poniedziałek, 15 stycznia 2018

I CO DALEJ ?

GDAŃSK-OPOLE  -  Rok VII  -  Nr 5 (1000)








Na kogo głosować w najbliższych wborach?


     Temat dzisiejszej notki wiąże się bezpośrednio z blamażem opozycji podczas głosowania nad obywatelskim projektem ustawy "Ratujmy kobiety". Bezpośrednio jednak "odpowiedzialny" za powstanie tej notki jest zaliczany do grona mych przyjaciół Kneź Dreptak, w niektórych kręgach zwany Okrutnikiem.


     W swym komentarzu do mojego poprzedniego wpisu obnażył wszystkie ułomności nie tylko "naszych wybrańców", polityków - ale głównie naszego systemu wyborczego. Te ułomności trafnie nazwał Kukiz, mówiąc o partiokracji.

     Od dawna sam miałem wątpliwości, czy nasza ordynacja wyborcza jest dobra. Ciągle jednak miałem w głowie słowa Churchilla - "Demokracja jest najgorszym z możliwych systemów sprawowania władzy, ale lepszego nikt jeszcze nie wymyślił". Dopiero kilka lat temu Kukiz występując z inicjatywą JOW-ów zbudził we mnie refleksję. JOW-y, może też nie do końca doskonały pomysł, dawały jednak nadzieję na jakąś zmianę. "Wiążąc" parlamentarzystę bezpośrednio z określoną grupą wyborców umożliwiały o uproszczenie trybu odwołania go w przypadku utraty zaufania. Dlatego też poparłem Kukiza, wpisując się na listę jego zwolenników.

     Nie oznaczało to zmiany moich poglądów politycznych, Kukiza traktowałem jako folklor. Pociągał mnie sam pomysł zmiany systemu wyborczego na wzór brytyjski.

     Późniejsze umizgi Kukiza do "gdańskiej Dudy" czyli szefa "S" oraz pisu, spowodowały, że szybko "wykreśliłem się " z listy jego "fanów". Dzisiaj okazało się, że miałem rację. To, jak Kukiz i jego partia (litościwie nie będę wspominał tu PO i .N) potraktowała podpisy obywateli pod wspomnianym projektem wyraźnie pokazuje, że teoria teorią, ale trzeba pamiętać z jakiego żłobu się frukty wcina

     Jednak problem pozostał, co dobitnie wyłuszczył Kneź. I pozostało pytanie - co dalej? Oczywistym jest, że na pis głosować nie będę. Jednak jak długo, wbrew faktom można udzielać kredytu zaufania partiom, które co chwilę udowodniają, że ich członkowie (nie wyłączając kierownictwa) nie do końca dorośli do polityki (vide - " ... nie sądziłam, że jeden mój głos może coś znaczyć...").

Dzisiejszy, proporcjonalny system wyborczy wygląda tak:

     - Znam człowieka uczciwego. Rozmawiałem z nim osobiście wiele razy, więc znam jego światopogląd. Jakimś zbiegiem okoliczności, kandyduje on z mojego okręgu z listy partii "XXX". Oczywiście - w najbliższych wyborach oddaję na niego głos. Czy na pewno na niego? Mój głos powiększa krajowa pulę głosów zdobytych przez partię "XXX" co przyczynia się do tego, że partia ta zdobywa 180 mandatów poselskich w sejmie. Po podziale tych mandatów na mój okręg wyborczy przypada ich dziewięć. Niestety, mój kandydat jest na liście na miejscu jedenastym. Przy założeniu, że wyborcy głosują świadomie na znanych sobie kandydatów, na kandydatów z którymi spotkali sie chociażby na mitingach wyborczych - mój kandydat ma szansę zdobyć w okręgu wystarczającą liczbę głosów by załapać się na jeden z dziewięciu mandatów.

     Jednak rzeczywistość jest inna. W świadomości suwerena istnieje tylko partia polityczna. Nazwiska na jej liście to "mięso armatnie". Z jednym wyjątkiem - pierwsze miejsca na tych listach zajmują prominenci partyjni lub ich protegowanych. Wyborca zna ich nazwiska, widywał ich w Telewizorni. Pozostali to anonimusy. Gdzie więc stawia krzyżyk? Przypadek Jarosława Wałęsy, który wszedł do sejmu z ostatniego miejsca na liście tylko potwierdza tę regułę. On jest znany.

