Prawdopodobnie
gdyby nie propozycja służby nadterminowej i pracy w sztabie 10
Sudeckiej Dywizji Pancernej to wrócił bym jak każdy normalny
żołnierz do cywila. W domu się nie przelewało a tu w perspektywie
niezła płaca, praca oraz mieszkanie.
Zupełnie
pobocznym było poznanie kilku osób których w
normalnych warunkach by nie poznał.
Dziś
ograniczę się do gen. Zbigniewa Ohanowicza, który w czasie
rozpoczęcia mojej służby zawodowej pełnił funkcję Zastepcy Dowódcy Śląskiego Okręgu Wojskowego d/s liniowych.
Krążyły o
nim legendy, że np. włazi przez płot od tyłu do jednostek
kontrolowanych przez siebie ale także, że jest pobłażliwy dla
szeregowego żołnierza i ostry jak brzytwa dla oficerów. Nie
interesowało mnie to specjalnie do pierwszego spotkania z generałem
w czasie wybijania z głowy Czechosłowakom innego ustroju niż ten
najlepszy który mają.
Jesienią
roku 1968 w miejscu stacjonowania sztabu dywizji niedaleko
Havliczkowego Brodu dało się odczuć wręcz panikę a nazwisko
generała było odmienia przez wszystkie przypadki. Jako mapiarz
wiedziałem jakie ćwiczenia się odbędą i przygotowałem zestawy
map terenu ćwiczeń.
W
końcu przyleciał śmigłowcem z Hradec Kralove i w otoczeniu świty
wkroczył na teren obozowiska. Byłem zaskoczony: mały karakan, góra
do 170 cm. Kruczo-czarne włosy i taki samo wąsisko. Nienaganny
mundur i na nogach wyglancowane bryczesy. Uwagę zwracały jego
świecące i przeszywające na wskroś czarne oczy /później
dowiedziałem się, że z pochodzenia był Ormianinem/.
Ćwiczenia
ruszyły a ja tknięty jakimś przeczuciem nie uwaliłem się spać.
Około północy ryk: mapiarz – do generała. Meldowałem
się, przerwał w połowie i pokazał palcem - plutonowy tą mapę mi
przynieście ! /chodziło o jeden arkusz z większej całości/.
Uwinąłem się i na wszelki wypadek wziąłem arkusze poboczne i
chyba ze 3 o które mu chodziło. Pisarze wzięli się za
wklejanie nowych arkuszy a mnie zwrócono popisane i pokreślone
mapy.
Stanąłem w przedsionku i obserwowałem. Znów coś nie
wyszło i wysłany żołnierz ruszył po następna mapę i wrócił
po kilku sekundach. Generał dostrzegł mnie z rulonami map pod
pachą. Minęło następne kilkadziesiąt minut gdy gen. Ohanowicz
się wyprostował i gestem ręki mnie przywołał. Dawaj nowe mapy,
widzisz – znowu zepsułem, masz mi nagadać !!. Coś tam bąknąłem
głośno – nie psujcie generale tyle map bo mi zabraknie..... coś
w tym stylu, bo dokładnie nie pamiętam ale pamiętam tę ciszę
jaka panowała. Odgonił mnie ręką jak pozbywa się natrętnej
muchy.
Kilka
lat później gen Zbigniew Ohanowicz zostaje D-cą 10 SDPanc w
Opolu. Na dzień dobry odbywają się ćwiczenia sztabowe na
pobliskim poligonie w Łambinowicach. Sceneria ta sama połączone
namioty, olbrzymi stół a wokół niego szefowie służb,
mapy, jakieś filiżanki z kawą herbatą, radiostację /nawet
pamiętam/ typu R-105 do łączności z pododdziałami. Wszyscy
pracują na mapach a w jego najdalszej części stoję ja –
mapiarz 10 SDPanc z rulonami map pod pachą. Krążący jak sęp
wkoło stołów generał w pewnym momencie mnie zauważa,
podchodzi, poznaje rulony map, puka w nie palcem i pyta; po co to ?.
„Melduję Obywatelu Generale, że nie jestem na pierwszych
ćwiczeniach sztabowych.
