wtorek, 4 czerwca 2013

Watrowisko ponad wszystko

refleksje po 60-ce, refleksje, felieton, kuchnia, historycznie, limeryki, polityka, okiem emeryta




*
WATROWISKO – PONAD WSZYSTKO
*

Wymuszona wodzionka


Kneź Okrutnik postraszył mnie skutecznie, że w czasie Watrowiska 2013 życzy sobie zakosztować wodzionki.
A niech to ..... !!!. Robiłem w swoim życiu może 2 razy wodzionkę bo to była specjalność mojej Babci – trudno, chlapnęło się – kobyłka u płota.
Na Watrowisku zaskoczenie. Chciałem w zaciszu kuchni sporządzić wodzionkę jako ciekawostkę dla Knezia ale on okazał sie być okrutnikiem i rozgłosił wszem i wobec o przygotowywanej wodzionce DLA WSZYSTKICH wpędzając mnie w panikę. Z ciekawostki zrobił sie "kulinarny punkt programu". 
Mam przed oczami obraz mojej rodzinnej kuchni, spracowane, szare ręce mojej Babci, piec na którym leżą kawałki zeschniętego na pieprz chleba, Dziadek po szychcie i „rychtowanie” wodzionki. Przygotowanie jak rytuał, nie do zapomnienia. Najpierw czerstwe kawałki chleba a na to „tuste” /czyli rodzaj smalcu ale nie do końca/, rozgniatany czosnek i roztarty z solą, zielenina i wrzątek ............ obrazy przesuwają się jak w starym filmie, zapamiętany ostatni zdecydowany ruch ręki uzupełniającą sól.


Wszystkie składniki są, chleb pospiesznie suszony w elektrycznym piecu, czosnek i pietruszka dokupiona. Pomny zachowanych obrazów sprzed lat nie słucham dobrych rad i postanawiam wykonać wodzionkę krok po kroku wg. zapamietanego rytuału. Zośka dodatkowo wpędza mnie w zakłopotanie wyrażając nadzieję, iż przypomnę jej zapamiętany smak z dzieciństwa.
Nie podaję wodzionki wszystkim a tylko na życzenie. Prawie wszyscy wyrażają ochotę. Kneź potwierdza, że i smak i technologia sporządzenia jest zaskakująca. Większość przygląda się wodzionce i zjada z apetytem. Podniesiony kciuk w górę Zośki od kiełbasek potwierdza, że to jest to co pamięta z dzieciństwa. Józio ładuje sobie dubeltowa porcję a przybyła Watra domaga się swojej porcji. Wszystkich zaskakuje nieznany smak, Hirundo dopytuje o szczegóły, wszystkie talerze opróżnione a więc zgodnie z przepowiednią mojej Babci jutro będzie pogoda.




   


9 komentarzy:

