niedziela, 1 lutego 2015

Okiem emeryta (81)










Odcinek 81 - czyli ... co z tym językiem?!


     A niechaj narodowie wżdy postronni znają, iż Polacy nie gęsi, iż swój język mają.


     Felieton ten został sprowokowany przez jednego z komentatorów poprzedniego, 80-tego odcinaka, takim oto komentarzem:

     "Co się dzieje z tą polszczyzną? Czy naprawdę musimy tak równać do dołu?
Darek_lask"


     A że jest coś na rzeczy, sam się przekonałem. I to znowu dzięki mojemu wnukowi.

     Ale ab ovo(*)...

     Znacie to? ...... No to posłuchajcie.



     Sam pamiętam z czasów młodości, że wtedy ktoś przynajmniej próbował iść w ślady mistrza z Nagłowic. W szkole średniej nauczyciele z uporem tępili takie słowa jak: dynamo, karburator czy raszpel (vel(*): raszpla). Wykładowca z budowy maszyn, mówił, że dynamo to mogę sobie przykręcić do roweru, silniki z napędem benzynowym pracują dzięki gaźnikowi a raszpla to ewentualnie moja przyszła teściowa. Stolarz bowiem używa tarnika.

     I chyba ta walka zakończyła się sukcesem, gdyż już dzisiaj trudno napatoczyć się na wspomniany karburator. Próbowano nawet (zgodnie z zasadą, że lepiej zapobiegać niż leczyć) Na siłę znaleźć polskie nazwy na takie wynalazki jak komputer. Niestety nie pamiętam już propozycji nazwy dla tego urządzenia. A było ich kilka - i to całkiem uroczych.

     Tą walkę przegrano. I chociaż sam komputer, dzisiaj już brzmi swojsko, to okazało iż stał się kamyczkiem, którego usunięcie wywołało lawinę. I tak dochodzę do mojego wnuka, który coraz częściej (sam o tym nie wiedząc) "robi u mnie za natchnienie".

     Otóż wnuczek, jak miliony innych dzieci jest fanem gry komputerowej pt. "Minecraft". Przyznam, że gdy pierwszy raz zobaczyłem to "cudo" poczułem jakieś dziwne rozrzewnienie! Grafika - to grafika mojej młodości. Tylko, że kolorowa. Jak tu więc nie polubić tej gry?

     Wnuk ma ograniczony dostęp do komputera. Pograć sobie może na smartfonie - ale to nie to! Tak więc dziadek i w tej kwestii okazał się bardzo przydatny. Zainstalowałem grę na moim PC-cie jak również na laptopie. Dzięki temu możemy grać w trybie "multiplayer", w sieci lokalnej. Jednak by nie dać plamy i trochę zbliżyć się do poziomu wnuka, zacząłem "po kryjomu" szukać pomocy w internecie. Bowiem sama gra nie zawiera żadnego pliku pomocy. Za to w księgarniach można dostać kilka tomów różnego rodzaju instrukcji bogato ilustrowanych i pięknie wydanych. Oczywiści z a odpowiednią cenę.

     Trochę więc poszperałem i znalazłem kompendium niezbędnej wiedzy na temat tej gry. Dało to mi pewne podstawy, by zrozumieć ideę gry. Jednak nadal czułem niedosyt. Gdzie więc należy się udać? Oczywiście na forum użytkowników. Są tam całe rzesze fanatyków, którzy poświęcili swe młode życie, by zgłębić tajniki świata Minecrafta.

     Zajrzałem tam - i co znalazłem?



     No i teraz to już całkowicie droselklapa zaczęła mi ryksztosować!!






     Używane przeze mnie słówka oznaczone (*) są tylko wyjątkiem, potwierdzającym regułę.

36 komentarzy:

  1. Tyle powierzchni IWENTOWEJ na komentarze i nic...

    OdpowiedzUsuń
  2. Tyle powierzchni IWENTOWEJ na komentarze i nic...

