piątek, 21 czerwca 2013

Okiem emeryta (49)









Odcinek 49 - czyli czy partie są nam potrzebne?


    Chociaż i ja czasami ulegam populistycznym hasłom, jednak uważam, że partie polityczne w systemie demokratycznym są potrzebne. Podkreślam to akurat teraz, gdy przy pomocy Dudów Kukiza tak wiele się teraz mówi o referendach.


    W codziennym rządzeniu referenda są zmorą demokracji. Same nie są w stanie reagować na bieżące potrzeby, ale za to doskonale potrafią rozwiązania tych potrzeb (lepsze lub gorsze) torpedować. Demokracja bezpośrednia (a referenda nawiązują do tej formy) sprawdzała się tylko – i to też w sposób mało doskonały – w starożytności. Największe miasto-państwo Grecji – Ateny liczyły ok. 120 tys. mieszkańców. Jednak prawo stanowienia miało ok. 40 tys. W Sparcie takie prawo miało kilkanaście tys. Sami Ateńczycy mieli chyba świadomość niedoskonałości Zgromadzenia Ludowego, skoro powołali do bieżącego rządzenia Radę Pięciuset. Przy dzisiejszej liczebności naszego państwa, nie wyobrażam sobie działania „Zgromadzenia Ludowego” nawet pod postacią referendum. Referendum ma sens przy podejmowaniu fundamentalnych decyzji takich jak uchwalenie Konstytucji, przystąpienie czy wystąpienie z Unii Europejskiej itp.

    I tu pojawia się miejsce i potrzeba na istnienie partii politycznych. Organizacje te, grupujące ludzi aktywnych, posiadających zbliżony ogląd świata są w stanie opracować jakiś program. Społeczeństwo w wyborach powszechnych określa do którego z prezentowanych przez różne partie programów jest mu bliżej. Już widzę jak Piotr zaczyna się złośliwie uśmiechać. Że to niby argument przeciwko JOW-om. Wcale nie, ale to już inna bajka.

    Wracając do „ad remu” – można przyjąć dosyć niepewną tezę, że partie polityczne spełniają ważną społeczną rolę. A więc i nie powinno budzić sprzeciwu finansowanie tych partii z budżetu państwa, czyli z naszych kieszeni. Niestety w tym miejscu zaczynają się schody.

    Pierwsza wątpliwość – czy znajdzie się ktoś, kto bez zająknienia powie, że wszystkie istniejące partie polityczne ten interes społeczny spełniają, albo przynajmniej mają na względzie? No dobrze, dajmy partiom szansę – czy jest jakaś partia spełniająca to kryterium?

    Druga wątpliwość - gdyby jakimś cudem większość odpowiedziała pozytywnie na oba powyższe pytania – to czy ….. pytania jak wyżej, tylko spełnianie interesu publicznego, uzupełnijmy wydawaniem społecznych pieniędzy wyłącznie na ten cel.

    Założę się o każde pieniądze, że na wszystkie pytania, prawie wszyscy Polacy odpowiedzą negatywnie. Dlatego uważam, że pomimo dostrzegania przydatności partii, mam wątpliwości do ich finansowania. Moim zdaniem finansowanie powinno się odbywać na zasadzie dotacji celowych. Można jeszcze zastanowić się nad zwrotem kosztów kampanii wyborczej. Jednak w tym wypadku tylko do jakiejś ściśle określonej kwoty, jednakowej dla wszystkich partii, rewaloryzowanej wskaźnikiem inflacji.

    Dotacje celowe też powinny być dokładnie opisane. Jeżeli partia chce dokonać jakiejś analizy (np. struktury bezrobocia), musi zlecić to określonym podmiotom gospodarczym czy uczelniom i przedstawić fakturę, będącą podstawą do zwrotu kosztów. Koszty te powinny też być kontrolowane przez biegłych na podstawie średnich rynkowych kosztów takich usług.

