niedziela, 29 czerwca 2014

Papież zaatakował polski kościół!








Papież wpisał się w przemysł pogardy wobec kościoła.


    Tak, taki przemysł istnieje w Polsce. Czym innym bowiem są ciągłe ataki i nagonki na spowodowane incydentalnymi i sprowokowanymi przez dzieci przypadkami pedofilii?


    Sumienie narodu - pan Terlikowski powiedział:
- "Mamy tendencję w mediach, żeby skupiać się na Kościele. A warto zadać sobie pytanie o świeckie instytucje szkoły, media. W Polsce przebywał niedawno Roman Polański, również pedofil, czy polskie władze zrobiły wszystko, żeby schwytać go i dokonać ekstradycji do USA? Nie przypominam sobie."

    Wszystko to w kontekście wyczynów pana Wesołowskiego. Swego czasu był on arcybiskupem. Piastował godność nuncjusza papieskiego w dalekiej Dominikanie. Jako polski ksiądz, miał szansę "rozsławiać imię Polski". I niestety rozsławił.



    Panie Terlikowski - jeżeli nie widzi pan różnicy między panami Polańskim i Wesołowskim to podejrzewam, że to Pan ma "tendencję". To samo dotyczy pańskiego porównania instytucji kościoła ze szkołą i mediami. O ile wiem, żaden nauczyciel nie opowiada dzieciom o grzechu, świętości, nieśmiertelnej duszy i Bogu. To samo w mediach (sorry, oczywiście z wyjątkiem "Frondy" - chyba, że Pan coś wie?).

    I chociaż molestowanie seksualne dzieci wywołuje ból fizyczny i poczucie krzywdy niezależnie od osoby, która dokonała tego czynu. Jednak szkody wyrządzone na psychice małego człowieka są niewspółmiernie większe w przypadku księdza. On to bowiem uczy dzieci co jest grzechem i z czego należy sie spowiadać - a potem łamie tak ukształtowane dusze i sumienia tych niewinnych istot. Jeżeli tego też pan nie rozumie - to panie Terlikowski, pańska "tendencja" jest już bardzo groźna dla otoczenia. Czas byłby może zamknąć się w jakimś eremie i nie wytykać nosa, dopóki ludzie o Panu nie zapomną.

    Kościół też jakoś nie może się zdobyć by w tej sprawie mówić prostym językiem. Kardynał Kazimierz Nycz powiedział: "arcybiskup Józef Wesołowski uczynił wielkie zło". Nie kardynale Nycz! On popełnił wielkie przestępstwo - zbrodnię! I tu nie wystarczy skrucha, żal za grzechy. Tu trzeba surowej kary, przykładnego ukarania zbrodniarza!

    I cóż - Watykan surowo ukarał byłego nuncjusza na Dominikanie. Został on przeniesiony do stanu świeckiego. No tak, przerażająca kara. Teraz każdy kapłan, któremu skłonności pedofilskie choćby tylko przez sen chodziły po głowie - dwa, co tam dwa - dwadzieścia razy się namyśli. Bo też może go spotkać taka surowa i straszliwa kara. I potem trzeba będzie wziąć się do jakiejś pracy. A bezrobocie duże! Może na wysypisku, przy segregowaniu śmieci coś by się znalazło? Ale to już nie to!!!

    Naigrawam się? Ależ skąd! Ks. Tadeusz Isakowicz-Zalewski tak ocenia decyzję Watykanu:
- "Jest to decyzja bardzo radykalna...W wypadku abp. Józefa Wesołowskiego ta sytuacja jest bez precedensu z kilku powodów. Po pierwsze, to pierwszy raz, gdy dotyczy to nuncjusza apostolskiego, ... Po drugie jest to pierwszy taki przypadek w historii Kościoła polskiego, przynajmniej tej nowożytnej. Po trzecie, rzecz ta dotyczy archidiecezji krakowskiej, z której wywodzi się Jan Paweł II ... Na pewno decyzja Stolicy Apostolskiej jest oparta o konkretne dowody. Nie wierzę tu w jakąś pochopność czy działanie pod naciskami mediów. Z pewnością będą dalsze konsekwencje. Trzeba teraz czekać dwa miesiące na uprawomocnienie się wyroku, a następnie sprawa zostanie zapewne przekazana władzom świeckim, być może władzom Dominikany."

    Pragnę zwrócić uwagę na "Po drugie". Tak - to pierwszy przypadek w historii kościoła polskiego, że nasi hierarchowie nie mogą nic zrobić by zamieść swoje grzechy pod dywan. Jednak nie zgadzam się z ks. Zalewskim gdy mówi, że decyzja papieża nie zależała od "nacisków mediów". Obojętnie na jakim szczeblu - w kościele katolickim od dwóch tysięcy lat jeżeli coś się zmienia, to tylko pod wpływem nacisków. Zwracam również uwagę na wypowiedziane przez ks. Zaleskiego słowa "zapewne, być może". Tu się z nim zgadzam. Bowiem pan Wesołowski ma paszport i obywatelstwo Watykanu.

    Przypomnę, że od września ub. roku polska prokuratura prowadzi śledztwo w tej sprawie. W styczniu tego roku, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Przemysław Nowak poinformował, że:
- "pod koniec grudnia otrzymaliśmy z Watykanu odpowiedź na nasz październikowy wniosek o pomoc prawną... w piśmie wskazano, iż abp Wesołowski jest obywatelem państwa watykańskiego, a prawo karne państwa watykańskiego nie zezwala na ekstradycję obywatela tego kraju."

    Przypomnę również, że śledztwo to obejmuje też innego "ambasadora polskiej pobożności" - ks. Wojciecha Gila. I chociaż to tylko ksiądz, to nadal jest księdzem. Podlega polskiemu episkopatowi i może przez ten episkopat zostać wydalony poza stan kapłański. Może, ale jak widać - w przypadku naszych hierarchów to wcale nie musi.




czwartek, 26 czerwca 2014

Cyrk z Danii (czy aby na pewno?)







Nie mam pewności czy z Danii, chyba, że w Kopenhadze też jest ulica Wiejska.



    Jak inaczej niż cyrkiem nazwać pomysł, by po udzieleniu przez sejm wotum zaufania rządowi, dwie godziny później stawiać wniosek o wotum nieufności tego samego sejmu wobec tego samego rządu?


    Mowa oczywiście o prezesie Jarosławie Polskęzbawie. On to bowiem z uporem maniaka forsuje ten idiotyczny pomysł.

    Dlaczego idiotyczny? Po pierwsze dlatego, że ponownie wymyślił funkcję premiera technicznego i ponownie w tej roli obsadził żałosnego profesora Glińskiego. Już to samo powinno uzmysłowić wszystkim, nie tylko posłom, że prezes z wotum nieufności robi sobie jaja. Przecież z tym "premierem technicznym", nie może liczyć na niczyje - poza własne - poparcie. Nawet jak sam nie potrafi liczyć, to przecież ktoś z jego otoczenia na pewno posiadł tą sztukę. A ze zwykłej arytmetyki, nawet bez ułamków jasno wynika, że powinien się gonić z tym pomysłem.



    Po drugie - chociaż nie przepadam za Palikotem, zgadzam się z nim całkowicie, że jeżeli szuka się poparcia pozostałych partii opozycyjnych, to nie demonstruje się oficjalnie w sejmie nienawiści do nich. Po demonstracyjnym wyjściu z sali plenarnej w czasie przemawiania Palikota też wyraźnie widać, że preziowi absolutnie nie zależy na wotum nieufności.

