poniedziałek, 14 października 2013

Referendum, referendum i po referendum.

refleksje po 60-ce, refleksje, felieton, kuchnia, historycznie, limeryki, polityka, okiem emeryta




Znamy wyniki


    Znamy już wyniki referendum w sprawie odwołania Hanny Gronkiewicz-Waltz z funkcji prezydenta Warszawy. Niewiele procent – dwa z kawałkiem – zabrakło by referendum stało się ważne. Gdyby było ważne – przytłaczającą większością tych którzy wzięli w nim udział, HGW zostałaby odwołana.


    Czy to byłoby dobrze, czy źle? Czy wczorajszy przebieg tego referendum jest wydarzeniem dobrym, czy złym?

    Wszystko zależy od tego, kto na to pytanie odpowiada. Wysłuchałem wielu komentarzy na ten temat. Jednak ani jeden nie nosił nawet pozorów obiektywizmu. Ponieważ nie mieszkam w Warszawie więc mogę pokusić się na w miarę „obiektywizujący” komentarz. Nie nazywam go obiektywnym, gdyż wielokrotnie już tutaj pisałem, że każdy komentator spraw politycznych , który mówi, że jest obiektywny – albo kłamie, albo jest głupi.

    W części merytorycznej oceniam to referendum zgodnie z intencja Kaczyńskiego – tak jak Powstanie Warszawskie. Była to niepotrzebna hucpa, kosztująca warszawiaków ładną sumkę z ich budżetu. Strategicznie to była głupota. Nawet odwołanie pani prezydent niczego by nie załatwiło. Premier powołałby komisarza. I wcale nie musiałaby być ni HGW. Komisarz administrowałby przez rok, nie podejmując żadnych decyzji, tak potrzebnych według inicjatorów referendum. Dopiero za rok w nowych wyborach można byłoby ewentualnie coś zmienić. Dokładnie jak z Powstaniem – nawet jego sukces, czyli opanowanie miasta i wyparcie Niemców niczego by w jego historii i historii kraju nie zmieniło.

    Tak samo w kategoriach igrzysk politycznych, tez to referendum niczego nowego nie wniosło. Przecież nie można poważnie traktować w kategoriach nowej jakości politycznej traktować poważnie kandydata PiS-u – prof. Glińskiego.

    Wobec tego skupię się na kategoriach ogólnych – czyli elementach demokracji. Jako kuriozum należy potraktować śmieszną postawę pisowskiego krzykacza (tak regionalnie kiedyś nazywano heroldów) Hoffmana, powołującego się na systemowe prawa Unii Europejskiej. Nagle PiS stając w obronie porządku prawnego przyjmuje bez żadnych zastrzeżeń dyrektywy Unii!!

    Jednak problem zrozumienia demokracji istnieje.

    Zacząć trzeba od razu, że w polskim systemie prawnym nie ma obowiązku uczestniczenia w żadnych głosowaniach czy wyborach. Jednak zgadzamy się wszyscy. Że wysoka absencja wykoślawia demokrację. Wobec tego udział w życiu publicznym powinien być traktowany jako powinność obywatelska, która jest atrybutem każdego świadomego obywatela.

    Jednak samo słowo „powinność” wymaga pewnego opisu. Natychmiast narzuca się pytanie – powinność, ale wobec kogo czy czego? Na pewno nie wobec partii, trudno też przyjąć, że wobec narodu. Mamy dzisiaj przecież problemy (przynajmniej niektórzy) ze zdefiniowaniem słowa naród. Ja wiem co to jest, ale największa partia opozycyjna, a dzisiaj – jak sama mówi – największa w ogóle, pojęcie naród rozumie specyficznie. Rozróżnia bowiem dwa rodzaje narodu – prawdziwy i nieprawdziwy. A więc jeżeli powinność wobec narodu – to którego?

    Pozostaje powinność wobec państwa, jako zorganizowanej formie funkcjonowania narodu. Analogicznie można to przenieść na struktury samorządowe. Tak więc naszą obywatelska powinnością może być udział w wyborach do władz każdego szczebla, referendach ustalających sposób funkcjonowania tych władz jak i funkcjonowania państwa.

