piątek, 24 sierpnia 2012

Okiem emeryta (17)












Odcinek 17 - czyli pracowicie


    W poprzednim odcinku zastanawiałem się nad dylematem - czy praca to zdrowie? Ponieważ nikt mi nie chciał pomóc w rozwiązaniu tego dylematu, postanowiłem sam to sprawdzić. Sprawdzić, jak to mówią, organoleptycznie.


    Trochę przesadziłem z tym "postanowiłem". Jak to często w życiu bywa, różne okoliczności "postanowiły" za mnie. Mianowicie, kiedyś wracając z zakupami długo szukałem klucza w kieszeni (ręką obciążoną siatką), potem męczyłem się z trafieniem do zamka itd. Spowodowało to, że przed furtką stałem jakieś dwie, trzy minuty. Wystarczająco długo by zauważyć fatalny stan furtki. Prosiła się, ba - błagała, o odmalowanie. Konstrukcja metalowa, więc stanowiła wspaniałą pożywkę dla rdzy.

   Tu też jak zwykle przesadzam. Rdza jeszcze nie zdążyła się dostatecznie rozmnożyć, ale jej zarodki były już wyraźnie widoczne. Więc wiertarka ze szczotką do ręki......, na końcu pędzel...... - i tak wyglądała moja praca "naukowa".

    Do jakich wniosków ona mnie doprowadziła? Nieciekawych. Znałem odpowiedź już dawno - można powiedzieć, że od urodzenia.
Praca to absolutnie coś przeciwstawnego do zdrowia!!!
Wiem, wiem. Pewnie czytaliście lektury o tym, że praca uszlachetnia, że odczuwa się dumę i zadowolenie z dobrze wykonanej pracy itp. Dzisiaj tymi tekstami zwodzi nas "Praktiker" lub inna "Castorama".

    Ale żeby nie demoralizować młodzieży - powiem, że to wszystko prawda. Tylko co to ma wspólnego ze zdrowiem? No może trochę ze zdrowiem psychicznym. Tylko, że w młodości uczono mnie iż "w zdrowym ciele, zdrowy duch". Więc mamy paradoks: praca może i uzdrawia "ducha", ale jednocześnie męczy ciało. Wychodzi więc, że zdrowy duch mieści się tylko w sponiewieranym ciele!!!! A w zdrowym ciele "gnuśny duch"!!

    Wyszło więc na to, że moja "praca naukowa" zaprowadziła mnie na manowce. Jedyny pożytek jaki z niej pozostał, to ogrodzenie, które wygląda "jak nowe". Ale żaden szanujący się badacz, nawet w obliczu o wiele większych niepowodzeń nie poddaje się bez walki. Postanowiłem więc zweryfikować problem - czy praca to zdrowie - korzystając z doświadczeń innych.

    Zauważyłem, że wkraczam na dosyć grząski grunt. Mogę zostać posądzony o to, że jestem piewcą lenistwa, gnuśności, nic nie robienia i inne grzechy główne. Przypomnę więc, że w poprzednim odcinku zahaczyłem o temat pracy przy okazji dywagacji o sporcie wyczynowym. Tak więc słowo praca, którego nadużywam niemiłosiernie, dotyczy wysiłku fizycznego. Szukanie więc odpowiedzi na moje pytanie u osób zawodowo "wysilających się fizycznie" nie ma sensu. Będą oni mało obiektywni.



    Znalazłem takiego człowieka. Człowieka z międzynarodowym autorytetem. Noblistę - sir Winstona Churchilla. Przeżył on ponad 90 lat w dobrej kondycji - przynajmniej tej "duchowej". Zapytany kilka lat przed śmiercią o receptę na długowieczność - i to z taką kondycją - odpowiedział, że są trzy warunki:

1. codziennie szklanka whisky
2. codziennie trzy cygara
3. i broń Boże - żadnego sportu.

    I to by było na tyle.




4 komentarze:

  1. Sir Churchill chyba miał rację.
    Mój ojciec wyznając podobne zasady dożył 87.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja mam lepszy przykład. Znałem takiego który nie palił, nie pił a nawet nie łaził na baby i w karty tez nie grał. Po prostu nie miał żadnych nałogó i umarł jak miał 2 lata.
    Pozdrawiam
    ps.
    Nie rozumiem dlaczego Moja sie denerwuje - chodź na spacer /słuchajcie, czy Wasze tez maja hopla na punkcie spacerów ?/ Odmawiam - mam w końcu jedne nogi i musze je szanować bo chcę aby mi na jak najdłużej starczyły.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piotrze, nie jesteś sam w tym terrorze. Wszystkie zakupy jakie robimy z żoną - to na piechotę. Dla zdrowia oczywiście. Nie wiem co może być zdrowego w dźwiganiu siatek, po parę kilo każda. Na dodatek jestem jeszcze poddawany torturom psychicznym. Często słyszę, że gdybym mógł, to do łazienki też jeździłbym samochodem!

      Usuń
  3. Jestem dziś tam styrana, że bez zastrzeżeń się zgodzę :)

    OdpowiedzUsuń


Kod do zamieszczania linków - wystarczy skopiować do komentarza, w miejsce XXX wstawić link, który chce się zaprezentować a w miejsce KLIK można wpisać jakiś tytuł, czy objaśnienie lub zostawić bez zmian. Linkiem może być adres strony tego lub innego bloga, adres jakichś treści (zdjęcie, film, wiadomość) z internetu. Może to być też adres komentarza do którego chcesz się odnieść. Znajdziesz go wtedy klikając prawym przyciskiem myszy na datę interesującego cię komentarza.

<a href="XXX" rel="nofollow"> <b>KLIK</b></a>