     To jest jedna strona medalu. Drugą jest to, że wybór mojego kandydata nie zależy tylko ode mnie. W równym stopniu zależy od wyników głosowania w Pcimiu Dolnym czy innym Pierdziszewie. Jeżeli bowiem tam zabraknie głosów na partię "XXX", to w moim okręgu pozostanie do zdobycia nie dziewięć, a sześć mandatów. To jeszcze bardzie ogranicza szanse mojego kandydata.

     Największym jednak kuriozum jest to, że głosując na mojego kandydata, wpływam na stan posiadania partii. Gdyby jednak ten kandydat mnie zawiódł i jakimś cudem udałoby się go odwołać - nie zmienię stanu posiadania partii. Bowiem na miejsce odwołanego wchodzi następny z tej samej listy. Nie mam więc możliwości na wykazanie mego niezadowolenia z poczynań tej partii.

     JOW-y oparte na systemie większościowym zmieniają sytuację. Wybrany z mojego okręgu zostaje ten, który w tym okręgu uzyskał największą ilość głosów. Wyborcy Pcimia Dolnego i Pierdziszewa nie mają na ten wybór żadnego wpływu. Dalej - chociaż oddając głos na mego kandydata powiększam stan posiadania mandatów partii, którą on reprezentuje, to jednak odwołując go zmniejszam ten stan posiadania. Bowiem na jego miejsce wchodzi następny, z największą ilością głosów. A to nie zawsze może oznaczać, że nowy poseł należy do tej samej partii co poprzedni.

     Korzyści wynikające z tego systemu są następujące:

 - Mam zdecydowanie większy wpływ na wybór posła.
- Poseł musi się czuć bardziej związany z okręgiem czy wyborcami niż z partią.
- Procedury odwołania posła mogą być proste i łatwe.
- Partia nie będzie mogła bezkarnie tolerować ekscesów swoich posłów i chronić ich przed odpowiedzialnością.

     Minus pozostaje ciągle ten sam - jakikolwiek system byśmy wymyślili, to bez odpowiedzialnego, świadomego udziału społeczeństwa nic z tego nie wyjdzie. Niestety, aktywność polityczna rodaków jest bardzo mała. Popatrzmy na frekwencję. Połowie Polaków to wszystko zwisa jak kilo kitu. Z pozostałych, zdecydowana większość idzie po najmniejszej linii oporu. Fatygować się na zebrania przedwyborcze? Zadawać jakieś pytania? Co to da? I tak "ONI" zrobią to co chcą. Wśród tych, gdzie tli się jakaś iskierka odpowiedzialności decyduje wybór "przeciwko". W życiu nie zagłosuję na PiS/PO/SLD (niepotrzebne skreślić lub potrzebne dopisać).

     Poza tym partie tak zdominowały naszą scenę polityczną, że myślimy znanymi z historii kategoriami:


...
Jednostki głosik cieńszy od pisku.
Do kogo dojdzie? - ledwie do żony!
I to, jeżeli pochyli się blisko.
Partia - to głosów jeden poryw -
zbity z bezliku cichych i cienkich,
...


     No tak, poteoretyzowałem sobie troszeczkę. Wskazałem ciemne i jasne strony problemu (i to tylko z mojego punktu widzenia). Ale odpowiedzi na pytanie tytułowe nadal nie ma.

     Co zrobić, jak zrobić - i najważniejsze - kto to ma zrobić. W moim wieku trudno już raczej porywać tłumy i prowadzić "na barykady". Zresztą dawno już wyrośliśmy z plemiennej mentalności, gdzie ceniło się głos starców. Dzisiaj nikt mnie nie prosi o radę, za to często wypomina mi się, że moja emerytura jest obciążeniem dla budżetu wypracowanego przez młodszych.

     Może więc od młodszych usłyszę jakiś sensowny przepis na porządek społeczny - byle nie w stylu "Polska dla Polaków". Byle nie opierał się on na szukaniu winnych wśród tych, którzy rządzili wcześniej. Bo ci, którzy dzisiaj rządzą jutro będą tymi, którzy rządzili wcześniej.