    Dlaczego więc z takim uporem do tego wraca? Można to skwitować krótko - maniak. Ale nachylmy ucho w stronę prezia i posłuchajmy jego wyjaśnień. Otóż wobec niego, przed wyborami do sejmu trzeba zmienić rząd. Bowiem rząd ma zbyt wiele możliwości, by wybory sfałszować. Tak więc bez wcześniejszego obalenia Tuska, nie da się go obalić!! Nie wygramy wyborów, dopóki rządzić będzie Tusk! Co innego jak rządzić będziemy my - wtedy wygraną mamy w kieszeni.




    Jednak według mnie, to chodzi zupełnie o coś innego. PiS nie ma absolutnie żadnej zdolności koalicyjnej. Jego pierwsze rządy posypały się właśnie z tego powodu. Powstała koalicja - jednak prezio nie mógł strawić, że musi jeszcze z kimś dzielić się władzą. Dlatego rozwalił koalicję i się poddał. Teraz chce uniknąć tego kłopotu dogadywania się z kimś i ustępowania komuś. Nawet gdyby to było tylko pół kroczku. Kaczyński po takim "pół kroczku w tył" znowu by się rozchorował. Jego organizm po prostu takich rzeczy nie toleruje.

    Dlatego też będzie co dwa tygodnie stawiał wniosek o wotum nieufności powtarzając za każdym razem, że ten rząd powinien trafić do kryminału, że fakt iż nawet porządnej powodzi nie było i prezes nie mógł błysnąć współczuciem i obietnicami - to też wina Tuska. Liczy na to, że jeszcze rok takiego powtarzania, a zniechęci do Tuska dużą część elektoratu oraz zniechęci również dużą ich część do samych wyborów. A wtedy może otrzymać 51% mandatów.

    Mógłbym jeszcze długo dywagować, że może nawet w ogóle preziowi nie w głowie rządzenie. Ale jak się nie rządzi przez wiele lat, można w ogóle zniknąć ze sceny politycznej. Chyba, że cały czas robi się wielki harmider i wiele wrzasku wokół siebie. I chyba bycie największą partią opozycyjną to szczyt możliwości intelektualnej prezesa i jego ludzi.



    Tylko pomników trochę żal.

    Jeżeli pozostał jeszcze ktoś, kto nie rozumie tytułu notki - patrz niżej.






środa, 25 czerwca 2014

Oto głowa zdrajcy !!~

refleksje po 60-ce, refleksje, felieton, kuchnia, historycznie, limeryki, polityka, okiem emeryta




          Marek Falenta ponoć jest zleceniodawcą podsłuchów i ich fundatorem. Dokładny mechanizm nie zostanie tak szybko wyjaśniony i wyjaśnienia go mogą doczekać dopiero moje prawnuki. Zestaw nazwisk się powiększa a wspólnym mianownikiem wszystkich jest kryminalna przeszłość także z prawomocnymi wyrokami sądowymi.

          Pan Marek Falenta jest 40% udziałowcem firmy Składy Węgla, właścicielem funduszu Falenta Investment /zarejestrowanej na Cyprze/, właścicielem 100 ha nieruchomości w największych miastach Polski, posiada udziały w wielu spółkach i jest członkiem Rady Biznesu. Dziś w firmach Falenty „urzęduje” CBŚ, ma podejrzenia o oszustwa, pranie brudnych pieniędzy itp., aresztowano 10 osób.

          W rankingu najbogatszych polaków na 2013 rok był wyceniany na 440 mln. zł.

Pytanie:

          Po jaka cholerę człowiekowi który ma taką kasę robić podsłuchy na których można się przejechać ?.

Odpowiedź:

          Są w Polsce grupy przestępcze którym zaczyna się palić grunt pod nogami. Skończyły się czasy kiedy główną działalnością ABW było szukanie haków jak bywało za IV RP. Paru zawiodło się na III RP /Stokłosa, Dochnal, Kluska itd./

..........a propos Romana Kluski. Niedawno Panprezes  narzekał na los skrzywdzonego przez premiera Tuska byłego Szefa Optimusa, który popadł w biedę i skarży skarb państwa o odszkodowanie. Wg Forbsa Polska Pan Roman Kluska jest na 76 miejscu najbogatszych polaków z majątkiem szacowanym na 335 mln. - faktycznie, głodem przymiera.


          Czy nie jest to próba szantażu pod hasłem – zobaczcie co my możemy ?. Jak nam będzie rząd podskakiwał to go wykończymy a następny już nie będzie taki skory bo nie będzie wiedział co jeszcze mamy na taśmach.

Pytanie:

          Dlaczego na taśmach nie ma polityków Prawa i Sprawiedliwości ?

Odpowiedź:

          Są, są ale poczekamy i jeżeli dojdzie do władzy to mamy ich w ręku ale także nie możemy zniszczyć naszego Ojca Chrzestnego który będzie nam pomocny i zajmie się szukaniem wrogów politycznych i organizowaniem prowokacji. Szanse na dojście do władzy mają niewielkie ale as w rękawie zawsze się przyda.

          Grupa przestępcza próbowała i być może spróbuje jeszcze zdobyć realną władzę na wzór oligarchiczny jak w Rosji, na Białorusi czy Ukrainie. Prekursorem w Polsce był senator Stokłosa, który metodami przestępczymi podporządkował sobie całą władzę wokół siebie łącznie z policją.

          Cieszę się że państwo Polskie zaczyna pokazywać swoja determinacje i siłę. Początek nie był najlepszy i wypłynęło stare pytanie o zasadność rozdziału ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego.


          Ostatnią kwestią mnie osobiście denerwująca jest pogląd, że nie ściga się tych co mówili różne niecne rzeczy a tych którzy to nagrali.

          Niewielka jest w tym słuszność. Jeżeli ktoś by nas podglądał przez dziurkę od klucza i z tego podglądactwa opublikował np. video to jako podglądacz ma być poza prawem ?.

          Jeżeli ktoś spotyka się w knajpie przy niekoniecznie herbatce a ktoś to nagra to prywatnie można go nazwać świnią i pozwać do sądu a jeżeli są to politycy ?. A jeżeli ktoś nagrywa co najmniej 2 lata i liczy że coś się nagra to jest mentalnie blisko agenta Tomka i IV RP i może bezwzględnie liczyć na poparcie tych którzy już tak przebierają nóżkami do władzy.

          Dziś nie wykluczam że wszystkie podsłuchy miały atest Ojca Chrzestnego czyli Jarosława Kaczyńskiego.




poniedziałek, 23 czerwca 2014

J-23 nadaje !!

refleksje po 60-ce, refleksje, felieton, kuchnia, historycznie, limeryki, polityka, okiem emeryta





     Polityka dopada wszędzie i używając bardzo oszczędnie naszych kochanych przekaziorów nie można się od niej wykręcić.
     Kilkunastodniowy wypoczynek w mojej ukochanej Wiśle spowodował, że pomimo ogólnego, jak to trafnie określił Leszek, gęgania moje priorytety znajdowały się bliżej oscypka, wiślańskiego kołocza i pieszych wędrówek niż tzw. afery taśmowej.

     Nie będę wdawał się w długie i mądre dyskusje gdyż mniemam, że prawda leży niezmiernie blisko i błąka się po opłotkach rozumienia sytuacji politycznej.
     Jestem zaskoczony jakością szerokiej dyskusji /gęgania/ na temat gdyż moje zdanie w tej materii różni się od ogółu.

     Dotychczasowe afery podsłuchowe polegały na zasadzie strony lub osoby„dobrej” i „złej” - Michnik i Rywin, Begerowa i Lipiński a także Nowak, Parafianowicz i polegały na różnego typu próbie korupcji.



