środa, 19 czerwca 2013

6-latki do szkół !!!

refleksje po 60-ce, refleksje, felieton, kuchnia, historycznie, limeryki, polityka, okiem emeryta



Drogi Andrzeju !!.
Z satysfakcją przeczytałem Twoją notkę tym bardziej ,iż rzadko zdarza sie abym zgadzał sie z Tobą do końca. Tym razem zgadzam sie w zupełności. Notka Andrzeja
Tytułem uzupełnienia chcę napisać kilka uwag związanych z obserwacja systemu szkolnego w Holandii. System ten obserwuję na podstawie rosnącej wnuczki która w tym roku skończy 6 lat.
Moim skromnym zdaniem wsród wielu rzeczy odziedziczyliśmy system szkolnictwa z czasów dawno minionych i pociąg oświaty dawno odjechał a my zostaliśmy w miejscu. Władze Polskiej Rzeczpospolitej, czasami jak na ironię zwanej także Ludowej miały w ręku wszystko i wszystko musiało być jej podporządkowane czyli karne i zdyscyplinowane. Temu służył bezzasadny podział młodych ludzi wsród których ważny był status w tych grupach – ja jestem starszak i dlatego jestem lepszy od malucha. Ja jestem w klasie drugiej a więc pierwszak jest czymś gorszym itd., itd. Oczywiście do tego wymyślono ostre kryteria; lata życia 2-4 żłobek, 4-7 przedszkole, 7-14 szkoła podstawowa itd.
W czasie pobytów w Holandii przecierałem oczy ze zdumienia jak wraz ze „starzeniem” się mojej wnuczki obserwowałem tamtejszy system edukacji. Od startu dziecka w tzw. żłobku, poprzez tzw. przedszkole i chyba do około 10 roku życia dzieci są wychowywane, kształcone w grupach w których kryterium wiekowe nie jest rzeczą pierwszorzędną. Każda grupa składa się z dzieci o podobnym poziomie a poziom ten nie jest określany stopniami szkolnymi. Okresowo rodzice spotykają sie z wychowawcą, nauczycielem i rozmawiają o stopniu rozwoju dziecka.
Moja wnuczka chodziła do klasy w której są dzieci w przedziale 5-7 lat. Nauczycielka, psycholog i rodzice wspólnie ustalili, że dla niej pozytywniejsze będzie pozostawienie jej na 1 rok w tym samym przedziale wiekowym co oczywiście spowoduje zmianę częściową jej kolegów i koleżanek.
Takie postępowanie jest uzasadnione i stosowane w Holandii w stosunku do dzieci od najmłodszych lat a ma na celu jak najlepsze przygotowanie do wytężonej nauki w starszym wieku.
W Polsce każda matka uważa, że jej dziecko jest tym jedynym i genialnym na którym nauczycielka się nie poznała. Pozostawienie dziecka na następny rok w tej samej klasie powoduje u wszystkich stres a samo dziecko odczuwa to jako krzywdę. Warczeniem reaguję na propozycję pójścia z dzieckiem do psychologa a pani psycholog po 5 minutowej rozmowie ma zadecydować o dalszej edukacji. Chodzi chyba o przeświadczenie, że coś się robi.
Dopóki nie zmieni się organizacja systemu nauczania i wychowania będziemy pozostawali z tyłu.
Szerzej i szczegółowiej pisałem o tym w kwietniu br a fragment notki przypominam niżej:


Uprzejmie donoszę, że po raz pierwszy byłem w klasie szkolnej naszej wnuczki. Właściwie słowa klasa i szkoła należy opatrzyć cudzysłowem gdyż jest to instytucja kształcąca dzieci w sposób odmienny od naszego zrozumienia.
Klasa jest pomieszczeniem wielofunkcyjnym. Centrum zajmuje stolik nauczyciela a wokoło, w pół kręgu są opisane imieniem krzesełka dla dzieci. W czterech kątach znajdują się wydzielone miejsca o różnych funkcjach dydaktycznych; kącik gospodarczy /mini-pralka, lodówka, kuchenka, łóżko, szafa itp./, kącik manualny /klocki lego, składanki, puzle,/, kacik plastyczny /malowanie, farbki, plastelina/ i kącik natura /zwierzątka, albumy przyrodnicze, doniczki z jakąś trawką/. Uczeń wchodząc do klasy spotyka w wejściu komputer na którym oznacza w jakim kółku zainteresowania chce dziś uczestniczyć.
Dzieci rozpoczynając dzień siadają na swoich krzesełkach w kręgu i opowiadają o zdarzeniach dnia poprzedniego, śpiewają piosenki itp. po czym rozchodzą się do swoich kółek zainteresowań. W miedzyczasie jest zarządzana ogólna zabawa na przyszkolnym placu zabaw, przerwa na II śniadanie lub wycieczka na miasto. Przed zakończeniem dnia dzieci znów siadają w półkolu na swoich krzesełkach i opowiadają co dzisiaj robiły, co sie udało a co nie.
Chętnie poobserwowałbym takie zajęcia ale niestety wyproszono nas i zdążyliśmy tylko pstryknąć zdjęcie.
Osobiście jestem pod wrażeniem.
Odpryskiem działań dydaktycznych jest dopingowanie dzieci od najmłodszych lat do uczestnictwa w życiu społeczności lokalnej. Dzieci otrzymały pod swoja opiekę .........ławki miejskie. Każda klasa ma swoja ławkę i mogła ją wymalować w dowolny sposób i dlatego  nie dało się uniknąć prezentacji ławki, którą opiekuje się grupa naszej Alicji. Te małe szkuty są dumne ze swojej pracy i zwracają głośno uwagę jeżeli dorosły na tej ławce zachowuje się tak, że mógł by np. zniszczyć lakier.
Osobiście jestem pod cholernym wrażeniem.



