Co nagle, to po diable
Urodziłem się w Bydgoszczy i ponad 25 lat tam się wychowywałem i tam mieszkałem.
Z tego powodu do wszelkich rzeczy, które dzieją się w tym mieście mam osobisty stosunek. Trudno go porównać obiektywnego spojrzenia. Ale dzięki temu mieszkając ponad 40 lat w Gdańsku mogę powiedzieć, że rozumiem mieszkańców rodzinnego miasta.
Dlatego tez rozumiem protesty części mieszkańców przeciwko zmianie nazwy powstającego nowego mostu. Jednak zrozumienie to nie oznacza pełnej akceptacji.
I w tym miejscu pojawia się problem. Nie potrafię opisać, nazwać a nawet zdefiniować tego co czuję w związku z tą sprawą. Wewnątrz mnie, myśli podzieliły sie na kilka różnych frakcji. I nawet nie walczą ze sobą. Próbują tylko ustawić się w jakimś porządku. Ale wychodzi z tego tylko coraz większy chaos. Jedynym sensownym wyjściem wydaje mi sie oddać głos każdej z tych frakcji osobno.
Pierwsza z nich to - o co ten szum? Mostu jeszcze nie ma, żadna tabliczka z jego nazwą jeszcze nigdzie nie zagrzała miejsca. Na tym etapie realizacji inwestycji, zawsze może zaistnieć potrzeba wprowadzenia jakichś zmian. Nazwa mostu jest też elementem planów inwestycyjnych. Kiedyś służbowo musiałem spotkać się z pewnym panem. Na jego wizytówce widniało - dyrektor Fabryki Serów w Budowie. Oczywiście po uruchomieniu tej "fabryki" otrzymała ona całkiem inną nazwę. Czy należało wtedy tez protestować przeciwko zmianie nazwy?
Kolejna - jednak to zupełnie inny przypadek. Nazwa - most im. Lecha Kaczyńskiego - nie powstała na deskach projektantów. W dniu 14.IV.2010 roku taką właśnie nazwę przyjęli rajcy miejscy, zdecydowaną większością głosów. Jeden radny był przeciw, kilku nie wzięło udziału w głosowaniu. A więc nie była to tylko nazwa robocza. Przez trzy lata mieszkańcy już do niej przywykli - aż tu niemal w przeddzień oddania mostu do użytku następuje zmiana jego nazwy.
Następna - przecież to nie jest niezgodne z prawem! Każda Rada Miasta ma prawo zmieniać swe wcześniejsze decyzje. Oczywiście nie wszystkie. Takie jak Budżet czy Przestrzenny Plan Zagospodarowania wymagają specjalnych procedur. Oczywiście jest więcej obszarów, w których zmiany decyzji mogą być niezgodne z prawem lub po prostu szkodliwe. Zmiana nazwy nie funkcjonującego jeszcze mostu do nich jednak nie należy. Może dzisiaj radni zastanowili sie w jakiej atmosferze zapadała wcześniejsza decyzja? Może doszli do wniosku, w jej podejmowaniu racjonalizm był zepchnięty gdzieś na trzeci plan? Dzisiaj, gdy osoba i nazwisko prezydenta jest orężem w walce politycznej, taka nazwa może antagonizować mieszkańców. Nowa nazwa "Uniwersytecki" wpisuje się w nazwę całej trasy i przy okazji trochę podnosi prestiż miasta w oczach przejezdnych.
I może jeszcze - no właśnie, walka polityczna! Tylko ten powód leżał u podstaw decyzji o zmianie nazwy mostu! Boicie się Kaczyńskiego!
I wiele jeszcze takich myśli, trochę mnie, trochę więcej racjonalnych kołacze się jeszcze w mej mózgownicy. Jednak czas opanować ten chaos. Najwyższa pora zdecydować się - co o tym myślę?
Otóż pierwsza racjonalna myśl jaka mi przyszła do głowy- to porzekadło, że pośpiech wskazany jest tylko przy łapaniu pcheł. No może jeszcze przy biegunce. Już dawno temu (jak ten czas leci!) z okazji pochówku prezydenta na Wawelu wybuchła awantura. Ścierali się zwolennicy i przeciwnicy. Ja zdecydowanie opowiadałem się jako przeciwnik. Uważałem, że przy całym szacunku dla urzędu, przy całym skupieniu i powadze związanej z tragiczną katastrofą - nie są to wystarczające powody by zmarłego chować na Wawelu. Pisałem wtedy, że lepiej poczekać, aż opadną emocje i schłodzą się rozpalone walką głowy. Dla rodziny, przyjaciół i zaplecza politycznego zmarłego prezydenta większy splendor byłby, gdyby np. w 10 rocznicę tej katastrofy społeczeństwo samo podjęło by (może w referendum?) decyzję o przeniesieniu prochów na Wawel. Bo może się okazać, że stanie się odwrotnie.
Teraz też podejrzanym wydaje mi się to hurtowe i wg mnie przedwczesne stawianie pomników prezydentowi i nazywanie jego imieniem wszystkiego, co jeszcze nazwy nie ma. I wykrakałem. Jeszce nie z Wawelu, ale z mostu już usuwa się jego nazwisko. Prezydent Lech Kaczyński nie był prezydentem moich marzeń. Ba, uważam wręcz, że był złym prezydentem. Jednak nie pora teraz o to sie spierać. Tym bardziej, że spór ten chyba nigdy - przynajmniej za mojego życia - nie będzie rozstrzygnięty. Jednak mimo to uważam "wymachiwanie sztandarami" z jego nazwiskiem dla własnych partykularnych interesów różnych opcji politycznych, za co najmniej niesmaczne.
Dlatego też, pomimo tego, że jestem zwolennikiem PO, decyzję radnych wśród których większość ma ta partia, uważam za duży błąd polityczny. Nie walczmy z duchami, nie róbmy sobie na złość! Przecież tyle jest do zrobienia! I jest to apel do wszystkich. Nie tylko polityków.
Publikuję również w wydawnictwie "Virtu@l Herald".
Zapraszam do odwiedzin.
Aby mieć bezpłatny dostęp do treści, należy odwiedzić tą stronę.
Serdecznie też zapraszam do współpracy.
Zainteresowanych proszę o kontakt na formularzu kontaktowym.
Zapraszam do odwiedzin.
Aby mieć bezpłatny dostęp do treści, należy odwiedzić tą stronę.
Serdecznie też zapraszam do współpracy.
Zainteresowanych proszę o kontakt na formularzu kontaktowym.