     Tzw. afera taśmowa - nazwijmy wprost, podsłuchiwanie przedstawicieli najwyższych organów państwa nie mieści się w enigmatycznej nazwie afery podsłuchowej, taśmowej nawet poprzedzającej te określenia skrótem „tzw.”


TO JEST SZPIEGOSTWO


     W tym przestępstwie nie ma dobrego i złego, nie ma stron a jest nielegalne i karalne zdobywanie wiadomości o działalności PAŃSTWA, jego organach i przedstawicielach co zagraża naszemu krajowi i durniem jest ten który nie widzi w tym podważania podstaw funkcjonowania państwa.

     Wokół nagrań tworzy się krąg przestępczy, w którym mafijna dyskusja obraca się wokół tematu - jak najlepiej ten fakt wykorzystać ku pożytkowi tego, któremu marzy się najbardziej wykończenie rządu, Platformy Obywatelskiej bez względu ma konsekwencje. Każdy z uczestników mafijnego sprzysiężenia od początku zdawał sobie sprawę z popełnianego przestępstwa.

     W wypadku szpiegostwa podstawą są odpowiedzi na dwa podstawowe pytania: Kto i dla kogo ??
     Dziś nie wiemy kto, bo tygodnik Wprost jest tylko sutenerem politycznym i wykonawcą.
     Odpowiedź dla kogo lub kto na tym korzysta jest bardziej prosta.
     Beneficjentem tego aktu szpiegostwa i jego skutków jest :


PRAWO I SPRAWIEDLIWOŚĆ.


     Na dowód tej tezy postawmy się w sytuacji PIS. Mają w ręku doskonały materiał do szantażu w postaci podsłuchanych rozmów z ostatnich kilkunastu miesięcy /być może wykonanych przez dawnych kumpli Mariuszka Kamińskiego/. Sondaże PIS wraz ze zbliżaniem się wyborów do PE rosną i dają nadzieję na wygraną. Po ich wygraniu Cappo di Tuti Cappi miałby w ręku „atuty” do szantażu wobec np. Szefa Banku Centralnego. Tymczasem PIS doznaje 8 z rzędu porażki wyborczej. Jest decyzja o upublicznieniu materiału, który jest już co prawda mocno nieświeży ale jest bandzior na stanowisku red. naczelnego Wprost który polecenie wykona..


    

 Podobno odmówił upublicznienia Puls Biznesu a więc szukano dalej. Jest Gazeta Polska do usług ale to byłoby szyte zbyt grubymi nićmi, Uważam Rze także podpadające. W końcu z braku laku dobry i Wprost. Wybór nie najlepszy gdyż właścicielem Wprost jest ta sama osoba co Uważam Rze czyli Michał M. Lisiecki, postać nazwijmy szemrana. Cytat: PKP powiadomiły CBA o podejrzanych działaniach wydawcy tygodnika "Wprost". "2 mln zł od Totalizatora Sportowego, 1,7 mln zł od PKP – takie szokujące oferty miał składać Michał M. Lisiecki, wydawca tygodników „Wprost” i „Do Rzeczy”, szefom tych spółek" – napisała "Gazeta Finansowa". Także nieciekawą osobą jest red. naczelny Wprost Sylwester Latkowski kiedyś skazany a działający na granicy prawa - Latkowski - zołnierz mafii. Przestało mnie zaskakiwać, że im większy szmatławiec tym więcej w jej redakcji tzw. dziennikarzy dyspozycyjnych, nieuczciwych lub wręcz oszustów.

     Sprawą publikacji zainteresowano „pobitego przez policje” posła Wiplera i tego który wlezie w każde szambo Piotra Ikonowicz. Ustawka odbyła się także z innymi pismakami jak, Monika Olejnik oraz plejady propisowskich wolaków.
     Paru porządnych dziennikarzy się postawiło a Stefan Bratkowski oświadczył - Podsłuch środkiem wykluczonym.


STRACONA OKAZJA.


     Państwo straciło swoją kolejną okazję aby zorganizowanej grupie szpiegowskiej dać w pysk. Należało zamknąć i opieczętować redakcję Wprost a naczelnego odprowadzić do pierdla za działanie przeciw państwu.
     Państwo straciło swoją kolejną okazję aby w końcu nie pozwolić sobą pomiatać przez różnej maści skurwysynków.


    

 Przypominam sprawy katastrofy smoleńskiej, oskarżeń o fałszerstwa nie tylko wyborczych, prezydenta z przypadku /Komoruski/, kondominium itd. itd.


REFLEKSJE

  •      Czy ktoś chce wiedzieć jak wygląda ubój rytualny – ja nie
  •      Czy ktoś chce wiedzieć jak wyrabia się parówki – ja nie.
  •      Czy ktoś chce wiedzieć jak robi się politykę – ja nie.
     Ale ciekawi się dowiedzieli /premier przed wyborami do PE - musimy wybrać ludzi obeznanych i znającymi języki obce gdyż szereg spraw omawia się i załatwia w kuluarach a na sali plenarnej to tylko formalność/.

Z OSTATNIEJ CHWILI

Podsłuch zorganizowali kelnerzy !!
     Problem – trzeba znaleźć takich którzy w to uwierzą.









piątek, 20 czerwca 2014

"Taśm" ciąg dalszy - suplement








Kto korzysta?


    Konferencja prasowa goni konferencję. Wszyscy możliwi eksperci wydają swoje ekspertyzy -oczywiście wg nich, jedynie słuszne. A mętlik w głowie "społeczeństwa" rośnie. I to będzie się potęgowało - bowiem im dalej w las .....


    A właściwie to wg mnie (też jestem ekspertem - sam sobie kiedyś przyznałem ten tytuł, co prawda w innej dziedzinie, ale zawsze...) sprawa jest prosta.

    To nie są nagrania przypadkowe. Np. - kelner usłyszał jakieś "ciekawe" zdanie, pod kolejnym więc półmiskiem umieścił pluskwę. To jest seria podsłuchów w różnych terminach i być może w różnych miejscach. Wniosek stąd płynący jest prosty - akcja została zaplanowana. Z mojej w tej dziedzinie wiedzy wynika (patrz fotografia), że tych nagrań musiało być dużo więcej. Na wielu z nich zapewne utrwalono nieciekawych rozmówców, lub nieciekawe rozmowy. Tak jak w fotografii, z kilkudziesięciu dokonanych zdjęć, zawsze da się wyselekcjonować kilka na tyle ciekawych, by się nimi pochwalić.

    Tylko, że w taki sposób działają paparazzi. A o ile mi wiadomo nikt nie zapłacił za te taśmy. Czyli ich realizator nie żądał pieniędzy. Dlaczego więc podjął się takiego trudu? To pytanie wymaga dochodzenia prokuratorskiego. Znowu podeprę się moją "ekspercką wiedzą" - są dwie możliwości.

    Albo zwykła ludzka chęć zemsty, upokorzenia kogoś, kto w mniemaniu sprawcy go pokrzywdził. Mówiąc po ludzku - zwolnieni byli agenci różnych służb, politycy przeżywający nieustanne "niespełnienie" lub niezrównoważeni frustraci.

    Druga możliwość poważniejsza - służby specjalne naszego kraju, chcące wziąć udział w "zamachu stanu" by potem wspólnie z "zamachowcem" spijać miodek. Niestety, nie można też wykluczyć udziału służb państw obcych. Ich intencje, czy interesy mogą być różne. Wszystkie jednak mają na celu destabilizację sytuacji politycznej w Polsce.