    Natomiast jeżeli jakaś część społeczeństwa (nie jest ważna jej wielkość) pragnie skorzystać z przysługującego jej prawa i organizuje referendum (w dowolnej sprawie) to traktowanie udziału w takim referendum w kategoriach „powinności” oznacza, że ta grupa zawłaszczyła atrybuty państwa. Państwo funkcjonuje z mocy wyborów powszechnych. Ta grupa w tychże wyborach może też wyrazić swe zdanie. Ale to większość decyduje o tym kto będzie reprezentantem i wykonawcą woli społeczeństwa. I po każdych takich wyborach w społeczeństwie zawsze będzie jakaś jego część niezadowolona z demokratycznych rozstrzygnięć. Jeżeli ta grupa jest przekonana, że jest większością, zawsze może to zweryfikować w referendum. Tylko czy moja powinnością obywatelską jest być do dyspozycji każdego, komy przyjdzie ochota się weryfikować? To raczej pachniałoby dyktaturą mniejszości, szantażem – nie pójdziesz, to powiem, że niszczysz demokrację, że jesteś anty państwowcem.

    Dlatego nie wzięcie udziału w takim referendum ja warszawskie, to nie tylko, że nie jest anty demokratyczne – przeciwnie, jest właśnie obroną demokracji.

    Gdyby jakaś grupa nagle stwierdziła, że ruch lewostronny – jak w Wielkiej Brytanii – jest bezpieczniejszy niż prawostronny zażądała referendum w tej sprawie (zakładam, że zebrałaby odpowiednią ilość podpisów) – to moja absencja miałaby dwa wyjaśnienia. Pierwsze, najbardziej naturalne i prawdopodobne – nie wiem, ale tyle lat jeżdżę prawą stroną i nie zauważyłem negatywnych skutków, więc niech tak zostanie. Drugie – To nie ja mam problem tylko wy, więc róbcie sobie referendum. Ale nie znalazł by się chyba nikt, kto miałby mi za złe, moją absencję. I w takich tez kategoriach, należy patrzeć na referendum warszawskie. Ktoś jest niezadowolony? Jego problem. Dlaczego ma tym swoim problemem obarczać i mnie?

    No tak, ale przecież od samego prawie początku wiadomo już było, że to nie zwykle referendum obywateli Warszawy. Że to element wojny prowadzonej przez PiS przeciwko PO, swoiste rozpoznanie bojem, przed czekającą nas prawdziwą batalią. Stąd też nie dziwią mnie wcale idiotyczne zarzuty i powoływanie się PiS-u na prawo unijne. Nie dziwią też nowe teorie spiskowe, dotyczące „porażających” działań administracyjnych – zastraszanie, terror itp. Nie dziwią, gdyż każdy wojuje orężem jaki ma w swoim arsenale. A „sPiSek” jest podstawowym orężem tej partii.




15 komentarzy:

  1. Leszku, przeczytaj mój komentarz u Starszego, bo nie chce mi się go kopiować.
    Ta hucpa spowodowała, wymusiła, nierealne przyszłe) działania HGW. Nierealne, bo jeśli zostaną spełnione, zapłacimy za nie my , wszyscy "niewarszawiacy".
    To jest wynik szantażu warszawiaków reszty społeczeństwa, analogicznego jaki stosują na władzach związki zawodowe, organizując wielkie demonstracje. Płaci za to CAŁE społeczeństw.