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki za dobre chęci. Jednak jeżeli nie potrafisz nic sensownego na temat notki napisać, to lepiej nic nie pisz. Nie prowadzę bloga w celach komercyjnych. Więc ilość wejść i ilość komentarzy naprawdę mi wisi. Liczę jedynie na szczerą wymianę poglądów. Nie musisz się ze mną zgadzać, jeżeli tylko potrafisz to sensownie uzasadnić.
    Mimo to - jeszcze raz dziękuję, za dostrzeżenie tego bloga i wysiłek włożony w dwukrotne zamieszczenie tego samego komentarza (komentarzyka?).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam - dwukrotne umieszczenie to błąd techniczny.
      A treść? Skrót myślowy: to nie zarzut do Autora;to zwrócenie uwagi na fakt, że dużo miejsca na komentarze i nikt nic jeszcze nie napisał.
      IVENT - uznałam za nawiązanie do treści bloga, traktującego o rażących zmianach w mowie potocznej. Niestety - wnuków nie mam, język młodzieżowy jest mi obcy, ale wplatane np. w ogłoszenia i codzienne wypowiedzi anglicyzmy, bardzo rażą moje ucho. Stąd skrótowy wpis, który lekko Autora rozdrażnił. Jeszcze raz przepraszam.


      Usuń
    2. Klik dobry:)
      Leszku, nie denerwuj się. Ostatnio na wielu blogach komentarze się klonują. Aż się boję komentować, żeby nie oberwać za niewinność.

      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    3. W tym kontekście moja reakcja chyba była "przedwczesna i zbyt ostra".
      Na swoja obronę powiem, że Twoje intencje odczytywałem z datownika. Moja notka ukazała się o godz. 15:36, A Twój komentarz już o godz. 16:07 - czyli zaledwie pół godziny później.
      Nie jestem tak zarozumiały by być przekonanym, że internauci cały czas są na "standbayu" i czekają tylko, aż coś napiszę. Każdy z nich ma przecież swoje zajęcia, swoje sprawy. Jeżeli mimo to po jakimś czasie zajrzy na mój blog - jest mi miło.
      Tak więc zarzuty pod ich adresem, odruchowo przypisałem Twoim złym intencjom.

      Cieszę się, że nieporozumienie zostało wyjaśnione - a przy okazji dołożyłeś przykład do tematu poruszanego w mojej notce.

      Usuń
  4. Leszku - też wbijano mi do głowy, że nie szlichta, jeno gładź i żaden hebel tylko strug. kŁOPOTU NIE MIAŁAM BO W OGÓLNIKLU O ŻADNYCH SZLICHTACH NIKT NIE MÓWIŁ, GORZEJ MIELI LUDZIE PO TECHNIKUM. zA TO W ZDUMIENIE WPROWADZIŁO MNIE SŁOWO "ZADASZENIE". WYDAŁO MI SIĘ STRASZLIWYM DZIWOLĄGIEM. Musiałam się przyzwyczaić i przyswoić bo bez słowa zadaszenie w branży się nie da.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzień dobry

      tempora mutantur et nos mutamur in illis.

      Język ciągle się zmienia, wiele słów wchodzi do języka, wiele z niego znika lub przestaje być powszechnie używane...
      Jest to zjawisko nieuniknione. Kiedyś (XIX/XX wiek próbowano (często na siłę) tworzyć polskie odpowiedniki zagranicznych słów, obecnie już się tego nie robi, być może wychodząc z założenia, że tak będzie łatwiej porozumiewać się w "globalnej wiosce". Niestety trzeba się z tym pogodzić, co nie znaczy, że należy zachwaszczać język obcymi dziwolągami... Po prostu tam, gdzie nie ma polskich odpowiedników należy przyjąć ich obco brzmiące wersje... za kilkanaście/kilkadziesiąt lat staną się one tak samo swojskie jak "radio" czy "tramwaj".
      Ja się wychowałem na "heblu" i staropolski "strug" zawsze był dla mnie dziwolągiem językowym. Podobnie dla naszych dzieci "cobla będą się bugować' a nie "powodować błąd oporgramowania".

      Pozdrawiam

      Krzysztof z Gdańska

      Usuń
    2. Malinko - masz rację. Budownictwo, ze szczególnym naciskiem na instalacje - to niewyczerpany rezerwuar (sic!) naleciałości słownych.
      Problemem jet jednak fakt, że każdy z nas wychowywał się w określonym środowisku i określonej kulturze słownej. Tak więc jedni nie zwracają uwagi na coś, co innego doprowadza do szewskiej pasji.
      Przyznam się z lekkim rumieńcem zażenowania, że zadaszenie jakoś mnie nie razi.