    Wydarzenia kolejnych dni wskazują wyraźnie na drugą możliwość. Jednak nie jestem pewien, czy dotyczy to wewnętrznej, polskiej inicjatywy "zamachu stanu", czy inicjatywy zewnętrznej wykorzystującej naszą, wewnętrzną chęć do takiego "zamachu stanu".

    Zresztą proszę zauważyć, że o ile w pierwszych dniach wiele się mówiło o treści podsłuchanych rozmów z wyraźnym lekceważeniem autora podsłuchów - to obecnie ten drugi wątek jest traktowany przynajmniej równoprawnie. Również ocena treści staje się spokojniejsza. Polecam zapoznać się z opinią honorowego prezesa Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich - Stefana Bratkowskiego:
"...dziennikarz ma prawo nie ujawniać, a nawet ma obowiązek chronić swe źródła informacji. Nie wolno mu jednak posługiwać się źródłami informacji, opartymi na przestępstwie..."
"... Publikacja informacji, choćby najatrakcyjniejszych, jeśli pochodzą z przestępstwa, jest sprzeczna z zasadami kodeksu Międzynarodowej Federacji Dziennikarzy..."
"... nieznane źródło informacji nie podlega ochronie gwarantowanej tajemnicą zawodową..."


    Ja skłaniam się do poparcia tezy iż inspiratorem tych podsłuchów byli politycy chcący obalić obecny rząd. Utwierdziła mnie w tym ostatnia akcja prokuratury.

    To co wydarzyło się wczoraj wieczorem (18-06) w redakcji "Wprost" nazwałbym jedną wielka kompromitacją. Kompromitacją prokuratury prowadzącej śledztwo. Dlaczego więc gorliwi "obrońcy demokracji" żądają głowy premiera a nie prokuratora generalnego? To proste - wciąż obowiązuje w opozycji zasada - "wina Tuska".

    Jednak ja nie mogę zrozumieć, jak można było tak spartaczyć tą akcję? I to w sytuacji, gdy powodzenie jej mogłoby zapewnić wsparcie rządowi? Gdyby w wyniku powodzenia tej akcji udało się zidentyfikować autora posłuchów? Takie spieprzenie akcji w latach 50-tych nosiło jednoznaczną nazwę - sabotaż i prowadziło do natychmiastowego rozstrzelania. Któż jednak dzisiaj mógłby dopuścić się takiego sabotażu?

    Przecież 15 lat temu nastąpiło oddzielenie prokuratury od ministerstwa sprawiedliwości. Prokuratura uzyskała niezależność w działaniach. Przypomnijmy więc: 31-03-2010 funkcję Prokuratora Generalnego RP objął Andrzej Seremet, zawodowy sędzia. Nominację otrzymał z rąk prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Jego kadencja upływa w marcu 2016 roku. Szansę na ponowny wybór ma jedynie wtedy, gdy zmieni się układ rządzący.



    Nasze prawo, jak i prawo wszystkich krajów demokratycznych opiera się na konstrukcji prawa rzymskiego. Nie od rzeczy będzie więc przypomnienie również rzymskiej zasady - is fecit cui prodest – zrobił ten kto skorzysta.



środa, 18 czerwca 2014

"Taśm" ciąg dalszy








Moja odpowiedź na mój felieton nr 70


    Pisząc 70 felieton - o taśmach z podsłuchu - nie zamierzałem zbyt serio angażować w te sprawy. Jestem już w tym wieku, że nie wierzę w bociany. Dlatego więc święte oburzenie jakie dobiegało ze wszystkich stron okropnie mnie zniesmaczyło.


    Jest taki fajny dowcip: - "Właściciele psów dzielą się na dwie grupy. jedna śpi ze swymi pupilami, druga się do tego nie przyznaje." Niestety w polityce krajowej, mediach i wśród komentatorów funkcjonuje tylko druga grupa. Dlatego te wrzaski w trosce o przyzwoitość w polityce rozlegają się tylko wtedy, gdy jakąś grupę udało się nagrać i można ich "złe zachowanie" publicznie potępić.

    Pomiędzy takimi wydarzeniami spróbujcie porozmawiać z politykami na przykład na temat ograniczenia liczby posłów, ograniczenia immunitetu, ograniczenia finansowania partii z budżetu czy choćby ograniczenia diet poselskich.

    A przecież każdy z nas (nie wyłączając polityków) doskonale wie, że posłowanie to nie misja, to nie służba - to całkiem niezła synekurka! I przyzwoitość nakazywałaby dochody z niej płynące ograniczyć do przyzwoitych rozmiarów - np. 1,5 średniej krajowej a wydatki budżetowe na całą sferę polityczną ograniczyć np. do 1/10 wydatków na kulturę.

    Jednak zagadnięci w tym temacie politycy spojrzą na was jak na debili. Co innego, gdy "trzeba" dobrać się do skóry konkurencji politycznej! Wtedy to patriotyczne krzyki o wartościach rozlegną się zewsząd.

    Tyle tytułem wstępu. Nie ma co więcej się rozpisywać, gdyż już Bismarck powiedział, że kto lubi parówki, nigdy nie powinien się interesować sposobem ich produkcji. To samo z polityką - lepiej, żeby wyborcy za bardzo nie znali jej kulis.

    Wracam więc do mojego tekstu. Głównie z powodu komentarzy Knezia - za co serdecznie mu dziękuję. I wcale to nie jest sarkazm. Dzięki tym komentarzom zacząłem sprawdzać co w blogach piszczy. A piszczało różnie, i pisków w duchu kneziowym było wcale nie mało. Nie będę analizował wszystkich przeczytanych blogów - ograniczę się do jednego, który jest kwintesencją tematu.

    Kwintesencję tą znalazłem w notce Romskey'a "Bez alternatywy?".

    Kneziu, napisałeś takie ważne w tej dyskusji zdanie:
"Żeby polityka przynajmniej częściowo spełniała bodaj pozory przyzwoitości to nie może być tak, że każde dno jest usprawiedliwiane przez ludzi kształtujących opinię publiczną, a do takich należą także blogerzy. Tak więc gdy niezależny z chęci i ambicji bloger pisze kolejny raz, że kolejny raz zagłosuje bez wstrętu na tę sama partię, to trudno oczekiwać, że coś się zmieni. Ten komentarz jest również odpowiedzią Leszkowi"

    Ja w swojej notce napisałem takie zdanie:
"Mój organizm strawi tylko PO."
Przyznasz, że słowo strawi odnosi się tylko do faktu, że potrawa ta nie zaszkodzi mojemu organizmowi. Nie zatruję się nią, nie dostanę kolki itp. Natomiast nic nie mówi o estetycznych odczuciach - ze smakiem, bez smaku, bez wstrętu czy w końcu ze wstrętem. Chyba więc z Twojej strony nastąpiła nadinterpretacja mojej wypowiedzi. Jednak rozumiem, skąd się ona wzięła.
Zajrzyjmy więc do Romskey'a.

    Kolejny raz zetknąłem się z tekstem, którego autor po przedstawieniu dość rzetelnej analizy polskiej rzeczywistości skwitował wywód mniej więcej tymi słowy: „No ale jak nie PO to PiS i to jest nasza tragedia, nie mamy alternatywy”.
...

    ...o braku alternatywy najczęściej pisali i piszą sympatycy „mniejszego zła” przyparci do muru zła wytknięciem lub domysłem ich partyjnego fanatyzmu.
...
    „Mniejsze zło” najwyraźniej nie rozumie swojej roli, gdyż służy zasadniczo partii i jej interesom, a skoro rządzi to uważa, że nikogo nie musi słuchać i z nikim rozmawiać. Czy Polska ma podobać się ekonomicznym rankingom czy obywatelom? Coś tam wyciekło na temat tego jak robi się „dobry ranking” a o rankingach, w których leżymy lub zbieramy kupy po hartach biegnących przed nami nie mówi się wiele. Za dużo też propagandy, naginania pojęć, kreowania ludzkich sumień i odczuć – metody mają więcej wspólnego z imadłem niż ofertą.


