wtorek, 16 października 2012

Demokracja - czym to się je?

Refleksje po 60-ce
polityka, refleksje widziane okiem emerytów



    Dyskusja pod wpisem Piotra pt. "...bez gierek i szachrajstw", aczkolwiek żywa, ciekawa i pouczająca ma jedną wadę - jest chaotyczna. Mieszają się tu różne wątki. Na komentarz z obszaru teorii pada odpowiedź z obszaru praktyki. Może to wystarczyć, by wyrazić swoją odrębność, ale nie podpowiada jak poprawić.

sejm, polityka, refleksje, felieton, okiem emeryta, historia, JOW

Usystematyzujmy

    W tekście Piotra i w komentarzach padają różne opinie na temat ordynacji wyborczej, postawy moralnej posłów, regulaminów partyjnych czy edukacji politycznej społeczeństwa (czytaj: wyborców). Padają zamiennie i wymiennie. Tymczasem każde z nich zasługuje na odrębne omówienie. Aby być dobrze zrozumiany, wyjaśnię na przykładzie - nie można podstawą krytyki JOW-ów uczynić partyjnych regulaminów, hipotetycznie ograniczających suwerenność posła. W tym jednym zdaniu zawarłem trzy różne tematy.

    JOW-y to obszar regulowany Ordynacją Wyborczą. Regulaminami partyjnymi zajmuje się ustawa o partiach politycznych i Sąd rejestrujący partię. Własne poczucie suwerenności, poseł może sobie zagwarantować (przynajmniej teoretycznie) zakładając lub wstępując do odpowiedniego koła poselskiego - i ten obszar jest rozstrzygany Regulaminem Sejmu czy Senatu.

Nie tylko JOW-y

    W komentarzach padło jedno spostrzeżenie, które - tak mnie się wydaje - jest kluczowe. Chodzi o rozciągnięcie kontroli wyborców (czy jak nas nazywają posłowie - elektoratu) nad wybieranymi na cały okres kadencji. Taka możliwość mogłaby mieć "pozytywny wpływ" na postawy naszych "wybrańców".

    Taka kontrola nie jest przewidziana w obowiązującej dzisiaj ordynacji wyborczej. Przy ewentualnej zmianie np. spowodowanej wprowadzeniem JOW-ów, należałoby też zastanowić się nad wprowadzeniem możliwości odwołania posła. Możliwości ograniczonej, gdyż zbytnia łatwość odwoływania zdestabilizowała by parlament i rząd. Ale zaznaczyć trzeba, że tylko w przypadku JOW-ów, wprowadzenie takiego zapisu miałoby sens. Przy obowiązującym dzisiaj systemie większościowym, wygaszenie mandatu posła powoduje wejście na jego miejsce, następnego z listy (partyjnej przecież), a nie osoby z kolejną ilością otrzymanych głosów w danym okręgu. Czyli – partia zachowuje status quo. Natomiast przy ordynacji większościowej – następny na liście to poseł z innej partii. Trudno bowiem sobie wyobrazić, by partia wystawiała do bratobójczej walki kilku kandydatów. Odebranie mandatu – byłoby więc dla partii bardzo bolesne. Dawać to może nadzieję, że na partyjnych listach, bardziej będzie się zwracać uwagę na zasługi i popularność kandydata u wyborców niż na spolegliwość wobec prezesa.

Demokracja "partyjna", czy bezpośrednia?

    Sporo dyskusji wywołało też pojęcie „demokracji partyjnej”. Uważam, że przy projektowaniu nowego sposobu wybierania parlamentarzystów, nie można w czambuł potępiać partii politycznych. Przy wszystkich wadach tego systemu („partyjni” kandydaci, dyscyplina partyjna, interes partyjny itp.), przecież tylko partie polityczne mają wystarczający potencjał do tworzenia programów. Programów, szeroko rozumianych. Nawet prof. Gliński, nie jest w stanie stworzyć spójnej wizji państwa, we wszystkich jego aspektach. Społeczeństwo dysponuje na pewno wystarczającym potencjałem myśli we wszystkich dziedzinach. Od gospodarki, poprzez ochronę zdrowia czy edukację, do polityki zagranicznej i spraw związanych z ideologią. Jednak myśli te powstają w głowach konkretnych ludzi. W związku z tym funkcjonuje wiele sprzecznych ze sobą poglądów na poszczególne dziedziny życia. Logiczne jest więc, że trzeba dokonywać selekcji. Selekcji nie zero-jedynkowej, lecz pozwalającej na powstanie kilku alternatywnych, kompleksowych programów. I to jest zadanie dla partii. Jak dzisiejsze partie się z tego zadania wywiązują – to już odrębne zagadnienie, nie mające wpływu na wybór modelu demokracji.

