poniedziałek, 3 marca 2014

Ani słowa o Ukrainie !!


refleksje po 60-ce, refleksje, felieton, kuchnia, historycznie, limeryki, polityka, okiem emeryta


Integracja rodzinna czyli krótkie opowiadanie o gęsi, bimbrze i babcinej szmacie w nawiązaniu do poprzedniej notki o integracji i asymilacji.

Miejsca akcji: Racibórz, Katowice, Sułkowice /Zulkowitz, Suclow/ oraz PKP na trasie do Maciowakrza i Raciborza..
Nazwy rodzin wystepujacych w opowiadaniu: Pendziałkowie, Boehmowie i Jenczmionkowie – wszyscy z pnia Schubów, Witzów Chmielorzy i cholera wie jeszcze jakiego.
Opcje narodowe: wszystkie możliwe tzn. polska, niemiecka, czeska i ukryta śląska.
Droga do dezintegracji nr 1. Katowice – Maciowakrze /do Sułkowa/.
Kilka razy do roku z okazji poważniejszych świąt Babcia Elżbieta udawała się na wieś po typowe produkty + gęś która była tuczona kluchami na naszym miejskim balkonie na III piętrze. Oczekując swego końca. Babcia jako żona kolejorza /ma być „o”/ odbywała swoje podróże za darmo i często na doczepkę ja byłem zabierany. Nie byłem z tego zadowolony bo na wsi nie było co robić a najpoważniejszym zadaniem było opędzanie się od wujka „Opla” Jenczmionki który śmierdział stajnią jak stado mustangów.

Wreszcie koniec, wracamy. Tak jak przyjechaliśmy tak i wracamy zaprzęgiem konnym i na zwykłej furze na stacje kolejową Maciowaksze. Jeszcze tylko wszystkich ucałować.........za co przecież byłem grzeczny !.........no i wracamy
Podróż powrotna odbywała się przy akompaniamencie gęgania. Na peronie w Katowicach czekały już posiłki do noszenia wszelkich wiejskich dobroci.
Droga do dezintegracji nr 1. Katowice – Racibórz.
Ciotka Heidla /prawdopodobnie od Hildegarda/ wyemigrowała z Głubczyckiego do Raciborza na początku XX wieku, stara panna do końca.
Bardzo lubiłem jeździć do Raciborza i z tamtejszymi „synkami” szwendać się po mieście a właściwie po jego ruinach. W 1945 roku lotnictwo zbombardowało do szczętu miasto. Atrakcją lat powojennych było wyburzanie stojących kikutów domów przy pomocy maszyny parowej z długim wysięgnikiem na łańcuchu którego była uwieszona duża betonowa kula, której nie oparł się żaden wypalony budynek lub stojące mury domów. Widowisko było przednie.

Niestety po kilku dniach przyjemność się kończyła i następował powrót. Babcia, jako żona kolejarza załatwiała miejsce w przedziale bądź obok kierownika pociągu. Raz nawet zdarzyła się podróż w wagonie pocztowym. Argument jazdy pod specjalnym nadzorem był oczywisty i zawarty w dodatkowym mniejszym lub większym pojemniku szklanym oraz pętem czegoś do zagryzienia. Taka podróż nie narażała na wścibskie spojrzenia tych co nieumundurowani lub funkcjonariuszy. Ładunek 2-3 kanek na mleko docierał bezpiecznie i nadzór nad nimi przejmowali moi wujkowie, którzy jakoś wtedy dysponowali zawsze wolnym czasem.
Moja rodzina od zawsze była zwarta, chętna sobie do pomocy i nie opuszczająca się biedzie. Bywało jednak, że w rodzinach z pogranicza w określonych wypadkach ukazywały się różnice. Dwaj moi wujkowie Erich i Gerhardt przeszli okres wojenny różnymi drogami chociaż po jej zakończeniu trafili do tego samego pierdla. Najstarszy w rodzinie Gerhardt został powołany do wojska trafiając na front wschodni skąd niedługo wrócił po odniesionej ranie. Nie był admiratorem III Rzeszy ale uważał że dyscyplina społeczna, porządek, cierpliwa praca są atrybutami pożądanymi wszędzie i zawsze. Młodszy wujek Erich, przez Włochy trafił do Anglii gdzie zachwycił się wolnością, demokracją i zupełnie innym stylem życia.
Integracja.
Boże Narodzenie, Wielkanoc oraz Geburtstag to były okazje do szerokich spotkań rodzinnych. W pamięci szczególnie pozostał mi smak katoflsalat z oplerkiem na ciepło. Zaczynało się standardowo od pałaszowania smakowitości nie tylko przywiezionych a dla podkreślenia smaku podlewanych „Raciborską zupą drożdżową”. Panie dyskutowały o ciuszkach i obgadywały swoich mężów, Babcia krążyła między kuchnią a stołem a panowie obgadywali swoje żony i dyskutowali np. o sporcie. Dziadek Paweł siedział jak posąg i sprawował nadzór ogólny.
Dezintegracja
Wcześniej czy później musiało zejść na tematy nie tak dawno zakończonej wojny, przeżyć z nią związanych przez obu wujków na frontach oraz życia na terenie III Rzeszy. Rozmowa stawała się coraz głośniejsza, panie coraz bardzie nerwowej i coraz bardziej bezradne.
Dziadek kiwał z aprobatą dla argumentów obu swoich synów a ja miałem odczucia mieszane. W końcu zaczynała się awanturka. Pamiętam jajka które wylądowały na koafiurze mojej ciotki chociaż nie ona była celem a siedzący obok niej mąż. Górą był przeważnie młodszy wujek jako fizycznie sprawny co uwidaczniało się podbitym okiem drugiego. Kiedy sytuacja robiła się nieprzyjemna wkraczała moja Babcia ze szmatą w rękach i waliła po glacy Gerhardta i głowie Eriszka.
Integracja wtórna.
Po tak brutalnej interwencji zawsze następowało uspokojenie i pełna zgoda wśród rodziny. Wujkowie się obcałowywali na dowód pełnej braterskiej miłości do siebie wybaczając sobie wszystko i na zawsze.
Epilog.
Niechby tylko ktoś spróbował coś złego powiedzieć o jednym z wujków w obecności drugiego – tętnica szyjna przegryziona natychmiast!.