    Przeciwnicy ograniczenia finansowania budżetowego przytaczają argument, że spowoduje to zabetonowanie sceny politycznej, bo małe, nowo powstałe partie polityczne będą miały maksymalnie utrudniony dostęp do parlamentu. Przyznaję – mają sporo racji. Jednak nie należy z tego powodu radykalnie odrzucać pomysłu oderwania partii od budżetowego cycka. Są inne sposoby, by każdemu dać szansę na zaistnienie i rozwój. Co bowiem dzisiaj ogranicza dostęp nowych ugrupowań do sejmu? Jest to wymóg uzyskania w skali kraju wyniku powyżej 5%. Praktycznie dla nowych partii jest to niemożliwe. Ale w skali województwa, to już wydaje się osiągalne. A już w skali powiatów i gmin staje się realne.

    W tym miejscu muszę przypomnieć, że w temacie funkcjonowania naszego parlamentaryzmu jest wiele pomysłów. Jednym z popularniejszych jest likwidacja Senatu. Ale też łagodniejsza forma tego postulatu – czyli przekształcenie Senatu w Izbę Samorządową – też ma swoich zwolenników. I w ten sposób dochodzę do sedna mojej teorii. Otóż małe, nowe partie bez państwowych (czyli naszych) dotacji mogą zaistnieć bez problemu w radzie miasta czy gminy. Jeżeli przetrwają kadencję z dobrą oceną wyborców, nie powinny mieć kłopotów w dostaniu się do sejmiku wojewódzkiego. A stamtąd otwarta droga do Izby Samorządowej – czyli możliwość zaistnienie w parlamencie w skali krajowej.

    A wszystko to bez wydawania naszych pieniędzy (wyjątek wspomniane wyżej dotacje celowe i zwrot kosztów kampanii wyborczej).

    W marnowaniu społecznych pieniędzy niemały udział mają też biura poselskie. Najczęściej spełniają one rolę synekur dla „krewnych i znajomych królika”. A powinny być „kuźnią kadr” dla partii politycznej. Ludzie którzy chcą się zawodowo zająć polityką, tam powinni zdobywać ostrogi. JAKO WOLONTARIUSZE! Jeżeli wyborcy z danego terenu byliby z nich zadowoleni, wolontariusze ci mogliby z powodzeniem startować w lokalnych wyborach. I drogą wyżej opisaną dla nowych partii politycznych – dostając się do Izby Samorządowej stanowiliby zaplecze swej partii.

    I w ten sposób byłaby szansa na ustrzeżenie się przed takimi miernotami w polityce jak Richard Henry Czarnecki. Bo po pierwsze - nie wiem, czy byłby zainteresowani przez 4 lata udzielać się społecznie całkiem za darmo. Po drugie – nawet gdyby wytrzymał, to szans w lokalnych wyborach nie miałby żadnych. Bowiem 80% „klientów„ jego biura wychodziłaby z niego z poczuciem zamętu i chaosu. Bo według moich ocen, tylko około 20% Polaków jest w stanie zrozumieć mniej-więcej co on mówi.







Ponieważ wyszedł mi felieton nieco przydługawy oraz w nawiązaniu do ostatniego akapitu, tym razem najkrótsza w świecie bajka o złotej rybce:

Głuchoniemy rybak złapał złotą rybkę..............?




28 komentarzy:

  1. Z pełną zgodą wewnętrzną promuję notkę. Identyfikuję się dokładnie z Twoim tekstem Leszku. Wszystkiego dobrego :-) Pozdrawiam serdecznie i chłodno, bo w moim mieście nie idzie wytrzymać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za promocję.
      Ciekaw jestem, w którym mieście dzisiaj można wytrzymać? Może w Szczecinie, tam grzmiało i lało. W Gdańsku nie pomaga nawet bliskość "wielkiej wody"!!!
      Pozdrawiam.

      Usuń
    2. Podobno Dublin i Lizbona są dziś znośniejsze...

      Usuń
  2. i ja toczka w toczjkę jak cheronea - lecę promować ...
    kto mi dał skrzydła ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie tylko w starożytności. I teraz są państwa, w których obowiązuje demokracja bezpośrednia. Wśród nich Szwajcaria, która ma się bardzo dobrze.


    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Elu - ale szwajcarom obce, nieznane są polskie tradycje w stylu liberum veto.
      Oni organizują referendum za czymś, za wprowadzeniem czegoś. A gdyby u nas referenda stały się powszedniością byłyby organizowane tylko przeciwko komuś lu przeciwko czemuś. Czyli totalny chaos i paraliż.