42 komentarze:

  1. Piotrze

    Już poprzedni wpis o szkole w Holandii wywarł na mnie duże wrażenie. Wpis bieżący tylko to wrażenie potęguje. No więc ja się pytam: DLACZEGO U NAS TAK NIE MA?
    Czy musi dojść do rewolucji żeby wprowadzić dobre (przy okazji sprawdzone) wzorce z innych krajów?
    Jakie działania należałoby podjąć, aby u nas też sposoby przekazywania wiedzy/postaw obywatelskich się zmieniły?
    Ja w każdym razie widzę ścisły związek pomiędzy poziomem "oszołomstwa" (patrz artykuł z poprzedniego dnia) a poziomem kształcenia w szkołach, przy czym to nie o ilość godzin nauki chodzi a o jej JAKOŚĆ!

    Krzysztof z Gdańska

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie jesteśmy w Holandii. Skutecznie nauczyłam się czytać i liczyć w przedszkolu. Szkoły w moim mieście są nieprzygotowane do przyjęcia dzieci 6 i 5,5 letnich choćby daltego, że nauczycielki żyją starym programem i nie mają zamiaru zajmowac się jakąś tam nauką przez zabawę. Dopóki nie będzie przeszkolonej kadry, niskich sedesów i umywalek itp. itd. jestem przeciw, przeciw, przeciw....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ...a ja za, a ja za, a ja za ale jak będzie referendum to nie pójdę bo nie mnie o tym decydowac. /.../ e nauczycielki zyja starym programem /.../ i tu jest sedno.
      Pozdrawiam

      Usuń
    2. Asiu,
      to gdzie się, za przeproszeniem "załatwiają" siedmiolatki z pierwszej klasy? W wysokich sedesach Miss, ja w 66 roku chodziłem do podstawówki i już wtedy, na 0pierwszym piętrze, dla małych były "niskie" sedesy, więc... albo byłaś i widziałas, a wtedy powinnas zadziałać, albo... "słyszałaś", ze tak jest.
      Na jakiej podstawie oceniasz kompetencje nauczycieli? Robiłaś im egzamin?
      Mam dla Ciebie propozycję Asiu: idź do szkoły za swoje zajączki, albo razem z nimi, żeby w każdej chwili mogły się schować pod spódnicę, żeby im stresa oszczędzić.

      Najmocniej Cię przepraszam Asiu za..., ale nie mogę tego czytać - to jest chore - Ty kaleczysz swoje dzieci!

      "nauczyciele żyją starym programem"..., to dlaczego większość (niedopuszczana do głosu) rodziców - i dzieci, są zadowolone.

      NIE PRZESADZAJCIE! NA MIŁY BÓG! NIE PRZESADZAJCIE!!! DZIECI NIE SĄ BEZMÓZGIMI MESZKAMI, DŻDŻOWNICAMI, CZY INNYMI PANTOFELKAMI. PORADZĄ SOBIE, NAWET JAK Z POCZĄTKU IM SIĘ NIE SPODOBA!!!!!!!!!!!!!!

      Usuń
    3. Tak naprawdę bardziej tu chodzi o wygodę rodziców niż same dzieci. Po prostu w przedszkolu mają zapewnioną całodzienną opiekę, a w szkole to już się trzeba pod tym względem nagimnastykować organizacyjnie.
      To nieprawda, że nauczyciele nie są przygotowani do pracy z sześciolatkami, ale wiadomo jak ktoś się do czegoś uprzedzi albo mu coś nie pasuje, to się szuka dziury w całym.

      Usuń
    4. Jasne - tabliczki o zakazie zabawyna podwórku i samodzielnym poruszaniu się dzieci do lat siedmiu to zwzięte z sufitu i tylko dla ozdoby są. Może mi ktoś wyjaśnić tę drobną niekonsekwencję?

      Zdecydowanie pozostawiłbym decyzję w gestii rodziców, a nasze państwo raczej zobligował do takiego prowadzenia szkolnictwa, żeby rodzice podejmowali te decyzję jak najwcześniej. Jednocześnie może też warto by zwrócić uwagę na taki drobiazg, ze chyba bardzo źle się dzieje, jeżeli sa aż takie protesty - chyba trudno posądzać rodziców o złą wolę, a sugerowanie wygodnictwa w naszym, jakże przyjaznym i opiekuńczym państwie to jakaś co najmniej abstrakcja. Jednocześnie w tym całym sporze wychodzi nasza mentalnośc z gruntu wschodnia - ukaz jest dobry na wszystko! Jako rodzic bardzo wielokrotny absolutnie zgadzam się z obawami Missjonash - nie wierzę temu państwu, temu systemowi i tym co nas uszczęśliwiaja na siłę kolejnym ukazem zamiast sensowna szkołą.