      Usuń
  5. Kalki z angielskiego zachwaszczają dziś język - zwłaszcza młodych fanów gier i innych aspektów informatyki - jak ongiś łacina wśród niedouczonej szlachty, a potem francuski. Rzemiosło czerpało wzorce z Niemiec - stąd droselklapa i inne... Cóż, nawet niemieccy puryści zaakceptowali krótkie Auto zamiast Personnenkraftwagen ;)
    Dziś nie obejdziemy się bez komputerów i ich interfejsów (piękne spolszczenie "międzymordzie" jakoś się nie przyjęło ;-)) ); a dzieciaki niestety będą przeginać z tym trendem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tetryku, są jednak pozytywne przykłady.
      W czasach mojej młodości pojawił się w domach taki wynalazek jak odkurzacz. Jednak w owym czasie "nosił" on nazwę - ELEKTROLUX. Bowiem wyroby tej firmy jako pierwsze pojawiły się na rynku polskim.
      Podobnie było z ROWEREM. to też nazwa firmy produkującej bicykle. Jednak tylko w języku polskim nadal oznacza określony produkt. Elektrolux miał mniej szczęścia. Udało się bowiem wypromować polską nazwę.

      Usuń
    2. Tetryk561 lutego 2015 18:47
      No popatrz a mnie pewien Niemiec na kampingu jeżdżący "campervagenem" powiadał ze to to już nie to, kiedy jeździł po całej Europie za darmo, niekiedy witany kwiatami ,Pytam a czym podróżował A on mi No jak to czym"panzervagenem"
      Takie to z nich "turystycznie nawiedzone" osobniki.

      Usuń
    3. Mój nieco tylko młodszy kuzyn, mieszkający na wsi, nie znał w początkach podstawówki pojęcia "auto osobowe" - dla niego wszystko to były "taksówki" ;)

      Usuń
  6. No to jako natchnienie Autora dorzucę coś absolutnie nowego: prekariat. Zaskoczyło mnie trochę, że etymologię tegoż prekariatu Wiki wywodzi z angielskiego. Glowę daję że z łaciny (. Ale historii starożytnej w przyzwoitym zakresie to już chyba tylko dinozaury się uczyły. Pora wyginąć.
    Darek_lask

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No popatrz Darku, to ja nie wiedziałem, że przez kilka ładnych lat byłem prekariuszem!!
      :)

      Usuń
  7. Vulpian de Noulancourt1 lutego 2015 19:32

    1. Przez całe lata uważałem, że dążność do wykuwania własnego słownictwa naukowego i fachowego (z czym kojarzyłem, chyba nie do końca słusznie, braci Śniadeckich jako praźródła skłonności) poczyniła więcej szkody, niż pożytku. Polski student, biorąc do ręki podręcznik matematyki w obcym języku musi dodatkowo nauczyć się podstawowych pojęć, które dla innych wcale nie są obcymi słowami. Taki Rosjanin używa w swoim języku integrałow i differencjałow, a u nas całki i różniczki ponoć brzmią lepiej. Może u nich poszło to już za daleko (angielskie "shape theory" to ponoć po rosyjsku "tieorija szejpow"), ale wcale nie jestem tego taki pewien.
    2. No i uważałem tak całe lata, ale ostatnio zaczęło mi się zmieniać. Może wiek też swoje robi, a może dotknęło mnie to, że zwyczajnie nie nadążam za zmianami językowymi (zwrotu "cobla też się bugują" nie do końca chwytam; "bugowanie" jakoś przełykam, ale co to są te "cobla"?).
    3. Wańkowicz w opisie międzywojennej Polonii amerykańskiej wspominał, jak jakiś Polonus mówił mu, że "ma karę, sasiad też ma karę itd". "Kara" to był samochód. No i dzisiaj się waham, czy to było śmieszne (kiedy czytałem to 40 lat temu - było), czy ten posiadacz kary był prekursorem obecnych trendów.
    4. Kiedyś zapożyczenia językowe zachodziły chyba wolniej, a dzisiejszy wybuch technologii zmusza do znajdowania słów na coraz to nowe pojęcia i wyroby. No i nie ma się co obrażać, że narody mniej innowacyjne zapożyczają od tych bardziej rozwiniętych.
    5. Gdzieś czytałem, że człowiek żyjący w średniowieczu przez całe swoje życie poznawał taką dawkę wiedzy, ile zawiera w sobie dowolny współczesny kolorowy miesięcznik. Jasne, że jego wiedza była mu przydatna, a ta współczesna niekoniecznie musi taka być - jednym okiem wpada i zaraz zostaje zapomniana.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz Vulpianie, ja też nie wiem co to są te "cobla"!
      Ale ich używam. Są bardzo przydatne!! :-D