      Usuń
    2. :)))))))))))))))))))))) Strasznie mi sie spodobala ta odpowiedz. Nic ujac, nic dodac.

      J.

      Usuń
    3. Przepraszam, że nie wdając się w dyskusję tylko maleńką uwagę poczynię. Zanim się w czambuł to "liberum veto" potępi, warto by sprawę dokładniej poznać, bo owszem efekty były żałosne z różnych względów, ale wylewamy dziecko z kąpielą, zamiast opierać się na faktach. Natomiast idea referendów juz kompletnie nic z jednoosobowym blokowanieniem decyzji wspólnego nie ma i to jest zwyczajne nadużycie. W demokracji bezpośredniej podstawowym problemem był brak technicznych możliwości głosowania, czego teraz nie ma - postęp techniczny pozwala na przeprowadzenie takich referendów natychmiast i bez zbędnych komplikacji. Tak więc dyskusja moim zdaniem nie powinna dotyczyć kwestii, czy wprowadzić praktykę referendów, a raczej jak to skutecznie i sensownie wprowadzić. Wszak demokracja to nasz udział w sprawowaniu władzy, a nie oddawanie uprawnień tym którzy uważają, że wiedzą lepiej od nas.

      Usuń
    4. Napisałem powyższy komentarz i "poleciałem" szukać materiałów,co nie za długo trwało, bo szybko natrafiłem na tekst naszego blogowego znajomego, a mianowicie Wachmistrza, który polecam bardzo uwadze zainteresowanych, bo ciekawie do problemu "liberum veto" podchodzi.
      Oczywiście, zwyczajem Wachmistrzowym, tekst jest mocno stylizowany, ale przy odrobinie dobrej woli i uwagi jest całkiem przystępny. Naprawdę polecam, bo ten aspekt naszych doświadczeń historycznych jest, delikatnie mówiąc, mocno zmitologizowany i nierzetelnie przedstawiany na lekcjach historii.
      http://wachmistrz.blog.onet.pl/2009/08/22/obrona-liberum-veto/

      Usuń
    5. I jeszcze przepraszam, bo zapomniałem o ograniczeniach blogspota - podaję aktywny link:
      http://wachmistrz.blog.onet.pl/2009/08/22/obrona-liberum-veto/

      Usuń
    6. Kneziu, a powiesz, jak się wstawia aktywny link?

      Usuń
    7. Panie Autorze, nie było czegoś takiego jak ''liberum veto'' (wolne nie zgadzam się), jeśli już, to poprawnie po łacinie byłoby ''liberum vetitum'' (wolny sprzeciw) - a tego językowego dziwoląga wymyślili w XVIII wieku ci sami prześmiewcy, którzy z brudnego palucha wyssali i inne powtarzane do dziś brednie, m.in o Świętej Inkwizycji... Żeby móc wstrzymać obrady sejmu nie wystarczyło krzyknąć: ''Veto'', to nie miało żadnej mocy sprawczej, a było jedynie wyrażeniem opinii - trzeba było krzyknąć ''sisto activitatem'' (przerywam czynność). Proszę mnie poprawić, jeśli błędnie policzyłem: zasada zgody została wprowadzona w 1505 (konstytucja Nihil novi), a pierwsze zerwanie sejmu (nie licząc Sicińskiego, który nie pozwolił jedynie na kontynuowanie obrad ponad przewidziany czas) nastąpiło w roku 1669, zatem: 1669 - 1505 = 164 lata!!! A więc to tak, jakby dzisiaj zerwano sejm po raz pierwszy od (2013-164=1849)... od Wiosny Ludów.I jeszcze drobiazg - I Rzeczpospolita liczyła sobie ponad milion kilometrów kwadratowych, a to trochę więcej niż ma Szwajcaria, nawet licząc łącznie ze Szwajcarią Kaszubską... No cóż, to nie jedyny stereotyp, który szkoła wtłoczyła nam do głów... a jak powiada znane porzekadło: ''Czego się Leszek za młodu nauczył, tego Lech będzie się (w dobrej wierze) trzymał''.
      Pozdrawiam, nexo45