    To kilka celnych obserwacji, kilka trafnych diagnoz. A więc zakładając, że rozpoznaliśmy chorobę - jaką ordynujemy kurację?

    Czy rzeczywiście nie mamy alternatywy? Mamy, nawet klika: np. zmianę parlamentu na parlament, demokracji na demokrację. Ze strony narodu słychać „za!”. Czas na Was politycy. Naszą alternatywą jest Wasza zmiana, zmiana w Was samych! Gdy tego nie zrobicie – to cytując klasyka: Przyjdziemy po Was.

    Słowa, słowa, słowa! Przyjdziemy po was, jak w sierpniu 1980 r.!!! I co dalej? Jaka siła przejmie ster? Jaką da nam gwarancję, że będzie mądra i uczciwa?

    Uczciwość i mądrość sprawdza się dopiero w praniu. Nie wyszło? No to idziemy po was. Znowu nie wyszło? No to .............

    Stać nas na taką pryncypialną postawę?

    I w ten sposób wracam do obrony tez zawartych w felietonie o "taśmach".

    Tak się jakoś w Polsce porobiło, że partie, prawie wszystkie spersonalizowały się. Mamy dwie partie, które bez swoich szefów zdechną po dwóch minutach - "Twój Ruch" i PiS. Na drugim biegunie znajdują się SLD i PSL. Tam dokonywano już nie raz zmiany szefa i partie przetrwały. Pomiędzy nimi znajduje się PO. Ja sam nie mam pewności, w którą stronę tego obrazu przechyla się ta partia. Jeszcze nie było zmiany lidera, więc nie wiadomo, czy by przeżyła. Dlaczego więc twierdzę, że PiS by nie przeżył? Dlatego, że ewentualni następcy już dawno albo sami wyemigrowali z tej partii, albo ich "wyemigrowano". Emigranci ci nie potrafili niczego stworzyć poza PiS-em. Jeżeli im się nie udało, to tym bardziej nie ma szans, by miernoty które pozostały pociągnęły ten wózek dalej. W PO - co przyznają bez kozery opozycjoniści - istniej przynajmniej jeden, Schetyna.



    Jeżeli więc nastąpiło takie spersonalizowanie partii, to nie ma się co dziwić, że partie te obarcza się wszelkimi ułomnościami natury ludzkiej.

    Ale poza tymi ułomnościami jest też coś, co z wielką emfazą można by nazwać ideologią. I chociaż pojęcie to też uległo erozji, przecież nikt nie może zaprzeczyć, że szczątki ideologii różnych partii różnią się jednak. Jeżeli jakiś wyborca jest przekonany, że integracja z UE jest szansą dla Polski - to choćby dostrzegał wszystkie braki dzisiejszej Unii, nigdy nie odda głosu na PiS Nie wspominam o faszystach, narodowcach i tym podobnych śmieciach naszej sceny politycznej.

    Z kolei klerykałowie i antyklerykałowie, też maja swoich faworytów.

    I właśnie w tym kontekście napisałem, że mój organizm może strawić tylko PO. Pewnie, że chciałbym w samej partii zmian. Chciałbym więcej odwagi w realizacji swego programu. Chciałbym więcej poczucia honoru i godności. Przykro mi bowiem patrzeć i słuchać, jak byle gówniarz rzuca premierowi w oczy, że jest zdrajcą, inni nazywają go mordercą itd, itp. I niestety zero reakcji. Może i faktycznie Tusk powinien abdykować? Może czas na nową krew? Ale jaka mam gwarancję, że będzie lepsza?

    Zmiany o których piszę, będą miały jednak jakikolwiek sens, jeżeli nastąpią samoistnie. Wymuszone zaś przez "odwiecznego wroga", który tak samo uprawia politykę, niczego nie zmienią. Po kilku trzęsieniach ziemi będziemy mogli sobie powiedzieć z dumą - Jak wiele musieliśmy zmienić, by wszystko znowu było po staremu. A więc widząc braki i mankamenty, muszę jednak dokonać wyboru. Właśnie by państwo moje, rządzone lepiej lub gorzej, było w podstawowych założeniach takim, jakim ja je chcę widzieć. Nie chcę IV RP czy II Turcji. Nie chcę pomników Lecha. Nie chcę igrzysk z rozszarpywaniem "smoleńskich morderców". Nie chcę PiS-u !!!!

    Czy więc dlatego, że w partii która ma wizję państwa podobną do mojej wizji dzieje się nie najlepiej - mam walkowerem oddać władzę?

    Kneziu - Ty masz prawo stanąć z boku. Masz prawo powiedzieć, że już znudziła Ci się ta zabawa. Nie zabraniam Ci tego, chociaż uważam to za błąd. Ale czy ja nie mam prawa do popełniania może kolejnego błędu?

    Romskey - chętnie stanąłbym murem za Twoją "alternatywą". Ale jakoś jej nie widzę! Owszem, widzę piękną ideę. Władza się zmienia, nie personalnie. Zmienia się od środka. Dopuszcza do głosu sumienie, przypomina sobie o wszystkich wartościach, którym powinna służyć! Piękne, niestety naiwne jak sny pensjonarek.

    Mamy świat taki jaki mamy. Musimy wszystko robić by go zmieniać na lepsze. Jednak "wyniosłom absencjom i godnościom osobistom" tego nie dokonamy.




Płynie Wisła płynie

refleksje po 60-ce, refleksje, felieton, kuchnia, historycznie, limeryki, polityka, okiem emeryta





Płynie Wisła płynie po ............
Przyroda wokół nas.
Górki i to nawet dość spore.
Na zdjęciu hamulec ostateczny, antyzjazdowy/
Jak zwykle, sympatycznie.

Pozdrawiamy
 
 
 

 

 

 
 



 




poniedziałek, 16 czerwca 2014

Okiem emeryta (70)










Odcinek 70 - czyli, czy to wstrząśnie rządem, czy tylko go zmiesza?


    Długo zastanawiałem się, czy komentować to wydarzenie. Z jednej strony - wydarzenie o dawno nie słyszanej wadze. Bledną przy nim wszystkie "rewelacje" Macierewicza razem wzięte. Z drugiej zaś - od początku wiadomo było niemal słowo w słowo, jakie będą reakcje opozycji. Cóż nowego więc mógłbym napisać?


    Zdecydowałem więc, że poczekam na wystąpienie premiera. Premier nie pomógł mi wiele. Jego ocena wydarzeń z grubsza pokrywała się z moją. Dylemat - pisać, nie pisać? - pozostał. Jednak większość blogerów już wyraziło swe zdanie, poganiany stadnym instynktem, postanowiłem dać głos.

    Cała sprawa ma trzy płaszczyzny. Różnią się one wagą polityczną. Zacznę więc od najcięższej z nich.

    1.
Na tej płaszczyźnie najważniejsze jest pytanie - jak to możliwe, by minister od podsłuchów był podsłuchiwany. I to nie na grillu u szwagra, ale podczas spotkania z prezesem NBP? Na marginesie trzeba dodać, że to nie jedyna para rozmówców nagrana tym samym sprzętem przez ... no właśnie przez kogo? Kto i dlaczego - to drugie pytanie na tej płaszczyźnie.