    OdpowiedzUsuń
  2. kto jest największym przegranym ? WARSZAWIACY , tego się nie mówi ale jakaś inwestycja, może przedszkole, może hospicjum a może co innego mogło powstaźć ale nie powstanie. Taaaka forsa na cyrk i lansowanie polityków poleciała .... . A tak niedawno , kiedy PO kupiło sukienkę Premierowej pis piało o biednych dzieciach i szklankach mleka. Widać od tego czasu dobrobyt w Warszawie zapanował i mleka za 3 miliony nie trzeba.
    ----------------
    Paradoksalnie to referendum wyszło na dobre pani Hance. strachu się najadła ale już wie, że nie liczy się praca jak mrówa i inwestycje, ważniejszy jest PR i kontakt z ludźmi. Lepiej, że dotarło teraz, niż za rok, dzięki chłopcom ma rok na przygotowanie gruntu pod następne . Skoro Warszawiacy tego łakną to pewnie dostaną, w końcu populizm łatwiejszy od pracy. Chłopcy podzwonili referendum więc ostrzeżenie przyjęte. Prezes odbił Warszawę, niestety dla prezesa tylko w marzeniach. Jak pajacyk teraz się miota , powalającą frekwencję uzyskał , pisu około 12 procent - skoro ma tak zdyscyplinowany elektorat to ile pisiów jest w Warszawie ? a może jego elektorat tak tchórzliwy, że jak prezes twierdzi referendum jawne to elektorat bał się iść. To dopiero dzielne chwaty - w godzinę W to oni wszystko, no chyba, że .... hno właśnie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Malino, napisalaś: "Paradoksalnie to referendum wyszło na dobre pani Hance. strachu się najadła ale już wie, że nie liczy się praca jak mrówa i inwestycje, ważniejszy jest PR i kontakt z ludźmi. Lepiej, że dotarło teraz, niż za rok, dzięki chłopcom ma rok na przygotowanie gruntu pod następne . Skoro Warszawiacy tego łakną to pewnie dostaną, w końcu populizm łatwiejszy od pracy."
      Nie zauważyłaś, że przeprowadzone przed tym głupim referendum oraz dużo wcześniej sondaże wypadaja na korzyść pani Gronkiewicz Waltz. A wiec jest duża grupa Warszawiaków, którzy doceniaja to co ich Prezydent robi i nie potrzebuja tego wciskanego przez dziennikarzy różnych tv PR. Często stosowany PR staje się groteskowy i służy jedynie mediom do obśmiewania używajacego go. Mediom o to chodzi, maja potem kilka godzin głupkowatych wypowiedzi swoich i nagabywanych polityków, szczególnie z opozycji.

      Usuń
  3. Gdyby to było "społeczne?" działanie Burmistrza Ursynowa /który u siebie nawet nie ma poparcia/vide głosowanie w jego dzielnicy/ zrozumiałbym.Ot grupa niezadowolonych, chce zmian.
    Dobrze, bo podpalili pod zadkiem, Pani Prezydent solidne ognisko i biegała jak "poparzona"pokazując się częściej wyborcom i nagle stała sie aktywna.
    Tyle tylko, czy trzeba było do rozpalenia tego ogniska, używać drogiej rozpałki,jeszcze droższego drzewa i podpalać cały ten "zład" złota zapalniczka.
    Czy akurat rok przed wyborami należało i potrzeba było ponieść takie koszta?
    A potem 'w ognisko" zaczęli dmuchać PIS -mani ,tańcząc przy nim z powstańcza zaspiewką "bo na tygrysy mamy Visy " a "chłopaki są morowe."
    I wypisywać W na murach i plakatach.
    Gdzieś inicjator,referendum poszedł, w kąt ! Na czele pojawił się Hofman i setki "aktywistów PIS" ,co to naturalnie społecznie, zaczęli zbierać podpisy
    "I gadanie, gadanie Glińskiego,prezesa Hofmana ect by odwołać "te zła" nic w zamian nie przedstawiając.
    Pozostało/dla mnie/ ze samoloty winne "cicho latać" lub nie, a helikopter TVN to już w ogóle.
    No i "Hanka " jest be.Bo rozkopała, a budowy trwają zbyt długo.
    Tyle z tego zakonotowałem Czyli propaganda była OK.
    A teraz płacz ze znów dostali kolejne "przesławne lanie"/które to z kolei" ze im znów mokry kapiszon nie wypalił \ze szantaże,ze zagrożenia.
    A tak naprawdę to czuja sie zwycięzcami, bo iluś tam ich zwolenników chciało sie d..ruszyć ze stołka.
    I teraz nie wiem czy to była godzina W czy raczej 'cud nad Wisła"tyle ze zatrzymano tych z PIS zamiast "bolszewika"
    A co "bom patriota jest" i mam monopol na "porównania historyczne".Tez.