      Usuń
    8. Drogi nexo45!
      Nie wiem co komu do głowy wtłaczano. Jednak od 17 wieku do dzisiaj wiele słów przyjęło całkiem nowe znaczenie. Ja w swojej notce nie analizowałem politycznych skutków "veta" w okresie przedrozbiorowym. Użyłem tego słowa do opisania dzisiejszych
      "obyczajów politycznych".
      A po 4 wiekach słowa "liberum veto" są synonimem warcholstwa i postawy6 na nie, przeciwko wszystkiemu.
      Więc nie czepiaj się słówek. One żyją własnym życiem. Np.:

      (...) Klucznikiem siebie tytułował,
      Iż ten urząd na zamku przed laty piastował.
      I dotąd nosił wielki pęk kluczów za pasem,
      Uwiązany na taśmie ze srebrnym kutasem.

      Autor: Adam Mickiewicz, Pan Tadeusz

      Usuń
    9. Kneziu szanowny. Nie mogę się zgodzić z tym Twoim zdaniem:

      ...Wszak demokracja to nasz udział w sprawowaniu władzy, a nie oddawanie uprawnień tym którzy uważają, że wiedzą lepiej od nas.

      Ja idąc na wybory nie oddaję głosu na tego "który lepiej ode mnie wie". Oddaję głos na tą opcję polityczną do której mi najbliżej.
      Zresztą jak wyobrażasz sobie funkcjonowanie najwyższych władz państwowych, gdy przecież w każdej dowolnej sprawie zawsze znajdą się niezadowoleni. Oni podejmując akcję referendalną mogą liczyć na rzesze "wiecznie niezadowolonych", tłumy populistów i wsparcie przeciwników (nie konkurentów - u nas bowiem są wyłącznie przeciwnicy, wrogowie)!
      Ja sobie nie wyobrażam.

      Ponadto zwracam uwagę Tobie jak i nexo45, że wyrażenia "liberum veto" użyłem tylko w komentarzu a nie w notce. I to w formie"

      ...szwajcarom obce, nieznane są polskie tradycje w stylu liberum veto.

      Dziękując więc za wielce pouczające komentarze do komentarza, wolałbym jednak komentarze do merytorycznej treści notki.
      Z pozdrowieniami dla obu komentatorów liczę na dalsze wizyty!

      Usuń
  4. [a href="adres linka"]adres linka[/a]
    w przypadku tego adresu u góry było dokładnie tak:
    [a href="http://wachmistrz.blog.onet.pl/2009/08/22/obrona-liberum-veto/"]http://wachmistrz.blog.onet.pl/2009/08/22/obrona-liberum-veto/[/a]
    jeżeli zamienisz w tym ciągu nawiasy kwadratowe na ostre, te co na klawiaturze są nad przecinkiem i kropką to uzyskasz to co ja.
    W miejsce powtórzonego adresu linka można również wpisać dowolny tekst i on wtedy się wyświetli jako podświetlany tekst, z linkiem do uruchomienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oczywiście ta wielka przerwa między "a" i "href" to jest tylko jedna spacja,

      Usuń
    2. Pięknie dziękuję :)

      Usuń
    3. Kneziu dobrze to wytłumaczyłeś. Ale na Bloggerze znaki "[ ]" powinny wyglądać tak "< >"

      Usuń
    4. A przeczytaj co o nich pisałem powyżej - wstaw tam ostre nawiasy, a niewiele zobaczysz. :)
      Aż tak się do wszystkiego czepiać nie musisz ;) :D