      Usuń
    5. Kneziu,
      i mimo kolejnego ukazu uszczęśliwiającego Cię na siłę pościłeś swoje dzieci do szkoły w wieku siedmiu lat? Chłopie, Twoje pociechy Cię zlinczują za taką nieodpowiedzialność! Trzeba było poczekać, aż skończą dwanaście, albo czternaście lat i same (może) poproszą o zaprowadzenie do szkoły.
      Protesty rządzą się własnymi prawami. Jest w nich proste przełożenie: polulizm - protest wobec niezgody na populizm. Zorganizuj protest w sprawie referendum najniższej płacy w wysokości 4 tys. złotych. Zobaczysz jaki będzie wynik (przecież oczywisty) i przecież też nie będziesz (ani ja) posądzał tych, którzy powiedzą "tak" o złą wolę, bo przecież "... że chyba bardzo źle się dzieje" (cytat od Ciebie).
      Za to o głupotę,krótkowzroczność i nieodpowiedzialność, pozwolę sobie ich posądzać jak najbardziej.
      Miałeś protest matek pierwszego kwartału, byłem pewien, że będzie protest matek czwartego. Myliłem się? O c chcesz się założyć Kneziu, że gdyby Tusk przyznał im prawo tak jak matkom pierwszego kwartału, odezwały by się matki z trzeciego? A potem drugiego? Możemy tak dojechać do moich urodzin grubo ponad pól wieku wstecz i moja mama (88) dostanie jeszcze rok zaległego macierzyńskiego.

      Bardzo źle się dzieje, bo matki (rodzice) o tym słyszeli, czują to, są o tym przekonane. Przykład? "Nauczyciele nie są przygotowani". No tak, kasjerka z Biedroki, Missjonash, lekarka, czy koleżanka kasjerki, bo z kasjerką rozmawiała, to wie, wiedzą, czy nauczycielka jest przygotowana, czy nie jest.
      Dziwny jest ten kraj. Wszyscy jesteśmy politykami, premierami, ministrami, lekarzami i nauczycielami, a nawet piłkarzami zdobywającymi przynajmniej brązowy medal mistrzostw świata. Tylko ci piłkarze, lekarze, politycy i nauczyciele to tacy durnie, że powinni ulice zamiatać, bo się nie znają, nie to, co my

      Usuń
    6. Andy, nie gadałbyś byle czego gdybyś wiedział co mówisz. Niech będa warunki do właściwego rozwoju dzieci w szkołach i nawet nie pisnę, bo nie bedzie powodu, a rodzice z radością dzieciaki wyśla do szkoły nawet w wieku i pięciu lat. A na razie to szkoła jest środowiskiem nieprzyjaznym i czasami wrogim, zarówno dla dzieci, jak i ich rodziców. Miałem doświadczenia różne i obserwuję podobne problemy nadal. Ja i inni rodzice bardzo byśmy chcieli, żeby nasze dzieciaki chodziły z radością i chętnie do szkoły, a rodzicom życzyłbym, żeby bez obaw swoje pociechy do niej wysyłali. Tymczasem nie mogę tego ani oczekiwać, ani zapewnić innych, że mogą spokojnie szkole i systemowi zawierzyć. Ty możesz? Możesz? Jeżeli tak to chyba masz badzo dużo wiary w sobie - ja już nie mam.

      Usuń
  3. nie minister czy psycholog ma decydować, tylko rodzic! Dzieje się coś niedobrego i tu bym się nie bardzo oglądała na inne kraje, proszę zobaczyć, co się wyczynia w Norwegii - tam rodzic nie ma kompletnie nic do powiedzenia w sprawie własnego dziecka, o proszę - źle napisałam bo jak to "własnego".
    Dziecko więc decyduje samo o sobie od początku a rodzic ma się podporządkować i na przykład nie może okazywać emocji czyli płakać lub się śmiać, podnosić głosu czy się bać. Dziecku za to trzeba dać we wszystkim wybór tylko ja się pytam - skąd ono ma wiedzieć, co jest dla niego najlepsze?
    Nie podoba mi się moda na podporządkowanie całego społeczeństwa dzieciom - począwszy od jadłospisu (wszyscy jemy naleśniczki bo Agatka najbardziej lubi) idziemy spać o dwudziestej bo tak zasypia Agatka, nie zjemy spokojnie kolacji w restauracji bo obok siedzi dwójka rozwrzeszczanych dzieciaków ale właściciel nie zwróci uwagi bo nie wolno itd itd. No to co się stanie z tym dzieckiem, gdy dorośnie i zauważy, że niestety, świat nie kręci się wokół niego?
    Wracając do szkoły - apeluję o odrobinę zdrowego rozsądku - nic na siłę, niechże matka z ojcem decydują bo od tego są!
    Pozdrowienia przesyłam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam sie z wyjątkiem "Wracając do szkoły - apeluję o odrobinę zdrowego rozsądku - nic na siłę, niechże matka z ojcem decydują bo od tego są!" Racja że są ale sa także pozbawieni obiektywnego spojrzenia na własne dziecko.
      Pozdrawiam

      Usuń
  4. Klik dobry:)
    A szczyt szczytów, to wypowiadanie się na tej temat "największej" ekspertki - super niani. Jacy eksperci - takie kształcenie i takie dzieci wyrosną?

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Piotrze - w sposób jasny przekazałeś to o co powinno chodzić w systemie szkolnictwa. EDUKACJA DZIECI!.
    Możemy sprzeczać się, czy obecny system jest przygotowany na zmiany jakie niesie obniżenie wieku objętych obowiązkiem szkolnym. Wiele można na ten temat powiedzieć. I wiele się mówi - jednak jakby obok tematu, a często wręcz na całkiem inny temat.
    Zdumiewają mnie argumenty głównie przeciwników.
    Z jednej strony lamenty na brak przedszkoli, na ceny w prywatnych przedszkolach, które mogą zająć się naszymi 6-latkami. Z drugiej strony ogromny opór, by posłać dziecko ZA DARMO do szkoły.
    Z jednej strony podnosi się argument niebezpiecznego kontaktu 6-latka z dziećmi ze starszych klas. A z drugiej krytykuje się gimnazja i postuluje ich likwidację. Wtedy różnica wieku między 7-latkiem a klasą najstarszą będzie jeszcze większa i "zagrożenie" dla maluchów tudzież.