Podsumowanie

    Ideałem byłaby sytuacja, że kilka (trzy, góra cztery) partii dopracowałoby się takich programów. I programy te, w swoich głównych tezach byłyby jak Konstytucja USA nienaruszalne. Wtedy nie miałby tak wielkiego znaczenia inny element widoczny w komentarzach – edukacja polityczna społeczeństwa. Wtedy uprawniona byłaby np. postawa – urodziłem się w rodzinie konserwatystów, więc głosuję tylko na tą partię. Oznaczałoby to bowiem, że oczekuję od rządzących określonego modelu państwa, modelu który pozwoli mi realizować się w stylu wpojonym od dziecka. Gdybym w czasie dojrzewania politycznego zmienił poglądy – mam do dyspozycji inne oferty.

    Tak więc, aby komentarze mogły by być merytoryczne i co najważniejsze, dobrze zrozumiane, powinny odnosić się do jednego obszaru. Jeżeli dyskutujemy o JOW-ach nie mieszajmy tego z ustrojem państwa. Niezależnie od tego, czy mamy system gabinetowo-parlamentarny, parlamentarno-gabinetowy, parlamentarny, prezydencki czy jeszcze jakiś inny, parlamentarzystów możemy wybierać na różne sposoby.

    Zdaję sobie sprawę z tego, że zaledwie liznąłem temat. Należałoby każdej z wymienionej (i oczywiście wymyślonej) tu kategorii poświęcić osobny wpis. Wtedy dałoby się szczegółowo omówić wszystkie ich wady i zalety (albo jak mówi mój kolega: zady i walety).



12 komentarzy:

  1. To wszystko prawda, ale...
    Pomijasz jeden ważny aspekt - ludzki. Dzisiejszą scenę polityczną można łatwo "zamerykanizować" - Partia A: PiS, SP i 40-stu z sumieniem z PO oraz Partia B: reszta PO, RP i SLD. PSL pomijam, bo jeśli pozabierać im posadki, a mam nadzieję, że się to kiedyś stanie, przestanie istnieć. Programy tych partii może się i różnią teoretycznie, ale gdy któraś dojdzie do władzy, to i tak działa albo w/g schematu A lub B. Czemu więc nie tworzą systemu dwupartyjnego? No właśnie przez/dzięki/na skutek ludzkich ambicji i nieumiejętności/niechęci dogadania się. Kompromis to trudna sztuka; każda ze stron coś traci, a przecież my jesteśmy (jeszcze) narodem wojowników, nie budowniczych. Nie wypracowujemy, tylko zdobywamy i walczymy. Taki atawizm narodowy. Przynajmniej na własnym terenie. Politycy kształceni poza Polską działają już zupełnie inaczej - pragmatycznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyjątkowo trafna diagnoza. Faktycznie - sejm jest polem bitwy. Aktualnie toczy się tam batalia pod kryptonimem "wykończyć Tuska".
      A te wszystkie gadania o służbie zdrowia, szkolnictwie, bezrobociu i innych bzdetach, to normalna na polu bitwy zasłona dymna.
      Nie wiem jak skończy się ta wojna. Mam nadzieję, że szybko. Chociaż czy to byłoby dobre rozwiązanie? Przecież zaraz jakiś "strateg" wypowie nową wojnę, nowym-starym wrogom. Może nawet ktoś odkopie "układ"?
      Szkoda, że zlikwidowano pobór do wojska! Może każdy "poseł" zanim złoży ślubowanie powinien przejść trzymiesięczne przeszkolenie w Afganistanie? Może wtedy odeszłaby mu ochota na "wojenkę"?