      Usuń
    2. Vulpian de Noulancourt2 lutego 2015 20:15

      "Cobble" to po angielsku "otoczak", a na obrazku obok "płotków drewnianych" są słupki z kamulców. Może to o to chodzi?
      Jeżeli nie trafiłem, to przynajmniej chciałem.
      Pozdrawiam

      Usuń
  8. Zachwaszczenie naszej mowy angielszczyzną zawsze wyprowadza mnie z równowagi, szczególnie tam, gdzie to kompletnie nie jest potrzebne, natomiast jest modne. Takie "cool" dajmy na to itp. A już do białej gorączki doprowadza mnie wykrzykiwane z zachwytu "wow" (łał). To wyrażonko działa na mnie jak płachta na byka, zwyczajnie mnie rozjusza. Jest dla mnie tak obce, tak sztuczne i tak niepasujące do naszego wyrażania emocji że bardziej jaskrawego rozminięcia się "słowa" z jego znaczeniem po polsku nie potrafię wskazać. Gdybym mógł, zabroniłbym używania go pod groźbą więzienia.

    Ale nie trzeba kraść z angielskiego, żeby sparszywiać nasz język - można to robić czystą polszczyzną. Pacjent złamał kończynę górną lewą. Wymagana jest resekcja górnej lewej trójki. Przecena - zwis męski prosty 50% taniej. Itd., itd., itd.
    No i są jeszcze słowa z cyklu "używasz, a wiesz, co oznaczają?". Przyznam, że po 89. roku musiałem często, gęsto zaglądać do encyklopedii, zanim nieco przyswoiłem sobie "język polski odpeerelowiony": Społeczeństwo musi być pluralistyczne. Obligatoryjnie lekarze orzecznicy przyznają renty okresowe, zamiast tak jak kiedyś, na stałe. Itd.
    Wszystkie te dziwolągi mają piękne, proste i zrozumiałe dla każdego polskie odpowiedniki - nie trzeba tworzyć nowych "spolszczeń".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Andy. Język polski nie do końca został "odpeerelowiony".
      Przyjrzyj się, lub posłuchaj w tv wypowiedzi policjantów.

      Usuń
  9. Nawet się nie wysilam żeby nadążać. Domagam się jedynie od młodszej młodzieży, aby ze mną porozumiewali się w języku polskim, z zachowaniem prawideł gramatyki, ortografii i interpunkcji (także gdy wysyłają sms-y). Z jednej bowiem strony mamy lawinowy napływ nowinek technologicznych, więc zwyczajnie "język giętki" nie nadąża z własnym nazewnictwem. Z drugiej, po co, skoro i tak "globalna wioska". Jedyne wyjście to zachować umiar i zdrowy rozsądek. Walkę z wiatrakami zwykle się przegrywa. Onegdaj mój wnusio dostał nowa zabawkę. Tatuś (nie polonista lecz inżynier) oświadczył, że to śmigłowiec, a cała rodzina (z dziadkami i babciami włącznie), została zobowiązana do używania wyłącznie tej nazwy. Kilka miesięcy później młody poszedł do przedszkola i po śmigłowcu ani śladu..., ostał się jeno helikopter. Tylko ja, za każdym razem jak mam zabawkę nazwać, to się zawieszam usiłując sobie przypomnieć jak się ona nazywa.:-))))))
    Pomyślności.

    OdpowiedzUsuń
  10. Jestem zdania Ikii133 - ja też się nie wysilam aby nadążać. Z jednej strony przykro ale z drugiej strony to chyba jest nieuchronne. Czasami i ja używam obcobrzmiącego słowa...............snobizm, próba podwyższenia sobie własnego ego ?!.
    Jest Ustawa o Języku Polskim z której zostało tyle co i z wielu innych.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piotrze, ustawa ustawą, a helikopter i tak jest helikopterem!

