czwartek, 4 kwietnia 2013

Okiem emeryta (41)








Odcinek 41 – czyli mędrca szkiełko i oko.


    W życiu spotykamy się często z sytuacjami, których nie jest w stanie wyjaśnić nam „mędrca szkiełko i oko”. Nawet „oko emeryta”.


    Posiadam samochód w wieku dwucyfrowym. Do tej pory sprawował się bez zarzutu. Nie mówię tu o takich drobiazgach, jak „mole” zżerające karoserię.

    Ponadto, na mojej posesji garażuje swój samochód krewny z Norwegii. Często przylatuje do Polski, do domku który stoi sobie niedaleko Bydgoszczy. Opłaca mu się więc posiadanie w Polsce drugiego samochodu, gdyż z Oslo leci samolotem do Gdańska, wsiada w samochód i hajda w Polskę. Z powrotem tak samo, tylko odwrotnie. W trosce o kondycję swego samochodu, prosi mnie bym w miarę często używał go.

    Dwa tygodnie temu, swoim samochodem udałem się do Gdyni. Parę kilometrów to jednak jest. Zajechałem, postój trwał około dwóch godzin. Wsiadłem do samochodu odpaliłem, włączam nadmuch i już pierwsze zdziwienie. Wentylator ma maksymalnych obrotach, zamiast usuwać łupież, ledwo co dmucha. Po dojechaniu do domu, wyłączyłem silnik by otworzyć bramę – i to było na tyle. Odpalić już nie chciał. Z pomocą domowników wziąłem go na pych – zaskoczył – i wprowadziłem za bramę. Akumulator na prostownik.

    Następnego dnia zakupy (jak już wcześniej pisałem, większość zakupów robię w delikatesach „Biedronka”). Mój akumulator niby naładowany, ale rozum mówi, że wczorajsze perypetie były skutkiem braku ładowania w samochodzie. Więc umówiłem się z elektrykiem, że w południe podjadę do niego. Aby więc nie rozładowywać akumulatora jazdą na światłach, z włączonymi wycieraczkami i nadmuchem (wszystko to z powodu „wiosennej” aury) – wsiadam do samochodu szwagra. Zajeżdżam pod „Biedronkę”, wychodzę z zakupami, wsiadam do samochodu – zgadnijcie co dalej? NIE ODPALA!! A samochód przynajmniej o połowę młodszy od mojego!

    Dzwonię po jedyną obecną w domu i dysponującą samochodem osobę – moją synową. Podjeżdża, podłączamy kable rozruchowe. Jakoś odpalił. Dziękuje i wracam do domu. Wprowadzić go za bramę na razie nie mogę, gdyż najpierw muszę wyprowadzić unieruchomionego mojego ”staruszka”. Zostaje więc na ulicy.

    Wynoszę z domu akumulator, wkładam do mojego samochodu. Podłączenie kabli, kluczyk w stacyjkę – i ten piękny dźwięk uruchamianego silnika. Chodzi bez zarzutu. Jadę więc czym prędzej do elektryka. Ten wyciąga swoje przyrządy, sprawdza co może sprawdzić. Wszystko jest w porządku. Ładowanie na wzorcowym poziomie, wszystkie systemy kontrolne sprawne – nie ma co robić! –„Jak jeszcze kiedyś coś się będzie działo, proszę przyjechać. W tej chwili mogę go całego rozebrać, ale jak nie wiadomo czego szukać, to i trudno założyć, że się znajdzie. Na razie nic pan nie płaci”.

    Wracam do domu. Samochód szwagra stał przed domem dłużej niż przed „Biedronką”. Z duszą na ramieniu odpalam – silnik o mało nie wyskoczył z ramy! Sprawny jak cholera!

    Niech mi teraz ktoś spróbuje zaprzeczyć, że to złośliwy los chciał się trochę ze mnie ponabijać. Że „złośliwość rzeczy martwych” to nie tylko slogan. Niestety, ale są rzeczy, których nawet „mędrca szkiełko i oko” nie jest w stanie wyjaśnić.

    I tak jakoś dziwnie mi się skojarzyło – czy przypadkiem w sprawę OFE nie wdało się też jakieś złośliwe licho? Przecież „mędrcy” uzbrojeni w swoje „szkiełka” kiedyś tak pięknie nam przedstawiali walory tego rozwiązania. Miało być tak pięknie! Komu to przeszkadzało? Podejrzewam, że temu samemu złośliwemu losowi, który się ze mną tak perfidnie zabawiał.








A mimo wszystko jeździ!




3 komentarze:

  1. Moja (spiskowa) teoria głosi, że to wina ciśnienia atmosferycznego. Jak wiadomo niskie ciśnienie wpływa na wolniejsze obroty u "meteopatów". Skoro więc na ludzi niskie ciśnienie tak działa, to u samochodu, jako "najlepszego przyjaciela człowieka" mogą występować podobne objawy :-)

    Krzysztof z Gdańska

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki Krzysztofie za podpowiedź. Możesz mieć rację. Jak przyjrzeć się dokładnie zdjęciu, to aura nie wygląda na typowo niżową. Więc koledzy śmiało mogą wybierać się w podróż.
    Wypada więc czekać na nadejście wiosny. Może jeszcze zdąży przed jesienią.

    OdpowiedzUsuń
  3. oj znam ja te złośliwe licha, co to ogonem machają i cieszą się, gdy coś nam sknocą !!! u mnie to zawsze majstrują kiedy kończę projekt, ktoś czeka a ja już, już ...i niestety - pofrunęło !!!
    POZDRAWIAM - MASZ NA MOIM BLOGU PODZIĘKOWANIE

    OdpowiedzUsuń


Kod do zamieszczania linków - wystarczy skopiować do komentarza, w miejsce XXX wstawić link, który chce się zaprezentować a w miejsce KLIK można wpisać jakiś tytuł, czy objaśnienie lub zostawić bez zmian. Linkiem może być adres strony tego lub innego bloga, adres jakichś treści (zdjęcie, film, wiadomość) z internetu. Może to być też adres komentarza do którego chcesz się odnieść. Znajdziesz go wtedy klikając prawym przyciskiem myszy na datę interesującego cię komentarza.

<a href="XXX" rel="nofollow"> <b>KLIK</b></a>