    Żadnej spójności - totalny spontan, żywioł. Żadnego alternatywnego spójnego programu. W takiej sytuacji referendum pogłębi jeszcze chaos.
    A czas będzie biegł. Nie dość, że nie opracujemy żadnego sensownego programu przyszłościowego, to chaosie sporów i kłótni nie uda nam się usunąć błędów w systemie istniejącym.
    No, może jestem pesymistą. Może coś z tego chaosu się wykluje - na przykład stopień z religii na świadectwie maturalnym. Ale nikogo - poza hierarchami kościelnymi i katechetami - to nie uspokoi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Leszku - sa tematy które mi sie przejadły gdyż pisałem o nich niejednokrotnie. Ostatni przykład: Pewna nauczycielka w polskiego zadupia ucząca w klasie II chcąco czy niechcąco wpadła na pomysł aby stoły szkolne /dobrze, że to nie były klasyczne ławki/ które stały typowo zblokowac i ustawić na srodku klasy w prostokąt a w koło posadzic dziatwę. Była zaskoczona jak zmieniły sie relacje międzu uczniami.
      Pisałem juz o tym jaka miałem głupia mine kiedy w Holandii w czasie spaceru nagle jakaś dośc sporo starsza dziewczynka zaczęła obcałowywać i gadać z naszą wnuczką a troche później nasza Alicja zaczęła wyciągać z wózka innego bardzo jak było widac zadowolonego bąbla i równiez go przytulac. Okazało się że to były dzieci z jednego przedszkola/szkoły w którym dzieci 5-cioletnie prowadziły na spacer 3-latki. Z tego co wiem to teraz nasza wnuczka kim[pluje sie z dziewczynką o głowę niższą i o ciemnej karnacji. Jednym słowem integracja.

      @Autum poniżej pisze, że 6 latki sa za duże do przedszkola - to jest nieistotne. Istotne jest na jakim są poziomie i jaki rodzaj wiedzy, w jakiej ilości może wtłaczać w te małe głowy.

      Nie znam sprawy do konca ale w starszych klasach rozpoczyna sie kwalifikacja/ukieronkowywanie uczni a o jej wynikach sa na bieżąco informowani rodzice np. Rodzice 12 latka sa przez psychologa i nauczyciela informowani, że jego najlepszą drogą w przyszłość będzie sredni poziom zawodowy. Inny uczeń aby poszedł kierunku sredniego ogolnego gdyz rokuje nadzieje na studia. Trzeciemu uczniowi i jego rodzicom proponuje sie szkolenie zawodowe itd. Są to normalne konsultacje i nikt się na nikogo nie obraża a wręcz sa wdzieczni za takie konsultacje gdyz w sumie to jest na korzyśc ich dzieci.
      Wiele by jeszcze pisac ale kto by takie elaboraty czytał.
      Pozdrawiam

      Usuń
    2. U nas, czyli "za czasów głębokiej komuny" - tfuuuuuu(!!!, zgiń, przepadnij maro, wszystko do śmietnika i od nowa, inaczej(!!!!!!!!!!!), w piątej klasie nastąpiła selekcja. Ze wszystkich trzech klas piątych podzielono uczniów na trzy grupy "zdolności", przyswajalności wiedzy"... (nie wiem jak to nazwać) i poprzemieszczano, poprzenoszono uczniów: do "A" najlepszych, do "B" średniaków i do "C" najsłabszych. Zresztą, tak się działo i wcześniej (rok, bo szkoła była nowa, oddana w '65. - tysiąclatka) i później. I wszystko grało. Efekt był taki, że uczniowie z "A", niemal w całości kontynuowali naukę w liceach i w technikach, z "B" w liceach technikach i zawodówkach (mniej więcej po równo), a z "C" głownie w zawodówkach, niewielka część w technikach i liceach (klasy liczyły wtedy po 40+ uczniów). Ludzie, wielu moich koleżków z klasy (i klas "A" i "C" (bo ja byłem z "B") są dzisiaj "wybitni" - mój "kolega" z klasy (oczywiście dzisiaj on mnie z pewnością nie pamięta) jest dyrektorem, czy tam prezesem potężnego instytutu chemicznego, inni są dyrektorami, szefami, a przede wszystkim przedsiębiorcami.

      Piotrze, właśnie zadartym (z dumy) nosem rozgoniłem chmury nad Kędzierzynem. Rób tak alej ;-)
      Pozdrawiam i nie obrażaj się (niech się Missjonash tez nie obraża) za ripostę do jej komentarza, ale aż mnie trzęsie na takie "argumenty", to czysty populizm :-)

      Usuń
  6. Sześciolatki są zwyczajnie za duże do przedszkola. Śmieszy mnie akcja "Ratuj maluchy", bo jeśli sześciolatki nazywa się maluchami, to w takim razie jak nazwiemy trzylatki na przykład? Nawiasem mówiąc, większość dzieci w tym wieku śmiertelnie się obraża, jak się je nazwie maluchami.
    No cóż, będziemy chyba jedynym krajem w Europie, który wyrośnięte dzieci będzie trzymał w przedszkolu.

    OdpowiedzUsuń
  7. Andy - bez komentarza! Mam ochotę napisać Ci coś mocno nieprzyjemnego więc kończę...