      Usuń
  11. Ja tam uważam, że "karburator" to wspaniały i piękny wyraz.
    Swojego czasu siedziałem sobie na budowie pod Stuttgartem. Ja po niemiecku niebardzawo, ale pod względem techniki rozumiałem się z moim Niemcem świetnie. Swojego czasy wzięliśmy sobie od Niemców całe techniczne nazewnictwo i jak ktoś wcześniej przy boku starszych pracował, to i Niemca rozumiał świetnie. No i komu to przeszkadzało? Maniacy różni a to "imadło" wprowadzili, a to "poziomice" I robocze kontakty międzynarodowe tym sposobem młodzieży utrudnili. A naprawdę słowiański jest jedynie "młotek"
    W beznadziejną walkę o "polskie słownictwo komputerowe" ani myślę się angażować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację Starszy. Cóż z tego, że wprowadzono "poziomicę"? Jeżeli ona jakoś w języku funkcjonuje, to tylko jako "poziomnica"!!
      Dla jasności - wyżej wymieniona występuje u mnie jako "kij z wodą". I wszyscy mnie rozumieją.

      Usuń
    2. Jaka poziomica, poziomnica czy kij a wodą ? To jest po prostu wasserwaga !!

      Usuń
    3. Najlepszy, Piotrze, jednak jest morgensztos na wasersztandze!

      Usuń
  12. Mnie utrudnia życie to, że specjaliści danej dziedziny mówią językiem ściśle technicznym/zawodowym, a wiele rzeczy da się przecież wyjaśnić prostą mową. Z jednej strony rozumiem, że używają nazw obcojęzycznych ze względu na ich uniwersalność i powszechność. Z drugiej, z powodzeniem można np. o logowaniu mówić uwierzytelnianie, o necie - sieć, o userze - użytkownik, o weekendzie - koniec tygodnia itd... itp...
    Gdy odwiedziłam chorego w szpitalu, zobaczyłam, że jest bardzo wystraszony i zmartwiony. Okazało się, że ma zaleconą nebulizację. Wstydził się - żeby nie wyjść na ciemniaka - zapytać lekarza, co to nebulizacja i drżal na myśl o tym "strasznym" zabiegu. Nieznane czy obce bywa więc czasem nawet straszne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nebulizacji to ja na pewno bym się nie poddał. Zbytnio kojarzy mi się z utylizacją!

      Usuń
  13. Przecież całą złożoność naszego języka a szczególnie języka technicznego "odziedziczyliśmy"po zaborcach.To zaborcy /szczególnie pod zaborem pruskim/sprowadzali swoich fachowców którzy byli majstrami nadzorcami i stanowili "nadzór techniczny" Polak był silą roboczą i przejmował ich słownictwo, by moc się porozumieć stad tez "mesel""bukfel" czy falbank" "wasser waga" czy" karburator" /czego dzis nie uświadczysz bo wszystko na wtryskach i " Common rail "
    I pomyśleć iż człek to wszystko rozróżnia,wie jak wygląda i do czego to służy.Poproszony podaj,podaje bezbłędnie.
    A i wtedy wiedział dlaczego mu strzela w karburator,kiedy i dlaczego dysze mu zatkało i jak i co zrobić by kontynuować podroż.Za cud techniki uznawał "przerywacz elektroniczny" czy insze ustrojstwo" tworzące iskrę"
    I komu to przeszkadzało? Po co nam wsadzili pod każdą "maskę" samochodu "telewizory" i światełka powiadamiające nie jedz "bo brak płynu w spryskiwaczu" czy "siadła ci żarówka"A jak tak "stanie" wołaj po lawetę.
    I gorzej bo cwaniacy tak upchali te komputery, ze po byle stłuczce, cale ustrojstwo "idzie w drebiezgi" a kosztuje krocie
    No tak, ale wtedy samochody robili inżynierowie co i rozumieli tamte słownictwo a dziś "głowni księgowi" którym słowo koszty i zysk przesłoniły wszystko,zamuliło mózgi
    A komputery
    Ktos kiedyś powiedział iz największy rozwój cywilizacyjny będzie u tych "pierwotnych" którym dali do pracy "nowoczesne" bo oni nie maja zahamowań ,ze coś mogą zepsuć.A jak sie zawiesi? No to "twardy reset" i znów działa.Vide nasze dzieci czy wnuki.
    Nie jest to nowość bo już "starzy wpadli na ten pomysł" iz jak im coś nie wychodzi problem do rozwiązania dać studentom czy nawet dzieciom Bo oni nie wiedza ze to"nie da sie"
    I tyle to mamy z postępu i cywilizacji co jej "zryksztosowało" tfu "odbiło" czyli jak mówią na wschodzie "bez połlitra nie rozbieriosz"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wieśku, zwróciłeś chyba niechcący uwagę na ciekawe zjawisko. Technologia, szczególnie motoryzacyjna i słownictwo działa zgodnie z tą samą regułą.
      Maksimum zysku przy minimum wysiłku.
      Zawsze na równi wkurzało mnie jak i fascynowało to, jak niektórzy młodzi potrafią przekazać wiele informacji przy pomocy niewielu słów. A wśród tych słów połowa to słowo na "k"!!!