      Usuń
  5. Mozna sobie pogadać. Mozna sobie podyskutować. Mozna sobie popisać. Ustrój jaki mamy taki mamy i koniec, KROPKA. Izba samorządowa, referenda to sa dywagacje nie mające nic wspólnego z nasza demokracją w której na stałe sa zamontowane partie polityczne.
    Oczekiwałbym raczej, że np. bardzo madry i aktywny u nas nexo45 wskaże kraj który mógłby byc dla nas wzorem, tylko bez "ale". Sątacy którzy mówią np. Niemcy - ale....... , USA - ale.......Kanada - ale itd,itd,
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, niestety ale tym razem nexo ma rację, Piotrze. I nie wskazuje niczego poza naszym państwem i naszą tradycją, która została "nieco" wypaczona przez publicystów mieniących się historykami i autorytetami- efekt jest taki, że przytaczamy ich opinie, a nie fakty. To dokładnie ten sam mechanizm co "gruba kreska" T. Mazowieckiego, czy głoszenie że lewica jest postępowa, bo w społeczeństwie każdy kolejny etap rozwoju musi być z definicji postępowy, czyli lepszy.
      Oczywiście nexo przy okazji przemycił kwestię inkwizycji i drobną, a niedwuznaczną złośliwostkę, ale to nie zmienia faktu, że system jest do zmiany. Nie widze powodu, żeby nie poszedł w kierunku demokracji bezpośredniej - tym bardziej że są ku temu dobre tradycje i doświadczenia, nie mówiąc o środkach technicznych. Jako zwolennik politycznego ugrupowania, noszącemu w nazwie przymiotnik "obywatelska", raczej powinieneś dążyć do zwiększenia udziału obywateli w życiu politycznym i przekazywaniu mu tyle władzy, ile tylko można? Nie powiesz, że teraz tak się dzieje?

      Usuń
    2. za błędne formy gramatyczne przepraszam, to z powody zmian w tekście i niedopatrzenia.

      Usuń
    3. Kneziu - poszedłes dalej i wskazałes jakąs drogę. Ja się z taka droga nie zgadzam z jednego zasadniczego powodu. Demokracja bezposrednia powoduje, że ja stary pryk będe chodził i wrzucał kartkę w sprawie posyłania dzieci do szkoły.........przepraszam ale guzik mnie to obchodzi. Po drugie w sprawie emerytów i rencistów nie zyczę sobie oby udział w referendach brali gówniarze tzn. np. poniżej 40 lat.
      Po to wybieram swoich przedstawicieli aby oni podejmowali decyzje a nie ulegali presji ludu pracującego miast i wsi. Po to ich wybieram, że oni maja mozliwości podjęcia najmadrzejszych decyzji nawet jeżeli stanowic mogą dla nich polityczną smierć.

      Pozdrowionka

      Usuń
    4. Tu się muszę zgodzić z Leszkiem i Piotrem - jak np. wyglądałby wynik ogólnopolskiego referendum czy np. w Krakowie należy zakazać ruchu kołowego wewnątrz obwodnicy? Uciążliwość dotyczyłaby tylko Krakusów, a w całej Polsce znalazłoby się dostatecznie dużo dbających o historyczną substancję zabytkowego miasta...

      Usuń
    5. @Tetryku - gdzie mozna poczytac co zrobiliście Ludate-mu, że nic nie pisze oraz jak przebiegła wizyta ?. /pomijam aspekty histostoryczne zamieszczone na Madagaskarze/.
      Pozdrawiam

      Usuń
    6. @Kneziu, Nexto
      Szczena opada, ręce opadają i wszystko inne też, jak się Was czyta. Oczywiście, Wasze pobudki są szlachetne i nawet słuszne, ale niestety "utopijnie" słuszne.
      Ma rację Nexto, że przez ileś tam lat nie korzystano, bo trzeba było zawołać "coś tam". Ale wtedy, szlachcic X, gdyby zawołał "coś tam", to szlachcic Y, by zawołał "Veto do coś tam", a racze zamiast wołać, dałby mu do zrozumienia, że fizycznie u to "veto" na "coś tam" uskuteczni. Jasne jest, ze szlachcica Y poparli by szlachcice A, B, C,..., a nawet R, bo oni mieli to do siebie, że każdy miał inny interes.
      Niewołanie więc nie było objawem wspaniałej, dojrzałej demokracji i mądrości naszej klasy wyższej, ale chronienia własnej dupy i "złotego kibla" w którym ma przyjemność siedzieć.
      Dziś, klasa wyższa w postaci Kaczyńskiego, czy innych Macierewiczów nie miała by najmniejszych skrupułów, żeby wprowadzić referendum z pytaniem: "Czy Tusk zamordował Lecha?" i je wygrać, bo 30 procent zindoktrynowanego społeczeństwa przyszło by na Krakowskie Przedmieście obejrzeć publiczne ogłoszenie wyroku skazującego i prowadzenie skazanego w kajdankach do kryminału. Niegdysiejszy szlachcic X nie miał nawet "promila promila" takich możliwości indoktrynacji społeczeństwa, jaką mają dzisiejsze oszołomy. Mógł "przekręcić najwyżej cztery wioski chłopów, ze trzysta dusz, zarządcę i dwóch kuzynów. Więc gdyby krzyknął z głupia franc "Coś tam!", to nie zdążył by się wysikać, a już by żałował, ze w ogóle się urodził.