    OdpowiedzUsuń
  4. Udział w wyborach, czy referendum, jest w demokratycznym państwie, wyłącznie PRAWEM obywatela. O żadnym moralnym, społecznym, obywatelskim, czy jak tam sobie kto lubi nazwać, obowiązku, czy powinności, mowy być nie może. Jakikolwiek przymus w tym zakresie, to zaprzeczenie idei demokracji. Natomiast demokratyczne państwo powinno skorzystanie ze swoich praw obywatelom umożliwić i maksymalnie ułatwić (ilość komisji, łatwy do nich dostęp, czy możliwość głosowania przez internet, i.t.p.). Państwo jedynie może (także n.p. partie polityczne) podnosić świadomość społeczną (edukacja), by obywatele chcieli ze swojego prawa skorzystać i by umieli tego dokonać mądrze. By zrozumieli, że każdy głos jest ważny, również ten nie oddany. To wyborca ma decydować czy zagłosuje. To on swoim działaniem (lub zaniechaniem) realizuje bowiem cel, który chce osiągnąć.
    Przepraszam, ale doskonale pamiętamy, że sloganami o obowiązku wyborczym, powinności w tym zakresie, czy postawie obywatelskiej, karmiono nas przez cały PRL. Jak wiemy była to fikcja, a nie demokracja. W rzeczywistej demokracji obywatel ma ściśle określone (Konstytucja i inne ustawy) prawa i ściśle określone obowiązki. Obowiązek, to n.p. płacenie podatków. Funkcjonujące zaś w sferze pozaprawnej powinności, to n.p. sortowanie śmieci, czy sprzątnie po swoim psie.
    Tak to widzę i nie zgadzam się na wciskanie mi, że moje prawo jest jednocześnie moim obowiązkiem, czy choćby tylko powinnością. Aby mnie nakłonić do udziału w wyborach czy referendum, trzeba mnie przekonać racjonalnymi argumentami, a nie sloganami (dobro państwa, społeczeństwa, a cóż to takiego jest i kto ma o tym decydować?).
    Pomyślności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga ikko.
      Zgadzam się całkowicie z tym co piszesz. Jednak diabeł tkwi w szczegółach. Przyznam, że nie znalazłem jeszcze bardziej "miękkiego" sformułowania jak "powinność". A chodziło mi o takie "cóś", co odróżnia mieszkańca kraju mającego jego obywatelstwo, od świadomego swej pozycji i praw obywatela. Obywatela, który nie ogranicza się tylko do postawy roszczeniowej, ale też i chociaż trochę czuje swoją odpowiedzialność za swój kraj i państwo. Każdemu z nas powinno zależeć na jak najlepszym funkcjonowaniu państwa. Bowiem od tego zależy również nasz prywatny "dobrobyt". I w trosce o ten dobrobyt powinniśmy starać się dokonywać najlepszych z możliwych wyborów i zachowywać się racjonalnie. Tak właśnie rozumiem tą "powinność" o której piszę. W żadnym przypadku nie może to być "powinność" określana przez państwo. To musi być moje głębokie wewnętrzne przekonanie. To musi być również zrozumienie, że prawa pociągają za sobą obowiązki. Że aby układ obywatel państwo funkcjonował prawidłowo, by w tym układzie obywatel był podmiotem i beneficjentem wszystkich korzyści, wszystkie strony tego układu muszą akceptować ten dipol - prawa i obowiązki.
      Ale też zrobiłem rozróżnienie w sprawie referendum. Właśnie referendum w sprawach państwowych jest elementem normującym ten układ, więc jedynie w takim przypadku można mówić o "obywatelskiej powinności". W każdej innej sprawie to tylko ode mnie zależy, czy skorzystam z mojego prawa, czy nie.
      A więc czym innym jest zachęcanie, czy zniechęcanie obywatela do referendum w sprawie odwołania jakiegoś urzędnika, a czym innym takie zachowania w sprawie np. zaakceptowania projektu konstytucji.

