Wydaje
mi się, że mam zdolność włażenia na cienki lód i to bez
istotnego powodu. Tym razem jednak jestem usprawiedliwiony bo to
wszystko wina Klarki i jej notki
o integracji
Na
temat integracji i asymilacji z pewnością wiele może napisać np.
Missjonash, która porzuciła Światła Wielkiego Miasta i
wtapia się znakomicie w Śląsk Cieszyński.
Integracja
i asymilacja następuje na poziomie nie tylko mikro tzn. sąsiedzkich,
wiejskich, małych społeczności jak to opisuje Klarka ale może być
także zjawiskiem o wiele większym jak u Miss ale także być
procesem skomplikowanym ocierającym się o mniejszą i większa
politykę.
Integracja
w nowych środowiskach była i jest zawsze trudna a czasami jest
prawie niemożliwa z różnych przyczyn. Przed oczami staje mi
historia mojej rodziny z którą trudno było się zintegrować
nie mówiąc już o asymilacji. Dystans do obcych leży w
naszej Śląskiej naturze.
Chciałem w krótkiej
formie /mam nadzieję ciekawej/ przedstawić znane mi fakty dotyczące
tych problemów wplecionych w historię mojej rodziny, której
poczatek datuję od roku 1782 na podstawie wpisów do
„Famielienbuch” a świadczących właśnie o integracji i
asymilacji.
Po
zakończeniu Wojen Śląskich Frycek II „Soldatenkönig”
zgromadził pod jednym sztandarem Śląsk Cieszyński, Śląsk
Opawski i Ziemie Kłodzką /Górnego Śląska nie chciał bo
uznał ją za ziemię bezwartościową/. Wtedy to na Ziemię
Głubczycką ściągnęli nowi przybysze z głębi Niemiec w tym
Familie Schuba, Witz, Rduch i Boehm przywożąc swój dobytek,
czeredę dzieci i marzenia na dostatniejsze życie na żyznej,
Śląskiej, Głubczyckiej ziemi. Rozbudowywano stare wsie i budowano
nowe. Powstawały wsie których ogólny widok pamiętam
ze swoich szczenięcych lat. Zdjęcie poniżej.
Zastali
tu tubylców mieszkających na tych ziemiach od wieków
ze swoją kulturą i obyczajami.
Integracja
następowała bardzo powoli gdyż obie strony czyli przybysze i
tubylcy znali najczęściej po jednym języku tzn albo polski albo
niemiecki i musieli przezwyciężać uprzedzenia wobec siebie.
Po
jakimś czasie /podejrzewam, że w połowie XIX w./ zaczynało się
iścić powiedzenie, że miłość nie zna granic a praktyka
dowiodła, że czynność wynikające z tego uczucia można wykonywać
bez dogłębnej znajomości języka obcego o czym przekonuje piosenka
Trubadurów /w nietypowym wykonaniu/.
Babcia opowiadała różne
śmieszne historyjki które kończyły się połączeniem pełna
integracją i asymilacją katolików i ewangelików płci
obojga w wieku ledwo pełnoletnim.
W
wyniku tej integracji a później asymilacji odnotować mogę
początek mojej rodziny o nazwiskach polsko-niemieckich Schuba i
Boehm oraz Jenczmionka i Pendziałek z czego wyłonili się moi
bezpośredni protoplaści czyli Familia Pendziałków z moją
Babcią Elżbietą i Dziadkiem Pawłem.
Nastąpiła
pełna asymilacja tylko nie wiadomo kto kogo zasymilował. Moja
Babcia z pewnością się spolonizowała ale liczyła tylko po
niemiecku. Mówić po polsku umiała bardzo dobrze, pisać
gorzej i było widać brak wprawy. W języku niemieckim pisała
pięknie tzw. gotykiem. Dziadek się zgermanił dość dobrze bo
będąc maszynista kolejowym nawet przed wojna przekraczał granicę.
Nie pisał ani nie liczył po niemiecku a język pozostawał prosty i
dlatego w czasie wojny sprawy administracyjne załatwiała Babcia
albo najstarsza córka w rodzinie Emilia /która z
wykształcenia była Katechetką/.
Jak
to bywa w rodzinach, młodzi rozlecieli się po świecie. Rodzina
Pendziałków przeniosła się do Gliwic, Boehmów
wyemigrowała do Niemiec, Jenczmionkowie pozostali w Głubczyckiem,
Rduchowie zamieszkali w Katowicach a familie Schuba /oprócz
mojej Babci/ znalazła się w Raciborzu.
Ci
którzy jeszcze żyją już nie pamiętaja z jakiej „opcji”
się wywodzą i zgodnie stwierdzamy, że jesteśmy HANYSY !!.
I tyko drobna uwaga - to piosenka Trubadurów była nietypowym wykonaniem - to co prezentujesz, to stylizowany, ale oryginał, wykonywany przez zespół Mazowsze.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam - nie wiedziałem. Poprawki w tekście nie będzie - niech sie dowiedza, że nie zawsze jestem genialny !!!.
UsuńPozdrawiam
Ciekawy wpis, który zaliczyłbym do gatunku literatury pogranicza z tak znanymi przedstawicielami jak Günter Grass z Gdańska, Siegfried Lenz z Ełku czy Horst Bienek z Gliwic.