      Usuń
  2. Ja też w swojej notce ledwo przejechałem sie po tematach.
    Nie łudź sie że wybranego posła mozna odwołać głosami wyborców, nie da się.
    przykład poseł z okręgu wybrany z listy nr x otrzymał 10.000 głosów. Po roku głosowanie o odwołanie. wynik 12.000 głosów..........tylko czyich ?. Tych co na niego głosowali przy wyborach czy teraz jego przeciwnicy. Wyjście - wybory imienne, czyli ci którzy wybrali ci mogliby odwołać. Przy JOW-ach wcale nie musi byc lepiej przy dużej ilości kadydatów na 1 miejce.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak się jakoś dziwnie składa, że każdy Twój komentarz Piotrze, wymaga więcej miejsca. Postaram się odpowiedzieć wyczerpująco w osobnej notce.

      Naprawdę masz wielki talent do inspirowania - przez "prosty lud" zwany "wkładaniem kija w mrowisko". Bardzo cenna umiejętność dla blogera.
      Gratuluję, i życzę miłego wypoczynku i wiele radości ze spotkania z Rodziną.

      Usuń
    2. Drogi Leszku, zdarzyło mi się już wyśmiewać takich blogerów, którzy w dziwaczny sposób przestrzegali zasad długości notek i komentarzy. U Ciebie tylko wyrażę zdziwienie. Nie rozumiem co złego w tym, że ktoś napisze komentarz dłuższy niż notka. Nie rozumiem dlaczego tekst blogera ma być krótki albo dłuższy. Nie rozumiem w ogóle takich dziwacznych zasad i ograniczeń. Czyżby skrypt miał takie dziwne ograniczenia? Nasz najstarszy skrypt miał i dlatego musiałem niektóre notki dzielić nawet na trzy części, ale to był wymóg czysto techniczny i wszystkie części wklejałem po kolei w krótkim czasie, tak żeby stanowiły całość. Owszem nawet teraz zdarzyło mi się dzielić temat i pisać go w różnych notkach, ale każda z nich stanowi samodzielną całość i w żaden sposób nie jest częścią dyskusji spod innego tekstu - to jest kontynuacja serii. Powiem tak, nie mamy teraz ŻADNYCH ograniczeń długości tekstu i komentarzy, jak również nie mamy żadnych ograniczeń w ilości poruszanych wątków pod jednym tematem i to jest akurat dobre. Nieprawda że gdy rozmowa jest wielowątkowa, to powstaje chaos. Ja wiem, moje doświadczenia blogowe są bardzo inne niż ogólnie spotykane, ale nie sądzę by były gorsze.
      I to pozostawiam do rozważenia.
      Proszę o nie traktowanie powyższego jako napaści ani pretensji - zawsze mogę się dopasować do konwencji, nawet gdy uwiera.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
    3. Kneziu - jak zwykle diabeł tkwi w szczegółach oraz, że każdy kij ma dwa końce.
      Jeżeli ma sie cos do napisania rzeczowo, ciekawie oraz własnym tekstem płynącym z własnego przekonania to długość nie większego znaczenia. Osobiście sie przyznam że ok połowy tekstów blogowych nie jest w stanie skupić mojej uwagi i jest puszczana mimo uszu. Chciałbym aby tak nie było z moimi tekstami. Jak zuważyłeś p[iszę swoje notki pod tytułem "Uprzejmie donoszę" w której jest typowy misz-masz z jedna wg mnie zaletą, że są krótkie, zwięzłe i bardzo rózne co jest moim celowym zabiegiem.
      Po za kuchnia nie próbowałem pisac czegokolwiek w kilku częściach i nie bardzo sobie wyobrażam aby udało mi sie skupić czytającego na kilku częściach ale .......? /chociaz do takiej próby się przygotowuję/.
      Dwa pozostałe rodzaje wywnetrzania sie to z tego co mnie boli oraz skutkiem uszczypnięcia mnie z zewnatrz przez wydarzenie, publikację lub innego blogowicza.
      Pozdrawiam


      Usuń
    4. No popatrz Piotrze jak my nie zgadzając się do podobnych wniosków dochodzimy :D

      Usuń
    5. .........bo wszystkie drogi prowadzą do Rzymu /lub jak powiedzial klasyk - do Rzyma/.
      Pozdro z Opo

      Usuń
    6. Kneziu drogi! Wyrażasz zdziwienie:

      ..."Nie rozumiem co złego w tym, że ktoś napisze komentarz dłuższy niż notka..."