Rok
później ostatnie spotkanie z generałem. Generał przyjeżdżał
do pracy oczywiście o porach przez siebie wybranych i oficerowie
dyżurni dostawali palpitacji serca, że może np. przyjść o 3.oo
nad ranem. Tym razem przyjechał o znośnej porze tzn. ok. godz. 8.3o
i nim Oficer Dyżurny wyszczekał swoja formułkę to już wbiegał
po schodach do siebie na górę na II piętro. Schody były
obszerne, półokrągłe i kto się na nich znalazł stawał
zadkiem do ściany i „walił w dach” aż miło lub stawał
wyprężony jak kołek w płocie. Jak któregoś z mijanych
oficerów znał to czasami i rękę podał. W tym, dniu i w tym
momencie byłem pomiędzy I a II piętrem i nie dało się nawiać.
Zlustrowałem się błyskawicznie czy jakiś guzik nie odpięty i
stanąłem jak wszyscy, wyprężony i wystraszony. Już prawie miał
mnie minąć jak gwałtownie wyhamował – popatrzał mi w oczy
swoimi świdrującymi oczami i zapytał z pewna złością –
Jeszcze plutonowy ?. Zatkało mnie ale odpowiedziałem –
podpadziocha jestem !. Odwrócił się i poleciał.
Za
dwa dni byłem awansowany do stopnia sierżanta.
Minęło
prawie 30 lat. Po wojsku pozostało wspomnienia a dawno już
nieżyjący generał raz jeszcze pojawił się w moim życiu. W moim
zakładzie pracy Radcą Prawnym była pani mgr dwojga nazwisk a
której drugi człon brzmiał Ohanowicz. Zdarzyło się tak
któregoś razu, że po zakończeniu prawnej konsultacji, w
luźnej rozmowie zapytałem ją czy być może znała generała o
nazwisku Ohanowicz ?. Reakcja była dla mnie zaskoczeniem, rysy
twarzy jej stężały, atmosfera prysła i powiało chłodem.
Odpowiedź była krótka i lakoniczna – tak to moja rodzina.
Nie próbowałem więcej dopytać.
Że co? Że niby agentem był ten sympatyczny Generał?
OdpowiedzUsuńOdpowiedzi nie znam, ale fakt że w latach nie tak dawnych np. Antoś Policmajster szukał wszędzie agentów oraz tepił wszystko sprzed 1980 r.
UsuńPozdro
Bet - weź pod uwagę, że Piotr to pytanie zadawał kobiecie.
UsuńA o ile ja zdołałem pojąć tą odmianę rodzaju ludzkiego - to jej reakcja mogła być spowodowana np. tym, że zapomniał o rocznicy ślubu!
Podejrzenie BET o tyle jest bezasadne, że każdy wojskowy na wyższym stanowisku wcale nie musiał być żadnym agentem - kazdy z nich był zobowiazany z racji stopnia i stanowiska do wspolpracy. W czasie mojej rozmowy chyba ok. 2011 roku byłem przew. MKZ NSZZ "S" i mgr. X-Ohanowicz mogła sie czegos obawiać bo atmosfera ku temu była. Zaskoczony byłem tylko tym że to jej rodzina a nie tym że rozmawiać o tym nie chce.
UsuńPozdro
ŁŁŁŁŁŁooooooooooomatko - alem sie rąbnął o głupie 20 lat. Oczywiście rozmawiałem ok. roku 1991 a nie jak walnąłem 2011.
UsuńPardon !!!
Widzę, że niechcący uknułam teorię spiskową :))) Nawet wolę, aby niechęć Pani X-O była spowodowana osobistym afrontem...
UsuńWycofuję swoje podejrzenia!
Bywają zupełnie zdumiewające przypadki konfliktów i wykluczeń rodzinnych, niekoniecznie o podłożu politycznym...
OdpowiedzUsuńPodejrzewam, że masz rację Tetryku - generał nie wygląda mi na człowieka łatwego w pożyciu rodzinnym - z takimi wariatami ciężko na ogół żyć.
UsuńOdnośnie natomiast samej nacji ormiańskiej, to jest ona bardzo specyficzna i Ormianie są zobowiązani poznać kraj w którym mieszkają, język, kulturę, skończyć szkołę i służyć lojalnie w armii nowej ojczyzny - to wszystko przy zachowaniu własnej tradycji, zwyczajów i odrębności - integracja i asymilacja z odrębnością razem. Natomiast kobiety traktują bardzo po "wschodniemu".
Podejrzewam że i Tetryczku i Kneziu możecie miec rację. To byl człek absolutnie nieprzeciętny. Zapamietałem więcej legend o nim ale opisałem tylko swoje osobiste odczucia.