      Usuń
  14. Mam "busy", ale tu "lookam", bo to niezły "fun". "Enjoy" i "c.u. soon"...
    ...choć czasami nie wiem o co "C'mon".

    OdpowiedzUsuń
  15. Ech A pamiętasz Ty jeszcze jak się wiezionej pani ,niewinnie się mówiło "ściągaj kochanie pończochy" A on bez słowa ściągała wiedząc ze to nie "riki tiki tak. w maluchu" bo to wyższa szkoła akrobacji a potrzeba jest ,czymś zastąpić 'strzelony "pasek klinowy ..
    I to nam cholera odebrali Bo dzisiejszy pasek to "wielorowkowy jest " i nawet rajstopy nie pomogą.
    No i spada "dzietność w narodzie" bo naprawę przy okazji jakoś tak się wspólnie świętowało......potem.
    I wcale się nie dziwie, iż w słownictwie młodych tyle przekleństw.
    Pomyśl w samochodzie CB radio GPS kamery bajery w górze satelity co cie widza i namierzają a potem zamieszczą na YouTube.
    I jak tu żyć czy naprawiać "auto w lesie" gdy wszędzie na wjazdach "teren prywatny i wjazd zabroniony"
    No nie "koniec białego człowieka" wieszczę.Czyli słowo na k adekwatnym jest "do czasów" w których żyć, nam przyszło.
    PS Wiek tu nie ma nic wspólnego.No może tylko do częstotliwości narzekania
    Nalezy sie nam !! No jak nie, jak tak

    OdpowiedzUsuń
  16. "Kiedy przyszedłem na to boże światełko, to moja jarecka była na gigancie i często kopsała kudłatą do pasera. Jareckiemu jakm udawał gwałtownego sąsiady nawrócili gliny i mu wygruzowali całe beczki,cały blit, cały kwas i koks. Dostał pajdę srebrnego wesela i tyle go widziałem...".
    Z takiej oto polszczyzny pisałem niegdyś pracę seminaryjną
    Bardziej to urocze niż zalinkować memy na fanpejdża!

    serdeczności

    OdpowiedzUsuń
  17. Język bardzo ubożeje, chociaż niby przybywa nowych słówek. Zasób słów określających cokolwiek zastępuje się różnymi nic nie mówiącymi wyrażeniami. Kiedyś pisało się wypracowania na temat: widok z okna, opis podwórka czy szkoły. A dzisiaj? Nie tak dawno sprawozdawca telewizyjny relacjonuje, co widzi w miejscu wielkiego pożaru. Z jego relacji dowiedziałam się, że... "nie jest ciekawie". Redaktorka w studio nawet nie zapytała, a co to znaczy, że ciekawie nie jest? Czy zgasło i dlatego nie jest ciekawie, czy już całe miasto płonie?

    OdpowiedzUsuń


Kod do zamieszczania linków - wystarczy skopiować do komentarza, w miejsce XXX wstawić link, który chce się zaprezentować a w miejsce KLIK można wpisać jakiś tytuł, czy objaśnienie lub zostawić bez zmian. Linkiem może być adres strony tego lub innego bloga, adres jakichś treści (zdjęcie, film, wiadomość) z internetu. Może to być też adres komentarza do którego chcesz się odnieść. Znajdziesz go wtedy klikając prawym przyciskiem myszy na datę interesującego cię komentarza.

<a href="XXX" rel="nofollow"> <b>KLIK</b></a>