  1. Piotrze - otrzymujesz pochwałę z wpisaniem do jadłospisu, za godne reprezentowanie bloga przed tak zacnym towarzystwem.
    Chyba przekonałeś wszystkich, że nie wypisujemy andronów bez pokrycia. Jak coś ukaże się na blogu - wierzyć należy!
    Dowodem właśnie WODZIONKA.
    Dodatkowe brawa za kunszt kulinarny. Co innego bowiem opisać, a co innego wykonać. W tym wypadku i jedno i drugie godne było naszego bloga!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja wiedziałem że tak będzie. Miliony Ślązaków przez wiele pokoleń nie mogło się mylić! Wodzionka jest genialnym daniem, wysublimowanym i niezwykle oryginalnym w smaku. Ale ostrzegam, że potrzebne jest wyczucie i rytuał - byle jak się jej nie zrobi dobrej - to trzeba zobaczyć i spróbować. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Leszku, Piotr reprezentował "Moje refleksje" godnie i "wylewnie", tzn. za kołnierz nie wylewał i nawet eksperymentalnie sprawdził na sobie czy szlachetne winka owocowe mu nie szkodzą, w przeciwieństwie do zagranicznych sikaczy z winogron. Objawów szkodzenia nie zauważyłem, w każdym razie nie od razu. :D
    Dokonaliśmy również drobnego procesu zwanego "obrabianiem dupy blogerom i blogerkom", z tym że blogerkom bardziej, bo przecież nie będziemy paskudzić we własne gniazdo.
    Korzystając, że ogłosiłem przemyślnie dni Watrowiska, Dniami Klepania Blogerów po Tyłku, pozwalaliśmy z lubością się klepać przez okoliczne blogerki, w zamian obcałowując kogo popadnie. Jednocześnie był też Dzień Bez Stanika, więc było na czym oko zawiesić oj było, a że również była dyspensa od małżonek, to żeśmy bezkarnie łypali gdzie na ogół głupio łypać.
    W międzyczasie wykonaliśmy wspólnie kiełbaski zlotowe, zwane popularnie zośkami, ku ogólnemu zadowoleniu, a nawet metkę czosneczkową, którą ukradkiem podjadał ten i ów, żeby nie było, że sam zeżarł. Kiełbaski te były już opisywane na obydwu blogach ze szczegółami, ale żeby nie było monotonnie to wprowadziliśmy drobne modyfikacje. Przy okazji Piotr spróbował mojego żuru kurpiowskiego, a ja jak wiadomo wodzionki. Niestety nie dane nam było spróbować żurku, bo bardzo nadgorliwa Watra wylała nam podstawę tej potrawy, a garnek umyła, o czym dowiedzieliśmy się po długim dochodzeniu.
    Generalnie obyło się bez problemów gastrycznych i syndromu dnia poprzedniego, więc spotkanie uznajemy za udane. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mogę jedynie potwierdzić powyższe. Także jako świeżutka fanka wodzionki. Kneź ma rację - zupa jest pozornie łatwa w przygotowaniu, ale już od pierwszej próby wiem, że dopiero kilkakrotne (?) ćwiczenie (u)czyni mistrza. Dni dzielące od Watrowiska upływają na wspominaniu fantastycznych ludzi, przenajpyszniejszych smaków i aromatów zaklętych w pękatych baryłkach z Kneziowej piwniczki - Watrowisko ponad wszystko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hirko, trzeba uzyskać odpowiedni balans smaku między czosnkiem, a "tustym", a potem sypnąć w odpowiedniej ilości soli, oczywiście określonym, zamaszystym gestem - bez tego się nie da :D

      Usuń
  5. Dla zainteresowanych produkcja spółki masarskiej Kneź-Opolski-Jożin-Zośka,czyli kiełbaski zośki

    OdpowiedzUsuń
  6. A ja proszę o wyjaśnienie co to za impreza była?

    OdpowiedzUsuń
  7. Watrowisko, to nazwa bardzo specyficznego zlotu blogerów i komentatorów, w pewnych kręgach wręcz legendarnego już. Z racji tej, że TEN blog i jego główni autorzy należą do jego kręgu, Piotr wziął w nim udział i jest WATROWICZEM, co w zasadzie nie daje mu żadnych profitów, a jedynie obowiązki.
    Specyficznym zjawiskiem Watrowiska jest wewnętrzny przymus uczestników do gnania przez pół kraju, a czasami i Europy tylko po to żeby spotkać ludzi z gruntu różnych i to tak bardzo, że bardziej już nie można, tylko po to żeby spędzić z nimi bodaj pół dnia. Impreza odbywa się zawsze w długi weekend "bożociałowy", a jej nazwa pochodzi od Watry, dobrego ducha wielu blogów i blogerów. Ja naprawdę nie wiem jak to wyjaśnić, ale może Piotr zdoła, mając na świeżo w pamięci zarówno wyobrażenia, jak i wrażenia.

    OdpowiedzUsuń


Kod do zamieszczania linków - wystarczy skopiować do komentarza, w miejsce XXX wstawić link, który chce się zaprezentować a w miejsce KLIK można wpisać jakiś tytuł, czy objaśnienie lub zostawić bez zmian. Linkiem może być adres strony tego lub innego bloga, adres jakichś treści (zdjęcie, film, wiadomość) z internetu. Może to być też adres komentarza do którego chcesz się odnieść. Znajdziesz go wtedy klikając prawym przyciskiem myszy na datę interesującego cię komentarza.

<a href="XXX" rel="nofollow"> <b>KLIK</b></a>