UsuńNie wiem czy wiecie jak wygląda upiornie powazna mina a widac jak oczy sie smieją. To miała moja matka i to miał "Ohan" i byc może dlatego go uwielbiałem bo widziałem jego błyski a czasamy chichot w jego czarnych oczach. Jestem tez pewny, że doskonale sie bawił jak uciekali przed nim pułkownicy. mojorowie.
Przypominam sobie burdę jaka zrobił na stołówce 25 Pulku Piechoty w Opolu kiedy wpadł w czasie obiadu, usiadł wsród zołnierzy i kazał sobie podać także cały posiłek. Szef kuchni był niekumaty i dla generała przygotował specjalna porcję. Zrobił karczemna awanturę a szef Kuchni o mało nie wyleciał z wojska.
Do wojska wychodził często i od nich dowiadywał sie wiele rzeczy - to był ktoś !!!!!
Pozdrawiam
Mniejszość ormiańska zawsze wiernie służyła swojej drugiej ojczyźnie, jak słusznie zauważył Kneź, a niektórzy Ormianie pełnili wysokie godności państwowe w I Rzeczypospolitej. Przed wojną prof. Alfred Ohanowicz (na zdjęciach bardzo podobny do Generała) - wybitny prawnik był senatorem z ramienia BBWR, podczas okupacji był więźniem Gestapo, wykładał na tajnym Uniwersytecie.
UsuńGen. Zb. Ohanowicz służył w takim polskim wojsku, jakie wtedy było, pewnie zgodnie z tradycją rodzinną i sądząc z tego, co napisał Piotr i co wynika z obszernego życiorysu Generała w Wikipedii - służył dobrze. Udział w inwazji na Czechosłowację oczywiście chluby mu nie przynosi, ale nie on o tej inwazji decydował, a skoro już do niej doszło, to chyba lepiej, że dowodził dobry fachowiec.
Po śmierci Generał został patronem Ośrodka Szkolenia Poligonowego Wojsk Lądowych w Żaganiu. Na stronie internetowej tego Ośrodka jest jego portret ze wszystkimi odznaczeniami oraz niezła płaskorzeźba.
Bardzo również ciekawe jest Wirtualne Archiwum Ormian Polskich, np. można sobie obejrzeć galerię portretów wybitnych polskich Ormian. Aktualnie w Polsce żyje zaledwie 10 osób o nazwisku Ohanowicz - w Warszawie, Wrocławiu, Gliwicach i Bielsku-Bialej.
Miło było oderwać się od codziennych zmagań z Antonim - lustratorem i jego klonami i poznać ormiańskiego rodaka, o którym dotąd nie wiedziałam. Pozdrawiam.
Twój komentarz dowodzi że my, Polacy mamy piękna historię która jest ściśle powiązana z różnymi mniejszościami co winno nas wzbogacać a nie antagonizować.
UsuńPozdrawiam i dziękuje za komentarz
No popatrz,popatrz.A rożne "macierowiczo podobne" powiadali iż było to"polsko jezyczne wojsko na usługach Sowieckich.
OdpowiedzUsuńA służyli w nim ,co i co powiadali ?? No co Ty ! Przecież zdrowie nie pozwalało im umierać za ojczyznę.Ale swoje wiedzą i już.A"odszkodowanie wezmą"
Chyba był to i nietuzinkowy człowiek,tak dobrze do dziś wspominany
"Hołd podwładnych – ZBIÓRKA U HETMANA POLNEGO" http://zzwp.wroclaw.pl/2012/01/09/hold-podwladnych-zbiorka-u-hetmana-polnego/
I Matko Boska generałowi "po radzieckich szkołach" .tfu/
27 sierpnia 2003 Minister Obrony Narodowej nadał Ośrodkowi Szkolenia Poligonowego Wojsk Lądowych Żagań imię patrona - generała dywizji Zbigniewa Ohanowicza.
Z tego co napisałeś "umacniałeś" ówczesną Czechosłowację.
Ciekawe jak "oni" to przyjmowali Bo przecież wiedzieli co jest grane i dlaczego.
Ciekawe spotkanie z przyjaciółmi Czechami miałem zeszłego miesiąca i to na gruncie "neutralnym", bo ma Węgrzech I oczywista oczywistość próbowałem ich przy kielichu naciągnąć na opowieść "o tamtych dniach"bo mieli "wtedy" styczność z polskim wojskiem.
I o dziwo, nie maja dziś żalu ,czy pretensji, a nawet dobrze nas wspominają.