9 komentarzy:

  1. Onegdaj użycie przez matkę ściery (szmaty) było argumentem ostatecznym i nie do odparcia. W przypadku potomków płci męskiej argument ów często bywał w użyciu. Zdarzało się też, że trzeba było zastosować "zimny prysznic" ze znajdującego się na podorędziu wiadra. Pół biedy gdy była to woda świeżo ze studni przyniesiona. Gorzej gdy właśnie po umyciu po umyciu podłogi, lub wiadro zawierało zlewki przeznaczone na karmę dla świń.
    Matki też bywały drastycznie konsekwentne. W rodzinie mojej mamy doszło onegdaj do poważnej bójki między dwoma najstarszymi braćmi. Powód był poważny i dotyczył majątku, a nie zapatrywań politycznych, czy ideologicznych. Panowie byli już mocno dorośli, a pobili się o to, który z nich powinien przejąć gospodarstwo. Rzecz nie bagatelna, bo prawie 20 ha w latach pięćdziesiątych, a gospodarz (ich ojciec) niedawno zmarł. Pobili się na poważnie, bo krew się lała. Babcia najpierw użyła wiadra wody, a potem kategorycznie oświadczyła, że żaden z nich gospodarzem nie zostanie. Słowa dotrzymała. Obaj musieli szczęścia szukać gdzie indziej, na gospodarstwie osiadł trzeci z braci (było rodzeństwa siedmioro, w tym trzy siostry). O dziwo, bracia dość szybko się pogodzili, a w następnych latach (dziesięcioleciach) przymusowy zwrot w swoim życiu (w tym zmianę miejsca zamieszkania, zawodu, i.t.p.) bardzo sobie chwalili.
    Pomyślności.
    Pomyślności.

    OdpowiedzUsuń
  2. jedyne, co było tuczone w moim domu to karp w wannie przed Wigilią i nie da się ukryć to ja litościwie tegoż tuczyłam chlebem z masłem. Zatuczyłam karpia prawie na śmierć.
    Piotrze - jak ja lubię te Twoje rodzinne opowieści

    OdpowiedzUsuń
  3. Też to czuję, choćby na chwilę odpocząć od tematu głównego ostatnich dni. Znalazłeś naprawdę zacny sposób :) Aż sobie Ciebie wyobraziłem, jak bierzesz na kolana wnuki i snujesz im takie opowieści!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A potem wnuki mają takiego gadanego:

      http://lol24.com/wideo/ale-numer/4letni-mikolaj-slazak-rozwala-system-7417

      :-D !!!!!!!!

      Usuń
  4. Moich dwóch kuzynów miało psa, który - duży bokser - skutecznie zapewniał im czas jakiś nietykalność na podwórku. Ktokolwiek podniósł rękę na któregokolwiek z braci, stawał się celem nieubłaganego ataku. Sytuacja ta bardzo im odpowiadała, ale pewnego dnia zrodziła się ciekawość: jak zachowa się obrońca, gdy wezmą się za łby nawzajem?
    Eksperyment, przeprowadzany "na zimno" skończył się bardzo szybko: oba zadki zaliczyły natychmiast ostrzegawcze kłapnięcie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. .......bo pies może być mądrzejszy od kuzynów.
      Pozdro

      Usuń
  5. kolejorz to był gość, mundur, przywileje;) nie ma żartów

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z materiału na szynel kolejowy dziadka wujek uszył ubranko dla mnie do I Komunii Św.
      Pozdrawiam

      Usuń
    2. Jako córce kolejarza, też mi mama spódniczkę uszyła z tatowych spodni. Tatko wcześniej awansował, więc była to prawdziwa gabardyna.:-)))))))
      Pomyślności.

      Usuń


Kod do zamieszczania linków - wystarczy skopiować do komentarza, w miejsce XXX wstawić link, który chce się zaprezentować a w miejsce KLIK można wpisać jakiś tytuł, czy objaśnienie lub zostawić bez zmian. Linkiem może być adres strony tego lub innego bloga, adres jakichś treści (zdjęcie, film, wiadomość) z internetu. Może to być też adres komentarza do którego chcesz się odnieść. Znajdziesz go wtedy klikając prawym przyciskiem myszy na datę interesującego cię komentarza.

<a href="XXX" rel="nofollow"> <b>KLIK</b></a>