    Oba pytania, przyznam nastrajają mnie dosyć pesymistycznie. Nawet groźby totalnej inwigilacji, jakimi od dłuższego czasu straszy mnie opozycja, tak mnie nie przygnębiły. No bo w końcu wiedziałbym kto mnie podsłuchuje. Ponadto jako "prawdziwy patriota" dumnie zniósłbym takie działania rządu mojej ojczyzny. A tu okazuje się, że nie tylko nie rząd podsłuchuje, ale nawet rząd nie ma pojęcia kto!

    2.
Druga płaszczyzna, to płaszczyzna merytoryczna. Co znajduje się na taśmach z podsłuchu. Tu jest kilka wątków. Zacznę od byłego ministra Nowaka - dlaczego? - bo to prosta sprawa. Wystarczy by prokuratura i służby skarbowe sprawdziły, czy rozmowa ta zaowocowała jakimś przestępstwem. Swoją drogą, jeżeli istniał taki materiał na Nowaka, czy warto było czepiać sie głupiego zegarka?

    Kolejny wątek, to już duży kaliber. Dotyczy bowiem nie byłych, a urzędujących VIP-ów. Powiem co o tym myślę.

    Aczkolwiek pomysł, by sprawy państwowe takie jak zabezpieczenie banknotów i monet omawiać w knajpie jest co najmniej nieroztropny, jednak nie jest zabroniony. Fakt, że po oficjalnej części rozmowy potoczyła się ona na inne tory, też państwowe - nie powinien nikogo dziwić. Że forma tej rozmowy miejscami nie była zbyt parlamentarna - trudno, nie chcesz usłyszeć wulgaryzmów, nie podsłuchuj.

    Przechodzę teraz do sedna tego wątku. Czy zostały złamane zapisy konstytucyjne? Według mnie - nie. Wiem, że nasze prawo mówi o niezawisłości Banku centralnego, jego apolityczności. Mówi też o rozdziale Kościoła od państwa. Czy więc gdyby minister oświaty umówił się z biskupem na wieczorne nabożeństwo różańcowe i po nim poruszyli by drażliwy temat religii w szkole - też byśmy żądali dymisji rządu?

    Zaraz ktoś zarzuci mi, że przykład nieadekwatny. Przyznaję, taki sobie, lepszego nie udało mi sie wymyślić. Ale doskonale obrazuje charakter podsłuchanej rozmowy. Prezes NBP powinien być apolityczny, ale też konstytucja gwarantuje mu prawo do poglądów! A podzielenie się swymi poglądami, z człowiekiem, który ma podobne, to chyba nie zbrodnia. Zresztą jak mówił premier, sprawy o których rozmawiali obaj panowie, żyły już swym własnym życiem. Nie narodziły się w tym lokalu!

    Poważny zarzut to ten, że spotkali się ci panowie, by dokopać PiS-owi. W tym momencie włos mi się zjeżył na głowie. A co ja od tylu lat robię na tym blogu? No, to teraz ze strachem będę czekał każdego dnia na wezwanie do podania się do dymisji!!! Może jednak fakt, że nie brałem za moje kopanie żadnych pieniędzy, a ponadto myślałem, że tak trzeba, złagodzi gniew prezesa?

    3.
Uciekam od tych czarnych myśli do omówienia płaszczyzny trzeciej.

    Jest nią reakcja opozycji. Tutaj muszę powiedzieć, że pozytywnie zaskoczył mnie Palikot. W powodzi różnych restrykcji - odwołanie ministra Sienkiewicza, dymisja rządu i to całego, sejmowa komisja, Trybunał Stanu Sąd Ostateczny, itp - zażądał on "dymisji" wszystkich posłów. Gdybym miał pewność - gadam głupoty, wystarczyłby cień pewności - że przynajmniej połowa obecnych posłów zniknie raz na zawsze, to w najbliższych wyborach zagłosowałbym na Palikota. Musiałby tylko obiecać, że zmieni ordynację wyborczą.

    I to by było na tyle. Reszta jest ... jak była, bez zmian. Nic z tych taśm się nie wykluje, nic się nie zmieni, gdyż nie ma alternatywy. Dlaczego tak uważam? Bo widać wyraźnie, że nastąpiła polaryzacja nie tylko sceny politycznej, ale też i wyborców. Stare, moherowo-peerelowskie pokolenie, plus młodzi naiwni - stać będą przy Zbawicielu. Zdroworozsądkowi pragmatycy - przy PO. Tradycjonaliści pozostaną przy SLD i PSL, a różne kurioza znajdą sobie własne partyjki. I z tego widać, że wybór jest prosty - PiS lub PO.

    A więc wielkiego wyboru nie mamy. Ja właściwie nie mam żadnego. Mój organizm strawi tylko PO.












niedziela, 15 czerwca 2014

Patriotyczne gęganie








Naprawdę chcemy wierzyć, że gęsi ponownie ocalą Rzym?


    Chciałem ostro skrytykować owo "patriotyczne gęganie" w wykonaniu Marysi Sokołowskiej z Gorzowa - ale ponieważ dzieci nie potrafię skrzywdzić, będę jej bronił. Że należy jej bronić, przekonałem się odwiedzając jej bloga i czytając jej odpowiedzi na pytania na platformie ask.


    Bowiem owa Marysia jest przykładem spustoszeń jakie mogą poczynić "gry i zabawy" polityków. Wbijają one papkę tworzoną na użytek wyborczy w głowy jeszcze nie ukształtowanych w pełni nastolatków. Młodość bowiem ma to do siebie, że jeszcze wierzy w ideały, chociaż nie do końca wie jakie one maja być. Aby więc je odnaleźć musi przejść przez etap buntu. Negowania rzeczywistości którą ogląda, chociaż chyba nie do końca rozumie. W miejsce odrzuconego porządku łatwo wciska wszelkiej maści populizm. Zakotwicza się tam jak pasożyt i zaczyna rozwijać.

    I to jest element choroby, za który odpowiadają politycy. Ale młodość nie jest stanem wiecznym. Nastolatki dorastają poszerzając horyzonty i wspomniany pasożyt ginie. Owszem, czasem pozostawia po sobie bruzdy, które jak koleiny mogą spowodować kłopoty z wyborem właściwego kierunku rozwoju. Ale i z tym myślący człowiek sobie poradzi.

    Niestety, swoje "gry i zabawy" muszą też rozegrać "dziennikarze. To dzięki nim, każda głupota palnięta przez młodego człowieka w dobrej wierze, jest natychmiast nagłaśniana i powoduje utrwalenie tych populistycznych stereotypów o których mówiłem. Mało tego, nadając im "rangę" utwierdza młodego człowieka w przekonaniu, że już wszystko wie najlepiej. Że nie musi się już uczyć życia, słuchać starszych, doświadczonych czy mądrzejszych. I to jest jeszcze większy "grzech" niż populistyczne gadanie polityków.



    Oświadczam, że opisując dojrzałość emocjonalną i społeczną Marysi, nie czyniłem tego li tylko na podstawie "odważnego i bohaterskiego" pytania zadanego premierowi. Obraz jaki sobie o niej wyrobiłem wynika z próby analizy jej wypowiedzi na blogu i na ask-u. Oto przykłady.

    P: - To powiedz mi w takim razie kim jesteś że uzurpujesz sobie prawo do określania znaczenia "bycia Polakiem" czy też "prawdziwym Polakiem"?
    M: - Ludzie, jestem poetką ...


    No to zajrzyjmy na bloga, jak to z tą poezją wygląda:


,,Ametoidalne antagonistyczności''

Biegnie litość łąkami
ckliwych fiołków,
biegnie łąkami
w kres ametystu.