Mało jest źródeł i wspomnień z tamtych dni.Powstał jakiś film komedia"o inwazji" ale zaraz gdzieś przepadł.
Komu na tym zależało i zależy, by to "zniewolenie" wydawało się groźne.
Dzieki Wiesku za uzupełnienie !. Wiem, że jego imieniem jest nazwany poligon żagański z siedziba w Kliczkowie. Pisałem także gen. i koniec bo nie pamietam kiedy był awansowany z gen. grygady do dywizji i za co.
UsuńMoże jak mi bedzie "źle" to pokuszę sie na wspomnienia z 1968 roku.
Pozdrawiam
Mamy z Czechami zaszłości do wyjaśnienia, ale to nie za 68 rok, tylko za sprawą Zaolzia, gdzie sobie nasi sąsiedzi nieładnie (delikatnie mówiąc) poczynali, co też było główną przyczyną wzajemnych pretensji, nieufności i braku wzajemnego wsparcia, gdy przyszłą "godzina prawdy". Tyle, że to jednak było dawno i myślę, że czas by sprawy te na spokojnie omówić, bo przecież nie uzgodnić. Może ten konflikt jest i mało znany obu narodom, ale przecież dokładnie poznany i udokumentowany. A chodzi o zajęcie zbrojne Zaolzia w 1919 r. i popełnione wtedy zbrodnie, jak również o późniejsze szykany, akcje wynarodawiania i wysiedlania.
UsuńMyśle Kneziu, że nie masz racji i nie chodzi mi o stare odgrzewane kotlety ale dawanie pożywki róznego rodzaju palantom, którzy nie będą drązyc historii aby sie coś dowiedzieć ale wlezą ze swoimi buciorami na "rynek" polityczny bo mozna sie zabawić. Uważaj na to "spokojne omówienie" - kretynii typu Słomka czekaja.
Usuń......................co nie oznacza że mam rację a tylko że mam takie zdanie.
Pozdrawiam
ps.
Twój komentarz skojarzył mi sie z pewnym zdjęciem, które na pewno jest w internecie. W czasie kiedy Polska była kolegą z Niemcami hitlerowskimi to to zdjęcie przedstawia przemarsz polskich wojsk kolonialnych oraz ówczesne dywagacje o Madagaskarze - tacy byliśmy ambitni i jak to współgra z "Polacy zasługują na więcej" !!.
Z tej nieco absurdalnej koncepcji Ligi Morskiej i Kolonialnej powstało kilka książek podróżniczych Arkadego Fiedlera, które w dzieciństwie "łykałem" zachłannie.
UsuńPrzy okazji można sobie wirtualnie pooglądać te cudeńka pana Arkadego - polecam kliknąć link i potem poruszać myszka na obrazku - dużo oglądania! :)
@Kneź,
Usuńdziękuję za wycieczkę do tego arkadyjskiego świata pana Fiedlera. Też czytałam jego książki.
Arkady Fiedler to był ktoś kogo czytało się pod kocem przy żaróweczce podłączonej do płaskiej baterii a "Ryby śpiewały w ............" a jak sie znudził to Apanaczka, Old Shatterhand i łłłłłłłłuuuuuuuuuuuuu !!!!!!!!!!!!!. A jacy bylismy młodzi !!.
UsuńKneź23 września 2013 22:54
OdpowiedzUsuńA po co aż 'tak daleko" gdy już większość świadków nie żyje.A jeszcze usłyszymy" gdy nas Hitler to wy tez".......
Nie lepiej usłyszeć relacje, z pierwszych ust .Uczestnika czy uczestników ,tamtych zdarzeń.
"Tamto"jako tako zostało opisane.Nowsze historia, co rusz i to z przekłamaniami,w zależności"kto to mówi" Takich to czasów dożyliśmy
Wieśku, nie wszystkich to dotyczy, nie wszystkich. Są jeszcze w tym kraju ludzie normalni i naukowcy starający się być obiektywni. Byleby ideologia i politycy paluszków w tym nie maczali to nie będzie źle.
UsuńOstatnio obserwuję "twórczy" rozwój lewicowej wizji historii - wcale nie lepsza niż ta nacjonalistyczna.
