg młodszy miałem kłopoty gastryczne ale już tak się "przybadałem" to sondę żołądkową łykałem sam.
      U Leszka już się wszystko wyjaśniło co ma i gdzie i tylko musi uważać kto puka do drzwi o 6.oo rano.
      Szlachetne zdrowie nikt się .............. nie to nie to. Zdecydowanie wolę zasadził Dziadek Sobiepan rzepkę w ogrodzie............
      Pozdrawiam.
      ps.
      Ultro, mniemam, że na twojej ulicy wychodzi słoneczko.

      Usuń
    2. Piotrusiu !!!! :-)))))) Dziadkiem Sobiepanem to ja jestem dla moich wnucząt - O.K. ?????

      Usuń
    3. Ultro - też uważam, że jestem wyjątkowym facetem. Na dodatek słynę ze swej wrodzonej skromności.
      A tak poważnie, to już paru doktorów dzięki mnie zdobyło nowe doświadczenia. Dużo by o tym pisać, ale ta moja skromność ........

      Usuń
  9. Piotrze, wprawdzie leworęczna, ale jeszcze przyspawana do wyra, za to słońca w serduchu nie brakuje.
    Same serdeczności zasyłam

    OdpowiedzUsuń
  10. Z tej całej dyskusji mnie tu wynika, że panowie - owszem lubią ponarzekać ( ja zreszta coś ostatnio też,więc nie mam pretensji) ale ciągle mi też wynika, że my jako naród nie potrafimy korzystać ze zdobyczy i doświadczeń innych narodów. Jeśli chodzi o służbę zrowia..
    Przde wszystkim organizacja.
    To jest dla mnie nie do pojęcia.
    Byłam z mamą u lekarza ortopedy. Wizytę miała wynaconą na goż, jedenastą. Już od szóstej była w pogotowiu ,do wyjścia bo na ósma musi tam być . Szalenie się zziwiłam bo dla mnie jedenasta to jedenasta ,ale po awanturach i goroących dyskusjach i dla świętego spokoju poszłam z nią na 9.30. Cierpliwie odczekałam do jedenastej, Nic się nie stało - do gabinetu p. doktora ktoś bez przerwy właził " na chwileczke" i w końcu już mnie trfiło dokładnie jak się okazało ,że u pani pielęgniarki jest jeszcze jedna lista , na któą trzeba się było zapisać zaraz po przyjściu...Ja jestem pyskata i raczej mało uprzejma w podbramkwoych sytuacjach i zrobiłam pokzaową awanture, ktoa dałą mniej więcej pozytywny wynik bo mama została przyjęta.. Ja nie wiem kto takie zamieszanie robi i po co...Tak sobie myśłę, że jak nie wiadomo o co chodzi to chodzi o kasę. W trakcie awantury dowiedziałam się ,że są DWIE listy - jedna dla oczekujących porady, druga co to tylko po leki....
    Byłam z koleżanką u jej lekarza domowego - ona z zapaleniem oskrzeli ,temperaturą i wogółe. Pani doktor w nie lepszym stanie ale ... złapał mnie zdziw okrutny. Była zarejestrowana, zgłoszona telefonicznie. Musiała isć do pani pielęgniarki ,która wypisała jej numerek i kolejkę oczekiwania...Po odczekaniu swojego ( już nie wspomnę, że miała wyznaczony termin na godzinę) pani doktor zbadałą ,wypisałą receptę, i koleżanka z tą recepta do pielgniarki , pielegniarka przybiła pieczake i po odczekaniu jeszcze paru chorych z powrtem do pani doktor co by podpisała receptę. Patrzyłam na to jak na horror jakiś Mnie się to w głowie nie mieści..Ja wiem ,ja mieszkam w normalnym kraju panie Jurku O . W tym normalnym kraju sprawa wizyty wygląa tak ,że ja sobie dzwonię do,zamawiam wizytę, wyznacza mi pan doktor dzień i godzz i ew. jest pośłiz do 10 minut bo być może pacjent przzede mna zajął troszkę więcej czasu. Ewentualnie. To samo jest z badaniami u specjalistów - mam wyznacony termin na gozine i dzień i w tym czasie jestem przyjęta.
    Owszem - płacę składki na ubezpieczenie zdrowotne (sama zego NFZ nie jest w stanie zrozumieć) tudzież eigenerisico geld ale w ramach tego mam komfort. Pan doktor w komputer wklepuje receptę, ja wolna jako ten ptaszek idę do apteki ,podaję moje imię nazwisko ( ja się ograniczam do daty urodzenia bo oni i tak nie przeczytją mojego nazwiska) odbieram lek, chowam to torebki i wychozę - nie płacę za lek. I mogę akurat być biedna jak mysz kościelna - lek dostanę bez względu na to jak wygląda mój portfel. Nie mam sytuacji ,że teraz tego leku nie wezmę ,bo akurat mnie ziś nie stać...
    Ja nie twierdzę ,że ten system jest idealny ale organizacja panie dziejku ,organizacja to jest pół skukcesu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Renato - w pełni zgadzam się z Panią, ale "polski bałagan" wynika z naszej narodowej mentalności _ "jakoś to będzie - ksiądz i tak przyjdzie po kolędzie"..Proszę mi wskazać w której polskiej szkole uczą zasad organizacji pracy lub zasad organizacji zarządzania !!! Polak od wieków tylko improwizuje, najczęściej - na ostatnią chwilę. No i mamy jeszcze druga przywarę - słomiany ogień lub słomiany zapał.