Biegnie i wpada
w białoskości skronie
uległych płatków
z rannej wieczerzy.

Biegnie i marskość,
nie wpada w biebrzę,
w radość, fiolet.
Biegnie dalej.

Cóż, mi zostaną
stare użytki.
Nie wszystkie pofruną,
a zmienią na zawsze

ametyst.

Maria Sokołowska 17 lat 27.05.2014 r.


    Ten wiersz, wg słów autorki jest "bardziej filozoficzny"

    Nie jestem krytykiem literackim. Popełniłem kilka limeryków i innych krótkich form poetyckich - wszystkie z gatunku "rymowanych". Wiem jednak co to jest "biały wiersz". Jednak aby zasłużyć na miano "białego wiersza" nie wystarczy pisać bez rymów. By zasłużyć na określenia "filozoficzny" nie wystarczy pisać bez sensu.

    Mimo to nie dokonam tu żadnej analizy tego wiersza. Traktuję go jako próbę, pierwsze kroki w kierunku poezji. Może kiedyś coś z tego wyniknie, a może autorka sama dojdzie do wniosku, że to nie ma sensu.

    Niestety, dzięki publicity zrobionemu autorce przez media, na jej blogu i na ask-u aż roi sie od zachwytów nad jej poezją. A odpowiedzi autorki brzmią coś w tym rodzaju - "wiem, wiem, ale bez przesady!"

    To wszystko jeszcze można by przemilczeć. Od odrobiny grafomaństwa w wieku nastu lat, jeszcze nigdy świat się nie zatrząsł. Ale trochę gorzej to wygląda, gdy z niedoszłej/przyszłej poetki robi się eksperta od polityki.

    Prawicowe media aż ślinią się z podniecenia, że wreszcie ktoś nie tyle, że powiedział o premierze - "zdrajca" - ale, że "rzucił mu to prosto w twarz". Bez żadnego strachu. A potem jeszcze bez obawy o swe życie, nie przyjął od premiera kwiatów. Pozostaje pytanie, jaką wiedzą historyczną i polityczną dysponuje ta dziewczyna, by wypowiadać takie ostateczne sądy? Przyjrzyjmy się tej wiedzy:

   P: - czemu uważasz że wejście do ue było złe? o.o
    M: - Z wielu powodów. Żeby wejść do UE musieliśmy przystosować się do przepisów unijnych oraz otworzyć nasz rynek zbytu dla agresywnych firm z zachodu (konsekwencją tego był upadek stoczni, poprzez nierówną konkurencję pomiędzy firmami zachodnimi, które były i nadal są wspierane przez te kraje, a Polskimi, które przez przepisy unijne nie mogły być wspierane przez swoje państwo. Słowem równi i równiejsi w polityce o równość). Ziemie, fabryki, firmy itd. są wykupowane przez zachodnie firmy, czyli zaczyna się ,,kolejny rozbiór'' Polski przez zachód, tym razem również z Francją i innymi państwami, musieliśmy wpłacić ogromną ilość pieniędzy do UE, nadal wpłacamy składki itd. Wpłacamy składki na rozwój naszych największych historycznych wrogów, obok Rosji, Niemców, bo to oni teraz mają największą władzę w UE, i z wielką łaską dostajemy potem ,,dofinansowania, projekty rozwojowe''. Polska nie potrzebowała by tego, gdyby nie była w UE, gdyż ta instytucja powoduje zahamowanie, a wręcz cofanie się Polski w rozwoju, zarówno gospodarczym, jak i politycznym. Narzucane są nam prawa dla homoseksualistów, prawa aborcyjne i inne tego typu, co pokazuje, że nasze państwo nie jest w pełni suwerenne. Unia Europejska nie ma zamiaru pomagać Polsce w razie zagrożenia, co pokazuje wciąż ignorancją naszego kraju. Np. obserwowany jest obecnie kolejny pakt Ribbentrop-Mołotow, gdzie zbudowano gazociąg omijający Polskę, w celu wymuszania na nas pewnych decyzji strasząc odcięciem gazu, skutkiem tego jest też to, że większe statki transportowe nie będą mogły pływać po Bałtyku z i do Polski, ponieważ ich zanurzenie byłoby za duże, co spowodowało by uszkodzenie gazociągu. Ponowne porozumienie Rosji z Niemcami. Unia nie ruszyła ogonem w tej sprawie. Gdy będziemy w niebezpieczeństwie państwa zachodnie odwrócą się od nas i nie pomogą, tak jak wiele razy w historii już to pokazali. Unia Europejska to kolejny sojusz mocniejszych państw zachodnich, który daje pozory troski o inne, słabsze narody, a zmierza w kierunku jednego tworu państwowego z wyraźna dominacją Niemców. Jedynym, wydawałoby się pozytywnym skutkiem funkcjonowania w UE jest możliwość wyjeżdżania bezproblemowego młodych ludzi za granicę w celu zdobycia pracy, wykształcenia. Nie jest to pozytywne, gdyż bezpośrednio łączy się z masową emigracją młodzieży, co również w bardzo znacznym stopniu osłabia, hamuje Polską gospodarkę.
....

    P: - Czy to prawda, że Lech Kaczyński podpisał traktat lizboński przez co Polska straciła suwerenność?
    M: - A czy to prawda, że był przypięty do muru, ściskany ze wszystkich stron, zarówno innych partii politycznych, jak i krajów Europy, UE, że mafia działała w kraju i nadal działa, która z pewnością była dla śp. Lecha Kaczyńskiego zagrożeniem?


    Rozumiem, że można mieć zastrzeżenia do działania UE. Jednak każdy z jej członków może wnosić swój wkład, by poprawić funkcjonowanie UE. Jednak widać, że argumenty Marysi pochodzą ze źródeł pisowskich - ale z okresu przed wstąpieniem do UE. Dzisiaj nawet Kaczyński nie lamentuje nad rozbiorami Polski. Co prawda coś tam majaczy o kondominium, ale to są dwa różne pojęcia.

    Nie chcę polemizować z każdym zdaniem tej wypowiedzi. Przytaczam ją tylko by przybliżyć postać nowego guru prawicy. Właściwie powinienem dodać moherowej, gdyż u podstaw wiary we własne słowa leży wiara w Boga,

    Nie zabraniam Marysi, ani nikomu głęboko wierzyć. Wierzyć tak głęboko by całkowicie dezawuować naukę o ewolucji. Świat został stworzony dokładnie tak, jak jest to opisane w Biblii. Są ludzie, którzy kierują się zupełnie innymi kanonami wiary. Oni też mają prawo do nich. Jednak w każdej religii trzeba być czujnym wobec samozwańczych proroków, świętych czy nauczycieli.

    P: - Droga Marysiu, czy mogłabyś pomodlić się za moją siostrę? Jeszcze się nie urodziła, ale lekarze mówią, że płód ma być uszkodzony. Wiem, że Bóg ma plany co do każdego człowieka, ale modlitwa na pewno coś da. Wierzę w Ciebie! (podkr. moje)
    M: - Naturalnie pomodlę się :) Wierzę, że każdy, kto przeczyta tę prośbę i inne o modlitwę również się pomodli :) Nie martw się! Bóg jest z Wami!


    Nie mam powodów, by wątpić w jej wiarę. Ba ... nawet trochę jej tej wiary zazdroszczę. Ale pycha jest jednym z grzechów głównych. Nawet jeżeli do tej pory Marysia S. była wolna od tego grzechu, wrzawa, szum medialny i zwykła gawiedź zdaje się ją pchać ku tej przywarze. W takiej sytuacji możliwe nawet jest połączenie antysemityzmu z chrześcijańskim miłosierdziem:


    Jest to fragment wpisu, którego nie znalazłem na tym portalu. Może jednak autorka odpowiedzi zorientowała się, że posunęła sie za daleko i usunęła wpis?