7 komentarzy:

  1. No właśnie w tym rzecz, że tzw opozycja swoim postępowaniem utwierdza ludzi w przekonaniu, że "nie ma na kogo głosować".
    A skoro nie ma, to się na wybory nie pójdzie. Bo po co?

    Tyle, że elektorat PISu pójdzie. I będzie powtórka tego, co ostatnio.

    Jesteśmy jak ci żydzi wypatrujący mesjasza...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ... albo jak czekający na Godota.
      Beznadzieja, przypominają się cytaty:
      - "Miałeś chamie złoty róg..."
      - "Nową przypowieść Polak sobie kupi,
      Że i przed szkodą, i po szkodzie głupi."

      Usuń
    2. JO - no to pobawmy sie w cytaty:
      Warto być przyzwoitym - Ty na pewno tak postąpisz.
      Może żydzi i mesjasz a manna.....
      Ten cytat znasz jak i autora - To, że jesteśmy w dupie, to jasne. Problem w tym, że zaczynamy się w niej urządzać.
      To ostatnie nie dotyczy ani Ciebie ani mnie.
      Pozdrawiam
      ps.
      podziwiam chłopaków jak i ich matkę.

      Usuń
  2. Leszko - trochę już ten świat istnieje i wypracował sobie pewne metody. Jak świat światem zawsze znajdowali sie "rewolucjoniści", którym wydawało się, że naleźli idealny sposób na rządzenie innymi.
    Walczyć z Tobą i JOWami to jak kopanie si z koniem.
    Masz rację, że JOWY wyłoniłyby ludzi ze wszech miar wiarygodnych, uczciwych i znanych w swoich środowiskach. Oczami wyobraźni widzę jak tych 460 /+100 senatorów/ ulubieńców wyłonionych w JOWach bierze sie np. za ustalanie budżetu. Oczywiście zlecą to fachowcom a ci ograja ich jak małe dzieci.............
    Piszesz - Minus pozostaje ciągle ten sam - jakikolwiek system byśmy wymyślili, to bez odpowiedzialnego, świadomego udziału społeczeństwa nic z tego nie wyjdzie.
    Znasz może taki kraj /nie jakieś maleństwo typu Monaco, Andora czy nawet Szwajcaria/?.
    Pozdrawia południe.
    Nie wiesz czy już zaczęli przekopywać Mierzeje Wiślana. Ponoc Elbląg juz ma zlecvenie na budowe lotniskowców.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie lubię marudzenia, a jeszcze bardziej kolejnych "rewolucyjnych" pomysłów. Wbrew temu co się co poniektórym (aż nazbyt licznym) wydaje, obowiązujący (póki co) w naszej RP mieszany (JOW-y tylko częściowo) system wyborczy jest jednym z najlepszych. To, że malkontenci, na podstawie kolejnych, incydentalnych zdarzeń, potępiają go w czambuł, wynika z dwóch kwestii. Po pierwsze zwykle nie wysilają się by poznać zasadę i ewentualne, wynikające z niej błędy. Tym zaś, jak owym ewentualnym błędom zapobiec, nie interesują się w ogóle. Po drugie, właśnie dlatego, że się zaledwie średnio znają, to dają sobą manipulować.
    Od zawsze powtarzam "praca u podstaw" i "primo - edukacja", a jak zwykle "grochem o ścianę".
    W manipulowaniu zaś PiS jest niedościgniony. Nasze natomiast społeczeństwo kompletnie niedouczone w podstawowych zasadach. Tak w zakresie demokracji, jak i metod manipulacji. Od "przeciętniaków", którzy, w znakomitej większości, uwierzyli, że aktualna deforma sądownictwa, to to o co im chodziło i że teraz nastąpi wyłącznie sprawiedliwość. Po elity, czyli n.p. posłów, którzy dali się ostatnio zmanipulować, Kuchcińskiemu (pytanie oparte na podwójnej negacji) i źle zagłosowali. Mało tego do dziś większość z nich nie zrozumiała co się stało i zamiast przyznać się do błędu, usprawiedliwiają swoje działanie jakimiś ideologicznymi teoriami. Żeby było śmieszniej, jedyna Pawłowicz wprost przyznała, że się pomyliła, a dziennikarze już dorobili wcześniej teorie o tym, jakim to panprezes wielkim strategiem jest. De facto zaś on tez najprawdopodobniej zwyczajnie się pomylił i nie ten guziczek nacisnął.
    Błagam więc, kochani blogerzy i komentatorzy, nie podgrzewajcie atmosfery i nie sugerujcie, że cokolwiek naszym dotychczasowym prawie wyborczym należy zmienić. Jeżeli nawet to i owo, to nie teraz, bo jesteście w ohydny sposób przez aktualna władze manipulowani. PiS zrobi z prawem wyborczym to samo co zrobił z systemem sądowniczym, czy w ogóle systemem prawa, a wy mu póki co jeszcze przyklaskujecie.
    Moim skromnym zdaniem, to co należało by w przyszłości (nie teraz!) w prawie wyborczym udoskonalić, to zwiększenie odpowiedzialności wybrańców (posłów, radnych) przed ich wyborcami, n.p. przez wprowadzenie możliwości odwołania takowych przed upływem kadencji.
    Pomyślności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. IKKO - moja miłość do Ciebie uznała sporego uszczerbku !!!!!.
      Podeptałaś mi tematy mojego felietonu który teraz piszę. Przez Ciebie musze prawie wszystko przerabiać.
      .........żartowałem a po za tym masz rację a problemy spróbuje jeszcze uwypuklić.
      Pozdrawiam