Panie sierżancie Piotrze, ku nauce cytat z Wikipedii: "Bryczesy – specjalne spodnie do jazdy konnej zapewniające swobodę ruchów, nie posiadające ciasnych szwów po wewnętrznej stronie nóg (tam, gdzie nogi przylegają do siodła lub konia). Chronią przed obtarciami, pozwalają na wygodny i prawidłowy dosiad. Mogą być obcisłe i dokładnie opinać nogi jeźdźca, zwane rajtuzami (niem.) - "Reithose" [1], lub bufiaste w części udowej jak np. bryczesy kawaleryjskie. Posiadają tzw. lej, czyli wzmocnienie. Wyróżnia się leje kolanowe i pełne leje. Te pierwsze to wzmocnienia tylko po wewnętrznej stronie kolan. Pełne leje to wzmocnienia na łydkach oraz wewnętrznej stronie ud i siedzeniu." Ładnie by generał wyglądał w wyświeconych do błysku spodniach, ha, ha..
OdpowiedzUsuńadam
Panie sierżancie Piotrze, ku nauce cytat z Wikipedii: "Bryczesy – specjalne spodnie do jazdy konnej zapewniające swobodę ruchów, nie posiadające ciasnych szwów po wewnętrznej stronie nóg (tam, gdzie nogi przylegają do siodła lub konia). Chronią przed obtarciami, pozwalają na wygodny i prawidłowy dosiad. Mogą być obcisłe i dokładnie opinać nogi jeźdźca, zwane rajtuzami (niem.) - "Reithose" [1], lub bufiaste w części udowej jak np. bryczesy kawaleryjskie. Posiadają tzw. lej, czyli wzmocnienie. Wyróżnia się leje kolanowe i pełne leje. Te pierwsze to wzmocnienia tylko po wewnętrznej stronie kolan. Pełne leje to wzmocnienia na łydkach oraz wewnętrznej stronie ud i siedzeniu." Ładnie by generał wyglądał w wyświeconych do błysku spodniach, ha, ha..
OdpowiedzUsuńadam
Panie sierżancie Piotrze, ku nauce cytat z Wikipedii: "Bryczesy – specjalne spodnie do jazdy konnej zapewniające swobodę ruchów, nie posiadające ciasnych szwów po wewnętrznej stronie nóg (tam, gdzie nogi przylegają do siodła lub konia). Chronią przed obtarciami, pozwalają na wygodny i prawidłowy dosiad. Mogą być obcisłe i dokładnie opinać nogi jeźdźca, zwane rajtuzami (niem.) - "Reithose" [1], lub bufiaste w części udowej jak np. bryczesy kawaleryjskie. Posiadają tzw. lej, czyli wzmocnienie. Wyróżnia się leje kolanowe i pełne leje. Te pierwsze to wzmocnienia tylko po wewnętrznej stronie kolan. Pełne leje to wzmocnienia na łydkach oraz wewnętrznej stronie ud i siedzeniu." Ładnie by generał wyglądał w wyświeconych do błysku spodniach, ha, ha..
OdpowiedzUsuńadam
Ta pani X-Ohanowicz to synowa. A generał był super facetem. Co do bryczesów to oczywiście spodnie, a nie buty!!!
OdpowiedzUsuńFajnie dostać komentarz nawet po takim czasie.
UsuńTematu naszej radczyni prawnej rozwijać nie chciałem bo w moim odczuciu była przeciwieństwen sympatii jaką czułem do generała. Dzis takich generałów juz nie ma.......
Pozdrawiam
Znałem Generała wyjątkowy człowiek miał cos w sobie z zwadiaki, ułana nie pasował do tej reszty. Marszałek polny tak go nazywało wojsko
OdpowiedzUsuńMiałem okazję uścisnąć generałowi dłoń. Znam kilka legend na jego temat. Jedna chyba znana wielu osobom- to wejście na teren jednostki rano w niedzielę przez płot. Inna dotyczy złapania żołnierza który nie oddał mu honorów. Trzecia to przejazd czołgiem przez lód na Odrze. Wszystkie były powtarzane wśród żołnierzy z wielką sympatią
OdpowiedzUsuńMój ojciec również był w Czechosłowacji w 68 roku. Był szeregowym 11 Pancernej z Żagania i stacjonował pod Hradec. Rzeczywiście z gen. Ohanowicza był niezły oryginał.:-) Spisuję właśnie wspomnienia ojca z pobytu w Czechach. Chciałbym się z Panem Panie Piotrze skontaktować (formularz kontaktowy na dole nie dział) Jeśli Pan zechce to podaje maila: wojtek1975@op.pl
OdpowiedzUsuń