    OdpowiedzUsuń
  8. Piotrze z czym do gości! Co Ty chcesz porównać?! Holandię z Polską??? Z tym co się dzieje u nas? Doprawdy dziwne to! Najwięcej jak widzę mają do powiedzenia ci, którzy nie mają dzieci w tym wieku (albo w ogóle nie mają). To sprawa RODZICÓW, a nie przygodnych dyskutantów. To tak jakbym chciała zabierać decydujący głos na temat fizyki kwantowej, ja która nie ma o tym nie tylko zielonego, ale żadnego pojęcia. Fizycy do fizyki! Rodzice do dzieci! Ot i wszystko. Kłaniam się :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapomniałaś MIrasko kochana, że mieszkam w wieżowcu i dzieciaków ci u mnie (i rodziców) dostatek. Mało tego, ów wieżowiec znajduje się w wielkim blokowisku, circa parę tysięcy ludzi, a szkoła jest o rzut beretem, jakieś dwieście metrów. Zapominasz też, że owi, co to "nie mają dzieci" mają rodziny, które mają dzieci, a nawet nie daj boże wnuki.
      Więc wyciągnąwszy powyższe argumenty dalej twierdzę, a przekonałem się o tym dziś po południu, bo przeczytałem pod swoim tekstem komentarz (chociaż już parę dni minęło, to wiadomość o komentarzu przyszedł na maila) i w windzie spotkałem mamę z maluchem, jeszcze przedszkolnym. Rozmawialiśmy i to, o czym piszę wynika z jej obserwacji. Była, widziała, wysyła. I "chroniących"uważa za...

      Usuń
    2. @Cheronejciu - Porównywać do Holandii mozna gdyz wiekszość spraw zalezy nie od pieniędzy ale od organizacji.
      Z resztą sie nie zgadzam tak jak nie zgadzam się, że "wszystkie dzieci sa nasze". Trzeba znaleźć złoty środek. Rodzice umieraja i "To sprawa RODZICÓW" a taka kaleka mentalna pozostaje.

      Usuń
  9. Uff Piotrze. Wlasnie wrocilam z Polski. I przykro mi ,ze Choronea tak pisze bo jaki problem w tym,zeby poogladac jak dziala to w innych krajach i wysnuc odpowiednie wnioski.I zwyczajnie wprowadzic w zycie dobre zasady,sprawdzone. Bo to ,ze rodzic ma wylacznie decydowac co jest dla jego dziecka dobre to jest lekka przesada .Bo co bedzie jak rodzic zdecyduje, ze dziecko w ogole nie bedzie chodzic do szkoly bo szkola jest be ... no moze na religie a reszta ...naucza go moze biologii nie daj boze. Z drugiej strony - kiedys jak rodzic chcial i uwazal,ze jego dziecko jest na tyle zdolne to sobie dzieciaka posylala bez pytania od 6-ciu lat do szkoly a znam przypadki ,ze i 5-ciolatek chodzil razem z siedmiolatkami. W ogule moje wrazenia z Polski to jedno wielkie de javue

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam znajomych, nie posyłają dzieci do szkoły, sami je uczą w domu. Właśnie niedawno zdawały egzamin roczny. Wspaniała rodzina, świetne dzieciaki i dobre wyniki. Podjęli uważam dobrą decyzję. My również mieliśmy takie myśli czasami, czy nie lepiej by było samemu zająć się kształceniem podstawowym naszych dzieci. Tak więc to nie jest przesada, zeby rodzice decydowali - przesadą jest, że decydować ma "ukaz" - ustawa - przymus. U nas szkoła nie jest przywilejem, ani miłym nawet obowiązkiem - u nas szkoła jest obowiązkiem szkolnym, urzędniczym wypełnieniem powinności - odbębnieniem formalności. Pozostałe sprawy są na drugim i trzecim albo i czwartym miejscu.
      Inni pracowali na swoje systemy latami i my też, latami i mamy co mamy. Będziemy tak mieli nadal bo czynownicza mentalność kwitnie i jest pieczołowicie pielęgnowana.

      Usuń
    2. Dobra Kneziu,
      ja, palacz kotłów co. z moją żoną referentką sami będziemy uczyć dzieci. Wykształcimy je na superpalaczy i, jak będą zdolne, to nawet do biura będą mogły się załapać. Na pomoc magazyniera. Kneziu, na miły bóg, pomyśl, a raczej przemyśl, zanim rzucisz jakąś genialną myśl.

      Usuń
    3. Przeczytałeś ze zrozumieniem? Każe Ci ktoś dzieci uczyć? Nie chcesz to nie ucz, ale nie narzucaj innym czego nie chcą.

      Usuń
  10. Kurcze Choronea - Holendrzy pracowali na to co maja lata - my mamy rozwiazania podane na tacy i nie umiemy oprocz glupich awantur zrobic nic.Dziecko nie nalezy do rodzica - dziecko do nikogo nie nalezy .Dziecko nalezy karmic,ksztalcic i wychowac tak, zeby poradzil sobie w zyciu doroslym.Do rodzica nalezy wychowac dziecko dla spoleczenstwa.Tego sie podejmuje plodzac dziecko. I tyle.Jezeli panstwo sponsoruje uczelnie wszelkie - od zlobkow do uniwersytetow to panstwo ma w tej materii najwiecej do powiedzenia .Rodzic moze tylko sobie zyczyc aby te rozwiazania,ktore panstwo oferuje byly jak najlepsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teoretycznie ma Pani rację, ale jak to często bywa, w praktyce pojawiają się problemy z tą teorią właśnie.Weźmy za przykład historię elektryfikacji polskiej wsi, zwłaszcza na Szkieletczyznie... jak niełatwo było wkręcić żarówkę tam, gdzie w użyciu wciąż jeszcze były cepy, dymarki i żarna, gdzie zapałki dzieliło się na czworo, notowano dużą zabijalność na weselach (sztachetami raczej niż nożami, bo drewno tam było tanie), a nad wszystkim panował zabobon, nieufność i homofobia.Czeka nas jeszcze sporo wysiłku, nim do naszej raczkującej demokracji uda się zaimplementować zdobycze holenderskiej PAJDOKRACJI.... na PAJDĘ chleba dla każdego dziecka nie możemy przecież jeszcze sobie pozwolić... i póki co, nasze maluchy muszą się kontentować szczawiem i mirabelkami.
      nexo45

      Usuń
  11. Otóż to! Nie wychowuje się i nie kształci u nas dzieci dla społeczeństwa.