      Usuń
  4. Nie wiem co dalej. W tej chwili chyba nikt nie wie?
    Oczywiście przy kolejnej mobilizacji przeciwko PiS jest jakaś szansa na odsuniecie ich od władzy, ale coraz mniejsza, bo opozycja na głowie staje żeby wykazać, że nie ma na kogo głosować. Jest jeszcze opozycja pozaparlamentarna, ale ona również nie ma żadnego konkretnego programu, a co gorsza nie ma żadnych struktur, które pozwoliłyby wziąć skutecznie udział w wyborach. Nasze rozmowy o ordynacji wyborczej są po prostu bez znaczenia, bo pisowczycy zrobią je takie jakie zechcą. Co gorsza, nawet w fałszowaniu nie bardzo ma im kto przeszkadzać. Współpraca partii opozycyjnych i opozycji pozaparlamentarnej to iluzja, a nawet gdyby, to wątpię, żeby miało to większe znaczenie. Jedyne co jest możliwe, to wyłonienie jakiegoś ruchu spoza dotychczasowego układu, ale czy to ma jeszcze sens? Każdy kto wejdzie w system, zostanie przemielony i skutecznie zepsuty. Była przez bardzo króciutki moment szansa na oczyszczenie się Platformy,uderzenie w pierś, postawienie diagnozy co było złe i wyjście do przodu, ale natychmiast ta opcja została zakrzyczana, że "za mało mówiliśmy o sukcesach". Nie, to nie buta i pycha kroczyły przed upadkiem, to za mało buty i pychy im było! Czy polityków Platformy stać teraz na rozliczenie siebie samych? Bardzo wątpię. A bez takiego rozliczenia, bez uderzenia we własne piersi żadnych wniosków nie będzie. Nie będzie tez żadnego programu i nie będzie tez nadziei na zmianę systemu. Bo przecież wszystko było dobrze! Tylko ciemny lud nie zrozumiał! A ciemny lud to my wszyscy. A oni ci oświeceni.

    OdpowiedzUsuń


Kod do zamieszczania linków - wystarczy skopiować do komentarza, w miejsce XXX wstawić link, który chce się zaprezentować a w miejsce KLIK można wpisać jakiś tytuł, czy objaśnienie lub zostawić bez zmian. Linkiem może być adres strony tego lub innego bloga, adres jakichś treści (zdjęcie, film, wiadomość) z internetu. Może to być też adres komentarza do którego chcesz się odnieść. Znajdziesz go wtedy klikając prawym przyciskiem myszy na datę interesującego cię komentarza.

<a href="XXX" rel="nofollow"> <b>KLIK</b></a>