      Śmieszy mnie Wasza argumentacja, z całym szacunkiem, bo lubię Cię Kneziu i szanuję, a Nexto niewiele znam, ale czytam, że mądry jest gość, bo przypominacie mi trochę w tej argumentacji "filozofię polityczną" Janusza Korwina-Mikke. Oto JKM bowiem, mawia: mamy XXI wiek! Trzeba znieść podatki, bo bogaci muszą... i biedni, bezrobotni i chorzy skorzystają z dobrowolnych ich... Przecież! tłumaczy JKM, już w starożytnym Rzymie...!!! Było tak...!!!.

      Jego debilizm polityczny polega na tym, ze on w ogóle nią ma żadnego problemu przed zwalczaniem przeszłości i teraźniejszości, która się nie sprawdza, za pomocą nowoczesnych rozwiązań i na dowód słuszności swoich tez zawsze!!! przywołuje starożytny przykład. Trzeba mieć naprawdę ogromy zasób cierpliwości, żeby nie dostrzec, ze jest kompletnym idiotą, oczytanym, książkowym debilem.
      Wy, kompletnie inną rzeczywistość, realia, uwarunkowania, motywy, odbijacie na kalce i kopiujecie trzysta, dwieście coś tam... lat później.
      Gratuluję Panowie. Z historii piątka (czapka z głowy, to nie sarkazm), z PNOS-u, pała i to z wykrzyknikiem!

      Usuń
    7. Cóż, nie bardzo jest z czym polemizować.Dziękuję za tak wysoką ocene z historii - nie zasługuję - znam godniejszych. Co do reszty, to jakby to powiedzieć- obawiam się, że nic nie zrozumiałem,albo nawet inaczej - zrozumiałem i jestem pełen zadziwienia. Z PNOS-u powiadasz? :D

      Usuń
  6. (...) dyskusja moim zdaniem nie powinna dotyczyć kwestii, czy wprowadzić praktykę referendów, a raczej jak to skutecznie i sensownie wprowadzić(...)
    Szanowni dyskutanci, nie mam nawet zamiaru nikogo przekonywać, a jedynie podałem rzecz ku rozwadze. Oprócz opcji przez Was uznawanej za najlepszą są jeszcze inne, a często dobre doświadczenia zostały zdezawuowane jedynie dla czystej walki politycznej i pognębienia przeciwników. Z realiów to ja sobie raczej zdaję sprawę, ale to nie znaczy, że się na nie godzę. Zważcie, że bez mojego głosu byście się tylko zgodzili, nexo uznali za trolla i pożytek z tego byłby żaden. A tak to chwilę się zatrzymaliście i może kiedyś ktoś sobie przypomni, że z tym "liberum veto" to coś kurcze było inaczej i nie do końca tak fatalnie.
    Czy wypowiadam się nie na temat? Wiesz Leszku, że różnie to u mnie bywa, ale jeżeli już się wypowiadam na blogu politycznym, to raczej wiem co piszę. Natomiast nie wypowiadam się na blogach, gdzie mnie próbują strofować i "ustawiać" - nic tam po mnie.

    OdpowiedzUsuń


Kod do zamieszczania linków - wystarczy skopiować do komentarza, w miejsce XXX wstawić link, który chce się zaprezentować a w miejsce KLIK można wpisać jakiś tytuł, czy objaśnienie lub zostawić bez zmian. Linkiem może być adres strony tego lub innego bloga, adres jakichś treści (zdjęcie, film, wiadomość) z internetu. Może to być też adres komentarza do którego chcesz się odnieść. Znajdziesz go wtedy klikając prawym przyciskiem myszy na datę interesującego cię komentarza.

<a href="XXX" rel="nofollow"> <b>KLIK</b></a>