    Napisałam taki komentarz o Renaty. Powtórzę go tutaj.

    O szkolnictwie polskim i holenderskim krąży taka obiegowa opinia, że Holendrzy uczą, jak dawać sobie radę w społeczeństwie. Oświata dba o to, aby dzieci rozwijały się społecznie.

    Polacy zaś nie przywiązują wagi do rozwoju społecznego. Są indywidualistami i chcą wcisnąć w głowę za dużo. Ważne aby dziecko znało cytoplazmę, wzór na obwód trapezu, fizykę kwantową i przeanalizowało wszystkich bohaterów literackich. Uczniowie wiedzą, że 'pi' w przybliżeniu wynosi 3,1415926535897932 i znają tysiące wzorów na pamięć.
    Nie uczą się na chemii, czy w wypadku narażenia na działanie kwasu, oko należy przemyć mlekiem czy sokiem z cytryny, ale za to wiedzą, że sole można uzyskać na siedem sposobów i że tylko w jednym przypadku powstaje sól i wodór /reakcja metalu z kwasem/. Często nie potrafią napisać poprawnie własnego życiorysu w swoim ojczystym języku, ale za to na lekcjach języka polskiego nauczyli się, że drugą osobę w tragedii greckiej wprowadził Arjon, a poemat taki a taki miał tyle a tyle sylab w 18 wersecie.

    I jeszcze taki przykład z żartów o programach nauczania: polski uczeń wie, że cytoplazma ameby jest zróżnicowana na ektoplazmę oraz endoplazmę i jak powstają pseudopodia, ale żyć i znaleźć swoje miejsce w społeczeństwie nie potrafi.

    Cyprian Kamil Norwid napisał o Polakach: "Naród wielki, społeczeństwo żadne".

    OdpowiedzUsuń
  12. nexo45 - nie wiem co ma elektryfikacja wsi i sztachety 70 lat temu do reformy szkolnictwa DZISIAJ.Mnie zwyczajnie chodzi o to , ze dzisiaj mamy mozliwosci korzystac ze wszystkich udogodnien,dobrych rozwiazan .Dzisiaj.Tym bardziej,ze korzystac z tego beda dzisiejsi zlobkowice a nie staruszki,ktorzy musieli sie uczyc wkrecac zarowke. I zareczam ci ,ze latwiej im bylo nauczyc sie niegdys korzystac ze zdobycy hi,hi cywilizacji niz nam dzisiaj porozumiec sie w bardzo istotnych sprawach.I pieniadze tutaj akurat nie sadze,ze maja cos do rzeczy - bo cala ta afera z referendum co do 6-sciolatkow kosztuje tyle,co przystosowanie klas i nauczycieli,ktorzy chca np sie zreformowac.Mniej myslenia co bylo niegdys a wiecej dzialania.Kiedys jedna moja szefowa powiedziala - nie ma rzeczy niemozliwych - nie ma czegos takiego,ze nie da sie zrobic - po 15- latach wiem ,ze ma racje

    OdpowiedzUsuń
  13. A tak na marginesie nexo o co Tobie biega - zle,ze sie reformujemy, zle,ze cokolwiek usilujemy zrobic,zle ,ze budujemy,zle wszystko a co proponujesz w zamian?

    OdpowiedzUsuń
  14. Tak szczerze, to bawi mnie i przeraża jednocześnie ta cała bieganina, latanina, ta nieustanna gonitwa myśli wszelkiej maści reformatorów... stoję na stanowisku, że decydujący głos w sprawie własnego dziecka powinni mieć jego rodzice - i to jako mama i tata, a nie jako rodzic A i rodzic B.Dziecko nie może być przedmiotem postmodernistycznych eksperymentów, bo zamiast na normalnego człowieka, wyrośnie z niego jakiś zdehumanizowany wytwór kultury pospiesznej - zniszczony przymusową seksualizacją i innymi dewiacjami ideologii gender.
    nexo45

    OdpowiedzUsuń
  15. Hmm... Jestem matką takiego podwójnego zerówkowicza, co to przymusowo poszedł do szkoły, a potem sie okazało, że ma powtarzać klasę, bo szkoda dzieciaków i lepiej by poszły starym trybem, póki mogą. Co ciekawe, u nas naciskano, by wszystkie dzieci zostawić w zerówkach, 20 km dalej naciskano, by przeszły do pierwszej klasy...

    Czy dziecko było przygotowane? I tak chodziło do przedszkola i robiłoby to samo w przedszkolu.
    Na początku podstawówka NIE PRZYJMOWAŁA dzieci. Twierdzili, że nie mają sal, ławek, kibelków, nauczycieli. Dzieci miały zostać w przedszkolu. Oczywiście płatnym. Rodzice zrobili awanturę w gminie, potem w kuratorium, we wrześniu nagle okazało się, że znalazły się piękne mebelki, dywany, niziutkie klozeciki i umywaleczki. Gorzej z paniami, bo dziecię w tym wieku nie może samo przejść przez korytarz szkolny, a etatów dla opiekunek wspomagających jakoś brakło. Nie raz więc dziecko wracało z mokrymi gatkami w garści.