OdpowiedzUsuńNapisany na tyle ciekawie, że może warto go kontynuować. Piotrze piszesz prozą, spróbuj wierszem bo jak powiedział Marcel Reich Ranicki, który ubóstwiał polską poezję, ….. za to, że jest nieprzetłumaczalna. Dzięki temu, żaden poeta nie wpadł pod jego krytyczną ocenę, znacznie gorzej wychodzili na tym pisarze. ;)
Przyyznaje, że napisałem trochę "na lep". Jeżeli ta tematyka będzie cieszyła się nawet minimalnym powodzeniem to z przyjemnością pociągnę temat.
UsuńLiteratura pogranicza - całkiem fajna i chyba adekwatna nazwa.
Pozdrawiam
Ależ Piotrze, Twoje teksty o podobnej tematyce przecież od dawna są doceniane i to nie tylko tu. :)
UsuńTam gdzie ludzie pozostawieni są sami sobie,zawsze dochodzi do integracji.Zwycięża ciekawość poznania.jaki to jest sąsiad,jaka jego kuchnia,co je i pije,jakie są jego kobiety czy mężczyźni i chcesz czy nie chcesz więzi się .Jedni drugich zapraszają na swoje święta częstują "swoimi potrawami" i napitkiem.Tam gdzie jest ciężko wyżyć,tam gdzie zmaganie z warunkami przyrody to ekstrema,integracja jest największa.Bo jak nie zintegrować się jak nie zaprzyjaźnić z tymi co nam pomogli a niejednokrotnie i uratowali życie.Wystarczy poczytać wspomnienia powstańców zsyłanych na Sybir czy tych co przeżyli stalinowskie czystki.Gdyby nie miejscowi nikt by nie przrzył.A potem integracja sama od siebie przyszła Tak ze niektórzy z "naszych" już na stałe tam zostali i nie maja zamiaru wracać.
OdpowiedzUsuńTak było i tak jest dopóki dopóty nie wmieszają się do tego politycy i kler.Kler obojętnie jakich wyznań.
Tak było przecież na zachodzie Polski i tak było na wschodzie.Przykładów aż za wiele.Choćby niedawno
Gdy tylko przychodziło do jakiejś decyzji o integracji Polski z Europą zachodnią, co oczywiście jest sprzeczne z interesami Rosji, Moskwa uruchamiała swoich "użytecznych idiotów” , "idealistów”, "walczących o pokój”, "bojowników o niepodległość".
Najpierw do ataku szli "kadrowi".
Duchowny, o.Rydzyk, organizujący protesty przeciwko przystąpieniu Polski do NATO. Gdy decydowało się nasze przystąpienie do Unii, o.Rydzyk, A.Lepper, LPR znów się musieli napracować w „walce o pokój” dla Moskwy.
Teraz krzyk utrata tożsamości.Tak jakby ta tożsamość, przychodziła sama od siebie i nie trzeba było nad nią pracować.Ale po co pracować lepiej leżeć bykiem i powtarzać "nie pozwalamy"bo.
A jak wyglądała "nasza integracja" przez i od wieków, wystarczy wpisać w przeglądarkę zapytanie "geny polaków" A geny nie kłamią.
Wystarczy poszukać w almanachu nazwisk obce nazwiska z Chopinem włącznie i posmakować integracyjnej wręcz ekumenicznej kuchni.
Powtarzam Integracja ma się nieźle dopóty dopóki pożyteczni idioci z hasłami bogoojczyźnianymi w gębie nie zaczną nam mieszać nie zaczną nas skłócać.
"która z wykształcenia była Katechetką" - to musiało być bardzo oświecone i wszechstronne wykształcenie. Prawdziwa sól ziemi polskiej.
OdpowiedzUsuńVisby - masz jakieś kłopoty ?.
UsuńTak Piotrze, jego kłopoty widocznie wynikają z kompleksu niższości. Tak sądzę, bo nie pochwalił się swoim wykształceniem i jego związkiem z solą.
UsuńPanowie, a może Visby to młody człowiek, który miał do czynienia tylko z oświeceniem i wykształceniem współczesnych katechetek? Młodym trudno zrozumieć, że ich oceny nie są uniwersalne...
UsuńTetryku, może masz rację.
UsuńJednak młodość nie może być usprawiedliwieniem dla ignorancji. Nie wiedzieć czegoś to nie wstyd. Jednak nie wiedzieć - a mimo to wydawać sądy - to po pierwsze niegrzeczność, po drugie głupota, gdyż w ten sposób demaskuje się własną ignorancje i brak wychowania.
Piotrze - kontynuuj watek . Jeszcze ide do Missjonas i Klarki sprawdzic co one pisza na temat integracji. Mam na co dzien problemy z integracja i temat nie wydaje mi sie taki prosty. Z ta integracja to bardzo roznie bywa - jak mowi mi doswiadczenie....
OdpowiedzUsuńReniu - Ty mi dopiero uświadomiłaś, że pisze o dawnych latach a nie zapytałem własnej córki jak jej udało sie zintegrować ze społecznościa holenderską. Muszę to nadgonić w dniach 108.05 br. bo wtefy będzie u nas z wizytą.
UsuńPozdrawiam
Piotrze, piękny przykład asymilacji naturalnej. Człowiek z człowiekiem jeśli nimi są zawsze się dogada a nawet pokocha. Może byłoby mniej słodko gdyby w tamtym czasie działały media i drapieżni politycy walczący o wpływy? Kto wie?
OdpowiedzUsuńBet - wtedy pomimo braku mediow tez slodko nie bylo. Bylo wrecz tragicznie a na SLasku wrecz wrednie. I trwalo to wieki. No i masz - jak widzisz - Piotra rodzina - jeden czlon to Niemcy ,drugi Polacy a scisle Slazacy. Goral ci tez powie,ze najpierw jest goral a potem polok....
OdpowiedzUsuń