      Oczywiście nie ma w tym niczego złego! Nie ma też żadnych technicznych ograniczeń. Jest tylko jeden powód, dla którego napisałem taki, a nie inny komentarz.
      Chcę po prostu sterować dyskusją. Sterować nie w sensie, że wskazywać "jedynie słuszny" kierunek, ale by skupić się na pewnej myśli, treści czy zagadnieniu, spośród wielu poruszanych w komentarzach.

      I to wszystko. Oczywiście, będzie tak jak piszesz: "...każda z nich stanowi samodzielną całość i w żaden sposób nie jest częścią dyskusji spod innego tekstu - to jest kontynuacja serii...".

      Mam trochę pecha, jeżeli chodzi o (jak to teraz się nazywa) zasoby czasu. Więc może notka nie ukaże się jutro, czy pojutrze. Ale obiecuję zbytnio nie zwlekać.

      Z blogerskim pozdrowieniem .......

      Usuń
    7. Leszku, Twój sposób prowadzenia bloga i komentowania jest mi bardzo bliski. Nie chodzi o ilość, ale o jakość. Jeśli pisze się o czymś, to znaczy, że jest to dla autora istotne i chciałby o tym podyskutować klarownie, nie tracąc przy tym wątku. Inaczej po co strzępić klawiaturę, skoro dyskusja, choćby z wielości poruszonych w tekście wątków, gna od Sasa do lasa?

      Usuń
  3. Avianco, jak rozumiem, nawiązujesz nieco do mojego komentarza? Dotyczy on jedynie specyficznego poglądu funkcjonującego na blogach, sprowadzającego się do schematu, że notka ma być krótka, z lidem na początku, żeby czytelnik nie musiał się męczyć ze zrozumieniem i nie więcej niż trzy akapity, bo i tak w trakcie czytania zapomni. Poza tym komentator broń Boże nie może się wychylić i nie napisać komentarza dłuższego niż notka, bo to nie eleganckie, a bloger też nie może pisać takiego komentarza bo to materiał na notkę. W efekcie dyskusje są jakie są, a kontynuacja w lesie, czyli pod kolejną notką, gdzie albo będzie takowa albo i nie.
    Nie chciałbym się powtarzać, dodam więc tylko że ten blog akurat mi odpowiada, dlatego się tu wypowiadam. Gdy mi towarzystwo i sposób prowadzenia bloga nie odpowiada, to sobie idę i nie wracam więcej - bardzo rzadko rzucam fochem - niech tam sobie robią co chcą. Natomiast tu chciałbym czytać więcej dobrych ( a takich jest tu większość) i ciekawych (też większość) i dłuższych tekstów, a z tym już jest gorzej, bo co i rusz mamy informację, że za długo, albo że nie na komentarz, albo że idę gdzie indziej pisać - no to wyrażam swoje zdanie, bacząc, by nie daj Boże kogoś nie urazić, albo nie zrazić - jeszcze by tego brakowało!
    Nawiasem mówiąc Twój blog zakwalifikowałem do interesujących, nie pytając nikogo o zdanie - pozdrawiam. :D :D :D

    OdpowiedzUsuń
  4. W nawiązaniu do partyjnej demokracji w działaniu, to proszę bardzo, tak to może działać i nie pierwszy raz tak działa. Chcieli dobrze, tylko zamiast mózgów mieli partyjne wskazówki i sieczkę

    OdpowiedzUsuń


Kod do zamieszczania linków - wystarczy skopiować do komentarza, w miejsce XXX wstawić link, który chce się zaprezentować a w miejsce KLIK można wpisać jakiś tytuł, czy objaśnienie lub zostawić bez zmian. Linkiem może być adres strony tego lub innego bloga, adres jakichś treści (zdjęcie, film, wiadomość) z internetu. Może to być też adres komentarza do którego chcesz się odnieść. Znajdziesz go wtedy klikając prawym przyciskiem myszy na datę interesującego cię komentarza.

<a href="XXX" rel="nofollow"> <b>KLIK</b></a>