    O moim synu przedszkole mówiło, że w szkole sobie nie poradzi. Był (i jest) przyblokowany, niechętny grupie, nie cierpiał chodzić do grupy, bał się. A jednak go przeniosłam w połowie września do szkoły, tam gdzie już przeszła część koleżanek (tylko dziewczynki, przypadkowo). Przede wszystkim ze względów materialnych. Bo czasem psychika schodzi na dalszy plan, gdy trza napełnić brzuchy. Co się okazało? Dziecko nadal ma problemy emocjonalne i asymilacyjne, ale LUBI chodzić do szkoły. Poczuł się doroślejszy, ważniejszy, lepszy.
    Czy ten drugi rok był mu potrzebny? Znów słyszałam, że sobie nie da rady, że go pierwszaki na korytarzu zadepczą. Tym razem jednak nie przeciwstawiłam się, bo NIKT z grupy nie szedł wyżej, nie chciałam go tak rzucać całkiem na nieznaną wodę. I drugi rok z rzędu robił te nudne szlaczki, gdy sam już od dawna pisze i czyta - lecz program nie pozwala wybiegać za bardzo do przodu... Przynajmniej oficjalnie.

    Nauczycielka? Bardzo sensowna, nieoficjalnie robiła z dziećmi to, na co były gotowe, a nie to co kazały rozporządzenia. Wprowadziła za pomocą zabawy dyscyplinę i posłuch, dzieci ją lubią i szanują.
    Jak właśnie usłyszałam - w przyszłym roku zostanie zdegradowana i będzie świetliczanką. Bo panie starsze stażem przejmują grupy - oddały trzecie klasy i muszą mieć ciągłość. System.

    Jeszcze ciekawostka - od razu widać, które dzieci chodziły do przedszkola. Jedna klasa zerówek była z "łapanki" - dzieci bezpośrednio z domów. One straciły pierwsze miesiące na asymilację, a potem z trudem nadrabiały materiał i skończyły bardzo słabo. Im rzeczywiście ten drugi rok zerówkowania był potrzebny.
    Ocena nie moja - a sąsiadki - ich wychowawczyni.


    To co Piotr opisuje, to obecnie według mnie można znaleźć w przedszkolach Montessori - tworzone są już również podstawówki - jednak nie na przeciętne kieszenie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bezetko - jesteś szczęściarą i uwazna obserwatorką.
      Pozdrawiam

      Usuń
  16. Nexo - upierdliwa jestem - chce konkretow - co proponujesz?
    Dziecko przede wsystkim powinno zyc w jakims spoleczenstwie.I nie ma tu nic do rzeczy religia,nie ma nic do rzeczy co sobie rodzic wymyslil (znamy dobrze przypadki ,ze skoro ja tego nie zdobylem to musisz ty),chodzi zwyczajnie czy dzieci maja chodzic od szostego roku zycia do hmm...szkoly czy te przyjemnosc oszczedzic im o rok. To nie jest sprawa Tuska czy innnego nawiedzonego - to jest sprawa struktur oddolnych.Frida z Knurowa(p.minister szkolnictwa)siedzi sobie i nie mysli, Ok - nie musi -osobiscie mnie boli,ze mozna bardzo wiele zrobic pozytywnego oddolnie nie ogladajac sie na tuskow czy prezesow,nie ogladajac sie na kosciol (kosciol jako instytucja bo taka jest) robic cokolwiek dla siebie oddolnie. Uwazam,ze dobre pomysly zawsze znajda wyznawcow.I nie pytac co ona/on z tego ma ,nie liczyc cudzych pieniedzy tylko myslec... kurcze - ktos powiedzial,ze myslenie nie boli - ostatnio mysle ,ze Polakow generalnie myslenie boli

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam sie z Twoim tokiem rozumowania.
      Pozdrawiam

      Usuń
    2. Szanowna Pani, Amerykę już odkryto i proch także już wymyślono... a my Polacy nie albigensi i swoje szkoły katolickie mamy.Nic lepszego od porządnej szkoły katolickiej jeszcze nie wymyślono i to jest raczej stan trwały.A czy od sześciu, czy od siedmiu... to jest indywidualna sprawa - według mojego rozeznania większość polskich sześciolatków bez problemu poradziłoby sobie w szkole, ale - jak napisałem wcześniej - głos decydujący powinien należeć do rodziców.
      nexo45

      Usuń
  17. "ktos powiedzial,ze myslenie nie boli - ostatnio mysle ,ze Polakow generalnie myslenie boli"
    No, ostro, odważnie i tak....generalnie Czy pomyślałaś, że za jednym zamachem obraziłaś 38 mln ludzi?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogłabyś rozwinąć - kto ostro, odwaznie i kto czym obraził ?.
      Nie wiem do kogo się to odnosi.
      Pozdrawiam

      Usuń
    2. Zacytowałam wypowiedź przedmówczyni, ujęłam w cudzysłów. Tobie się to zdanie podoba?