    Do czego prowadzi pomieszanie wiary, pobieżnej wiedzy historycznej i okraszone to brakiem umiejętności logicznego myślenia - ilustruje poniższa wypowiedź:

    P: - sorry, ale wg mnie nie należy łączyć Boga i faktów historycznych, kiedy Bóg pomógł Polsce? Krzyżacy i Hitler też ''mieli ze sobą Boga''
    M: - Nie, nie, nie, ...błagam tylko mnie nie dołuj... Czytam to i ...nie wierzę... Nie, Krzyżacy i Hitler nie mieli ze sobą Boga, jejku, ...to oczywista oczywistośc... Pomaga nam zawsze i wszędzie, pomaga i będzie pomagał. Dzięki Panu Bogu i Maryi i tylko dzięki nim Polska istnieje! Potop szwedzki, 1920r, bitwa pod Grunwaldem, wiktoria wiedeńska, I, II wojna światowa, przetrwanie tego i pozostałe zwycięstwa oraz wiele, wiele innych dokonały się dzięki Bogu i Jego Matce! I nie no, nie, brak mi słów...nie chcę nawet pisać wywodu na takie pytanie ;(((((((( Po prostu ręce opadają.... Nie wiem, kto był zdolny do napisania takiej, nazwijmy to głupoty, ponieważ nie używam brzydkich słów. Jednak pewne rzeczy trzeba nazwać po imieniu, więc powiem, że to pytanie, to czysty idiotyzm!!!!


    Einstein powiedział:



    Marysia ma zapewne wiele talentów (ładnie rysuje, przynajmniej według mnie). Być może kiedyś odkryje jeszcze jakieś inne zdolności i osiągnie w nich klasę mistrzowską. Być może, ale jeżeli dzisiaj media, dziennikarze i politycy będą ją oceniać jako geniusza politycznego, to przez całe życie będzie myślała, że jest mądra. I wszelkie nauki płynące z zewnątrz, będzie a priori odrzucać, jako niepotrzebny balast dla jej geniuszu.




piątek, 13 czerwca 2014

Dolce far niente

refleksje po 60-ce, refleksje, felieton, kuchnia, historycznie, limeryki, polityka, okiem emeryta




..................... i to wszystko na zdjęciach bardzo mi się nie podoba w związku z czym zmieniamy miejsce pobytu gdzie będzie znacznie chłodniej.





  Zamiast rozgrzanego bloku mamy nadzieję na chłodny powiew Beskidzkiego wietrzyka.


Od soboty będziemy tu:http://www.uwujcia.pl/


Pozdrowienia dla tych którzy nie mogą lub nie mają dokąd uciec.

ps.
hehehehehe !!! - zdaje się, że nim sie notka będzie zamieszczona to temperatury już będą nieaktualne. Zabieramy się za dopakowanie swetrów.





wtorek, 10 czerwca 2014

DEKLARACJA WIARY








To chyba wykracza poza klauzulę sumienia?


    Wracam do deklaracji wiary, podpisywanej przez lekarzy. Bowiem z chwilą jej upublicznienia wywołała i nadal wywołuje wiele dyskusji, kontrowersji i nawet objawów agresji. Przy czym jej obrońcy chyba jednak trochę przesadzają


    Jak bowiem organa państwowe powinny reagować wobec grup ludzi, którzy otwarcie mówią, że dla nich prawo obowiązujące w kraju nie ma żadnego znaczenia, że ich najwyższym prawem jest prawo boże. Oczywiście w domyśle dotyczy to tylko boga katolików. Bo już boga muzułmanów niekoniecznie a w żadnym wypadku bogów hinduizmu.

    Wszyscy którzy podpisali deklarację wiary i jej zwolennicy powołują się przy tym na klauzulę sumienia. Uważają, że istnienie takiego zapisu w prawie państwowym uprawomocnia również ich deklarację.

    Otóż niekoniecznie, a według mnie absolutnie nie. Bowiem o ile nie neguję faktu, że każdy człowiek posiada sumienie o tyle nie każdy człowiek musi być katolikiem. Dlaczego więc sumienie katolika jest ważniejsze i lepsze do tego stopnia, że daje mu prawo do łamania prawa?



    Klauzula sumienia dotyczy sumienia człowieka. Bowiem instytucja nie posiada takowego. Tak więc lekarz może odmówić wykonania pewnych czynności. Natomiast instytucja mająca podpisany kontrakt z państwem nie ma prawa odmówić jego realizacji. Człowiek, pragnący skorzystać z klauzuli sumienia musi ponadto dopełnić pewnych formalności prawnych.

    Przypadek dyrektora szpitala, który odmówił pomocy kobiecie mającej prawo liczyć na tą pomoc jest przypadkiem tyleż bulwersującym co i interesującym. Bowiem w jednej osobie zbiegło się prawo lekarza do skorzystania z klauzuli sumienia oraz obowiązek placówki do udzielenia pomocy w zakresie zakontraktowanym z państwem.

    Taki konflikt można rozwiązać tylko na dwa sposoby.

    Pierwszy - to wykreślić z zakresu kontraktacji wszystkie procedury mogące powodować konflikt sumienia. Tylko w tym wypadku zaraz znajdą się wyznawcy innych religii, żądających wykreślenia np. transfuzji krwi czy dokonywania przeszczepów. Ponieważ póki co - jesteśmy jeszcze państwem neutralnym światopoglądowo, w tych rozważaniach należy uwzględnić również oczekiwania ludzi opierających się na zasadach nie wynikających z jakiejkolwiek religii. Jak widać bardzo trudne to do pogodzenia.

    Drugi sposób - to oddzielenie stron konfliktu Jeżeli czyjeś sumienie nie akceptuje rozwiązań prawnych obowiązujących w państwie, to osoba z takim wrażliwym sumieniem rezygnuje z pełnienia wszelkich funkcji administracyjnych, wymagających akceptacji takiego prawa. Gdybym był właścicielem i dyrektorem prywatnej placówki zdrowia, ponadto podpisałbym deklarację wiary i chciał jej przestrzegać, nie podpisywałbym kontraktów w tych dziedzinach medycznych, w których może nastąpić konflikt.

    Mnie osobiście ciekawi jeszcze przynajmniej jeden aspekt tego problemu. Otóż środowiska zażarcie broniące deklaracji wiary są środowiskami równie zażarcie walczącymi o przywrócenie kary śmierci. Jak więc zamierzają ją stosować? Czy w takim przypadki deklaracja wiary nie stanowi przeszkody?

    Na koniec jeszcze refleksja. Sumienie jest niezbywalnym elementem człowieczeństwa. Jednak sumienie jest czymś bardzo indywidualnym, wyjątkowo intymnym. Wiara natomiast już nie jest sprawą indywidualną. Jest bowiem skodyfikowana. Obowiązują w niej kanony i zasady. Każdy więc wyznawca musi się im podporządkować. Jednak nadal wiara stanowi wybór osobisty. Jak więc mam traktować demonstracyjne podpisywanie deklaracji, podpierającej się zasadą klauzuli sumienia?

    Chociaż jestem za jak najpełniejszą tolerancja, rażą mnie parady gejowskie. Nie uważam naturystów za ludzi zboczonych czy chorych, jednak wolałbym, by nie demonstrowali swego przywiązania do natury na co dzień . Również wiara chyba lepiej się czuje w zaciszu serca i rozumu człowieka niż w papierowych deklaracjach mających posmak zadymy politycznej.