      Usuń
    2. Sobiepanie masz rację. Wszechobecne jakoś to będzie.
      Sejm nowelizuje nowelizację uchwały. Tego samego dnia poseł partii rządzącej indagowany przez dziennikarza, że przecież w tej nowelizacji są dziury, braki, sprzeczności czy niedorzeczności odpowiada:
      "Nowelizacja wchodzi w życie. będziemy się jej przyglądać. Gdyby coś złego się działo, wprowadzimy nowelizację".
      Za czasów komuny ktoś ogłosił powstanie polskiego programu badań kosmosu. Zapytany o szczegóły odpowiedział - "polecimy na Księżyc i na miejscu się rozejrzymy".

      A to Polska właśnie....

      Usuń
  11. "Pan doktor w komputer wklepuje receptę, ja wolna jako ten ptaszek idę do apteki ,podaję moje imię nazwisko ( ja się ograniczam do daty urodzenia bo oni i tak nie przeczytją mojego nazwiska) odbieram lek, chowam to torebki i wychozę - nie płacę za lek."
    Bo to sie nazywa zaufanie do poczucia uczciwości stron.
    Co w kraju nad Wisła nie jest praktykowane.Na takie postępowanie należałoby nałożyć kontrole od "panienek z NFZ" po wszystkie służby jawne tajne i obupłciowe.
    Bo my wychodzimy z założenia iz Polak potrafi, a z urodzenia złodziejem jest.
    I tak wykryto, wypisywanie recept na osoby uprawnione do darmowych leków,i ich "podwójną sprzedaż" sprzedaż hurtowa do hurtowni zagranicznych,podrobione recepty ect.Co by sie działo gdyby nasz "narodowy haker" wlazł do systemu
    Teraz bierze się średnio inteligentnego "kontrolera" który grzebiąc w papierach czegoś się tam doszuka.Tanio szybko i mając "dowody" na papierze A te z "kompa?" na to trzeba informatyka
    Tu jest Polska i my mamy i swoja dumę narodową" i metody, a wartości, w tym miłość do bliźniego swego rozciągniemy na calą Europe.
    My potrafimy jak mamy "dobrego" ministra
    "https://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/skazany-na-wyrok-jak-polskie-panstwo-osacza-lekarza-ktory-leczyl-ojca-zbigniewa/wjg4yg3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Własnie po to w "kraju nad Wisła" potrzebne sa "papiery" tj papierowe recepty, gdzie jest i data i podpis lekarza i pieczątka /wyraźna/ bo bez pieczątki ani rusz.Bo apteka "nie honoruje"
      No i do tego potężne archiwum, gdzie przechowywane sa recepty z kilkudziesięciu lat.Bo a rusz będą potrzebne.A po co to?
      A po to !!
      https://www.o2.pl/artykul/cba-w-domu-znanej-lekarki-zemsta-ziobry-za-smierc-ojca-5944917074670721a

      Usuń
  12. Właśnie panowie - zaufanie . Właśnie sławetny ZUS przysłał mi pisemko ,że mam podpisać własnoręcznie, że zyję i ten podpis uwierzytelnić albo w ambasadzie albo u notrisza. Inaczej mi nie będą mojej emerytury płacić. Przyjemność notarialna kosztowała mnie 68 eu., plus przesylka ekspresowa - 100 eu nie moje...
    Pslalam wraz z rachunkiem za notariusza z żadaneim zwrotu, W osobistej rozmowie z ZUS pani referentka mnie obsiala, ze mi się w głowie poprzewracalo. Siedze sobie za granica ,opływam we wszelkie dobroci i mi się nie podoba ze mam udowodnić ,że nie jestem słoniem....
    A nie podoba mi się - jezeli cokolwiek podpisuję to biore za to odpowiedzialność. Kropka. Tutaj rózne dokumenty wyrabiałam ,tutaj wszystko załatwiam w większości przez komputer i nikt nigdy mnie nie zmuszał do powtwierdzenia mojego podpisu Za cięzkie pieniaze. , bo notariusz kosztuje . Czyli - oficjalne czynniki kompletnie nie wierzą nikomu - klientom ,prawnikom, politykom , i swoim obywatelom. O matko jaka jestem wścieklą szczególnie na NFZ i ZUS...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak o siebie właśnie dbamy. O tym piszę, o to pytam, próbując zwrócić na to uwagę. Ale to ja wychodzę na idiotę i pieniacza. Przynajmniej ci zadowoleni z takiego stanu, tak twierdzą. ;) Pozdrawiam.

      Usuń


Kod do zamieszczania linków - wystarczy skopiować do komentarza, w miejsce XXX wstawić link, który chce się zaprezentować a w miejsce KLIK można wpisać jakiś tytuł, czy objaśnienie lub zostawić bez zmian. Linkiem może być adres strony tego lub innego bloga, adres jakichś treści (zdjęcie, film, wiadomość) z internetu. Może to być też adres komentarza do którego chcesz się odnieść. Znajdziesz go wtedy klikając prawym przyciskiem myszy na datę interesującego cię komentarza.

<a href="XXX" rel="nofollow"> <b>KLIK</b></a>