      Usuń
  18. Kneź pisał coś o wschodniej mentalności jaką się wykazują nasi rządzący wydając kolejny "ukaz" w sprawie obniżenia wieku szkolnego. Zaryzykuję teorię, ze w tym akurat sporze bardziej wschodni są protestujący, którzy nie chcą widzieć, że świat szybko się zmienia i jeśli mamy za nim nadążyć musimy reformować szkolnictwo. To jest dla dobra przyszłości naszych dzieci.
    Ciekawe, że gdy dawno temu rządzący wprowadzili katolicką katechezę do państwowych szkół publicznych, to nikt nawet nie kwiknął, chociaż to się odbyło tylnymi drzwiami i wręcz niezgodnie z prawem. To był prawdziwy "ukaz", w dodatku cofający nas cywilizacyjnie w rozwoju.
    A teraz, gdy nasze dzieci trzeba przygotować do życia w świecie, w którym się liczy wiedza, przedsiębiorczość, samodzielność, umiejętność współpracy w zespole, to nagle rodzice dostali jakiegoś amoku i zachowują się jakby je mieli posłać do jakiegoś obozu.
    Proponowałabym rodzicom by swoją energię skierowali raczej na monitowanie władz lokalnych, aby odpowiednio przygotowali szkoły na przyjęcie sześciolatków jeśli gdzieś są braki pod tym względem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Między innymi dlatego że co i rusz nas już uszczęśliwiano bez pytania, teraz sa protesty - nie rozumiesz Autumn, że nie tylko o niski sedes tu chodzi ale i o parę innych rzeczy? Dla mnie najbardziej zdumiewająca jest ta niczym nie uzasadniona i nieracjonmalna chęć uszczęśliwiania innych na siłę - a odczep się od innych i zajmij się swoimi dziećmi - co ci szkodzi wysyłać je dużo wcześniej do szkoły? Wysyłaj i daj innym prawo wyboru. Nie chodzi o sprawy życia i śmierci tylko o prawo do decydowania o rozsądnym wieku szkolnym. Ja cię do niczego nie zmuszam i niczego nie nakazuję, a Ty dla mojego i innych "uszczęśliwienia" gotów jesteś wysłać mnie do więzienia co najmniej. No to jak taką mentalność nazwać? Ano wschodnią, czynowniczą i rabską - a ta religia w szkole to dokładnie ten sam mechanizm i też wciśnięta bez pytania na siłe, ukazem - i co, uważasz że to dobry argument na obniżenie wieku szkolnego? O czym Ty w ogóle mówisz? Zrozumiałeś coś z tej dyskusji, poza tym że rodzic to wróg publiczny?

      Usuń
    2. Kneź, proszę nie wmawiać mi czegoś czego w moich komentarzach nie ma i nie było. Dziwię się postawie rodziców, że nie chcą swoich dzieci jak najlepiej przygotować do życia w społeczeństwie, ale gdzie ja piszę o wsadzaniu do więzienia? To już naprawdę przegięcie.
      A poza tym - tak, mam zamiar swoje dziecko posłać do szkoły w wieku sześciu lat, bo pierwsze widzę, że przedszkole go już nudzi i chciałby ruszyć w świat, a po drugie zaoszczędzę na wydatkach na przedszkole.
      Przepraszam za kłopot i zgodnie życzeniem mam zamiar się odczepić.

      Usuń
    3. Autumn,a widziałeś(aś) żeby ci którzy maja wątpliwości i zastrzeżenia, usiłowali przekonywać innych żeby później wysłali swoje dzieci do szkoły? Ja nie zauważyłem. Natomiast jeszcze niedawno poradnie pedagogiczne i psychologiczne bardzo odradzały wcześniejsze wysyłanie dzievciaków, nawet gdy zdolnościami, możliwościami i umiejętnościami spokojnie dorównywały starszym kolegom i koleżankopm. Jedno z naszych dzieci chcieliśmy wysłać właśnie rok wcześniej, żeby się w zerówce nie nudziło.I co takiego się stało, że nagle teraz już wszystkie dorosły? Co takiego nagle odmieniło badania, metodykę, zasady rekrutacji i ogólne warunki że nie tylko że można, ale nawet trzeba przymusowo wprowadzić wcześniejsza szkołę? Nagle nie ma dyskusji o poradnictwie odpowiednim, dostosowaniu programów, metodologii, konsultacjach, kwalifikacjach tylko już natychmiast uszczęśliwić ustawą, czy innym aktem prawnym i przymusowo wysłać dzieciaki do miejsca gdzie rodzice maja wątpliwości o jego właściwej roli. Jeżeli rodzice masowo są przeciw to o co chodzi? Chcą może czegoś złego dla swoich dzieci? Toż to tak kuriozalne twierdzenie, że po prostu dech zapiera!
      Piotr słusznie przytacza przykład swojej wnuczki - tak, jak najbardziej potrzebujemy takich szkół - ale u nas ich w zasadzie NIE MA!!! U nas jest sztampa, urawniłowka, negatywna selekcja nauczycieli i tłamszenie ich inicjatywy. Wszystko co dobrego o naszej szkole mogę powiedzieć, nie wynika z naszego systemu edukacji tylko tego, że są jeszcze jacyś rozsądni nauczyciele, którzy starają się cos robić, czasami wbrew systemowi.
      Tu chciałbym podziękować tym wszystkim wspaniałym ludziom, dzięki którym nasze szkoły są miejscami znośniejszymi dla naszych dzieci.

      Usuń
  19. Jako uzupełnienie tej dyskusji i zaskakującą pointę polecam tekst Missjonash:
    http://missjonash.blox.pl/2013/06/Praca-dzieci.html

    OdpowiedzUsuń


Kod do zamieszczania linków - wystarczy skopiować do komentarza, w miejsce XXX wstawić link, który chce się zaprezentować a w miejsce KLIK można wpisać jakiś tytuł, czy objaśnienie lub zostawić bez zmian. Linkiem może być adres strony tego lub innego bloga, adres jakichś treści (zdjęcie, film, wiadomość) z internetu. Może to być też adres komentarza do którego chcesz się odnieść. Znajdziesz go wtedy klikając prawym przyciskiem myszy na datę interesującego cię komentarza.

<a href="XXX" rel="nofollow"> <b>KLIK</b></a>