      Usuń
    2. Zdaję sobie sprawę Leszku z trudności dotyczących nazewnictwa i rzeczywiście powinność jest tu najmniej rażącym określeniem. Nie mniej wolała bym, aby chociaż teraz, po fakcie, nie próbowano podnosić larum, że to jednorazowe wprost wskazanie, że na to referendum nie należy iść, będzie miało jakieś tragiczne skutki dla przyszłej frekwencji wyborczej czy referendalnej. Naród (ten co go nie lubi Jaro) nie taki głupi, jak się wielu wydaje. Choć przy okazji sensowna akcja edukacyjna by się przydała, zamiast jałowego utyskiwania, gadania że to był błąd, i.t.p.
      Pomyślności.

      Usuń
  5. Przejście na ruch lewostronny to skomplikowana sprawa, i na pewno znaleźliby się zwolennicy wprowadzania tej zmiany etapami. Np. na początek tylko ciężarówki... I wystarczy, że premier skrytykuje taki pomysł, zaraz cały PiS będzie za!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przyszło mi to do głowy, że taką rewolucję można wprowadzać etapami!
      Ale bardzo mi się podoba ten pomysł. Będę go propagował!
      Pozdrawiam.

      Usuń
  6. Też jestem za ruchem lewostronnym, bo jakże inaczej! Od 10 lat tak jeżdżę i żadnej kraksy nie zaliczyłem. :)
    A poważnie - masz Leszku rację w ogólności i w szczegółach. Najbardziej ujęło mnie doprecyzowanie, "wobec którego narodu" Warszawiacy mieli wykazać swoją powinność obywatelską. Spostrzeżenie, że wg kaczora istnieją dwa narody zasługuje na ciągłe przypominanie. Choćby po to, by mniej czujne jednostki z tej części narodu, która Kaczyński pogardza nie poddały się jego szantażowi moralnemu. Pozdr.

    OdpowiedzUsuń
  7. Uważnie przeczytałam zgadzam się w związku z tym mądrzyć się już nie muszę. :) Ale podziękuję za przybliżenie i porządne jasne i proste wyjaśnienie jak wygląda demokracja.
    Naprawdę jestem wdzięczna bo czuć a rozumieć to dwie rożne sprawy.
    Pozdrawiam ciepło.

    OdpowiedzUsuń
  8. A ja drodzy stanąłem"jak przy rozstajnym słupie" Kogo,mam brać na poważnie.I kogo 'słuchać"
    http://www.youtube.com/watch?v=5DdWSVaRBmA

    OdpowiedzUsuń
  9. Wieśku - wiesz, zabiłeś mi klina. Byłem chyba zbyt surowy dla panaprezesa. Jak ten człowiek musi się męczyć z takim rozdwojeniem jaźni. A ja mu jeszcze kłody pod nogi....
    A powinienem założyć fundację i zbierać pieniądze na rozdzielenie tych umysłowych barci syjamskich.

    OdpowiedzUsuń
  10. Jeżeli głowę normalnego na pozór organizmu zapełniają dwa półgłówki, dzielenie jest sprawą ryzykowną - w wyniku mogą powstać dwa dwućwiartki...

    OdpowiedzUsuń
  11. Tetryku - jesteś bezlitosny. Jak tylko wymyślę coś, co według mnie jest dobrym rozwiązaniem, ty zawsze znajdziesz dziurę w całym.
    Ale dzięki temu niejednokrotnie uratowałeś nasz kraj od paranoi jeszcze większej niż obecna.

    OdpowiedzUsuń


Kod do zamieszczania linków - wystarczy skopiować do komentarza, w miejsce XXX wstawić link, który chce się zaprezentować a w miejsce KLIK można wpisać jakiś tytuł, czy objaśnienie lub zostawić bez zmian. Linkiem może być adres strony tego lub innego bloga, adres jakichś treści (zdjęcie, film, wiadomość) z internetu. Może to być też adres komentarza do którego chcesz się odnieść. Znajdziesz go wtedy klikając prawym przyciskiem myszy na datę interesującego cię komentarza.

<a href="XXX" rel="nofollow"> <b>KLIK</b></a>